|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Canny
Gyrokinetyk
Dołączył: 13 Cze 2011
Posty: 656
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 1:37, 26 Lip 2011 Temat postu: [fan-fick]The last elemental |
|
|
Nie jest to ff na podstawie GONE. Nie wzorowałam się na żadnej książce, a tekst zamieszczony poniżej jest tylko wytworem mojej chorej wyobraźni. Opowiadanie to jest czystą fantastyką.
Enjoy!
~1~
Jennis
Wśród wrzasków młodszych dzieciaków z założonymi na piersi rękami siedziała blondwłosa dziewczyna. Lśniące, niebieskie oczy skierowane były w puchaty dywanik na środku pokoju. W prawej ręce zaciskała pilot od telewizora. W końcu zrezygnowana brakiem jakiegokolwiek sygnału odłożyła go na stoliczek. Podniosła się i westchnęła. Było ciemno. Światło w całym domu zgasło już dawno temu. Podeszła do najbliższego okna i wychyliła głowę zza ciemnogranatowej zasłony. Ulica… Świecące się lampy… Czyli to nie przez elektrownię, to u nich musiało być jakieś zwarcie, że wysiadły korki – pomyślała. Wyszła z pokoju, przeszła koło siedzącej i płaczącej gromadki młodszych dzieciaków, kolegów i koleżanek jej siostry, która w tym właśnie dniu miała swoje dziesiąte urodziny. Akurat teraz wysiadł prąd. Postanowiła powstrzymać rozpacz dzieciaków.
- Zaraz wracam… Za chwilę będziecie mieli światło – uśmiechnęła się ponuro.
- Jen, gdzie idziesz? – podbiegła do niej siostra i złapała za bluzkę.
-Do piwnicy, włączę światło i przyjdę.
Odeszła. Zeszła krętymi schodami i pchnęła stare, drewniane drzwi , za którymi ukryte były kolejne schody ciągnące się pod rezydencję należącą do jej rodziców. Pokonała w końcu wszystkie stopnie i po omacku doszła do skrzynki z bezpiecznikami. Otworzyła ją i pstryknęła wszystkie przyciski. Światła za nią zamrugały i zapaliły się. I z głowy, mogłam tak od razu, Jen, czasami naprawdę nie myślisz - skarciła się w myślach. Przeszła kawałek do schodów i zawahała się, ale nie z powodu pająka wielkości pięści, który akurat przed nią zawisał na gigantycznej pajęczynie. Usłyszała, że coś za nią prychnęło. Ale to nie była ona…
Zamknąwszy nerwowo oczy, odwróciła się. Po chwili je otworzyła. Nic tam nie było. Uff, tylko mi się zdawało – pomyślała. Ponownie skierowała się w stronę schodów. Zatrzymała się na trzecim schodku. Znowu rozejrzała się po piwnicy, którą miała za plecami. Pusto. Poszła dalej.
*BUM*
Teraz nie miała wątpliwości, że coś tam było…
Zeszła ze schodków i skierowała się w tę stronę, z której dobiegał hałas. Podeszła do półki ze słoikami przejechała po nich opuszkami palców. Kurz, który się na nich nazbierał wytarła o swoje nowe, granatowe jeansy.
W tej chwili coś złapało ją za kosmyk włosów i pociągnęło. Jen upadła z hukiem na twardą posadzkę. Jakaś chusta zacisnęła jej się na ustach. Bardzo chciała zacząć wrzeszczeć, ostrzec siostrę i resztę dzieciaków przed czyhającym w pobliżu niebezpieczeństwem, ale nie mogła. Dlaczego rodziców nie ma akurat w takich chwilach? Mieli się zjawić w domu dopiero za godzinę… Nie. To na pewno będzie trwało dłużej, niż godzinę. Kiedy starsi wrócą ona i reszta będą leżeć martwi na podłodze. Cudownie…
Jen chciała spojrzeć na stojącego za nią napastnika. Nie była w stanie. Trzymał on ją za głowę i przyciskał mocno do kolan. Szarpnęła. Czyli zrobiła coś, czego nie powinna. Chwilę później jej głowę przeszył morderczy ból, którego nie była w stanie znieść. Brudna podłoga była coraz bliżej, aż w końcu Jen uderzyła w nią twarzą. Widziała wszystko jak przez mgłę. Zacisnęła zęby na wilgotnej od śliny chuście.
Coś przed nią upadło… Widziała co. Była to pałka. To tym dostała w głowę. Przymrużyła oczy. Postanowiła udać, że nie żyje. Może w ten sposób uda jej się przeżyć i ocalić resztę. Wiedziała jednak, że napastnik w to nie wierzy, stał nad nią. Wpatrywał się w nią. Czuła jego wzrok na plecach. Postanowiła zadziałać. Kopnęła osobę stojącą za nią. Pchnęła nogą z całej siły. Posadzka zadrżała. Blondwłosa odetchnęła w myślach. Zerwała chustę z ust i jednym, sprawnym ruchem podniosła się.
- Rileyyyyy! Uciekaj! – wydarła się najgłośniej, jak tylko potrafiła.
Teraz dopiero zmierzyła wzrokiem TO. Spodziewała się ludzkiego ciała, zwijającego się z bólu, ewentualnie próbującego wymierzyć jej kolejny cios… Ten widok, który zobaczyła naprawdę zaszokował ją jeszcze bardziej. Przetarła oczy myśląc, że ma halucynacje. Nie, to niemożliwe – myślała.
Bestia (bo tylko tak mogła to teraz nazwać) wlepiała w nią pełny złości wzrok. Marszczyła swój krótki pysk, tak, tak – pysk! Wysuwały się z niego białe, błyszczące kły. W jednej chwili pomyślałaby, że to wilkołak, ale nie mogła… Zamiast wilczych uszu wyrastały mu długie, kręte rogi. Potwór musiał mieć już dużo lat, gdyż były bardzo długie, a po wielu latach nauki zrozumiała, że do TAKICH potrzeba wieków… A no i coś jeszcze… Był z metalu.
Grubą, umięśnioną ręką sięgnął po najbliższy słoik z dżemem. Cisnął nim w dziewczynę. Jennis oberwała w brzuch. Przez chwilę zrobiło jej się ciemno przed oczami. Kilka minut później zorientowała się, że znowu zalega na podłodze. Podniosła się. Ze łzami w oczach złapała najbliższą miotłę. Przełamała kij. Teraz miał on ostre zakończenie. Mogła je w niego wbić… Musiała jeszcze w niego trafić.
Bestia potarła kopytami o posadzkę i ruszyła naprzód. Wprost na nią. Jen wystawiła nieumiejętnie przed siebie kij. Potwór odepchnął go z rozmachem. Poleciał daleko od niej. Nie mogła go teraz chwycić. Jęknęła. Wtem złapał ją w talii i cisnął o ścianę. Zaryła o nią z niesamowitym naciskiem. Uderzenie zaparło jej dech w piersi, normalnie jakby je z niej wypąpowało. Upadła na posadzkę. Usłyszała jakiś dziwny dźwięk nad sobą. Podniosła głowę. Sufit zaczął pękać…
Coś powiększyło jej ból w plecach. Wiedziała już dobrze co, ale wolała się nie obracać, teraz musiała już tylko stąd uciec… Ale Riley, co z nią? Miała nadzieję, że dziewczyna posłuchała wtedy jej rozkazu i opuściła dom.
Jej rozmyślania przerwał ból, ale w nowym miejscu, w nogach… Nie było szans ucieczki. Zerknęła w górę. Zanim zdążyła cokolwiek zobaczyć kawał gruzu przygwoździł jej głowę do podłogi. Urwał jej się film, a stojąca w pobliżu bestia zawyła z dumy i przerzuciła sobie przez ramię to, co zostało z biednej dziewczyny. Wybiegła z piwnicy, wybiwszy najbliższe okno i wyskoczyła...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Star
Super Silny

Dołączył: 21 Sty 2011
Posty: 399
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 9:51, 26 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Fajne, to dopiero początek, ale mam nadzieję, że kolejne części też będą ciekawe. Pomysł oryginalny, jestem ciekawa co będzie się działo później. Mam nadzieję, że twoja chora wyobraźnia wymyśli coś fajnego
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Rose
Wykrywacz Kłamstw
Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Wyspa Crabclaw Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 10:05, 26 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Perc, jesteś genialny. To tyle.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Shadow
Kameleon

Dołączył: 23 Cze 2011
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Somewhere Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:49, 08 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Fajne
Mam nadzieję, że szybko napiszesz kolejne, bo super się czyta.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Canny
Gyrokinetyk
Dołączył: 13 Cze 2011
Posty: 656
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:21, 11 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Dzięki za pozytywne opinie.
I mam kolejny rozdział.
~2~
Jennis
W dużym, jasnym pomieszczeniu z zakratowanymi oknami, słychać było teraz tylko niespokojne oddychanie Jennis. Na ogół było tam cicho, czasami tylko można było usłyszeć różne dźwięki dobiegające z zewnątrz, tak to cisza… Nic.
Dziewczyna uchyliła powieki. Zmarszczyła brwi widząc, gdzie się znajduje. Usiadła i rozejrzała się po szarym, ponurym pomieszczeniu. Siedziała na twardej, marmurowej posadzce, a w około nie było nawet mebli. Po prostu pusty pokój z dwoma oknami i wąskimi, metalowymi drzwiami po środku jednej ze ścian. Jen podniosła się na nogi. Ból w głowie, nogach i na plecach dawał się we znaki, ale starała się to ignorować. Podeszła do drzwi i chwyciła klamkę. Zamknięte…
Próbowała sobie przypomnieć, jak się tu znalazła, ale nie pamiętała, jedyne, co sobie przypomniała to… Riley… Piwnica… Metalowy potwór… O nie, nie mogła tutaj siedzieć, kiedy jej siostra też może mieć kłopoty.
Walnęła dłonią o drzwi, ale bez skutku. To jej nic nie da… Podeszła do okna. Dopiero teraz zobaczyła ten piękny widok. Za oknem rozciągały się krajobrazy malowniczych wzgórz, rzek, jezior… Ten widok był wręcz idealny, jak na zdjęciach. Uchyliła usta z zachwytu, po czym je zamknęła przypomniawszy sobie, że musi działać, ma zadanie do wykonania. Chwyciły za kraty. Ani drgnęły.
-Cholera… - warknęła do siebie.
Podeszła do drugiego okna, kraty również nie drgnęły. Siłowała się z nimi jeszcze jakieś 10 minut, ale w końcu się poddała. Usiadła w miejscu, gdzie ją porzucono i podkurczyła nogi. Po policzkach zaczęły jej spływać łzy, nie znosiła przegrywać.
Nagle usłyszała za drzwiami jakieś głosy.
- Mam nadzieję, że już się obudziła, bo nie mam najmniejszej ochoty jej taszczyć pod sam gabinet Rygnekka – wychwyciła męski głos.
Kim był Rygnekk? – nasuwało jej się pytanie. Postanowiła jednak, że może to być doskonałą szansą do ucieczki. Ułożyła się na podłodze, zamknęła oczy i spowolniła oddech, aby sprawiać wrażenie śpiącej. Miała nadzieję, że Ci ludzie, kimkolwiek, czy raczej czymkolwiek byli się nabiorą.
Drzwi otworzyły się.
Przysadzisty mężczyzna z bujną, czarną czupryną wkroczył do środka.
- No nie! A już sobie taką nadzieję zrobiłem, że sama pójdzie. Nie znoszę nosić ludzi!
- Nie marudź, tylko bierz.
- A ty nie możesz?
Drugi mężczyzna – niebieskooki, chuderlawy blondyn, westchnął i spojrzał na kolegę spod łba.
Jennis poczuła, że unosi się w powietrze, a właściwie - ktoś ją unosi. Czuła czyjąś rękę pod głową oraz na zgięciu kolan.
Mężczyzna wyniósł ją z pustego pomieszczenia.
***
- Mistrzu?
- Słucham, czego chcesz, Josh?
- Serio? – powiedział z wyrzutem wskazując na blondwłosą dziewczynę, którą trzymał w ramionach. – 15 minut temu kazałeś mi ją przynieść.
- Ah, tak.
Brunet położył Jen na skórzanej sofie, stojącej pod ścianą. Osiwiały, przygarbiony mężczyzna imieniem Ragankk podszedł do niej przyglądając się uważnie. Po dziesięciu minutach gapienia się na nią, w końcu się odezwał.
- Widzę, że wysłanie tej twojej szkaradnej maszyny opłaciło się. Jakże wartościową jednostką może się ona okazać – zamyślił się i dodał po chwili – tak, to dzięki niej osiągniemy zwycięstwo.
Młody chłopak zadrżał, kiedy starzec zaśmiał się szyderczo.
- Ale… Czy, czy tak można? – zapytał nieśmiało brunet.
- Oczywiście, jeszcze niczego się nie nauczyłeś, synu? Życie to nie bajka, tutaj światem włada zło, nie dobro. Jeden element układanki znaleziony, teraz jeszcze trzy – wyraźnie zaakcentował słowo „element”, jakby miało kilka znaczeń. – A teraz odnieś ją do pokoju. Jak się obudzi, to zaprowadź na arenę… Musimy mieć z niej jakiś pożytek.
- Robi się – odpowiedział chłopak niechętnie. Wszedłszy do wygodnej sypialni, która teraz miała należeć do Jen, spojrzał się na nią współczująco, po czym odszedł.
Uchyliła powieki. Była sama. Znajdowała się w sypialni o niebieskich ścianach. Leżała na dużym, okrągłym łóżku z aksamitną pościelą, na której znajdowało się dużo, uroczych haftów. Okna zdobiły śnieżnobiałe firanki. Pokój sprawiał wrażenie bardzo przytulnego. Na prawej ścianie znaleźć można było spore, drewniane drzwi. Zapewne za nimi znajdowała się łazienka.
-Muszę stąd uciec… - powtarzała do siebie, wiedziała, że musi działać, tutaj na pewno nie dzieje się dobrze. - Arena? Przecież jestem dziewczyną do licha! Nadaję się na zakupy, a nie do walki na miecze i tarcze! – wiedziała, że to nie do końca prawda. Jen była innym typem dziewczyny, od dziecka zadawała się w z chłopakami i codziennie bawiła w chłopięce gierki, trenowała piłkę nożną… Nadal jej wiele z tego zostało, prawie wcale się nie zmieniła.
Podniósłszy się z łóżka stanęła przy drzwiach. Nie słyszała na korytarzu nikogo. Lekko wystraszona wychyliła głowę. Po prawej stronie nikogo nie było. Po lewej… Zbliżał się strażnik. Na szczęście był człowiekiem, nie tym, co ją zaatakowała. Musiała go jakoś ominąć, drzwi znajdowały się na końcu korytarza, raczej nie dałaby rady tam przejść niezauważona. W dodatku na korytarzu były kamery.
- Niedobrze… - mruknęła do siebie.
Podbiegła do białych drewnianych drzwi i uchyliła je. Tak, jak myślała, była to łazienka. Poszukiwała czegoś, co pomogło by jej przejść niezauważoną. Nie znalazła niczego takiego. Za to jej uwagę przykuła szczotka stojąca pod ścianą. Uśmiechnęła się do siebie. Chcą mnie posłać na arenę, chcą walki… No to będą ją mieć…
Chwyciła jedną ręką za jeden koniec kija, drugą za drugi. Zniżyła do odpowiedniego poziomu i pchnęła kolanem. Kij szczotki pękł. A obie strony stały się teraz ostre. Chwyciwszy jedną z nich wbiegła do sypialni. Ponownie uchyliła drzwi. Strażnik akurat je minął. Uciekłaby teraz… Ale on pewnie ma broń… Z której strzela na odległość. Nie mogła zaprzepaścić takiej okazji do ataku. Trudno, będę bezlitosna, oni mnie porwali, narazili na duże niebezpieczeństwo, oni zapłacą – pomyślała.
Zanim strażnik się zorientował, że nie jest sam na korytarzu, jeszcze zanim zdążył się obrócić, przeszył go niemiłosierny ból w okolicach karku. Padł na ziemię…
Jennis wykrzywiła się, kiedy zobaczyła krew na końcu kija, kiedy zdała sobie sprawę z tego, co naprawdę zrobiła…
- Nie… - nie wierzyła własnym oczom. Ona… Zabiła.
Zdesperowana zacisnęła kij jeszcze mocniej. Miała ochotę wypuścić go z rąk i radzić sobie bez niego, ale rozsądek podpowiadał jej, żeby tego nie robiła. Podeszła do drzwi i stanęła jak wryta. Zapomniałam… Że mają tutaj kamery… Teraz na pewno mnie już zdążyli zobaczyć… Nie mogę tutaj dłużej być… Muszę uciec jak najszybciej. Pchnęła drzwi nie zważając na żadne niebezpieczeństwo. Kolejny korytarz. Tym razem, nikogo w nim nie było. Przebiegła cały, aż w końcu dotarła do kolejnych drzwi. Tam również nie znalazła ochroniarza. Jednakże różnica była taka, że widziała, iż korytarz skręca. Nie wiedziała, czy za rogiem nie czai się kolejna osoba. Zaryzykowała. Pokonywała kolejne odcinki starego, ponurego korytarza, aż w końcu dotarła do zakrętu. Upadła.
Zorientowała się, że zaliczyła upadek uderzając w ciało chuderlawego, niebieskookiego blondyna. Podniosła się szybko i jednym, sprawnym ruchem powaliła go na ziemię. Jeden, sprawny ruch… Kija. Tak, nauczyła się nad nim panować. Wykorzystała moment, kiedy leżał na ziemi i pobiegła dalej. Pędziła najszybciej, jak potrafiła, obawiała się bowiem, że tamten po nią wróci, dogoni i nie będzie miał dla niej litości.
Ujrzała, że w następnym korytarzu jedne z pobocznych drzwi są otwarte i świeci się w nich światło. Planowała przebiec niezauważona, ale usłyszała kilka słów. Słów, które ją skusiły, aby się zatrzymała i podsłuchała więcej. Słów, które padły z ust mężczyzny, który badał i oceniał ją jeszcze niecałą godzinę temu…
PS. Jamata, "Perc"? Sygnaturka z Caine'm jest aż tak myląca?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|