Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[Fan-fick] Just a dream
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / Fan-Art-Fan-Fiction!
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
LovelyLie
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 1245
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:58, 22 Sie 2011    Temat postu: [Fan-fick] Just a dream

Okeeej, nie wiem co to jest. Tak sobie siadłam i zaczęłam pisać. I wyszło mi coś takiego. Jak się spodoba, to dopiszę więcej. Jeśli nie - no cóż, raz się żyje. Styl jest lekko ironiczny i miał być zabawny, ale o tym zadecydujecie wy. Ja mam mieszane uczucia,ale brat mi kazał wstawić, bo mu się podoba.
Inspiracją była prześwietna piosenka "Dream On" z Glee.

1.

Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.
Spokojnie. Oddychaj. Nic się przecież nie stało.
To tylko sen.
Sen.


Usiłowałam zebrać myśli, ale ogarniała mnie coraz większa panika. Dziwny las był ciemny i straszny. Z każdej strony słyszałam dziwne pokrzykiwanie zbliżających się do mnie zjaw. Kręciłam się w kółko, nie mogąc nigdzie uciec. Byłam otoczona.
- Trzeba było nie oglądać wczoraj tych horrorów, Vera. - zbeształam się. Mój głos brzmial tak, jakbym miała zaraz zemdleć.
Robiło się coraz straszniej, a ja nie miałam pojęcia co robić. Nad polanę wzeszedł czerwony księżyc. Już samo to było wystarczająco upiorne.
Byli coraz bliżej. A krzyki robiły się coraz głośniejsze.
Jakiś instynkt kazał mi biec. W świetle krwawego księżyca byłam doskonale widoczna. Nie wiedziałam, przed czym uciekam, ale miałam złe przeczucia.
A gdy ja mam złe przeczucia, zazwyczaj się sprawdzają.
Pędziłam ile sił w nogach. Nie obchodził mnie kierunek, nic się nie liczyło. Upiory były coraz bliżej, ale nie dbałam o to. Chciałam tylko nie słyszeć tego okropnego wrzasku.
Jak najdalej stąd. Przed siebie. Żeby tylko im uciec.
Oczywiście, wyszło jak zawsze. Po kilkunastu minutach zobaczyłam wielką przepaść. Nie mogłam zawrócić z przyczyn oczywistych. Stanęłam na chwilę. Spojrzałam w dół. Rozciągała się tam rzeka, która z tej wysokości wyglądała jak cieniutka, srebrna wstążeczka. Zastanowiłam się, jaka śmierć jest gorsza: Pożarcie przez dziwne, skrzeczące zjawy, czy zgniecienie wskutek upadku z wielkiej wysokości. A potem zrobiłam coś strasznie głupiego.
Skoczyłam.
Znacie to okropne uczucie podczas snu: spadacie, i tylko sekundy dzielą was od upadku? Tak właśnie się czułam. Myślałam, że lot potrwa tylko kilka sekund i się obudzę, ale ziemia była coraz bliżej. A najgorsze było to, że nie wyglądało na to, żebym miała wstać. Zamknęłam oczy. Gdy już stwierdziłam, że na pewno się zabiję, stało się coś niesamowitego.
Usłysząłam łopot skrzydeł. Poczułam uderzenie, ale dużo lżejsze niż powinnam. Coś tu było nie tak. Otworzyłam oczy.
Jakiś chłopak trzymał mnie w ramionach. Uśmiechął się łobuzersko, a w jego błękitnych oczach zapaliły się iskierki. Jasne, długie włosy miał spięte w kucyka.Co było najdziwniejsze w jego wyglądzie? Szerokie na jakieś trzy metry śnieżnobiałe skrzydła, lśniące w świetle księżyca.
- I jak księżniczko, znowu trzeba Cię ratować? - powiedział, a jego uśmiech stał się ironiczny. Zbladł, gdy też uslyszał krzyki.
- Jak to znowu? Znamy się? - w ogóle go nie kojarzyłam. A zazwyczaj pamiętam takich przystojniaków, nawet gdy mi się śnią. Wiem, jestem żałosna.
- Dość długo. Właściwie od zawsze.
- Kim ty w ogóle jesteś?! Postaw mnie na ziemi, to mój sen. Znikaj! I przestań szczerzyć się jak w reklamie pasty do zębów! - nieźle się zirytowałam. Co z tego, że był ciasteczkiem – zdecydowanie przeginał.
- Veronica, spokojnie. Nie mamy teraz czasu. Wyjaśnię Ci wszystko jak uciekniemy tym upiorom. - jego ton był nieznoszący sprzeciwu. Momentalnie rzuciłam sobie krótkie „Ogarnij się, V” i postanowiłam się więcej nie odzywać.
Zjawy. Przypomniałam sobie o nich i szybko się odwrociłam. Ciemne kształty sunęły w naszym kierunku, wydając te przeraźliwe piski. Mój wybawca machał skrzydłami coraz szybciej, az zjawy zaczęły wyglądać jak jedna wielka czarna plama. Wrzaski ustały, a upiory zniknęły w mgnieniu oka. Byliśmy naprawdę wysoko.
- Ich już nie ma. Możesz mnie wreszcie postawić?
- Mamy bardzo mało czasu. Za chwilę zadzwoni twój budzik. Czas do szkoły, księżniczko. - Znowu uśmiechnął się ironicznie, a ja miałam ochotę go za to zabić, bo chciałam być na niego zła, a on to wszystko psuł. Co ja na to poradzę, że nie umiem zachowywać się normalnie w towarzystwie TAKICH facetów?
- Przestań mne tak nazywać. I skąd ty to wiesz? Jesteś tylko wytworem mojej wyobraźni.
Ale właśnie w tym momencie usłyszałam motyw z „Piratow z Karaibów”, a sen zaczął tracić kolory. Chwilkę przed przebudzeniem w mojej głowie rozbrzmiał jego głos:
- Do zobaczenia jutro, księżniczko. Nie gniewaj się tak, złość piękności szkodzi.
Zaśmiał się.
A potem się obudziłam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Caine&Diana
Lewitator
Lewitator


Dołączył: 08 Sty 2011
Posty: 530
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Lbn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:23, 22 Sie 2011    Temat postu:

Jak dla mnie super Wesoly
Nawet się troche pośmiałam...
Pisz dalej Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:39, 22 Sie 2011    Temat postu:

Lie, świetne. Przeczytam później dokładniej i skomentuję dogłębniej, ale na razie mam tylko jedno pytanie: czy masz prawa autorskie do "Wdech. Wydech. Wdech. Wydech."?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LovelyLie
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 1245
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:42, 22 Sie 2011    Temat postu:

A ktoś to już napisał? Nie wiem nawet. Nie mam. Pisałam co mi przyszło do głowy, a "Wdech, wydech" jest często spotykane w literaturze. Wesoly

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LovelyLie dnia Pon 21:44, 22 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
panna_Soren
Przenikacz
Przenikacz


Dołączył: 23 Lip 2011
Posty: 203
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lubuskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:44, 23 Sie 2011    Temat postu:

Oo...Ciekawe I na pewno będę czytać, zwłaszcza, że nazywam się tak jak bohaterka. Ale ja przez W. No, nieważne. W każdym razie - czekam na ciąg dalszy.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez panna_Soren dnia Wto 8:45, 23 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Comatose
Pirokinetyk


Dołączył: 06 Lut 2011
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:01, 23 Sie 2011    Temat postu:

Całkiem fajnie się zapowiada. Tylko ten anioł (anioł, mam rację?) tak dziwnie wpisuje się w to opowiadanie. Ale i tak jest super, pisz dalej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LovelyLie
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 1245
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:08, 23 Sie 2011    Temat postu:

Tak, anioł. Właśnie.. sny są dziwne, a ja to opowiadanie napisałam na podstawie własnego snu. Jezyk
A co do kontynuacji - jak tylko moja chora wyobraźnia mi coś podsunie. Jezyk


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
shadowcat.
Bez mocy
Bez mocy


Dołączył: 07 Lut 2011
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Głogów/Leszno/Rydzyna
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:22, 28 Sie 2011    Temat postu:

No, niewątpliwie oryginalnie Mruga Czekam na kontynuację.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LovelyLie
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 1245
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:22, 01 Wrz 2011    Temat postu:

Tak jakoś smutno wyszło. Nie wiem dlaczego. Dodam, że Alex jako postać jest wzorowany na kimś prawdziwym, ale wydarzenia to tylko fikcja literacka. W każdym razie prawie wszystkie. Charakter jest podobny do tego "prawdziwego". Enjoy.
I przepraszam, że tak długo zajęło mi pisanie kontynuacji: mam w pokoju remont, no i jeszcze musiałam zrobić szkolne zakupy. Zapomniałam sobie o tym, ale dzisiaj złapała mnie wena. Przez rozmowę z "moim" Alexem. Wesoly

2.


Czy wspomniałam już, że moje sny są dziwne? Nie? A więc powiem jeszcze raz: moje sny NAPRAWDĘ są dziwne. Zwłaszcza ostatni. To znaczy.. miałam gorsze, lepsze też, ale zazwyczaj nie rozmyślałam o nich przez cały dzień. A dzisiaj? Nie mogłam się skupić, w szkole mi nie szło, byłam rozkojarzona. Nawet Alex nie poprawił mi humoru, chociaż ma dar rozśmieszania mnie w mniej niż 10 sekund.
Alex jest moim przyjacielem od zawsze. Nasze mamy znają się od bardzo dawna, więc naturalnie bawiliśmy się razem, siedzieliśmy w jednej ławce w szkole i spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu. On zawsze potrafi poznać dokładnie mój stan emocjonalny, a gdy tylko zadzwonię zaraz jest u mnie, i nawzajem. W końcu mieszka w bloku naprzeciwko mojego. To znacznie ułatwia sprawę.
Nosi zawsze ciemne ciuchy, ma czarne włosy i piwne oczy. Wygląda trochę na gotha, ale jest pozytywnie nastawiony do świata i bardzo charyzmatyczny. Ma za mało pewności siebie, więc nie udziela się w towarzystwie. Jest raczej odludkiem, jak ja. To znaczy... Rozmawiamy z innymi, ale są dla nas jakby obcy. Nie pasuję do świata nastolatek, które paplają tylko o modzie, makijażu i chlopakach. Alex nie potrafi odnaleźć się w rozmowach o sporcie, który jest dużą częścią naszej szkoły. Biedny chłopak ma ciężką astmę i zwolnienie z wf-u do końca roku. Kiedyś grał w football, ale teraz to za trudne.
Dlatego właśnie nawet w liceum dobrze się dogadujemy. Ktoś obcy pewnie wziąłby nas za parę, ale jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Kocham go. Jest dla mnie jak brat. I uwielbiam to jego szelmowskie spojrzenie, gdy usiłuje wybadać, co mi leży na sercu. Gdy wracaliśmy ze szkoły dokładnie zlustrował mnie wzrokiem, chwilkę pomyślał, po czym rzucił jakby od niechcenia:
- Zakochałaś się? Wyglądasz na lekko zauroczoną. Znam go?
No coż, zaskoczył mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć. Postawcie się w mojej sytuacji. Powiedzielibyście do przyjaciela: „Tak, Alex. Zakochałam się w wytworze własnej wyobraźni. Jest sarkastyczny, zachwuje się jak dupek i zwraca się do mnie per 'księżniczko'. Ale wszystko gra, to całkowicie normalne.”.
Wolałam po prostu lekko minąć się z prawdą. Nie chciałam wyjść na wariatkę, nawet przy kimś takim jak Alex. Było mi głupio, więc powiedziałam ogólnikowo:
- Miałam dziwny sen i po prostu nie mogę wyrzucić go z głowy. To był jeden z takich, których się nie zapomina.
- Taa. O mnie? - uśmiechnął się i puścił do mnie oko.
Zaśmiałam się.
- Chciałoby się, co? - kontynuowałam, bo taka dyskusja trochę mnie udobruchała. Okej, rozśmieszył mnie. Jak zwykle zresztą.
- Nawet nie wiesz jak bardzo... - ton jego głosu się zmienił. Niemal wyszeptał to zdanie. Popatrzył na mnie, a w jego oczach widziałam silne emocje.
Nie. Nie. Nie teraz! Alex, błagam, tylko tego nie mów! Nie!
Zatrzymał się, spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział to. Oczywiście, musiał powiedzieć.
- Jestem w tobie zakochany od kilku lat. Czy ty tego nie widzisz?
Zatkało mnie. Jego głos zrobił się ostrzejszy, niż powinien. Gdy mówił, miałam ochotę się rozpłakać.
- Za każdym razem, gdy przeżywałaś ciężkie chwile, nieważne, czy chłopak z tobą zerwał, czy dostałaś kolejną dwóję z chemii: byłem przy tobie. Za każdym cholernym razem! - Wziął głęboki oddech i kontynuował spokojniejszym tonem - Gdy umarła twoja ulubiona rybka, wyprawialiśmy jej pogrzeb o czwartej nad ranem, pamiętasz? Wzeszlo wtedy słońce, a my zrobiliśmy jej piękny grób ze stokrotek. Siedziałem z tobą nad zadaniami do szkoły aż wreszcie załapałaś. Płakałaś w moich ramionach gdy odszedł od was tata. I chociaż ty tego nie dostrzegałaś, zawsze byłem z tobą. Zawsze! - złapał mnie za rękę. - Kocham cię. Nie mogłem już tego dłużej ukrywać. Wiem, że ty tego nie czujesz. Widzę to w twoich oczach. Pewnie teraz myślisz, że wszystko zepsułem. Ale wciąż jestem twoim przyjacielem. Zawsze będę. Przepraszam.
Odwrócił się, puścił mnie i poszedł dalej sam.
Zatkało mnie. Po prostu mnie zatkało. Stałam tam jak kolek i zastanawiałam się, czy się odwróci. Czy spojrzy na mnie ten ostatni raz. Chciałam za nim pobiec i go pzytulić. Nie mogłam patrzeć, jak Alex cierpi. Ale coś mi mówiło, że dam mu wtedy nadzieję, którą będę musiała rozwiać. A wtedy zranię go jeszcze bardziej.
Nie odwracał się.
Stałam tam, na środku alejki, a po moich policzkach powoli spływały łzy. Patrzyłam jak odchodzi. Wiedziałam, że teraz wszystko się zmieni, że utraciłam starego Alexa, 'mojego' Alexa, na zawsze.
Najgorsze było to, że mogłam go uszczęśliwić. Pobiec za nim, rzucić mu się w ramiona i powiedzieć: 'Ja też cię kocham'. Nie potrafiłam jednak go oszukać. Wiedziałby, że kłamię. Mój przyjaciel nie potrzebował litości. Chciał czegoś więcej. Uczucia.
Oczywiście, że go kocham. Ale tak jak członka rodziny. Zrobiłabym dla niego wszystko, a teraz mogłam tylko stać i patrzeć, jak odchodzi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LovelyLie dnia Czw 22:23, 01 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sunshine
Pirokinetyk


Dołączył: 09 Maj 2011
Posty: 769
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z jaskini:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:52, 03 Wrz 2011    Temat postu:

Bardzo mi się podoba, oby tak dalej!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LovelyLie
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 1245
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:57, 15 Wrz 2011    Temat postu:

Dawno nie było nic nowego, chociaż pewnie niewiele osób to czyta. No ale nic. Złapała mnie wczoraj wena, a dzisiaj skończyłam. Już sama nie wiem, do czego to zmierza.

3.


Zawsze jak mam doła robię sobie ciepłą herbatę karmelową i jem Skittlesy. Te kolorowe cukierki jakoś tak podnoszą na duchu. Zazwyczaj. Dzisiaj ograniczyłam się tylko do słuchania muzyki i leżenia bez ruchu. Włączyłam playlistę „Smutno” i usiłowałam nie myśleć. O niczym. A szczególnie nie o moim przyjacielu, który chyba już nigdy nie będzie taki jak kiedyś.
A wiecie, co bolało najbardziej? Alex miał rację.
Zawsze był przy mnie. Pomagał mi, nie oczekując niczego w zamian. Był taki dobry, taki kochany, zawsze potrafił mi pomóc. A ja? Nie zapytałam dzisiaj nawet co u niego. Rano był jakiś przybity, ale po kilku minutach rozmowy uśmiechnął się i rzucił krótkie „Nie martw się o mnie, wszystko gra.”. A ja nie naciskałam, chociaż miałam wrażenie, że coś go trapi.
A potem jeszcze ta cała sytuacja. Świetnie, po prostu super. Taka ze mnie była przyjaciółka.
A wystarczyło go pocałować. Albo chociaż coś powiedzieć. Cokolwiek.
Słuchając „Don't Cry” Gunsów usiłowałam sobie wyobrazić, że to był tylko zły sen. Sen.
Że jutro obudzę się i będę mieć „swojego” Alexa z powrotem. Że wszystko będzie dobrze.
Że nie mam żadnych powodow do płaczu. I że nie straciłam kogoś najważniejszego. Jedynego.
Płakałam jeszcze trochę czasu, a potem chyba wreszcie zasnęłam.
Mój sen był jeszcze dziwniejszy niż poprzednio. Wszystko było rozmazane, niewyraźne, i ciemne. Otoczenie wokół mnie zdawało się wirować. Słyszałam dźwięki, nie potrafiąc ich zidentyfikować. Czułam niepokój. Błąkałam się w tym dziwnym świecie własnej wyobraźni bez celu, w nieskończoność. Miałam wrażenie, że nigdy nie obudzę się z tego koszmaru. To było dla mnie straszniejsze niż wszystkie potwory o których śniłam ostatnio. Ta niepewność która nie pozwalała mi spać spokojnie.
Sen nie przynosił ukojenia, lecz wręcz wyolbrzymiał moje lęki. Budziłam się i zasypiałam wiele razy, a za każdym razem śnił mi się ten sen. Ta noc mijała straszliwie powoli.
Aż wreszcie pojawił się.
Najpierw z mroku wyłoniły się jego nienaturalnie niebieskie oczy. Później błysnęło oślepiające światło i zobaczyłam jego skrzydła. Był jedyną jasną postacią wśród wszechobecnego mroku. Tym razem miał rozpuszczone włosy. Popatrzył na mnie zmartwiony, a w jego wzroku nie było żadnej ironii, z którą tak się wywyższał zeszłej nocy. Nic nie powiedział, ale nie spuszczał ze mnie wzroku. Później zrobił krok w przód i wyciągnął ramiona.
Ja też nie mówiłam, tylko wtuliłam się w niego. Poczułam delikatne piórka muskające moją skórę na ramionach. Od razu zrobiło mi się lepiej na duchu. Poczułam się tak, jakbym nie była sama, mimo sytuacji z Alexem.
Nie wiem, ile to trwało. Nie mam pojęcia, o czym wtedy myślałam ani co właściwie się stało. Widocznie moja chora wyobraźnia podsyła mi jakiegoś przystojnego anielskiego pocieszyciela. To brzmi strasznie głupio, bo nawet nie znałam jego imienia. Ale tamtej nocy marzyłam tylko o tym, żeby już nigdy się nie obudzić.

**

Nadzeja matką głupich, tak mówią. Teraz już to rozumiem. Ona nie chciala nic więcej, a ja postąpiłem idiotycznie. Zniszczyłem te wszystkie lata przyjaźni w ciągu kilku minut.
Ale w mojej głowie wciąż błyskała jakaś mała iskierka nadziei, która mówiła mi, że wszystko będzie dobrze. Zawsze starałem się być optymistą, ale ostatnio za dużo spraw zwaliło mi się na głowę. W momencie.
Wczoraj wieczorem dowiedziałem się, że moja mama miała wypadek. Leży w szpitalu, w stanie ciężkim. To cud, że jeszcze żyje. A ja nie mogłem tam jechać, bo ktoś musiał zostać z Alice. To moja ośmioletnia siostra. Tata i Tom pewnie wrócą ze szpitala późno. Ale to nic, będę na nich czekał. Może zrobię coś do jedzenia. Posprzątam. Zrobię cokolwiek, byle nie myśleć o tym wszystkim.
Nie mogłem uwierzyć, że wszystko potrafiło się zepsuć tak szybko. Gdybym jednak nie powiedział nic Veronice, gdybym tylko był wtedy cicho... Byłoby jak kiedyś. Vera siedziałaby obok mnie i pocieszała, Przytuliłaby Alice, wytłumaczyła, że mamy nie będzie przez kilka dni, bo stało jej się coś złego. Tchnęłaby w nią nadzieję.
Nie mogłem patrzeć, jak ten dzieciak się zadręcza. To moja siostra, powinienem coś zrobić.
Powinienem zareagować.
Powiedziałem jej, że idę zrobić coś do jedzenia, po czym wszedłem do kuchni. Zrobiłem szybko jej ulubione spaghetti z serem i po kilkudziesięciu minutach usiedliśmy razem do stołu. Żadne z nas nie moglo nic przęłknąć.
- Dalej Mała, bo wystygnie. Mama nie chciałaby, żeby było ci smutno. - zachęcilem ją i sam wziąlem kęs. Alice dalej nic nie jadła, patrzyła tylko w talerz.
- Ona umrze. - Powiedziała sennym głosem.
- Alice, nie wolno ci tak mówić! Mama przeżyje. Musimy w to wierzyć.
- Ale on tak powiedział. - była całkowicie spokojna, jakby nieobecna.
- Kto, Alice? Kto?! - Wstałem. Popatrzyła na mnie nieprzytomnie – Alice, odpowiadaj!
- Czarny Anioł. - Odpowiedziała. Po czym zamknęła oczy i upadła na podłogę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sunshine
Pirokinetyk


Dołączył: 09 Maj 2011
Posty: 769
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z jaskini:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:57, 18 Wrz 2011    Temat postu:

Lubię twoje ff, jest takie... przyjemne. Szczerze to mnie przeraziłaś tą Alice i Czarnym Aniołem. Błagam o następną część, bo zostawiłaś mnie w niepewności. Mruga

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sunshine dnia Nie 18:58, 18 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LovelyLie
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 1245
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:42, 23 Wrz 2011    Temat postu:

Chociaż mam tylko jedną czytelniczkę, postanowiłam jednak to kontynuować. Może ktoś przeczyta i skomentuje. Inspiracja.. Piosenki Evanescence i dzisiejszy poranny atak astmy, podczas którego prawie wyplułam własne płuca.
Dedykuję to Alice. Wesoly Dziękuję za Twoje komentarze, bo gdyby nie Ty już dawno porzuciłabym to opowiadanie. A chyba jest jednym z moich lepszych, chociaż jestem dopiero początkująca. Jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału, mam nadzieję, że będzie się podobać. Wesoly

4.


- Tom, serio! Straciła przytomność. Obudziła się po godzinie. Przysięgam! Przyjedźcie. Nie wiem, co jej jest. To może był jakiś atak! - usiłowałem wytłumaczyć bratu.
Niestety, nie chciał mi wierzyć. To znaczy przejął się, ale gdy zacząłem mówić o Czarnym Aniele stwierdził, że chyba powinienem pójść na spacer, bo muszę dotlenić mózg i mam przywidzenia. A co jest najgorsze? Alice siedzi na kanapie jak gdyby nigdy nic i nie pamięta, że cokolwiek takiego mówiła.
- Alex. Spokojnie. Wszyscy tu wariujemy z powodu mamy, ale musisz być dzielny. Musisz opiekować się Alice. Wrócimy poźno, więc odróbcie lekcje. Jutro szkoła. Tata nie może teraz rozmawiać, sam wiesz, w jakim jest stanie. Trzymaj się. Muszę kończyć.
Tom rozłączył się. Poszedłem do pokoju, gdzie Alice oglądała jakąś kreskówkę. Usiadłem obok niej i próbowałem znowu podjąć wątek Czarnego Anioła, ale moja siostra odpowiadała wymijająco. Zacząłem siebie przekonywać, że to się nie wydarzyło. Prawie w to wierzyłem. Prawie. Ta historia była całkowicie nieprawdopodobna, ale Alice mówiła z wielkim przekonaniem. Jakby całym sercem wierzyła, że to prawda. Chciałem przekonać się, że to moja wyobraźnia. Uwierzyć w to. Skoro nigdy nie wierzyłem w anioły, dlaczego miałyby nagle pojawić się w moim życiu? I to nie takie, jakimi zawsze były, gdy o nich myślałem - jasne, białe i dobre - ale jakaś straszna stota szepcząca mojej siostrze do ucha złe słowa.
Ta wizja była przerażająca, więc jak najszybciej usilowałem myśleć o czymś innym. Usiadłem do lekcji, pomogłem Al nauczyć się na jutro, chwilę oglądaliśmy serial, z którego nic do mnie nie docierało. Mała zasnęła na kanapie, więc zaniosłem ją do pokoju. Wyglądała spokojnie śpiąc, ale wciąż miałem przed oczami jej obraz, padającej na podłogę. Wciąż czułem ten sam niepokój, nie mogłem być spokojny. Przeczuwałem, że stanie się coś złego.
Mijały godziny, a tata i Tom nie wracali. Mój brat chyba wiedział, że na nich czekam, bo o drugiej dostałem smsa: "Tata chce być blisko. Zostajemy w szpitalu. Trzymajcie się.". Chciałem zadzwonić do taty, ale miał wyłączony telefon. Miałem złe przeczucia.
Poszedłem do swojego pokoju i położyłem się, jednak nie mogłem zasnąć.
W końcu zapadłem w niespokojny sen. Widziałem w nim ciemnoskrzydłą istotę pochylającą się w kierunku mojej śpiącej siostry. Czarny Anioł miał na twarzy blizny. Patrzył na Alice krwistoczerwonymi oczami. Czarne włosy sięgały mu do pasa, były w nieładzie. Chciałem coś powiedzieć, ale nie byłem w stanie. Stałem tam jak zamrożony. Później popatrzył mi w oczy i poczułem się, jakby zaglądął w moją duszę. Znał wszystkie moje leki i marzenia.
Odwrócił się w moją stronę i wyprostował. Teraz mogłem zobaczyć go dokładnie. Miał na sobie ciemną szatę, wyglądającą jakby była utkana z mroku. Patrząc na niego w mojej głowie pojawiały się wizje cierpienia i straszliwej śmierci. Uśmiechał się do mnie demonicznie. Ale nie sama jego postać była najstraszniejsza, ale skrzydła. Wielkie, rozłożyste skrzydła zdawały się nie mieć końca. Czarne, zakrwawione.
Zanim się obudziłem usłyszałem tylko ich łopot.
Nie mogłem złapać oddechu, ale nie zważając na ataki duszącego kaszlu pobiegłem do pokoju Alice. Często po przebudzeniu miewam ataki astmy, ale tym razem było gorzej niż zwykle. W połowie drogi przewróciłem się i zacząłem rozpaczliwie chwytać powietrze. Uspokoić się, nie wpadać w panikę. Wiedziałem, że to był sen, że to nie może być prawda. A jednak miałem straszne przeczucia. Mojej siostrze grozi niebezpieczeństwo, mówiłem sobie. Kaszel stawał się coraz mocniejszy. Inhalator był w plecaku, nie zdąłyłbym tak szybko do niego dobiec. Zacząłem się czołgać w stronę pokoju Alice. Przed oczami robiło mi się ciemno. Miałem coraz mniej powietrza.
Ale mimo to nie mogłem jej tak zostawić. To było nierealne, ale wiedziałem, że Czarny Anioł jest prawdziwy.
Gdy wreszcie dostałem się do pokoju byłem na wpół przytomny. Ostatni raz zaczerpnąłem powietrza. Uczucie duszności było coraz większe.
Czarny Anioł stał tam, gdzie w moim śnie i śmiał się. Wbił we mnie spojrzenie swoich czerwonych oczu.
Umieram, pomyślałem. Naprawdę umieram. Nie dam rady uratować Alice.
Moja siostra obudziła się. Desperacko próbowałem zaczerpnąć trochę tlenu, ale moje płuca nie działały jak należy. Alice krzyknęła, a wtedy Anioł odwrócił się i wyleciał przez okno.
Obraz coraz bardziej się rozmazywał. Myśli biegły zbyt wolno.
- Alex, Alex, nie umieraj! Alex! - Alice płakała, rozpaczliwie usiłując coś z tym zrobić. Mój oddech słabł.
Żegnaj, powiedziałem do niej w myślach.
A później ogarnęła mnie ciemność.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LovelyLie dnia Pią 21:25, 23 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
panache
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 28 Sie 2011
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa <3
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:20, 23 Wrz 2011    Temat postu:

..Wow.
Dziwię się sobie czemu wcześniej tu nie weszłam .
Naprawdę, naprawdę dobre.
Sprawne językowo, ciekawe, trzymające w napięciu.
Będę tu częściej zaglądać, pisz dalej Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sunshine
Pirokinetyk


Dołączył: 09 Maj 2011
Posty: 769
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z jaskini:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:35, 23 Wrz 2011    Temat postu:

Dla mnie? Wesoly Dziękuję!
Rzeczywiście jeden z najlepszych rozdziałów. Po tym cudnym opisie, boję się czarnego Anioła. Wesoly Alex umrze, czy już umarł? Wesoly Kocham twoje ff!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LovelyLie
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 1245
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:23, 24 Wrz 2011    Temat postu:

Wyszło krócej niż zwykle, ale i tak wstawiam. Nie zabijcie mnie za ten rozdział.

5.


Kolejny poranek nie mający sensu. Kolejna nieprzespana noc. Chyba czas powoli wrócić do świata żywych. Pozbierać nieuporządkowane myśli. Wreszcie przestać się tym zamartwiać.
Minęło już pięć dni.
Pięć dni od pogrzebu.
Pięć dni, podczas których czułam się, jakby moje ciało rozpadało się na kawałki.
Alexa już nie ma.
Nie istnieje.
Już nigdy go nie zobaczę.
Nigdy nie spojrzę w jego oczy. Nigdy nie usłyszę tego śmiechu. Nigdy.
Miałam straszną ochotę odebrać sobie życie, ale wiedziałam, że to byłoby z mojej strony samolubne. On na pewno by tego nie chciał. Nawet jeśli moja życie bez niego nie miało sensu. A poza tym, muszę teraz pomagać jego rodzinie. Mama wciąż jest w stanie ciężkim, chociaż są małe postępy. A teraz stracili jeszcze Alexa. Mój ból jest niczym w porównaniu z tym, co przeżywa tata mojego przyjaciela.
Pięć dni temu stałam, odmawiając modlitwy. Do Boga, w którego nigdy nie wierzyłam. Ale to nic. On wierzył. Błagłam, aby wreszcie odnalazł spokój.
Chyba bym się całkowicie załamała, gdyby nie rodzina Alexa. Tom powiedział, że jego brat nie był na mnie wściekły. Niestety wciąż dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Odszedł, gdy byliśmy pokłóceni. I już nigdy nie będę mieć szansy, żeby to wyjaśnić.
Mimo to napisałam list.
Szczery. Nie wiem, jaki miało to sens, bo Alex już nie żył. Ale pisząc list do niego czułam się lepiej. Tak, jakby mnie słyszał. Jakby nade mną czuwał.
Dzisiaj jest niedziela. Jutro wracam do szkoły. Zaczynam wieść moje życie od nowa. Czuję się tak, jakbym sama umarła. Zresztą, jakaś część mnie już zawsze będzie z nim.
Patrząc na jego nieruchome, zimne i blade ciało ułożone w ciemnej, lśniącej trumnie.. płakałam. Podeszłam do trumny, aby po raz ostatni się z nim pożegnać. Oczy miał zamknięte. Wyglądął, jakby spokojnie spał. Jakby nic złego się nie wydarzyło.
To była najdłuższa godzina mojego życia. Wiem, że te chwile już na zawsze pozostaną wyryte mocno w mojej pamięci.
Teraz, stojąc nad jego grobem.. Nie mogłam wydobyć słów. Osunęłam się na ziemię, i klęcząc w błocie, rozpłakałam się na dobre. Dotknęłam zimnej, marmurowej płyty. Nie mogłam uwierzyć, że on, mój pełen życia przyjaciel, może tam być. To było jak najgorszy koszmar. Alex. Martwy.
Drżącymi rękami wyjęłam z torebki znicz i list. Położyłam wiadomość obok róży, którą zostawiłam tu wczoraj. Wiatr wiał niemiłosiernie, wzmagając tylko moje dreszcze. Zaczynał padać zimny deszcz.
Z kieszeni kurtki wyjęłam zapalniczkę. Gdy znicz zapłonął, przeżegnałam się i wstałam. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
Alex, mam nadzieję, że na mnie teraz patrzysz. Dziękuję Ci za to, że byleś moim aniołem stóżem. Zawsze potrafiłeś mnie pocieszyć. Mam nadzieję, że jesteś teraz w raju, jak zawsze wierzyłeś. Na pewno na to zasługujesz. - Mówiłam w myślach.- Tęsknię z Tobą. Zawsze będę. Moje życie jest jakby niekompletne. Tak, kochałam Cię. Niestety, jest już za późno. Bądź już na zawsze szczęśliwy. Spoczywaj w pokoju.
Uspokoiłam się. Poczułam się tak, jakby jakieś jasne skrzydła uchroniły mnie od deszczu i wiatru. W sercu zaświtała nadzieja.
Mój przyjaciel nie żyje. Muszę więc żyć tak, aby był ze mnie dumny. Nigdy nie wierzyłam w niebo, ale teraz.. Moim jedynym marzeniem było to, żeby Alex miał się dobrze, gdziekolwiek teraz jest. Nie przyjmowałam do wiadomości, że po prostu przepadł.
Niemal czułam obecność jakiejś dobrej istoty, która jest ze mną teraz, w najgorszych chwilach mojego życia.
To był pierwszy raz, gdy zauważyłam obecność anioła stróża w moim życiu. Te sny miały mnie przygotować na wszystko, pomoc jakoś uporać się z nadchodzącymi ciężkimi chwilami. Teraz, gdy Alex odszedł, potrzebowałam pomocy mojego anioła bardziej niż kiedykolwiek. By dawał mi ukojenie, gdy zasypiałam zalana łzami. Przyzwyczaiłam się już do miękkich, sprężyctych piór okalających mnie każdej nocy.
Jutro muszę zacząć żyć od nowa. I zamierzam stawić temu czoło.
Dla Alexa.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez LovelyLie dnia Sob 15:34, 24 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sunshine
Pirokinetyk


Dołączył: 09 Maj 2011
Posty: 769
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z jaskini:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:29, 24 Wrz 2011    Temat postu:

Ooo. Lie Kocham Cię! To było takie smutne... Nie mam ochoty Cię zabić, jeśli musiałaś go zabić dla tak pięknego rozdziału, to każda krzywda jest tego warta!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
panache
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 28 Sie 2011
Posty: 194
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa <3
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:49, 24 Wrz 2011    Temat postu:

O rany... Piękne, piękne, piękne.
Szczerze mówiąc po tym ostatnim rozdziale nie spodziewałam się, że umrze. Myślałam, że zasłabnie czy trafi do szpitala...
Lubię twój styl pisania - czasem nie wszystko od razu powiedziane dosłownie i te krótkie zdania dodające dynamiki.
Miałam łzy w oczach jak czytałam ten rodział.
Naprawdę super, pisz dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LovelyLie
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 1245
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:53, 01 Paź 2011    Temat postu:

Wow, już tydzień nic nie było.. Czas to zmienić! Zaczynam się chyba rozkręcać, chociaż tak niewiele osób to czyta. Dzięki, że jesteście! Mam nadzieję, że się spodoba. Czas trochę namieszać! Twisted Evil

6.


Wychodząc rano powstrzymywałam łzy, próbowałam być silna. Co ma być, to będzie, mówiłam sobie. W uszach miałam słuchawki, ktorymi usiłowałam odizolować się od świata. Każda mijana ulica, każdy głupi szczegół przypominał mi o moim przyjacielu. Dobitnie uświadamiał mi, że Alex dzisiaj nie dogoni mnie w drodze do szkoły, nie ściągnie słuchawek z moich uszu i nie przywita mnie radosnym uśmiechem. W głębi duszy o tym marzyłam. Właściwie chciałam ten jeden, ostatni raz go przytulić. Poczuć wokół siebie to ciepło. Jego zapach. Spojrzeć w jego oczy. Tylko przytulić. Czy to tak wiele?

Pierwsza godzina w szkole była okropna. Czułam przepełniającą mnie pustkę, siedząc w ławce sama. Patrząc na miejsce, które zawsze zajmował on. Puste krzesło obok mnie. Puste, puste, puste. Wszystko wokół mnie zdawało się takie być. Właściewie sama czułam się jak jakiś robot, mechanicznie wykonując wszystkie czynności. Wyjąć zeszyt i książkę z plecaka. Zapisać temat. Notatka. Dzwonek. Wstać, wyjść, przetrwać ten dzień. Trzymać się jak najdalej od ludzi, jak najdalej od ciekawskich spojrzeń. Nauczyciele jakby mnie nie dostrzegali, chociaż na lekcjach nie robiłam absolutnie nic. Jedynie pani od angielskiego podeszła po lekcji i złożyła mi kondolencje. Chciała wiedzieć, jak sobie radzę. Kilka osób pytało mnie, dlaczego mojego przyjaciela nie ma w szkole. Nie wiedzieli. Większość nawet pewnie nie zauważyła jego nieobecności.
Chociaż tyle razy obiecywałam sobie, że będę silna, smutek mnie przytłaczał. Miałam ochotę uciec z tej szkoły, zamknąć się w pokoju i płakać. Wiedziałam jednak, że muszę to wytrzymać.
Ludzie na przerwach śmiali się, wygłupiali i żartowali. To było takie nierzeczywiste. Poczułam się tak, jakbym była z innej planety. Tylko ja i mój smutek, mój żal, który chwytał za serce i przeszywał ciało zimnym dreszczem. Strach przed jutrem, przed przyszłością bez Alexa.
Uczucie, że przyjaciel patrzy na mnie z góry zniknęlo bez śladu. Jeszcze nigdy nie byłam tak samotna. Gdzie jesteś? Dlaczego nie ma Cię ze mną?
Minęły już cztery lekcje. Ponad połowa za mną. Dobrze się trzymałam, nie uroniłam żadnej łzy. Cieszysz się? Uczę się żyć bez Ciebie. Ale nie wyobrażasz sobie, jakie to trudne.


Godzina wychowawcza. Czy nauczycielka powie coś o nim? Miałam nadzieję, że nie. Wtedy nie umiałabym powstrzymać łez. Grupa siedząca pod ścianą przekomarzała się wesoło, wszyscy odwróceni w stronę Samanthy. Ta śmiała się na cały głos, nie zwracając uwagi na to, że trwa lekcja.
- Proszę o uwagę. Muszę wam coś powiedzieć. - Pani Smelley podniosła głos. W klasie powoli zapadła cisza. Wszystkie oczy zwróciły się w jej stronę. Nie, tylko nie to, myślałam. Proszę. Nie mów im. I tak nie zrozumieją.
- Kilka dni temu odszedł jeden z waszych kolegów, Alex. Nie mogę znaleźć słów, chcąc wyrazić mój żal. Ten chłopak miał całe życie przed sobą. Zmarł na wskutek ciężkiego ataku astmy. - W klasie zapadła okropna cisza. Wszyscy popatrzyli w moją stronę. Niektórzy uśmiechali się do mnie lekko, inni złożyli cicho kondolencje, a jeszcze inni szeptali między sobą. Nauczycielka kontynuowała, doprowadzając klasę do porządku - Wiem, że wielu z was nie zdążyło go poznać dostatecznie blisko. Wiem też, że ci, którzy go poznali, nigdy go nie zapomną. Najchętniej porozmawiałabym z wami o tym dłużej, ale mamy do omówienia inne sprawy. Przepraszam was, ale..
Ku mojemu zdziwieniu, Samantha wstała. Jej rude loki zafalowały. Odwróciła się w moją stronę i przerwała pani.
- Veronica, byłaś jego najlepszą przyjaciółką. Przepraszam za to, co wam robiliśmy. Byłam wredna. Nie próbuję sobie nawet wyobrazić, jak jest ci teraz ciężko. - Wyszła z ławki, nie zważając na reakcję innych. - Moje kondolencje. - Usiadła obok mnie i przytuliła. Byłam w szoku. Nigdy nie znalyśmy się dobrze z Samanthą, zawsze wydawała mi się niemiła i wroga. Ale ta dziewczyna chyba jednak ma serce.
- Dzięki. - Zdołałam wyszeptać. A potem całkowicie się rozkleiłam. Pozwoliłam łzom płynąć na kaszmirową koszulkę Samanthy.
- Już dobrze. Jesteśmy z tobą. - Uśmiechnęła się delikatnie. - Pani profesor, przepraszam że przerwałam. Nie mogłam wytrzymać tego smutku w jej oczach. - Poklepała mnie po ramieniu. - Czy muszę wracać na miejsce?
Nauczycielka pokiwała głową i jeszcze raz kazała nam się uspokoić, ale to nie podzialało. Kilka kolejnych osób wstało, aż otoczyła mnie cała klasa. Klepali mnie po ramieniu, przytulali, pocieszali. Wreszcie na mojej twarzy zagoścl blady uśmiech. Nie są tacy, jak ich na początku osądzałam, pomyślałam.
Nauczycielka kazała nam natychmiast wracać na miejsca, bo w każdej chwili może zjawić się ktoś ważny. Wszyscy usiedli i pytali kto to może być, w odpowiedzi wychowawczyni uśmiechała się lekko. Wreszcie oznajmila nam, że będziemy mieć w klasie nowego kolegę , który kilka dni temu przeprowadził się do miasta. Kazała nam powitać go ciepło i pomóc mu odnaleźć się w naszej szkole. Jakby na potwierdzenie tych słów do sali weszła nasza sekretarka, stukając dwunastocentymetrowymi obcasami. Za nią do klasy nieśmiało wślizgnął się chłopak.
Zamurowało mnie.
Jasne włosy były spięte w kucyka. Miał na sobie białą koszulkę z napisem "I believe in angels!", jeansy i trampki. Rozglądnął się po sali, chcąc jak najszybciej zająć miejsce z tyłu. Gdy nasze oczy się spotkały, zauważyłam, że są błękitne. Nienaturalnie błękitne.
Profesorka spojrzała na niego wyczekująco. Uśmiechnął się nieśmiale, po czym zaczął mówić:
- Cześć, jestem Jared. Przeprowadziłem się tu z Chicago... - zaciął się, nie wiedząc co mówić. Wciąż wpatrywałam się w niego osłupiała. - No.. witajcie. Miło mi was poznać.. Mogę już usiąść? - To ostatnie skierowal błagalnym tonem do nauczycielki, czym wzbudził rozbawienie. Uśmiechnął się łobuzersko. Pani tylko kiwnęła głową, wpatrując się w nowego ucznia. Jared, podbudowany śmiechem kolegów, pewnym krokiem przemaszerował przez salę, wbijając wzrok we mnie.
Zajął miejsce obok mnie, nie pytając nawet o zgodę. Puścił do mnie oko.
- Tęskniłaś, księżniczko? - zniżył głos do szeptu. Uszczypnęłam się w rękę, wmawiając sobie, że to jakieś przywidzenie. Zacisnęłam oczy, jednak gdy je otworzylam on dalej siedział obok mnie.
Jared. Chłopak z mojego snu.
Siedzący obok mnie w klasie.
Chyba zwariowałam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LovelyLie dnia Sob 20:55, 01 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sunshine
Pirokinetyk


Dołączył: 09 Maj 2011
Posty: 769
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z jaskini:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:12, 02 Paź 2011    Temat postu:

Świetnie! Jared... już go polubiłam! Mam nadzieję, że następne rozdziały będą tak samo świetne.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / Fan-Art-Fan-Fiction! Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin