Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział XII
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jagoda
Przenikacz
Przenikacz


Dołączył: 17 Cze 2011
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:33, 04 Sie 2011    Temat postu:

[Las]
Gdy się obudziła, znajdowała się w dziurze. Jak dzik, który wpadł w pułapkę - pomyślała. Spojrzała w górę. Był dzień. Caroline, nie miała "zielonego" pojęcia co zrobić. Już wiem! Zaczęła strzelać w boki dziury, lecz nic to nie pomogło. Tylko tyle, że miała pod nogami więcej ziemi. I była brudna. No, to sobie tu posiedzę. Nagle usłyszała głosy. Trochę dalej, ale słyszała.
-Pomocy!
Krzyknęła, i czekała na rezultaty.

Sorki, że takie krótkie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:14, 04 Sie 2011    Temat postu:

[Crabclaw]
Znowu zostali sami. Nerrisa świdrowała Angela wzrokiem.
- To chcesz ten kisiel?
Pokręcił przecząco głową.
- Nie przepadam.
Znowu zapadła niezręczna cisza. Charlie usiadł obok Swann na łóżku.
Cisza.
Co by tu powiedzieć....
Ja ci nie pomogę.
Ty jeszcze tutaj?
- Ładna dziś pogoda...
Dziewczyna spojrzała na niego unosząc brwi.
- Kto normalny w ETAPie rozmawia o pogodzie?
- A kto tu jest nienormalny?
Ich twarze dzieliła odległość ledwie kilku centymetrów. Charlie już teraz słyszał bicie jej serca. Złapał ją w pasie.
- Serce ci szybko bije.
- Co? - zapytała czerwieniąc się(strzelając buraka). - Zdaje ci się.
- Oj nie. Mam zbyt dobry słuch Neri.
Siedzieli tak pocąc się w oczekiwaniu. Charlie na pytanie.
- Co chcesz zrobić pod CA?
- Nic konkretnego. To taki mój punkt startowy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puma
Naczelny Grafficiarz


Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paradise City
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 1:17, 05 Sie 2011    Temat postu:

brak weny, noc, iPhone, nietrzeźwość.

[Crabclaw]

- Co chcesz zrobić pod CA?
- Nic konkretnego. To taki mój punkt startowy.
- Hmmm... Chcesz przebiec maraton? Radziłabym Triatlon, o ile znajdziesz basen. Jak chcesz użyczę ci swojego, jest z tyłu domu.
Uśmiechnął się.
- Tylko... Nie wiem, czy jest w nim woda...
Chwila ciszy.
- Jeszcze jedno mnie nurtuje.
- Hm?
- Jak można nie lubić kisielu? I czego się szczerzysz?
- No wiesz... Czasami kisiel bywa... 
- Glutowaty? I dobrze!
Cała ta scena wyglądała dość dziwnie, ponieważ Charlie wciąż obejmował ją w pasie, a ich twarze dzieliło parę centymentrów. 
Ale rozmowa o kisielu była bardzo ważna. 
- To czekasz na ptaka, tak? Jak on... Neveragain. Ja swojego, tego sokoła, no... gdzieś mi go wrąbało.
- Powinien przylecieć na twoje wezwanie. 
- Naprawdę myślisz, że wzywam do pomocy zwierzęta jajorodne? Tak źle jeszcze nie jest.
Na korytarzu dało się słyszeć jakąś niezbyt przyjemną wymianę zdań. 
Biedna Rose. I Marvel też.
...
I ja też.
- Dochodzę to wniosku, że pomimo życiowych telenoweli rozgrywających się na moich oczach tutaj jest strasznie nudno.

Marvelu, wiem że Cię tu nie ma, ale wiedz, że w tym poście miałam zamiar Cię zgwałcić, jednakże Elżbieta mi zabroniła :>
A i Vri.. Co do tamtego - no comments! -.- 


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:56, 05 Sie 2011    Temat postu:

[PB]

Ruiny miasteczka majaczyły na tle słońca niczym w jakimś horrorze. Maggie należała do niego.
W prawej ręce trzymała karabin M76 Zastawa, który równocześnie był jednym z jej ulubionych gatunków tej broni. Na plecach miała zawieszone dwa pistolety maszynowe MP5, w razie, gdyby broń ciężka nawaliła. W kieszeniach spodni znajdowały się naboje i naturalnie scyzoryk plus nóż saperski USA. Maggie była przeszczęśliwa. Tylko tutaj w ETAP-ie mogła byc tak uzbrojona. I to najzwyczjniej w świecie legalnie.
Teraz, kiedy była uzbrojona, musiała skorzystać z okazji. Kątem oka zauważyła jakiegos dzieciaka, przebiegającego za jej plecami. Odwróciła się i strzeliła. Dzieciak padł bez życia na ziemię.
- Trafiony - mrunęła Maggie podnosząc prawy kącik ust.
- Aaa! - jakaś dziewczynka, na oko jedenastoletnia, przestraszona wyszła z kryjówki i pobiegła w stronę dawnego centrum miasteczka. Maggie przystawła karabin, wycelowała i strzeliła. Trafiła dziewczynkę w rękę. Mała uklękła i złapała sie za ramię. Maggie podeszła do niej, nachyliła się i szepnęła do ucha.
- Wiem, że jest nowa Rada. Idź i powiedz im, że wróciłam, to daruję ci życie. - szepnęła dziewczynce do ucha. Tamta szybko skineła głową i pobiegła przed siebie.
Nadszedł czas na kolejny taniec. Na tango


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anaid
Przenikacz
Przenikacz


Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:42, 05 Sie 2011    Temat postu:

[CA]

Ismira nie poszła za Nevilem i dziewczyną.
Odciągnęła gałąź w krzaki, i otrzepała się z ziemi. Sprawdziła czy nic nie zgubiła i okazało się, że na jej szyi nie ma złotego łańcuszka z onyksową przywieszką w kształcie kła. Naszyjnik należał niegdyś do jej matki i był jedyną rzeczą, która jej po Isabelle została w ETAP – ie.

Zaczęła gorączkowo rozgarniać kępy traw i krzaków. Przeszukała nawet złamaną gałąź, jednakże na niewiele się to zdało. Wkońcu wspięła się na drzewo. Tam, na samotnej gałązce wisiał smętnie łańcuszek. Ismira wyciągnęła się, by go dosięgnąć.

Jednak naszyjnik nie miał ochoty do niej wracać, i zsunął się szybko, gdy dziewczyna niechcący trąciła gałąź.

Zsunęła się z drzewa i podniosła łańcuszek. Zapięła go na szyi i zajęła się włosami. Było w nich pełno liści i gałązek.
Wyplątywała właśnie ostatnią gałązkę z włosów, gdy znienacka pojawił się Nevil.
- Idziesz? – zapytał.
Spojrzała na niego.
- Gdzie?
Wzruszył ramionami.
- Nie wiem.
Dziewczyna popatrzyła chwilę na niego zamyślona.
- Ja idę do Clifftop po mój nóż. A potem… do lasu za górami Santa Katrina. Ty jeśli chcesz idź ze mną.
- Do lasu? Po co?
Ismira odwróciła wzrok.
- Mam tam coś do zrobienia.

(W lesie za Santa Katrina znajduje się grób Isabelle)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:08, 05 Sie 2011    Temat postu:

[CA]

Xantiago przysiadła się do grupki Adama. Tak jak on, nie odzywała się.
Chwyciła w dwa palce drobną gałązkę i zaczęła kreślić na ziemi bliżej nieokreślone wzory.
-Rysujesz?-zapytał z przesadnym zainteresowaniem w głosie.
Spojrzała na niego i uniosła pytająco brew.
-A ty?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Chłopak najwyraźniej się zawahał. Nie znał tej dziewczyny. Jak mógł jej zaufać?
Xantiago nie wiedziała, co go przekonało, ale zmianę w jego twarzy było widać jak na dłoni. Kolor jej skóry, tak podobny do jego własnego? Tajemnicze oczy? Jej zainteresowanie, którego nikt już mu tak dawno nie okazał, a którego potrzebował?
- Chodź-szepnął.-Pokażę ci.
Chwyciła jego wyciągniętą dłoń i wraz z nim zanurzyła się w lesie, odprowadzana zdziwionymi spojrzeniami osób w kręgu.

Adam wyjął z kieszeni mały notes i ołówek.
- Czego teraz potrzebujesz?- spytał.
Zmierzyła go spojrzeniem. Nie spuścił wzroku.
- Koca- odpowiedziała.
Posłał jej spojrzenie, które mówiło: "Zaczynam się ciebie bać, dziwaku", jednak posłusznie zaczął szkicować koc. W kratę.
Po chwili koc zaczął się urzeczywistniać- po prostu wyskoczył z notesu i poszybował prosto w ręce Xanti.
Uważnie obserwował jej reakcję.
-Niezła sztuczka-odparła nonszalanckim tonem- Ale znam lepsze.
Ku jego zdziwieniu, pchnęła go na koc i przycisnęła swoje usta do jego zaskoczonych warg.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gaia dnia Pią 12:22, 05 Sie 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefeid
Kurczak


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:18, 05 Sie 2011    Temat postu:

brak weny, ale COŚ muszę napisać -.-'
[CA]

Susanne była znudzona. Od postrzelenia Elizabeth nie działo się nic ciekawego, a Suss bardzo szybko się nudziła. Chwyciła Flo i Kate za ręce w swój żelazny uścisk, po czym rozejrzała się za Adamem. Właśnie znikał z tą nową dziewczyną w gęstwinie drzew. Nie w kierunku obozu. Susan w pierwszym odruchu chciała za nimi iść i powiedzieć mu, że jest im potrzebny, ale potem doszła do wniosku, że poradzą sobie bez niego. Pociągnęła dziewczyny do lasu.
- Adam nie idzie z nami? - zdziwiła się Flossy. Spojrzała się pytająco na Susanne.
- Sam wybrał towarzystwo tej Xantinny - burknęła Suss.
- Xantiago - poprawiła ją Kate.
Susanne wzruszyła ramionami.
- Dołączy do nas w razie czego. Musi, w końcu Anu zabrała wszystkie żelki. Nic nowego - uśmiechnęła się.
- Znajdzie nas? - zapytała z powątpiewaniem Flo.
- Łaził po lesie, tak jak ja - odparła Susan - Powinien trafić. Na pewno rozumie ogromne znaczenie żelek.

[NJGGJCZ]

Z zapasów jedzenia Setha nie zostało prawie nic. Suss widziała, że Kate i Flo są głodne, ale nic nie mówiły. Kate przetrząsała łodzie rybackie, a Flossy siedziała na ziemi, wbijając w nią skupione spojrzenie i celując w nią dłońmi, jednak nic się nie działo. Po paru minutach wyłonił się mały, zielony pęd, ale stało się jasne, że w takim tempie nie wyrośnie nic jadalnego, a Flossy nie ma dużo siły. W końcu była też zmęczona wędrówką.
Susanne siedziała na trawie, głaszcząc Rocky'ego. Był wyraźnie ucieszony ich przybyciem, w końcu nie było ich ponad pół dnia. Obgryzał kość jakiegoś małego zwierzęcia. No właśnie. Wstała. Flossy jakby czytała jej w myślach.
- Nie - powiedziała sucho.
- A co innego mamy zjeść? - zapytała zirytowana Susan.
- A co zjemy, jak cię coś ukatrupi?
- To samo, co teraz.
- Samotne polowania nie są dobre - zauważyła Kate.
- Mniej niebezpieczne, niż polowanie z którąś z was - odwarknęła Susanne - Zaraz wracam.
Zagwizdała na psa i zanurzyła się w gęstwinie leśnej. Odetchnęła głęboko i zauważyła samotną wiewiórkę. Uśmiechnęła się i rzuciła nożem. Zwierzątko pisnęło i spadło na ziemię. Suss podniosła ją, rzuciła Rocky'emu do poniesienia i ruszyła dalej. Po pół godzinie i paru niecelnych rzutach była już nieźle sfrustrowana. Nagle Rocky rzucił się do przodu. Usłyszała łopot skrzydeł i coś w rodzaju gdakania, kiedy przyniósł jej pod nogi trzepoczącą się pardwę. Susanne dobiła ją nożem, zarzuciła ją sobie na plecy i wróciła do obozowiska.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nefeid dnia Pią 14:22, 05 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:01, 05 Sie 2011    Temat postu:

[Crabclaw]
Cisze przerwał pisk jastrzębia. Charlie zerwał się na równe nogi śmiejąc się.
- Nevermore! Jakiś ty piękny!
Wyrwał z zeszytu kolejną kartkę. Była zapisana z obu stron. Wepchnął ją do dziobu ptaka.
- Wyślij to do Wścieklicy. Musi wiedzieć co w trawie piszczy. - następnie załadował pistolet. - Idziesz?
Nerrisa pokręciła głową. Wzruszył ramionami i wybiegł.

[CA]
Pod ruinami szkoły pozostał jedynie Harry. Po sprincie Angel musiał się napić. Kolega po jego sapaniu odgadł czego potrzebuje. Podał mu butelkę wody.
Charlie powoli wypił jej zawartość. Następnie podniósł się i zajrzał pod schody. Tam leżała jego grot jego włóczni Endorayala przerobiony na katar[link widoczny dla zalogowanych], granatnik RPG-7 i fiński karabin Sako TRG z tłumikiem.
- Moje maleństwa. Wzywałeś go?
Harry kiwnął tylko głową przypatrując się Charliemu.
- Wierzysz że on żyje?
Wtedy to usłyszeli. Pisk ptaka. Koło nich wylądował myszołów. Angel z daleka usłyszał radosne pogwizdywanie.
Wysoki barczysty chłopak z długimi kasztanowymi włosami zmierzał w ich stronę.
- Drake! - wrzasnął Charlie biegnąc w jego stronę.
- Wezwałeś mnie.
Angel kiwnął głową i wskazał dłonią myszołowa.
- Nevermore go wypatrzył - Badwolf pokiwał głową ze zrozumieniem - Jak to się stało?
- Chodzi ci o zmartwychwstanie? On powiedział że chce w zamian Maggie.
Nathan!
Znowu jest szansa na zniszczenie G
On nie jest zombi?
Nie. To żywy człowiek. Chyba człowiek.
Wtedy zaczął padać śnieg.
Seth.
Jego moc się rozwija
- Co się dzieje? - zapytał rozkojarzony Badwolf. Charlie przekazał Drake'owi granatnik. Ten od razu przestał myśleć o śniegu.

[Chatka Jima]
Czekali. Za oknem panowała istna zima. Ubrali się w ciepło i zapalili w kominku. Zaparzyli herbaty.
- Nie posłuchasz N, co? - zapytał Drake uśmiechając się. Angel odwzajemnił uśmiech.
- Nie. - łyk ciepłej herbaty. Na zewnątrz panowało około -10°C. - Tęskniłem.
Drake kiwnął głową.
- Idź spać. Ja obejmę pierwszą wartę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seth
Kameleon
Kameleon


Dołączył: 06 Cze 2011
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stargard Szczeciński
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:13, 05 Sie 2011    Temat postu:

[Stefano Rey]

Spod półprzymkniętych powiek obserwował wychodzącą Elizabeth. Poczekał kilka minut po bezgłośnym zamknięciu drzwi. A potem wstał.
Córa marnotrawna. Albo coś takiego. Bezinteresowna pomoc. Zachciało się. Znowu.
Pośpiesznie zapakował wszystkie jej ciuchy do plecaka, który postawił pod drzwiami. Tym razem nie równiutko. Byle jak, na szybko.
Można by je spalić.
A potem usiadł właściwie nie wiedząc co ze sobą zrobić. I nagle...
Woda. Mam wodę. Ciepłą. Nie. Niemożliwe. Możliwe. Nie. Tak!
Pobiegł do łazienki potykając się po drodze. Spędził tam jakieś 30 min, a w myślach ciągle miał: ,, A jednak, możliwe. Nie wierzę. Wierzę...''
Wolno wyszedł z łazienki i padł na łóżko. Ciepła woda spowolniła jego myślenie. Dopiero kilka minut później się ubrał. Na wszelki wypadek, w końcu nie wiadomo kto wejdzie przez otwarte drzwi.
Powinienem je zamknąć. Ale to później. Teraz Elizabeth.
Usiadł prosto na kanapie i skupił się.
Śnieg. Prawie tak samo jak z deszczem. Tylko... zimniej. Tak, moja inteligencja samego mnie powala.
Otarł spocone czoło i zerknął za okno. Zima w ETAPie. Coś nowego. Stanął przed drzwiami i czekał.

*tutaj jakieś piętnaście minut*

Natarczywe pukanie. Seth otworzył drzwi z szerokim uśmiechem.
-Jednak postanowiłaś...- nie dokończył zdania. Odleciał w powietrze i uderzył w przeciwległą ścianę.
Upadł na podłogę. Elizabeth doskoczyła do niego szybko niczym... niczym Elizabeth. Rzuciła się na niego wbijając paznokcie w jego ramiona.
-A więc opcja zabicia mnie wciąż aktualna?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Sob 7:48, 06 Sie 2011    Temat postu:

[Baza]

Tom siedział po turecku przed bramą, kiedy rozległ się skowyt dziesiątek kuguarów. Ferry rozejrzał się, wstał i wrzasnął:
- Do środka!
Wszyscy rzucili się w stronę bramy. Po chwili została zamknięta. Od strony lasu, powolnym krokiem, w stronę osiedla kierowała się około setka kuguarów. Z pysków zwisały strąki śliny, przywódcy poszczególnych stad mieli zielone kamyki w różnych miejscach. Żółte kły błyskały w świetle słońca. Po chwili napastnicy stanęli, kilkanaście metrów przed ogrodzeniem. Stali nieruchomo.
- Ludzie, kolejka po broń. Już. Jeden niepotrzebny strzał: wylatujecie za ogrodzenie. Osobiście was wyrzucę. Raz, raz.
Tom wyjął swój rewolwer. Obejrzał się na wieżyczki.
Dobrze, strażnice obstawione. Nie przedrą się przez stalowe ogrodzenie. Mam nadzieję.

[Tymczasem w PB]

Z wody wynurzyły się macki. Olbrzymie. Powoli pochyliły się nad Perdido, i, drżąc, zatrzymały się parę metrów nad dachami budynków.

[Las]

Coś powoli kierował się w stronę dziury z człowiekiem w środku. Miał zamiar jej ukazać jej największy strach. A jeśli ją zabije... to cóż, wypadek przy pracy.

[Góry Santa Katrina]

Na poletku zielonych kamieni Pojemnika, od dawna nieuprawianym, zapanował ruch.
Żwir ruszał się, powoli i cierpliwie. W końcu uformował kształt niedźwiedzia. Niedźwiedzia, trzy metry większego od zwykłego oryginału. Oczy błyszczały nienawiścią do wszelkiego życia. Bestia, powolnym krokiem, skierowała się w stronę sztolni.
Powrót do góry
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:21, 06 Sie 2011    Temat postu:

[Chatka Jima]
Charlie otworzył lekko lewe oko.
- Słyszysz to? - zapytał towarzysza. Tamten pokręcił głową i wskazał okno.
- Nie, ja to widzę.
Angel wystrzelił jak z procy porywając czekan.
- To to o czym myślę?
- A umiesz to robić? - odpowiedział pytaniem witakinetyk.
Postać przedzierała się równo przez zaspy niczym... niedźwiedź. Instynkt mówił jednak Charliemu że to nie to.
Bestia. Kolejny twór Gaiaphage.
Świetnie.
Pokazał przyjacielowi co ma zrobić. Zmienili ciuchy na cieplejsze i wyszli naprzeciw kreaturze.
Drake szybkim ruchem podniósł granatnik i strzelił w stronę "niedźwiedzia. W tym czasie Angel zdążył dobiec do oponenta i dźgnąć go czekanem. Z ostrza wydobyło się jaskrawe światło i stwór osunął się na ziemię. Przyjaciele nie czekając na wiwaty ruszyli w stronę przeciwną od sztolni.
- Ile mamy czasu? - zapytał nieprzekonany upadkiem stwora. Charlie z śmiertelną powagą spojrzał na zegarek.
- Około 35 minut. - i pobiegli dalej śmiejąc się z całej sytuacji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:27, 06 Sie 2011    Temat postu:

[PB]

Ziemia niebezpiecznie się zatrzęsła, sprawiając, że Maggie straciła równowagę i upadła na kolana.
- Co jest...? - mruknęła, po czym nagle poczuła mokre krople na włosach. Spojrzała w górę. Nad ruinami miasteczka wisiały olbrzymie, obślizgłe macki.
Maggie westchnęła, po czym podniosła się i przygotowała swój M76 do wystrzału. Wiedziała jednak, że strzelanie w macki na nic się tu nie zda. Trzeba było zastrzelić serce tego czegoś.
Musze zmusić to stworzenie do wyjścia. Jednak nie obedzie się bez besensownej strzelanki.
Maggie podniosła lufę, wycelowała i zaczęła strzelać. Zwierzę najwidoczniej wkurzyło się tym niespodziewanym atakiem i z impetem uderzyło w miasteczko. Maggie upadła na brzuch i zakryła dłonmi tył głowy. Kiedy trzęsienie ustało, poczuła jak coś owija się wokół jej brzucha. Podniosła głowę i w tym samym momencie znalazła się w powietrzu, nad wodą.
- Puszczaj mnie… – zaczęła, kiedy nagle pewien widok zmroził jej krew w żyłach. Z wody wynurzyła się ogromna paszcza, pełna ostrych zębów. Maggie poczuła, jak macka, która została owinięta niebezpiecznie przybliza się do otwartej jamy ustnej potwora.
- No nie mów… – mruknęła, po czym uscisk macki rozluźnił się, a ona wpadła do gardła potwora.

[Gdzieś między ETAP-em a niebem]
Maggie uderzyła o twardą kafelkową posadzkę.
- Ał.. – jęknęła.
- Długo musiałem na ciebie czekać. – odezwał się jakiś głos. Maggie szybko wstała i wycelowała swój karabin w ciemności. Oświetlone było tylko miejsce, w którym ona teraz stała.
- Kto ty? – powiedziała, starając się wyglądac na opanowaną, choc w środku tak naprawdę czuła strach.
- To przykre, że mnie nie pamiętasz. – po tych słowach chłopak wyszedł z ciemności na światło. Maggie opuściła broń.
- Nathan.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:36, 06 Sie 2011    Temat postu:

[Crabclaw}

Rose siedziałą sobie na podłodze i obrzucała siedzącego po drugiej stronie pokoju Marvela całą gamą piorunujących spojrzeń. Ćwiczyła to już od pół godziny i uznała, że chyba udało jej się uzyskać idealną dawkę żalu, urazy, złości i obrzydzenia. To było całkiem niezłe na blokowanie wizji, które szturmem podbijały jej umysł.
-Zachowałeś sie jak dupek.- poinformowałą chłopaka. Głos miała niemożliwie zachrypnięty, jak zawsze, kiedy dusiła coś w sobie.- Tak, jak dupek. I nie patrz na mnie wzrokiem bambi, któremu zabili mamusię. Wiesz, doprowadziłeś do tego, że nieomal zrobiło mi sie żal porąbanej Elizabeth Frey. Zadowolony?- fuknęła. - I odezwałbyśsię coś, co, mam gadać do ściany?- zero reakcji. Poobrzucała go jeszcze chwile wyzwiskami. Po czym zamknęła oczy. Była tak strasznie zmęczona, że nie była w stanie kontrolować tego, co widzi przed oczami. To sobie wybrali członkinie rady....- A co mnie to...- jęknęła, podniosła się z podłogi i ruszyła do drzwi, starając sie nie płakać za bardzo. Cholera, Rose, wybrałaś sobie obiekt westchnień, nie ma co!- pomyślała ze złością, gorączkowo ocierając oczy. Gwałtownie stanęła przed drzwiami, gdy Marvel chwycił ją za ramię i przyciągnął do siebie. I pocałował.
-No to masz wytłumaczenie, dlaczego El, tak bardzo go chce.- zarejestrowała oszołomiona zanim przestała myśleć. Miała przecież co innego do roboty.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rose dnia Sob 20:39, 06 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puma
Naczelny Grafficiarz


Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paradise City
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 2:04, 07 Sie 2011    Temat postu:

[Crabclaw]

Neri siedziała w kuchni patrząc na piętrzącą się za oknem wichurę. Miała wrażenie, że gdzieś tam dostrzega małe, białe płatki śniegu... Obraz jednak był do tego stopnia zamglony, że równie dobrze przypominał coś w stylu Niedźwiedź Polarny Podczas Nieposkromionej Burzy Śnieżnej Na Antarktydzie.
 Swann zamyśliła się stukając palcami w blat stołu. Nie, ta nazwa nie jest wystarczająco niepasująca do sytuacji. A wręcz przeciwnie - bardzo możliwe, że właśnie to w tej chwili znajdowało się na zewnątrz. 
Cóż, najwyraźniej Seth się zakochał...
Dziewczyna tuż po dokładnym wylizaniu łyżeczki (wciąż nie odrywając wzroku od okna) skierowała ją ku dołowi, aby ponownie zatopić w Niebiańskim Dżemie Malinowym firmy Owocowe To I Owo, ale jej spojrzenie natychmiast skierowało się wprost do słoika słysząc nieprzyjemne brzęknięcie srebra o szkło. 
Świetnie. Wyczerpałam całą wieczorną, przydziałową porcję pożywienia w dwie minuty.
I trzydzieści osiem sekund.
Nerissa upuściła zaskoczona trzymany w rękach słoik, który już za moment miał się znaleźć w pojemniku "SZKŁO" (bo ekologia jest ważna), po czym zacisnęła pięści zabierając się za oczyszczanie podłogi z resztek.
A ty tu czego?!
Pomyliłaś się aż o trzydzieści osiem sekund, Narcyzo.
Spiep***j.
Pierwsze spotkanie Rady właśnie odbyło się bez ciebie! Powinnaś się wstydzić.
A pozdrowiłeś Toma?
Endroyal więcej się nie odezwał.
Kolejnym zajęciem Swann było szukanie apteczki, żeby opatrzyć ranę na ręcę. Coraz mniej lubiła ten dżem malinowy.
Kiedy już niechlujnie zawinięty bandaż pojawił się na jej lewej dłoni, Nerissa rozłożyła się na kanapie w salonie, kładąc nogi na stoliczku okolicznościowym. Bez żadnego celu wgapiała się w czarną, 60-calową plazmę, w której widziała swoje odbicie. Kiedy się tu wprowadziła, również ujrzała takie odbicie, tuż po wyłączeniu telewizora, kiedy skończyli się "Piraci z Karaibów". Wtedy wyglądała inaczej. Przede wszystkim - weselej. Jakby miała teraz możliwość zobaczenia jakiegokolwiek programu czy też filmu, byłoby o jedną różnicę mniej. 
Druga sprawa to oczywiście wiek. Dziewczyna od tamtej pory bardzo wydoroślała, czemu nie ma się co specjalnie dziwić. Jeszcze trochę ponad pół roku i stuknie jej szesnastka. O ile oczywiście dożyje. Nie wiedziała czy się z tego powodu cieszyć. 
No i włosy. Niegdyś całkowity blond, prawie biały, zmienił się w bardziej platynowy. Jej naturalny. Tego oczywiście czarne odbicie nie ukazywało, większe znaczenie miała długość i poziom zadbania. Kiedyś - starannie ułożone fale o długości nieco za ramiona, teraz stały się poszarpane, skołtunione i sięgały prawie do pasa. 
Jeszcze długo mogła się sobie tak przyglądać, pomimo krzyków Rose z pierwszego piętra (za zamkniętymi drzwiami) słyszalnych nawet na parterze. 
Jeszcze mi małą obudzi...
W końcu jednak zatraciła się we wspomnieniach. 
Jak zawsze w tym domu...
Jej tok myślenia bardzo szybko przeszedł w sens istnienia życia, ludzi, i nowych ludzi. Z czego właściwie składał się jej dzień? Ze zjedzenia Niebiańskiego Dżemu, leżeniu na kanapie, słuchaniu muzyki (do czasu, aż bateria w iPodzie padnie). Co jakiś czas włóczyła się po rezydencji albo karmiła/usypiała Destiny. Ale po co to wszystko? Po co np. jej córka się urodziła? 
Nerissa tym bardziej nie rozumiała osób jak Elizabeth czy Maggie. Którym mnóstwo sił i czasu zajmowało planowanie... No, planów. ZUych, niecnych planów. Zabijanie, bieganie - to wszystko musiało być strasznie męczące. Swann nie lubiła się męczyć. Miała wszystko głęboko w czterech literach i szczerze mówiąc całe te intrygi wydawały jej się dziecinne. Niczym z "Mody na sukces". Co El zrobi, jak już podbije ETAP? Będzie rządzić? Rozkazywać innym? I tak już to robi... A może chce być nieśmiertelna?
Hehe, to ostatnie dobre.
Wiem. Uśmiechnęła się, po czym z ogromną niechęcią podniosła się z kanapy, wlokąc swoje bardzo rozleniwione kroki po schodach.
Destiny pewnie się obudziła...
Jednak jej uwagę przykuło coś innego. Krzyki Rose, a raczej ich brak.
Boże... Zabiła go?!
Dziewczyna wbiegła szybko na górę i bez pukania, oczywiście, wpadła do pokoju gościnnego, w którym spał (czysto teorytycznie) Marvel.
Po nagłym otwarciu drzwi i ujrzeniu całującej się pary, zdołała jedynie zatrzasnąć je z powrotem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Nie 7:26, 07 Sie 2011    Temat postu:

[Baza]

Strzały. Kuguary i pumy szturmowały ogrodzenie, jak mięcho, pazurami drapiąc żelazne płyty, przyspawane do starej, i tak grubej, siatki.
Tom strzelał, powoli. Nie zawsze trafiał, ale czasami się udawało.
W końcu kuguary skierowały się do odwrotu. Stanęły w tym samym miejscu, z którego rozpoczęły natarcie. Z lasu wyłoniły się następne zwierzęta.
Ricky pomachał ogonem grupce błyszczących na zielono wiewiórek, które przeszły przez ogrodzenie i zaczęły gryźć wszystkich po kostkach.
Ferry zatrzymał czas i zajął się tym problemem.

[Sztolnia]

Niedźwiedź zaczął przebijać się przez zwały skalne. Odrzucał głazy i kamienie na bok, nie zważając na te, które spadały ze stropu na niego.
W końcu przebił się do czystej przestrzeni. Zaczął iść w dół. Pojedyncze, zielone kamienie dołączały do niego, zalepiając jego niewielkie ranki.
Gdy dotarł na sam dół, zielona masa wtopiła się w niego. Bestia powiększyła się o jakieś dwa metry. Z łap wystrzeliły półtorametrowe pazury, ostre jak brzytwa.
Niedźwiedź wyszedł z kopalni i galopem (?) ruszył do elektrowni.
Parę kroków przed wejściem do niej zaczął kopać. Kilogramy ziemi usypały się w ogromny kopiec.

[Godzinę później]

Niedźwiedź wyszedł z tunelu, jeszcze większy i potężniejszy. Bestia wchłaniała po kolei wszystkie Gaiaphage, które były w ETAP-ie.
Teraz skierował się Perdido Beach i do Stworka z Jeziorka, który także miał jeden z brakujących fragmentów.
Powrót do góry
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:22, 07 Sie 2011    Temat postu:

[Crabclaw]
Wbiegli do rezydencji dysząc ciężko. I dusząc się ze śmiechu. Dwóch idiotów. Drake i Charlie.
- Co teraz? Bestia zbiera części Gaiaphage.
Charlie spojrzał na kucającego przyjaciela. On sam opierał się o ścianę.
- W bezpośredniej konfrontacji z Nathanem Gaiaphage by przegrało. Ale G ma Jesion. Wzmocnienie duchowe. Niedźwiedź straci min. połowę mocy po ścięciu drzewa. Dlatego wzięliśmy jego. - Angel wskazał palcem na goniącego w stronę drzwi Harry'ego.
- Przywołanie, co?
Świetny pomysł ale Tom chroni Bazy.
To go wyślij tutaj.
Nie posłucha mnie. Ale wiesz że twój plan naprawdę podziała?
Dzięki za potwierdzenie teorii.
Więc nie wiedziałeś?!
Charlie przywołał ręką Harry'ego.
- Wezwij Anunę Collins. Drake, wyślij swojego myszołowa...
- Mistguna.
- ... do Grymasa aby jako Przywódca Stada wspomógł Bazę
Drake przywołał ptaka i przekazał mu polecenia.
Wtedy w pomieszczeniu pojawiła się Anuna.
- Co? Gdzie?
- Brak czasu. Teleportuj tu z zaskoczenia Toma. Proszę, to ważne.
Ta zastanawiała się chwilę. Następnie zniknęła i pojawiła się z Ferrym u swojego boku.
- Przejdźmy do sedna. Gaiaphage łączy się i zmierza ku Perdido. Ja, ty, Drake i Nerrisa z pomocą naszych broni musimy ściąć Jesion. Wtedy Bestia straci 50-70% swojej mocy. Wchodzisz w to, czy ci się podoba czy nie.
Wszyscy stali skołowani szybkością przemowy.
- Co? Drake? - zapytał skołowany chronokinetyk. Drake wyszczerzył się w stronę tamtego. - Nie macie lepszego planu?
- On nie ma.
Ferry siedział przez chwilę cicho po czym zrezygnowany westchnął.
- Endo mówi że to najlepsze rozwiązanie. Gdzie masz włócznię?
Charlie podniósł czekan.
-Przerobiłem go. Nie martw się. Wciąż działa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vringi dnia Nie 12:12, 07 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Nie 11:37, 07 Sie 2011    Temat postu:

Tom chwilę siedział skołowany na ziemi. Uśmiechnął się do Anu. Po czym pomachał Charliemu.
- Nie. To już nie moja sprawa. Kiedy ja chciałem działać, wszyscy mieli dosłownie w nosie. Teraz, kiedy w końcu do czegoś doszedłem, zabieracie mnie stamtąd, i znów każecie bohaterzyć? No nie, ale dzięki.
Zatrzymał czas. Spacerkiem skierował się do Bazy.

[Gdzie indziej]
Niedźwiedź był wściekły. Jak oni mogli odkryć to, co najbardziej go bolało?
Głupi brat.
Po chwili bestia zaczęła się kurczyć. Kamienie uformowały wilka. Reszta żwiru straciła blask.

[Tam, gdzie szumi Jesion]
Błysk.
Wokół drzewa coś zaświeciło.
I nagle, wytworzyła się sfera, identyczna jak ta dookoła ETAP-u. Chroniąca drzewo. Nic nie mogło jej przebić, ani nic nie mogło jej zniszczyć.

[Gdzie indziej]
Wilk był zadowolony. Udało mu się.
Wskoczył do wody.
Po chwili macki w mieście zaczęły się bezmyślnie miotać, pozbawione części Gaiaphage.
Z wody zaś wyłonił się Niedźwiedź, jeszcze potężniejszy niż przedtem.
Powrót do góry
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:10, 07 Sie 2011    Temat postu:

[Crabclaw]
Tom odszedł. Charlie z obojętną miną podszedł do Harry'ego.
- Charlie, co... - Angel dźgnął tamtego czekanem w serce. Następnie wyjął je otworem. Jeszcze biło.
Anuna spoglądała na to zszokowana. Drake uśmiechał się nieznacznie.
- Dlaczego? - zapytała Collins. Następnie zniknęła.
- Jeśli nie możesz zapowiedz, przyłącz się.
Nie! Charlie!
- Jestem Zero.
Drake zaśmiał się cicho.
- On ma Maggie. Ma ją. Naprawdę chcesz to zrobić?
Nie próbował go powstrzymywać. Wyszli z budynku.

[Tam gdzie szumią jabłonie]
Polana w której centrum stała Jabłoń była nietknięta przez śnieg.
- Nie wchodź tam. Tylko ja tam żywy mogę wejść.
Charlie samotnie opuścił linię śniegu. Doszedł do Jabłoni i wcisnął w jej korę palce. Powoli zapadał się w drzewie. Wchodził do jego wnętrza.
Korzenie Jabłoni i Jesionu były połączone. Co teraz się stało z umysłami Charliego i G.
Zero.
-Ciemność
Znów jesteś mój?
- Jestem Zero
Czekan za ziemi przestał świecić złotym blaskiem. Całe światło zostało pochłonięte. Więź z Gaiaphage znowu została nawiązana. Ciemność żywiła się światłem Endorayala które znajdowało się w Angelu.
Chroń Wścieklice.
Zero wyszedł z drzewa podnosząc ostrze. Wiedział gdzie musi iść.
- Drake. Stefano Rey.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:41, 07 Sie 2011    Temat postu:

[Stefano Rey]
-A więc opcja zabicia mnie wciąż aktualna?
Uśmiechnęła się nieznacznie.
-Zabójstwa są lepsze na rozgrzanie niż gorąca herbatka. Chcesz coś powiedzieć? - zacisnęła palce w jego włosach, nad skroniami.
-Wróciłaś - wycharczał.
Pytająco uniosła brew w górę.
-Nie jesteś już warzywem - mruknął, siląc się na sarkazm.
Elizabeth ostrożnie zwolniła uścisk.
-Wiesz... Chyba masz rację. Powinnam być ci wdzięczna - nachyliła się nad nim i wyszeptała do ucha - Bardzo wdzięczna - delikatnie przesunęła czubkiem języka po małżowinie usznej Setha. Zadrżał. Zachichotała.
-Wiesz o czym mówię, prawda? - pocałowała go w policzek.
Przełknął nerwowo ślinę.
-Nie, musisz mi powiedzieć - wymruczał z trudem.
Polizała go po nosie
-Nie mogę zabić kogoś, kto pomógł mi w potrzebie - uśmiechnęła się szeroko.
A potem zacisnęła dłonie na jego uszach, używając mocy. Zdążył tylko raz krzyknąć i szeroko otworzyć oczy. Puściła go i odskoczyła do tyłu. Złapał się z obolałe uszy. Zobaczył krew.
-Elizabeth - wymruczał cicho - El! - krzyknął z paniką, uzmysławiając sobie, że nie słyszy własnego głosu.
Elizabeth wykorzystała chwilę jego dezorientacji i posłała na niego falę dźwięku. Uderzył głową z sufit, tracąc na chwilę przytomność. Do strużek krwi lecących z uszu, dołączyła jeszcze jedna z nosa. Spokojnie znalazła sobie ciepłą kurtkę, buty, oraz nóż myśliwski. Leśniczy miał nawet strzelbę z celownikiem laserowym. Uśmiechnęła się zadowolona i przewiesiła ją przez ramię. Zwinęła jeszcze tylko trochę jedzenia.
Warstwa śniegu sięgała już jej kostek. Z jakiegoś powodu sam jego widok, pięknego, białego puchu, napawał ją radością. Jakby było mało tuż przed jej nosem przycupnął cudnej urody okaz Accipiter gentilis. Wpatrywał się w nią intensywnie, niesamowitymi, zielonymi ślepiami. W dziobie trzymał jakiś śmieć. Nie zareagował nawet, gdy podniosła strzelbę. Uciekł dopiero, gdy przeszyła kulą jego prawe skrzydło. Zaśmiała się okrutnie. Zrządzeniem losu, jakiś pomniejszy podmuch wiatru przywiał zmiętolony papier w jej stronę, tak że ujrzała litery - pośpieszne, niechlujne, ale wyraźnie nakreślone litery. Dopiero wtedy zrozumiała.
Nieśpiesznie spacerowała lasem. Jej umysł pracował na kilku płaszczyznach, równolegle przyswajając sobie treść listu, oraz wspomnienia wszystkich umysłów do których miała dostęp. Zadziwiające ile może się stać w ciągu kilku godzin...
Znalazłszy powalony pieniek przysiadła nań, oparła się o bryłę korzeniową, wyjęła warzywny batonik i zaczęła jeść. Nawet jeśli ona sama nie potrzebowała się pożywiać, to substancje odżywcze przydadzą się jej dziecku. Z radością, właściwą każdej matce, pogłaskała się po brzuchu. Nie było jeszcze po nim widać, że skrywa nowe życie. Ale to tylko kwestia czasu. Przymknęła oczy. Słyszała każdy, najmniejszy szum liści. Odgłosy spadających płatków śniegu. Szum wiatru. Kroki.
-Jakież to przewidywalne! Wielki powrót Zera! - krzyczała już z daleka - Trzeba to uczcić!
Poczekała aż chłopcy wejdą w zasięg jej wzroku. Otworzyła jedno oko. Uśmiechnęła się szeroko.
-Dobrze was widzieć żywych. Niepotrzebnie się tu pchaliście, bowiem nasz cel jest dokładnie tam, skąd przybyliście. - dźwignęła się na nogi.
-To my mamy jakiś cel? - Drake prychnął kpiąco. Jednak uśmiechał się.
-Mamy dwa cele. Jeden ma pecha nosić jego geny - wskazała kciukiem na Charliego, nawet się nie odwracając - Co do drugiego... Ja mam pecha nosić w sobie jego geny - znacząco położyła dłoń na podbrzuszu. Już się nie uśmiechała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seth
Kameleon
Kameleon


Dołączył: 06 Cze 2011
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stargard Szczeciński
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 2:21, 08 Sie 2011    Temat postu:

[Stefano Rey]

Seth gwałtownie otworzył oczy i jęknął. Czego oczywiście nie usłyszał. Nie słyszał niczego. Chwiejnie podniósł się na nogi i podszedł do lustra. Wyglądał jak jakiś zombie z taniego horroru. Zmoczył szmatkę i lekko starł krew.
Ruszył do kuchni. Po drodze potknął się o coś. Spuścił wzrok i ujrzał torbę Elizabeth.
El, byłbym zapomniał
Z szafki wyjął dwa kuchenne noże, które szybko naostrzył. Schował je sobie za pasek. Narzucił bluzę i wyszedł z domu
Na zewnątrz wciąż padał śnieg. Seth lekkl machnął dłonią i śnieżyca zniknęła. Machnął drugi raz i chmury się rozwiały. Uśmiechnął się zadowolony i rozejrzał dookoła.
Zobaczył ślady na śniegu. Ruszył biegiem za tropem.

*kilkanaście minut później*

Jakieś sto metrów od siebie zobaczył trzy osoby. Szybko wyróżnił kobiecą sylwetkę Elizabeth. Dwóch obcych chłopaków nie poznał.
Lekko machnął dłonią. Na niebie pojawiły się burzowe chmury. Skierował ręce w stronę obcych chłopaków. Błyskawicznie uderzyły w nich pioruny. Padli na ziemię.
9 na 10 osób przeżywa uderzenie pioruna. Może mieli pecha?
W tym samym momencie wiatr o sile najpotężniejszego huraganu wyrzucił jak z procy Setha w stronę Elizabeth. W powietrzu wyciągnął noże. Kiedy padł razem z nią na ziemię, wbił oba ostrza w jej dłonie. A potem uderzył trzonkiem w jej skroń. Straciał przytomność.
To już? Zemściłem się?
Seth stanął nad nią, wzruszył ramionami i zarzucił ją sobie na plecy. Ruszył w jedyne miejsce jakie przyszło mu na myśl. Crabclaw.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Seth dnia Pon 10:37, 08 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin