Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[Fan-fick]Pamiętnik Admina Blake'a

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / Fan-Art-Fan-Fiction!
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eldarion
Jr. Admin


Dołączył: 13 Paź 2011
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 5/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:46, 30 Lis 2011    Temat postu: [Fan-fick]Pamiętnik Admina Blake'a

Witam!
Jakieś 2-3 dni temu, naszła mnie chęć na prowadzenie takiego pamiętnika. Ale dużo z wydarzeń w nim jest zmyślone i można to traktować jako takie opowiadanie... Mam nadzieję, że się spodoba Wesoly
Codziennie, piszę jeden wpis. Jako, że tu nie dawałem i dopiero teraz postanowiłem się dawać, to daję 3 wpisy naraz...
*********************************************
28.11.2011
Dzisiejszy dzień mi się udał. Miałem ból brzucha i udało mi się przekonać mamę, by nie pójść do szkoły.
Dzisiaj, mieliśmy mieć, jak zresztą co tydzień, dwie lekcje z tą samą, starą, wredną babcią. Plastyka i Technika. Dużo ludzi (w tym moja mama) uważa, że są to luźne lekcje i łatwo z nich zdobyć ładne oceny. U mnie jest wręcz przeciwnie. Cieszę się, gdy nie dostanę pały...
Dzisiaj natomiast, nie musiałem znosić tych męczarni. Wstałem sobie o dziesiątej, jeśli nie później i odpaliłem sobie grę. Gram oczywiście w tą grę na serwerze, a dzisiaj akurat, w ten niesamowicie zapowiadający się dzień, postanowili się pobawić, zamiast zrobić reload na serwerze. Wzięli i mnie spalili. Dla nich, to może była niesamowita zabawa, a tym bardziej potwierdziały to teksty, pisane przez nich na chacie. Byłem mega wkurzony na nich, ale sądząc, że to tylko gra, wyłączyłem ją i polazłem zrobić sobie śniadanko... Zjadłem i przeszedłem do dalszych czynności... Oczywiście, na laptopie. Na początku, zdziwiłem się, że nie pisze do mnie naraz dziesięć osób, a nawet nie pisało do mnie pięć! Ale po chwili doszło do mnie, że teraz większość jest w szkole. Przejrzałem listę gg, szukając osób dostępnych.
Znalazłem dostępną zosiaczek... Zacząłem toczyć w moim umyśle bitwę: Napisać, czy nie napisać. Przecież mogłem przeczytać następujące zdanie: "Nastała grobowa cisza". Ale z nudy, wygrała rzecz ryzykowna. A więc napisałem.
Musiałem ostro uważać na to, co piszę, odpisywać natychmiast, by nieoczekiwane zdanie, nie pojawiło się przypadkiem. Zaczęło się od przywitania... Pierw ją zapytałem, dlaczego nie jest w szkole. Była chora (czyt. udawała by nie iść), zapytała jak każdy tradycyjnie: "Co u ciebie" czy tam: "Co u cb", nie pamiętam dokładnie... A nie! To było:"Co tam u ciebie słychać?". Odpisałem jej, że telewizor. Ona natomiast na to samo pytanie, odpowiedziała bez sensu: Dobrze. Dlatego, już całkowicie ryzykując przeczytanie podanego wcześniej zdania, wyłączyłem okno rozmowy z nią... Wlazłem na FW. Forum Wampiratów. Niesamowite, że jest tam tylko osiem użytkowników, a odpisują na moje posty szybciej niż na forum z milionem użytkowników... Niesamowite powiadam wam. Następnie, wlazłem na temat Avatary w dziale Temat nie na Temat i przeczytałem to co było do przeczytania. Post Enzo'a, zaskoczył mnie. Zmienił se avatar na Rumcajsa, twierdząc, że to największy zbój na świecie... Każdy wie, że to TELETUBISIE są największymi, niekwestionowanymi zbójami naszego świata.
Dobra, skracając trochę, tak siedziałem na podobnych głupotach (jak by to powiedzieli naukowce ( przepraszam za tyle nawiasów (ja tak nie twierdzę ( to się odnosi do treści po pierwszym nawiasie...)))), minęło kolejne trzy godziny, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Oczywiście jak to bywa, krzyknąłem do rodzeństwa, by otworzyli. I jak to zawsze jest, uczynili to, a byłem co do tego pewny, gdy usłyszałem znajomy głos Harego. Taa, Harego, nie Harrego. Jego przezwisko, jest takie od jego blizny na czole, lecz że zamiast błyskawicy jest ona linią krzywą (ale nie błyskawicą) to wyszedł nam nieidealny Harry Potter, czyli Hary. Jego prawdziwego imienia nie będę wam zdradzał.
- Siema Blake! - tak brzmiało pierwsze słowo, gdy rozpoznałem, do kogo głos należy.
- Won! - tradycyjnie odpowiedziałem z uśmiechem. Oczywiście, on wiedział, że ma brać to za niezwykłe: "Siema".
- Idziemy do lasu? Dym widziałem unoszący się nad nim. - i tu rozbudził moją ciekawość. Pokiwałem głową, ubrałem buty, kurtkę wziąłem w rękę i wyszliśmy na świeże powietrze.
Następnie wyszliśmy przez śmietnik, bo nie chciało mi się biec po klucz od furtki, ani wołać kogoś z domu, by otworzył bramę i skierowaliśmy się w stronę lasu. Poczułem zapach dymu. Tego zapachu, nie da się nie czuć. Szliśmy i szliśmy tworząc jak najmniej hałasu. Nagle Hary powiedział:
- Ej, Blake, załóż kurtkę, jeszcze zmarzniesz.
Lecz powiedział to za głośno, więc odparłem po prostu głośniej niż on:
- Cicho to ty mówić potrafisz.
Popchnąłem go w krzaki i po ubraniu kurtki zrobiłem to także. Zdziwiłem się, że nikt nie poszedł w naszą stronę, ale gdy w krzakach idąc na czworaka, zbliżyliśmy się, usłyszałem głośne śpiewy:
Legia niech spali się. Legia jak proch słaba jest i niech w proch obróci się!
I różne takie, śpiewali to, krążąć w kółko nad palącym się plakatem Legii.... Ja potwierdziłem to w duchu, lecz nie chcąc się ujawniać, zacząłem się wycofywać. To samo uczynił Hary. Gdy byliśmy już dosyć daleko, wykrzyczeliśmy to samo co oni. Ale bez palenia, bo za dużo roboty z zapalniczką...

**********************************************************
29.11.2011
Dzisiaj wstałem o szóstej trzydzieści. I odrazu, wstać czy nie wstać... Już prawie zdecydowałem się na to drugie, twierdząc, że poleżę sobie jeszcze pięć minut. Ale w głębi duszy wiedziałem, że zamieni się w to o wiele więcej, a ja nie chcę iść głodny do szkoły. No to zjadłem płatki z mlekiem, przyszykowałem się i razem z ojcem pojechaliśmy.
Nadarzyła nam się dziwna rzecz, bo gdy jechaliśmy, przeskoczyła sarna tuż przed samochodem. Potem druga. O mało nie brakowało i byśmy ją potrącili - se myślałem i trzecia sarna wyskoczyła z prawej strony, lecz nie miała tyle szczęścia co inne. Potrąciliśmy ją... Biedna sarna... (Tu pewnie myślicie, o tym, co mogła przeżyć jeszcze, ile straciła) Ale przeżyła jednak, bo uciekła z miejsca wypadku, zanim zdążyliśmy wysiąść z samochodu, czego nie planowaliśmy. W końcu ojciec wysadził mnie na przystanek i pojechał dalej do pracy.
Doszedłem do szkoły ten kawałek, po drodze zauważając palących kolegów. Nie rozumiem i myślę, że nigdy nie zrozumiem, po co oni to palą. Wiedzą, że palenie szkodzi zdrowiu i to robią... Szczyt głupoty. Ale cóż, rużne rzeczy ( wiem, że pisze się różne, ale tak, byście mogli przeczytać treść w o tyym nawiasie, dałem z błędem. Czujcie się zaszczyceni. ) dzieją się na świecie. Za dużo filmów amerykańskich... Niedługo, stanie się modne pewnie bycie grubym jak oni. Weźcie wtedy idźcie na pokaz mody!
Przebrałem buty ( na te same, w których przyszedłem do szkoły ) i jak z zamiarem dania plecaka pod drzwi do sali gimnastycznej poczułem okropnie wkurzający zapach spalenizny. Ciekawe czemu, że najpierw pomyślałem o obiedzie szkolnym. Chcecie wiedzieć, co nam potrafią dać? Gówno z ryżem. Nie kłamię, ani nie żartuję, takie coś nam dają. No, jeszcze zdarza się spalona kasza. Jak spojrzałem na jadłospis, już wszystko stało się dla mnie jasne... Znowu spalona kasza.
Czekałem z pół godziny, aż reszta chłopaków z klasy przyjdzie, a następne dziesięć minut, aż wuefista przyjdzie, a drugie tyle, aż otworzy drzwi. Graliśmy w kosza, lecz zamieniło się to w kozłowanego mecza Rugby. Pchanie się, jakby chcieli piłkę zjeść, a w domu nic nie jedli. Ja natomiast, pokazałem swą wyrąbistość. Zamiast pchać się do piłki, przed nią uciekałem. To jeden kolega dostał w łeb, to jeden w czułe miejsce. (Ale podskakiwał!) Dlatego, na prawdę warto przed nią uciekać w mojej klasie.
Po na prawdę zwyczajnym, lecz brutalnym w-fie okazało się, że jesteśmy zwolnieni z reszty lekcji... (Też by tak chcieliście, nie?) Oczywiście, żartuję! Mieliśmy okienko, wlazłem na forum wampiratów, ale tam pustki, więc powpisywałem losowe adresy stron i przeglądałem. Tak minęła kolejna godzina lekcyjna. Dwie godziny języka polskiego. Dla uświadomienia sobie, jak się wtedy czułem napiszę tu, czym jest u nas ta lekcja. Nauczycielka gada do sufitu, no, dobra, od czasu do czasu popatrzy się na ścianę. Jest głupia, wredna i wymądrzała, jak na uczącą tego przedmiotu przystało. Ale niedość, że mamy taką polonistkę, to jeszcze jest naszą wychowawczynią! I jest bystrzejsza, niż poprzednia pani. U tamtej, mogłem przynajmniej nic nie pisać i czytać książki w pierwszej ławce, a ona się do tego pytała, czy nie chcę iść do pięlegniarki, bo źle wyglądam. A ta się czepia (tamta też by się czepiała, gdyby widziała, że czytam książki) i do tego mi potrafi wstawić uwagę i powiedzieć jakąś ripostę na moje wytłumaczenie. Ale to i tak nie zmienia faktu, że poprzednia była gorsza...
Ale dziś, mieliśmy przez dwie godziny lekcyjne oglądać bardzo ciekawy film, a dokładniej "Zemstę". Pani sądziła, że warto oglądać i jej się podoba. Film okazał się być aż tak ciekawy, że cała klasa spała... No, parę osób miało widocznie problemy ze snem. Szybko to minęło ( no bo skoro spaliśmy, tak samo jak historia, która była po polskim. Ale to było z fajną panią, która nie wstawia uwag, a zamiast tego grozi daniem "buźi w czółko". Albo wyjściem na korytarz. Ale oprócz tego, jest na prawdę fajna i dzięki niej, lekcje są ciekawe. Wróciłem ze szkoły, zdjąłem kurtkę i krzyknąłem do mamy, że idę się uczyć. Mama powiedziała coś w stylu: "A ucz się, ucz". Ja natomiast tylko żuciłem plecak do pokoju i wyszedłem z niego krzycząć:"Skończyłem!" i ruszyłem do pokoju, gdzie trzymam laptopa... No i poodpisywałem na forach głupie komentarze, pograłem trochę w Minecrafta i zjadłem obiadek (Ale ten był boskim żarciem w porównaniu do szkolnego.) No, ten dzień zleciał jakoś tak zwykle... Dowiedziałem się natomiast tego dnia, że kubek z herbatą nie potrafi latać...
**********************************************************
30.11.2011
Wstałem rano, dokładniej o szóstej trzydzieści. Nie jadłem dziś śniadania, sądząc, że skoro mam tylko pięć lekcji w szkole, a są tak luźne, że wytrzymam, zjem gówniany obiad w stołówce ( z czegoś żyć trzeba ). Wychowawcza minęła długo, bo nikomu spać się nie chciało, a film pani puściła. Ale to było niezłe, cisza, cisza, znudzone głosy, a nagle jakiś brzydko ubrany waćpan z plaskacza innego. Nagle, w tej jednej chwili, cała klasa się roześmiała, a pani nadal coś czytała, jakby wogule filmu nie oglądając ( No, ja jej się nie dziwię... Ale gdyby nie to, że to nie jej telewizor i że nie jest w szkole, to by oglądała Moda na Sukces, odcinek pięć tysięcy trzysta trzydzieści trzy (Wiem, mogłem napisać to liczbowo, ale jak jest tak napisane, to widać, że tych odcinków jest dużo! ) Ja tam wolę oglądać fajne filmy, a nie jakieś gówno o miłości, gdzie wszystko zatacza potrójne koło ( NIE DOSŁOWNIE! ). Na następnej lekcji siedziałem w bibliotece, zobaczyłem, czy Niekryty Krytyk - gwiazda Internetu ( z dużej! szacuneczek się należy ) nie skrytykował, ani nie dał niczego nowego. Nic niestety nie dał... Na tym komputerze, nie ma żadnej gry, a nie będę wchodził na zarządzanie stronami, ani nic podobnego, bo jeszcze jakieś hasła zapisują. Żałowałem, że nie wziąłem słuchawek, bo bym sobie posłuchał Mettalici lub Sabatonu.
Przeczekałem tą godzinę, następna leckja: angielski. Nic ciekawego. Pisaliśmy kartkówkę z materiału, na którym mnie nie było, strzelałem 100% i oddałem. Pewnie dostanę sześć. Pewnie myślicie, jak to możliwe skoro wszystko zgadywałem. Warto także wspomnieć, że najwięcej punktów z tego sprawdzianu, można uzyskać czterdzieści, a ja dostanę sześć.... Sześć PUNKTÓW! No to równa się jedynka, ale zawsze sześć... Potem miała być nudna biologia, ale pani nam otworzyła tylko drzwi i gdzieś sobie poszła.
Zaczął się dziać harmider, jak zawsze, gdy nauczyciel wychodzi. Hary i ja, siedzieliśmy razem, gdy nagle trafił we mnie piórnik. Rozglądnąłem się wokoło i ujrzałem śmiejącego się chłopaka wskazując na mnie. Obrałem go za cel, a ja nie chybiam... Prawie nie chybiam. W 75% nie chybiam. No może odjąć dwadzieścia pięć, a potem jeszcze pół tyle... A dobra, kit. W każdym razie teraz trafiłem i uśmiech mu zniknął z twarzy. Piórniki zaczęły latać. Hary zaczął się rzucać z Olkiem - bo tak nazywał się zaczynający, a ja niezauważalnie podniosłem piórnik Olka z ziemii i otworzyłem okno.
- Co za idioci... - pomyślałem sobie, gdy wyrzucałem przedmiot zbrodni. - Nawet nie zauważyli, że z dwóch piórników, zrobił się jeden. No cóż, gdyby tak pomyśleć.... Jeden czy dwa, co za różnica.
Potem Karolina, która miała wonty do każdego otwierającego okno, krzyknęła do mnie:
- Zamknij zimno, bo mi okno. - klasa przerwała walki na chwilę, by zaśmiać się głośno z niej. Ona sama się zresztą z siebie śmiała, co jest logiczne, jak na typową blondynkę. Potem pani przyszła i zaczęła się mordęga. Biologia i Szwabski ( zła także piszemy dużą literą ) zakończyły się szybko i zanim się spostrzegłem, byłem już na laptopie, a na nim włączona instalacja Bitwa o Śródziemie 2. Zainstalowało się poprawnie, scrackowałem. ( To takie coś, co się robi, by gra działała bez płyty. ( Wyjaśnienie dla dziewczyn lub chłopców o płci żeńskiej ))
Nadszedł czas włączenia gry. Włączała się długo, gdy już zacząłem tracić cierpliwość i palec miał wyłączyć guzikiem laptopa, aż nagle wyskoczył error. Odruchowo wcisnąłem cancel, dlatego nie zdażyłem przeczytać przyczyny, dla której błąd wyskoczył. Wkurzyłem się bardzo, bo tak chciałem w to pograć, że z pięści trzasnąłem w matrycę laptopa. Zamiast blue screena, ujawnił mi się Różowo, zielono, biały obraz... No to pomyślałem, metoda polaków: Nie działa - Uderz! Tak też uczyniłem, rzeczywiście, zadziałało. No, ale cóż... Gra w którą chciałem grać, z pewnością na moim lapku nie działa. Szkoda, stało się... Postanowiłem trochę popisać. A jako, że zobaczyłem, że na forum online jest Pan Administrator, to napisałem do kontaktu, który u mnie ma nazwę: "Tomcio" ( Ciekawe, kto to taki... Nie domyślacie się, nie? ). Pisaliśmy o zespołach. Nie będę wam zdradzał, jak to dokładnie brzmiało. A każdym razie, gdy zacząłem pisać ten wpis, mama kazała mi wyrzucić śmieci. No cóż, siła wyższa. Da radę tylko powiedzieć: Yes sir, jest! I wykonać robotę. Długo zajęło mi ubranie kurtki ( no, gdybym nie spowalniał specjalnie, to pewnie zajęło by mi mniej czasu... ) i butów. W każdym razie, jak już byłem na dworze, zobaczyłem, że śmieciarka odejżdża.
Ale mam fuksa, normaaaalnie - pomyślałem. Wyobraziłem sobie znak zapytania nad śmietnikiem. Dałem sobie questa i wziąłem rower, a nastepnie zabrałem się do dogonienia śmieciarki. Na szczęście, jechała ona wolnoo strasznie, a w porównaniu z nią, byłem dosyć szybki. Gdy już prawie ją dogoniłem, nagle straciłem równowagę i przewróciłem się. Obolały wstałem i hardcore! Biegłem za nią. Tym razem, to ona miała przewagę, ale cóż, Polskie Drogi - ośmy cód świata ( okropne dziury na drogach ). Śmierciarka zaczęła zwalniać, jechała coraz wolniej, a ja ją doganiałałem. Już prawie, już prawie i gdy już miała nadejść chwila wrzucenia worka do śmieciarki okazało się, że worek zostawiłem przy śmieciarce. MEGA FAIL!
Wracając, pogadałem sobie z wracającym ze szkoły kolegą, o rok młodszym ode mnię.
- Siema - przywitał mnie i jako, że miałem zły humor zadecydowałem się na okropny krok - powiedzenie tego samego.
- Dobrze ci minął dzień? - zapytał. Zastanawiałem się, czy on specjalnie mnie nie wkurza. Postanowiłem zrobić skan jego twarzy. Gdyby to antywirus skanował, natychmiastowo wykryłby wirusa... Ale cóż, jego twarz. Po minie rozpoznałem niewinne oblicze. Czyli po prostu, jak zwykle, grzeczny i głupi, bo zadaje głupie pytania ( Proste i logiczne. )
- Wspaniale. - Opowiedziałem mu, co mi się zdarzyło, następnie zakończyłem:
- A gdy tak wracam wkurzony, wita mnie jakiś idiota o imieniu Paweł.
- Bardzo śmieszne, wiesz ? - ironicznie spytał Paweł. Uśmiechnąłem się ponuro, odpowiedziałem tylko:
- Wiem. Ale ze mnie żartowniś... Bierz lekcje od mistrza.
Pomyślał, a potem z tym swoim kujońskim uśmiechem powiedział:
- Dobrze. A więc, jaka pierwsza lekcja?
Wpadłem na genialny pomysł.
- Umyć się.
On już miał zaprzeczyć, bo przecież, Paweł myje się codziennie punktualnie, bo mu mama każe i idzie spać codziennie po wieczorynce, ale zawartość z worka ze śmieciami, które miałem wyrzucić, wysypałem mu na łeb. Następnie po prostu odszedłem, a on zdziwiony stał jak głupek...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / Fan-Art-Fan-Fiction! Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin