Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[Fan-fick] Punkt Kulminacyjny
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / Fan-Art-Fan-Fiction!
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Constance
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 01 Lut 2011
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:48, 12 Mar 2011    Temat postu: [Fan-fick] Punkt Kulminacyjny

Dobra, mam swój FA, to FF też założyłam Jezyk.
Tytuł lichy, wiem, ale nie miałam żadnego pomysłu. E, będzie i tak.
Na razie mam 12 stron w Wordzie. Pomysł przyszedł dawno, zaczęłam pisać, ale przestałam, wczoraj wróciłam do tego opowiadanka.
Mam już wymyślone kilka wątków do przodu, więc jak wena mi się zachowa, to będzie ok.
Gdyby znalazły się tu jakieś błędy - pisać, poprawię.
Pierwszy rozdział przekroiłam na dwie części, bo tak mi pod pasowało.

ROZDZIAŁ Ia
5 czerwca, 22:30.
To nieodpowiedni moment, wiem.
Ale nieodpowiednie momenty, bardzo często zmieniają się odpowiednie.
Trzeba działać. Muszę działać. Najszybciej, jak się da.
Dzisiaj, a właściwie jutro. Wiem, że nie pójdzie po mojej myśli. To nie będzie proste. Chociaż… Jeśli by wziąć pod uwagę okoliczności?
Już wkrótce…


Sam Temple, robił pierwszy w tej nocy obchód. Minęły prawie dwa tygodnie, od Wielkiego Skoku Mary. 12 dni, od kiedy uchwalono nowe prawa. On jednak, nadal nie mógł się przyzwyczaić i zwyczajowo, wstał w nocy, sprawdzając uliczki.
Ruszył wzdłuż Sunset Street, gdy w połowie drogi, na Pacific Boulevard, zamajaczyła mu jakaś postać. Ruszył w tamtą stronę. Zawsze mógł to być ktoś z Ekipy Ludzi, która ostatnio traciła zwolenników.
Zbliżając się, wiedział już, że owa osoba, to dziewczyna. W „laserowym” świetle, które sam wytwarzał. Zobaczył jej twarz. Niezupełnie ją kojarzył.
- Witaj, Sam. – powiedziała, zatrzymując się przed nim.
- Cześć. – rzucił.
Chciał już iść dalej, gdy zobaczył, że dziewczynie, wyraźnie się nie spieszy. Stanęłam przed nim, jakby zastawiała mu drogę.
- Jak masz na imię? – spytał. – Wybacz, ale trudno mi wszystko spamiętać.
- Caroline. – uśmiechnęła się. – Caroline Conley.
Nagle, w jego umyśle zapaliła się mała żaróweczka. Conley. Bogaty producent fabryki konserw nazywał się Conley. Czyżby to była jego córka?
- Mam do Ciebie sprawę. – dodała. – Prosto z mostu?
- No. – popatrzył na nią wyczekująco.
- Mogę przejąć władzę?
Prychnął. Nie wiedział czy żartowała, ale po jej minie wnioskował, że mówi jak najbardziej poważnie. Kto jak kto, ale on był doskonałym przykładem, świadczącym o tym, że władza nie jest łatwą rzeczą.
- Miastem rządzi rada. – westchnął. – Jeśli chcesz w niej być, odsyłam do… hm, ósmego przykazania Astrid.
Wzruszyła ramionami, odwróciła się i ruszyła w przeciwnym kierunku.
- Chciałam po dobroci. – mruknęła, prawie, że do siebie.
- Słucham? Grozisz mi?
- Nie. – zaprzeczyła szybko. – Skądże. Uprzedzam.
- Masz zamiar ze mną walczyć? – ledwo powstrzymał się od kolejnego prychnięcia.
- Nie. – powtórzyła.
Nie zdążył już nic dodać, bo dziewczyna zniknęła w ciemnościach.

Astrid Ellison siedziała na małej werandzie, obok domu. Mały Pete grał na swoim Game Boyu, a ona wygrzewała się w słońcu, z przymkniętymi powiekami.
- Cześć, Astrid. – usłyszała nad sobą.
Otworzyła oczy i spostrzegła Edilia
- O, cześć. – odpowiedziała. – Co cię do nas sprowadza?
- Nic konkretnego. Byłem w okolicy, więc postanowiłem wpaść.
Nie minęła minuta, a z domu wyszedł Sam.
- Hej, stary, jak tam na patrolu? – spytał.
- Zila nie było widać. Za to spotkałem Caroline Conley. Wiesz, tą Conley. – opowiedział. – Pytała, czy może przejąć władzę.
Zaśmiał się sarkastycznie, na samą myśl o tym wydarzeniu.
- Wiesz… traktowałbym ją bardziej poważnie. – odparł hondurańczyk. – Miałem z nią co drugą lekcję. Inni nazywali ją Stheno.
- Stheno? Znam skądś to imię…
- Mitologia. – wtrąciła Astrid.
- Mitologia? – skrzywił się chłopak.
- Gorgony. Coś ci to mówi?
Sam zdał sobie przypomnieć, o co chodzi Astrid.
- Nadal nie wiem co ma wspólnego skrzydlaty potwór, ze żmijami zamiast włosów, z Caroline. Czy to nie Medusa była bardziej znana? Nawet gdybym wymyślił, takie idiotyczne przezwisko, Medusa, brzmi bardziej… no, bardziej się kojarzy.
- Stheno była najbardziej niezależną i dziką, z trzech sióstr. – wyjaśnił Edilio. – W dodatku nieśmiertelną. Caroline, zdaje się być do niej bardzo podobna. Gdy wyznacza sobie jakiś cel, dąży do niego z wielkim uporem, choćby po trupach. Dosłownie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Constance dnia Czw 14:56, 21 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
I'm not hardcore
Gyrokinetyk


Dołączył: 01 Lut 2011
Posty: 650
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znasz GONE?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:09, 12 Mar 2011    Temat postu:

Pierwsza?!
Nie muszę mówić, że to absolutnie nadzwyczajne opowiadanie?
No, cóż. Lepsze słowa nie przychodzą mi na myśl : pisz, bo znowu nie będę mogła spać po nocach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nicole
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:30, 12 Mar 2011    Temat postu:

Niesamowite! Kobieto, jesteś genialna. W zasadzie nie wiem, co napisać. Świetny język- bardzo podobny do Granta. Poza tym wszystkie emocje przesłoniła jedna myśl: tam jest moje imię! Pewnie zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa, ale strasznie mi miło Wesoly Hm. Jestem do niej podobna Ta dyskusja z Samem- cud miód. Czekam na więcej, naprawdę, z niecierpliwością.

Aha. Jeszcze jedno. Mogę przejąć władzę?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Constance
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 01 Lut 2011
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:05, 12 Mar 2011    Temat postu:

Nicole napisał:
Niesamowite! Kobieto, jesteś genialna. W zasadzie nie wiem, co napisać. Świetny język- bardzo podobny do Granta. Poza tym wszystkie emocje przesłoniła jedna myśl: tam jest moje imię! Pewnie zbieżność osób i nazwisk jest przypadkowa, ale strasznie mi miło Wesoly Hm. Jestem do niej podobna Ta dyskusja z Samem- cud miód. Czekam na więcej, naprawdę, z niecierpliwością.

Aha. Jeszcze jedno. Mogę przejąć władzę?

Zbieżność imion. Caroline, jak w Twoim FF. Skapnęłam się później, niż zaczęłam pisać to opo, a nie chciało mi się drugi raz zmieniać imienia bohaterki.
Jak chcesz przejąć, to proszę. Zobaczymy, czy pójdzie Ci tak jak Caroll Hyhy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:47, 12 Mar 2011    Temat postu:

Baaaardzo mi się podobało. Odwołanie do mitologi..... to jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Very Happy
Czekam niecierpliwie na kolejną część....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Medium
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 8:34, 13 Mar 2011    Temat postu:

Wow. Świetnie się zapowiada. Ja tam błędów nie widzę. Przyznaje, że fajny styl pisania. Zwracam na to dużą uwagę, a to po prostu wciąga. Nie przynudza. Jest tak jak powinno być. Czekam na drugą część rozdziału.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kate
Przenikacz
Przenikacz


Dołączył: 27 Gru 2010
Posty: 257
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tarczyn (k.Warszawy)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:40, 13 Mar 2011    Temat postu:

Bardzo ciekawe jak Caroline przejmie władze... Będzie bitwa? I ona pewnie ma jakąś moc.. Hmm... Z niecierpliwością czekam na drugą część rozdziału. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amnaese
Super Szybki
Super Szybki


Dołączył: 22 Lis 2010
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:39, 13 Mar 2011    Temat postu:

Dialog z Caroline jest jak na mnie troszeczkę zbyt nienaturalny.
Ale mną się nie przejmuj, bo zawsze się do czegoś przyczepię.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
I'm not hardcore
Gyrokinetyk


Dołączył: 01 Lut 2011
Posty: 650
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znasz GONE?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:13, 16 Mar 2011    Temat postu:

Hola, hola. Masz 12 stron w Wordzie, tak?
I nie ma nic dalej?
Proszę, dodaj coś...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Perc
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 17 Gru 2010
Posty: 1436
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z ETAPu

PostWysłany: Śro 16:50, 16 Mar 2011    Temat postu:

Fajne.. Inne, i przez to fajne. Bardzo fajna. Odwołanie do Mitologi super Wesoly Ciekaw jestem Caroline i jej mocy, więc czekam z niecierpliwością Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Constance
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 01 Lut 2011
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:40, 16 Mar 2011    Temat postu:

Krótko, bo to ciąg dalszy poprzedniego rozdziału. Drugi, powinien pojawić się za jakieś 3-4 dni, póki mam zapas stron w Wordzie.

ROZDZIAŁ Ib
Diana Ladris siedziała na łóżku w swoim pokoju w Coates. Kołysała się lekko, w przód i w tył, w rytm burczenia brzucha. Już tak dawno nic nie miała w ustach… Tak dawno…
Z jednej strony, gdyby nie ten idiotyczny Quinn, teraz byliby na wyspie Robala. Chłopak, za szybko otrząsnął się spod działania mocy Penny. Potem już tylko strzelanina, którą zaczęła ta durna Ekipa Ludzi i powrót do Coates. Byli tak blisko! Dlaczego wtedy nie odpłynęli? Dlaczego w ostatniej chwili się wycofali?
Otrzepała się i odgoniła od siebie, głupie myśli, wynikające z nieludzkiego głodu. Ostatnie co jadła, to, wzdrygnęła się, Panda, a właściwie jego mięso. Kawałek ręki. Ręki! Chociaż… dałaby wszystko, za jeszcze jedną.
Otworzyła drzwi i wyszła na korytarz. Świtało. Przeszła się kilka razy, zdrożoną drogą, po internacie, a po chwili wyszła na dwór, kierując się w stronę szkoły. Krótki spacer, by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Zaraz wracam – pomyślała.
Podchodząc bliżej budynku, dostrzegła niewyraźną sylwetkę, idącą w jej kierunku. Caine? Nie… Po chwili, poznała ruchy. Tak mogła chodzić, tylko dziewczyna. Czyżby Penny? Zdawało jej się, że słyszała chrapanie, dochodzące z jej pokoju, przechodząc obok niego.
Miała na sobie, tunikę w kratkę, oraz legginsy. Ciemne włosy, upięła w wymyślny, acz prosty kok, z boku głowy. Na ustach, błyszczyk, a w kącikach oczu, minimalnie nałożony, lekki cień, pod kolor stroju. Wątpiła, czy ktoś jeszcze w ETAP-ie zakładał takie ciuchy. Ludzie liczyli tu przede wszystkim na wygodę, nie modę.
- Cześć. – przywitała się nieznajoma.
- Kim jesteś?
- Nazywam się Caroline Conley. – odpowiedziała. – Mam propozycję dla Caine’a. Możesz mnie do niego zaprowadzić?
Jeszcze raz zlustrowała dziewczynę wzrokiem. Nie wyglądała na agentkę Sama.
- Zaraz. Sama się jeszcze nie przedstawiłam. – powiedziała, wyciągając rękę. – Diana Ladris.
Gest był dwuznaczny. Każdy pomyślałby, że służy przywitaniu. Ale nie w przypadku Diany.
Nieznajoma powoli, z nutą niepewności wyciągnęła rękę, w kierunku otwartej dłoni Diany. Gdy stykały się lekko palcami, szybko cofnęła dłoń.
- Zaprowadzisz mnie do niego? – spytała pewniej.
Diana westchnęła zrezygnowana. Jeśli ta, miała jakąś propozycję dla Caine’a. Najpewniej, to tylko kwestia czasu, gdy zbada jej moc.
Ruszyły w kierunku męskiego internatu. Ktoś już kilka razy sugerował, by wszyscy z Coates zamieszkali w jednym budynku – w końcu została ich tylko piętnastka. Jednak, głośna reakcja, wykluczyła tą opcję.
Mimo ciemności, dziewczyna szybko znalazła pokój Caine’a. Otwarła drzwi, nie siląc się na ciszę i szarpnęła chłopakiem.
- Caine! – podniosła głos - Wstawaj!
Powoli, jakby wbrew własnej woli, podniósł powieki.
- Co się dzieje? – spytał zaspanym głosem, siadając na łóżku.
- Ktoś do Ciebie. – mruknęła. – Zdaje się, że z Perdido Beach.
Wstał z łóżka.
Spał w ubraniu, pod cienką kołdrą, ledwie przykryty.
Przetarł jeszcze raz oczy i popatrzył w kierunku szatynki, stojącej w drzwiach.
- Jestem Caroline Conley. – odparła. – Chciałabym z wami współpracować.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nicole
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:12, 16 Mar 2011    Temat postu:

No, rozkręca się. I to w taki sposób, że będę się zastanawiać, co Caroll ma im do zaoferowania pewnie przez pół nocy! Ale to fajnie. Na razie trudno mi coś powiedzieć o fabule, bo to dopiero początek, ale masz coś w sobie, co przyciąga jak magnes... Czekam na więcej. Jedyna obiekcja to interpunkcja, która, mi osobiście (Wesoly) troszkę utrudniała czytanie. Ale to drobiazg. Wstawiaj szybko, bo normalnie nie wyrobię... Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amnaese
Super Szybki
Super Szybki


Dołączył: 22 Lis 2010
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:32, 17 Mar 2011    Temat postu:

O. Ten rozdzialik o wiele lepszy. Fabuła się zagęszcza, aż chce się zawołać "no ale co było dalej?!".

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
I'm not hardcore
Gyrokinetyk


Dołączył: 01 Lut 2011
Posty: 650
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znasz GONE?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:22, 19 Mar 2011    Temat postu:

Ulala...
mocne, i to dalej w 1 rozdziale.
Jestem pod wrażeniem - kilkanaście zdań, a tyle treści...
Brawo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Constance
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 01 Lut 2011
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:22, 21 Kwi 2011    Temat postu:

Aaaa! Aż mi wstyd, w takim odstępie czasowym dodawać nowy rozdział...
Ale wszystko przez brak internetu (2 tygodnie), a później próbę powstrzymania się przed czytaniem spoilerów dotyczących Plagi.
Powracam z nowymi pomysłami, żeby kontynuować opowiadanie. Wcześniej miałam już napisane 6 rozdziałów, których nie opublikowałam, więc teraz będę na bieżąco uzupełniać straty.

ROZDZIAŁ II
7 czerwca, 10:15.
Punkt pierwszy – jest. Bez wysiłku.
Punkt drugi – jest. Nie trzeba było, robić nic szczególnego.
Punkt trzeci – wkrótce w kinach.
Perdido Beach – darmowe bilety, na seans 3D w pierwszym rzędzie.



Caroline, szybko dogadała się z Cainem. Okazało się to prostsze, niż się spodziewała. W szczególności, że miała dla nich mały prezent – do swojej małej torebki, zapakowała dwa, foliowe woreczki z rybą. Kosztowało ją to kilka bertów. Miała nadzieję, że niedługo do niej wrócą.
- Masz plan? – spytał Caine, gdy skończył przeżuwać ostatni kawałek. – Czy masz zamiar z krzykiem zająć miasto?
- Oczywiście, że mam plan. – popatrzyła na niego jak na kretyna i przewróciła oczami. Ona, zawsze miała coś w zanadrzu. Bez organizacji byłaby niczym.
Naturalnie, spytał czy ma moc. Odpowiedziała, że nie można jej zaprezentować w środku, bo mogłaby zniszczyć budynek. Jej zdolności działają lepiej na otwartej przestrzeni.
Nieustraszony Przywódca, ubrał, leżącą na krześle, pogiętą marynarkę od mundurka, bo na dworze wiał wiatr.
Nie dała mu wdrożyć się w swój plan. Najpierw chciała pokazać mu, co potrafi, nim on, zacznie nią manipulować. Nie zniosłaby tego. W jednej kwestii byli podobni – byli dobrymi strategami. Skoro, potrafił wymyślić, jaki-taki plan w kilka minut, wolała nie tracić czasu.
Gdy tylko znaleźli się poza budynkiem, przywitał ich delikatny wietrzyk.
- Ok. Nie zupełnie wiem, jak to naukowo wyjaśnić. – zaczęła. – Potrafię przyspieszać niektóre zmiany, zachodzące w przyrodzie.
- To znaczy? – dociekała Diana.
W odpowiedzi, dziewczyna wzniosła ręce do góry, ruszając przy tym dłońmi tak, jakby przekręcała gigantyczne pokrętło, a właściwie – regulowała. Bardzo szybko.
Minęła minuta.
Diana i Caine patrzyli wyczekująco na dziewczynę.
Po chwili spadł deszcz. Mżawka, która szybko zmieniła się w grad. Krupy, lecące z nieba, były wielkości guzików. Do tego porywisty wiatr. Wszystko w obrębie kilkunastu metrów. Deszcz, z gradem spadał tylko na Caine’a i Dianę. Wiatr rzucał kawałki zamarzniętego deszczu na różne strony, podczas gdy Caroline stała z boku, owiewana delikatnym wietrzykiem, dzięki któremu, końcówki włosów, które nie zostały podpięte lekko falowały.
- Przestań! – krzyknęła Diana, gdy kolejne kawałki waliły ją w głowę.
Caroline mimowolnie się uśmiechnęła. Wolała jednak nie ryzykować. Strzepała ręce, a deszcze przestał lać, wiatr – wiać.
- Władasz pogodą. – stwierdził Caine. – Potrafisz to zrobić ze wszystkimi zjawiskami atmosferycznymi?
- Pogoda, to dla mnie za duże pojęcie. Ma mnóstwo podpunktów. – stwierdziła szatynka. – Doskonale panuję nad wiatrem, potrafię wywoływać opady i w zasadzie tyle. Uczę się ciosać błyskawice.
- Hm… więc jesteśmy wspólnikami, tak?
- Jasne. – wzruszyła ramionami.
- Wtajemniczysz nas w swój plan?
- Tak, ale najpierw, może wejdźmy do środka.

Wszystko było dokładnie obmyślone. Nikt nie miał rządzić między tą małą, nowo powstałą grupką sojuszników. W każdym razie, to zakładał plan, który przedstawiła. Ten w jej głowie, trochę się od niego różnił.
Nie to, żeby była spragniona władzy i chciała mordować, by ją posiąść. Chciała tam po prostu rządzić. W ETAP-ie, jawnie panowała hierarchia. Zadawanie się, z najniższym szczeblem, którzy w tej chwili byli jej „wspólnikami” mogło obniżyć, jej jakże, niską na razie rangę.
Plan zakładał, jak szybko przejąć Perdido Beach, krok po kroku.
- Tyle, że musimy działać razem, a co za tym stoi, odpadają prawie dwu godzinne marsze tam i z powrotem.
- Taa… - przewróciła oczami Diana. – Wiesz, mamy w Perdido wielki fanklub.
- Myślałam, nad zamieszkaniem w okolicach mojego domu. Tam jest dość pusto, po serii pożarów.
- Mieszkasz w podpalonej strefie? – zdziwił się Caine.
Taa… jakby jeszcze ktoś mógł tam mieszkać.
- No coś ty. – zaprzeczyła. – Dwie przecznice dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ladriska
Gość





PostWysłany: Czw 11:39, 21 Kwi 2011    Temat postu:

Ha! Dobre! Na początku pomyślałam ta Caroll to jakaś mała Dżenifer Trinity, ale potem... Tylko w pierwszym rozdziale jest takie zdanie - w laserowym świetle, które sam wytwarzał. Nie za bardzo mi pasuje to jako zdanie. Czasem tam nie powinien być przecinek czy coś? Potem jeszcze liczebniki lepiej pisać słownie! I raz napisałaś nie zupełnie. Pisze się razem. Chyba nie? Bo już się sama zakręciłam. W każdym razie czekam na cd. Bardzo ciekawe. Tylko trochę za pojedyncze zdania, ale to raczej nie wada. Po prostu masz taki styl. W niektórych momentach moglabys napisać trochę więcej, ale ogólnie ok. Czekam na więcej!
Powrót do góry
Constance
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 01 Lut 2011
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:54, 21 Kwi 2011    Temat postu:

Taki już mój urok ; d. Jeśli chodzi o to laserowe światło, to chyba jest tam jakaś literówka. A "nie zupełnie" dałam nawet dwa razy. Dzięki za znalezienie błędów. Staram się sprawdzać tekst przed opublikowaniem, ale... eh tak to jest jak się pisze bez bety. Zaraz poprawię.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Perc
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 17 Gru 2010
Posty: 1436
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z ETAPu

PostWysłany: Czw 15:41, 21 Kwi 2011    Temat postu:

Wreszcie sie doczekałem nowej części. Bardzo ciekawe, szczególnie moc Caroline. Podoba mi się styl. Ja jak piszę ff to mam taki beznadziejny styl i język że szkoda gadać, ale ty masz styl i bardzo fajny zresztą, fajnie się czyta. Czekam na następne części.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
I'm not hardcore
Gyrokinetyk


Dołączył: 01 Lut 2011
Posty: 650
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: znasz GONE?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:21, 21 Kwi 2011    Temat postu:

No, wreszcie! Ciekawie się zapowiada...
Moc cudowna, aż się zaczynam bać tej dziewczyny...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Constance
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 01 Lut 2011
Posty: 344
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:47, 26 Kwi 2011    Temat postu:

Kolejny rozdział, tym razem całkiem długi. Jestem w trakcie pisania kolejnego FF. Tym razem coś o Drake'u Jezyk.


ROZDZIAŁ III
Grając w grę, należy zacząć od zgarnięcia najładniejszych pionków.

Pod osłoną nocy, Caroline wyprowadziła swoich nowych sojuszników, przez polne drogi do Perdido Beach od wschodu.
Wyszli od strony skarpy. Cała trójka. Tylko trójka. Inni nie byli potrzebni. Caine upierał się, by zabrać Robala i Penny, ale ona nie chciała się afiszować. Nikt w zasadzie nie miał wiedzieć, że są w mieście. Do czasu.
Eastern Avenue jak zawsze świeciła pustkami. Od czasu do czasu, pojawił się tu Sam Temple, Zil Sperry bądź ktoś z żołnierzy Edilia. Plus dzieciaki które się zgubiły. Wcześniej, była to raczej bogata ulica. Nie, bogata to złe określenie – widowiskowa.
Dom Conleyów zajmował pół kwadratu, razem z wielkim ogrodem i basenem.
Dom otaczała czarna brama*, działająca na pilota, zdobiona najróżniejszymi ornamentami. Rzadka rzecz. Kostka brukowa, poukładana w kolorowe okręgi, pokrywała cały podjazd oraz ścieżkę prowadzącą do małej bramki, która była zatrzaśnięta na klucz, by nikt nie wchodził na teren posiadłości. Rezydencja była w kolorze żółtym, po bokach pokryta materiałem o charakterystycznej fakturze, w ciemniejszym odcieniu. Dach był szpiczasty, a dwa pomieszczenia wyglądały jak dobudowane – garaż, oraz jadalnia, która wyglądem przypominała wieżyczkę. Trawnik był zielony i równo przystrzyżony. Okna, o dziwo nie były wybite, a za to zasłonięte roletami.
- Wow. – mruknęła Diana. – Robi wrażenie.
Niewątpliwie to stwierdzenie nie utrzymało się na krótko – Diana spodziewała się, że w środku zobaczy coś w rodzaju gigantycznego bałaganu. Tymczasem, w pokojach panował idealny ład. Podłogi były wyczyszczone, a na półkach nie zalegał ani jeden pyłek kurzu. Każda rzecz leżała na swoim miejscu. Prawdopodobnie, bo niczego nie było widać na półkach.
- Ten dom jest malutki. – stwierdziła Caroline. – Ma tylko trzynaście pokoi, więc teraz myślę dokładnie, jak was w nich usytuować i czy w ogóle to robić.
- Wspominałaś coś, o zamieszkaniu w domkach obok. – przypomniał Caine.
- Tak. Na razie moglibyście mieszkać tutaj, ale tylko przez chwilę. – dodała. – Podkreślam, przez chwilę.
Co zdziwiło Caine’a przede wszystkim? Nie pedantyczny porządek. Prąd. Dźwięki, które wydawały maszyny.
- Masz prąd?
- Tak. – powiedziała. – Baterie słoneczne są umieszczone w centralnej części dachu. Niestety bariera tylko odbija słońce, więc sprzęty działają wolno, ale grunt, że w ogóle to robią. I jest kanalizacja.
Profesjonalizm. Tyle można było powiedzieć na temat tego domu.
Caroline zastanawiała się, gdzie umieścić gości. Już miała to wcześniej ustalone, ale plan troszkę się zmienił.
- Mam do dyspozycji salon i pokój rodziców. – powiedziała po chwili. – Jest też mój pokój, ale jak sama nazwa wskazuje, jest mój. Oraz pokój mojej młodszej siostry, ale ona też tu mieszka. Co prawda pokazuje się tylko od czasu do czasu, bo szaleje z dzieciakami, a czasem nocuje w przedszkolu, ale nadal jest jego właścicielką.
- Mogę spać w salonie. – odparł Caine.
- … chociaż łóżko w sypialni rodziców jest dość duże. – snuła dalej Caroline. – Spokojnie oboje się na nim zmieścicie
- Ale w sensie, że… - wtrąciła Diana. - … oboje?!**
- Nom. – pokiwała głową Conley. – Bez skojarzeń.
*W Stanach zazwyczaj nie stawia się ogrodzeń.
**Pamiętajcie, że w moim FF fabuła jest trochę zmieniona. Caine i Diana nigdy nie pojechali na wyspę – a co za tym stoi, Diana nigdy nie wyznała mu miłości, więc ich związek nadal stoi w miejscu…

*
Punkt pierwszy – uwolnić potwora.

Po odespaniu kilkunastu godzin, Caroline urządziła pobudkę po godzinie piątej.
- Dobra, zaczynamy realizować plan. – powiedziała. – Ale, nadal nikt nie może wiedzieć o waszej obecności. No, nie chcemy strzelaniny na środku miasta, nie?
Oboje zgodnie pokiwali głowami.
- Jak masz zamiar to niby zrobić? – spytała Diana z nutką drwiny w głosie.
Dziewczyna odpowiedziała westchnieniem.
- Zmieni się trochę wasz wygląd.
Co jak co, ale Diana nie miała zamiaru drugi raz obcinać włosów. Już otwierała usta, by natychmiast zaprzeczyć, ale Caroline znowu ją wyprzedziła.
- Chodź Diano, ty pierwsza.
Zaciągnęła ją na górę, do wielkiego pokoju. Garderoba. Dzieliła się na cztery pod-pokoje, a do każdego z nich prowadził łuk w ścianie.
- Nie wiem czy zmieścisz się w moje ciuchy. – stwierdziła. – Poszukam coś w szafie mojej mamy.
Zniknęła między wieszakami, by po chwili wynieść zgrabniutki żakiet i dopasowaną do niego spódnicę. Zestaw był granatowy.
- Przebierz się w to. – zakomenderowała Caroline, zanim Diana zdążyła cokolwiek powiedzieć.
Ta, tylko prychnęła, ale bez protestowania weszła do pokoju obok i włożyła na siebie komplet.
Caroline, patrząc na wychodzącą dziewczynę, nie pękła ze śmiechu, czego obawiała się Diana. Uśmiechnęła się tylko, co tamta i tak uznała za szyderstwo.
Diana usiadła na małej pufce. Caroline, w tym czasie wyszła z pokoju, by przynieść kosmetyki. Sama nie malowała się zbytnio - zazwyczaj lekko przejeżdżała po zewnętrznym kąciku oka, a nieraz dodawała jeszcze tusz oraz podkład.
Oko swojej „koleżanki” obrysowała czarną kredką. Cień nałożyła dokładnie, prawie na całą powiekę i dodała maskarę. Wszystko starała się robić, pod pewnym kątem. W jakiś sposób się udało – oczy Diany optycznie przybrały trochę inny kształt, a skóra była bardziej rumiana*. Włosy, rzadkie i zniszczone, spięła jej w mały koczek na tyle głowy.
Z Caine’m poszło szybciej. Zgoliła mu włosy maszynką**, co nie co podcięła nożyczkami. Nie zmieniło to zbytnio jego wyglądu, ale nie miała żadnych pomysłów, a poza tym, nie podobały jej się, jego, trochę już przydługie włosy, w stylu Sama Temple.
Do miasta, wyszli dopiero wieczorem. „Charakteryzacja”, więc na wiele się nie zdała. Najpierw, Caroline wpadła do domku Howarda i Orka.
- S-s-am – wydusiła, udawając zziajaną. – S-sam, was potrzebuje.
- Kim jesteś? – odezwał się Howard.
- Czy to ważne?! – zdarła się, próbując złapać oddech. – Wolę nie wiedzieć, co Sam ci zrobi, jeśli się nie zjawisz! Ty Charles, też. To sprawa życia i śmierci.
Orc popatrzył w jej stronę. Widocznie, dostała plus w jego oczach, za zwrócenie się bezpośrednio po imieniu, ale jednocześnie minus, za „rozkaz” zejścia z łóżka.
- Dostaniesz piwo z importu, jeśli to załatwisz. – mruknęła.
Chłopak, jak na zawołanie zszedł, z wielkiej kanapy, pokrytej jakąś płachtą i ruszył do drzwi.
- Ej, Orc, czekaj! – zawołał Howard, biegnąc za nim.
Gdy drzwi zaskrzypiały, niespełna dwie minuty później w pomieszczeniu pojawili się Caine i Diana.
Nic nie było do końca pewne. Wszystko było jednak dokładnie omówione. Wiatr z pomocą telekinezy, miał wyrwać kraty w piwnicy.
Zeszli schodami w dół. Drzwi były mocno zatrzaśnięte i zablokowane przez drewnianą deskę, z jednej strony przybitą gwoździami do ściany na której widoczne były ślady innych gwoździ, z czego wynikało, że była wiele razy wyrywana przez Orka. Caine poradził sobie z tym równie szybko. Przy otwieraniu, wydały przeraźliwy pisk, połączony z chrzęstem. Caroline, nie widziała jeszcze drzwi, które aż tak by skrzypiały.
Ze środka, dało się słyszeć wiązanką przekleństw.
- Howard?! Zabiję cię słyszysz?! Zabiję was wszystkich!!!***
- Zamknij się, durniu. – syknęła Diana.
- Diana? – powiedział po chwili ciszy. – Caine?
Podeszli bliżej krat. Nie wiele więcej zobaczyli. Owszem, świeciło się tu Słoneczko Sammy’ego, ale dzięki niemu, widoczne były jedynie zarysy. Można było poznać twarze, które wcześniej się widziało, ale nic więcej.
- Cześć. – przywitała się szatynka. – Mam na imię Caroline.
Zerknął na nią tylko kątem oka, nie zwróciwszy na nią większej uwagi. Wątpił, czy po tym wszystkim, Caine chciałby go ratować. W końcu, już raz go zabił. Gdyby nie ta cała Brittney, leżałby martwy, gdzieś w sztolni.
- Nadal nie rozumiem, po co on jest nam potrzebny… - zaczęła Diana.
- Jest potrzebny. – ucięła Caroline. – I może nawet bardziej niż ty. – dodała w myślach.
Popatrzyła na Caine’a.
Skinął głową.
Uniosła ręce do góry i zaczęła bardzo szybko kręcić dłońmi. Gest przypominał wkręcanie żarówki.
Po chwili pomieszczenie owiał wiatr. Z lekkiego, niemal od razu zmienił się w wicher. Zaczął krążyć wokół krat, z każdą sekundą silniejszy. W końcu, niemal można go było zobaczyć.
Caine przyłączył się do zabawy, pomagając dziewczynie. Belki wyłamały się z łatwością i zaczęły latać po pomieszczeniu z zawrotną prędkością.
Caroline zaśmiała się perliście, a wiatr owiał jej włosy, gdy powoli wycofywała się w stronę wyjścia.
Po chwili strzepała ręce i otwarła drzwi. Odłamki krat telekinetycznie upadły w kąt pokoju.

*Tiaa… jakby to coś zmieniało Jezyk.
**Nie, nie do łysa xD.
***Rzecz jasna, to nie była TA wiązanka.

*
Caroline, szła dumnie poprzez ulice Perdido Beach. Eastern, znajdowała się na drugim końcu miasteczka. Kazała schować Drake’owi mackę, by się nie afiszować. Nie chciała teraz wywoływać paniki. Chaos miał nastąpić później.
Drake’a aż świerzbiało, aby użyć bicza. Siedział jednak cicho. Wyjątkowo cicho, jak na to, co słyszało o nim dziewczyna. Tia… jeszcze kilka tygodni temu, bałaby się do niego zbliżyć, teraz szła z psychopatą ramię w ramię.
Doszli do jej domu, który nowoprzybyły zlustrował wzrokiem. Szedł trochę z tyłu, razem z Cainem, który streszczał mu dotychczasowy plan.
Otworzyła drzwi i przeszła od razu do kuchni. Wcześniej dała sojusznikom, bardziej pożywne jedzenie, bomby kaloryczne ETAPu.
Zresztą… chyba tylko ona, była na tyle mądra, by zaraz po pojawieniu się bariery gromadzić jedzenie. Pierwsze co zrobiła, to zamiast zabrać z Ralph’s słodycze, wzięła chleb, herbatę oraz kawę, a także kilka zup w puszkach i makaronów. Głównie zależało jej na pieczywie. Słodyczy, zawsze miała pod dostatkiem, ale chowane były one w małej, ukrytej szafeczce zamykanej na kluczyk, by siostra Caroline, Melanie, nie nabawiła się próchnicy. Caroline i Melanie, nigdy nie głodowały w ETAPie. Nigdy. Nawet w najgorszej porze dla miasteczka. Bardziej oszczędzały wtedy zapasy, ale gdy wystartował Market, znowu m0gły sobie pozwolić na coś więcej. Może i nie był to wielodaniowy posiłek, ale na pewno bardziej pożywny, niż innych dzieciaków. Raz w tygodniu, Caroline szła do Marketu, by kupić rybę, z której robiła zupę, bądź przyrządzała z czymkolwiek innym. Po nastaniu ETAPu, załamana koleżanka, nauczyła ją podstaw gotowania.
- Kiedy atakujemy? – spytał Drake.
- Wtedy, gdy nastanie odpowiednia pora. – odparła logicznie dziewczyna. – Myślę, że za dzień, lub dwa. Ale raczej jutro. Nie mogą się dowiedzieć, że zniknąłeś, a w każdym razie, nie na tyle długo, przed naszym atakiem, by zdążyli odpowiednio się przygotować. Poza tym… cóż, jesteś nocnym koszmarem Sama, w czym mamy dostateczną przewagę.
- Jaki to w ogóle ma cel? – wtrąciła się Diana. – Ta cała akcja, do niczego nie prowadzi.
- Słuchaj, planuję tutaj, jak szybko przejąć Perdido. – powiedziała powoli –W-ł-a-d-z-a, rozumiesz?
- Ale ta władza, to żadna przyjemność. – wzruszyła ramionami. – Tutaj rządzi rada, nie? Więc trzeba rozdzielać obowiązki, zajmować się dostarczaniem żywności, sprawdzać czy wszystko dobrze funkcjonuje…
- Budować społeczeństwo. – wtrąciła Caroline. – To główny cel. A oprócz tego… słuchaj, co ja będę ci tłumaczyć, skoro ty i tak nie zrozumiesz?
Popatrzyła na nią z wyższością, a potem zerknęła na Caine’a, który doskonale wiedział, jaką satysfakcję daje przywództwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / Fan-Art-Fan-Fiction! Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin