Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[Fan-fick, ale...] Podziemne Zagrożenie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / Fan-Art-Fan-Fiction!
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Nie 20:03, 17 Kwi 2011    Temat postu: [Fan-fick, ale...] Podziemne Zagrożenie

Używam określenie fan-fick bardzo niechętnie.

I
Do Sali Tronowej wbiegł posłaniec.
Mężczyzna siedzący na wielkim pozłacanym tronie, wstał, patrząc na wszystkie rany szarpane, umiejscowione w różnych częściach ciała gońca.
- Królu – ranny wydyszał – ledwo udało mi się dojechać...
- O co chodzi? - spytał władca, powoli siadając na tronie i marszcząc brwi.
Posłaniec obejrzał się na lordów i arcymagów, siedzących na własnych, także pięknych fotelach, dookoła króla. Podczołgał się do tronu, na chwilę zatopił twarz w gronostajach, okalających królewski płaszcz.
- Stało się, panie – wyszeptał. Siły całkowicie go opuszczały – Tremor padło. Podziemny Świat wyszedł na powierzchnię!
Arcymag Diranius, siedzący najbliżej króla, rzekł:
- Co rzeczesz? Słońce nie pali ich piekielnej skóry?
Goniec zerknął na czarodzieja i zwrócił się do władcy:
- O panie, wampiry walczyły w środku dnia, wilkołaki śmiały się ze słońca! Strzygi nie zmieniały się w popiół, orkowie, gobliny i trolle unosiły swe ostrza nawet wtedy, gdy przekleństwa tremorskich kapłanów padały na nich jak boski grad.
Diranius zbladł:
- Niech Ageron będzie z nami...
Król wstał, ponownie. Posłaniec sturlał się ze schodków, patrząc na władcę oczyma okrągłymi jak spodki. Król, który zwał się Agranam III, rzekł:
- Mobilizujemy wszystkie siły! Podziemie znowu ruszyło! Wysłać posłańców do elfów i krasnoludów! Wyczyścić skarbiec na najemników! Wzmacniać fortece!
Lord Hores, senior jednej z południowych prowincji, wstał i powiedział:
- Podziemie nie walczyło od setek lat. Proponuję wysłać gońców do południowców, Czarnych Barbarzyńców. Jeśli dadzą omamić się świecidełkami, mogą być silnymi oddziałami wsparcia!
Po sali przebiegł pomruk aprobaty.
Hores przemawiał dalej:
- Nasze siły są wystarczające do odparcia pierwszych ataków, jednak nie wiemy ile i jakie bestie kryje w sobie mrok wnętrza Gai.
Diranius przyznał:
- Racja, jednak nie możemy wiecznie się bronić milordzie.
Hores kiwnął głową:
- Po odparciu głównej fali, powinniśmy zaatakować wszystkimi siłami w centrum Podziemia, by zniszczyć Mrocznego Księcia.
Agranam III powiedział:
- Nie wiemy, czy główna fala będzie. Jeśli będą atakować nas małymi podjazdami? I nie wiemy, czy Brama Tremoru to jedyne przejście do Podziemia. Jeśli zaatakują nas od tyłu? Nasze imperium może zostać wtedy doszczętnie zniszczone, i żadne centralne ataki nam nie pomogą.
Hores mruknął:
- Za dużo tych jeśli, panie.
Goniec jęknął. Król spojrzał na niego, pstryknął palcami:
- Posłać po medyków. Przyniósł ważne informacje, dwie sakiewki złotych rekabów.
Posłaniec wykrzywił usta w poddańczym uśmiechu i powiedział:
- O dzięki panie... dzięki... niewiele życia mi zostało...
Diranius rzekł:
- Nie mów tak. Łaska naszego pana Agerona pomoże nam i tobie przetrwać trudne chwile!
Król wstał, uderzył berłem parę razy o podłogę i głośno rzekł:
- Lordowie i arcymagowie! Zamykam oficjalnie posiedzenie! Hores, zacznij przygotowywać siły ekspedycyjne – lord wstał i wyprężył się w postawie na baczność – Diranius, Nimual, pozwólcie do mojej komnaty.
Nimual był starym hrabią, osobistym doradcą króla. Powoli, wszyscy zaczęli się rozchodzić.
Powrót do góry
Buu!
Gość





PostWysłany: Nie 20:48, 17 Kwi 2011    Temat postu:

Późno jest, to życie na forum zamarło.
Ja skomentuję. Pierwsza będę.
No, genialne to jest. Lekko napisane, absolutnie żadnych błędów stylistycznych, żadnych braków przecinków. To tak na początek. Dalej. Ciekawa fabuła. Świetny styl. No, po prostu 9/10. Nie dziesięć, bo żądam więcej! Kiedy się doczekam?
Powrót do góry
Ladriska
Gość





PostWysłany: Nie 21:03, 17 Kwi 2011    Temat postu:

Jest to bardzo ciekawe to raz. Dwa, że dotarłam do końca lekko i przyjemnie a zazwyczaj podobna tematyka przyprawia mnie o ziewanie- tu tak nie było. Dość interesujące, dobrze napisane i pomysłowe. Cóż więcej Mruga.
Powrót do góry
Nicole
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:56, 17 Kwi 2011    Temat postu:

A mi się skojarzyło z Sapkowskim... No nie wiem, pewnie zboczenie jakieś xD
To jest świetne. Lekkie pióro i fabuła znana, aczkolwiek- spotykam się pierwszy raz z taką formą. Bardzo mi się podoba Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Pon 4:54, 18 Kwi 2011    Temat postu:

II
Nimual, stary, wysuszony staruszek, z długą brodą i wodnistymi oczami, powiedział, siadając na jednym z krzeseł w prywatnym gabinecie króla:
- To bardzo ciężka sytuacja. Może to być jednorazowy atak. Jeżeli będą trzymać Tremor, mogą zbierać tam olbrzymią armię. Sam wiesz, panie, że twierdza tremorska to jedna z największych i najważniejszych fortec naszego kraju!
Agranam III pokiwał parę razy głową i zerknął na Diraniusa. Mag wychwycił to spojrzenie.
- Panie, wiesz, że dotychczas działające przekleństwa już na nich nie działają! To wyklucza kapłanów, nawet Archikapłana Ederesa! Magowie mogą utrzymać ich na odległość, dzięki płomieniom, falom i innym żywiołom!
Władca pstryknął palcami. Przez drzwi zajrzał mały paź.
- Tak, o panie?
Król rzekł:
- Idź do medyków, spytaj się niedawno przybyłego gońca, jak potwory reagowały na zwykłą broń.
Chłopiec ukłonił się, wychodząc się.
Do jego przybycia, w komnacie zaległa cisza. Nimual parę razy potarł nos, a Diranius raz mruknął coś pod nosem, w stylu „Staromodni paziowie. Nie lepiej wysłać żywiołaka?”, ale gdy Agranam spojrzał na niego wzrokiem bazyliszka, więc ten zamilkł.
Do drzwi ktoś lekko zapukał. Król krzyknął „Wejść!”. Wszedł paź. Cały był spocony i czerwony na twarzy. W dłoniach miętolił swoją czapkę, którą wcześniej miał na głowie. Piórko się złamało.
- P-panie... - rzekł, trzęsącym się głosem.
- Tak? - odrzekł władca.
Paź padł na kolana.
- O panie, to nie moja wina. Gdy przybyłem do medyków, posłaniec już... nie żył.
Agranam westchnął. Machnął ręką, na znak, że paź może odejść, ale chłopiec nie odchodził.
- Jeszcze coś?
Chłopiec zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- P-panie... n-no bo j-ja... wziąłem jego sakiewki z rekabami... w końcu... on był bez rodziny...
Diranius spytał ostro:
- Skąd wiesz?
Nimual mruknął:
- Posłańcy zawsze są wybierani z przytułków.
Arcymag zaczerwienił się.
Król machnął ręką.
Paź, cofając się do drzwi i kłaniając, potknął się o dywan, ale natychmiast wstał, i czym prędzej ruszył znów do wyjścia.
Król pokręcił głową, i wrócił do narady.
- To lekko komplikuje sprawy.
Diranius rzekł, wstając:
- O panie, moi Strażnicy Wież bez problemu złapią jednego z tych stworów! I wtedy na arenie, ku uciesze ludu, będziemy mogli sprawdzić, czy są takie odporne!
Władca spojrzał na niego:
- Jednego? Nie folgujesz sobie? Chcę wampira, strzygę, wilkołaka, goblina i orka. Nie rzucaj się na ogrów i trolli.
Arcymag skierował się do wyjścia. Nimual odprowadził go wzrokiem, potem zwrócił się do króla:
- Gorliwy.
Król zaśmiał się.
- Gorliwy? - rzekł – Teraz tak, lecz później będzie równie gorliwy podczas dowodzenia rebelią, mającą na celu obalić mnie z tronu.
Nimual powiedział:
- Nie mów tak, królu!
Powrót do góry
Ladriska
Gość





PostWysłany: Pon 5:17, 18 Kwi 2011    Temat postu:

Masz taki wręcz dorosły styl pisania. To fajneee. I wgl masz bardzo dużą wyobraźnię. Fabuła jest oryginalna, zero plagiatów. Czekam na cd.
Powrót do góry
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Pon 5:41, 18 Kwi 2011    Temat postu:

III
Elfy zbierały się. Niedawno przybyły ludzki goniec obudził czujność i potęgę nieśmiertelnych strażników lasów. Szeregi elfów zdawały się nie mieć końca. Matki, przyciskające dzieci do siebie, przypatrywały się wojsku, stojąc wokoło bramy miasta. Najlepsi żołnierze właśnie szli... na bój, na chwałę, lub śmierć. Wielki Opiekun Drzewa, Meador, umowny władca elfów, przypatrywał im się z góry. Z armią wysłał jednego z najlepszych taktyków w historii, ponad dwu i pół tysiącletniego Mainera, o wiele lepszego w strategii od Opiekuna. Meador zszedł z kamiennego podestu, na którym stał, wcześniej rzucając okiem na miasto. Głównie zbudowanego z kamiennych budyneczków, obrośniętych mchem i wtapiających się w drzewa, które porastały cały obszar miejski. Mury, a raczej palisady, nie były zbyt potężne, ale to w ukryciu tkwiła siła elfów. Puszcza Ciszy była olbrzymim lasem, więc wrogowie mogli szukać stolicy Jasnowłosych tam i siam, a nigdy by ich nie znaleźli.
Król wszedł do jednego z większych budynków na wzgórzu. Usiadł tam na swym zwykłym, drewnianym, niczym nie ozdobionym tronie i zamyślił się. Jeśli Podziemie naprawdę ruszyło, może nastać przepowiadany przez Mrocznych Proroków, Wiek Ciemności. Jednak Prorocy Nadziei, ugrupowanie powstałe dziwnym trafem w tym samym czasie co Mroczni Prorocy, czyli około tysiąc lat temu, podkreślali, że Wiek Zła może nastać, ale sojusz wszystkich ras na pewno mu przeszkodzi.
Opiekun utkwił wzrok w wyprężonym na baczność strażniku, stojącym przy jednym ze skrzydeł małej bramy, prowadzącej do skromnej, elfickiej siedziby króla. Błyszcząca zbroja, srebrzysta halabarda, na napierśniku herb Puszczy Ciszy: zielony jeleń z czarną strzałą w porożu.
Meador westchnął. Był młodym władcą, jego ojciec i starsi bracia zginęli, gdy wracali z podróży, a drogę przeciął im zwiadowczy oddział Podziemia. I chociaż podróżowali incognito, nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności został z nich jeden powykrzywiany sztylet i trochę popiołu, przechowywane teraz w skarbczyku państwa.
Elfowie, bez silnej ręki dawnych legendarnych władców – wojowników, mogli tylko kryć się przed nowym porządkiem.
Młody Opiekun opuścił krzesło i skierował się do biblioteki.
Czas zacząć studiować księgi. Historia, taktyka, strategia, a nie jak dotychczas, poezja i baśnie.

***

Władca krasnoludów, Bergan, otulony w futro, chodził to w jedną to w drugą stronę po Wielkiej Sali Podziemnego Dworu. Lekko przestraszeni generałowie siedzieli dookoła okrągłego stołu.
Na kominku buchał wielki płomień, jednak nie mógł zaspokoić chłodu panującego w pomieszczeniu. W końcu Bergan wybuchnął:
- Jak oni śmią? Bez żadnych dowodów... bez żadnych! Prosić o bezpodstawną pomoc Garda Podziemnego Dworu! Mnie! Króla! Garda! Władcę Podziemi! Krasnoludowie nie będą uganiać się za każdym orkiem, który przeżył w grocie i teraz sobie wyszedł na polowanie! Potęga Podziemnego Dworu nie jest na zawołanie! Zresztą, gdyby coś działo się w Podziemiu, wiedzielibyśmy to od razu, czyż nie?
Stary kegard, odpowiednik ludzkiego lorda, zwący się Egern, zamruczał:
- Podziemie to tylko określenie umowne.
Gard zakrzyknął:
- Mów głośniej starcze!
Kegard Egern rzekł:
- O panie, Podziemie to tak naprawdę inny świat. Ogniste piekło, wielka otchłań, czarna dziura. Nie mamy z nią absolutnie żadnego połączenia oprócz Bramy Tremoru, która padła.
Główny doradca Bergana, Herak, mruknął:
- Może.
Egern zakrzyknął:
- Zresztą nie oszukujmy się! Gdzie są dawne krasnoludy? Jesteśmy cieniem dawnej potęgi, byliśmy władcami pary, ziemi, kamieni i metalów! Teraz zostały nam tylko tępe topory i zardzewiałe tarcze. Przez ostatni okres pokoju zgnuśnieliśmy jak spasione świnie!
Po sali przebiegł pomruk zdziwienia, potem niektórzy zaczęli kiwać głowami. Kegard Egern kontynuował:
- Brak nam dawnego hartu ducha i waleczności! Kryjemy się pod górami, robimy się coraz słabsi, bogactwa, tak ciężko zdobyte, wywalczone i wykute przez przodków, giną! Teraz jesteśmy bogaci jedynie w piwo i mięso!
Herak spojrzał na Bergana, który poczerwieniał z gniewu. Gard wrzasnął:
- Wyrżnąć ich wszystkich!
Doradca czym prędzej przypadł królowi do stóp, potem wstał i szepnął mu coś do ucha. Bergan kiwnął głową. Kilka włosów powoli upadło na podłogę.
Do sali wpadło dwudziestu berserkerów, z toporami w dłoniach. Tylko paru kegardów miało broń, lecz ci zostali zamordowani w pierwszej kolejności. Egern krzyknął ochrypłym głosem, gdy dwudziestu berserkerów stanęło naokoło niego, z bronią gotową do rozłupania jego czaszki:
- Berganie, na wszystko co święte, przekl...
Jednak nie dokończył klątwy. Celnie i potężnie rzucony ręką króla kielich na zawsze zamknął mu usta.
Herak spojrzał na króla, ciężko siadającego na tronie:
- O panie, świetnie, poszło lepiej niż sądziliśmy.
Bergan mruknął coś niezrozumiałego. Doradca podszedł do niego, pochylając się. Położył mu rękę na ramieniu i szepnął coś do ucha. Jednocześnie druga ręką wykonała prawie niedostrzegalny ruch ręką. Gdy Herak odchylił głowę do tyłu, oczy garda były już niewidzące i odbijał się w nich tylko nienawistny wyraz twarzy mordercy.
Zdrajca zdjął srebrną, wysadzaną diamentami i rubinami, koronę ze skroni dawnego Bergana i nałożył ją sobie na głowę. Szybkim ruchem zrzucił ciało z tronu i sam na nim zasiadł. Potem zakrzyknął:
- Powitajcie nowego władcę Podziemnego Dworu! Oto ja, nowy gard! Jam Herak!
Najpierw jeden, potem drugi, aż w końcu wszystkich dwudziestu berserkerów uklękło przed zdradzieckim krasnoludem.
Powrót do góry
Ladriska
Gość





PostWysłany: Pon 15:36, 18 Kwi 2011    Temat postu:

Masz bardzo szybkie tempo wstawiania kolejnych odcinków to raz. Dwa, że każdy kolejny rozdział jest tak samo dobry. No, nie za bardzo mam o czym pisać, bo piszesz jak dorosły, taki styl. Po prostu. Doskonały styl. Nic dodać, nic ująć. Jest ciekawie, oryginalnie, inaczej niż inni piszą. Super. Po prostu Mruga.
Powrót do góry
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Wto 13:55, 19 Kwi 2011    Temat postu:

IV
Lord Hores jechał stępa na koniu, w około środku wielkiej armii Imperium. Piechota maszerowała przed nim, jeźdźcy osłaniali skrzydła, łucznicy szli z tyłu. Wysłał paru konnych na zwiady jako przednią straż. Tak samo zrobił z kilkoma innymi grupkami.
Na tarczach piechurów, hełmach jeźdźców i lekkich napierśnikach łuczników widniał herb kraju, będący jednocześnie znakiem króla. Smok, z którego pyska ciekną trzy krople krwi, próbujący wyciągnąć z serca długą włócznię.
Standardowych uzbrojeniem piechura był długi miecz, sztylet, zbroja półpłytowa lub kolczuga, i eliptyczna tarcza. Łucznik posiadał oczywiście łuk, kołczan z dwudziestoma strzałami, lekki napierśnik i sztylecik. Rycerz konny, jeśli był uzbrojony ciężko, posiadał wielką kopię i długi miecz półtoraręczny oraz płytową zbroję. Jeśli należał do lekkiej jazdy, miał krótki kawalerski miecz, buławkę lub toporek, okrągłą, małą tarczę, skórzaną kurtę z naszywanymi kawałkami żelaza i szyszak.
W armii maszerowało około trzech tysięcy piechoty, dwóch tysięcy łuczników, tysiąc lekkiej i ciężkiej jazdy. Nie była to oczywiście cała armia Imperium, skądże. Porządne garnizony zostały w każdej twierdzy.
Hores skrzywił się i spojrzał na słońce. Przednia straż powinna wrócić już dawno z raportami. Nie mogli rozłożyć obozu na nieprzygotowanym terenie. Do tego nie wystarczyła byle polanka.
W końcu nadjechał jeden młodzik.
- Lordzie, napadł na nas... oddział pikinierów Podziemia!
Dowódca spojrzał na niego. Młodzieniec wyjaśnił:
- Orkowie, ogr i parę wilkołaków, panie.
- Wiesz coś o innych? - spytał Hores.
Konny przełknął ślinę:
- Panie, pikinierzy... orkowie wcale nie walczyli tymi pikami! Walczyli krzywymi szablami a ogr posługiwał się wielkim kiścieniem! Na pikach zaś mieli zatknięte głowy naszych rodaków, innych oddziałów zwiadowczych. Nas wszystkich także zabili.
Hrabia Defaro, suzeren jednego z malutkich, nadmorskich regionów, jadący obok Horesa, mruknął:
- Dezerter.
Młodzieniec spojrzał w twarz Horesa. Piwne oczy, zapadnięte policzki, orli nos, potrójny podbródek. We włosach pojawiały się siwe pasma. „Lordowi nie służy chyba życie dworskie, jak każdemu żołnierzowi. Ale to podobne wielki taktyk!” - pomyślał młodzik i powiedział:
- Lordzie, gdy wybijali już ostatnich moich kompanów, z pobliskiego gaju zaczęły nadlatywać błyskawice! Tak panie, błyskawice! Potem spomiędzy drzew wyszły jakieś zakapturzone postacie, z dziwnymi kosturami w dłoni i wielkimi medalionami ze znakiem wieży. Mieli na sobie także tuniki. Zabrali oddychających jeszcze orków i wilkołaków, i już mieli brać się za ogra, gdy ten się obudził!
Lord mruknął:
- Widocznie wiązka była za słaba.
Żołnierzyk kontynuował:
- I, panie, wyrwał drzewo z korzeniami i rozrzucił w jedną i drugą stronę moich towarzyszy. Gdy już unosił pień, by rozgnieść mnie jak rozgniata się muchę, dziwne postacie wszystkie naraz skupiły błyskawice na ogrze, który zaraz padł. I uciekłem, bo nie wiedziałem, czy te dziwy są po naszej stronie, czy nie.
Defaro, choć nie był ważnym lordem, jako hrabia jednego z największych miast portowych, miał dostęp do wyższych sfer, więc był obecny przy przybyciu gońca do króla. Nimual opowiedział mu także, co działo się w gabinecie królewskim, mając nadzieję, że hrabia nadal będzie mu wysyłał zamorskie przysmaki, a w szczególności daktyle. Mruknął więc sam do siebie:
- Strażnicy Wież jednak zamierzają poeksperymentować. Ciekawe...
Hores nagle coś sobie przypomniał. Prawie spadł z konia. Zadął w swój róg, armia stanęła. Przywołał jestem paru ciężkich i lekkich jeźdźców, potem spojrzał na Defaro.
- Was, trzydziestu jeźdźców, pojedzie z hrabim Defaro na południe, które nie jest tak daleko, i zwerbuje Czarnych Barbarzyńców. Po drodze wstąpcie do mego zamku, gdzie zostaniecie obdarzeni świecidełkami na przekupienie ich.
Hrabia spojrzał na niego i zmrużył oczy. „No cóż, pojadę.” - pomyślał.
Dowódca kichnął i kontynuował:
- Potem jedźcie naszym śladem! Ruszajcie!
Defaro spiął konia ostrogami i ruszył z kopyta. Po chwili pojechała za nim reszta poselstwa.
W taborze wzięli jucznego konika z pożywieniem i hełmy z pióropuszem, a w lesie ucięli zielone gałązki i wetknęli je sobie w hełmy, wyciągając wcześniej czerwoną ozdobę.
Powrót do góry
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:10, 19 Kwi 2011    Temat postu:

Nicole napisał:
A mi się skojarzyło z Sapkowskim... No nie wiem, pewnie zboczenie jakieś xD

Ja też na początku miałam takie wrażenie... Jezyk

Strasznie mi się podoba. Z wyobraźnią, fajnie napisane, ciekawa fabuła... Same plusy ;>
No, pisz dalej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ladriska
Gość





PostWysłany: Wto 14:21, 19 Kwi 2011    Temat postu:

Jej, podziwiam cię za tempo. Ja niby zawsze mam napisane kilka rozdziałów naprzód, ale zanim poprawie.... No właśnie. W każdym razie jestem fanką tego ficku Mruga.
Powrót do góry
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Pon 12:37, 25 Kwi 2011    Temat postu:

V
Meador czytał raport od generała Mainera, głównodowodzącego armii elfów. Głosił on tak:
Panie!
Rozgromiliśmy kilka oddziałów zwiadowczych, wędrujących jeszcze po lesie. Podziemie coraz bardziej przestaje się kryć. Nasi wywiadowcy donoszą o coraz liczniejszych oddziałach, wszystkie kierują się na zachód, w stronę Dragaru.
O królu, jesteś zbyt młody, by wiedzieć, czemu Dragar jest tak ważny dla Podziemia. Otóż, pan Podziemia, podczas ostatniej inwazji na nasze kraje, wygrał w Dragarze wielką i ciężką batalię z siłami osłabionych, ale i tak groźnych krasnoludów. Pochowano tam garda Geeka, którego topór, według legendy, leży razem z nim w katakumbach pobliskiej świątyni Agerona, a równocześnie jest bardzo potężnym artefaktem.
Coraz częściej napotykamy także różnego rodzaju zasieki, małe palisady i spalone wioski, z których nie został kamień na kamieniu, o Opiekunie.
Dostaliśmy także niepokojące wieści z Dworu Rubinu, od krasnoludów. Gard Bergan zabił wszystkich kegardów, a Herak, jego osobisty doradca, mąciciel, który doradził mu to posunięcie, chwilę potem zamordował go skrytobójczo i sam zasiadł na tronie jako gard.
Bergan obawiał się zdrady, z powodu nadmiernego gromadzenia złota i innych kruszców, upadku królestwa i nie przyjmowania do wiadomości o powstaniu Podziemia i upadku Tremoru.
„Gard” Herak, o panie, kontynuuje jego politykę, jednak jest o wiele bardziej okrutny i chciwy. Podniósł podatki, niezdolnych do zapłaty ścina, a śpi pod strażą dziesięciu elitarnych gwardzistów. Pomny jednak na niedawne zarzuty, rozkazał dogłębne badania starych rękopisów, ksiąg i zwojów, rozebranie starych machin i rozpracowanie zasad ich działania.

Tu był duży kleks, zapewne kapnął na pergamin, gdy Mainer trzymał chwilę pióro nad papierem, nie pisząc.
Szpieg, przybyły dosłownie przed chwilą, informuje o wielkim wybuchu Rubinowym Dworze.
Obóz rozbiliśmy nad rzeką Feeder, która pełna jest wszelkiego rodzaju ryb. Zastanawiam się także nad budową tymczasowego, małego, obronnego fortu, który mógłby zapewnić zmęczonym żołnierzom dłuższy i wygodniejszy wypoczynek, a wszelkie walki defensywne będą o wiele mniej kosztowne. Wkroczyliśmy bowiem niedawno do zachodniego krańca lasu, Gaju Cisów, a tu śladów łap wilkołaków jest bardzo dużo.

Znów wielki kleks. Meador prawie słyszał szybki oddech wchodzącego gońca.
Podjąłem decyzję, o władco. Zbudujemy fort. Nasz najlepszy zwiadowca, Doraor, odkrył jakieś trzy mile stąd całkiem duży obóz, nie mogący równać się z naszym, jednak przy ataku na nasz, nieufortyfikowany obóz straty mogą być znaczne.
Z poważaniem
Generał Mainer.

Opiekun złożył list i westchnął. Na razie wszystko było dobrze.
- Jednak na początku wojny zawsze wszystko jest dobrze - powiedział, ni to do stojącego obok strażnika, ni to do siebie.
Powrót do góry
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Śro 17:43, 27 Kwi 2011    Temat postu:

VI
Herold wkroczył na podest pośrodku targowiska Rubinowego Miasta i rozwinął zwitek pergaminu. Poczekał chwilę, aż pod podwyższeniem zbierze się grupka gapiów, i zaczął czytać:
- Oto słowa naszego miłościwie panującego władcy, garda Heraka I Wielkiego!
Moi drodzy poddani!
Jak wiecie, nasze miasto jest zbudowane na planie koła w wielkiej, podziemnej grocie. Pośrodku jest moja siedziba, gdzie przebywam oczywiście ja i moja gwardia. W Ćwiartce Topora są koszary, Dzielnica Kilofa to miejsce wydobywania różnych minerałów i kruszców. W Alei Szkła pracują inżynierowie i alchemicy. Chwalebny zawód inżyniera został wskrzeszony niedawno przeze mnie, jak wiecie. Zaś na Ulicy Kamiennej stoją wasze mieszkania i targowisko, jest tam także jedyna brama do naszego miasta, prowadząca przez wielki tunel na powierzchnię.
Ale nie o tym chciałem wam mówić, bo sami świetnie to wiecie!
Krąży wśród was pogłoska, że rzekomy Wróg powrócił, że orkowie i ogry wrócili, wampiry znów będą pić krew waszych dzieci, a wilkołaki rozszarpywać naszych żołnierzy. Nie martwcie się! To bujda, wymyślona przez ludzi i elfów, by wyciągnąć od nas, bogatych w złoto i klejnoty, krasnoludów pieniądze na rzekomą kampanię! To fałsz! Nie wierzcie także w to, że przed wiekami nasi dziadowie zajęli starą, wielką, podziemną bazę wypadową orków, przekształcając ją w Rubinowe Miasto! To także nieprawda! Nasi dzielni praojcowie wykuwali tą jaskinię w pocie czoła!
Jednak, jeśli nie wspomożemy elfów i ludzi w walce przeciw obłokom, mogą zaatakować nasze miasto, by zdobyć nasze bogactwa! Zakładam, że tego nie chcecie.
Podnoszę więc podatek, z trzech do sześciu srebrnych geldabów, i wyślę im to, z wyrazami oczywistego szacunku.
Miłego dnia!

Herold złożył pismo i zaczął schodzić z podestu.
Niektórzy zaczęli szemrać, w stylu: „Ile jeszcze będzie tych podwyżek?”, „Mam na utrzymaniu rodzinę” albo „Nawet za Bergana płaciliśmy dwa geldaby!”
Herold obejrzał się na pałac. W oknie mignęła mu bogato zdobiona, szara szata królewska.
***
- Świetnie, wszystko zostało ogłoszone. Kilka miłych słówek, odrobina propagandy, małe kłamstewko i już mam dwa razy więcej w skarbcu! - powiedział Herak, siadając na tronie i zacierając ręce.
Grab, jeden ze strażników królewskich, równie tępy co silny, szepnął do ucha swojemu sąsiadowi:
- Skąd będzie miał tyle kasy, skoro wszystko wyśle?
Gard Herak, obdarzony wyjątkowo dobrym słuchem, wrzasnął na niego:
- Przecież nie wyślę nigdzie tych pieniędzy, matole!
Gwardzista spojrzał na władcę z politowaniem:
- Ale herold, wasza wysokość, mówił...
Władca zgrzytnął zębami i krzyknął:
- Herold kłamał!
Gram mruknął:
- To trzeba go ściąć.
Król rzekł:
- I co, rozumiesz wszystko Grabie?
Strażnik zmarszczył czoło i powoli powiedział:
- No, ale, należy go ściąć, tak? A przecież to podobno wasza królewska mość napisał, więc... to chyba...
Gard Herak spojrzał na niego, potem wykonał niedostrzegalny prawie ruch ręką. Tak jakby odganiał natrętną muchę.
Dziesięć bełtów z kuszy utkwiło w ciele Graba.
Władca, przyjrzawszy się truchłu krasnoluda, mruknął do jednego z paziów:
- Znajdź mi jakiegoś strażnika. Wierny, głupi, jak rąbać to rąbać. Rozumiesz?
Chłopak ukłonił się:
- O tak, panie.
Król postanowił teraz wyjawić jedną ze swych nielicznych zalet. Był hojny.
- Obsypię cię złotem za dobrego strażnika.
Paź czym prędzej wybiegł z sali tronowej.
Powrót do góry
Ladriska
Gość





PostWysłany: Śro 18:23, 27 Kwi 2011    Temat postu:

Ha, za kłamstwo trzeba go ściąć! Byłabym już ścinana wiele razy. I jeszcze zdanie "ile jeszcze będzie tych podwyżek?". W zamierzeniu miało być tak śmieszne? Bo było niemożliwie śmiesznie. Cudowny styl, rażących błędów nie ma, zdarzają się momenty śmieszne. Oczywiście, mroczne zakontki śmieszniejsze, ale... Mroczne zakontki śmieszą głupotą, a to głupie nie jest. Może trochę za krótkie. To jedyna wada.
Powrót do góry
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Czw 4:59, 28 Kwi 2011    Temat postu:

VII
Defaro i reszta jeźdźców, a było ich razem około dziesięciu, jechali stępa przez pola. Znaleźli małą ścieżkę wśród zbóż, by nie niszczyć i tak małych zbiorów pobliskim rolnikom. Jednak nie pomyśleli o tym, że byłoby to także świetnie miejsce na zasadzkę.
Jeden z lekkich jeźdźców zapytał się:
- Daleko jest Południe?
Hrabia mruknął coś niezrozumiałego, bo właśnie wyjeżdżali z pól. Dotarli do małego gaiku, skąd dochodziły dziwne odgłosy. Defaro podniósł rękę, oddziałek zatrzymał się. Sam hrabia i kilku z lekkiej kawalerii zeskoczyli z koni i dali nura w krzaki.
W gaiku było paru orków i wampir. Wampir stał trochę na uboczu. Jeden z młodszych nabrał powietrza, widząc jego ociekające krwią kły, blade ciało, czarne jak smoła włosy, puste oczy i długie pazury.
Na ziemi leżało parę... wyschniętych ciał, a obok nich zmasakrowane resztki pikniku. Koc leżał pomięty a kosz wisiał na pobliskim drzewie.
Jeden z orków, wyjątkowo mały i chudy, podniósł łapę. Uniósł swój ryj do góry, a jego nozdrza poruszały się rytmicznie, razem z ruchem wiatru, na nieszczęście wiejącego od krzaków. Defaro mruknął:
- Cofamy się.
Jednak i tak ork wrzasnął jakimś niezrozumiałym potokiem słów, a reszta czym prędzej wyciągnęła szable i toporki i ruszyła w stronę poselstwa ludzi. Szli wolno, Defaro i reszta zdążyli wsiąść na konie i już mieli odjeżdżać, gdy jeden z orków wybiegł z lasku. Wrzasnął coś i zaczął biec. Dudnienie wskazywało na to, że jego ziomkowie także przyspieszyli biegu.
Rozpędzeni orkowie z pewnością dogonią dopiero rozpędzające się konie, a szczególnie jeśli część z nich ma na sobie ciężkiego rycerza.
Defaro wrzasnął, wyciągając miecz:
- Ciężka kawaleria, nacierać, lekka, bić mieczami!
Sam zsiadł z konia, wyrzucił swój lekki, kawaleryjski mieczyk i juków wyjął wielki, dwuręczny miecz, który przywieźli jego posłańcy zza morza. Podobno wykuli go elfowie wyspiarscy, ale Defaro to nie obchodziło. Ważne było to, by był ostry i morderczy, a w tym jeszcze Morski Wicher go nie zawiódł.
Ciężcy stratowali paru orków, jednak gdy zawracali pod gaikiem, na ich plecy z drzewa skoczył wampir, zrzucając każdego z koni. Nim zdążyli wyjąć miecze, zostali zatłuczeni przez ciężkie, orkowe topory.
Hrabiemu zostało pięć ludzi, sześć razem z nim samym, walczyli jeszcze na oko z dwudziestką orków i wampirem.
I chociaż cięli mężnie i w pewnym momencie nawet mieli szanse na wygraną, zostali obezwładnieni przez dziesięciu orków i krwawiącego z płuc wampira.
Orkowie zmuszali ich do biegu, jednak i tak nie przemęczali się, bo czekali cały czas na krwiopijcę. W końcu chudy ork, ten sam który ich wywęszył, coś ryknął, wyrwał Morski Wicher z juków u zdobycznego konia i z zapałem przebił na wylot wampira.
Od tej pory biegli coraz szybciej, a chudzielec zatrzymał sobie miecz Defaro.
W końcu dotarli do jakiejś małej jaskini, gdzie orkowie i ludzie ledwo się razem mieścili.
Poselstwo zostało związane, obwinięto im rany jakimiś szmatami, wrzucono do ust trochę czerstwego chleba i łyk wody, a potem zostawiono samych sobie na końcu pieczary.
Hrabia, zwiesił i lekko przechylił na lewo głowę. Syknął do siedzącego obok:
- Pss!
Żołnierz, stary, doświadczony wyga, także zwiesił głowę i odrzekł:
- Tak, panie?
Defaro mruknął:
- Darujmy sobie to „panie”, może nas zdradzić. W lewym rękawie mam mały nożyk. Nie dam rady sam go dosięgnąć, może tobie się uda.
Żołnierz odmruknął:
- To nic nie da. Z małym sztylecikiem na dziesięciu orków?
Hrabia kiwnął głową.
W końcu stwory postanowiły położyć się spać. Chudzielec, który ukradł Morski Wicher, pierwszy objął wartę.
Defaro poczuł, że coś obmacuje jego nadgarstek. Po chwili usłyszał ciche skrzypienie przecinanej liny. Żołnierz zatrzymywał cięcie za każdym razem, gdy wartownik kręcił się przy wejściu do jaskini albo któryś z jego towarzyszy przesuwał się na posłaniu.
W końcu, po paru minutach, które dla hrabiego zdawały się wiecznością, poczuł, że ręce ma wolne. Wszyscy żołnierze naraz zaszeptali:
- Niech pan idzie. My tu zostaniemy. Orkowie prawie nie rozróżniają ludzi i nie umieją liczyć.
Uwolniony mruknął:
- Przecięte więzy.
Wszyscy zwiesili głowy.
Defaro wymacał sztylecik, zabrał go od towarzysza, i cicho pomknął do wyjścia. Podłoże, wysypane żwirem, nie ułatwiało mu zadania.
W końcu dotarł do dziury. Błogosławił w myślach lata spędzone u elfów na poznawaniu zasad rzutu nożem i newralgicznych punktów na ciele. „Ork także musi mieć tchawicę” - pomyślał.
Hrabia rzucił nożykiem, jednym skokiem rzucił się do zamordowanego, by zatkać mu usta.
Ostrożnie wyciągnął Morski Wicher z pochwy, umieszczonej na plecach trupa. Podczołgał się cichutko do towarzyszy, którzy z zapałem kręcili głowami, bowiem jeden z orków obudził się by sprawdzić ich więzy w czasie, gdy Defaro mordował strażnika. Teraz, postanowił przejść za pewien występ skalny, by się wypróżnić.
Wstał, widząc hrabiego, zaczął coś wrzeszczeć. Żołnierz, ten sam, który przeciął jego więzy, krzyknął:
- Uciekaj, hrabio! Do zamku Fergon niedaleka droga! Śpiesz się! Zostawili konie u podnóża pagórka!
Defaro stał przez chwilę niezdecydowany. Potem kiwnął głową, zawrócił, i ruszył biegiem w stronę wyjścia. Przez chwilę słyszał tupot stóp, ale gdy dosiadł najśmiglejszego i najmniej obciążonego konia, ucichł on.
Gdy już ruszył pełnym galopem, doszedł go dźwięk wrzeszczących ludzi. Potem, gdy się obejrzał, zobaczył kilka głów staczających się z wyjścia z groty.
Powrót do góry
Drake'owata
Super Szybki
Super Szybki


Dołączył: 05 Kwi 2011
Posty: 439
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:06, 28 Kwi 2011    Temat postu:

Rexus Maximus napisał:
IV
Lord Hores jechał stępa na koniu (...).

Nie czytałam całego, za co przepraszam, ale nie mam dziś motywacji... Embarassed

Wydaje mi się, że powinno pisać stępem. Przynajmniej w slangu jeździeckim tak się mówi, ale nie jestem pewna...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:29, 28 Kwi 2011    Temat postu:

Drake'owata napisał:
Rexus Maximus napisał:
IV
Lord Hores jechał stępa na koniu (...).


Wydaje mi się, że powinno pisać stępem. Przynajmniej w slangu jeździeckim tak się mówi, ale nie jestem pewna...


Jak dla mnie, to stępa. Ale co ja się tam znam, tylko tyle, że z takiej piosenki pamiętam...
I ruszyli, najpierw stępa, potem kłusem, cwałem wreszcie
Dobra, mniejsza o to.

Przyjemnie się czyta, fajnie kreujesz ten świat... I szybko dodajesz rozdziały ;> Wręcz, powiedziałabym... Bardzo szybko. Jak utrzymasz takie tempo to przestanę nadążać

Końcówka, hmm.. Trochę smutno, ale chociaż hrabia się uratował Jezyk


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Sob 17:47, 30 Kwi 2011    Temat postu:

VIII
Wielki Arcymag Diranius przypatrywał się próbom obezwładnienia wściekłego wilkołaka. Dziwnym trafem, nie działały na niego błyskawice. W końcu, po pół godzinie prób, wydał rozkaz zabicia potwora.
Wyszedł. Król Agranam III już siedział na tronie w Otwartym Amfiteatrze. Widzowie powoli zaczynali się schodzić. Takie widowisko zawsze przyciągało plebs. Zabawa, darmowe przekąski, oderwanie się od trosk, a szczególnie od zamartwiania się, czy Podziemie zaatakuje stolicę, czy jednak nie? Czy Horesowi uda się pokonać armie wroga? Czy krasnoludowie przejrzą na oczy? Kiedy elfy wyjdą z lasu?
Gdy Diranius usiadł na fotelu obok króla, pochylił się i szepnął mu do ucha:
- Wszystko zapięte na ostatni guzik. Przepraszam panie, ale wilkołak musiał zostać... unieszkodliwiony.
Król kiwnął głową.
Minęło parę minut, Diranius machnął ręką w stronę trębaczy. Natychmiast zaczęli trąbić marsz zwycięstwa.
Arcymag stanął na podwyższeniu, wyciągnął ręce i krzyknął do ludu:
- Drodzy rodacy! Dzisiaj, w Otwartym Amfiteatrze czeka was nie lada widowisko! Wasi dziadkowie czegoś takiego nie widzieli, a wasze wnuki nie zobaczą! Zaczynajmy!
Krata na wysypanej piaskiem arenie otworzyła się, i wyszedł z niej wysoki mężczyzna, brodaty, z przepaską na biodrach.
Diranius siadając, mruknął do władcy:
- Mniejszy i słabszy, ale też wilkołak.
Z siedzień naokoło areny wyskoczył jakiś młodzieniec w rynsztunku bojowym. Wilkołak zawył, padł na cztery łapy i zmienił się w wilka. Większego niż normalny, o idealnie czarnej sierści i niewidzących oczach. W tej chwili sterował nim Mroczny Książę. Z pianą na pysku rzucił się na młodego gladiatora, który nadstawił włócznię. W drugiej ręce trzymał okrągłą, wielką tarczą, którą zasłonił resztę ciała, przyjmując pozycję, jak przy polowaniu na dzika. Stworzenie Podziemia w ostatniej chwili zmieniło tor biegu, skręciło trochę w prawo. Ostrze rozorało jego bok, ale włócznia złamała się na piekielnie twardych żebrach potwora.
Młodzieniec wyjął krótki, szeroki mieczyk. Na jego czoło wystąpiły krople potu. I tak pochodził z rodu niewolników, z kraju Mrozu, skąd porwali go pewni ludzie i sprzedali jako sługę na arenę. Do tej pory wygrywał większość walk bez szwanku, jednak jeśli wygra właśnie tą, obiecano mu powrót do ojczyzny z workiem złota.
Ale chłopak nie wiedział, że wilkołakiem steruje teraz Władca Podziemia.
Diranius pochylił się w fotelu. Król był niewzruszony. Agranam na lordowskiej trybunie zauważył Nimuala. Brakowało miejsc Defaro i Horesa.
Przez chwilę nieuwagi, król nie zauważył, że wilkołak już rozszarpywał biednego chłopca. Władca przymknął oczy.
Na arenę wbiegł oddziałek doświadczonych gladiatorów. Jednak zdołali tylko nakłuć parę razy stwora, który zaraz ich powybijał, co do jednego.
Diranius chciał wstać, ale jakaś dziwna siła przytwierdziła go do fotela. Wilkołak zmienił się w swoją ludzką formę. Przemówił mrocznym, miękkim, głębokim, prawie urokliwym głosem:
- Chcę waszego króla, ludzkie pomioty.
Arcymag poczuł, że dziwna siła knebluje mu usta.
Tłum, nie widząc sprzeciwu na królewskiej loży, powoli zaczął skandować: „Król! Król będzie walczył!”
Władca kątem zauważył, że Nimual kręci z zapałem głową, a potem wstaje i wychodzi z trybuny.
Skinął na swego pazia, tego samego, który wcześniej przyniósł wieści o śmierci gońca. Ten poszedł do komórki, zbudowanej tylko dla królewskiego miecza bojowego, Płomienia Seniora.
Agranam ujął miecz w dłonie, zeskoczył lekko z trybuny na piasek, by nie zderzyć się przy wychodzeniu z wchodzącym właśnie Nimualem.
Wilkołak powiedział, zmieniając się:
- Jesteś bardzo żwawy, człowieku. Ale to ci nie pomo... wrr!
Ostatnie słowa zmieniły się w głuchy warkot podziemnego stwora.
Król uchylał się przed atakami Mrocznego Księcia, by uniknąć zbytniego przemęczenia, przy machaniu wielkim, dwuręcznym mieczem.
W końcu zadał świetnie wymierzony cios, trafiając wilka w zad, bowiem uderzył, gdy potwór go okrążał.
Wilkołak zawył, a w oczach coś zniknęło, a pojawił się błysk rozpalonej do granic możliwości wściekłości. Agranam bez wahania rozpłatał pysk bestii, kładąc ją na miejscu trupem.
Rozległ się syk. Z ciała wilkołaka wypłynął mały, ciemny obłoczek. Otworzyła się w nim szpara i przemówiła:
- Jeden mój wilkołak starczył za oddział waszych żołnierzy. Zadaj sobie pytanie, co wolisz, śmierć, czy żywot niewolnika?
Po czym rozpłynął się w nicość.
Diranius, wreszcie oswobodzony, zwrócił się z trybuny do króla:
- Panie, jeden, opętany przez Pana Podziemia wilkołak ma wielką siłę!
Władca kiwnął głową. Po nadgarstku spływała mu strużka krwi.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / Fan-Art-Fan-Fiction! Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin