Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[Fan-fick, ale raczej nie] Rewolwerowiec Black Creek

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / Fan-Art-Fan-Fiction!
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Pon 19:50, 14 Mar 2011    Temat postu: [Fan-fick, ale raczej nie] Rewolwerowiec Black Creek

Prolog
Jake Willis był legendą małego, górniczego miasta Black Creek. I jedyną rzeczą, jaką mieścina mogła się poszczycić. Nikła żyła złota w pobliskich górach zanikła już wiele lat temu, saloon w mieście był niewielki i obskurny, szeryf pił na umór, często spotykając się ze świniami w korycie. Burmistrz chciwie gromadził każdy grosz i obdzierał mieszkańców z ostatnich monet. Nie było tu nawet porządnej bandy. Brudny Joe, który mieszkał razem z kilkoma innymi ziomkami w rozpadającej się chacie, nie miał nawet dość sprzętu by napaść na dyliżans. Jego koń padał zaraz po rozpoczęciu gonitwy, rewolwer był zardzewiały, chustka na twarzy odpadała i powiewała bezwładnie jak chorągiewka Stanów Zjednoczonych pod Little Big Horn.
Jake Willis był świetnym wręcz rewolwerowcem. Legenda głosiła, że zastrzelił trzech bandytów jednym strzałem, wywiercając im dziury w prawym oku. Trafiał bobra z trzystu metrów w łopatkę, powodując szybką śmierć. Niedźwiedzie omijały go szerokim łukiem, nie mówiąc o biednych ludziach, którzy się mu narazili.
Jednak Jake Willis umarł pięćdziesiąt lat temu i pozostał po nim tylko grób. Nagrobek, wykuty z szarego kamienia z pobliskich wzgórz. I słowa:
Jake Willis.
Zmarł w wieku 87 lat, jako legenda Black Creek i całego Dzikiego Zachodu.
Dziękujemy.
A więc, tak jak mówiłem, Willis odszedł, pozostawiając Black Creek same sobie.
Od tamtej chwili każdy chłopiec, każdy, chciał być taki jak on. Zdarzali się, oczywiście, bardziej lub mniej utalentowani, czy to w dziedzinie strzelania z broni długiej lub krótkiej, i wyjeżdżali do Kalifornii w poszukiwaniu sławy i bogactwa, nie wiedząc nic o szerokim świecie, i myśląc, że każdy bandzior jest jak Brudny Joe, któremu każdy szanujący się młodzieniec przynajmniej raz porządnie obił gębę.
A więc Black Creek istniało sobie spokojnie, biedne, małe, zapyziałe Black Creek, tam gdzie ptaki zawracają i diabeł mówi dobranoc. Broniło się ostatkiem sił przed staniem się miastem duchów, ale nic nie mogło powstrzymać tego procesu. No, może Tim McCarty, największy geolog zachodniego Wybrzeża wygrzebałby parę sztabek cennego kruszcu z tych okolic, ale ani McCarty nie chciał przybyć do mieściny, ani Black Creek nie zapraszało Tima.
W końcu dwie dziwne okoliczności splotły się ze sobą.
Po pierwsze, młodzieńcy zawsze wybierali między sobą „następcę” Jake'a Willisa, drogą losowania, i pomagali mu w „szkoleniu” jak mogli. Tych kilka strzelb było oczywiście do jego dyspozycji. Kije stukały dzień i noc. Podchody trwały na okrągło. Tropienie, rozpalanie ogniska i rytualne przywalenie Brudnemu Joe'mu w twarz miały tu miejsce co roku.
Teraz „następcą” wylosowany został John Tarday, potomek Tardayów, którzy osiedlili się w Black Creek, gdy White Creek, bliźniacze miasto, zmieniło się w miasto duchów.
Tarday był młodym ciemnoblond chłopcem, z perspektywami. Silny, muskularny, miał szanse... na zostanie pracownikiem fizycznym. Jednak los chciał pokierować go inaczej.
Drugą okolicznością było pojawienie się w Black Creek na dłużej starego trapera i rewolwerowca, równie znanego teraz co Jake Willis pięćdziesiąt lat temu, Sama Blissa. Słysząc o tutejszych zwyczajach ku czci dawnego mistrza, postanowił nauczyć tego co sam umiał Tardaya.
A no tak...
Była jeszcze trzecia okoliczność....
Bandyta.
O nie....
Nie Brudny Joe.
Brudny Joe wyglądał przy tym bandziorze jak pchła przy psie. Wściekłym psie.
Gregory Forton, zwany Postrachem Dyliżansów, z reguły pracował sam. I słysząc o „wyczynach” Brudnego Joe, postanowił, że pokaże tym z Black Creek, co to znaczy prawdziwy przestępca.
Stojąc na szczycie Złotej Góry, szepnął do siebie:
- Black Creek, powitaj swój koniec.

Western! Komentujcie.
Powrót do góry
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Wto 16:23, 15 Mar 2011    Temat postu:

I – Gdzie dwóch się bije...
John Tarday skradał się powoli ze strzelbą w ręku. Przystanął, oparł broń o jakiś zwalony pień, wycelował i wystrzelił.
Niedźwiedź zaryczał, krew zaczęła tryskać z rany w łapie. Młodzieniec zaklął cicho i wystrzelił drugi raz. Bestia, nie wiedząca skąd nadchodzą strzały, rzucała się wściekle po polanie. Drugi pocisk wyminął się z celem. Tarday przeładował.
Wystrzelił raz jeszcze, tym razem w momencie, gdy zwierzę zatrzymało się chwilkę. Trafił w tułów, potem strzelił od razu i tym razem trafił w łeb. Kula przewierciła się przez czaszkę, bestia padła na trawę w przedśmiertnej agonii, młócąc w powietrzu łapami, aż w końcu pazury opadły i niedźwiedź odszedł tam, gdzie idą niedźwiedzie po śmierci.
John zakrzyknął w stronę sosny, rosnącej po drugiej stronie polany:
- Juhuu!
Zza drzewa wyszedł siwy, kulawy na jedną nogę starzec, w kurtce ze skór oposów, kowbojskich gaciach, takich, jakie można kupić w San Francisco za pięć dolców. Powiedział:
- Ech, chłopcze. Cztery strzały na jednego niedźwiedzia? Ja zabijam niedźwiedzie jednym strzałem, ale cóż, ty jesteś John Tarday, a ja Sam Bliss. Na początek całkiem nieźle, ale powinieneś dużo ćwiczyć strzelanie. Spróbuj do tarcz, nie bierz się od razu na takie bestie. Całkiem duży ten miś.
Po czym wyjął zza pasa nóż, finkę, i odciął misiowi łapy, podważył pazury i je wyjął.
- Łapy sobie zatrzymam, bo to całkiem dobry przysmak, ale pazury należą do ciebie.
Tarday wziął szpony i schował je do kieszeni. Nagle jakiś chłopak, na oko dwanaście lat, przybiegł na polanę:
- John, panie Bliss, Brudny Joe bije się z Jimmy'm Apple'em!
Młodzieniec krzyknął:
- Ha, Jimmy obije mu mordę jak nic!
Stary traper spiorunował go wzrokiem:
- Może i będziesz żył w dziczy, ale to nie znaczy że słownictwo masz mieć na poziomie jakiejś świni, co ryje pod drzewami!
John szybko się zreflektował:
- Eee... Jimmy na pewno go pokona. Brudny Joe to bardzo słaby przeciwnik.
Bliss kiwnął głową:
- Może i tak.
Czym prędzej pobiegli do miasteczka.
Na głównej ulicy, pod rozpadającym się, drewnianym ratuszem, Brudny Joe, obszarpany, niemłody już mężczyzna, stał naprzeciw młodego, silnego, chociaż niewysokiego chłopca.
W końcu Joe rzucił się z zaciśniętymi pięściami. Apple bez problemu uniknął ciosu i podstawił nogę „bandycie”, który wylądował w piachu, jednak zaraz wstał, otrzepał się i wyszczerzył zęby. Te, które jeszcze miał.
I wtedy rozległ się strzał.
Nie, to nie strzelił Brudny Joe, bo jego broń była zardzewiała.
To nie strzelił nikt z miasteczka.
Apple powoli osunął się, najpierw na kolana, potem na ziemię. W jego piersi ziała dziura. Jakiś kształt zeskoczył z dachu niskiego saloonu, prosto na grzbiet konia. Czarny Stetson na głowie, kamizelka z najlepszej skóry i pas z rewolwerami, nie spotykanymi dotąd w tych stronach. Skinął na Brudnego Joe, który natychmiast wsiadł na swoją kościstą szkapę i pokłusował za nim.
Bliss podbiegł do Jimmy'ego, ale ten już dawno nie żył.
John Tarday wymierzył ze swojej strzelby do odjeżdżających bandytów, jednak w odpowiedzi na naciśnięcie spustu, rozległo się głuche kliknięcie. Przecież wystrzelił drugą, a raczej czwartą kulę w niedźwiedzia. Zanim przeładował, Joe i nieznajomy byli już bardzo daleko.
Bliss zamknął oczy Apple'a, tutejszy ksiądz przeżegnał się, wygrzebał z kieszeni fiolkę wody święconej i wylał ją na czoło Jimmy'ego.
Stary traper odszedł od ciała i mruknął do Tardaya:
- John, do waszej mieściny zawitał prawdziwy bandzior. Zna się na rzeczy. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, on już był na koniu i odjeżdżał. Na pewno będzie z nim gorsza przeprawa niż z tym Joe'em.
Powrót do góry
Gaia
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:11, 08 Sie 2011    Temat postu:

Reksiu, to takie przykre, że nikt nie interesuje się dzikim zachodem...mnie się podoba.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gaia dnia Nie 20:04, 15 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cassie
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 05 Sie 2011
Posty: 108
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:54, 08 Sie 2011    Temat postu:

Mi osobiście też się podoba. Coś innego niż wszystko.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / Fan-Art-Fan-Fiction! Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin