Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[fan-fick] Gdybyś wiedział...
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / Fan-Art-Fan-Fiction!
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Buu!
Gość





PostWysłany: Wto 11:20, 08 Mar 2011    Temat postu: [fan-fick] Gdybyś wiedział...

Krytykujcie do woli (dobra, dobra, i tak się was boję Zawstydzony , bo mój debiut to to nie jest. W skrócie: Opowiadanie jest o sześciu dziewczynach, każda jest innej narodowości (Karen- Niemcy, Ines-Francja, Francesca- Włochy, Gloria- Hiszpania, Laura- Polska, Tatiana- Portugalia) i każda ma własne problemy. Sens tytułu poznacie może w następnej, albo jeszcze następniejszej części Jezyk

Uprzedzam (podobnie jak większość), że możecie odkryć czasem zmianę fabuły lub niezgodność z tomem trzecim ( w co na razie wątpię, bo to się dzieje prawie na początku ETAPu)

Proszę:



Karen
Mała, biała pigułka na mojej dłoni. Chwila wahania. Jeden szybki ruch ręką i obracam ją na języku. Jest słodka, ale nie czuję dziś jej smaku. Dzisiaj przytłacza mnie świadomość, że została już tylko jedna, jedna biała pigułka. A ja nigdy nie byłam oszczędna. Przed oczami wiruje mi pokój, ale za chwilę już jest normalnie. Te tabletki są słabe i powodują we mnie tylko lekkie ogłupienie. I to przed jakieś dziesięć minut. Słoiczek do ręki i siadam na łóżku. Analizuję za i przeciw. Za: jeszcze dziesięć minut szczęścia. Ogłupienia. Przeciw: wieczność bez. Tak musi wyglądać piekło. Z małym białym krążkiem na dłoni chodzę po pokoju. Nerwowo. Już prawie mam ją przy ustach, kiedy odsuwam rękę. Nie dam się. Zobaczysz Karo, będziesz miała na później. Ale kusi. Jest idealnie okrągła. Przechylam głowę i zaczynam ją obserwować.

Ines
Właściwie, powinnam być na zajęciach tańca. Nie, właściwie powinnam z nich wychodzić i słuchać zaczepek chłopaków pokroju Drake’a. Właściwie nic nie wyglądało tak jak powinno. A tak być nie mogło. Zaczynam układać książki na półkach według autorów, bo Gloria jak zwykle wszystko pomieszała. Ile, ile razy mogę jej tłumaczyć, że skoro pan William Shakespeare ma nazwisko na ‘S’ to będzie stał trochę z tyłu? Układam rzeczy kolorami. W rękawiczkach czyszczę szafki. Jest godzina czwarta za jedenaście. Jedenaście razy podskakuję. To musi nieziemsko wkurzać osoby pod nami. Wypadam z rytmu. To źle, bo wszystko ciągnie się w nieskończoność. Siadam przy stole i czekam na dziewczyny. Dobrze wiedzą, że powinny przyjść, ale ETAP rzuca im się na mózgi. Żyją jak chcą i robią to co chcą, kiedy ja tak nie potrafię. Co jest, nie potrafią przyjść punktualnie i równocześnie, chociaż raz? Powoli, bardzo powoli się schodzą. Pierwsza przy stole siada Tatiana.

Tatiana
-Brakuje mi tańca-zaczynam rozmowę. Dość nietaktownie, wiem, ale przypominam sobie o tym za późno. Cóż może mi odpowiedzieć Ines, skoro w całym Coates jest znana jako najgorsza tancerka. Zawsze po zajęciach muszę ją osłaniać przed kpinami. Zresztą i tak wiem co mi odpowie…
-Brakuje mi ich rytmu-dopowiada. I nie jest taktowna. Nie, bo Ines nie chodzi o rytm muzyki. Ines chodzi o rytm dnia. O rytm każdej minuty. Być może z powodu własnej choroby jest w Coates postrzegana również, jako największa wariatka, mimo, że tutaj wszyscy zasługują na takie miano.
Ja również. W oczach In widzę strach. Obłęd. Jakby ktoś zabrał jej coś ukochanego. Bo przecież w pewnym sensie tak się stało. I nie chodzi o rodzinę.
-Yhm…- Ja nie gadam, ja staram się myśleć. Jako jedyna z nas, chyba.

Francesca
Mam na sobie szkolną bluzkę i rozwiązany krawat. Pod spódnicą spodnie, naprawdę muszę dziwnie wyglądać, ale i tak chce mi się jeść. Ale siadam przy pustym stole zastanawiając się czemu, u licha, nie mamy jedzenia. Fakty zwykle wolno do mnie docierają. Pozostałość po tym miejscu, nikt nie zna mojej historii, zostawiłam przeszłość za sobą, tak jest lepiej.
-Nie mamy jedzenia. Halo? Nie mamy jedzenia! – próbuję zwrócić uwagę przyjaciółek.
- No to mamy dwa, nie… trzy wyjścia- sugeruje Gloria.
-Wymień.
-Caine. Nie jeść. Uciekać.- Tak, jakieś wyjścia to są. Problem w tym, że żadne tak naprawdę mi nie pasuje. Nie mogę iść do Caine’a, ponieważ nie wróciłabym już do pokoju, o ile miałby koło siebie Dianę. Niejedzenie odpada z prostych przyczyn- nie jemy już od dwóch dni. Pijemy wodę. Ucieczka. Byłaby wyjściem, gdybym tylko mogła opuścić Coates. A nie mogę. Nie, dopóki Caine się nie dowie. A wtedy albo mnie zabije, albo…

Gloria
Czuję jak wszystkie spojrzenia kierują się na mnie. Spojrzenia wszystkich po za Laurą, jej to nie obchodzi.
-O, nie. Nie, nie, nie. – Powtarzam.
-Glorio, proszę.- Francesca.- Dobrze wiesz, że już wszystkie byłyśmy. Po za Laurą.
-Nie.
-Glorio.
-Fran, przepraszam, nie- zimne spojrzenie stalowych oczu Franceski.
-Ja pójdę- nie oglądam się. Nie muszę. Zimne i kościste palce Laury dotykają skóry na moim karku.
-Nie zgadzam się, Lauro. Ty jesteś…- I tu Francesca ma rację. Laura nie może tam pójść.
-Wiem, ale zauważ, że to moja i tylko moja sprawa.
-To nie jest tylko twoja sprawa- mówi podniesionym głosem.
-Zamknij się. Mam dość wysługiwania się innymi- zapada cisza. Ręce Fran kurczowo zaciskają się na oparciu krzesła, blednie jej twarz. Wydaje mi się, że po raz pierwszy nie udało jej się wpłynąć na czyjąś decyzję. A w zasadzie na dwie naraz. Wygrałam, ale to, że pójdzie tam Laura nie zapowiada się dobrze dla żadnej z nas.

Laura
Jestem wściekła. Jestem wściekła na Caine’a, że muszę to znosić. I jestem wściekła na Francescę. Bo ma nade mną władzę. Bo ma w sobie coś z Caine’a. Właściwie jest już prawie noc. Szkolne korytarze Coates są mroczne, a ja chyba godzinę stoję pod drzwiami Caine’a i Diany. Zaraz umrę, nawet jeśli mnie nie zabiją. Pukam, wchodzę, niestety nie czekając na łaskawe ‘właź!’. Lot na ścianę.
-Zostaw, Caine.
-Nie, Diano.
-Mówię: zostaw.
-A ja mówię: nie- Diana podchodzi do chłopaka i oplata mu rękami szyję.
-Diano, proszę.
-Caine.
-Diano- opadam na ziemię, Diana wygrała. I chłopak oczywiście zdaje sobie z tego sprawę. A szkoda. Bo po chwili lecę znów w drzwi.
-Jesteś niereformowalny- dziewczyna wzrusza ramionami. Już nie obchodzi jej mój los. Sprawdzała tylko czy jest w stanie powstrzymać chłopaka kiedy zrobi się groźny.
-Czego?
-To do mnie?- nie będę im ułatwiać.
- Udziel mi tylko prostej odpowiedzi na pytanie.
-Jakie jest pytanie?
-Po co przyszłaś?
-Z pewnością znasz odpowiedź.
-Być może- rzuca mi coś, ale z racji, że jestem przyszpilona do drzwi nie mogę złapać.
-Widzisz, nie szanujesz jedzenia.
-Odczep mnie od ściany- rozmowa z osobą o IQ na minusie mi nie służy.
-Chwila. Diano?- czarnowłosa dziewczyna podchodzi.- Podaj mi rękę. No, podaj mi ją!
-Powiedz mu, żeby mnie puścił to z przyjemnością ci ją podam.
-Zdecyduj się Caine, kretynie- warczy Diana. Opadam. A raczej spadam i walę głową o próg.- Tak, kochany. Łagodność to twoje drugie imię- syczy. Wreszcie mogę podać rękę.
-Czy mogę wreszcie dostać coś do jedzenia?
-Może?
-Tak, Caine. Może.- Podnoszę małą paczuszkę z podłogi (prawdę mówiąc jest zbyt mała by jedna osoba mogła się najeść. Co dopiero sześć). Chcę stąd wyjść i odwracam się ku drzwiom.
-Wiesz? Jesteś bezczelny- mówię. Tym razem wpadam nie w drzwi, a w ścianę korytarza.
-Co za dużo, to nie zdrowo- słyszę syk dziewczyny. Nie wiem do kogo jest skierowany. Podnoszę się i wracam do pokoju. Trzymam się za brzuch. Akurat o tym nie mogłam mu powiedzieć. Czuję lekkie trzepotanie. Wszystko jest w porządku.

Wyszło to krócej niż myślałam Zdziwiony
Powrót do góry
Kate
Przenikacz
Przenikacz


Dołączył: 27 Gru 2010
Posty: 257
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tarczyn (k.Warszawy)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:50, 08 Mar 2011    Temat postu:

Narzazie zapowieda się całkiem nieźle, ale będe musiała przeczytać kilka rozdziałów, żeby rozpoznawać i zapamiętać bohaterki. Sześciu narratorów to całkiem sporo. Sama nie wiem czy to był dobry pomysł by, aż tyle ich było. Ale to twój ff, zobaczymy co z tego wyjdzie. Wesoly A teraz... Czekam, mam nadzieje, że zacznię wciągać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vivienne
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 04 Mar 2011
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Miasteczka Halloween
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:26, 08 Mar 2011    Temat postu:

Bardzo fajny, wciągający. Mało jak dla mnie, czekam na dalsze części!
szalony śmiech


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Buu!
Gość





PostWysłany: Wto 16:19, 08 Mar 2011    Temat postu:

Kate napisał:
Narzazie zapowieda się całkiem nieźle, ale będe musiała przeczytać kilka rozdziałów, żeby rozpoznawać i zapamiętać bohaterki. Sześciu narratorów to całkiem sporo. Sama nie wiem czy to był dobry pomysł by, aż tyle ich było. Ale to twój ff, zobaczymy co z tego wyjdzie. Wesoly A teraz... Czekam, mam nadzieje, że zacznię wciągać.


Wiem, że dużo. Miało być osiem bo mi się imiona podobały. Po dwóch dniach je zaczęłam rozpoznawać.
Dziękuję. Zawstydzony
Powrót do góry
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:56, 08 Mar 2011    Temat postu:

Moja utalentowana córcia. Bardzo spodobał mi się sam pomysły- natomiast zaciekawiłaś mnie i niecierpliwie czekam na dalszy rozwój akcji. Podziwiam cię za odwagę pisania z perspektywy tylu narratorów. Trzeba do tego dużej zręczności. No, ale tobie z pewnością jej nie brakuje. Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nicole
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:15, 08 Mar 2011    Temat postu:

Zapowiada się bardzo ciekawie. Bardzo! Niesamowite. Tylu bohaterów (bohaterek w zasadzie), każda (prawie) nowa i inspirująca... Szczególnie ostatnia część, ta urocza i dowcipna rozmowa z Cainem. Cud miód po prostu Wesoly Czekam na więcej Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anell
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 12 Sty 2011
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska (ciałem), New York (duchem)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:56, 09 Mar 2011    Temat postu:

Moja utalentowana córcia. Romeo, czemuś ty jesteś Romeo.
Zanim zaczęłam czytać, pomyślałam: "Tylko zerknę, dzisiaj nie mam już siły na nową historię". Ale wtedy zobaczyłam ten początek: "Mała, biała pigułka na mojej dłoni", no i przeczytałam całość. Cool Widzisz kochanie, masz szaloną tatomamę, która czyta wszystko, co ma jakikolwiek związek z narkomanią, samobójstwami, patologią, chorobami psychicznymi i AIDS. A ty stworzyłaś 6 postaci, z których każda mnie czymś zainteresowała. Może nawet uda ci się sprawić, że zapamiętam ich imiona (to nie jest u mnie takie łatwe Wesoly ). Na razie czekam na ciąg dalszy. Zapowiada się ciekawie. Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ladriska
Gość





PostWysłany: Pią 13:42, 11 Mar 2011    Temat postu:

Oj, świetne - bardzo dużo bohaterów, co jest bardzo fajne i bardzo masz interesujący styl pisania.
Powrót do góry
Star
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 21 Sty 2011
Posty: 399
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:10, 11 Mar 2011    Temat postu:

Ciekawe, mam nadzieję, że mnie wciągnie Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carrot
Uzdrowiciel
Uzdrowiciel


Dołączył: 09 Sty 2011
Posty: 816
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:06, 17 Mar 2011    Temat postu:

Świetnie! Podoba mi się opowiadanie z perspektywy różnych osób. Ale ten Caine nie delikatny Jezyk Czekam na następne części Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amnaese
Super Szybki
Super Szybki


Dołączył: 22 Lis 2010
Posty: 449
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:32, 17 Mar 2011    Temat postu:

Zaczeło się ciekawie, mam nadzieję, że tak będzie dalej Wesoly.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Buu!
Gość





PostWysłany: Pon 19:28, 21 Mar 2011    Temat postu:

Dobra, nie betonujcie mnie za to. Zawstydzony
Może pojawić się błąd typu: Laura-Lura. Proszę się tego nie czepiać, bo mój komputer nieustannie mnie poprawia.

Tatiana
Wiecie, kiedy miałam 5 lat mieszkałam z rodzicami. Mama śpiewała, a tata nosił mnie na barana i śmiał się. Tyle jeśli chodzi o moje wspomnienia. Bo potem była już tylko przeprowadzka do Perdido Beach i stara, wiecznie zrzędząca ciotka, która kiedy raczyła oddać mnie do Coates uczyniła mi największy prezent w życiu. Drugi prezent dostałam już od losu. Przyjaciółki. Szybko okazało się, że mam problemy ze znalezieniem znajomych. Francesca znalazła mnie. Potem Laurę. Byłyśmy we trójkę kiedy przybyła Gloria, a potem Ines. Na końcu dołączyła do nas Karen. A teraz byłyśmy tutaj razem, chociaż może każda wolałaby być gdzie indziej. Razem odbierałyśmy świadectwa i zostawałyśmy na wigilię w szkole. Razem spędzałyśmy wakacje na szkolnych półkoloniach. Żadna z nas nie miała domu, więc same byłyśmy sobie domem, wywalczyłyśmy wspólny pokój w internacie. Razem się uczyłyśmy i razem śmiałyśmy. A teraz… Teraz razem płaczemy. Głównie z powodu Laury, choć i Francesca ma swoje (a raczej nasze) problemy. Czekanie na Laurę było męczarnią. Gloria, czując się winna (kto jak kto, ale ona nigdy nie czuła się winna) wtuliła twarz w poduszkę. Francesca chodziła po pokoju, co jakiś czas próbując z niego uciec. Ines wpadła w szał porządków ( w ciągu pół godziny przełożyła wszystkie nasze rzeczy). Karen nie zrobiła nic. Patrzyła w ścianę. A teraz stała przed nami Laura, cała. Nie do końca zdrowa, ale żywa. Z rany na czole sączyła się krew.
-Czekajcie, chyba muszę się położyć, wiecie?- Blado uśmiecha się Laura. Karen, na której ramieniu się wsparła, rzuca mi lekki uśmiech. Mogę się jedynie domyślać co on oznacza według niej.
-Dowiedz się co cię stało- prosi mnie Gloria, kiedy tylko Fran i Laura znikają za drzwiami.
-Widzisz przecież, że dobrze się czuje- nie, nie mam ochoty tam iść. I jeszcze bardziej nie mam ochoty wiedzieć kiedy Frances zamierza powiedzieć Caine’owi.
-Proszę- Gloria kogoś o coś prosi. A to akurat nowość.
-Chodź ze mną.
-Ale Frances…
-Nic ci się nie stanie- zapewniam, chociaż wcale nie jestem tego taka pewna. Kiedy wchodzimy do pokoju Laura gapi się w sufit leżąc na łóżku. Frances natomiast trzyma rękę na jej brzuchu, próbując chyba wyczuć ruchy Kruszynki.
-Odsuń się, ja to zrobię- mówi Gloria. Ku mojemu zdziwieniu Francesca nawet nie protestuje. Uśmiecha się blado, cała jest blada, i wychodzi z pokoju. Uśmiecham się do Laury i wychodzę z pokoju za Fran. Skulona leży na łóżku, widzę jak drga jej głowa i brzuch. Nie wydaje żadnych odgłosów, ale wiem że płacze. Kładę rękę na jej czole i odwracam ją do siebie twarzą, po czym kładę się obok niej.
-To nie jest twoja wina- chyba jej to jednak nie przekonuje.- I to nie jest wina Glorii. To nie jest wina żadnej z nas, wiesz?- czekam na minimalne kiwnięcie głową, ale nie następuje. Co ja mam mówić, no co? Nigdy nie byłam w tym dobra.
-U..uhm- chlipie moja przyjaciółka. Ha, doczekałam się reakcji.- Wi…e…m.
-Kiedy porozmawiasz z…- urywam. Po co, do diabła o to pytam.
-Jutro- Francesca odgarnia włosy z czoła. Płacz ustał, zalśniły jej oczy.
-Nie powinnaś poczekać, aż wszystkie poczujemy się dobrze?- nagle ona raptownie się odwraca.
-My nigdy nie poczujemy się tutaj dobrze. Laura nie ma jakiś głębokich obrażeń, powinna jeszcze dzisiaj poleżeć, ale jutro będzie ok.
-Nie mam pojęcia jak zamierzasz to wszystko zrobić, ale tak jest lepiej.
-No, widzisz…?

Narracja ogólna (że tak powiem)
Francesca nie spała całą noc rozpamiętując chwile słabości. „Nienawidzę. Nienawidzę” powtarzała jak mantrę. Zastanawiała się jak powiedzieć Caine’owi prawdę. Zastanawiała się, dlaczego było to dla niej takie ważne, choć spokojnie mogłaby uciec bez jego wiedzy o fakcie, że jest… no właśnie. Czym jest. Dla niego- nikim. Siostrą z którą nigdy nie utrzymywał kontaktu. Obcą dziewczyną, o której nawet nie wiadomo czy nie sfałszowała papierów. Ale kim on jest dla niej? Draniem, który skatował jej najlepszą przyjaciółkę w ciąży, czy bratem, któremu teraz jest skłonna wybaczyć całe zło, które jej wyrządził. Tym ostatnim nie był dla niej na pewno.
Rankiem, zostawiając dziewczyny spakowane w plecaki ruszyła korytarzami Coates. Przyglądała się każdym drzwiom z osobna. Każdego napotkanego człowieka starała się zapamiętać. Z transu wyrwał ją mały, zapłakany chłopczyk, który nie mógł mieć więcej niż cztery lata. Siedział skulony na kamiennej podłodze, a z jego czoła płynęła krew. „On się wykrwawia…”- pomyślała Fran.Z nóżek malucha wystawały pojedyncze, duże drzazgi. Drzazgi, których tyle znalazła wczoraj czesząc włosy Laurze. Które mogły pochodzić tylko z jednych, jedynych drzwi w całym internacie.
-Caine, zaraz cię znajdę i zabiję- powiedziała nieświadoma swoich słów. Malec podniósł na nią przestraszone oczy. Tu chciałoby się aż napisać, że były one przerażająco błękitne, ale nie były. Były po prostu przeraźliwie szare i straszne. – Jesteś potworem.
Z własnego plecaka wyjęła bandaż i butelkę wody utlenionej i zabrała się do przemywania ran nie zważając na protesty malca.
-Dobrze.- powiedziała kiedy udało się jej już zatamować krwawienie.- Umiesz czytać?
-Ale tylko cyferki- dodał. „Chwała Ci Boże”- pomyślała Fran.
-Dobrze, pójdziesz do pokoju z tą cyferką- na kawałku bandaża zaczęła kreślić jak najstaranniej mogła cyfrę osiem. -Odczytasz? Co napisałam?
-Sz… Czter… Osiem!- krzyknął z dumą. Frances położyła mu palec na ustach.
-Idź tam, zapukaj i daj dziewczynom to. I zostań z nimi.- Na kolejnym kawałku napisała kilka słów do przyjaciółek.- Bądź ostrożny, idź po cichu.
Kiedy chłopiec się oddalił Francesca przysiadła na zimnej, kamiennej posadzce.
-Caine, zabiję cię- powtórzyła głucho. Podchodząc do drzwi palcem wskazującym przejechała po framudze. Lekkim dotknięciem pchnęła je i weszła do środka. Nie poleciała na ścianę, kiedy ujrzała wyciągniętą rękę Caine’a. Po prostu podeszła do niego, i przyłożyła mu rękę do twarzy.
-Kim jesteś?- zapytał bez cienia zaskoczenia w głosie.
-To ja pytam. Dlaczego siedem lat temu…- urwała widząc Dianę Ladris wchodzącą do pokoju.

Ale Caine pamiętał. Pamiętał to co zdarzyło się siedem lat temu.


Ostatnio zmieniony przez Buu! dnia Pon 20:33, 21 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Carrot
Uzdrowiciel
Uzdrowiciel


Dołączył: 09 Sty 2011
Posty: 816
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:31, 21 Mar 2011    Temat postu:

Nikt cię nie zabetonuje Jezyk Przecież to jest świetne! Caine ma siostrę! Superancko! Chcę się dowiedzieć co się wydarzyło te 7 lat temu! Pisz szybko bo się już nie mogę doczekać! Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:22, 21 Mar 2011    Temat postu:

Biedna Laura....
Uch! Buu, ( mówi stanowczym, macierzyńskim tonem) albo mi tu zaraz dodasz następna część, albo zamknę cię w pokoju o chlebie i wodzie- oczywiście z laptopem, żebyś mogła pisać. Jezyk


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kate
Przenikacz
Przenikacz


Dołączył: 27 Gru 2010
Posty: 257
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tarczyn (k.Warszawy)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:27, 21 Mar 2011    Temat postu:

Ej! A co było 7 lat temu? Teraz będę sobie cały czas zadawać to pytanie... Pisz szybciej, bo jestem ciekawa! Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Buu!
Gość





PostWysłany: Sob 13:24, 26 Mar 2011    Temat postu:

Zapraszam do lektury ^ ^


-Nie muszę ci się tłumaczyć- powiedział twardo.
-Nie, nie, nie. Nie znasz nawet mojego imienia, prawda? Nie pamiętasz osoby, którą siedem lat temu…
-Dość!- krzyknął, szukając wzrokiem Diany.
-Nie, nie dość- powiedziała kładąc swoją drugą rękę na własnym policzku.- Te same geny, Caine.
-O czym sobie rozmawiacie?- zapytała z przekąsem Diana.
-O twoim chłopaku, który jest jednocześnie bratem Sama i, cóż… Wolałby nie, ale jest też moim bratem.
-Caine, jak widzę zakładasz klan. Brat, siostra, zaraz spotkam twoje ciotki? Dziadka? Stryjenki?
-Ja nie mam rodziny, Diano- odparł z chłodnym spokojem patrząc jej w oczy, co nieco zatarło drwiący uśmiech na jej twarzy.
- Owszem, masz. I tylko od ciebie zależy po której stronie ta rodzina stanie.
-Zaczęłaś mówić o sobie w liczbie mnogiej?
-Zaczęłam mówić o swoich przyjaciółkach.
-Przyjaciele to nie rodzina- odparł.
-Skąd wiesz?- Spytałam.
-Wybacz, że znam życie trochę bardziej niż ty.
-Och, nie wydaje mi się. Szkołę życia zafundowałeś mi już w wieku czterech lat, ale tobie samemu nikt jej nigdy nie dał. Tego też nie pamiętasz, prawda?
-Camille, spokój- warknął zanim zorientował się co tak naprawdę powiedział.
-Proszę, przypomina ci się?- zapytała. W lewym oku błysnęła łza.-Tak, jestem Camille. A właściwie, nazywam się: Francesca Camille Anabelle. Widzisz, jak łatwo zmieniłam tożsamość, dzięki tobie.
-Jednego w tym wszystkim nie rozumiem- wtrąciła się Diana siedząca na poręczy fotela i przysłuchująca się rozmowie- nie rozumiem, czemu on jeszcze cię nie zabił. Odkąd weszłaś, widzę po oczach, jest tak wściekły, że mógłby cię zabić jednym ruchem palca.
Faktycznie palce Caine’a pianistycznie drżały. Próbował powalić dziewczynę, jednak była to walka z samym sobą. Frances podeszła do panny Ladris i musnęła ją palcem po policzku.

Francesca
-Teraz rozumiesz?- pytam cicho.
Cisza. Chodzę po pokoju między dwoma „skamieniałymi” ciałami Caine’a i Diany. Pierwszy z zamyślenia budzi się Caine.
-Drake!- wrzeszczy. Wzdycham- i to było do przewidzenia. Szybkim krokiem podchodzę do okna. Widzę jeszcze bieg Tatiany z dzieckiem na ręku.
Czerwona macka okręca mi się wokół jej karku. Co mi szkodzi spróbować?
-Drake- powiedziałam, lekko przeciągając ‘a’, po czym dotknęłam koniuszka macki.
-Można wiedzieć co robisz?- zapytał chłopak. Opuszczam dłoń.
Gdzieś, tam, w głębi pokoju do życia budzi się Diana Ladris. Gdzieś tam, w pokoju brat nadal próbuje mnie zabić. Przez kogo to zrobi nie ma żadnego znaczenia.


Karen
Biegniemy jak ostatnie idiotki co chwilę przerzucając się Dzieckiem. Jak tylko zobaczę Fran to dam jej w ten głupi łeb, za tego bachora. Na jakiego czorta nam on? Wrzeszczy co chwila, jest ciężki i mam ochotę go udusić bo znacznie spowalnia mój bieg.
-Boże drogi, Tatiano, twoja kolej- sapię, wyciągając Dziecko przed siebie.
-Jej, Karen nie jesteś zdolna nawet do minimalnego wysiłku po tych prochach- mruczy pod nosem zabierając mój „bagaż”.- Ty naprawdę twierdzisz, że to na ciebie nie działa?
-Możesz raz się mnie nie czepiać?
-Dobra, spokojnie. Ale nerwowa jesteś- nie zaprzeczysz.
-Ja zawsze byłam nerwowa- mówię i zaczynam zastanawiać się czy to prawda.
Zanim poznałam Itachi wiązałam włosy w kucyki, a na usta nakładałam błyszczyk z pudełka w kształcie motylka. Dziecko. Maleństwo. To… mogła być czwarta klasa, chyba tak. I wtedy przyszła Itachi- starsza ode mnie o jakieś dwa lata i podała mi rękę kiedy upadłam.
-Coś na osłodę- powiedziała, wręczając mi zapakowaną w przeźroczystą folię pastylkę. Połknęłam i poczułam fazę ogłupiającego szczęścia.
-Itachi, co to jest?- zapytałam kiedy wszystko minęło. Była tam. Stała i czekała.
-To nic takiego. Nic, serio. Fajnie?
-Uhm. Itachi? Mogę spróbować jeszcze?- pytałam śmiało, ciągle jeszcze pod wpływem pastylki
-Nie.
-Itachi, proszę.
-Powiedziałam, że nie.
-Właściwie… chciałabym zapytać cię o coś- postanowiłam ukąsić.- Dlaczego twoje imię jest tak typowo japońskie? Wybacz, nie masz nic co wskazywałoby na jakiekolwiek japońskie pochodzenie.
-Moja matka… ma hopla na punkcie imion zagranicznych- spokojnie wyjaśniła- „Itachi” oznacza skunksa, łasicę. Uwzględnij to proszę i mnie nie szukaj. Rozumiesz?- zarzuciła plecak na ramię i odeszła. Zostałam sama z pytaniem: dlaczego zrobiła to wszystko. Według psychologów była to manifestacja. Ale dla mnie było za późno. Znalazłam kolegę Itachi, który miał tabletki. Dostałam dziesięć, dałam mu wszystkie pieniądze które miałam. Po czym uświadomiono mnie, że Itachi rzuciła się z mostu zaraz po rozmowie ze mną. Nie chcę rozpamiętywać dalszej historii mojego upadku. Po różowych tabletkach, które już przy siódmej właściwie na mnie nie działały przyszła pora na biało-zielone, a później na różne inne prochy. Wciągałam, paliłam, żarłam. Pieniędzy szczególnie mi nie brakowało, rodzice wydawali się niczego nie domyślać. I wtedy…
-A, aaaaa!- zaczynam nieświadomie krzyczeć. Zaraz pojawia się koło mnie Tatiana. Nie przytula mnie, nie gładzi po głowie, jak to ma w takich wypadkach w zwyczaju Laura. Brutalnie wrzuca mi dziecko w ramiona.
-Zajmij się kimś- mówi- nie będziesz myśleć.
Nie, no, super, świetnie po prostu. Musiało mi się wyrwać. Ale taka właśnie jest Tatiana- nie mówi więcej niż trzeba, nie zadaje zbędnych pytań i robi tylko to co uważa za stosowne do danej sytuacji. Wydawałoby się- ideał. Ale nie, nie, nie tutaj. Nie, nie, nie teraz. Może kiedyś, dawno temu. Kolejna mała dziewczynka z kucykami i motylkowym błyszczykiem. Moje stare wcielenie- o innym imieniu, innych problemach. Ale, w moim przypadku to ja byłam beznadziejna, w przypadku Tatiany- cała reszta świata. Krzyk Dziecka trzymanego w objęciach przerywa moje rozmyślania.
Ines
Nie będę nosić Bachora. Przykro mi, nie mam zamiaru. Nie, nie jest mi przykro. Chcę stanąć i móc liczyć drzewa, chcę liczyć przelatujące ptaki. Nie chcę biec. Staję. Pierwsza staje Karen z Bachorem w ramionach, on wyciąga do mnie swoje brudne łapki. Coś krzyczy- nie wiem dokładnie co, dość znacznie się oddaliły, i po chwili odwraca się Laura, a za nią Tatiana. Jedynie Gloria nie odwraca się. Stoi spokojnie, jak gdyby czekała, że je dogonię. Niedoczekanie. Będę stać, aż one przylezą do mnie. Zaczynam liczyć gołębie. Jeden z przelatujących ma grubsze upierzenie i łapy o lekko zielonkawym zabarwieniu. Mutacja. Jeżeli w ciągu dziesięciu minut przelecą trzy takie gołębie, to pobiegnę z dziewczynami. Pierwszy, drugi, trzeci nie nadlatuje. Znikąd. Żadnego ptaka. Patrzę na zegarek, ale musiał upaść mi gdzieś w trawie.
-Aaach!- to pierwszy, nie do końca świadomy krzyk. Świadomie słyszę tylko, jak rozchodzi się w powietrzu. –Aaaaaaaaaaaa!
Panika. Nie ma zegarka, nie ma ptaków. Ani jednego, małego, zmutowanego gołębia.
-Aaaaaaaaaa! Aaaaaaa! Nie!- krzyczę, już świadomie. A tak przynajmniej mi się wydaje. Chłodna pustka wkoło mnie. Zimne kafle, ciemny przedsionek. Babcia. W koczku zebranym z długich siwych włosów za pomocą siateczki. Babcia najlepiej umie przytulić, odgarnąć włosy z czoła.
-Babciu…?- mówię- Babciu!
-Kochanie, Ines, tu, tuta…- chrapliwy głos się urywa. Wbiegam do kuchni zrzucając szkolną torbę w przedpokoju. Chwytam babcię za rękę i odgarniam własne włosy z czoła. Przytulam bladą postać leżącą na wpół na podłodze, na wpół opierającą się na stołeczku. Na blacie stoi miska parujących ciasteczek z różą. „ Dla wnusi”- głosi pogodny napis. Obok stołka przecharatana paznokciem strona gazety: W zderzeniu dwóch francuskich autobusów jadących do Niemiec zginęło czternaścioro turystów. Pod spodem wypisane nazwiska zidentyfikowanych osób, wśród nich... W ten sposób- miska ciasteczek z różą i przecharatana strona z gazety zastąpiły mi pożegnanie się z jedynymi osobami, które kochałam. Biało, znów skrajność. Biało, biało.
-Ines, Ines…!- krzyczy ktoś za białym tłem. Otwieram oczy i widzę krzyczącą Karen, a za nią spokojną i opanowaną Tatianę. Rozglądam się za Laurą. Czuję ją, widzę. Dłońmi obejmuje moją twarz. Znowu szukam. Glorii.
-Gloria?- chrypię.
-Wstawaj i idziemy dalej, trochę czasu straciłyśmy. Gloria tam czeka- dodaje nieco cieplejszym, ale i cichszym tonem.
Faktycznie. Czeka. Twarzą dalej w tym samym kierunku. Zła? Obrażona? Tego nie wiem. Nigdy nie zrozumiem uczuć Glorii. Żałuję. Idę do niej. Osiągnęła to co chciała. Jest silna. Fajnie. Trzeci przelatujący ptak. Mutacja. Ruszamy dalej. Jeśli Bachor nie będzie krzyczał, aż dojdziemy do jednego z punktów wyznaczonych przez Francescę wszystko nam się uda. Jeśli dwa liście spadną z drzewa a ja je złapię wszystko dobrze się ułoży.
-Czemu tak jest?- szepczę.

Zawstydzony
Powrót do góry
Carrot
Uzdrowiciel
Uzdrowiciel


Dołączył: 09 Sty 2011
Posty: 816
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:27, 26 Mar 2011    Temat postu:

O tak! Wreszcie! Nareszcie! Kontynuacja twojego cud miód ff! Super, świetne nie wiem jak to wyrazić! Ta historia Karen... Świetna, ale smutna. Właśnie takie lubię! Pisz dalej pisz! Czy ty się przypadkiem nie wybierasz na nasz szkolny konkurs na najlepsze opowiadanie? Radzę ci spróbować bo jestem pewna, że zwyciężysz! Jezyk

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Star
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 21 Sty 2011
Posty: 399
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:01, 26 Mar 2011    Temat postu:

To jest super! Takie straszne, ale bardzo fajne. Karen jest super. Pisz dalej bo już nie mogę wytrzymać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:06, 26 Mar 2011    Temat postu:

Córuniu brak mi słów. Napiszę tylko- jestem z cb strasznie dumna. Tylko czyje to dziecko?!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anell
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 12 Sty 2011
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska (ciałem), New York (duchem)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:20, 02 Kwi 2011    Temat postu:

Och i ach! Jestem taka dumna! :> Muszę to sobie wydrukować, będzie mi się lepiej czytało. Warto było tyle nie wchodzić, bo teraz mogłam przeczytać więcej za jednym razem. Czekam na kontynuację, córeczko. Wesoly

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / Fan-Art-Fan-Fiction! Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin