Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział III
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bisqit
Pirokinetyk


Dołączył: 19 Lip 2010
Posty: 746
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perido Beach
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:23, 06 Gru 2010    Temat postu:

[PB]

Sirius leczył Elise. Elizabeth była w celi. Na pewno? Nie chciał by Elizabeth tak skończyła. Zdradził ją. Nie, ona była zła. Należało jej się... Może uciekła? Trzeba to sprawdzić. Nieeeeee...Poradzą sobie bez niego. Teraz miał ochotę tylko wrócić do domu i położyć się spać. To był dzień pełen wrażeń. Nie koniecznie tych dobrych... Wyszedł z komisariatu. Powoli posuwał się w stronę domu dziadków. Brian był tak zmęczony, że nie zauważył Anuny leżącej na ziemi, tuż obok niego.
-Pomóż...- usłyszał. Odwrócił się. Zobaczył An, z jej ramienia ciekła krew. Brian nigdy nie przypuszczał, że możliwe jest, by ktoś tak krwawił. Nagle zmęczenie ustąpiło miejsca strachu i zaciekawienia. Dziewczyna nieudolnie próbowała wstać. Brian machnął ręką. Nic. Najwyraźniej wyczerpał zapas mocy na dzisiaj. Pomógł jej wstać.
-Co ci się stało?-zapytał zdziwiony. Myślał, że tego dnia nie stanie się już nic złego. Anuna coś odpowiedziała, lecz Brian jej nie słuchał. Jego uwagę przykuł widok Sonii leżącej nieruchomo na ziemi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Pon 19:13, 06 Gru 2010    Temat postu:

[PB]
To było piękne. Noc zamieniała się w bajkowy świat. Wojtek zapomniał o wszystkim. Bliskość ciała Clio uspakajała go. W jego sercu z iskry zakochania wybuchł pożar , w jego oczach był błysk. Po namiętnym seksie obaj szybko zasnęli.

Ranek był przyjemny , promyki słońca wkradały się do okna. Wojtek ujrzał rozjaśnioną twarz Clio. Dziewczyna siedziała w kuchni przy stole, a na nim jedzenie. Tak jedzenie. Wojtek poczuł , że jest głodny. Na stole znajdowała się kawa, zupka z puszki. Teraz nawet zupka z puszki lub w proszku była jak prawdziwa uczta. Usiadł do stołu , ale wcześnie pocałował gorąco usta dziewczyny.
-Jak spałaś ?

-Wiesz zasnęłam szybko. Piękna noc.
-Taa. Widzisz Clio mamy wszystko czego pragniemy. Mamy siebie , dzięki twojej mamie mamy pełno wody i jedzenia. Mieszkamy sami. Możemy robić co chcemy. W życiu nie było tak przyjemnie. Kocham cię
-Ja ciebie też. Tak to jest to czego zawsze chciałam. Jesteś pierwszym chłopakiem z którym chcę tak naprawdę być. Dziękuje losowi , że sprowadził cię do PB. Dzięki twojej mocy możemy wiele zdziałać w naszym planie. Niestety ja nie dostałam mocy , ale twoja nam wystarczy.
Wzięli się za jedzenie śniadania. Milczeli przez jakiś czas. Dom wypełniała przyjemna cisza. Wojtek wstał z krzesła i powiedział.
-Dobra , czas na załatwienie kolejnego frajera z rady.
Szepnął do Clio , że ją kocha. Dał jej kolejnego buziaka. Uśmiechnęła się i dodała
- Uważaj na siebie. Nie mogę cię stracić. Kocham Cię
Wojtek włożył swój pistolet do kieszeni. Włączył moc i ruszył na kolejny atak
Powrót do góry
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:17, 06 Gru 2010    Temat postu:

[PB]

Babcia wyszła z kuchni i postawiła na stole talerz z gorącą zupą.
-Mel! Obiad!- zawołała. Dziewczynka wbiegła do domu, cała umorusana błotem.
-Matko, coś ty robiła?
-Bawiłam się w ogrodniczkę, babciu. Umiem sadzić kwiatki!
-Umyj ręce i siadaj. An! Chodź!
An wyszła z pokoju i zeszła na dół. Potknęła się. Schody spod jej nóg zniknęły, zamieniając się w czarną przepaść.

Siedziała na plaży. Rozmawiała z chłopakiem, który jej się podobał, ale nigdy nie miała odwagi mu tego powiedzieć. Teraz siedział obok niej.
-Mogę zabrać cię z tego miejsca.
-Z jakiego miejsca?
-Stąd. Z ETAP-u.
Nate, bo tak miał na imię, zniknął, tak samo, jak przed chwilą schody, po których schodziła.
Zawiał silny wiatr i ziarenka piasku uniosły się w górę. Zaczęły wirować wokół, sprawiając, że An straciła orientację. Zapomniała, gdzie jest.
Znowu upadła w ciemność.

Anuna gwałtownie otworzyła oczy. Ramię... Tak bardzo bolało. Tak bardzo chciała teraz umrzeć.
Nie mogę...
Spróbowała wstać. Podparła się na zdrowej, lewej ręce.
W tym samym momencie podszedł Brian.
-Co się stało?- spytał zdziwiony.
-Ja... Chciałam... Chciałam go zatrzymać... Marvel... El... Ale... Auć... Boli.- mamrotała, powoli odzyskując zmysły.

Sonia. Leżała obok.
-Skąd się tu wzięła?- spytała, choć wiedziała, że Brian sam tego nie wie.
-Sorry, ale teraz nie mogę pomóc. Teraz ja potrzebuję pomocy.- chwyciła ramię. Krew dalej leciała.
-Musisz iść na komisariat. Sirius tam jest.
An przytaknęła.
-Idę na komisariat. Wrócę, jeśli...
Zniknęła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bisqit
Pirokinetyk


Dołączył: 19 Lip 2010
Posty: 746
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perido Beach
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:38, 07 Gru 2010    Temat postu:

[PB]

-Skąd się tu wzięła?- spytała Anuna, po czym dodała:
-Sorry, ale teraz nie mogę pomóc. Teraz ja potrzebuję pomocy.- chwyciła ramię. Krew dalej leciała.
-Musisz iść na komisariat. Sirius tam jest.-powiedział Brian.
An przytaknęła.
-Idę na komisariat. Wrócę, jeśli...-ucięła. Przeteleportowała się do komisariatu. Brian podszedł do nieprzytomnej Sonii.
-Skąd się tu wzięłaś?-spytał, choć nie oczekiwał odpowiedzi.
Twarz dziewczyny była cała we krwi. Najwidoczniej rozcięła sobie głowę przy upadku... Był zmęczony, ale adrenalina dodała mu energii. I mocy... Skierował ręce w stronę Sonii. Dziewczyna unosiła się metr nad ziemią. Gdyby nie krew, wyglądałaby jak istota nie z tego świata. Kilka razy otarła się o pień drzewa czy chodnik. Brian i tak dziwił się, że po takim dniu nadal ma władzę nad mocą.

Nareszcie wracał do domu. Sirius uleczył Sonię i Elise. Wszystko było w porządku. Prawie spał idąc ulicą. Wreszcie wrócił do mieszkania dziadków. Nawet nie silił się, by ściągnął buty. W ciuchach rzucił się na łóżko. Zasnął od razu, gdy tylko jego głowa dotknęła poduszki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fire-mup
Biczoręki


Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:04, 07 Gru 2010    Temat postu:

Czuła dziwne, ale przyjemne mrowienie. Chwile po tym otworzyła oczy. Przestała krwawić, jednak po postrzale została jej mała, okrągła blizna. Ale to nic.
Podniosła głowę. Była sama. Leżała na łóżku w celi, a światło było zgaszone. Widocznie ‘Chwila’ którą przespała okazała się nieco dłuższa, niż się spodziewała. Wstała na chwiejnych nogach. Sirius. To dzięki niemu żyła. Kiedyś mu się odwdzięczy.
Wyjrzała przez okno. Powoli robiło się ciemno, więc z trudem dostrzegła sylwetkę Marvela i Elizabeth. Nie, to niemożliwe. W pierwszym odruchu chciała za nimi pobiec, gonić ich. Lecz dostrzegłszy nietypową prędkość z jaką się poruszali, postanowiła śledzić ich swoim starym, paskudnym sposobem. Jak burza wbiegała na coraz to wyższe piętra komisariatu, aż w końcu dotarła na dach. Budynek był dość wysoki, więc miała widok na większość miasta. Powinna powiedzieć o tym, czego ma zamiar się dowiedzieć innym. Powinna, lecz nie zrobi tego. Była członkinią Rady i cieszyła się z tego, co miasto jej zawdzięcza, lecz ,co trudem przyznawała, rządzący nie radzili sobie z atakami zbrojnymi. Gdyby wkroczyli do akcji z pistoletami, było by jeszcze więcej rannych. Ona, przy pewnym planie poradziła by sobie sama, bez upuszczania komukolwiek krwi. Zaśmiała się. Gdyby była tam jej matka, zapewne strzeliła by jej w twarz i stwierdziła, że jest głupia (plus kilka innych uroczych przymiotników), gdyż nie potrafi się uczyć na własnych błędach. Ale Elise taka właśnie była. Upadki wyłączcie potęgowały jej zapał. Ukryta za kominem odprowadzała uciekinierów wzrokiem, póki nie zniknęli w jednym z domów. Uśmiechnęła się triumfalnie.
-Mam was.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:18, 07 Gru 2010    Temat postu:

[PB]

An, jakby przez mgłę, zobaczyła Melissę. Siostra pochylała się nad nią i z przerażeniem patrzyła na swoje zakrwawione palce.
-Mel! Co ci się stało?!-zawołała, zrywając się gwałtownie. Po chwili jednak upadła z powrotem na podłogę.
-Mi?! Raczej... Co tobie się stało?- wskazała na ranę An, z której nie przestawała lecieć krew.
-Ach tak... Kurczę. Nie to miejsce- Komisariat miał być!
-Nie martw się, nic mi nie będzie-rzuciła i zniknęła.

Tym razem się udało. Pojawiła się na komisariacie, na środku korytarza.
W głowie poczuła silne pulsowanie. Oparła się o ścianę, po czym opadła bezwładnie.
Nie, nie mogę się poddać. Muszę znaleźć Siriusa.
Spróbowała nieudolnie wstać.
Postąpiła parę kroków naprzód.
Weszła do celi, w której wcześniej leżała Elise. Teraz nie było jej. Nie było nikogo.

An chciała się teleportować, ale nie mogła skupić myśli. Nie mogła nawet skupić wzroku na żadnym konkretnym punkcie.
Znów upadła.
-Mogłam tam zostać-powiedziała do nikogo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:41, 07 Gru 2010    Temat postu:

Mózg Elizabeth działał na podwyższonych obrotach, analizując każde możliwe wyjście z tej sytuacji, każdy możliwy scenariusz.
Ale jej ciało odmawiało posłuszeństwa. W uszach jej szumiało. Powieki były zbyt ciężkie. Mięśnie jak z ołowiu. Minęło sporo czasu, zanim była zdolna uchylić jedno oko i rozejrzeć się dyskretnie.
Jej zdziwienie było tak wielkie, że otworzyła to oko na oścież. A potem, i drugie. Nie była już w komisariacie, ale w dość dużym, nieco zagraconym pokoju. Czy to może być podstęp? A może szansa? Szansa jedna na milion. Delikatnie uniosła głowę…
Ból.
Tak wielki, że nie mogła się powstrzymać od krzyku.
Jakby ktoś wbijał jej w pierś rozżarzony do białości pręt.
W męce odchyliła głowę do tyłu i napięła mięśnie. I wtedy…
Tym razem cierpienia dostarczył jej obolały kręgosłup. I popękane łopatki.
Równocześnie otworzyła się też rana na skroni. Niewielkie rozcięcie, ale obficie krwawiące.
El położyła się na boku, w pozycji embrionalnej.
Płakała. Pierwszy raz w życiu, poczuła łzy na policzku. Oddychała przez zaciśnięte zęby i mocno ściskała powieki.

Jakiś kwadrans zajęło jej przyzwyczajenie się do bólu. Po tym kwadransie opadała z sił.
Nigdy wcześniej nie czuła się tak słaba i bezbronna.
Tak samotna.
Mam ochotę kogoś przytulić. Czy to nie dziwne? Potrzebuję współczucia innego człowieka. Wsparcia. To niedorzeczne.

Usłyszała kroki. Podniosła wzrok. Z pokoju obok właśnie wyszedł Marvel. Tak, Marvel. W końcu udało Ci się zapamiętać jego imię. Zaczerwienił się, napotykając jej wzrok.
Wspomniałam, że chłopak był bez koszulki? Ściskał ją, mokrą, widocznie świeżo wypraną, w garści. Jakoś straszliwie go to zawstydziło. Dosłownie w ciągu sekundy zniknął w najbliższych drzwiach.
Potem pojawił się znowu, już w kompletnym stroju. El wodziła za nim nieprzytomnym wzrokiem.
Był chłopakiem o niezwykłej mocy. Tak niezwykłej, że dotąd nie udało jej się zgłębić na czym ona polega. JEJ się to NIE udało!
Był też chłopakiem z Rady. Rady, która miała wszelkie powody by nie darzyć jej sympatią.
To mój… strażnik? Wyznaczyli go, żeby mnie pilnował? A może… zabił…?
Próbowała podnieść rękę, ale tylko syknęła z bólu.
Nie dam rady…. Jestem zbyt słaba, żeby użyć mocy… żeby się ruszyć… żeby zrobić cokolwiek…
Chcecie się mnie pozbyć? Proszę bardzo.


Zamknęła oczy i czekała….


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marvel
Różowy
Różowy


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:45, 08 Gru 2010    Temat postu:

[PB]

Po strasznie długim biegu, jak mu się zdawało, w końcu dotarł do swojego domu. Otworzył drzwi kluczem i stanął w progu. Zastanawiał się przez chwilę co ma teraz zrobić, choć dobrze wiedział, że jest już za późno na wycofanie się z tej gry.
Zamknął drzwi kopnięciem nogi i pognał na samą górę. Na drugim piętrze, a właściwie strychu z poddaszem było tylko jedno, obszerne pomieszczenie. To właśnie w tym pokoju mieszkał kiedyś najstarszy brat Marvela. Omberd zaniósł tam Elizabeth i położył ją na łóżku. W końcu mógł odetchnąć i pozbawić się cech nosorożca. Dziewczyna sprawiała wrażenie nieprzytomnej, więc miał trochę czasu na ogarnięcie tego wszystkiego. Bał się, że El może umrzeć, gdyż została nieźle poturbowana przez Radę Tymczasową ETAP-u.
Marvel zszedł szybko na parter i zamknął drzwi na klucz. Teraz i on będzie na głównej liście Rady, pod tytułem ,,Poszukiwani". Wziął szybki prysznic i zaczął prać zakrwawiony podkoszulek. Mimo to krew... Anuny i prawdopodobnie Elizabeth nie schodziła, przez co postanowił wyrzucić owy dowód. Cały czas słyszał jak dziewczyna krzyczała. Dźwięki z poddasza aż zbyt dobrze dochodziły do niego. W pewnym momencie nie wytrzymał i przyszedł do dziewczyny. Myślał, że nadal jest nieprzytomna, więc wszedł do pokoju brata bez koszulki. Jednak mylił się. Elizabeth miała otwarte oczy i patrzyła prosto na niego. Zawstydzony, szybko cofnął się i pobiegł na dół, aby się ubrać. Nie minęła minut, gdy znów stanął w drzwiach. Tym razem ubrany i z miską wypełnioną zimną wodą. El zamknęła oczy, co oznaczało, że zasnęła. Podszedł do niej ostrożnie i usiadł obok na łóżku. Namoczył w wodzie zniszczoną koszulkę i przez kolejne kilkanaście minut przeczyszczał jej rany. Następnie założył kilka prowizorycznych opatrunków, gdyż nie znał się na pierwszej pomocy i kiedy dziewczyna przestała płakać, zszedł z powrotem na piętro.
Otworzył lodówkę. Od nastania ETAP-u minął ponad tydzień, a jemu już brakowało jedzenia. Mimo to znalazł w szafce kilka tak zwanych zupek chińskich, które zawsze jadała jego mama, gdy nie zdążyła ugotować po pracy obiadu. Wziął dwie z nich i przygotował. Postawił talerze i szklankę z wodą na tacę. Wrócił na poddasze. Usiadł na jednym z foteli przy łóżku i zaczął zachłannie jeść swoją porcję. Czekał, aż tamta się obudzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Śro 20:27, 08 Gru 2010    Temat postu:

Wojtek popytał się kto miał kontakt z radą. Odpowiedzi były zgodne
Taki jeden Marvel , Wydaje mi się , że Marvel. Wojtek zastanawiał się kim jest ten cały Marvel. Napotkał jakiegoś 14sto latka.
-Mam pytanko
Chłopak był szokowany , w końcu przemawiał do niego niewidzialny gość.
-Kim jest ten cały Marvel ?/
Chłopak nie odpowiedział i szybko odszedł.Wojtek postanowił , że sam się dowie. Stał obok komisariatu. Wszedł do środka nie wyłączając mocy. Rozejrzał się czy nikogo nie ma. Ciszę przerwał jakiś jęk. Wojtek zobaczył zakrwawioną dziewczynę. Tak to była ta sama , którą postrzelił. Zdjął swoją bluzkę i opatrzył ranę. Dziewczyna była osłabiona. Wojtek podniósł ją ostrożnie.
- Przydasz mi się mała .
Wsiadł z dziewczyną do jakiegoś samochodu. Zaprowadził ją do swojego domu. Pozamykał drzwi i posadził dziewczynę na krześle. Zjawiła się Clio.
-Kto to ? zapytała ze zdziwieniem
-To ją postrzeliłem może nam się przydać. Wie chyba wszystko na temat rady. Wykorzystamy ją
-Wiesz , ale musimy być ostrożni. - Clio podała Wojtkowi apteczkę. Wojtek opatrzył jej ranę.
-Dobra niech się prześpi dzisiaj i tak nic nie wydusi z siebie. Ja poczatuję w nocy przy niej aby nie uciekła. A i jeszcze jedno znalazłem przy niej broń schowaj ją. Wojtek patrzył na dziewczynę , która zasnęła na łóżku. Powiedział do niej cicho
-No to teraz dowiem się kim jest ten Marvel i pozbędę się tego dupka.
Powrót do góry
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:48, 08 Gru 2010    Temat postu:

[PB]

Jedynym, co widziała An, była powiększająca się z każdą chwilą kałuża krwi. Jasnoczerwona ciecz wszędzie dookoła. Nic poza tym.
Leżała na podłodze. Nie miała siły wstać. Na nic nie miała siły. Jej oczy były zamknięte. Nie spała, była przytomna- przynajmniej tak jej się wydawało.
Ból, wszechobecny ból, nie tylko w ręce, ale teraz już w całym ciele.
Niech ktoś tu przyjdzie... Sirius...
Jęknęła cicho.

Ktoś wszedł. Słyszała kroki. Otworzyła jedno oko. Nie, musiało jej się wydawać. W celi nikogo nie było.
Coś ją dotknęło. Ktoś zaczął szperać w jej ranie.
An wiedziała już, kto to. Ta sama osoba, która chciała ją zabić.
Nie, zostaw mnie! Puść! Idź stąd! Poradzę sobie sama!- chciała krzyczeć. Zamiast tego z jej gardła dobył się kolejny jęk.
Wojtek. Podniósł ją i niósł gdzieś. Czego on chce ode mnie?- pomyślały strzępy jej umysłu.

Rana dalej bolała, ale nie tak, jak poprzednio. Przestała krwawić.

Słyszała głosy. Rozmowę, jakby z zaświatów.

Potem zasnęła. Zasnęła, ze spokojną myślą, że przeżyje. W każdej chwili może uciec. Ale jeszcze nie teraz. Musi nabrać sił... I może jeszcze dowie się, o co chodzi. Przecież nie zabrał jej do swojego domu bez powodu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MorderczyniMisiów
Gość





PostWysłany: Śro 21:10, 08 Gru 2010    Temat postu:

[PB]
+ 16 .


- Ała ! Boli...Odpierdol się. Pieprzę cię, pieprzę cię, pieprzę cię !
- Taak, Cheryl. Jesteś doprawdy śliczna, ale może jeszcze nie teraz...
-Dlaczego się nade mną znęcasz ?!
-Zasłuży...
I zniknął. Spence Coowar właśnie skończył 15 lat.


***

Miała dość. Kompletnie dość.
Bolał ją brzuch.
Z niewyspania piekły oczy.
Z nienawiści, która nie mogła znaleźć ujścia, nerwowo zaciskała pięści.

Cheryl od początku wiedziała, że wygra tę wojnę. Domyśliła się, że piętnaste urodziny, będą ostatnimi w życiu Spencera, tyle że nie przewidziała własnej reakcji. Pewna swojej bezgranicznej tolerancji wobec wszystkiego, przekonana do czego zdolni są ludzie...
Cheryl. Dziewczyna, której nic nie zaskoczy.

A jednak. Zaskakujące było to, że potencjalnie nieszkodliwy chłopak, zdołał ją skrzywdzić. Zabawka na chwilę, nowe wyzwanie. Spróbować, skusić, zostawić i cieszyć się kolejnym dowodem własnej wyjątkowości - taki był w skrócie plan Cherr. Każdy plan, wobec każdego chłopaka prezentował się mniej więcej tak samo. Bo ona nie potrafiła kochać. Pokochała raz, i to wystarczyło aby się przekonała, że miłość to kurewskie gówno.
Właściwie powinnam mieć na imię Lolita.

A jednak złamana noga, strzaskany łokieć, kilka ran ciętych i szarpanych -nieznośnie, obrzydliwie bolały. A ona nie była przezwyczajona do bólu. Nie znosiła go pod rzadną postacią. Najbradziej jednak cierpiała z powodu upokorzenia i uzasadnionych wyrzutów sumienia. Bolały. Prawie namacalnie.
Chciał powiedzieć, że zasłużyłam. Zanim zniknął...

***

-Halo ! Heej, słyszysz ? - ktoś najwyraźniej usiłował podnieść ją z brudnego asfaltu. Rzędy rusztowań zawirowały szybko.
-Boże, żyjesz ? - męski głos przebijał się do niej powoli, jakby spowijała ją gęsta mgła.
-Alie, kurwa, chodź. Ta laska jest cała we krwi ! - dobiegł do niej ten sam głos.
-To może powinniśmy ją tu zostawić... - zasugerował ktoś inny, z wyraźnym sarkazmem.
Szerzej otworzła oczy, i dojrzała niedowierzające i jednocześnie ganiące spojrzenie Alexa Treebita.
- Ty, i ta twoja słabość do ładnych lalek - westchnęła dziewczyna nazywana Alie, ale po chwili zamilkła.

- Jak masz na imię ? - spytał Alex powoli, potrząsając nia lekko.
- Lolita.
- Tracisz strasznie dużo krwi, kurwa. Kto Ci to zrobił ?
- Zasłużyłam.

- Alie.. ona zemdlała !
Były to ostatnie słowa, jakie usłyszała zanim wszystko zniknęło.


Ostatnio zmieniony przez MorderczyniMisiów dnia Śro 21:26, 08 Gru 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Diana
Jr. Admin


Dołączył: 22 Lut 2010
Posty: 899
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siemianowice Śląskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:53, 08 Gru 2010    Temat postu:

[PB]

To wszystko było okropne... Diana nigdy wcześniej nawet nie popchnęła rodzeństwa. A teraz była zdolna aż do zranienia kogoś. Nie mogła przestać myśleć o krwi płynącej ze skroni El.
-Ale ja tylko chciałam obronić Sonię...
To nie pomagało. Diana wiedziała, że źle zrobiła. Mogła być mniej brutalna. Tak, teraz wiedziała już, co ją tak od jakiegoś czasu dręczyło. Nie była sobą.
Razem z Tequilą wróciły na komisariat. Po znalezieniu Siriusa, poszli razem do domu Teq. Tam było i wygodniej, i bezpieczniej. Rain wyszła na dwór, podczas gdy Uzdrowiciel leczył Tequilę.
Wszystko było takie spokojne, prawie normalne. Nie do pomyślenia, że jeszcze niedawno w tym miasteczku parę osób omal nie zginęło. To było zbyt przerażające, by było prawdziwe. A jednak. Diana ze smutkiem popatrzyła na ruinę domu, z którego jakiś czas temu wyniósł ją Marvel.
-Marvel...
Co mu się stało, że chciał pomóc wrogowi? I w tym momencie coś do niej dotarło.
-A co jeśli to nie ona jest wrogiem? Co jeśli te osoby zostały ranne z winy Rady? Jesteśmy do niczego. - stwierdziła.
Postanowiła już, co zrobi. Wiedziała, że będzie to bardzo ryzykowne. Kierowana wyrzutami sumienia i rezygnacją, udała się w stronę domu Marvela. Widziała, jak ucieka tam razem z Elizabeth.
Zapukała i po chwili usłyszała głos Marvela.
-Czego chcesz?
-Ja... Przyszłam przeprosić. Jak nie chcecie, możecie mnie nie wpuszczać, zasłużyłam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:52, 08 Gru 2010    Temat postu:

[PB]

An obudziła się.
Gdzie ja jestem?
Poczuła ból w prawym ramieniu i niemal od razu wszystko sobie przypomniała.
Pomyśl trochę, zanim znowu zrobisz coś głupiego...
Usiadła i rozejrzała się po pokoju. Nikogo nie było, a przynajmniej na to wyglądało...
-Hej. Pokaż się, bo nie wiem, w którą stronę patrzeć.
Wojtek pojawił się na krześle, tuż obok. Trzymał pistolet.
-Wyspałaś się?- spytał.
Aha. Stara się być miły, czyli czegoś ode mnie chce.
An uśmiechnęła się promiennie.
-Jak mogę ci się odwdzięczyć?-odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Odwdzięczyć?- spytał, wyraźnie zdziwiony, lecz po chwili otrząsnął się i powiedział:
-Taak, jest taka jedna sprawa.
-Spoko. Tylko daj mi coś do jedzenia. Strasznie zgłodniałam i... Umiesz w ogóle opatrywać rany?
Ha, pewnie myśli, że mu tak łatwo poszło...
Wojtek, nie spuszczając wzroku z An, wyszedł do przedpokoju i coś powiedział. Nie słyszała.
-Z kim rozmawiasz?- to mówiąc podniosła się.
-Nie... Z nikim. Zaraz ci coś dam. Usiądź.
-Mhm... I co? Dlaczego najpierw mnie postrzeliłeś, a teraz uratowałeś?
-Jesteś z rady, tak?
-Może...- podeszła do niego. Chłopak ścisnął pistolet.
-Co wiesz o Marvelu?
-O Marvelu...?-wzruszyła ramionami- A co cię Marvel interesuje, co?- przeszła parę kroków po pokoju. Z uwagą przypatrywała się drzwiom.
-Usiądź- powtórzył, podnosząc broń.
-A jak nie usiądę, to co mi zrobisz?- zanim zniknął, pojawiła się tuż obok niego i z całej siły walnęła go pięścią w twarz. Tym razem nie spudłowała, usłyszała tłumiony krzyk.
Nie czekała.
Przeteleportowała się do drzwi i wyjęła z nich klucz. Wybiegła na korytarz, trzasnęła i zamknęła.

Z kuchni wyszła jakaś dziewczyna.
-A ty kto?
Przyszkoczyła do niej i chwyciła ją za włosy. Tamta krzyknęła.
-Pójdziesz ze mną.
-Gdzie Wojtek?!
-A czy to ważne?
Zaciągnęła ją do blatu i chwyciła nóż.
-Idziemy.- mocno chwyciła ją za rękę, a nóż przyłożyła do gardła.
An zobaczyła wściekłość w oczach dziewczyny, która niechętnie, ale poszła za nią.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez zimowykalafior dnia Pią 13:10, 10 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:00, 09 Gru 2010    Temat postu:

Podsumujmy fakty. Gościu, nie dość że jakoś mnie nie zabił, to przemył mi rany i zyskałam dzięki niemu dodatkowy bandaż na łbie. To może znaczyć:
a) Ci goście z Rady to tchórze, boją się zrobić komukolwiek krzywdę.
b) Mają do mnie jakiś interes.
c) Marvel działał z własnej inicjatywy.
Tylko punkt c) miał pewną słabość – po co miałby to robić? Czego chciał?
Istniał jeden sposób, żeby się dowiedzieć…
El w końcu odważyła się otworzyć oczy. Chłopak zastygnął z porcją makaronu w ustach.
- Hej – uśmiechnęła się. Ból już tak jej nie dokuczał, więc była nawet w stanie wstać, wziąć talerz zupy z torebki, najwyraźniej przygotowanej specjalnie dla niej i zacząć jeść. Była głodna jak wilk.
- Widzę, że już ci lepiej. – odezwał się w końcu Marvel.
El już przełykała ostatnią łyżkę i wytarła brodę na której osadziło się kilka kropel jedzenia.
- Ta, na tyle żeby Ci wyjadać obiad. – uśmiechnęła się, grając beztroską – Dzięki. Sama chemia, ale pycha.
Na minutę zapadła krępująca cisza. Przerwał ją Marvel:
-Słuchaj, jest taka sprawa…
Ha! Wiedziałam. NIKT nie robi niczego bezinteresownie.
-… w posterunku są paczki papierosów, prawda?
El powstrzymała uśmiech. Skąd ja to znam… Oparła się wygodnie, rozkoszując się miłym uczuciem pełnego żołądka.
- Są. Jest tego całkiem sporo. Prochy, alkohol... Bezpiecznie schowane w sejfie. A co? Palisz?
Kiwnął głową.
- W sejfie?
Teraz ona pokiwała.
- Teraz spytasz mnie o szyfr. Mam u ciebie dług, więc zapisz sobie gdzieś. 620…
Wtedy rozległa się pukanie – ciche, jakby nieśmiało oznajmiało „przepraszam, że przeszkadzam, ale…”.
-Spodziewasz się kogoś? – szepnęła, chociaż dźwięk był odległy. Pokój widocznie był z dala od drzwi wejściowych. Tak na wypadek, gdyby chciała uciec…
- Siedź tutaj – polecił tamten w odpowiedzi i zniknął za drzwiami.
El spróbowała wstać, ale mięśnie nadal odmawiały jej posłuszeństwa. Siedziała więc dalej, wpatrując się w talerz należący o chłopaka.
Wybacz, ale jestem głodna – pomyślała biorąc się do jedzenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Czw 21:26, 09 Gru 2010    Temat postu:

Wojtek ocknął się. Wstał z podłogi. Chciał wyjść z domu ,ale były zamknięte. Spakował całe żarcie i uciekł przez okno.
- Ta suka zabrała Clio !. Powiedział zdenerwowany. Biegł przed siebie. Dotarł do celu. Ukrył się tam by nikt go nie znalazł. Miał ze sobą całe żarcie tak , że An nie powie nikomu o nim a nawet jeśli to nikt go nie zabierze. Miał chytry plan więc i tak będą musieli oddać mu Clio. A znalezienie jej nie będzie takie trudne. Znowu powiedział do siebie
-Myślała , że się jej uda a tu dupa, haha. nawet pomogła mi z moim planem.
Powrót do góry
Cpt. Hetero
Gość





PostWysłany: Czw 22:02, 09 Gru 2010    Temat postu:

Arthur zakopał ciało chłopaka. Łopatę odstawił w to samo miejsce, gdzie stała jakiś czas temu. Nawet po intensywnym kopaniu, Misfortune nie był zmęczony. Jak zwykle. Przebiegł truchtem odcinek pomiędzy ogrodem sąsiada, a swoim domem i wszedł do środka. Miał koszulkę umazaną krwią, więc wrzucił ją do kosza z brudną odzieżą. Zrobi pranie, ale nie teraz. Ma jeszcze trochę czystych ubrań. Założył kolejną czarną koszulkę i tradycyjnie usiadł w fotelu. Posłuchał kilka minut muzyki, aż w końcu Rhino podszedł do niego i położył pysk na udzie chłopaka.
- Dobra, zaraz pobiegamy. Tak jak wczoraj. – uśmiechnął się Arthur, a następnie wstał lekko i zmienił jeansy na krótkie spodenki. Wybiegł z domu razem z psem na smyczy. Misfortune podczas wysiłku pocił się, ale to było nieistotne. Mógł robić co zechce. Bez wysiłku. Bez zmęczenia. I to się liczyło.
Po drodze zobaczył dwie dziewczyny idące obok siebie. Arturowi zdawało się, że jedna trzyma nóż przy gardle drugiej. Podbiegł trochę bliżej i był już tego pewien. Nóż. Scena którą ujrzał, wywołała u niego naturalny odruch. Podbiegł jeszcze bliżej, na odległość jakiś 10 metrów.
- Hej, wy! – zawołał, a po chwili obie się odwróciły. Pierwszej, która miała nóż przy gardle nie znał. Widział przerażenie w jej oczach, ale nic poza tym. Zaś drugą dziewczynę rozpoznał od razu. Kiedy był pobity i leżał obok Uzdrowiciela, nie miał jak przyprowadzić do siebie Rhina, nie mógł chodzić. Ta dziewczyna odczytała wiadomość zostawioną przez Arthura i przyszła razem z psem. Miał u niej dług wdzięczności… Nie będzie się w to mieszał, nie powstrzyma tej, która mu pomogła. Zresztą to nie jego sprawa. Zanim któraś z nich zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, Arthur krzyknął drugi raz:
- Przepraszam, pomyliłem się. Nieważne, nie zaprzątajcie sobie mną głowy. Na razie.
Wykonał niedbałe machnięcie ręką i pobiegł razem z psem w przeciwną stronę.


Ostatnio zmieniony przez Cpt. Hetero dnia Czw 22:05, 09 Gru 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:08, 10 Gru 2010    Temat postu:

[PB]

An prowadziła przed sobą dziewczynę, która początkowo wyrywała się, krzyczała, a nawet groziła, ale nóż przyłożony do gardła działał niezwykle uspokajająco. Pewnie był tępy, lecz to się nie liczyło. Najważniejsze było teraz to, że tamta się bała. A bała się na pewno. Trzęsła się z strachu.
Szły w żółwim tępie. An nie do końca powróciły siły. Nie dawała po sobie tego poznać, ale nadal wszystko ją bolało. Mam nadzieję, że nas nie dogoni...-myślała, w głowie obliczając, ile czasu potrzeba na pozbieranie się i wyjście przez okno.

-Hej,wy!-zawołał ktoś. An odwróciła się. To był... Ten chłopak z psem. Pomogła mu, nie powinien jej przeszkadzać, chociaż... W sumie musiała wyglądać nieźle- w zakrwawionej koszulce, potarganych włosach, prowadząca przed sobą ofiarę. Prawie jak w horrorze.
Zanim An wymyśliła, co odpowiedzieć, gdy tamten krzyknął:
- Przepraszam, pomyliłem się. Nieważne, nie zaprzątajcie sobie mną głowy. Na razie.
-Spokojnie, nie chcę jej zabić...-zaczęła, ale chłopak już pobiegł dalej- ...Jeśli będzie grzeczna.
-Czego ode mnie chcesz?!
-Jeszcze nie wiem.

Weszły do domu Anuny. W przedpokoju pojawiła się Melissa.
-Mel, mogłabyś skoczyć na komisariat? Potrzebny mi pistolet. I kajdanki. Tylko szybko.
-Ale...?
-Nie pytaj. Idź już.
Dziewczynka pobiegła. An zaprowadziła nieznajomą do salonu.
-Więc, moja droga, jak się nazywasz?
-Clio.
-Clio. Ładne imię. Musimy chwilę poczekać.

Po kilku minutach do pokoju wbiegła zdyszana Mel. An chwyciła kajdanki i skuła ręce Clio.
-W imieniu Wspaniałomyślnej Rady Tymczasowej ETAP-u aresztuję cię.
-Dlaczego? Za co?! Nie masz prawa...!
-Aha, czyli wolisz przesłuchanie? Proszę bardzo.
An wskazała jej miejsce na krześle. Sama rozsiadła się w fotelu, wzięła do ręki notatnik i długopis, założyła nogę na nogę.
-Mel, trzymaj pistolet w pogotowiu, gdyby nasza koleżanka chciała... Zwiać?- z jej twarzy nie znikał cyniczny, bezlitosny uśmiech, który mówił jedno: Nieważne, co powiesz, i tak masz przerąbane.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Pią 22:17, 10 Gru 2010    Temat postu:

Wojtek ruszył z kryjówki. Włączył moc. Myślał jakby zrealizować plan. Spotkał jakiegoś dzieciaka.
-Wiesz gdzie mieszka Anuna ?
-Nie powiem ci ty jesteś tym Wojtkiem , który buntował wszystko. Nic ci nie powiem.
-A jeśli dam ci trochę jedzenia ? . Wojtek wyjął z kieszeni puszkę fasoli
-Dobra dawaj to i choć za mną.
Chłopak zaprowadził Wojtka pod dom An.
Teraz wiedział gdzie mieszka . Zapukał do środka.W drzwiach usłyszał głos dziewczyny.
-Kto tam?
-Hej jestem z rady mam ważną wiadomość dla Anuny.
Po chwili drzwi się otworzyły.
Wojtek chwycił szybko dziewczynę i wyrwał jej pistolet. Przyłożył jej do głowy.Po czym powiedział głośno.
-Jeżeli nie oddasz mi Clio to ta suka zginie !!
Powrót do góry
Candace
Niezniszczalny


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:13, 12 Gru 2010    Temat postu:

[PB]

Kiedy tylko została uleczona złapała za broń i wybiegła z komisariatu.
Trzeba się rozliczyć z Elką, Marvelem i Wojtkiem...
Krocząc przez uliczki zauważyła zdyszaną dziewczynkę wbiegającą do jednego z domów.
To nie przypadkiem siostra Anuny?
Ruszyła jej śladem.

Wojtek?!
Zdążyła ukryć się za jednym z domów.
Chłopak zapukał i siłą wdarł się do środka nie zamykając za sobą drzwi.
Sonia zaczęła biec tak, aby nie rzucać się w oczy. Podeszła od lewej strony drzwi i wyglądnęła. W środku była Anuna i jeszcze jedna dziewczyna, no i oczywiście Wojtek ściskający małą Mel.

Napotkała wzrok Anuny....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:38, 12 Gru 2010    Temat postu:

[PB]

-Dobrze, Clio, więc powiedz mi, co robiłaś u Wojtka? Czy byłaś jego wspólniczką? Co planowaliście? Co cię z nim łączy?
Dziewczyna milczała. Pochyliła głowę.
Mimo to An cały czas coś notowała, przytakiwała i pisała dalej.
-Co piszesz? Przecież nic nie mówię.
Anuna wbiła w nią spojrzenie.
-Twoje milczenie jest bardzo wymowne.
Wstała.
-Hmm, myślę, że tyle...

Pukanie do drzwi.
-Mel, nie otwieraj!- krzyknęła An, chwyciła Clio i poprowadziła ją na górę.

-Kto tam?
-Hej jestem z rady mam ważną wiadomość dla Anuny.
Nie otwieraj... To...
-Jeżeli nie oddasz mi Clio to ta suka zginie!- usłyszała z dołu.
Zaklęła. Wepchnęła Clio do pokoju i zamknęła drzwi. Zbiegła po schodach.
Zobaczyła Wojtka z pistoletem. Celował w Melissę. Po policzkach dziewczynki zaczynały płynąć łzy.

An zaczęła szybko coś wymyślać. Co robić? Co robić?
Rozejrzała się. Na zewnątrz, za rogiem stała Sonia.
-Dobra, wygrałeś. Zamknęłam Clio w celi. Na komisariacie. Zaraz przyniosę ci klucz.
Po chwili dało się słyszeć głos z góry.
-To nieprawda, jestem tutaj! Nie wierz jej!
W błyskawicznym tempie An przeteleportowała się na komisariat, podniosła pistolet, który leżał na biurku, pojawiła się przed domem i wcisnęła Sonii do ręki broń.
-Trzymaj. Nie pozwól mu zabić Mel.
Sekundę później była już w swoim pokoju. Kopnęła leżącą na podłodze Clio.
-Co ty robisz? On i tak cię nie uratuje. Nie licz na to- szepnęła jej do ucha.
Zastanowiła się, chwyciła leżącą na biurku taśmę klejącą i zakleiła tamtej usta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 5 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin