Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział X
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Sob 13:58, 25 Cze 2011    Temat postu: Rozdział X

Co z Charliem i Marvelem?
Czy dziecko Nerissy jest tylko dzieckiem?
A może specyficzny rodzaj narodzin jakoś je zmienił?
No i, co zamierza Elizabeth vel Gaiaphage?

Dowiecie się, tworząc nową historię ETAP-u...

***
[Baza]

- Tak, tak, wiem. Kiełkują. To przez to użyźnienie, tak? Całkiem nieźle. Warto było czekać ten tydzień. I już całkiem duże są, powiadasz? Wprost niesamowite, Teo.
Tom krzątał się po Bazie. Jak na razie wiodło im się dobrze. Układ, swoisty ekosystem działał wprost znakomicie. Oddzielna grupa Farmerów umacniała siatkę, baraki zaczynały tętnić życiem. Plonów jeszcze nie było, ale zapasy powinny wystarczyć do pierwszych żniw, a w pobliżu zwierząt było multum. Cały czas nikt nie tracił czujności.
Incydent z pojedynczym, wściekłym kojotem został już zapomniany.
Wścieklizna? Jasny gwint. Może tylko jeden.
Ferry wzruszył ramionami i poszedł do Centrum Dowodzenia. Usiadł za biurkiem, wyjął papier i długopis, po czym zaczął pisać.
Droga Soniu!
Chciałbym pogratulować ci postępów w odbudowie Perdido. Rozumiem twój wybór, w końcu to twój wybór.
Mam małą propozycję, pewnego rodzaju, umowy handlowej.
Otóż, jesteśmy w stanie, za około parę tygodni, wspomóc was dostawą świeżych kolb kukurydzy. W zamian, oczekujemy pomocy paru "mutantów" jak przyzwyczailiśmy się ich określać. Oczywiście, pomoc tylko czasową. Możemy także zaoferować wam namioty, śpiwory i parę materaców.
Jeśli jesteś zainteresowana propozycją, znajdę cię jutro i sam o to spytam. Wtedy możemy też przeprowadzić wszelkie negocjacje.
Tom Ferry.

Wyszedł. Powiedział do Strażników.
- Sekundka.
Wsiadł do jeepa i ruszył do PB. Zatrzymał czas. Dojechał do miasta, wcisnął zwitek papieru w dłoń znieruchomiałej burmistrzyni i odjechał.
Powrót do góry
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:08, 25 Cze 2011    Temat postu:

[Autostrada]
Marvel miał za chwile Wybuchnąć. Sam Angel dygotał na całym ciele.
- Jesteście żałośni... Nie wiem, czy można upaść jeszcze niżej.
Charlie chwycił nagle Marvela za ramie. Tamten zaczął warczeć jednak chłopak ani myślał puszczać.
- Nie? A kiedy ostatnio zaglądałaś w lustro? - zapytał wysilając się o spokój. Mimo tego że sam chciał zabić dziewczynę wzmocnił uchwyt i wystawił do Anuny prawą dłoń. Dłoń będącą ostrzem.
- Pożegnaj ode mnie Nerrisę.
Odwrócił się ciągnąc za sobą Omberda. Miał ochotę wrócić się i dźgnąć tamtą prosto w jej obślizgłe serce. Zamiast tego posłał ostatnie smutne spojrzenie w stronę Swann. Potem już się nie odwrócił. Musiał trzymać rozszalałego Marvela.

[Jezioro - Przystań]
Marvel zasnął. Spał zawinięty w jeden z dwóch koców. Charlie leżał obok w drugim kocu. Leżeli w łodziach na przystani. Angel oglądał swoją dłoń. Nie miała palców, od nadgarstka zwężała się aż wyrastało z niej 30 centymetrowe ostrze. Wiedział że nawet Sirius mu nie pomoże. Metal zrósł się z resztą ciała. Stał się jego częścią.
Podniósł się z ziemi. Na razie znalazł kilka wędek, jakiś zeszyt i ołówek. Odechciało mu się szukania. Zawinął się w koc i zasnął.
Śnił o Bębnach.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vringi dnia Sob 16:12, 25 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seth
Kameleon
Kameleon


Dołączył: 06 Cze 2011
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stargard Szczeciński
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:22, 25 Cze 2011    Temat postu:

[PB]
-Obijanie się nie ma sensu- powiedział Seth.- Idziemy
-Dokąd? Gdzie chcesz iść?- zapytała Suss.
-Mieliśmy pomóc w naprawie miasta, tak?
-Idziemy! Idziemy!- rozkrzyczała się Flo.
Ruszyli w stronę miasta. Nie wiedzieli za co się zabrać. Seth przez całą drogę czuł na sobie spojrzenia Kate. Nie była to komfortowa sytuacja.
-Rozdzielimy się. Kate i Sus, skierujcie się w stronę areny, poszukajcie tam czegoś do roboty. Flo, idziemy.-
Po kilku metrach Seth pożałował swojej decyzji.
-Pomożemy! Zbudujemy domy, ja zrobię ogrody, posadzę kwiatki, drzewa, krzaki, wszystko! Dobrze, że Kate sobie poszła. Nie lubię jej. Bardzo jej nie lubię. Lubisz ją? Ja nie. O zobacz. Tam coś się dzieje! A nie, tylko dziecko się wywaliło. Ale to było śmieszne! Bardzo śmieszne!- Flo rozgadała się na dobre.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:59, 25 Cze 2011    Temat postu:

[Autostrada]

Zamknęła oczy. Szykowała się na najgorsze. Oko za oko? Ząb za ząb? Nóż w serce za nóż w serce?
Ale nie zrobił nic. Odeszli. Czy to było odejście typu tych wcześniejszych odejść, kiedy po jakimś czasie, chcąc czy nie chcąc, wracało się z powrotem? Nie wiedziała. W żelkowym sercu czuła jakąś dziką satysfakcję, ale coś jeszcze. Żal? Nie była pewna.
Zacisnęła zęby i wróciła do samochodu. Trzasnęła drzwiami, pociągnęła za dźwignię i odjechała. Nerissa i Rose chyba celowo o nic nie pytały. Z jej miny wnioskowały, że to nie najlepszy pomysł.

Dojechały po kilkunastu minutach. Anuna wlepiła wzrok w jedne z wielu ruin w mieście, ale te wydawały się jakieś... Świeże. Pożar? Deszcz? Jedno i drugie? Dziewczyna zaparkowała pojazd dokładnie pośrodku gruzu, wysiadła, pomogła wysiąść Rose z dzieckiem, Nerissie, wyjęła mięso i zaniosła je tam, gdzie trzeba.
Po drodze spotkała Flo i Setha.
-Anu! Gdzie byłaś? - Flossy z ukosa spojrzała na mięso. Nie wiedziała, jak to skomentować.
-Tu i tam... Poczekajcie chwilę, to strasznie ciężkie - pozbyła się ciężaru w namiocie, w którym ludzie zajmowali się oporządzaniem mięsa i przygotowaniem go w taki sposób, żeby było zdatne do zjedzenia. Wyszła, wytarła ręce i wróciła do towarzyszy.
-Teraz mówcie, co tu było jak mnie nie było.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:36, 25 Cze 2011    Temat postu:

[PD]

- To się chyba nazywa sytuacja patowa.- mruknęła pod nosem Rose.
-Mówiłas coś? - Nerissa podniosła głowę i spojrzała rudej w oczy.
- Nie , ja po prostu.... Wiesz, nie chcę sie wtrącać ale...- przeniosła ciężar z jednej nogi na drugą, nerwowo kołycząc dziewczynę w ramionach.- Co zamierzasz? Znaczy, nie chciałam żeby to tak zabrzmiało, ja po prostu...- Zamknij się Rose- mówił jej wewnetrzny głosik- Po prostu się zamknij.
Nerissa zdawała sie byc trochę rozbawiona jej zdenerwowanie.
- Wiem o co ci chodzi. Nie za bardzo znam się na dzieciach i ...tych wszystkich rzeczach- machnęła ręką - Tobie to wychodzi naturalnie.
Rose spojrzała na swoje ręce. Dziewczynka zasnęła i ssała kciuk. Wygladała jak malutki aniołek.
- Chmm...no, trochę zajmowałam się dziećmi..kiedyś. Jesli chcesz mogę ci pomóc. Ona...wiesz i tak niedługo zzzgłodnieje.- starała się robić wszysko, oprócz patrzenie Nerissie w oczy.
Ta przygryzła w zamyśleniu wargę i powoli pokiwała głową. A następnie klasnęła w dłonie i stwierdziła.
- No więc dobra; gdzie mieszkasz?
-Ja? Noooo, ale....Nie wiem czy ci się to spodoba.
- Wypróbuj mnie.
Rose wzruszyła ramionami i ruszyła przed siebie. Zatrzymały się dopiero na peryferiach Perdido Beach. Nerissa wytrzeszczyła oczy i zaklęła:
- Cmentarz? Łał, ale z ciebie...
-Nie kończ.
Rose wsunęła klucz w zamek i przekeręciła. Dom, do którego weszły, stał prze granicy wielkiego, starego cmentarz, tuż nad morzem.
- Ach, czyli ....wolisz towarzysto umarłych jak widzę?- franzuska weszła do holu i zaczęła sie przeglądac w ogromnych lustrach
-Nie. Ale tu mam spokój. I wiesz....cały ETAP to cmętarz. To po prostu umarli sa trochę starsi. Mozna mieć nadzieję, ze jak powstaną jako zombi, to przynajmniej będziemy miec tu jakiś dorosłych.
Nerissa spojrzął na nią z błyskiem w oku.
- Już widzę, ze będziemy się dobrze dogadywać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Buu!
Gość





PostWysłany: Nie 6:54, 26 Cze 2011    Temat postu:

[PB]
-Anuna!- zanim jeszcze ktokolwiek zdążył cokolwiek opowiedzieć Flossie radośnie rzuciła się dziewczynie na szyję- A czemu cię nie było? Chciałam żebyś była, wiesz? I był pożar! Tak, pożar w domu. Taki chłopak i dziewczynka byli zadowoleni. To znaczy oni byli zadowoleni jak już nie było pożaru. Bo Seth zrobił deszcz. Rękami go zrobił. Bo to był ich dom. Znaczy tego chłopaka. I… i… i… chyba i tyle.
-A tak w skrócie to był pożar w domu Nevila- wtrącił się Seth.- Cześć.
-A gdzie reszta?
-Rozdzieliliśmy się, poszli w stronę areny.
-A my gdzie idziemy?
-Chcemy pomóc w odbudowie. Budować domy, sadzić krzaki, kwiatki i drzewa- wtrąciła się Floss, na którą była to zdecydowanie krótka odpowiedź.
-Ale właściwie… nic, już. Nic- mruknęła na wpół do siebie Anuna- Chodźcie tędy.
Ciekawe, co chciała powiedzieć.


Ostatnio zmieniony przez Buu! dnia Nie 7:40, 26 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Candace
Niezniszczalny


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:30, 26 Cze 2011    Temat postu:

[PB]

Po około 5 godzinnym śnie w końcu otworzyła oczy.
Może jeszcze godzinkę? Pół? 15 minut?
Z wielkim żalem podparła się rękami i uniosła tułów. Karteczka. W zasięgu jej wzroku, tuż przy prawej dłoni leżał mały zwitek papieru. Na powrót się położyła i sięgnęła po "list". Rozłożywszy skrawek przeleciała szybko po treści wiadomości i uśmiechnęła się.
Mały, poczciwy Tom...
Rzuciła skrawkiem o ścianę, sturlała się z materaca i zrobiła 5 brzuszków. Po krótkich rozmyślaniach wstała, pościeliła materac, złapała karteczkę i wyszła. Na korytarzu stali chłopcy, strażacy, cali w błocie, piachu.
-Kolejny pożar?
-Aha. I kolejny mutant - stwierdził Will z uśmiechem.
-Po minie widzę, że to coś ciekawego?
-Wytworzenie deszczu nazwę szczególnym osiągnięciem - rozbawiony chłopak zaczął zwijać węża i oporządzać wóz.
-Deszcz? - Sonia była zdziwiona.
-Owszem. Poszukam tego chłopaka i z nim pogadam. Może będzie chciał pomóc nam, strażakom.
-Próbuj, może coś z tego będzie. Do zobaczenia.
Chłopak skinął głową z uśmiechem, zaś Black wyszła z remizy.
To co teraz? - zapytała samą siebie i ruszyła w kierunku placu "budowy'.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:55, 26 Cze 2011    Temat postu:

[PB]

Ogień. To dopiero początek.
Głosy nie dawały jej spokoju. Wiedziała jednak, że nie oczekują jej odpowiedzi.
Gdzie szła? Sama nie miała pojęcia. Znowu.
Wiedziała, że musi coś zrobić.
To nie miało prawa się stać.
A najgorsze dopiero przed nimi.
Nagle w oddali zauważyła dwie postacie. Kiedy skupiła swój wzrok na nich, od razu je rozpoznała. Była tam proroczyni Rose i ta francuzka. Niewiele myśląc, Maggie podbiegła do nich. Złapała Rose mocno za ramiona. Spojrzała w jej oczy. Nagle blondwłosa zaczęła płakać.
- Ty wiesz co się stanie! - krzyknęła jej prosto w twarz. - Powiedz mi jak to powstrzymać!
[i]Ona ci nie pomoże![/b]
- Pomóż mi... - szepnęła Maggie nie zwracając uwagi na krzyki w jej głowie i upadła na kolana, ciągle szlochając.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:34, 26 Cze 2011    Temat postu:

[ PB]

To się nazywa wejście....
- Maggie, Maggie uspokój się! - dziewczyna trzęsła się jak w histerii i płakała. Rose spojrzała na Nerissę.
- U góry...w domu...na litośc boską!- wcisnęła dziecko w ramiona francuzki i pchnęła ją w stronę wejścia. - Nie wychodź! Idź, zaprzyjaźnij się z córką....
Co dziwne, Ner w ogóle nie protestwała.
Rose obróciła się w stronę Maggie.
- Do jasnej...- mruknęła i trzasnęła blondynkę w twarz. Ta zamrugała i jakby obudziła się ze snu. Przestała nawet szlochać.
- Przepraszam..-powiedział Rose.- Ale nie mogłaś się uspokoić. Wstań.
- Nie ma ich...- powtarzała osłupiała dziewczyna.- Po prostu...zniknęły...Te głosy. Ja....
- Usiądź.- Rose niemal siłą usadziła dziewczynę na krześle i spojrzała jej w oczy.- Istotnie, to , co miałaś w głowie zniknęło...przynajmniej na razie.
- Ale jak....
- Pamiętasz mnie, prawda? Pamiętasz, co potrafię. Wiedziałam, że otworzysz tą choletną szkatułkę. Chciałam wszystkich ostrzec....i zostałam za to ukarana.- Rose spojrzała na swoje rece. Krzyki siostry wciąz brzmiały jej w uszach.- Nawet nie zdajesz sobie sprawy co to jest.
- Ale ty wiesz, prawda?- Maggie zaciskała palce na pojedyńczych kosmykach włosów.- Wiesz.
- Nie, nie wiem. Nie mam pojęcia. Ale wiem co się stanie.
- I co? Mamy się tak po prostu poddać? Kolejne kataklizmy, jeden za drugim i tak po prostu...
- Maggie , posłuchaj- Rose pochyliła się i blondynka zobaczyła , że ruda jest bliska łez.- To mnie prześladuje. w dzien i w nocy, zawsze, wszędzie. Gdybym wiedział jak temu zapobiec...-przygryzła wargę i pokręciła głową.- Zrobiłabym dosłownie wszystko, ale nie wiem. Jedyne co moge w tej chwili, to być blisko Nerissy i tej małej.- uśmiechnęła się.
Maggie spoglądała na nią z miną zdziwonego sfinksa.
- Ale ty nic nie wiesz, prawda? Może to i dobrze. - stwierdziła Rose. -W takim razie, wystarczy ci wiedzieć, że ta dziewczynka jest ważna. Bardzo, barzdo, bardzo ważna.- zamyślona, zatknęła sobie jeden kosmyk rudych włosów za ucho.- Ona jest, że tak powiem, osobą która może nas uratować i tą , która może nas zniszczyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marvel
Różowy
Różowy


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:38, 26 Cze 2011    Temat postu:

[Jezioro]

Marvel obudził się. Od bardzo dawna nie spał tak dobrze. Po raz pierwszy Wybuch nie nastąpił w nocy. Może to działa jak z więzią Gaiaphage? Im jest dalej od Elizabeth, tym trudniej jej jest je wywoływać? Nie wiedział, nie był pewny. Podniósł się i powoli rozejrzał się wokół. Charlie siedział przy brzegu kilkanaście metrów od niego. Zauważył, że Marvel wstał, lecz nie zareagował.
Omberd dostrzegł coś kątem oka. Odwrócił się i zobaczył coś, czego by się nie spodziewał. Obok niego leżał mały ołówek i notatnik. Poobdzierany, bez okładki, ale był. Uradowany, wziął zeszyt w ręce. Na pierwszej stronie ktoś napisał krzywo i niestarannie jedno słowo: Rysuj. Marvel zacisnął mocniej dłoń na ołówki i zaczął kreślić linie. Wiedział jakie zwierze narysuje.

- I jak się czujesz? - spytał go Charlie, gdy ten podszedł do łowiącego ryby chłopaka.
Marvel trzymał zeszyt, jednak zasłaniał rysunek. Narysował kuguara. Czarnego, szczerzącego kły, lecz opanowanego. Nie wiedział, czy może pokazać go Charlie'emu. Chłopak może różnie zareagować, choć Marvel nie miał złych intencji.
- Nadal nic. Wciąż pustka - odpowiedział w końcu, patrząc na spokojną taflę jeziora. - Ale lepiej.
Na prawdę mógł to stwierdzić. Rysowanie odcięło go. Przez cały proces tworzenia na kartce kuguara, nie pomyślał ani razu o Wybuchu. Kucnął i koniuszkami palców dotknął wody. Była zimna. Czekał. Wiedział, że Charlie chce powiedzieć coś ważnego.

I takim oto sposobem moja wena, a raczej jej brak, znów cię wrobiła. Wybacz bracieRazz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:55, 26 Cze 2011    Temat postu:

[Jezioro]
Łowił już od 2 godzin. Złowił trzy zdeformowane ryby. Dziwne, bezkształtne.
- I jak się czujesz? - zapytał Marvela.
- Nadal nic. Wciąż pustka. - urwał na chwile spoglądając w dal. - Ale lepiej.
Tamten kucnął i zanurzył palce w wodzie.
Wiedział co musi powiedzieć. Mogło to wszystko zniszczyć. Ten błogi spokój.
- Gdy El postanowiła przejąc moje ciało, trafiłem do Eteru. Ty i Tom byliście już tam. Ale nie wiedzieliście za co się tam zabrać. - urwał na chwile. Wziął głęboki wdech. - Będąc Zerem, kluczem do Freedomu, częścią Gaiaphage i Outsiderem zrozumiałem motyw Ciemności. Chce wrócić do domu.
- Do domu? - zapytał zaskoczony Omberd. Angel pokiwał głową.
- Pewnie myślisz że zwariowałem, ale powiem ci jedno: jesteśmy jej narzędziami. Ciemności, nie El. Ona też się stoczy. Jeszcze niżej niż my. I większy wpływ tym gorzej.
- Ale on jest Ciemnością.
-Błąd. Jest jej odłamem. Nie posiada nawet 1/10 jej mocy. Nie El obudziła System Freedom, ale moje spotkanie z Metusem.
Widząc pytające spojrzenie tamtego odłożył wędkę i usiadł obok niego.
- W Eterze trafiłem do źródła Bebnów. Czarnej Gwiazdy, wewnątrz której płonie wojna. Gaia i Endorayal to zaledwie dwoje z subsequens, rasy kształtujących. Są jeszcze aerenta, nierozerwalnie złączeni z czasem i przestrzenią. Bestie zwane metus, budzące i urzeczywistniające leki.
Urwał na chwile. Zgarbił się i powiedział szeptem.
- Ale najgorszy jest Puermortem. Błękit rozrywający wszystko aby potem powstało od nowa. Śmierć dziecka. Dziecko śmierci. Rozumiesz? Bebny śnią mi sie co noc. Uciekaj od zimnego błekitu. Nawet w kaleczącą zieleń czy wygasłą żółć. Bo wtedy przestaniesz istnieć. Odrodzisz sie. Ale zaczniesz od zera, mogąc wszystko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:01, 27 Cze 2011    Temat postu:

[PB]

Porzuciła swoje ciało. Nie potrzebowała go. Zdobyła je tylko po ty by zaspokoić swoje potrzeby. Te, które po prostu, w swojej naturze, wymagały posiadania ciała. Wstała. Pnącza ściskały jej ciało. Oczy miała czerwone, napuchnięte i ślepe od łez. Ale nie potrzebowała ich. Sunęła przez pustkę. Szukała jednego zwoju. Tego należącego do Nerissy. Wniknęła do jej umysłu już dawno. Poprzez Dangudmraja, który nawiedzał jej umysł we śnie. Jej lęk - utrata spokojnego, beztroskiego życia. I - to bardzo zaskoczyła Elizabeth - strach o swoje dziecko.
Dom stał przy cmentarzu. Elizabeth dyskretnie przechodziła przez ściany. Znalazła Nerissę z pokoju który wyglądał na sypialnię. Tuliła swoją córeczkę, a ona próbowała złapać jej włosy. Kiedy jej się to udało, El przerwała ciszę.
-Wyjątkowo rozwinięte zdolności manualne jak ja noworodka, prawda? - Ner odwróciła się zaskoczona. Zaśmiała się cicho - Nic ci nie zrobię. Jestem duchem - demonstracyjnie przeszła przez ciało Nerissy i przez łóżko - Co mogłabym zrobić...
W tej chwili El, niespodziewanie, jak to ona, odwróciła się i wyciągnęła ręce w stronę dziecka. Nie, nie mogła go złapać. Ale mogła złapać jego duszę. Wyglądało to jakby wyciągała jedno dziecko - trochę zamglone, niewyraźne - z drugiego.
-Zostaw ją! - Nerissa zerwała się na równe nogi, wciąż trzymając martwe - pozornie - ciało dziewczynki. Tymczasem El patrzyła na mała duszyczkę, unosząc ją tak wysoko, na ile pozwalała jej długość ramion. Nerissa próbowała ją uderzyć, ale jej pięść po prostu przechodziła przez jej niematerialne ciało.
-Zawsze chciałam mieć takiego dzidziusia, wiesz? - pytała El, zapatrzona w małą istotkę - A ta mała jest wyjątkowa. Jest moim kluczem do władzy - uśmiechnęła się do Nerissy.
Zniknęła.
Przeniosła się z powrotem tam.
Pozwoliła by pnącza oplotły dziewczynkę.
-No skarbie.. Nie! Teraz nie ślinimy stopy! Niedobra stopa! Ble!... Dobrze... Skoro to już sobie wyjaśniłyśmy, teraz pokaż mi co potrafisz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Wto 9:46, 28 Cze 2011    Temat postu:

- Teo, raz raz układać te płaty stali. Nie mamy wieczności. Jim, jak tam podlewanie? Dobrze? To dobrze. Ile jeszcze? Jakieś dwa tygodnie? Dobra.
Ferry usiadł na ziemi. Był już trochę zmęczony. Ale naprawdę tylko trochę.
Cholera, 14 lat już mam. Nawet nie zauważyłem. Nie pamiętałem.
Tom zatrzymał czas. I znów puścił.
Jeszcze nie. Jeszcze nie są gotowi. Nie mogę. Jeszcze nie.
- Szybciej! Nie obijać się! Co wy sobie do jasnej myślicie?!?!?! Raz raz, raz raz!
Mury pięły się do góry. Baza powoli zmieniała się w fortecę nie do zdobycia.
Zbliża się wielka zawierucha.
Ferry powiększył pole w środku Bazy. Otoczył je płotem. Tak, żeby był. Płotem.
Powrót do góry
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:38, 28 Cze 2011    Temat postu:

[Jezioro]
- Musze wrócić do tunelu. Mogę zginąć. Dlatego idź do CA, powołaj się na mnie u Jacka. Szkoła to ruiny ale z jego mocą przywoływania, przybędzie do ciebie każdy.
- I co dalej? - zapytał zaniepokojony Marvel. Charlie wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Możesz zacząć od nowa. Jezioro to azyl. Łatwy dostęp do wody. Do tego jest Baza, w której stacjonuje Tom. I w górach moi ludzie. - westchnął. -Wyjdź
Zza krzaka wyszedł grymas. Kojot mutant o niesamowicie wyraźnej mimice pyska.
- Marvelu, to jest Grymas
Grymas podszedł do podejrzliwego Omberda i podniósł łapę. Po chwili na jego pysku można było ujrzeć grymas zniecierpliwienia.
- No podaj mi tą łapę, nie będę się z tobą witał do wieczora.
Zaskoczony chłopak podał mu swoją dłoń. Angel uśmiechnął się.
Podniósł z ziemi kuszą i podał Marvelowi. Następnie oddał mu większość pasków mięsa.
- Nie idź za mną bracie. - odrzekł wskakując na łódź i odbijając się od brzegu.
- Jak sobie poradzisz? - spytał tamten. Charlie wzruszył tylko ramionami.
- Znajdź swoją drogę - pożegnał tamtego odpalając silnik motorówki.

[Tunel]
Siedział w miejscu w którym natrafił na Metusa zwanego przez resztę Coś-em. Teraz tamten znowu hulał po ETAPie.
A on zagryzał ostatni pasek mięsa. Ostatnia Wieczerza. A gdzie Golgota?
Poczuł chłodny powiew wiatru wydobywający się z głębi.
Logika podpowiadała mu aby uciekać gdzie pieprz rośnie. Jednak Angel rzadko kiedy słuchał się logiki.
Szedł tak godzinami. Orzeźwiający wiaterek prowadził go w głąb. Coraz niżej.
Dotarł do podziemnego stawu. Stawu z którego wydobywało się błękitne światło.
Choć tu, do wody. Musisz mi coś pokazać.
- Co? Po tym co widziałem w Eterze? Tym co zrozumiałem wtedy?
Nic nie zrozumiałeś. Umysły istot naturalnych nie są w stanie zrozumieć tego co tam ujrzą. Tam wszystko się miesza.
Charlie padł na kolana. - To co tam widziałem?
Momenty w czasie i przestrzeni zlepione ze sobą w jedno. Jak na siłę ułożone puzzle. Każdy element nie tam gdzie trzeba. Jak w przypadku von Jungingena.
- Kogo? - zapytał Charlie.
- Wejdź tutaj. Widzę że ktoś kombinował przy twoim umyśle. Nic trudnego. Wskakuj. Nie nie ściągaj ubrań. Ja się tym zajmę.
W jednym momencie wszystkie jego ubrania rozpadły się na atomy. "Spłynęły" po nim. Spojrzał na swoje dłonie. Co mi szkodzi?
I zanurkował.
Prośba do reszty graczy: z powodu pracy w lipcu nie będę mógł zbyt wiele pisać. Dlatego proszę o nie fatygowanie się do Charliego Angela, omijane tunelu i ogólne wykluczenie mnie z fabuły do 12 sierpnia. Dziękuje.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vringi dnia Wto 15:04, 28 Cze 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:50, 28 Cze 2011    Temat postu:

[PB]

Anuna siedziała na jednym z niewielu krzeseł w ETAP-ie, które miało wszystkie cztery nogi, aczkolwiek było trochę poobijane i chwiało się na nierównym podłożu. Stół, przy którym siedziała, miał trzy i pół nogi, przez co chwiał się jeszcze bardziej od krzesła.
Flossy parę kroków dalej ćwiczyła ożywianie krzaczków. Jeszcze trochę dalej Seth rozmawiał z Willem ze straży pożarnej. Anu domyślała się, na jaki temat, słyszała też strzępy rozmowy, ale nie to teraz zajmowało jej myśli.
Spojrzała jeszcze raz na kartkę.
-Dobra... Gdzie jest ekipa do łowienia ryb?
-Już wyruszyli - usłyszała jakiś głos za sobą. Collins odwróciła głowę w kierunku oceanu. Trzy łodzie kołysały się na falach, których prawie nie było (fal, nie łodzi).
-Faktycznie. Szybcy są.
Dobiegł ją okrzyk radości od strony Flo.
-Aa! Zobacz!
Z miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą prawie nic nie rosło, teraz wydostawały się grube, gęste, bardzo zielone pnącza.
-Tak trzymaj! Tylko może niekoniecznie tut... Ee, nieważne. - dodała ciszej.
Kontynuowała przeglądanie kartek.
-Co my tu mamy... Sprzątanie hangarów. Uu, jak dużo chętnych... - mruknęła z lekką nutą ironii. -Co jest, nikt nie chce pomachać pędzlem?
Wymowna cisza.
-I najważniejsze. Budowa. - Anu podniosła się, żeby iść na plac budowy, gdy stanęła przed nią mała dziewczynka.
-Zgubiłaś się? - spytała, widząc jej lekko zagubione spojrzenie.
-Niee... Szukam Jaskra.
-Kogo? - wtedy sobie przypomniała. -Ah... Ryby łowi, nie mówił ci? - mała stała nieruchomo - Idź sobie usiądź, pobaw się, cokolwiek. - Collins wskazała jej najbliższy namiot i sama udała się... Gdzie ja to miałam iść? ...
...
...na plac budowy. Na miejscu kręciło się kilka osób, a wśród nich Sonia.
-Sonia! Szukałam cię. Wszystko idzie zgodnie z planem... Powiedzmy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marvel
Różowy
Różowy


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:55, 28 Cze 2011    Temat postu:

[Jezioro]

Charlie podniósł z ziemi kuszę i podał ją Marvelowi. Następnie oddał mu większość pasków mięsa.
- Nie idź za mną bracie - odrzekł wskakując na łódź i odbijając się od brzegu.
- Jak sobie poradzisz? - spytał. Tamten wzruszył tylko ramionami.
- Znajdź swoją drogę - pożegnał go, odpalając silnik motorówki.
Kiedy Charlie nazwał Marvela bratem, coś go ukuło. Tam głęboko, w brzuchu. Ale to było pozytywne ukłucie. Odkąd jego bracia zniknęli, nikt do niego tak nie powiedział. Zaczęły napływać mu do oczu łzy. Takie zwyczajne. Nie ze zmęczenia czy bólu. Po prostu łzy, wywołane ludzkimi uczuciami. Długo odprowadzał Charlie'ego wzrokiem, aż w końcu się odwrócił. Poczuł się jak małe dziecko pozostawione, wręcz przymusowo, przez swojego opiekuna, aby dalej radziło sobie samodzielnie. Gdy tamten odpłynął, Marvel zrozumiał, że został sam. Nie ma nikogo.
Pozwolił łzom uwolnić się i odszedł.

Szedł cały czas, nie zatrzymując się i nie zważając na bolące stopy. W jego plecaku było kilka rzeczy - kawałki mięsa, kusza, notatnik i ołówek. Miał tylko to. To było jego całym światem. Nie wiedział nawet czy po czterech miesiącach jego dom dalej stoi.
W końcu doszedł do autostrady, później do zakrętu, prowadzącego do Coates Academy. Przystanął. Człowiek Charlie'ego wezwałby dla niego każdego, kogo by chciał. I znów nastąpił ten moment zwątpienia. Moment, w którym ogarnęło go uczucie samotności. ,,Przecież nie mam kogo wzywać..." Jedyna osoba, którą chciałby przywołać odpłynęła.
Postanowił udać się tam, dokąd poszedłby na końcu. Wrócił do Perdido Beach. Przy porcie kręciło się pełno dzieciaków. Wszystkie dziwnie na niego patrzyły. Marvel ignorował je, nauczył się tego. Gdy tylko je mijał, wracały do pracy. Pracy. Czyli Sonia i Anuna zaczęły działać.
Zbliżał się do czegoś w rodzaju placu budowy. Sonia i inni coś robili. Gdy podszedł bliżej, okazało się, że chcą przewrócić jedną ze ścian, która podpierała się na drugiej. Marvel bez słowa zbliżył się do nich. Sonia była zaskoczona, lecz milczała. Omberd pomyślał o sile słonia, podparł się i zaczął napierać na ścianę. Po chwili runęła.
- Marvel? - usłyszał za sobą głos drugiego burmistrza.
- Chcę trzy rzeczy: pomóc wam, pokoju między nami i spokoju dla siebie.
Po długich rozmyśleniach Sonia przemówiła:
- Dobrze - i podała Marvelowi rękę.
Wiedział, że to jeszcze nie jego droga, ale musiał czekać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marvel dnia Wto 20:57, 28 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seth
Kameleon
Kameleon


Dołączył: 06 Cze 2011
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stargard Szczeciński
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:15, 28 Cze 2011    Temat postu:

[PB]
-Straż pożarna?- Seth patrzył na Will'a jak na idiotę.
-No tak... Umiesz, wywołać deszcz, przydasz nam się. Więc jak, dołączysz?
-Tak, oczywiście! Zawsze marzyłem o byciu strażakiem!
-Serio?
-Nie- Seth wyminął chłopaka i skierował się w stronę centrum miasta.
Jedno wielkie wariatkowo. Szedł wymijając dzieciaki uwijające się przy nowych namiotach. Na drodze stanął jakiś chłopiec.
-Pomożesz mi rozłożyć nowy namiot?
-Nie, ja nie mogę.- rozejrzał się. Napotkał wzrokiem jakąś dziewczynę.- Ona ci pomoże, mówię Ci.
Dziecko odbiegło. Seth ruszył z powrotem ruszył. Po kilku chwilach dotarł do czegoś co przypominało plac budowy. Mniej więcej. Po zmrużeniu oczu. Zobaczył chłopaka podchodzącego do ściany. Zaparł się o nią i ją zburzył. Sam. Seth podszedł bliżej wpatrując się w chłopaka, ale zachowując stosowną odległość. Tak na wszelki wypadek. W końcu jestem w wariatkowie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Seth dnia Wto 22:15, 28 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:12, 29 Cze 2011    Temat postu:

-Ał! - pisnęła, gdy mała pociągnęła ją za włosy. Wyciągnęła ją przed siebie na całą długość ramion - Masz zbyt rozwinięte zdolności manualne jak na noworodka, wiesz?
Dziewczynka chyba nie wiedziała, bo zaczęła puszczać bąbelki ze śliny. Nie mogła się nie uśmiechnąć. Złapała ją jedną ręką, przytulając do niematerialnej piersi. Drugą pogłaskała ją po głowie.
-Masz też wielką moc moja droga. Jeszcze o tym nie wiesz, ale nie martw się. Mam dostęp do twojego umysłu. Mogę ci pomóc. I razem zabijemy te wszystkie nędzne szkodniki, co? - połaskotała małą po brzuszku, aż zaczęła się śmiać - Taaak! Zabijemy! Zabijemy, prawda?! No taaak!
Tak dopłynęły do zwojów. El przyzwała dwa z nich.
-Teraz muszę już iść maleńka. Ale dam ci coś dla zabicia czasu - wyciągnęła małą i puściła. Jednak dziecko nie spadło - unosiło się przez chwilę, nim pnącza delikatnie je oplotły. El sięgnęła do jednego zwoju i do drugiego. Z każdego wyciągnęła po jednej, cienkiej niteczce.
-Przekażę ci całą wiedzę twoich rodziców, skarbie. Samą wiedzę - gdybym dała ci ich wspomnienia mogłoby to być przydatne, ale równocześnie pamiętałabyś czyją córką naprawdę jesteś. - uśmiechnęła się - Swoją drogą, nie wiadomo gdzie się szlajali.
Delikatnie przyczepiła nitki do korzeni, które owijały główkę dziecka. Mała odrętwiała, wgapiając się beznamiętnie w przestrzeń. Pocałowała ją w policzek.
I zniknęła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:11, 29 Cze 2011    Temat postu:

[Tunel]
Woda w podziemnym jeziorze emanowała niebieskim blaskiem. Chłodna i ciepła jednocześnie. Oczyszczająca duszę z wszelkich niepewności.
Charlie wiedział że tak dobrze musiał się czuć tylko w jednym miejscu. Matki której nie poznał. Zostawiła go po dwóch miesiącach. I tak wychował go ojciec. Złodziej samochodów.
Czuł się dziwnie. Powinien już się wynurzyć. Wziąć wdech i wrócić do tego błogiego stanu.
Nie musisz.
- Co?!? - spróbował wykrzyknąć. Szybko zamknął usta w obawie przed udławieniem się. Nic się nie stało. Ostrożnie przejechał palcami po klatce piersiowej. Wyrosły mu skrzela!!!
Jak to się stało?
Pomyślałem że ciągłe wynurzanie będzie utrudniało całą rozmowę. Tak będzie łatwiej.
Czego się chcesz dowiedzieć? Gaiaphage i Endorayal? Metus? ETAP?
Usłyszał cichy śmiech.
Akurat moje młodsze "rodzeństwo" mnie nie interesuje. Ciekawisz mnie ty. Kim jesteś, co umiesz, jak żyłeś, kiedy wszystko zaczęło się walić. Czekaj chwile...
Wielka jaźń weszła do umysłu Charliego a poprzez niego dotknęła jakiejś dziwnej więzi. Ustawiła coś i wróciła do rozmowy.
Co to było? zapytał Charlie zaciekawiony.
Twoja córka umieszczona w Eterze przez nową jaźń Gaii, Elizabeth Frey. Dałem dziecku dostęp do twoich wspomnień. Ta El, może jest dobra ale teraz musiałaby zerwać tą więź z Zerem. No mów, bo mnie ciekawość zżera.
Angel zaczął wiercić się w wodzie. Jego córka ma dostęp do takiego bagna? Szczerze współczuł dziecku.
Mój ojciec miał na imię Jacob Isaac Angel. O ile wiem w mojej rodzinie drugie imię zawsze należy pochodzi od któregoś rodzica. Zależy od płci.
A twoja matka?
W 2 miesiącu mojego życia zostawiła mnie ojcu. Złamała mu serce zostawiając dzieciaka. Tylko raz widziałem jej zdjęcie. Była piękna, tyle powiem o niej.
- Twój ojciec. Po sposobie w jaki o nim mówisz wydaje się że byliście blisko.
Charlie przejechał po swoich częściowo siwiejących włosach.
Widzisz te włosy. To jedyne co mi po nim pozostało. Pamiętam tę jego obdarte dżinsy i skórzana kurtkę zarzucona na podkoszulek. Siwą głowę obwiązaną chustą. Urodziłem się gdy miał 21 lat. Już wtedy był siwy. Pamiętam jego kawały.
Kawały?
Charlie uśmiechnął się obleśnie
Mniejsza z tym. Ojciec uczył mnie prowadzić samochód. Zawsze mogłem na niego liczyć. Mieszkaliśmy w starej przyczepie. Jednak raj nie mógł trwać wiecznie.
Próbował westchnąć. Pod wodą musiało to zabawnie wyglądać.
Co było problemem?
Praca ojca.
Tamten ewidentnie się zdziwił.
Chociaż kradzież i sprzedawanie cudzych samochodów, trudno nazwać pracą. Raczej robotą. Czasem mu pomagałem. W tym sensie że odwracałem uwagę właściciela. Albo w nocy podawałem odpowiednie narzędzia. Góra 2 minuty i samochód był nasz. Potem przez granice do Meksyku i kasa była.
Więc co się stało?
Ktoś go rozpoznał. Zwinęła go policja. Wieczorem pod przyczepę podjechał radiowóz. Chcieli mi wmówić że źle mnie traktował. Miałem 11 lat i uczyłem się z ojcem. Ale teraz jego zamknęli.
Więc czemu nie trafiłeś do sierocińca?
Znaleźli jego młodszą siostrę. Zgodziła się mną zaopiekować. Zwłaszcza po śmierci męża. I tak zamieszkałem z nią i jej córką


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Śro 21:55, 29 Cze 2011    Temat postu:

Tom usiadł. Kichnął parę razy, zaklął. Nie mógł pozwolić sobie teraz na przeziębienie. Przybiegł Teo.
- Tom, Ferry, panie, ee... szefie, ee... no, no, bo no bo no...
Ferry wycedził przez zęby:
- Gadaj.
Teo się opanował.
- Jakiś kojot i dwie osoby są delegacją... ee... jak to powiedzieli? A, z konstelacji.
Tom zmarszczył brwi, po czym się rozpogodził.
- Gwiazda!
Włoch zadarł głowę do góry i popatrzył w niebo.
- No, nawet całkiem dużo. Rak, Skorpion, Orion.
Ferry mruknął pod nosem:
- Opanuj się. Tutto, bellisimo.
Teo pokręcił głową. Czupryna mu załopotała.
- Akcent na si, psze pana.
Tom skierował się do bramy.
Stała tam dziewczyna, chłopak i kojot. Chłopak miał wypaloną ośmioramienną gwiazdę na wierzchu dłoni, dziewczyna zapewne gdzie indziej, bo nie było widać. Strażnicy byli zaskakująco spokojni, jak na kogoś, widzącego wykrzywiającego się do nich kojota.
Dziewczyna powiedziała:
- Cześć. Jesteśmy z kon...
- Daruj sobie te rebusy. Gwiazda Endorayala. Charlie. Endorayal. Outsiderzy. Kłopoty. Ciąg tematyczny. Mogę zrobić coś takiego, idąc od widelca do jabłoni.
Kojot cicho zawarczał.
Ferry zwrócił się do niego:
- Nie wydurniaj się. Gdybyś był zwykłym-warczącym-gryzącym kojotem, Charlie by cię nie przygarnął. Co on, dom dziecka dla ssaków?
Chłopak powiedział:
- Jestem Will, to Mile, a ten kojot to Grymas.
Pochylił się i szepnął do Ferry'ego, robiąc wielkie oczy:
- On MÓWI!
Grymas wystawił pazury.
- I dobrze słyszy!
Mile cicho krzyknęła:
- Do rzeczy! Więc tak... Charlie nas tu wysłał, z zadaniem pomocy dla ciebie, jako że on poszedł do jakiegoś tunelu...
- Na grzyby - powiedział kojot.
Dziewczyna rzuciła mu mordercze spojrzenie. Teo wpatrywał się w nią jak zaczarowany. Ona kontynuowała:
- I, że Gwiazda Endorayala oferuje ci pomoc i przyjaźń.
Grymas powiedział:
- A ptaki będą pływać...
Ferry powiedział:
- Zimorodek europejski, kojocie, świetnie radzi sobie pod wodą, wpływając w nią lotem nurkowym. Zamknij się.
Kojot już chciał coś odpowiedzieć, zapewne niemiłego, ale Will lekko go kopnął. Ten wystawił do niego kły.
- Oj, dobra, kij z tym. Sztama... ee... panie Grymasie?
Kojot podał mu łapę, mówiąc:
- Wystarczy Grymas. W skrócie...
Mile mu przerwała:
- Nieważne.
Ferry wskazał ręką baraki:
- Witajcie w Bazie! Miłego pobytu!
Teo nadal wpatrywał się w Mile. Ta, w końcu zauważyła jego wzrok, lekko się zarumieniła i poszła do jednego z domków, razem z kojotem i zapewne bratem.
Włoch natychmiast rzucił się do Toma:
- Widziałeś?! Widziałeś?! Mrugnęła do mnie!!!
Tom zaśmiał się i powiedział:
- Coś jej wpadło do oka, ale to nie ty. Jakaś mucha pewnie. Ale, co tam. Masz, co mi tam. Nazbieraj jej parę kwiatków i tak dalej. A jeśli oddasz jej swój materac, chyba cię polubi.
Z domku odezwały się wrzaski:
- CO?!?! MAM SPAĆ NA MATERACU? POGIĘŁO CIĘ, GŁUPI ZWIERZAKU?
Teo spojrzał na niego zamglonym wzrokiem.
- Jest super.
Z baraku wybiegł Grymas. Podbiegł do Toma i powiedział do niego:
- Mogę zaczynać od razu.
Ferry spojrzał na niego.
- Możesz pilnować Farmerów. Pięć godzin pracy dziennie.
- Tylko tyle?
- Jeszcze są warty. Wzmacnianie ogrodzenia. Ochrona magazynu. Roboty po pachy, ale dajemy radę. I ludzie się nie skarżą. Przynajmniej mają pełne brzuchy.
Grymas pobiegł do hangaru. Po chwili wysunął się stamtąd, ciągnąc płachtę tytanu.
Tom uniósł do niego kciuk i wrócił do pracy.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 1 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin