Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[Fan-fick] Po zachodzie słońca
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / Fan-Art-Fan-Fiction!
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
amnaese
Super Szybki
Super Szybki


Dołączył: 22 Lis 2010
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:46, 22 Mar 2011    Temat postu:

Ciekawy odcinek, czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:07, 22 Mar 2011    Temat postu:

Wujek Caine! Nie wiem czy śmiać się, czy płakać.... Oczywiście w znaczeniu czysto pozytywnym. Uffff. Tak bardzo się cieszę, że te wszystkie rzeczy z poprzedniego rozdziału się nie zdarzyły....
Czekam! Teraz jak skończyłam swój ff, będę narzekać na nadmiar wolnego czasu i cię maltretować. Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Star
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 21 Sty 2011
Posty: 399
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:34, 23 Mar 2011    Temat postu:

Super! Nie mogę się doczekać kolejnych części! Kocham ten ff Wesoly
W skrócie masz talent Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Star dnia Śro 17:35, 23 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fire-mup
Biczoręki


Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:50, 23 Mar 2011    Temat postu:

Wspaniałe!
Moc Caroll jest naprawdę niezwykła i strasznie się cieszę, że jednak nie stało się to, co wcześniej opisywałaś. Wesoly
Uwielbiam ten moment z Britt i Ediliem. I oczywiście jestem bardzo ciekawa, co urodzi się Caine'owi. Jezyk
Pisz, pisz! Bo niecierpliwy ze mnie człowiek, a te piękne worki z cementem aż błagają, by ich użyć w razie zwłoki. Mruga


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fire-mup dnia Śro 20:52, 23 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ladriska
Gość





PostWysłany: Czw 10:20, 24 Mar 2011    Temat postu:

Muszę stwierdzić, że w jednym momencie strasznie się z D.M. utożsamiam to raz. A wgl świetne !!!
Powrót do góry
I'm not hardcore
Gyrokinetyk


Dołączył: 01 Lut 2011
Posty: 650
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znasz GONE?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:05, 24 Mar 2011    Temat postu:

Wujek Caine!
Obok śliniaczków to będzie mój ulubiony cytat!
(Jest jeszcze "No bo ona czyta tą Rowling czy inną Konopnicką" - ale to w wykonaniu kolegi Wesoly )
Oj, komentując rozdział : ta scena ze snu i to z "wujkiem Caine'm" to... to... jest... genialne. Tak, mam bardzo bogate słownictwo : genialne, cudowne itd...
Ale nie mam innych słów, niestety...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nicole
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:05, 17 Kwi 2011    Temat postu:

Dobra. Rozdział z dedykacją dla Nefeid, bez której przypomnienia pewnie tę część pisałabym z miesiąc co najmniej. I do niej kierować zażalenia. Bo jak robiłam ostatnią korektę, miałam ochotę skasowac wszystko. Ale nie skasowałam Wesoly To coś różni się zupełnie od wizji, jaką miałam miesiąc temu. Ale com napisała, napisałam Jezyk
I wiem, nie musicie mi przypominać, że nie wyszło.



9. Bez tchu



Chris wyszedł z budynku przedszkola z notatnikiem w ręce. Lista zakupów robiła się coraz większa. Ale to i tak był pikuś w porównaniu z tym, co musiał przenosić zaraz po odkryciu mocy. Cegły. Deski. Woda. Jedzenie. Apteczki. Paliwo. To był cud, że na tyle dzieciaków jemu trafiła się moc przeskakiwania przez barierę. Podobnie jak Taylor, ale ona to robiła tylko w obrębie ETAPu. Poza tym… Ona nie żyła.
-Jack!- zawołał, kiwając głową okularnikowi idącemu pustą ulicą. Mężczyzna trzymał za ręce dwójkę dzieci.
-O, cześć, Chris- Jack uśmiechnął się.
-Cześć, Chris-Chris-Chris, jakże się cieszę, że cię widzę!- zawołał James, podskakując u boku taty. Lily złapała go za nadgarstek.
-Nie przeszkadzaj dorosłym, jak rozmawiają- pouczyła szeptem.
-Jack, chcesz coś spoza bariery?- spytał Chris jak co poniedziałek.
Odpowiedź była wciąż taka sama.
-Tu masz listę. Brianna zrobiła.
I pełen dumy uśmiech. Duma z dzieci? Czy z „żony”, na każdym kroku ratującej ich mały świat?
-Dzięki. Będę po południu pod ratuszem- Chris pomachał mu i skoczył do kolejnego domu.

Diana obudziła się z uśmiechem. Miała piękny sen. Było tam jej dziecko. I Caine. Ale w nierealnym pięknie tego snu tkwiło coś przerażającego. Nie dopuszczała do siebie niepokoju, ale dręczyło ją poczucie, że o czymś zapomniała.
-No cóż- mruknęła, narzucając szlafrok na ramiona.- Błądzić jest rzeczą ludzką.
Poszła do kuchni i z lodówki wyciągnęła karton soku. Wypiła prawię połowę, kilka kropel kapnęło na jej koszulę nocną.
-Caine!- zawołała, szykując jajecznicę. Odpowiedziała jej cisza.
Jak przez mgłę przypomniała sobie, że on poszedł tam. Do Gaiaphage. Najprawdopodobniej pomóc bratu. Ale kto go tam wie. Mógł na przykład, korzystając z okazji, załatwić Sama i zrzucić winę na Drake’a. Pokręciła głową, jakby chcąc z niej wyrzucić ponure myśli. Nie, Caine już nie jest taki. Kiedyś… może. Teraz, paradoksalnie, bawiąc się w przykładnego dorosłego, zdziecinniał jak jeszcze nigdy.
A przecież i tak chodziło tylko o seks.
Zaśmiała się, gdy poczuła kopnięcie dziecka. Tatuś będzie cholernie zadowolony.

Chris zobaczył postać na szczycie wzgórza kilka minut przed tym, jak miał zamiar skoczyć na zewnątrz. Zamiast przejść przez barierę, skoczył do tej postaci. To był Edilio. Trzymał coś.
Chris stanął przy nim bez słowa, a żołądek podszedł mu do gardła.
Edilio niósł całun. A w całunie…
-Bryza- ledwo poruszał wargami. Choć nie miał pewności, przecież przez materiał nic nie było widać, intuicja podpowiadała mu, że to ona. Oby się mylił.
Edilio pokiwał głową. Jego naznaczona siateczką zmarszczek twarzą przemknął cień bólu.
-Nie udało mi się- powiedział z rozpaczą.- On ją zabił, a ja go nie powstrzymałem…
Chris nagle poczuł lodowate zimno.
-Daj ją. Skoczę do miasta. Trzeba… się z nią pożegnać. I ją pochować.
Gdy Edilio bezwiednie pokiwał głową, chwycił materiał, w który owinięte było ciało kobiety.
Miał tylko nadzieję, że Jack z dziećmi zniknęli już z placu. Znowu nad ich niebo nadciągnęły burzowe chmury.

Lana nuciła coś ze zdenerwowaniem. Nie cierpiała takich sytuacji, gdy od niej zależało czyjeś życie, a ludzie patrzyli jej na ręce, jakby czekali na jej potknięcie.
Jednym gwałtownym ruchem rozerwała koszulę Sama, która i tak już była podarta.
Astrid krzyknęła, zasłaniając ręką usta. Widok zakrwawionego torsu mężczyzny przyprawił ją o mdłości.
Caine ręką zasłonił oczy Gabrielle.
-Astrid, wyjdź, jeśli masz zamiar panikować- mruknął.
Ona tylko pokręciła głową.
-Lano, on wydobrzeje, prawda?
-Jasne. Nie martw się- odparła Lana, przykładając dłonie do klatki piersiowej, rozerwanej przez kule. Uśmiechała się. Wszystko przebiegało pomyślnie. Wyleczyła zmiażdżoną rękę, połamane palce, niezliczone ślady po uderzeniach bata.
-Dawaj, Sam- szepnęła.- Wracaj do nas.
-Lano- powiedział Caine.
-Jesteśmy przy tobie- ciągnęła Lana, przymykająco oczy.- Tylko wróć. Bo cię potrzebujemy- czuła ciepło w koniuszkach palców, gdy zasklepiała jego rany.
-Lano- powtórzył Caine.
-Jesteś silny. Wracaj. Proszę. No dawaj.
-Lano!- Caine uklęknął obok niej i złapał ją za ramiona. Zauważył to już kilka minut temu.- Lano, to nic nie da- powiedział cicho, powoli.- Sam nie żyje.

W odległym o jakieś pół godziny drogi ciemnym domu Drake patrzył na panoramę Perdido Beach u swoich stóp i zanosił się głośnym, triumfalnym śmiechem.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefeid
Kurczak


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 5:33, 18 Kwi 2011    Temat postu:

Jej, dedykacja dla mnie

No dobra, nie sądziłam, że moje malutkie przypomnienie odniesie aż taki skutek, ale to dobrze Jezyk

Zażaleniami się nie martwię, bo czy ktoś do takiego rozdziału je ma? *uśmiecha się milutko, zerkając ma betoniarkę*

Intryguje mnie moc Chrisa. Mam nadzieję, że następna część nie pojawi się znowu za miesiąc Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:16, 18 Kwi 2011    Temat postu:

Nnnnie.....Nieeee.To nie może być prawda! On musi żyć!
Nikki, teraz przegięłaś! Jak ty to robisz?! Pracuję z geniuszem.....

,,Teraz, paradoksalnie, bawiąc się w przykładnego dorosłego, zdziecinniał jak jeszcze nigdy.
A przecież i tak chodziło tylko o seks.
Zaśmiała się, gdy poczuła kopnięcie dziecka. Tatuś będzie cholernie zadowolony.''
Napiszę sobie ten cytat złotym pisakiem na suficie i będę sobie na niego patrzeć w nocy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
I'm not hardcore
Gyrokinetyk


Dołączył: 01 Lut 2011
Posty: 650
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znasz GONE?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:35, 18 Kwi 2011    Temat postu:

Nicole,Nicole,Nicole. Muszę to sobie dobrze zapamiętać. W końcu nick mojej pierwszej ofiary. Jak to pięknie brzmi : Nie-hardkor - morderca. Tak się tylko zastanawiam, czym by się ukatrupić... Siekierą? Nie, zbyt horrorystyczne.
Karabinem?Palnikiem?Deską?Nożem?Piłą łańcuchową?Skalpelem?Wąglikiem?Długopisem?Książką?Biczem?
Ja po prostu nie mogę uwierzyć, że JEGO zabiłaś! JEGO! JĄ! ICH!
Zabiję cię, za to, że perfidnie grasz mi na emocjach, że bez twoich (no i Nicole) FF się uzależniłam, że nie umiem oddychać, bo... bo... to jest tak cholernie dobre, że aż ciężko mówić. Pisać, znaczy się.
No i co ja mam z tobą zrobić? *uśmiecha się perfidnie zezując na potencjalne narzędzia zbrodni*
Już wiem - kto idzie ze mną zabetonować Nicole?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nicole
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:02, 18 Kwi 2011    Temat postu:

Nie strasz, nie strasz, bo się ze... Wiesz, co. Jezyk

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
I'm not hardcore
Gyrokinetyk


Dołączył: 01 Lut 2011
Posty: 650
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znasz GONE?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:51, 19 Kwi 2011    Temat postu:

No wiem...
Ach,Nicole,pisz,pisz, a nie uśmiercaj.
Wąglik i długopis ci odpuszczę.
Przez ciebie mi się to wszystko przyśniło... Działasz na wyobraźnię!
Chylę czoła niziutko... Padam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nicole
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:27, 20 Kwi 2011    Temat postu:

Nie jestem w formie. Przepraszam.

10. Zmrok



Przez chwilę prawda do nich nie dotarła. Jednak za chwilę Astrid usłyszała słowa Caine’a, co odczuła jak uderzenie tępym narzędziem w tył głowy. Przed oczami zawirowały jej czarne plamy.
Lana klęczała przy zakrwawionym ciele bez ruchu.
Caine ściskał rękę brata w nadgarstku, później przyłożył mu dłoń do szyi.
-Lano- powoli pokręcił głową.- Nie ma pulsu.
-Nie, nie, to niemożliwe…!
-Lano.
-Niech to szlag!- krzyknęła Uzdrowicielka z rozpaczą i gniewem równocześnie. Wybiegła z pokoju, a Caine’a dobiegł jej szloch.
Astrid przypadła do ciała mężczyzny i, łkając rozpaczliwie, oplotła Sama ramionami i położyła głowę na jego klatce piersiowej.
Caroll wybuchła głośnym, niedowierzającym płaczem, przyciskając dłonie do oczu.
Gabrielle szeroko otarła oczy. Była zbyt przerażona, by płakać. To sen. To tylko sen. Caine spojrzał na nią z bólem. Jego twarz wykrzywiał grymas, nadający jej niepokojący wygląd.
-Nie patrz, Gabby- szepnął i podszedł do szlochającej kobiety.- Astrid. Astrid!
-Odejdź!- krzyknęła.
Jej świat runął. To, co budowała przez ostatnie czternaście lat zniszczyła śmierć tego, który był całym jej życiem. Jej serce; tak strasznie bolało ją serce. Jak szklane odłamki, krążące w żyłach zamiast krwi.
W umyśle kobiety było tylko jedno imię i wspomnienia ciepłych, aksamitnych ust i błękitnych jak ocean oczu. Świadomość, że to się skończyło i że Sam już nigdy jej nie pocałuje odebrało jej dech i czyniło wspomnienia wyblakłymi, nasiąkniętymi łzami i krwią, którą przelał, by ratować córkę.
-Astrid.
Objęły ją czyjeś silne ręce. Poddała się im, mimo że to nie był Sam. Pozwoliła, by zimne dłonie otarły jej policzki i mocno ją przytuliły. Gdy odpływała w ciemne wody nieprzytomności czuła tylko, jak ktoś szepce jej do ucha słowa pełne ciepła, głaszcze ją po plecach i ramionach i pozwala, by łzami moczyła mu koszulę.
Później straciła przytomność.

Pete?
Tak, Brittney?
To już się dokonało?
Tak.
Jesteś pewien?
Tak. Powinnaś wiedzieć. Gaiaphage w końcu jest szczęśliwy.
Myślałam, że… Że jest jeszcze nadzieja.
Nie ma nadziei dla ETAPu. Mówiłem ci.
Nie, Pete. Nie możesz tak myśleć. Zawsze jest nadzieja.
Nie tym razem, Britt. Gaiaphage triumfuje. Ciemność jest szczęśliwa. Drake znowu spróbuje zniszczyć dobro.
Ale nie uda mu się, prawda, Pete? Nie pozwolimy na to.
A w jaki niby sposób? Jesteśmy martwi!
Zawsze jest nadzieja. Jeśli w to nie uwierzymy, to wszystko będzie bez sensu.
Brittney. Zrozum. Już nie jesteś aniołem ETAPu. Drake cię zwyciężył. Zabrał ci skrzydła. Jedyny anioł, jakiego mieliśmy, właśnie stracił życie. Ja, jako Strażnik mogę tylko strzec. Nie pomagać. Zrozum. I daj już spokój.
Nie mogę. Pete. Graj dalej, dobrze? Nie przestawaj. Dla Astrid.
To trwa zbyt długo. Prawie dziesięć lat. Dziesięć lat zawieszenia, jak to brzmi. Między życiem a śmiercią. Nie żywi, ale nie do końca martwi. Nie masz już dość?
Peter. Mam. Nawet nie wiesz, jak bardzo. Ale musimy być silni.
Wiem. Będę grał. Pora na następną rundę.
Zaczynajmy.

Nad Perdido w jednej chwili niebo ściemniło się. Gwałtowny wiatr targnął drzewami, zginając je niemal do ziemi. Przez chwilę panowała zupełna cisza. A później spadł deszcz. Błyskawice rozdzierały niebo z głuchym trzaskiem, toczącym się po pustych ulicach.
Jack padł na kolana przy ciele kobiety.
-Nie- powtarzał szeptem, który zagłuszały ryki nieba.- Nie. Nie Brianna.
Astrid zanosiła się histerycznym szlochem w ramionach Caine’a.
-Nie!- krzyczała.- Nie Sam!
Caine obejmował ją, patrząc ponad jej ramieniem na ulewę za oknem.
James zamarł. Mamo, chciał powiedzieć, mamusiu, wiesz, jaki dowcip zrobiłem? Wiesz?! Dlaczego mnie nie słuchasz?!
Lily pochyliła się nad ciałem i odchyliła brzeg materiału. Krzyknęła rozdzierająco, cofając z przerażeniem. Stojący obok Chris złapał ją za ramiona i mocno chwycił, nie słuchając słów, by go puściła, bo jest dużą dziewczynką i nie potrzebuje…
Przyszedł Edilio. Rzucił karabin na ziemię przy ciele Brianny.
-Jack, Jack, wybacz mi- szepnął.- Wybacz. Tak mi przykro.
Jack go nie słuchał. Wpatrywał się w nieruchomą twarz Bryzy. Jego Bryzy.
Bryzy, która nagle ucichła. I już nigdy nie miała zawiać.

Lana wyszła, potykając się, nic nie widząc przez łzy. Spojrzała w górę. Strumienie deszczu uderzyły ją w twarz. Dopiero po chwili dotarło do niej, że ktoś na nią patrzy. Edilio.
-Ja…- zaczął głosem człowieka, którego zmęczyła ciągła walka.
-Starałam się, ale…
-Ale nie udało mi się i ona…
-I on nie żyje.
Popatrzyli na siebie- oboje z tą samą bezbrzeżną rozpaczą.
Już po chwili padli w swoje ramiona. I nie udawali, że są silni.

Zimno.
Ciemno.
Pusto.
Obezwładniająca pustka i klaustrofobiczne uczucie głębi.
Zimno.
I ta cisza. I samotność.
Ciemność rozjaśnia się nagle. Głos; ten głos jest łagodny i stanowczy, cichy i głośny, ciepły i surowy jednocześnie.
Ale strachu już nie ma. Nie ma łez. Nie ma nic.
Jest on.
I Bóg.
I sąd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:34, 20 Kwi 2011    Temat postu:

Płaczę. Ja naprawdę płaczę. Zorientowałam się dopiero teraz. To takie dziwne. Takie okrutne. I takie piękne. Naprawdę...Wybacz Nikki. Nie jestem w stanie już nic napisać. Ja...Nie potrafię.

To była najpiękniejsza rzecz jaką kiedykolwiek czytałam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rose dnia Śro 15:36, 20 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Star
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 21 Sty 2011
Posty: 399
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:48, 20 Kwi 2011    Temat postu:

Ja też się popłakałam. Ma ktoś chusteczki?
Zabiłaś ich. Zastanawiam się jak mogłaś?!
A teraz powstaną i powiedzą koniec przedstawienia, zmywamy się.
Nie dam rady nic więcej napisać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Daisy
Gyrokinetyk


Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 673
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod kołdry.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:54, 20 Kwi 2011    Temat postu:

Nie płaczę, bo mam odporny próg wrażliwości, ale przyznaję, że zrobiło mi się strasznie smutno, czytając o reakcji Astrid na śmierć Sama. Szczególnie podoba mi się zdanie o tych "szklanych odłamkach, krążących w żyłach zamiast krwii". Idealnie określa ból po utracie kogoś. Wprost idealnie.
Spodobał mi się ostatni fragment tej części - jak mniemam to Sam u progów Nieba? Bardzo fajnie to wszystko opisałaś.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kate
Przenikacz
Przenikacz


Dołączył: 27 Gru 2010
Posty: 257
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tarczyn (k.Warszawy)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:56, 21 Kwi 2011    Temat postu:

Ja się nie popłakałam, ale mam ciarki na całym ciele... To jest niesamowite! Tak pięknie oddajesz emocję bohaterów, że czuje się jak bym tam była... Gratuluję talentu!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nicole
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:03, 19 Sie 2011    Temat postu:

Wróciłam. Na jak długo- nie wiem. Ale póki co, piszę.

12. Zegar śmierci

Czuła ciągłą potrzebę krzyku. Tylko to przynosiło jej ulgę- potworny wrzask rozrywający ciszę, który wyrażał cały jej ból i cierpienie.
Cały czas był przy niej. Przytrzymywał nadgarstki, gdy chciała zorać sobie paznokciami twarz. Obejmował, gdy się wyrywała. Słuchał jej krzyków. Słuchał, jak ginie w niej człowieczeństwo, a zostaje czysta rozpacz.
Jej rozpacz z Caine’a robiła człowieka.

Caroll wpatrywała się w ścianę już drugą godzinę. Wiele razy zastanawiała się, co by było, gdyby znalazła się w ETAPie. Jaką stosowałaby taktykę. Po której stronie stanęłaby. Najpierw to wszystko przypominało zabawę.
Ale później dowiedziała się, że ma rodziców, którzy ją kochali. I już nie chciała się bawić. Miała zbyt wiele do stracenia.
Jednak jeszcze później straciła tatę. Widziała, jak umierał. Widziała jego śmierć. Wciąż miała ją przed oczami. W każdej sekundzie.
Tik- tak. Tata nie żyje. Tik- tak. Bije zegar śmierci.

Diana podeszła do okna, ale nie patrzyła na krajobraz za brudną szybą. Spuściła wzrok na parapet zasłany papierami i kawałkami tynku. Nie dopuszczała do siebie tej myśli. Nie chciała się przyznać, że boi się o Caine’a. Zresztą to może nie tak wyglądało. Niepokoiła się o siebie, gdyby Caine’a zabrakło.
-Pieprzony altruista!- wrzasnęła z nagłą wściekłością i szarpnęła firanę, która rozdarła się wpół. Strzęp kremowej płachty upadł do jej stóp.
To był błąd.
Po nogach okrytych tylko skrawkami szlafroka spłynęła ciepła, gęsta ciecz. Diana chwilę popatrzyła nierozumiejącym wzrokiem na powiększającą się kałużę, a później zaczęła chichotać z przerażenia.
-Caine!- krzyknęła, osuwając się po ścianie.- Caine, chyba… Ja chyba…
Jej słowa zagłuszył obłąkańczy śmiech, który wydobył się z jej ust całkiem mimowolnie. Śmiała się i krzyczała z bólu. Ale już po chwili to przestało mieć dla niej znaczenie; po prostu przestawała to rozróżniać.

Niebo pociemniało. Gdy stanęli przy drugim świeżo wykopanym grobie zaczął padać deszcz. Znów.
Jack uniósł głowę ku niebo, nadal ściskając dłonie swoich dzieci.
-Bryza była…
Edilio odchrząknął, potoczył spojrzeniem po zebranych.
-Ona…- zaczął raz jeszcze, ale i tym razem nie potrafił dokończyć. Lana oparta o jego ramię zapłakała bezsilnie.
-Ratowała nam życie- powiedział nieoczekiwanie Caine, podtrzymujący Astrid.- Codziennie. Ale nigdy nie uważała się za bohaterkę. Ktoś, kto ją dobrze znał wiedział, że nigdy nie wywyższała się z powodu tego, co robiła. Za to zawsze się śmiała i była radosna, jakby chciała wynagrodzić całe zło tego świata, zło ETAPu swoim szczerym, pogodnym uśmiechem. Choć…- zaśmiał się cicho do wspomnień.- Nie można zapomnieć jej entuzjazmu. „Nie jestem Brianna. Jestem Bryza”. Tak mówiła. Ilekroć ktoś czegoś potrzebował, zawsze była skłonna pomóc, nieraz kosztem samej siebie. Z dojrzałego dziecka stała się dojrzałą kobietą, gdy związała się z Jackiem. Dopiero dzieci, jej wspaniałe dzieci dały jej stabilizację. Już miała dla kogo wracać z misji, dla swojej rodziny. Bryza tak naprawdę nie odeszła. Zgodnie z przezwiskiem, jakie sobie nadała, będziemy czuć jej obecność w lekkim, delikatnym, jakby rozbawionym wietrze. Możemy mieć pewność, że będzie żyła w pamięci przyszłych pokoleń jako wzór poświęcenia i miłości, która nie zna granic.
Deszcz nadal padał. Coraz mocniej. Kwiaty, suche, zniszczone, jedyne, jakie można było znaleźć, rozbryzgiwały wodę w płytkim grobie.
Jeden głos przedarł się przez huk grzmotów.
-Kim ty jesteś, by tak o niej mówić? Kim ty jesteś, by ją wspominać? Nie znałeś jej! Nie masz prawa! Nie ty!
Caine stał, przyjmując wyzwiska i obelgi spokojnie, bez zmrużenia oczu. Stał, deszcz zlepiał jego przydługawe, czarne włosy i słuchał.
I niby nic się nie zmieniło. Pochował brata. Pochował Bryzę. Słuchał, jak ktoś dokładnie go opisywał, przeklinając go i wysyłając do diabła za każdą osobę, którą zranił, zabił, której zrobił krzywdę.
I stwierdził, że już nie będzie takim człowiekiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Evolution
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 15 Kwi 2011
Posty: 123
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:45, 19 Sie 2011    Temat postu:

Ooo, dugo czekałam na dalsze części tego opowiadania.

Muszę przyznać, że powróciłaś w wielkim stylu. Podoba mi się to opowiadanie i mam nadzieję, że jeszcze dłuuugo będziemy mogli przeżywać opisywane przez Ciebie przygody. Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:54, 19 Sie 2011    Temat postu:

Nikki.... Wiedziałam. Kurczę, wiedziałam, że znowu sie popłaczę, jak tylko to przeczytam. No wiedziałam. Ale ja głupia jestem, że nie mam silnej woli i jednak przeczytałam. To jest świetne. Zresztą, znasz moją opinie o tym ff. Żaden inny jaki czytałam nie pozwalał doświadczać tak gwałtownych emocji, masz niesamowity talent.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / Fan-Art-Fan-Fiction! Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 5 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin