Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział XI
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Czw 12:12, 14 Lip 2011    Temat postu: Rozdział XI

Co zamierza Nathan?
Jaką tajemnicę skrywają owoce Charliego?
Co z małą Destiny?
Czy Marvelowi i Rose uda się uratować chłopaka-drzewo?
Anuna wróci do miasteczka?
I czy Elizabeth poczuje gniew do Nathanowej konkurencji?

Dowiecie się, tworząc nową historię ETAP-u...

***
[Santa Katrina]

(Postanowiłem wam tego oszczędzić. No, opisu walki.)
Tom powoli odrąbywał głowę Pojemnikowi. Tylko lewą ręką. Prawej nie czuł w ogóle, a cholera, był praworęczny, więc sytuacja była ciut niewygodna. Do tego zgruchotane prawe ramię, szrama na twarzy ciągnąca się od prawej skroni do lewego rogu podbródka.
Nie licząc zmiażdżonych palców lewej nogi, dziewiętnastu siniaków i złamanych trzech żebrach.
Ale ważne było to, że u jego zgruchotanych stóp leżał martwy Pojemnik, postarzały o dziesiątki wieków.
Grymas zerknął na Toma:
- Nieźle wyglądasz.
Ricky coś zapiszczał.
Ferry odpowiedział:
- Ale uratowałem przynajmniej Hogwart i ciastka bez kalorii... auu...
Ricky zaskakująco piskliwie pisnął:
- Perdido jest kilkanaście kilometrów stąd!
W końcu głowa Pojemnika odpadła. Ferry zemdlał, trzymając ją za kudły.
Czerń.

*******

Biel.
Obudził się w hummerze, na tylnym siedzeniu. Był cały obandażowany.
Na przednim siedzeniu siedział Teo, a obok niego Grymas i wiewiór. Kojot rzekł:
- A, pobiegłem do niego. Bliżej byli.
Na horyzoncie zamajaczyły budynki miejskie. Tom coś zajęczał.
- Na pola uprawne jedź. Tsss.... Auu...
Włoch zmarszczył brwi.
- Po co? Oł oł, OK.
Po czym zdał dokładne sprawozdanie z postępów w budowie Bazy.
Ferry zakaszlał. Wypluł trochę krwi.
Teo kichnął. Powiedział:
- Są jacyś ludzie na horyzoncie.
Na polach pracowała dziesiątka ludzi. Zbierali plony, by uchronić je przed Stworkami z Jeziorka.
Jeziorko? Przeca to ocean.
Gdy podjechali bliżej i powoli zahamowali, okazało się, że Sonia nimi nadzoruje.
Teo podbiegł do niej, coś powiedział.
Burmistrzyni podeszła do tylnego siedzenia hummera. Skrzywiła się.
Tom rzucił w nią głową Pojemnika.
- Później wygłoszę teatralną mowę o odkupieniu win. Teraz, jeśli byłabyś tak dobra, prowadź do Siriusa.
I znowu czerń.


Ostatnio zmieniony przez Rexus Maximus dnia Czw 12:14, 14 Lip 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:54, 14 Lip 2011    Temat postu:

[NJGGJCZ]

Czekała, aż objedzą się piankami. Noc była już w pełni, właściwie słońce powoli zaczęło wschodzić, nim zasnęli. Jedynie ten jastrząb ją zauważyła, gdy cichutko - jak to duch - zakradła się i przejęła ciało Flossy.
To było dziwne. Dogasający ogień zdawał się na nią syczeć. Nie lubił jej. Ale kwiatek już tak. Uśmiecha się do mnie. I ten motylek, oh! On tańczy! Jak cudownie. A to źdźbło trawy jest takie... Ej! Starczy! Powaga! Elizabeth potrząsnęła głową i ruszyła.
Dojście do elektrowni zużyło większość jej sił. Tym trudniej było zejść z klifu - prawie skręciła sobie kark, jednak w ostatniej chwili przytrzymała się jakiegoś korzenia.
Willa Swann'ów nie wyglądała dobrze. Molo, na którym dokowały łódki zniknęła, podobnie jak szopa przy brzegu. Ale sam dom miał mocne fundamenty, więc skończyło się na zbitych szybach, popękanych dachówkach i odchodzącym, gdzie nie gdzie, tynku.
Wzięła ze spiżarki trochę wody, batonik, linę, oraz cienki płaszcz i ruszyła dalej.


[wyspa Crabclaw, tam gdzie szumią jabłonie]

-Dobrze wyglądasz Charlie - oparła się o szorstką korę - Nowa fryzura? - zaczęła się wspinać - Przynajmniej będziesz pożyteczny. Da się ciebie przerobić na papier kibelkowy, albo napalić w kominku. - przykucnęła u nasady jednej z gałęzi. Oparła ręce o korę i skupiła się. Moc Flo zaczęła działać - gałąź zaczęła usychać, tracić liście, by w końcu spróchnieć doszczętnie i odpaść. Zaśmiała się patrząc na własne dłonie... pardon, dłonie Flossy.
- Idealnie - mruknęła, zsuwając się na dół.
Jesion rósł wyżej na zboczu, że tak powiem - rzut beretem. Zrobiła na linie pętlę i zarzuciła na najbliższą gałąź. Wspięła się. Wiedziała gdzie rośnie kokon z ciałem Maggie. Przywiązała się do konaru i ułożyła dłonie na śliskiej, fioletowej powierzchni.
Flo nawet nie zdawała sobie sprawy jak silna jest jej moc. Elizabeth nie zdążyła się chociażby trochę zmęczyć, gdy kokon zaczął pękać i musiała łapać ciało. Wciągnęła je do siebie, obwiązała liną, spuściła na dół, po czym sama zjechała na ziemię.
-Ładnie wyszła - mruknęła, przyglądając się nowej Maggie. Idealnie taka sama. No, może jej mięśnie były bardziej silne i sprawne. Nie mogła się oprzeć pokusie. Wyskoczyła z ciała Flo i stała się Maggie. Wykonała parę skłonów.
-Perfekcyjnie - uśmiechnęła się. Podniosła płaszcz i nakryła się nim. Zerknęła na bezwładne ciało Flossy.
Powinna się zaraz przebudzić. To czasem trochę trwa.
Złapała dziewczyną pod pachami i zarzuciła na plecy.
-Masz towarzystwo, Zero! Żebyś się nie nudził! - ułożyła Flo z cieniu jabłoni. Coś uderzyło ją w głowę. Jabłko. Nawet ładne, acz nie do końca dojrzałe. Zaśmiała się drwiąco.
-Dla mnie? Jak miło - wytarła owoc o rękaw. Skórka lśniła w słońcu. Schowała jabłko do obszernych kieszeni, po czym nieśpiesznie ruszyła do domu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Czw 14:28, 14 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bewareofme
Gość





PostWysłany: Czw 14:49, 14 Lip 2011    Temat postu:

[Okolice ladu Stefano Rey]
Klął w myślach, kopiąc po drodze kamienie. Jak ktoś mógł spalić las Stefano Rey?! Prawie wszystkie jego oszczędności żywności zostały spalone, tylko plecak ze skromnym zapasem zup w puszkach ocalał, nic nie zostało, wszystko doszczętnie spalone..
No cóż rodzice muszą się martwić, albo i nie, pewnie cieszą się, że uciekł. Gdyby było inaczej to by go szukali, prawda?
Tak czy inaczej musi w końcu wrócić do domu.
Ciekawił go ten mur w lesie, raz go dotknął, ale napewno nie chcę tego powtórzyć.
Nie ważne, musi się skupić na szybkim powrocie, przez ten długi pobyt w lesie o mało nie zdziczał.


Ostatnio zmieniony przez bewareofme dnia Czw 15:06, 14 Lip 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:58, 14 Lip 2011    Temat postu:

[Crabclaw, tam gdzie szumią jabłonie]
Intruz odszedł zabierając owoc. Z którego miało się zrodzić kolejna jabłoń. Cykl życia.
Drzewo czekało na swój czas.
Bo Drzewo nie było drzewem. Było gniewem zamkniętym w każdym jego słoju. Nienawiścią człowieka w nim zamkniętego.
Nadchodził wschód słońca. Korzenie jabłoni zdążyły się wplątać w te należące do Jesionu. Symbioza.
Owoc był esencją chaosu. Gniewu i namiętności należących do człowieka w drzewie.

Mrok.
Charlie czuł że coś jest nie tak. Dziura w pamięci. Siedział na kanapie w swoim klubie.
Coś tu jest nie tak.
Niby wszyscy się dobrze bawią. Ale coś tu jest nienaturalne.
Nagle obok niego usiadł chłopak otoczony złotą aurą.
- Jak się bawisz? - zapytał Angel próbując brzmieć naturalnie. Tamten uśmiechnął się smutnie.
Na pewno lepiej niż ty Charlie.
Znał ten głos.
- Jaśniejący.
Tamten kiwnął głową uśmiechając się swoim uśmiechem.
Musimy iść

Szkarłat.
Szli razem przez Perdido. Było to jednak Perdido sprzed 4 miesięcy. Sprzed całego tego zamieszania.
W końcu weszli do niewielkiego domu. Tam przy stole siedziała wielka postać otoczona niebieskim światłem. Puenmorten.
Endorayal usiadł koło swojego brata. Charlie za to spoczął na rozkładanym krzesełku. Wtedy zauważył kogoś po swojej prawej stronie.
Tom. Cały poharatany, drzemiący sobie z skrzyżowanymi rękoma.
- Ej! Obudź się!
Tamten otworzył nagle oczy:
- Charlie! Endo mi mówił że stałeś się drzewem
- Bo stałem się
- A jakim dokładnie? - zapytał tamten zaciekawiony.
- Jabłoń.
Wtedy Endorayal przywołał go gestem.
- Endo? Czemu masz ciało? Gdzie my jesteśmy? I skąd na stole Pepsi z lodówki?
Teraz Charlie to zauważył. Mimo tego że ci dwaj mieli ciała wyglądały one nadnaturalnie. Błękitna i złota mgła ukształtowane tak aby przypominały ludzi. Nie mieli wyrazów twarzy ani podobnych rzeczy.
To co was otacza to połączenie waszych snów. Uznałem że na takim podłożu można będzie omówić pewne sprawy
Większość już omówiliśmy.
- I co?
Ty wyruszysz za Marvelem i Rose. Musisz wyciągnąć Charliego z Jabłoni.
Musze cię Charlie przeprosić. Masz w sobie wystarczającą ilość mojej mocy aby z pomocą Toma uwolnić się.
Charlie otworzył Pepsi i podał jedno Ferry'emu.
- To co mam zrobić? - zapytał tamten.
Musisz tylko zacząć..
...a on to dokończy.
Charlie kiwnął głową. Wszystko się rozmazywało. Wracał do Drzewa. Ale miał nadzieje.

[Crabclaw, tam gdzie szumią jabłonie]
Urosło kilka mniejszych jabłoni. Swoimi gałęziami oplatały Drzewo. Tworzyły cień nieprzytomnej dziewczynie. Chcąc aby zebrała owoce.
Ale Drzewo także czekało.
I miało czekać niedługo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puma
Naczelny Grafficiarz


Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paradise City
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:20, 14 Lip 2011    Temat postu:

[bunkier]

Marvel i Rose wpadli do bunkra. Przez uchylone drzwi Nerissa dostrzegła dobijające się do nich potwory, strzelające żółtą mazią. W ostatniej chwili zdążyła zatrzasnąć wrota.
Nowoprzybyli dyszeli ciężko i wyglądali niezbyt fajnie. Delikatnie mówiąc.
- Tak mało jeszcze wiem o ETAPie... - powiedziała ostrożnie Swann, podając każdemu trochę wody i chleba. Mmm... Jak w pięciogwiazdkowym hotelu.
- Ner, wszystko się... skomplikowało - wysapała Rose. - On... wrzucił tą szkatułę... to bezsensu...
- Kto? Co?
- Charlie. Uwolnił to, czego się tak obawialiśmy. A potem... to było okropne... - dziewczyna skrzywiła się. Spojrzała na Marvela - Myślisz, że on żyje? - zapytała cicho.
- Co? O czym wy mówicie? Możecie mi to wyjaśnić? - była już nie tyle, co zniecierpliwiona, a wystraszona.
- Żyje - odpowiedział chłopak. Nathan nie pozwoliłby mu umrzeć. Musimy tylko się dowiedzieć, gdzie teraz jest.
Rose nagle otworzyła szeroko oczy.
- Crabclaw - szepnęła, wciąż wbijając spojrzenie w jeden punkt, jakby była gdzie indziej. Bo była.
- Słucham?
- Marv, on jest na Crabclaw. Zresztą, sam zobacz.
Dziewczyna pokazała i jemu i Ner to co zobaczyła.
A nad głową Omberda zapaliła się żaróweczka.
- Wiem, co trzeba zrobić - powiedział, jakby sam do siebie.
- Idziemy tam?
- Tak. Zaraz. Jeszcze nie teraz. Ner, możesz tu zostać, jeśli chcesz.
- Nie. Nie wytrzymam tu ani minuty dłużej. Nie jestem jakimś więźniem, który...
Przerwał jej nagły krzyk Rose.
- Wąż!
Pozostała dwójka odwróciła się gwałtownie. Faktycznie, po ziemi pełzł niewielki gad i szeroko otwierał paszczę ukazując długie kły. Skoczył (to węże skaczą?), w stronę Destiny, jednak nim którekolwiek z nich zdążyło zareagować, zapłakana dziewczynka rozpoaczliwie wystawiła rączki przed siebie. Wąż opadł bezładnie na podłogę. Martwy.
Swann opamiętała się i wzięła córkę na ręce.
Po dość niezręcznej chwili milczenia odezwała się.
- Chyba pora iść?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:04, 14 Lip 2011    Temat postu:

[ przed bunkrem]
Szli gdzieś przed siebie, właściwie nie kierując sie konkretnie w jakieś miejsce, ale w konkretnym kierunku, jeśli można tak to nazwać. Właściwie to Marvel miał jakiś świetny, inteligentny i błyskotliwy plan i to on je gdzieś prowadził. Rose była zbyt zajeta przeczesywaniem przyszłosci, ale była ona tak zamazana i niepewna, że nie mogła nic określić na sto procent.
- Elizabeth wychodował nowe ciało Maggie, a ta niedługo je przyjmie.- mruknęła pod nosem.- A więc obydwie sż w grze. Flossy jest na Crabclaw i tam prawdowpodobnie pozostanie do końca- czym właściwie był ten koniec, o którym ciągle myślała?- A więc możemy powiedzieć, e chyba... mamy kolejnego sprzymierzeńca...- zerknęła na Marvela.- Jej moc może się przydać.
- Przepraszam, jakim konkretnym drzewem jest teraz Charlie, jeśli można zapytać?- wymruczała Nerissa. Rose zdawało sie, że Destiny zaczyna jej nieco ciążyc.
- A... jabłonią. To nieco śmiesznie, biorac pod uwage symbolikę tego drzewa... W mitologi celtyckiej dawała schronienie duszą zmarłych... ale Charlie żyje.- wyjąkała pospiesznie widząc minę Ner.
- Żyje, przynajmniej na razie... Ale co to za życie?
-A widzisz coś jeszcze? Może coś przydatnego?- zapytał milczący dotąd Marvel
- To wszystko jest zbyt zagmatwane, ale możecie mieć nadzieję, że jakoś to będzie.- uśmiechnęła się pod nosem.- Bardzo by nam pomogło, gdyby El zjadła to jabłko. Gorzej, jeśli da je komuś innemu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefeid
Kurczak


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:40, 14 Lip 2011    Temat postu:

[NJGGJCZ]

Anu obudziła się pierwsza. Zaraz potem wyrwała ze snu Susanne.
- Flossy gdzieś poszła - powiedziała - szkoda, że nas nie obudziła... zwykle to robi.
- Aha - ziewnęła Susan - chyba mam to gdzieś.
- Tylko nie wiem, po co poszła - zastanawiała się Anuna - polować nie umie, a rośliny może wyrosnąć tutaj.
- Chwila - Suss nagle się rozbudziła - czy ona w ogóle zasnęła?
- Była najbardziej śpiąca - przypomniała Anu - sama przecież nalegała, żebyśmy znowu poszły spać.
- Elizabeth! - wrzasnęła Susanne. Zaczęła rzucać czym popadnie i w co popadnie.
- Co? - tamta popatrzyła na nią jak na wariatkę.
- Powiedz mi - odpowiedziała Susan, dziwnie spokojnie w porównaniu do poprzedniego napadu - kto inny mógłby zakraść się tutaj i nie zostać usłyszanym przez niego? - wskazała na Rocky'ego - Ma pięć razy czulszy słuch od nas. Usłyszałby mysz przelatującą obok Flo. Ale nie ducha.
Anuna zaklęła.
- Nic już nie zrobisz - powiedziała Suss obojętnie.
Podszedł do nich Seth.
- Czy dobrze zrozumiałem...?
- Tak - westchnęła ciężko Anuna.
Nagle Rocky zaczął szczekać w stronę lasu. Stopniowo szczekanie przerodziło się w jednostajny warkot, nie pozostawiający cienia wątpliwości co do intencji psa. Susan z braku obroży po prostu po prostu położyła mu rękę na grzbiecie. Mina Setha wyrażała wyraźne wątpliwości dotyczące powstrzymania zwierzęcia w ten sposób.
Z gęstwiny leśnej wyłonił się jakichś chłopak. Miał ze sobą plecak. Przy wejściu na polanę wyraźnie się zawahał, wbijając przestraszone spojrzenie w wyszczerzone psie zęby. Anuna jednak wykonała gest mający wyrażać coś w stylu "Wejdź, wejdź. Nic ci nie grozi." Sądząc po jej minie, sama w to nie wierzyła. Przybysz podszedł bliżej z wyrazem głębokiego zdziwienia na twarzy.
- Kim jesteś? - Seth zadał zasadnicze pytanie.
- Co tu robicie? - odpowiedział pytaniem tamten.
- Różne rzeczy - powiedziała kąśliwie Susanne - ja na przykład powstrzymuję psa przed rzuceniem się na ciebie. Kim jesteś?
- Adam - odpowiedział chłopak.
- Co tu robisz? - tym razem pytanie zadała Anuna.
- Idę do miasteczka - wzruszył ramionami - zwiałem z domu.
W tym momencie Susanne zaczęła się śmiać. Głośno, wręcz histerycznie.
- Co w tym takiego śmiesznego? - zapytał Adam.
- Nic - zaśmiała się.
Śmiech przerodził się we wrzask.
- Powiedzcie mu! No, powiedzcie, on jeszcze nie wie! Nie ma żadnego domu! Na nic się nie zgadzałam! Chcę hamburgera! Niech mi ktoś da hamburgera! - wydarła się, po czym chwyciła spory kamień i rzuciła nim do jeziora. To samo zrobiła z paroma następnymi, rzucając nimi gdzie popadnie - Na nic się nie zgadzałam!
Anuna podeszła do niej, próbując ją uspokoić. Suss bez wyrzutów sumienia po prostu jej przywaliła. Seth był bardziej zdecydowany i chwycił ją za nadgarstki. Uwolniła się od jednej jego ręki, drugą chwytając w łokciu. Odwróciła się do niego tyłem i z całej siły walnęła nim o ziemię przed sobą.
Hayes zamknęła oczy. Nie panowała nad swoimi wybuchami złości. Teraz zaczęła się już uspokajać. Otworzyła oczy.
- Przepraszam - wykrztusiła do oszołomionych przyjaciół - kiedyś musiałam ześwirować. Wiecie... normalne życie było całkiem fajne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:36, 14 Lip 2011    Temat postu:

[NJGGJCZ]

Anu przytaknęła.
-Ale nie musiałaś z tego powodu powodować mi bólu nosa - chwyciła się za twarz - Coś zimnego, błagam.
I bez żadnych oporów wskoczyła do jeziora. Po minucie przeteleportowała się z powrotem na brzeg. I wtedy sobie przypomniała. Teraz to ona krzyknęła.
-Normalne życie! - same nic nie rozumiejące spojrzenia, w tym wszystkim najbardziej zdziwiony zdawał się być nowy kolega, który nie wiedział, czy zadać jakieś pytanie czy uciekać. - Eh... Mel!
-Zostawiłaś ją w mieście?
A w mieście szaleje potwór...
Aaaaaa! Nie przypominaj mi.
I tak mnie nie słuchasz. Mogłaś ją powstrzymać.
Kogo znowu powstrzymać? Przez ciebie nie mogę myśli pozbierać, bo wszędzie się wcinasz!
Mogłaś uratować tą dziewczynę... Flo. A teraz ratuj siostrę. Jeszcze żyje.
Naprawdę, to mnie pocieszyło. - jeśli można myśleć z ironią, to to właśnie było to.
-Idę po nią - oznajmiła ogółowi i zdeportowała się. Po chwili wróciła.
-A jeśli Fred będzie dalej wyjadał nasze pianki, każę go przerobić na psie chrupki - dodała groźnym tonem, patrząc w stronę jastrzębia.
-Fred?!
Anuna wzruszyła ramionami.
-Charlie chyba nie dał mu imienia, a nie chcę do niego mówić Endoptaszor. Za długo.
I zniknęła.

[PB]
Stanęła na placu. Chwilę później dotarło do niej, że to nie był najlepszy pomysł, bo zielone, obślizgłe (nie mylić z żelkowymi) macki szalały wszędzie dookoła.
-Uciekaj! - krzyknął ktoś za nią. Chłopak trzymał w rękach jakieś zawiniątko i najwidoczniej sam stosował się do swoich rad.
-Ej, czekaj! Gdzie są wszyscy?
-Sonia wyprowadziła ich z miasta. Bo ciebie nie było - dodał z wyrzutem.
-To co ty tu jeszcze robisz? Mów, gdzie są. I trzymaj się. - chwyciła go za rękę. Zniknęli.

[Tam, gdzie nie dosięgają macki potwora] W skrócie TGNDMP xd
Dzieciaki siedziały zabunkrowane i dzieliły się wrażeniami po starciu z potworem z głębin, niektóre wystraszone, niektóre wręcz podekscytowane.
W jednym kącie siedziała Sonia z Siriusem i Tomem, którego Uzdrowiciel leczył.
Sonia odciągnęła Anu na bok.
-Gdzie ty byłaś?! Trzeba było ewakuować miasto...
-Wiem, to było skrajnie nieodpowiedzialne. Ale potrzebowałam urlopu - skrzywiła się, wiedząc, że w obecnej sytuacji nie brzmi to najlepiej. Wskazała Toma -Wrócił z głową Pojemnika?
Współburmistrzyni kiwnęła głową, lekko zdziwiona.
A kiedy Ferry wstał o własnych siłach, Anuna, zanim zdążyła zorientować się, co robi, wpadła w jego wyciągnięte ramiona.
-Wiedziałam, że ci się uda - szepnęła. Tamten w odpowiedzi jęknął cicho z bólu, a Anu odsunęła się, lekko zmieszana. Ale Tom przyciągnął ją z powrotem do siebie, na tyle, na ile pozwalały mu niedawno odzyskane siły i pocałował prosto w usta, tak że sama zatoczyła się do tyłu. Odwzajemniła pocałunek.
-Ja ciebie też - powiedział, uśmiechając się słabo, a Collins dopiero po chwili przypomniała sobie, po co tu przyszła.
-Muszę lecieć - wyłapała wzrokiem Melissę, chwyciła ją mocno i wróciła nad jezioro.
Nie mogła powstrzymać uśmiechu, który wypełzł jej na twarz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:06, 14 Lip 2011    Temat postu:

[Crabclaw, tam gdzie szumią jabłonie]
Dziewczyna leżała nieprzytomna pod cieniem utworzonym przez mniejsze jabłonie. Było ich cztery. Każda wyrastająca z innej strony.
Północ. Południe. Wschód. Zachód.
W odległości dziesięciu metrów od Drzewa powstał krąg jabłoni.
Drzewo w centrum.
Drzewo wznosio się ku niebu wyciągając w górę swoje gałęzie.
Czekało na obudzenie dziewczyny.
Jednak jednocześnie wzywało Go do siebie.

[NJGGJCZ]
Anuna teleportowała się w momencie w którym Charlie podłączył się do umysłu Nevermore. Pierwszym czego doznał była fala wspomnień jastrzębia.
Nevermore nie polubił imienia Fred. Nie zamierzał na nie reagować. Charlie pozostawił ptakowi proste zadanie i wrócił do "podglądu".
Ptak usiadł ponownie na głowie Setha. Ten westchnął teatralnie.
- Co? Fred, znalazłeś sobie nowe lokum? - zapytała lekko rozbawiona Sussane. Ptak nie zareagował.
Wtedy Nevermore zaczął krążyć wokół głowy chłopaka. Tamten podniósł się.
- Idę się przejść. - powiedział Seth. Ptak poleciał za nim.

[Autostrada]
- Przeklęte ptaszysko. Gdzie ty mnie prowadzisz? - zapytał Seth stojąc na autostradzie. Nevermore nie odpowiedział. Nie umiał mówić. Chyba.
- Zresztą czemu się o to pytam. Zwariowałem chyba. Idę za głupim ptaszyskiem. Które nawet na głupie imię nie zareaguje
Ptak okrążył go kilkukrotnie i ruszył w stronę PBNP. Chłopak narzekając na swój los ruszył za nim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefeid
Kurczak


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:52, 15 Lip 2011    Temat postu:

Anuna się gdzieś teleportowała, a Seth gdzieś polazł. Susanne odwróciła się do przybysza, który był wyraźnie w szoku.
- Chyba należą ci się jakieś wyjaśnienia - powiedziała lekko.
- Chyba tak - przyznał, zerkając na miejsce, w którym zniknęła Anu.
Rozłożyła szeroko ręce.
- Witaj w ETAP-ie. Obszar ograniczony barierą, którą być może już widziałeś, w którym znikają wszyscy powyżej piętnastki.
W skrócie opowiedziała mu wydarzenia ostatnich miesięcy.
- No, to by było na tyle - zakończyła - masz jakieś jedzenie?
Skinął głową i pokazał zupy w puszkach.
- Wiesz, z żywnością jest raczej krucho. No, ale powiedz coś o sobie? Zwiałeś z domu?
Znowu przytaknął i opowiedział o ucieczce z domu i spaleniu Stefano Ray.
- To zupełnie jak ja - powiedziała Suss, przetrząsając torbę Setha w poszukiwaniu słodyczy- tylko że ja byłam z ojcem nad jeziorem, jak zniknął. Błąkałam się po lesie z psem. Słuchaj, a może byś się na mnie spojrzał więcej niż jednym okiem, co? - wyciągnęła pudełko czekoladek z szerokim uśmiechem na twarzy.
W tym momencie pojawiła się Anuna, chyba z siostrą.
- Ej, nie zaczynaj jeść beze mnie - powiedziała oskarżycielsko.
- Dlaczego się tak uśmiechasz dziwnie? - zapytała podejrzliwie Susan.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bewareofme
Gość





PostWysłany: Pią 11:58, 15 Lip 2011    Temat postu:

Na autostradzie spotkał jakieś dziewczyny. Jedna z nich opowiedziała mu o wszystkim co się działo w PB przez te kilka miesięcy. Nie do końca zrozumiał. Zniknęli wszyscy dorośli? To nie-re-al-ne! Wspomniała też o jakimś ETAP-ie. Tak to nazywali? Nie przekonała go ta nazwa. Zapytała w końcu o jedzenie. Czy było aż tak marnie w mieście? Skinął jedynie na plecak po czym powiedziała, że teraz bardzo trudno o jedzenie. Dobrze, że miał zapas zup w puszkach.
Spokojnie zaczął jej opowiadać o sobie, o ucieczce z domu oraz spalonym lesie Stefano Rey, potem mówiła coś, ale jej nie słuchał. Jego uwagę przyciągnęły jej piękne brązowe włosy. Nawet po kilku miesiącach niedbania o nie, Adamowi wydawały się piękne. Usłyszał też coś o jego włosach, ale jego to nie interesowało. Wiele ludzi krytykowało długość oraz sposób uczesania jego włosów. Z zamysłu wyrwał go widok pudełka z czekoladkami, tak, czekoladki! W jego prowizorycznym obozie w którym mieszkał nie było czekoladek. Natychmiast na jego twarzy zagościł uśmiech, po czym powiedziała- Dlaczego się tak uśmiechasz dziwnie? wyczuł trochę podejrzliwości w jej głosie. Ni stąd, ni zowąd zjawiły się dwie dziewczyny, odskoczył wystraszony, jedna coś mówiła, ale czuł się zbyt zmęczony po podróży żeby się skupić. Wyjąkał jedynie - yy dziwnie?.. Właśnie dlatego na codzień się nie uśmiecham..Nienawidzę swojego uśmiechu, jest obleśny, przepraszam. Nie jadłem czekoladek od dobrych kilku miesięcy, mogę się poczęstować?
Tak ogólnie jestem Adam
- wyciągnął rękę.


Ostatnio zmieniony przez bewareofme dnia Pią 13:47, 15 Lip 2011, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Ihuarraquax
Różowy
Różowy


Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:08, 15 Lip 2011    Temat postu:

Siedział w bunkrze. Cudem udało mu się uciec od Potworka z jeziora. Gdyby nie Anu, mogło by być marnie. Później jej podziękuje. Nikt nie zginął. Sonia zdążyła wyprowadzić wszystkich za miasto, nim Potworek do nich doszedł. Spojrzał w stronę drzwi, które były otwarte. Niezauważony wyszedł z bunkru i ruszył przed siebie. Usłyszał czyjeś kroki. Zobaczył Setha idącego za ptakiem.
- Hej, Seth!
Ruszył w jego stronę.

Za krótki post, drogi Orzechu. Jeśli nie masz pomysłu, nie pisz na siłę.
Marv.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:10, 15 Lip 2011    Temat postu:

[NJGGJCZ]

-Anuna - dalej szczerząc się bez powodu (albo nie całkiem bez powodu...), Collins uścisnęła rękę Adama, podobnie jak wcześniej Susan, a Seth nie uścisnął mu ręki, bo go nie było. - Gdzie Seth? Gdzie Fred? Wykruszamy się?
-Nie wiem, może zaraz wróci... - powiedziała Suss, otwierając czekoladowego batonika. Melissa ostrożnie weszła do wody, a po już po chwili zaczęła wsoło skakać i chlapać wszystkich dookoła. Anu sięgnęła po czekoladę. Zaczęła opowiadać.
-W mieście szaleje Potworek, nie najlepiej to wygląda. Ale wszyscy są zabunkrowani. A już miałam nadzieję, że przez chwilę będzie spokój w mieście...
-Nie liczyłabym na to - mruknęła Susanne - Mówię ci, następnym razem to będą latające krowy.
-Skoro jest tak kiepsko z jedzeniem, to skąd macie czekoladę? - Adam krytycznym wzrokiem spojrzał też na puste opakowania po żelkach i piankach.
-Na twoim miejscu nie tym bym się martwiła.
-Uwierz mi, tu się dzieją jeszcze dziwniejsze rzeczy - dodała Suss.
Anuna usiadła w cieniu.
Co z Flo? Pomóż mi...
Jest bezpieczna.
Taak, pod jabłonkami, już o tym słyszałam. Ale wolałabym, żeby była tutaj.
To co za problem?
Ja nie wiem, gdzie rosną te całe jabłonki. Gdybyś ty mógł...

Flossy pojawiła się pod drzewem, cała i zdrowa, tyle że nieprzytomna. Anu też była bliska tego stanu, bo pomimo pomocy Endorayala przyteleportowanie jej tu wymagało nie lada wysiłku.
-Dziwne, że wcześniej na to nie wpadłam. - wymamrotała, gdy Susan wylała kubeł zimnej wody na głowę Flo, żeby ją ocucić. Dziewczyna przetarła oczy i usiadła.
-Suss! Anu! - krzyknęła, zmarszczyła brwi, patrząc na Adama i opadła z powrotem na materac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bewareofme
Gość





PostWysłany: Pią 14:02, 15 Lip 2011    Temat postu:

Dziewczyny przedstawiły się, ta z pięknymi włosami ma na imię Susan, a ta która znikała i pojawiała się ma na imię Anuna. Może jej umiejętność, miała coś wspólnego z jego umiejętnościami? Susan miała rację z tym, że dzieją się o wiele dziwniejsze rzeczy...niektórzy nabyli jakieś dziwne zdolności. A więc nie jestem sam - pomyślał. Anu usiadła w cieniu, po czym jakaś dziewczynka pojawiła się koło niej, pod drzewem. Susan wylała na nią wiadro wody, bo była nieprzytomna. Gdy przetarła oczy krzyknęła nagle -Suss! Anu! - świdrując mnie przy tym wzrokiem. Upadła znowu na materac.
Adam Black musiał sobie poukładać wszystkie myśli w głowie. Co się dzieje? Nie rozumiał tego wszystkiego, ale nie dawał tego po sobie poznać.
W pewnym momencie powiedział chłodnym głosem - Czy wszystkie dzieci mają te..umiejętności? - spojrzał na nie zimnym, wyrachowanym, a może nawet znudzonym wzrokiem. Jego oczu za nic nie dało się odczytać. Przez 14 lat ćwiczył zamykanie się w sobie.
Powrót do góry
Seth
Kameleon
Kameleon


Dołączył: 06 Cze 2011
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stargard Szczeciński
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:03, 15 Lip 2011    Temat postu:

[Autostrada]
-Co mnie podkusiło do pójścia za jakąś.... przepiórką?- ptak przysiadł na gałęzi i spojrzał na Setha z wyrzutem.- No dobra. Jastrzębiem. Prowadź dalej.
-Hej, Seth!
Na te słowa Seth przystanął i przymknął oczy. A czego on tu chce...? Odwrócił się i prawie się uśmiechnął.
-Tak, o co chodzi?
Dłużej nie utrzymam tej miny...
Szybko obrócił się i przybrał swój stały wyraz twarzy.
-Dokąd idziesz? Mniejsza z tym, idę z tobą.
Wspaniale! Może znowu dostąpię zaszczytu wiosłowania?

[PBNP]
Wyspa. Stykająca się z lądem. Ptak poleciał w stronę wyspy.
-Nevil... Idź do elektrowni. Sprawdź czy... No sprawdź cokolwiek.- Seth ruszył w stronę wyspy. Na początku musiał się wspiąć kilka metrów w górę. Kiedy znalazł się na wyspie, poznał ją od razu. To tutaj przypłynął z Elizabeth.
Jedzenie. Tutaj mają jedzenie.
Pośpiesznie wbiegł do domu, znalazł kilka toreb i zapakował jedzenia do pełna. Wyszedł uginając się pod ciężarem bagażu.
Gdzie jastrząb?
Zobaczył go lecącego wgłąb wyspy. Seth ruszył za nim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:38, 15 Lip 2011    Temat postu:

[Crabclaw, tam gdzie szumią jabłonie]
Nevermore wylądował na jednej z gałęzi Drzewa. Na polanę wbiegł Seth. Rozejrzał się wokoło. Ptak wylądował na jednej z gałęzi szturchając dziobem zielone jabłko. Chłopak podszedł niepewnie do niego
- Chcesz abym je zjadł? Co ja opowiadam... - ptak popchnął niedojrzały owoc ku Sethowi. Ten zerwał go i ugryzł. Nagle owoc wypadł mu z rąk. Dygotał chwile po czym podniósł go z ziemi i zjadł połowę.
Potem skierował się w stronę elektrowni. A Nevermore poleciał za nim.

[PBNP]
Nevil czekał na Setha.
- Gdzie ty byłeś? - zapytał Jaskier. Ptak usiadł na ramieniu chłopaka. Tamten za to stanął twardo na ziemi trzymając torbę z jedzeniem.
- Idziemy! - odpowiedział władczym tonem Seth. Nevil niepewnie ruszył za nim.
Szli do Perdido.

[PB]
To była wielka burza. Huragan niszczył domy rozrywając na strzępy morskie potwory. Błyskawice trafiały każdą głębinową bestię. W końcu został tylko jeden stwór.
Seth Campbell stanął nad stworem:
- Nie po to wracałem do miasta aby jakieś ostrygi mnie z niego wygoniły.
Wyciągnął rozczapierzoną dłoń w stronę istoty morskiej. Piorun usmażył ją na miejscu. Miasto było wolne.
Nevermore na ramieniu chłopaka przeczesał mu włosy dziobem. Ten pogładził go po piórach.
Charlie uśmiechnął się mentalnie. Seth był gotowy do życia w ETAPie.

[Crabclaw]
Porzucone jabłko było dość smacznym kąskiem. Jednak nie aż takim jak dojrzałe owoce na Drzewie. Te jednak były już gotowe. To nie były nieszkodliwe półprodukty jak to które zjadł atmokinetyk.
Tamten tylko pozbawił chłopaka wszelkich wątpliwości.
Te czerwone były szaleństwem zamkniętym w soku. Miąższu i skórce.
Drzewo czekało.
A Angel razem z nim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:25, 15 Lip 2011    Temat postu:

[NJGGJCZ]

-Praktycznie rzecz ujmując, około jedna trzecia dzieciaków posiada moce. Może trochę mniej. Flossy roślinkuje.
-Co robi? - twarz Adama dalej nie wyrażała zupełnie nic.
Flossy w tym czasie zdążyła odrzucić niepotrzebny koc i kucnęła nad kupką ziemi, z której po chwili wyrósł piękny kwiatuszek. Wyrwała go i odrzuciła na bok.
-Ale tam było strasznie, wiecie? Nic nie pamiętam... Miałam taki dziwny sen... Tam były drzewa. Dużo drzew. I ja coś robiłam, ale nie... To nie byłam ja. Gałęzie szumiały. Gdzie jest Seth? Nie ma go tutaj. Chciałabym, żeby tutaj był. - dodała ze smutkiem, potrząsając głową.
-Seth nawiał - Susanne wzruszyła ramionami - Z tym ptakiem.
-Fredem.
To jest...
NIE! To jest Fred. Nawet się ze mną nie kłóć.
-A wracając do mocy... Susan strzela światłem.
Suss wyciągnęła ręce i zaprezentowała swoją moc, ale nie na tyle, żeby ich wszystkich oślepić.
-A może ty - Susan spojrzała na Adama badawczo - nam coś powiesz? O swoich umiejętnościach? Bo skoro o nie pytasz, to znaczy że jakieś masz.
Adam przez chwilę zastanawiał się, co powiedzieć, albo jak powiedzieć, żeby nic nie powiedzieć, w każdym razie Flo niespodziewanie krzyknęła:
-Patrzcie! Chmury!
-Burza. Przynajmniej wiemy, gdzie jest Seth. - mruknęła Anu i kontynuowała ciche ocenianie stanu swoich butów.
-Chodźmy tam! - już wstała i szykowała się do wyjścia.
-Usiądź, jesteś zmęczona. Sam przyjdzie. Przecież ma dla nas słodycze - uśmiechnęła się. Flo usiadła.
-To jak z tymi umiejętnościami? - Suss bardzo chciała wiedzieć. I nie tylko ona.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 6:38, 16 Lip 2011    Temat postu:

[Wyspa Crabclaw, tam gdzie szumią jabłonie] Totalny brak weny, ale zawsze coś...

Jak Maggie dotarła na wyspę? Nawet ona sama nie wiedziała. Chciała wcześniej zostać w Perdido, ale czuła, że musi przypłynąc na wyspę. W końcu musiała odzyskać swoje ciało, a to jakoś nie bardzo było w jej guście.
Właśnie miała wejśc do domu, kiedy usłyszała coś dziwnego. Pobiegła w stronę źródła dźwięku. Znalazła się na jakiejś niewielkiej polance, na której stało drzewo. Maggie podnisła brwi do góry.
Słuch Elizabeth jest przewrażliwiony.
Wtem ujrzała czerwone jabłka. Wyglądały soczyście, aż chciiało sie sięgnąć po jedno. Maggie juz miała zjeść jedno, ale...
Coś tu nie gra. W ETAP-ie nie ma takich owoców, więc... To musi byc on.
Maggie cofnęła rękę.
- Nie ma tak fajnie. - mruknęła, po czym popędziła z powrotem w stronę domu.
Ja chcę moje ciało!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ihuarraquax
Różowy
Różowy


Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:15, 16 Lip 2011    Temat postu:

[PB]

Seth wpadł do miasta. Był ogarnięty szałem. Strzelał piorunami na lewo i prawo. Teraz albo nigdy . Jaskier odwrócił się i pobiegł w stronę bunkru. Musiał to zrobić. Drzwi były uchylone.
- Hej Cal!
- Co? Jaskier?
- Wyjdź, mam do Ciebie sprawę.
Chłopak ruszył niepewnym krokiem ku drzwiom.
-Co jest?
- Masz może materiały wybuchowe?
-Co? Po co Ci ...
- Nieważne. Masz czy nie?
- Chodź.
Ruszyli w stronę autostrady. Po chwili, chłopak zaczął grzebać w ziemi.
- Pomóż mi.
Udało im się wykopać kilka lasek dynamitu. Nevil schował je do kieszeni.
- Dzięki za pomoc.
- Powiesz po co Ci one?
- Za niedługo się dowiesz.
Chłopak uśmiechnął się i pobiegł w stronę PBNP

[PBNP]

Wszedł do ruin elektrowni. Wszędzie była zielona maź. Widział setki jaj małych potworków. Tu było ich gniazdo .Rozłożył dynamit, sznurkiem połączył lądy. Wybiegł rozkręcając nić. Podpalił ją. Wybuch wstrząsnął niebem. Fala uderzeniowa odrzuciła go w tył.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seth
Kameleon
Kameleon


Dołączył: 06 Cze 2011
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stargard Szczeciński
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:48, 16 Lip 2011    Temat postu:

[PB]

Seth otarł wilgotne czoło. Rozejrzał się dookoła. Teraz Perdido Beach wyglądało jak pustynia. Dookoła walały się resztki resztek domów.
Coś za coś. Przynajmniej nie ma potworów...
Odwrócił się do jednej z trzech, wielkich toreb podróżnych. Wygrzebał kartkę i jakiś długopis. Nabazgrał kilka zdań i i zwrócił się do ptaka siedzącego na jego ramieniu.
-A więc... Wierzę w twoją inteligencję.- spojrzał na ptaka z powątpiewaniem.- Dam ci tą kartkę, zaniesiesz ją do zabunkrowanych mieszkańców Perdido Beach.- przywiązał karteczkę do ptasiej nogi.
Jastrząb odleciał. Seth wstał i uniósł wszystkie trzy torby. Skierował się w stronę jeziora.

[PB-NJGGJCZ]

Mniej więcej w połowie drogi zobaczył Kate.
Zupełnie o niej zapomniałem...
-Kate!- zawołał ją do siebie.- Idziemy do reszty.
Poczekał aż dziewczyna podejdzie do niego i ruszył.

[NJGGJCZ]

Dziewczyny wciąż rozmawiały z obcym chłopakiem. A Flo wróciła. Kiedy wyszli z głuszy, Kate cicho się przywitała i usiadła obok dziewczyn. Zanim Seth zdołał coś wykrztusić padł na ziemię.
-Seeeeeeeth! Wróciłeś! Ja tęskniłam! Wróciłam a ciebie nie było. I chciałam po ciebie iść. Ale nie mogłam. I tęskniłam.- Flo przygwoździła Setha.
-Tak, tak. Wiem. Możesz ze mnie zejść?- nie słuchała.- A więc... no... ja też tęskniłem.
Podziałało. Dziewczyna momentalnie wróciła na swoje miejsce. Seth pozbierał się i podniósł torby. Zaniósł je pod najbliższe drzewo. Otworzył największą z nich i wyjął kilka dużych pakunków. Rzucił dwa dziewczynom.
- Dwa namioty dla was. Jeden namiot dla mnie. Mam dwie torby jedzenia, które tym razem będę pilnował. I mam nadzieję, że ty nie chcesz z nami zostać?- zwrócił się do obcego chłopaka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 1 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin