Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział V
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:37, 28 Lut 2011    Temat postu:

[chwilowo pozostanie tajemnicą miejsce mojego pobytu]

Maggie sprawnie przeszła przez ogrodzenie.
Drut kolczasty to nie jest dla mnie problem
Ruszyła w stronę jednej z hal przeznaczonej na przechowywanie pewnych środków transportu. Po paru minutach znalazła się w jednej z nich. Na widok broni, jaka się w niej znajdowała uśmiechnęła się pod nosem.
Kto by pomyślał, że ta durna Lene bedzie wiedziała o takich rzeczach.
Maggie zauważyła kątem oka coś dziwnego. Pod ścianą hali powietrze 'falowało'. Powoli podeszła do tego dziwnego zjawiska i wyciągnęła rękę, by dotknąć tego czegoś. Jej dłoń natrafiła na jakąś gładką powierzchnię...
- Ała! - krzyknęła dziewczyna odrywając szybko rękę. Ta powierzchnia poparzyła ją. Strasznie to bolało. Kiedy spojrzała na dłoń spodziewając się krwi, zdziwiła się. Nie było ani śadu po oparzeniu a ból nagle zniknął. Maggie spojrzała na 'falujące' powietrze.
- Czyli to ściana. -mruknęła do siebie. - Pewnie otacza cały ETAP. Wystarczy się podkopać...
Ale ja nie chcę wracać
Maggie wzięła głęboki wdech i podeszła do jednej z półek. Wzięła racę ratunkową i sprawdziła ile ma naboi.
Pięć. Powinno wystarczyć
Schowała broń w kieszeni bluzy i wyszła z hali zamykając za soba mosiężne drzwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:18, 01 Mar 2011    Temat postu:

El chciała od razu udać się do przystani, jednak Arthur przekonał ją, że lepiej iść naokoło, by zmylić ewentualnych szpiegów. Plan zakładał przejście osiedlem i wejście na przystań od strony dawnej fabryki puszek.
Jednak wtedy znalazła ich Giselle. Wybiegła im naprzeciw, wrzeszcząc:
-Elizabeth! El stój!
Od razu znalazła się na muszce dwóch pistoletów.
Tak po prostu nas zawołała, po tym co jej zrobiłam, bez broni w ręku, sama... Akt desperacji, czy może podstęp?
Krótka wymiana zdań wystarczyła, by utwierdzić El w przekonaniu, że chodzi o to pierwsze. Giss prosiła ją o pomoc...
Marvel - jesteś idiotą. Czemu się nie poddałeś?! Mało ci jeszcze?!
Tak, czyli wychodzi na to, że mój dług wdzięczności nadal obowiązuje... Pfff....

Arthur szturchnął ją w ramię. Dopiero teraz zauważyła jego pytające spojrzenie. Opuściła broń.
-Poznaj Giselle. Ona i wspomniany Marvel są moimi wspólnikami. A wspólników nie zostawiam w potrzebie. - spojrzała mu w oczy - Nigdy.
-Niepotrzebnie się narażamy.
-Owszem. Narażamy. Ale wcale nie niepotrzebnie. - utrzymywała kontakt wzrokowy. Jej ton głosu złagodniał -Nie zostawiłabym cię na lodzie, R2.
Wydał z siebie przeciągłe westchnienie.
-To jaki mamy plan?
Elizabeth wyciągnęła palec ku Giselle.
-Mój plan jest prosty. Giselle, najpierw ty...
Mwahaha! Nie powiem Twisted Evil


Elizabeth skradała się uliczkami. Tego wymagał plan - Giselle i Arthur odwracali uwagę, ona miała zajść od tyłu. Co prawda, w razie starcia nie miała szans w pojedynkę, ale ustalili że w razie czego, spotkają się w kościele. El poświęciła wolną chwilę na rozmyślanie.
Skoro Giss przyszła z wiadomością o Marvelu, muszą ze sobą trzymać. Cóż... Gdyby połączyli siły, widmo zawładnięcia miastem stawało się bardziej realne. A potem, no cóż, przecież wypadki chodzą po ludziach, prawda?
Rozległ się krzyk. Krzyk przerażania. El nawet nie musiała się starać dostrzec jego powód. Wielkie stado dzikich kotów... kuguarów. Pędzące prosto na nią. Zawahała się przez chwilę. Po czym puściła się biegiem do drzwi najbliższego domu.
I wiecie co? Zamknięte!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gusia
Uzdrowiciel
Uzdrowiciel


Dołączył: 23 Lis 2010
Posty: 861
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:10, 01 Mar 2011    Temat postu:

Czy ona nazwała mnie wspólniczką? Miło, może poproszenie o pomoc to nie był błąd.
Giselle razem z Elizabeth omówiły szczegóły planu. Wyszedł naprawdę bardzo dobry i wydawałoby się, że dopracowany. Arthur tylko przytakiwał i przerzucał z ręki do ręki swój pistolet – widać było, że to jego duma.
Rozeszli się dosłownie na kilka minut, żeby zdobyć rzeczy potrzebne do zrealizowania planu, czy uzupełnić zapasy naboi i spotkali się z powrotem w tym samym miejscu
- Masz?
- Mam – odpowiedziała krótko El i podała Giselle pakunek. Sama miała identyczny.
Rozdzielili się zgodnie z planem. Gis poszła razem z Arthurem odwracać uwagę od Elizabeth, która miała zajść budynek od tyłu.

- Odpalamy już? – zapytał Arthur. Siedzieli skryci za drzewami.
- Myślę, że tak. Elizabeth powinna już być po drugiej stronie komisariatu.
Giselle rozpakowała paczkę od El. W środku znajdował się materiał wybuchowy. Słaby, o małej sile rażenia, ale wprost idealny do ich misji, czyli do wywołania paniki wśród dzieci i do zrobienia dziury w ścianie.
Gis wyszła zza drzew i jak gdyby nigdy nic położyła mini bombę na ziemi, kilka metrów od komisariatu. Następnie podpaliła lont i biegiem wróciła do Arthura.
Wybuch nie był duży, ale chyba wszyscy wybiegli z budynku zobaczyć, co się stało.
Gis z Arthurem zaczęli się wycofywać i okrążać budynek, żeby znaleźć się na tyłach.
- Powinien już być drugi wybuch. Coś jest nie tak.
Jakbym nie wiedziała…
Nagle usłyszeli krzyk.
- Elizabeth!
Dziewczyna dobijała się do drzwi jednego z domów. Wokół niej czaiły się koto-podobne stworzenia.
Wycofajcie się! Nic jej nie zrobicie! – Gis manipulowała umysłami zwierząt. Posłusznie zatrzymały się i odeszły.
Elizabeth od razu do nich przybiegła.
- Nie możemy znowu odpalić ładunku, za dużo czasu straciliśmy. Wchodzimy przez okno.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marvel
Różowy
Różowy


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:50, 01 Mar 2011    Temat postu:

[PB]

Jeżeli postrzelone dłonie bolały strasznie, to Marvel nie był w stanie określić tego, który występuje po brutalnym straceniu ręki niemalże pod łokieć. Pierwsze sekundy były bezbolesne, choć automatycznie krzyknął. Jednak adrenaliny wystarczyło tylko na te kilkanaście sekund. Po tym ogarnęła go fala męki i cierpienia. Nie wiedząc co zrobić z już-nie-ręką, wepchnął kikut kończący się na łokciu pod pachę i osunął się na ziemię. Nie musiał długo czekać na krwotok. Po minucie jego koszulka była ciemno czerwona.
Kiedy przyszła do niego Elise, był półprzytomny. Tak bardzo chciał zemdleć, odlecieć, by nie czuć bólu. Ale nie mógł. Coś mu nie pozwalało. Wiedział, że w pewnym momencie Anuna zniknęła, zostawiając ich razem w celi. Dzięki temu, Elise również nie mogła wyjść... i nie miała broni. ,,To dobry moment. Teraz powinno się coś zdarzyć..." Myślał.
I zdarzyło się. Po komisariacie rozległ się huk. Elise podskoczyła, rozglądając się dookoła, choć byli w zamkniętym pomieszczeniu.
Wtem do środka wpadły trzy osoby. Arthur, Giselle i Elizabeth. Widząc znów jej wiecznie zdeterminowaną minę twardziela, uśmiechnął się. To dla niej walczy o życie. Tylko dla niej. To starając się chronić, stracił rękę na zawsze.
- El... - wyszeptał, lecz ta mu przerwała.
- Cicho siedź! To twoja wina! - mimo ogromnej złości, Marvel znacząco wyczuł troskę.
Elise stała pod ścianą, była całkiem nieobecna. Chyba właśnie uświadomiła sobie, że nie ma broni i jest w sytuacji bez wyjścia.
- R2, otwórz celę - rozkazała Elizabeth, po czym chłopak strzelił kilka razy w zamek. Drzwiczki otworzyły się.
Arthur wszedł po Marvela, kiedy to dziewczyny celowały w Elise. Przełożył jego zdrową rękę przez szyję i wszyscy razem, oprócz Elise, wyszli tylnymi drzwiami.
Kilka minut później znajdowali się już w pobliskim, pustym domu. Pora na ostatnią naradę, przed wielkim planem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:04, 02 Mar 2011    Temat postu:

[PB]

Anu przez chwilę przekopywała gruzy. Ktoś ugasił pożar, ale w powietrzu wciąż czuć było swąd spalenizny.
Czemu ja płaczę?
-Teeeeeeq! Tequila!
Żadnej odpowiedzi. Albo musiała gdzieś uciec, albo...

Huk wybuchu zaskoczył ją tak samo, jak ostatnio. An potknęła się o własne nogi i upadła prosto w kupę popiołu.
F*ck. Co znowu?!
Zakaszlała parę razy i pobiegła w stronę komisariatu. Cały budynek trzymał się jeszcze, tylko jedna ze ścian runęła. Dookoła kręciły się kuguary z podkulonymi ogonami.
-Nie rozumiesz?! - krzyczała ze łzami w oczach. - Ona nad nimi panuje!
-Ona? Elizabeth? - spytał zdezorientowany Charlie.
-Nie. - teraz zniżyła głos prawie do szeptu - Giselle. Teraz wszyscy uciekli.

Elise powoli wyszła z budynku.
-Nic ci nie jest?
Dziewczyna pokręciła głową.
Mogłam ich nie zostawiać... Anu była wściekła na siebie i... Tylko na siebie. Otarła łzy wierzchem dłoni.
-Trzeba znaleźć resztę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:32, 02 Mar 2011    Temat postu:

[PB]
- Ona? Elizabeth? - spytał zdezorientowany Charlie.
- Nie. - teraz zniżyła głos prawie do szeptu - Giselle. Teraz wszyscy uciekli.
Kuguary kołysały się na nogach rozkojarzone. wyglądały jakby były pod wpływem hipnozy. Zawiódł. Stracił armie. Rozczarowałeś mnie - usłyszał zimny głos. Potem wszystko zalała krew. Przynajmniej tak mu się zdawało. Poczuł niesamowity ból obejmujący całe ciało. Inny od złamania nogi czy ręki. Tak jakby każdy nerw jego ciała umierał. Powoli i boleśnie. Gdy otrząsnął się z tego stanu klęczał na ziemi a nad nim stała Elise i Anuna.
- Co ci się stało? - zapytała zaniepokojona Elise. Zaczął podnosić się z ziemi. Nogi miał jak z waty.
- Zawiodłem go. Jest wściekły.
- Kto? - zapytała Anuna. Patrzyła na niego dziwnie. Jak na szaleńca. Nie chciał odpowiadać. Utrudniłoby bo sprawę.
- Musicie mi pomóc. - odpowiedział urywając niezręczną ciszę. Ciemność chciała czegoś. A on nie miał wyboru. Skierował spojrzenie na Anune. Przeciągał milczenie napawając się jej widokiem. W końcu odparł:
- An, możesz mnie przenieść do mojego domu? Potrzebuje katany
Gra się rozpoczęła. W "domu" znajdzie to czego potrzebuje. Broń. I jedzenie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vringi dnia Śro 17:33, 02 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fire-mup
Biczoręki


Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:39, 02 Mar 2011    Temat postu:

[PB]
W pewnym momencie, całym budynkiem wstrząsnął potężny huk. Elise nawet się nie zorientowała, kiedy do pomieszczenia wpadli El, Arthur i Giselle. Przez chwilę rozważała wszystkie możliwe wyjścia. Była ich czwórka. A właściwie tróje i pól, biorąc pod uwagę przydatność w walce. To i tak zbyt wielu. Nie miała szans. Zastanawiała się nad tym przez dłuższą chwilę. Sprawiała wrażenie nieobecnej. Marvel to zauważył, więc posłała mu mordercze spojrzenie, jednak jego uwaga była znów skupiona na twarzy Elizabeth. A jego mina... Dziewczyna uśmiechnęła się z przekąsem.
Jakież to słodkie...
Nie miała wyjścia, więc bez słowa pozwoliła im odejść. Była wściekła. Chwilę później sama wyszła z budynku. Na placu obok spotkała Anunę i Charliego. Dziewczyna miała łzy w oczach.
-Nic ci nie jest? – spytała.
Pokręciła głową.
-Trzeba znaleźć resztę.
Nagle z chłopakiem zaczęło dziać się coś dziwnego. Targnęły nim dziwne spazmy. Upadł na klęczki i złapał się za głowę. Kiedy wydało jej się, że sytuacja trochę się uspokoiła, zapytała zaniepokojona:
-Co ci się stało?
-Zawiodłem go. Jest wściekły.
Elise z Anuną, popatrzyły po sobie zdezorientowane, poczym znów spojrzały na niego.
-Kto?
-Musicie mi pomóc. – powiedział, kierując wzrok na An. Elise cicho się zaśmiała. - An, możesz mnie przenieść do mojego domu? Potrzebuje katany
Hmm..
-Pójdę z wami.
Nie wiedziała jakie zamiary ma Charlie, ale czy chce im pomóc czy nie, przydałoby się mieć go na oku.

Angel prowadził, a dziewczyny zostały trochę w tyle. Elise wykorzystała okazje i zapytała:
-Gdzie był ten pierwszy wybuch?
-W domu Tequili.
-Czy ona...
Anu spuściła głowę w odpowiedzi. Na jej policzkach nadal widniały ślady łez.
-Może udało jej się uciec, ale... Nigdy nie wiadomo.
Elise westchnęła. Nie znała Tequili zbyt dobrze, spotakły się tylko raz, podczas ucieczki z elektrowni. Nie chciała jej śmierci. Miała nadzieję, że jednak udało jej się uniknąć wybuchu.
-Kolejny dzień do du*y. Do tego ta akcja z El...
Anuna spuściła oczy. Elise miała wrażenie, że potrafi czytać z jej miny jak z otwartej ksiązki.
-To nie twoja wina. – powiedziała cicho. –nawet gdybyś tam była, nie dałybyśmy rady ich powstrzymać. Było ich zbyt wielu. Po za tym – uśmiechnęła się – tak dla odmiany to oni ponieśli większe straty.
Zajęta rozmową nawet nie zwróciła uwagi dokąd zmierzają. Z zamyślenia wyrwał ją głos Charliego:
-Jesteśmy na miejscu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fire-mup dnia Śro 19:43, 02 Mar 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:53, 02 Mar 2011    Temat postu:

[PB]
- Jesteśmy na miejscu
"Mieszkaniem" Charliego okazał się największy apartament w Perdido Beach. Stylowy. Drogi. Zabezpieczony. Wyglądał jak budowla z okresu hellenistycznego*. Starożytna Grecja i XXI wiek.
Chłopak spojrzał na swoje koleżanki. Stały lekko skołowane. Nie oczekiwały od niego czegoś takiego. W momencie nastania ETAPu założył tu dyskotekę.
- Chyba sobie żartujesz... - powiedziała Elise. Charlie uśmiechnął się.

Wnętrze można było nazwać esencją chaosu. Pod niektórymi ścianami leżeli upici do nieprzytomności trzynasto- czternastolatkowie. Z toalety było słychać ciche jęki jakiejś dziewczyny i chłopaka. Anuna skrzywiła się:
- Mieszkasz tu? - zapytała.
- W chwili zniknięcia dorosłych założyłem tu dyskotekę. Spójrz. Jednej nocy mnie nie ma i już panuje burdel
Weszli do wielkiego pomieszczenia w którym leżały porozrzucane butelki po alkoholu, niedopałki papierosów, karty i inne śmieci. Pośrodku sali stał chudy chłopak o dziwnie nieobecnym spojrzeniu.
- Greg, chciałbym abyś znów pokazał mi przyszłość


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:57, 03 Mar 2011    Temat postu:

[PB]

Anuna obmyślała genialny plan wyeliminowania Elizabeth, Marvela, Giselle i Arthura, kiedy Charlie upadł na klęczki i zaczął zwijać się z bólu. Zdawało się, że coś zżera go od wewnątrz. Tylko co?
-Co ci się stało? - spytała Elise. Była nie mniej zaniepokojona.
-Zawiodłem go. Jest wściekły.
-Kto?
On. Bardzo dużo mi to powiedziało...
-Musicie mi pomóc- powiedział chłopak po chwili ciszy. Potem spojrzał na An i nie odrywał z niej wzroku, aż w końcu wykrztusił:
-An, możesz mnie przenieść do mojego domu? Potrzebuje katany.
Że co proszę? Po co mu teraz broń samurajska? Ale postanowiła nie wnikać, przynajmniej na razie.
-Pójdę z wami- powiedziała szybko Elise.

Dziewczyny zostały trochę z tyłu.
-Gdzie był ten pierwszy wybuch?
-W domu Tequili.
-Czy ona...
Błagam, nie. Dopiero co powstrzymałam się od płaczu...
Anu spuściła głowę.
-Może udało jej się uciec, ale... Nigdy nie wiadomo...
-Kolejny dzień do du*y. Do tego ta akcja z El...
Elise albo czytała w myślach An, albo domyśliła się, co tamta właśnie czuła, bo dodała cicho:
-To nie twoja wina. Nawet gdybyś tam była, nie dałybyśmy rady ich powstrzymać. Było ich zbyt wielu. Poza tym, tak dla odmiany oni ponieśli większe straty.
Marne pocieszenie, ale zawsze coś...

-Jesteśmy na miejscu- powiedział Charlie. Stali przed wielkim apartamentem. Widać było, że przed ETAPem trzeba było wydać na niego kupę forsy. Anuna stała w osłupieniu.
-Chyba sobie żartujesz... - powiedziała Elise.

Początkowy zachwyt przerodził się w obrzydzenie, kiedy weszli do środka. Papierosowy smród. Butelki po alkoholu. An prawie że wdepnęła w nieprzytomnego chłopaka, który leżał pod ścianą.
Skrzywiła się.
-Mieszkasz tu?
-W chwili zniknięcia dorosłych założyłem tu dyskotekę. Spójrz. Jednej nocy mnie nie ma i już panuje burdel- zaczął wyjaśniać. Dobre i to. Ale i tak czuła wstręt.
Podeszli do jakiegoś chłopaka. An postanowiła trzymać się z boku.
-Greg, chciałbym abyś znów pokazał mi przyszłość.
Przyszłość?! To może być ciekawe...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mandarynka
Gość





PostWysłany: Czw 17:08, 03 Mar 2011    Temat postu:

Tequila leżała nieruchomo w piwnicy. Wszędzie było pełno gruzu, a w powietrzu unosiły się kłęby kurzu. Ja i moje cholerne szczęście. Pomyślała sobie. Co za idiota postanowił wy*ebać mój dom w powietrze? Lewą nogę miała przytrzaśniętą starym regałem, na którym dotychczasowo stały słoiki i było to jedyne co unieruchamiało dziewczynę. Sięgnęła do kieszeni z nadzieją, że znajdzie zapalniczkę. Jest! Dawała małe światło, ale i tak było to jakiekolwiek światło, które posiadała. Albo jest noc...-na co liczyła. ...albo umrę tu w męczarniach, bo jak się stąd wydostać? - rozmyślała Teq. Próbowała wyszarpnąć nogę spod regału, ale ten z kolei przywalony był gruzem. Wolną nogą odgarniała mniejsze kawałki, a następnie przybrała pozycję siedzącą. Raz kozie śmierć. Szarpnęła nogę z całej siły, regał z trzaskiem upadł tuż przy jej głowie. Odetchnęła z ulgą. Noga nie była w najlepszym stanie. Stopa była odrętwiała, a nad kolanem widniała niemała rana. Ale najważniejsze, że żyję. - pocieszała się w myślach.
Powrót do góry
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:37, 04 Mar 2011    Temat postu:

[PB]

Elizabeth odkręciła kran i przemyła twarz cudownie chłodną wodą. Po omacku wyszukała ręcznik - przestrzegła wszystkich przed zapalaniem światła, czy włączaniem jakichkolwiek urządzeń. Nie można niepotrzebnie ryzykować. Znowu...
No dobra, odbiliśmy Marvela - super! Radość! Ale tylko dlatego, że mieliśmy cholernego farta! Gdyby było ich więcej? Gdyby Elise miała broń? Gdyby Marv gorzej oberwał?
Chociaż... Czy mogło być "gorzej"? Głupie pytanie - oczywiście, że mogło. Ale czy Rada by się do tego posunęła? Wątpię.
Ale to nie Rada tak go urządziła. Charlie... Charlie Jacob Angel i jego... hmm... armia kociaków. Którym to ledwo udało mi się uciec... Czego on chce? Przecież...

Przerwało jej pukanie. Otworzyła drzwi, by w nikłym świetle dostrzec rysy Arthura.
-Zabłądziłaś? - zapytał z przekąsem. Uśmiechnęła się krzywo.
Gdy szli do salonu El uważnie przyglądała się Arthurowi, próbując dostrzec jakiekolwiek znamienia dzisiejszego dnia. Nie był zmęczony - to jasne - ale też nie utykał, nic go nie bolało, a na jego skórze próżno było szukać chociażby marnego otarcia. Wchodząc do salonu, podświadomie porównała go z leżącym na kanapie Marvelem. I to bynajmniej nie na korzyść ostatniego. A mimo to...
-Nic. - Giselle bezgłośnie zamknęła okno - Ani śladu Uzdrowiciela.
-W takim razie pozostaje nam wiać i przeczekać gdzieś do jutra. R2?
Chłopak bez słowa wyjął mapę i rozpostarł ją na stoliku. Czerwonym mazakiem oznaczono barierę ETAP-u.
-Przejdziemy kawałek wzdłuż autostrady... A potem tutaj, prosto.
-To trochę daleko... - skomentowała Gis.
-Im dalej tym lepiej. - mruknęła w odpowiedzi.
-Nie dam rady - Marvel podniósł kikut o kilka centymetrów w górę - Zostanę tutaj, tak będzie lepiej. Na nic się wam nie przydam.
-Jakoś dociągniesz. - El była niewzruszona -A będziesz... pilnował młodego - kiwnęła ręką na drzemiącego w fotelu brata Sonii, nadal związanego ciasno niczym baleron.
Zanim zdołał coś powiedzieć, cichutko klasnęła w dłonie:
-Dobra ferajna. Zbieramy się. Ma ktoś coś do dodania - nie, nikt nie ma, świetnie. Ruchy, ruchy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:42, 04 Mar 2011    Temat postu:

[PB]
- O siema Angel. - powitał go chłopak. Gregory Smith był niskim, patykowatym czternastolatkiem o dość nieprzyjemnym wyrazie twarzy. Można go było opisać jednym słowem. Szczur.
Moc Grega polegała na wglądzie w przyszłość. Był w stanie poprzez dotyk pokazywać innym ludziom ich przyszłość. Charlie nazywał to spoilerami. Jednak moc ta 2 ograniczenia. Wizje przyszłości przypominały sny i były trudne do zrozumienia. Poza tym mógł zajrzeć góra dwa dni do przodu.
- Żartujesz? - zaczęła An jednak Elise szybko jej przerwała:
- Charlie, nie wiem co knujesz ale jeśli chcesz nas oszukać...
- Spokojnie dziewczyno. - powiedział szybko Angel. Nie chciał się z nią kłócić. Mógł ją polubić. - Wiesz co robić.
Chłopak podszedł do nich i chwycił za dłonie. Wtedy wszystko odpłynęło.

Ogień. Ból. Wszędzie resztki po ruinie jaka pozostała z tej gigantycznej budowli. Dookoła czuć oddech śmierci. Wiele rannych. I deszcz. Zmywający krew z gruzów

Ratusz. Wokół stołu siedzi wiele osób w tym Elise, Anuna. Jakaś inna dziewczyna zaczyna obrady. Wejść pilnują uzbrojeni chłopcy. W sali czuć atmosferę napięcia i nieufności. W kierunku pewnej dziewczyny są posyłane podejrzliwe spojrzenia. Ona unika ich wzroku.

Rozmowa na placu. Anuna i dziewczyna z poprzedniej wizji rozmawiają o czymś. Można wyczuć wesołą atmosferę. Jednak czuje też coś innego. Coś jak zakłopotanie wywołane dobrym kontaktem z tą drugą osoba.

Charlie rozmawia o czymś z jakąś dziewczyną. Siedzą w jakimś gabinecie. Po ostrej wymianie zdań rzucają się na siebie. Jednak nie jest to walka. To coś innego


- To nie może być prawda. - mówi Anuna i teleportuje się gdzieś. Elise patrzy na Angela. Jednak w jej spojrzeniu nie ma nieufności.
- Charlie, czy te wizje zawsze się sprawdzają? - pyta niepewnie.
- Zawsze, bez wyjątku. A co?
- Ta dziewczyna co ją w radzie zobaczyłeś to Elizabeth
- To wydarzy się góra za 2 dni. 48 godzin. Ale nie powstrzymasz tego. - Charlie próbował kiedyś tego. Niczego to nie zmieniło. - Wiemy przynajmniej że dożyjemy
Elise zaśmiała się.
- Jak sądzisz? Co to był za budynek? - wzruszył ramionami. Nie interesowało go to zbytnio. Szukając swojej katany myślał o tym kim była ta dziewczyna z jego wizji. Gdy znalazł broń Elise zapytała:
- Gotowy? - kiwnął głową. Był gotowy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Candace
Niezniszczalny


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:23, 05 Mar 2011    Temat postu:

[PB]

Sonia z dokładnością opatrywała rany Remusa od ponad 20 minut. Chłopak miał rozciętą brew i był cały poobijany. Na dodatek upadając prawdopodobnie złamał rękę w nadgarstku.
-Nie możesz zabrać go do Siriusa? - zapytał Stanley.
-O to im właśnie chodzi. Jak stracimy Siriusa to nie będziemy mieli karty przetargowej aby odzyskać Syriusza.
-To co zamierzasz zrobić?
-Najpierw ukryję Was w bezpiecznym miejscu, a potem... - na jej twarzy zagościł szczery uśmiech - ... spotkam się z El!

Po ukryciu Ramusa i Stanleya Sonia zgodnie z wcześniej obmyślanym planem udała się do ratusza. Pusty budynek tylko dodawał jej sił do walki. Po zrobieniu tego co planowała wyszła na schody budynku i bawiąc się wodą ze szklanki czekała na reakcję porywaczki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gusia
Uzdrowiciel
Uzdrowiciel


Dołączył: 23 Lis 2010
Posty: 861
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:48, 05 Mar 2011    Temat postu:

-Dobra ferajna. Zbieramy się. Ma ktoś coś do dodania - nie, nikt nie ma, świetnie. Ruchy, ruchy! – rzuciła Elizabeth.
Wszystko było przygotowane do długiej podróży. No, może poza stanem fizycznym ekipy. Każdy był padnięty i wpół przytomny (oprócz Arthura rzecz jasna), ale zmęczenie nie mogło brać nad nimi góry.
Koło drzwi stał zapakowany po brzegi plecak. Jego zawartość stanowiły bandaże, zapasowy pistolet (bo każdy miał jeden przy sobie), naboje, suchary, woda do picia, kompas, latarki, materiały wybuchowe Elizabeth i kilka innych niezbędnych rzeczy.
Giselle zarzuciła sobie plecak na ramię i razem z El ruszyły przodem z mapą. Arthur prowadził zakładnika i pomagał iść Marvelowi.
- Będziemy musieli gdzieś przenocować po drodze. Wątpię żebyśmy tyle wytrzymali na nogach.
- Yhm – mruknęła tylko El nie podnosząc wzroku znad mapy.
Szli obrzeżami Perdido Beach. Starcie z tutejszymi dzieciakami znacznie by wszystkich osłabiło.
Droga dłużyła się strasznie. To i tak cud, że w takim stanie dali radę iść pieszo. Pierwszy postój odbył się na wzgórzu za miastem. Widać było stamtąd całe PB. Widok mimo wszystko nie był przyjemny. Giselle spojrzała na okolicę, gdzie znajdował się jej dom. Nie było go stamtąd widać, ale od razu przypomniała sobie o Tessie.
- Kojot! – krzyknął Marvel.
Arthur dalej pilnując więźnia skierował pistolet w kierunku zwierzęcia.
- Czekaj! – zatrzymała go Giselle – Jeśli pozwolicie…
Wcale nie czekała na odpowiedź. Skupiła wzrok na kojocie.
Wracaj do miasta i pilnuj mojej siostry. Strzeż Tessie – rozkazała – Chociaż tyle mogę dla ciebie zrobić, mała…
- To zły znak. Niedługo może się tu zejść całe stado, wywęszyli nas. Musimy iść dalej. Według mapy około godziny drogi stąd powinna znajdować się chatka. Kto normalny chce mieszkać na odludziu w środku lasu? – zauważyła El.
- Może jakiś pustelnik? Zresztą tym lepiej dla nas.
Marvel tylko spojrzał na wszystkich błagalnym wzrokiem i ruszyli w drogę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gusia dnia Sob 15:50, 05 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:44, 05 Mar 2011    Temat postu:

[PB]

An była w swoim domu. Miękko opadła na łóżko i wbiła wzrok w sufit.
Nie było na świecie takiej siły, która skłoniłaby ją do uwierzenia w to, co przed chwilą widziała. To są jakieś kpiny?
Może i ten chłopak miał jakąś moc, może to było coś podobnego do mocy Elise, ale na pewno nie przewidywał przyszłości. Bo nie da się jej przewidzieć. Przyszłość zmienia się z każdą chwilą, z każdą podjętą decyzją, z każdym zbiegiem okoliczności. A przynajmniej tak było przed ETAP-em... Może teraz tym wszystkim steruje jakaś potężna niewidzialna siła?

Anu poszła poszukać broni. Im szybciej zabije Elizabeth, tym szybciej wszystkie wizje tamtego chłopaka szlag trafi.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. An pojawiła się przed drzwiami i otworzyła je. Do przedpokoju wpadła jasnowłosa Juliet, dziewczynka z sąsiedztwa, najlepsza przyjaciółka Melissy.
-Hej. Co jest? Pali się?
-Brat! Sonii! Porwany!
Anuna spojrzała na nią pytająco.
-Jednego pobili i zostawili, a tamtego zabrali. Chcą Uzdrowiciela!
-Kto? - spytała, chociaż nie musiała. Domyślała się. - Dobra, dzięki, że mi to mówisz. A skąd wiesz?
-Słyszałam.
-Gdzie jest Sonia?
-Nie wiem, chyba... Ale...
-Okej, usiądź. Odpocznij. Biegłaś?
Juliet energicznie pokiwała głową.
-Chciałam jak najszybciej...
-Dzięki jeszcze raz. Dobrze wiedzieć takie rzeczy.

An przeteleportowałą się z powrotem do domu Charliego. Elise właśnie wychodziła za nim z pomieszczenia. Chłopak trzymał w ręce... Katanę? Szczerze mówiąc, Anuna myślała, że bredzi, jak wspominał o tej broni. A jednak.
Dziewczyna odciągnęła Elise na bok.
-Elizabeth porwała brata Sonii. Jest gorzej, niż myślałam.
Elise nie ukrywała zaskoczenia. An spojrzała na Charliego.
-Masz katanę? To dobrze. Przyda się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fire-mup
Biczoręki


Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:34, 06 Mar 2011    Temat postu:

-Jesteśmy na miejscu.
-Chyba sobie żartujesz…
Dom, który z zewnątrz wydawał się być naprawdę ładną rezydencją, w środku przypominał chlew. Na podłodze, tu i ówdzie leżały spite do nieprzytomności dzieciaki. Wszędzie walały się potłuczone, na wpół wypite butelki i inne śmieci.
-Mieszkasz tu? –Spytała Anuna.
-W chwili zniknięcia dorosłych założyłem tu dyskotekę. Spójrz. Jednej nocy mnie nie ma i już panuje burdel.
Charcie zaprowadził je do pomieszczenia, w którym stał dziwny chłopak o nieobecnym spojrzeniu.
-Greg, chciałbym abyś znów pokazał mi przyszłość.
-O siema Angel.
-Żartujesz? – spytała Anu. Elise nie specjalnie wierzyła w to rzekome ‘pokazywanie przyszłość’. Wiele dzieciaków otrzymało niezwykłe moce, lecz jakkolwiek były one potężne, czas pozostawał czasem. Na przyszłość wpływało wiele czynników, wystarczyło jedno słowo, by zmienić bieg wydarzeń i nikt nie był w stanie jej przewidzieć. Może to pułapka?
- Charlie, nie wiem co knujesz ale jeśli chcesz nas oszukać...
- Spokojnie dziewczyno. – powiedział, poczym zwrócił się do chłopaka. - Wiesz co robić.
Złapał wszystkich za ręce i przywołał wizję.

O Boże….
-To nie może być prawda. – powiedziała Anuna, poczym zniknęła. Elise zamknęła oczy. Co El miała by robić w ratuszu? Czy ją złapią? A nawet jeśli, to raczej nie w jej stylu siedzieć na miejscu i grzecznie odpowiadać na pytania.
- Charlie, czy te wizje zawsze się sprawdzają?
- Zawsze, bez wyjątku. A co?
No pięknie… Czy powinna mu mówić o El? Cóż, w sumie im pomógł
- Ta dziewczyna co ją w radzie zobaczyłeś to Elizabeth
- To wydarzy się góra za 2 dni. 48 godzin. Ale nie powstrzymasz tego. Wiemy przynajmniej że dożyjemy
Zaśmiała się.
- Jak sądzisz? Co to był za budynek?
Nie odpowiedział, wzruszył tylko ramionami. Gdy odnalazł broń, zapytała:
- Gotowy?
Wtem, w pomieszczeni zjawiła się Anuna i odciągnęła ją na bok.
-Elizabeth porwała brata Soni. Jest gorzej niż myślałam.
Elise była oszołomiona. Nie sądziła, że ta dziewczyna może posunąć się aż tak daleko…
An zwróciła się do Chaliego:
-Masz katanę? To dobrze. Przyda się.
-Powinno pójść w miarę łatwo. El głośno szczeka, ale prawda jest taka, że póki nie odnajdzie Siriusa jej moc nie będzie działać jak należy. Nawet jeśli wydobędzie z siebie jakieś piski, będą one mniej destrukcyjne niż zazwyczaj. Większym problemem są Arthur i Giselle. No i zwierzaki które przywoła. Chociaż w naszej obecnej sytuacji to nawet lepiej. Szczególnie, jeśli postanowiły by trochę pomóc.
-Nie masz tak dużej władzy nad zwierzętami. – zauważyła Anu. – Nie będziesz mogła ich kontrolować.
Elise uśmiechnęła się łobuzersko.
-A kto powiedział, że ja będę to robić? Dobra, wracając do konkretów, wie ktoś gdzie jest Sonia? Pewnie już zaczęła szukać


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marvel
Różowy
Różowy


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:01, 06 Mar 2011    Temat postu:

[Obrzeża Pustyni i Gór]

Gdy zaczął zapadać zmrok, znacznie trudniej było im iść do celu. Nawet mając prowizoryczną mapę ETAP-u. Niestety, nawigacja pod postacią dwóch kobiet zawiodła. Zamiast napotkać drewnianą, starą chatkę, przeszli bardziej zaokrągloną trasę, i w pewnym momencie stanęli przed wylotem do tajemniczej kopalni.
- To prawda? - zapytał Arthur.
- Co, prawda? - burknęła wściekła Elizabeth. Najwidoczniej była zła, że pomyliła drogę.
- Że w tej kopalni nadal jest złoto?
Przez chwilę wszyscy stali w milczeniu, spoglądając na czarną otchłań wejścia. Złoto, tak cenne, jednak w ETAP-ie całkowicie straciło swoją wartość. Mieli już ruszyć, kiedy ze środka sztolni buchnęło na nich dziwnie mroźne powietrze.
- Poczuliście to? - ledwo wycharczał, starając się zapomnieć o okropnym bólu.
- Tam jest jakieś źródło zimna...
- I może wody. Może to podziemny strumień.
- Taa, woda bardzo by nam się przydała - oceniła El i ruszyła do wejścia.
Nie musieli długo czekać, aż przestaną ją widzieć i słyszeć odgłosy jej kroków. Zaniepokojeni czekali minutę, jednak Elizabeth nie wracała. Popatrzyli po sobie.
- To co wchodzimy?
- Trzeba przeczyścić mi ranę... - w końcu cała trójka, a raczej czwórka, licząc małego brata Sonii, weszła za El.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marvel dnia Nie 20:02, 06 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:47, 06 Mar 2011    Temat postu:

[PB]
Anuna i Elise rozmawiały o czymś w czasie poszukiwania Sonii. Charlie nie wnikał w ich rozmowy. W pewnym momencie zauważył kierujące się w ich stronę pumy. Nareszcie. Na ich czele stał Pierwszy. Dziewczyny idące z przodu nawet nie zauważyły ich pojawienia się:
- Idziemy - powiedział szeptem. Niezauważeni zeszli w boczną alejkę. Charlie musiał coś zrobić. Coś niecierpiącego zwłoki. Wsiadł z kuguarem do pierwszego lepszego samochodu. Ich celem była Elektrownia. Opuścił miasto bocznymi ścieżkami. Nikt go nie zatrzymał. Musiał natychmiast dotrzeć do reaktora.

[Proszę może o dużo ale moglibyście do czwartku nie "ruszać" mojej postaci? Z góry dziękuje.]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gusia
Uzdrowiciel
Uzdrowiciel


Dołączył: 23 Lis 2010
Posty: 861
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:04, 07 Mar 2011    Temat postu:

Elizabeth zniknęła w ciemnościach kopalni. Nie wracała. Nie dawała żadnego znaku.
Chłód wydobywający się z groty muskał skórę Giselle. Czuła niepokój, ale jakaś dziwna siła ciągnęła ją w tamten mrok.
- To co, wchodzimy? – upewnił się Arthur.
- Trzeba przeczyścić mi ranę... – zaczął wykręcać się Marvel, ale po chwili cała czwórka ruszyła w głąb kopalni.
Jak dobrze, że wzięliśmy latarki – Giselle nie mogła ukryć swojej ulgi w związku z tym. Sama myśl o włóczeniu się w takich ciemnościach przyprawiała ją o dreszcze. Wydawało jej się, że cisza zagłusza nawet echo ich kroków, że w oddali słychać delikatne pulsowanie – czy to wszystko jest możliwe?
- Wy też macie wrażenie, że zmysły wam się mieszają?
- Coś w tym stylu. Czemu El poszła tak daleko? Czemu nie możemy wracać?!
Nikt nie odpowiedział. Szli dalej. Skoro kompanka nie wracała to albo coś jej się stało, albo coś ją zatrzymało. Giselle panicznie błagała o to drugie.
Chodź do mnie. Czekam.
- Słyszeliście to? Czy mi się już w głowie przewraca od tego miejsca? – zapytał Marvel.
- Ja słyszałam.
- Ja też. Dziwne.
- Raczej przerażające.
- Boję się, wracajmy – wydukał rozpaczliwie brat Soni. Pierwszy raz coś powiedział, ale wszyscy go zignorowali.
Czekam…Szybciej…Czekam…
Spojrzeli po sobie i ruszyli biegiem. Ale nie z powrotem na zewnątrz, tylko głębiej do środka kopalni.
Ktoś mi wlazł do głowy, czy co?! – Giselle zirytowała się. Nie ukrywała strachu.
Nagle ich oczom ukazała się zielonkawa poświata. Gis ogarnął spokój, jakiego nigdy nie czuła. Naprzeciwko światła stała El i jak zahipnotyzowana wpatrywała się w nie. Cała czwórka bez słowa stanęła koło niej.
Będziecie mi posłuszni, a dostaniecie nagrodę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:30, 08 Mar 2011    Temat postu:

[PB]

Maggie dotarła do miasteczka. Była lekko zdyszana. Nawet dla niej takie kilometry potrafią nieźle potrafią wyczerpać organizm. Tym bardziej, że już od trzech dni nic nie jadła...
Dziewczyna przystanęła na rogu jednej z ulic i popatrzyła na swoje dłonie. Wystawały jej wszystkie kości. Przed oczami ujrzała obraz jednej z anorektyczek, które widziała na zajęciach w szkole dwa lata temu. Były obrzydliwe.
I pomyśleć, że to mnie niedługo dopadnie
Rozejrzała się w około. Wiedziała, co zrobiła Elizabeth. Cóż, nie jest to jej problemem. Ona przyszła tu z zupełnie innymi planami. Chciała zobaczyć jak to jest być "tą dobrą". Dawno taka nie była. Jeżeli kiedykolwiek taka była...
- Hej, ty! -zawołała do jakiejś dziewczynki. - Możesz mnie zaprowadzić do tej waszej Rady, czy coś takiego?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 5 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin