Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział XIII
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:17, 27 Sie 2011    Temat postu:

Rose niezauważona przez wszystkiech siedziała sobie kącie i rozbawiona przyglądała sie wszystkiemu. A było czemu. Tym bardziej, ze jak zwykle przy dzieciach nachodziło ją to dziwne wrażenie, któe zarówno lubiła jak i nie lubiła. Widziała ludzi takimi jakimi sa i jakim będą. Przypominało to nieco noszenie okularów z wizji, z tym, ze okularów przyprawiających o ból głowy. Oczywiście, jak zwykle nie mogła sie napatrzyć na Destie i pomyślała,że sporo jest wprawdy, w tym, co powiedziała jej Ner. Może fatycznie, ona nas kiedyś ocali.
Ale dzieciaki El okazały się równe interesujące. Niemal wybuchnęła śmiechem patrząc na lubiącego wodę malucha, uśmiechała się zerkając na chłopca, którym opiekowała sie wcześniej Suss. Dopiero ten trzeci podział na nią inaczej.
To było trochę.. jak uczucie kompletnego przerażenia. Tak jakby zamiast krwi w żyłach popłynął jej płynny azot, tak zimno jej sie zrobiło. W tym dziecku było coś...innego, niepokojącego... Rose powiedziałaby, że złego, gdyby nie uważała tego okreslenia za niewłaściwe w stosunku do malucha.
Otrząsnęła sie i zmusiała, zeby patrzec na coś innego. Ale na przykład zerknięcie na Sonię okazało się równie niebezpieczne w skutkach...
- No nieeee....- jęknęła w duchu. - Błagam...

Błagam, wybaczcie tego beznadziejnego posta, ale upał wyparował mi wszelkie pomysły z głowy... Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Candace
Niezniszczalny


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:36, 27 Sie 2011    Temat postu:

[kocham was za to, ze nie piszecie tego co powinno być w nawiasie. wyróbcie sobie ten głupi nałóg, bo inaczej fretka przyjdzie w nocy i da wam popalić. amen -> PB]

Czuła na sobie świdrujące spojrzenie, jednak nie mogła się odwrócić. Podejrzliwość, kolejna zła cecha. Spojrzała na Aquariusa i uśmiechnęła się.
Oj, Ty mały robalu...
Z jej rąk wystrzeliły strumienie wody. Same. Niekontrolowane. Prosto na dzieci siedzące na kolanach El. W dwie sekundy później oderwały się i spadły na przestraszone bachorki. Płacz. Nie. To był ryk! Dwa gardła darły się w niebogłosy. Jedynie Aq znajdujący się na rękach Marvela śmiał się rozpaczliwie. Kąciki ust El momentalnie wygięły się pod dziwnym kontem.
-Ups... - wymamrotała i zaczęła się śmiać.
-Nim coś powiesz, zwróć uwagę na to, że są tu dzieci! - powiedziała i ... Puff? Chwilę potem w miejscu gdzie stała Sonia, zaczęła unosić się biała chmurka, która po chwili znikła. Ostatnie co zobaczyła to dławiąca ciemność.

Amen.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jagoda
Przenikacz
Przenikacz


Dołączył: 17 Cze 2011
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:26, 28 Sie 2011    Temat postu:

[Las]
Wyszła z dziury i ruszyła w kierunku jaskini Ciemności. Miała dość życia, ona ją może uśmierci.

*kilka godzin później*
Stanęła przed jaskinią i powiedziała do siebie:
-Dobra, baj wszystkim.
I weszła w głąb. Ciemność wzywała ją. Podeszła do niej, i poddała się. Bez walki. To już koniec.

A co to ma być? Chyba nie ogłaszam konkursu na jak najkrótszy post. To się ledwo nadaje na przywitanie, a nie post w RPG.
Żaden z twoich postów nie miał jeszcze przyzwoitej długości. Każdy zaś mówił o twoim żalu i głosie wołającej Ciemności, zaś dookoła była...aaa... pustynia -.-'!
Hmm... tak sobie myślę, że to jest najkrótszy post w RPG. Myślę, że należy ci się specjalna ranga, albo chociaż jakieś odznaczenie.
Wkręć się w końcu w akcję RPG, to posty same będą wychodziły dłuższe. Ciemność cię opętała? No to mamy drugą Elkę!
A tak btw. to mój dopisek jest dłuższy od twojego posta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:15, 28 Sie 2011    Temat postu:

[Plaża]
- Eeee...
Znalezienie starego schowka z winem było łatwe. Zbyt łatwe.
Zbyt łatwe okazało się także upicie nim.
A teraz leżał złożony na ziemi i oglądał chmury.
- Hmm... Ta chmura przypomina mi, przypomina mi, eee, konia. Tak! Konia! - przewrócił się na drugi bok i nabrał w dłoń piasku. Przypatrywał się jak pojedyncze ziarenka przesypują się między jego palcami.
Gdzieś z 20 metrów od niego w piasku bawiły się jakieś dzieci.
- Luz blues
Wzrokiem wodził po ludziach odpoczywających na plaży. Jego wzrok spotkał się z wzrokiem kogoś kogo nie oczekiwał w ETAPie. Simona Force'a. Odłożył butelkę z winem.
Dobraa... Mam już halucynacje.
Simon aka Halucynacja podszedł do Angela. Ten widząc 16-latka podniósł się i usiadł po turecku.
- Widziałeś Ismirę?
- Ismirę? Niee. - pokręcił głową. Ruch głowy Charliego widocznie rozbawił chłopaka.
- Upiłeś się?
- Chcesz trochę? - zapytał witakinetyk podnosząc jedną z butelek. Tamten przyjął ją z uśmiechem. - A tak w ogóle... Hmm... Dlaczego nie zniknąłeś?
Force jedynie wzruszył ramionami i odszedł. Angel pozostawiony sam sobie zaczął kiwać głową niczym samochodowy piesek.
- Ehh! Naprawdę nie mam się z kim upić.
O tak. Biedny Zero.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vringi dnia Nie 20:22, 28 Sie 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:25, 29 Sie 2011    Temat postu:

[W jakimś bunkrze, ukrytym w drzewie]

- Czyli masz tylko jedną? - zapytała Maggie, patrząc na ekran komputera, na którym wyświetlały się okienka, a w tle były liczby, niczym żywcem wyjęte z Matrix'a.
- Tak. - odparł Red. - Była druga, ale wypaliłem ją na samym poczatku. Nie przyniosła takiego efektu jaki chciałem. Zmniejszyła powierzchnię ETAP-u zaledwie o jeden kilometr. Ta zadziała na 100%.
- Powiedzmy, że na razie ci ufam. - Maggie nie była do końca przekonana, co do działalności tej bomby. - O ile ta zmniejszy obszar kopuły?
Red udawał, że się namyśla.
- ETAP ma średnicę trzydziestu kilometrów. Połowa mniej to piętnaście. Czyli bedzie miał piętnaście. Proste. Możesz na razie nie przeszkadzać?
- Mhm - pzytaknęła Stewart, trochę wściekła za takie traktowanie. Zacisnęła palce na małym pilocie z zielonym guzikiem. Wcześniej rozkazała Lene, by stanęła na warcie przed wejściem do bunkra. Nigdy nic nie wiadomo.
Minęło zaledwie parę chwil, podczas których Red nieprzerwanie pisał cos na klawiaturze. Nagle podniósł się z krzesła.
- Gotowe. - popatrzył w stronę Maggie. - Kiedy naciściesz ten guzik na pilocie, bomba wybuchnie. Ludzie zobaczą tylko fluorenscencyjny blask, a potem wszystko wróci do "normy" - tu pokazał dwoma palcami cudzysłów. - Oczywiście mogą być skutki uboczne, które odbiją sie na dzieciach między drugim a dziesiątym rokiem życia, ale takie bachory nie są dla nas ważne. Nawet lepiej jeśli się zamienią w popiół... Możesz naciskać.
- Okej. - odpowiedziała Maggie czując przypływ radości. Znowu coś detonuje. Niszczy. Nieważne jakie bedą tego skutki, ważne, że nadal jest zła. Bo niszczy.
Maggie wzięła głęboki wdech i nacisnęła zielony przycisk...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marvel
Różowy
Różowy


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:34, 29 Sie 2011    Temat postu:

[PB]

Marvel był w domu Charliego razem z innymi. Przepływały przez niego wszystkie uczucia. Miłość, a zarazem nienawiść do Elizabeth. Martwił się o swojego brata. Na pewno czuł też coś względem Rose. W dodatku został ojcem trójki dzieci. To wszystko było tak zagmatwane, ale kiedy wszyscy razem siedzieli, trzymał na rękach swojego synka, a Tom zaczął odbudowywać miasteczko, zrobiło mu się cieplej. Tak wewnętrznie. Nawet kilkadziesiąt minut przed swoimi piętnastymi urodzinami.
Tak, Marvel dzisiaj obchodzi urodziny. Wielką Piętnastkę, rocznicę zniknięć. Prawdopodobnie nikt inny o tym nie wiedział. I nie wiedział, że Omberd ma zamiar zrobić puff. Zostawić to wszystko. Uciec od nieszczęść.
Znów zadumał się, rozmyślając o swoim zniknięciu. Z resztą, od kilku dni, im bliżej było zrobienia puff, tym Marvel coraz bardziej oddalał się od wszystkich i od wszystkiego. W końcu to tak, jakby zastanawiać się nad śmiercią. Nie wiadomo, co cię czeka po.
Z powrotem do normalnego-nienormalnie świata przywołał go śmiech Aquariusa. Chłopak spostrzegł, jak jego syn reaguje na wodę. Zerknął na Sonię, a ta uśmiechnęła się i pokiwała lekko głową. Chyba domyślała się tego samego co Marvel. Nagle Sonia wyparowała. Bez zastanowienia wstał, nadal trzymając na rękach Aquariusa, i wyszedł z nim na dwór. To El musi uspokoić tamtą dwójkę i zrobić coś, żeby Sonia wróciła. Czuł, że Aqua jest w jakiś sposób inny od swoich braci. Że oni mogą zrobić mu krzywdę lub on im.
Ku przekonaniu, że ma rację, udał się z małym na plażę. Nie spostrzegł Charliego, który siedział na piasku kilkanaście metrów dalej. Kucnął i posadził synka na mokrym pisku. Gdy dosięgnęła ich pierwsza fala, mały zaczął się śmiać. Zaskoczony Marvel rozebrał się do bokserek, a potem ściągnął Aquariusowi body. Wziął go z powrotem na ręce i zaczął wchodzić do wody. Zatrzymał się, gdzie woda sięgała im do ramion. Dzieciak był zadowolony.
,,Chcesz się zanurzyć, mały?" Pomyślał i ku jeszcze większemu zaskoczeniu, tamten pokiwał głową.
- Chyba zwariowałem - powiedział i bez namysłu, zanurzył się razem z Aqua.
Otworzył oczy pod wodą i nie mógł uwierzyć w to co widzi. Skóra jego syna zrobiła się bledsza. Dłonie i stopy wydłużyły się lekko, a między palcami wyrosły błony. Uczy również przekształciły się w płetwy, a tuż za nimi widniały skrzela. Mały uśmiechał się.
Marvel pomyślał o rybie, dzięki czemu również mógł oddychać pod wodą i puścił Aguariusa. Ten zaczął radośnie pływać wokół niego. ,,A więc to jest jedna z jego mocy. Rybo-człowiek." Omberd też się uśmiechnął, widząc szczęście swojego dziecka. Po tym nie wiedział już, czy powinien znikać.
Wtem rozbłysło ogromnie silne światło, które bez problemu dotarło nawet kilka metrów pod wodą.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anaid
Przenikacz
Przenikacz


Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:53, 29 Sie 2011    Temat postu:

[Wyspa Santa Elissa]

Dziewczyna otworzyła niepewnie oczy.
Leżała na łóżku. Nad nią znajdował się biały sufit.
Usiadła. Huczało jej w głowie.
Na niewielkim dywanie pośrodku pomieszczenia siedział chłopiec.
Wwiercał się w nią czarnymi oczami.
- Gdzie jestem? – zapytała Ismira. Jej głos zabrzmiał twardo.
- Wyspa Santa Elissa. – odparł chłopiec.
Dziewczyna rozejrzała się uważnie, i w końcu spojrzała na Chińczyka, który nie spuszczał z niej wzroku.
- Kim jesteś?
- Mam na imię Corin.
Ismira uniosła brwi, jednak nie skomentowała tego.
- Jak się tu znalazłam?
- Demetri cię przywiózł.
Zerwała się z łóżka.
- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?! – wykrzyknęła.
Corin ani drgnął. Tylko patrzył.
- Uspokój się, Ismiro.
Źrenice dziewczyny zwęziły się niebezpiecznie. Zamaszystym ruchem podniosła Corina jedną ręką z podłogi, zaciskając mocno palce na kołnierzyku jego koszuli.
Drzwi pokoju otworzyły się z hukiem.
Stanął w nich najprzystojniejszy i najgroźniej wyglądający chłopak jakiego kiedykolwiek Ismira widziała.
Jasne włosy opadały mu na boleśnie piękne oczy koloru onyksu. Miał prosty, nieco zadarty nos. Jego usta wygięły się w grymasie wściekłości. Był dobrze zbudowany.
Pochwyciła jego spojrzenie. To tak, jakby spojrzeć w czarne niebo nocą.
W następnej sekundzie odzyskała całkowitą przytomność umysłu. Nadal trzymała mocno Chińczyka.
- Mówiłem! – zawołał patrząc na Corina.
- Uspokój się, Alec. – powiedział spokojnie Corin, choć w jego głosie słychać było irytację.
Chłopak opanował się z trudem.
- Wypuść go. – zażądał Alec, patrząc na dziewczynę ze złością. Mimo, że wyglądał zabójczo, budził w Ismirze gniew i wściekłość. Upuściła chłopca 20cm nad podłogą. Wątpiła, czy Corina to zabolało, ale za to rozwścieczyła Aleca.
Wciągnął zza pasa duży nóż i zaszarżował na nią. Dziewczyna zaśmiała się i przemknęła mu pod ramieniem. Odwrócił się błyskawicznie i odrzucił nóż. Chciał ją po prostu złapać.
Ismira posłała mu najsłodszy ze swoich uśmiechów i przyłożyła dłoń do jego piersi, sprowadzając całą elektryczną moc do ręki. Chłopaka gwałtownie odrzuciło, aż uderzył w ścianę.
Corin obdarzył ją kolejnym przenikliwym spojrzeniem.
Alec wstał chwiejnie i wykrzyknął:
- To nie fair! Ona ma moc, a ja nie!
Dziewczyna spojrzała na niego triumfalnie. Kręciło jej się w głowie. Jej moc od razu się uzupełniła, nie czuła zmęczenia tak jak wcześniej. W jej żyłach krążyła adrenalina.
Corin znów rozsiadł się na dywanie. Zwrócił się do Aleca:
- Idź, powiedź Isabelle, by przyniosła jej coś do jedzenia Ismirze.
Na dźwięk imienia matki serce dziewczyny jakby się skurczyło. Chłopak wyszedł bez słowa, tylko rzucił Ismirze zaciekawione spojrzenie.
- On ma rozdwojenie jaźni? – spytała Chińczyka, gdy zostali sami.
Po raz pierwszy chłopiec uśmiechnął się.
- Nie. Po prostu potrafi łatwo się uspokoić jak i rozzłościć.
Dziewczyna usiadła naprzeciwko niego i zaczęła bawić się frędzelkami dywanu.
- Więc o co tu chodzi?
- Chodzi o…
Na zewnątrz rozległo się wycie.
Ismira doskoczyła do okna.
Na ścieżce stał wielki wilk Simona.
Więc i on musiał tu być.
- Tylko tego mi brakowało.
Corin spojrzał na nią ze spokojnym wyrazem twarzy.
A ona zrozumiała, w jak beznadziejnym położeniu się znalazła.
Zwłaszcza, że rozległ się potężny huk i wszystko pochłonęła ciemność.[/b]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:55, 30 Sie 2011    Temat postu:

[Tam gdzie szumią jabłonie]
Otworzył oczy. Leżał pod jakimś drzewem. Na jakiejś polanie. Dalej miał mroczki przed oczami.
Gdzie był wcześniej?
- Plaża... - wycharczał. Był zaskoczony brzmieniem własnego głosu. Miał zdarte gardło. Ale dlaczego?
Pamiętał że uciekał. Tylko przed czym? Napastnikiem? Wybuchem?
Barierą? Nie! Na pewno nie przed barierą, prawda?
A może?
Widział Marvela idącego na plaże. Minął go wtedy nie przywitawszy się. Dlaczego tego nie zrobił? Może przez obecność dziecka.
Co się działo potem?
Chyba pobiegł w stronę autostrady. Tylko dlaczego?
A potem światło.
Znalazł gdzieś na trawie okulary i założył je. Charlie zaczął rozpoznawać to miejsce. Poskręcany pień jabłoni. Melodyczny szum liści. Aksamitna, pachnąca jabłkiem trawa.
Jabłoń. Crabclaw.
- Wiec jesteś.
Błyskawicznie odwrócił się w tamtą stronę sięgając do kieszeni.
Shit! Nie mam żadnej broni!
- A po co ci ona?
Wtedy go ujrzał. Dangumdraj. Bestia.
- Ty mnie tu przeniosłeś? - zapytał siląc się na spokój. Sama obecność Dangumdraja wywoływała szaleństwo. Bestia ułożyła się na ziemi z zamiarem snu.
- W pewnym sensie cię uratowałem. Mało co a bariera by cię pochłonęła.
- Dlaczego? - zapytał Angel. Potwór podniósł się na równe nogi. Jego obraz stawał się coraz mniej wyraźny.
Dopóki nie zniknął.
Zostawiając Charliego z mętlikiem w głowie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Wto 19:23, 30 Sie 2011    Temat postu:

[Niedawno]

Bariera się kurczyła.
Co? Do jasnej, kurczyła się? Supcio.
Słyszał huk. Zbliżanie się bariery brzmiało jak sto buldożerów. Anuna złapała go za ramię, ale odepchnął ją, wsadzając w ręce dzieciaki Elki.
Teleportowała się.
Zatrzymał czas, parę sekund przed zasypaniem przez sterty cegieł, niesione barierą jak wielką falą. Olbrzymią falą. Tsunami.
Dotknął wszystkich, wyrzucając ich ze stopu.
- Wiecie, myślę, że nie było sensu odbudowy PB przy czymś takim.
15 kilometrów. Tylko tyle. Idźcie do elektrowni. Tam z pewnością będzie bezpiecznie.
- Ale gdzie pójdziemy? - odezwał się ktoś.
- Hmm... może elektrownia? Jest w środku, to przynajmniej opóźnimy zgniecenie, a może bariera sama się zatrzyma.
Wychodząc na dwór dotknął parę najbardziej przydatnych osób, czując, że już zaczyna się nieprzyjemne ssanie w żołądku.
Czym prędzej wsiedli do jeepów, zabierając tyle materiałów i jedzenia, ile mogli unieść.
- To koniec Perdido Beach.
A Puenmorten w Tramonto?
Znalazł nową kryjówkę.
W końcu dotarli do miejsca, znanego jako...

[PNBP]

Tom puścił start, i powstrzymał wymioty. Tak czy siak jednak coś się cofnęło, ale nie chcąc spluwać, połknął kwaśną substancję.
Po kilku chwilach huk ucichł.
- O nie! Zostawiłem druty i włóczkę w Perdido! I kołyskę, i pieluchy, i smoczki, i grzechotki! Elizabeth, twoje dzieci będą musiały improwizować.
Powrót do góry
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:33, 30 Sie 2011    Temat postu:

[PB]

Głupia sprawa. Z jednej strony była tak potwornie zmęczona, że nie mogła myśleć - z drugiej nie mogła spać, bo martwiła się o dzieci. Uspokojenie tej dwójki jaka z nią została, zajęło jej dobre pół godziny i to przy pomocy całej bandy, jaka zebrała się w domu (o ile można tak nazwać skakanie dookoła i bezwstydne gapienie się na jej usilne próby zamknięcia dwóch płaczących buzi). Wstała. Dla jej organizmu sen był podstawowym sposobem odzyskiwania sił, ale skoro to zawodziło musiała po prostu coś zjeść. Niby proste, ale gdzie tu znaleźć jedzenie? Rozejrzała się. Grupka częściowo się rozeszła. Xantiago z Adamem zniknęli. Rose i Nerrisa spały. Destiny wzięła skądś kredkę i malowała im po twarzach. Tom najwyraźniej wciągnął się w robótki - jego nowy szalik był zielony, z białym pasem pośrodku () i miał gdzieś z 5 metrów. A Tom go jeszcze nie skończył! Nevil, Anuna i Susan siedzieli gdzieś w kącie i - no właśnie - wyjadali zapasy Charliego. El westchnęła i skierowała wzrok na kojec, w którym przebywały jej dzieci. Na ich widok uśmiech sam wpełzł jej na twarz. Najmłodszy bawił się jakąś zabawką - co prawda nie mógł podziwiać jej żywych, jaskrawych kolorów, ale i tak obmacywał ją ze wszystkich stron i cieszył się z odgłosów jakie wydawała. Za to starszy siedział tuż przy barierce i gapił się w nią ze śmiertelną powagą. Zaśmiała się. Wzięła go na ręce.
-Nie powinieneś być taki poważny. Jesteś cudem, moim dzieckiem. Masz fantastyczną matkę! Ojciec... Fantastyczny człowiek i ciągle go kocham - zamyśliła się na chwilę - Nazwę cię Dionizos. To był taki bóg, wiesz? Bóg radości, zabawy. Dał ludziom wino. I ekstazę - pasuje do twojego ojca - uśmiechnęła się szeroko, ale twarz 'Dionisia' nadal była jak z kamienia. Westchnęła i skierowała wzrok na najmłodszego syna, który znalazł właśnie lalkę i z radością pozbawił ją głowy. Zaśmiała się.
-A tobie dam na imię Loki - najbardziej beztroski i spryty bóg w całej mitologii na pewno nie przejmowałby się brakiem wzroku. Może nawet zrobiłby z tego atut... - odłożyła Dioniozosa do kojca i bezgłośnie (jak zwykle) zeszła na dół.
Dobra wiadomość była taka, że nie wszystkie zapasy Zera zostały pochłonięte.
Zła - właśnie ktoś je wykradał. Mimo zmęczenia Elizabeth wskrzesiła w sobie resztki mocy. Wyciągnęła dłonie w stronę nieznajomego.
-Mogę cię zabić w trzy sekundy i to tak, że będzie bolało, więc rzuć to żarcie! - krzyknęła swoim najbardziej groźnym tonem głodnej mamuśki, która przed kilkoma godzinami urodziła trojaczki.
I wtedy poczuła chłodną lufę pistoletu na karku. Oraz czyjąś silną rękę, zatykającą jej usta. Użyła mocy - nie był to pisk na tyle głośny by rozerwać bębenki, ale wystarczający by jej oprawca... zniknął. Po prostu. Jakby go nigdy nie było. To była iluzja. Ze złością spojrzała na przybysza - dopiero teraz zorientowała się, że to była dziewczyna. Azjatka. Nie zdążyła jednak w jakikolwiek sposób zareagować, bo nagle nastąpił ogromny rozbłysk - jak przy eksplozji bomby atomowej. Był oślepiający, jednak chwilowa utrata wzroku nie była dla El przeszkodą. Tylko za pomocą echolokacji, wbiegła z powrotem na górę. Teraz liczyło się tylko jedno - dzieci!
Dopiero kiedy je złapała poczuła się pewnie.

***
-Nie panikujcie! Będzie dobrze! - to była Susan.
-Nic nie widać! - jęknęła Anuna.
-Ja wszystko widzę i to był tylko rozbłysk światła. Zaraz wam przejdzie i... O kurczę.
-CO?!
-Bariera! Łapcie się!
-CO?!
Wtedy El poczuła czyjąś dłoń zaciskającą się na jej ramieniu. Szarpnęło nią. Nie widziała tego, ale Susan stworzyła z obecnych coś w rodzaju pociągu. Połączeni w węża zbiegli ze schodów, niemal się nie wywalając, przemknęli przez zdemolowany korytarz i dopadli drzwi. Wtedy Elizabeth przypomniała sobie o włamywaczce.
-Ej ty! - wrzasnęła nienaturalnie głośno - Uciekaj! Tutaj! Tutaj! Tuuuuuutaj!
Jej nienaturalnie wrażliwe uszy zdołały dosłyszeć odgłos biegu, nim wypadli na zewnątrz. Elizabeth zaczęła odzyskiwać wzrok. Dookoła było niemal całkiem ciemno. Jednym źródłem światła była, wyjątkowo dziś świecąca dość intensywnie, bariera. Przenikała ona przez domy, obiekty, nierówności terenu, ale nie przez ludzi. Dzieciaki odbijały się od bariery. Przyczepione do niej ryczały porażone prądem. Elizabeth zapomniała o ludziach dookoła, o dźwiękach, własnych, płaczących dzieciach. Teraz kierował nią instynkt. Instynkt mówił: UCIECZKA.
Potykając się o własne nogi, oraz rzeczy, które jeszcze nie najlepiej widziała ruszyła do szaleńczego biegu. Całkowicie zapomniała o zmęczeniu. Jednak, bariera gnała z naprawdę ogromną prędkością. Nim zdołała się zorientować przywaliła plecami o świecący mur. Zawyła, gdy jej ciało przeszedł wstrząs. A potem szybko podkurczyła nogi. Mknęli tak szybko, że siła odrzutu utrzymywała ją w powietrzu, a nie dotykając ziemi nie przewodziła prądu. Zerknęła na bok. Nerrisa wpadła na ten sam pomysł, podobnie jak i Nevil. Reszta musiała cierpieć. W pewnej chwili Tom, którego ciało trzęsło się jak galareta, pod wpływem prądu, upuścił swoją robótkę. Szalik trafił barierę, przeniknął nią i tyle go było widać.
-Mój szalik! - zawył Tom.
Jedyną, która nie zawisła na barierze była Susan, a to dlatego, że widziała co ma przed sobą i zdołała biec wystarczająco szybko. No i Anuna, która się teleportowała.
A potem wszystko ucichło.
Wszystkie wydarzenia od trzech gwiazdek trwały zaledwie dwadzieścia sekund.


Wybacz Reksiu, ale jak widzisz sporo tego napisałam, męczyłam się 40 minut, więc post zostaje, jak będzie mi się chciało zedytuję i dostosuję do Twojej, nudnej wersji Jezyk
Kwadratowy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:00, 30 Sie 2011    Temat postu:

[PB]

Wszystko poszło nie tak.
Wyzwała Adama od najgorszych, on nie pozostał w tyle.
Pocałował ją, ale dał do zrozumienia, że ma ją gdzieś.
Seth ciągle siedział w jej głowie i nie miał zamiaru jej opuścić.
A potem wybuch.
Krzyki.
Przerażona Elizabeth uciekająca z dziećmi.
Pędząca bariera.
Odwróciła się i zaczęła biec ile sił w nogach, ale niemal natychmiast się zatrzymała.
Adam został w środku. Mógł nie usłyszeć wybuchu, kto wie, jak głośno słuchał muzyki.
Straciła już Setha, dla którego nic nie znaczyła. Jednak bolało tak bardzo.
Nie mogła sobie pozwolić na stracenie i jego, choćby znaczyła dla Adama jeszcze mniej. Tylko on jej pozostał w tym parszywym życiu.
Chciała wrócić do domu, ale wtedy bariera ją uderzyła. Zawyła z bólu i padła na ziemię, pchana przez barierę. Wiedziała, że zaraz straci przytomność, a potem umrze.
I nagle ją olśniło.
Przycisnęła dłonie do bariery i spróbowała ją zamrozić. Nic się nie wydarzyło.
No tak, zapomniałam.
Westchnęła.
To jedyny sposób, by przeżyć.
Dotknęła swojego brzucha.
Miejmy nadzieję, że Adam Black przeżyje. I że ma w sercu więcej rozsądku ode mnie.

Po chwili bariera pchała już tylko lodowy posąg czarnoskórej dziewczyny.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gaia dnia Wto 21:01, 30 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:56, 31 Sie 2011    Temat postu:

[Niedaleko PBNP]

Cholera, nie mówił, że bedzie aż tak boleć.
Maggie powoli wstała, przy każdym ruchu odczuwając ból. Wcześniej była z Red'em i Lene gdzieś w Stefano Rey i nacisnęła ten guzik. A potem stało znalazła się pod elektrownią.
Czyli się udało. Po raz pierwszy cos poszło po mojej myśli. Pewnie to ostatnia okazja, ale jak już żyję, to co bede sobie szcześcia żałować?
Maggie w końcu wyprostowała się i rozejrzała po okolicy. Nie było źle, ale mogło być lepiej. Teraz trzeba było wszcząć dalszy plan. Nie obchodziło ją co się stało z trójmózgowym dzieckiem i Lene, choć ten pierwszy trochę ją niepokoił. Mówił przeciez, że jest mutantem, czyli ma moc. Ale czy tylko jedną? W koncu nie wiadomo jakich właścicieli miały przedtem te mózgi...
Maggie potrząsnęła głową. Teraz nie ma na to czasu. Musi działać dopóki nikt nie wie kto to zrobił.
Musiała iść do Elisabeth. I do osób jej towarzyszących.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:12, 31 Sie 2011    Temat postu:

[PBNP]

Nie była pijana, więc to, że bariera mknie ku niej z ogromną prędkością nie mogło być tylko chorym urojeniem ani halucynacją. Poza tym, ta cała panika, krzyki - to na pewno było prawdziwe.
Nie zastanawiała się nawet, jak to możliwe. Nie myślała nad tym, czy bariera się zatrzyma. Po prostu chwyciła dzieciaki Elizabeth w ręce i przeteleportowała się do elektrowni. Jak na razie tam było najbezpieczniej.
Przeteleportowanie dwóch osób, oprócz siebie rzecz jasna, było niemałym wysiłkiem. Nawet jeśli były to tak małe istoty, jak Dionizos i Loki.
Loki cały czas trzymał jakąś zabawkę, a Dionek ssał kciuka. Albo obgryzał paznokcie. Jedno z dwóch.
Anu położyła braci na trawie - nie mogła liczyć na dziecięce łóżeczko, fotelik, ani nawet kawałek krzesła, bo z elektrowni zostały tylko ruiny.
-Siedźcie tu - rzuciła do chłopców. Mało prawdopodobne, żeby tak szybko nauczyli się chodzić/pełzać/poruszać w jakikolwiek inny sposób, ale nigdy nic nie wiadomo.
Collins wspięła się na kawałek muru i rozejrzała. To było niesamowite. I straszne. Straszno-niesamowite. Bariera pędziła ze wszystkich stron prosto na nią, przenikała przez wszystko, co stało na ziemi - budynki, drzewa, pojazdy, i zabierała ze sobą ludzi. Wrzeszczących, cierpiących ludzi, rażonych prądem.
Przez chwilę stała tak, wstrzymując oddech i zastanawiając się, kiedy bariera dotrze do niej. Ile czasu minie, zanim zginie jako ostatnia w ETAP-ie. Kiedy wszystko się skończy. To mogło trwać góra pięć minut.
Potem świecąca ściana zatrzymała się - tak samo niespodziewanie, jak ruszyła. Dzieciaki, które zawisły na barierze, upadły na ziemię, jedno na drugie.
Anuna oceniła odległość. ETAP zmniejszył się co najmniej o połowę.
Nie miała pojęcia, czy ktoś z miasta przeżył. Bliskie spotkanie trzeciego stopnia z barierą nie mogło być niczym przyjemnym.
Kiedy ochłonęła na tyle, żeby wrócił zdrowy rozsądek, wzięła maluchy na ręce i skierowała się w stronę miasta w celu znalezienia reszty. Zrezygnowała po około pięciu metrach przebytych ze słodkimi ciężarami, bo po pierwsze, było jej ciężko i niewygodnie, po drugie, była zmęczona, a po trzecie, nie chciała się minąć z resztą.
Więc usiadła. I zaraz potem usłyszała kroki.
Maggie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:29, 31 Sie 2011    Temat postu:

[PB]

Rose pomyslała, że chyba jeszcze nigdy w życiu nie biegła tak szybko. Gdzieś tam, przed sobą widziała Nerissę i Destie. A przez pewien czas podażała za szalikiem Toma... znaczy, dopóki nie spalił sie na barierze.
A później zobaczyła drzewo.Gruchnęło zaraz przed nią, a ona nie zauważyła go wcześniej i się potknęła. Upadła na stertę małych, drapiacych gałązek i ogromnych, ostrych konarów. Czuła, jak jej kolano trzaska i jak twarz nadziewa sie na jakieś kolczaste coś. Próbowała sie wyplątać, rozpaczliwie machając rękami i zdrową nogą, nie widząc nic przez krew zalewająca twarz, ale nijak się jej udało. A bariera przesuwała się z ogłuszajacym hukiem, aż dotknęła jej, prawie przechodząc przez jej ciało. I w ogłuszajacym bólu, Rose przestał czuć cokolwiek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:50, 31 Sie 2011    Temat postu:

[PBNP]

Widziała ją z daleka. Niosła w rękach trójkę dzieci. Widać była, że jej jakoś nie bardzo wygodnie. Potem usiadła, najwidoczniej się zmęczyła. I co z tego?
- Anu! Sto lat sie nie widziałyśmy! - zawołała szczebiotliwym głosem pełnym ironii.
- Ja też się cieszę, że cię widzę. - odparła Anuna nieszczerze. Normalne, złych się nie lubi.
Maggie podeszła do niej. Czarnowłosa dziewczyna kurczowo trzymała maluchy w rękach, najwidoczniej przygotowując się do ucieczki.
- Daj spokój. Nic ci przecież nie zrobię, chyba, że będziesz się o to prosić. - powiedziała, po czym uniosła palec wskazujący do góry. - Wiesz może co się stało? Właśnie przechadzałam się po Stefano Rey i nagle uderzyła we mnie bariera...
Strategia "na idiotę". Teraz grunt, zeby ja przekonać.
- Spacerowałaś sobie po Stefano Rey... To do ciebie niepodobne. - odparła tamta opryskliwie.
- Okej, widzę, że się nie dogadamy. Nie, my nie musimy. - Maggie postanowiła zmienić temat. - Ładne dzieciaczki. El i Marvelitka, nie? Niestety, rodziców sie nie wybiera...
Anuna nic nie odpowiedziała. Dzieci zachowywały się spokojojnie, jak gdyby nigdy nic.
- Słuchaj, to wszystko się kiedyś skończy. Nie trzeba bedzie długo czekać. Elisabeth zaraz coś wywinie. A dzieci jej w tym pomogą. Przecież już po wyglądzie widać, że wdały sie w mamusię. - skrzywiła się. - one bez wątpienia beda miały moc, pewnie większe od nas. Co zamierzacie osiągnąć pomagając tej zdzirze? Myślicie, że cokolwiek się ułoży? Nie.
Maggie umilkła na chwilę. Usiadła obok Anuny i przyglądała się dzieciom. W przyszłości te cudeńka zamienią się w diabły, o ile wszystkie przeżyją. Ale Maggie nie zobaczy jak dorastają, nie zobaczy ich triumfu w ETAP-ie.
- Słuchaj, przyjdą tu prawda? Mam sprawę do was wszystkich. Mogłabym poczekać z tobą?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anaid
Przenikacz
Przenikacz


Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:18, 31 Sie 2011    Temat postu:

[Las]

Ismira otworzyła oczy.
Z bezgranicznym zdumieniem stwierdziła, że jest na rękach u Simona.
Zaczęła wić się niczym węgorz.
- Puszczaj mnie ty psychiczny idioto! Puszczaj!
Przytrzymał ją mocniej.
- Ostrzegam cię! - zawołała.
- Uspokój się, z łaski swojej. Najpierw mi uciekasz, a teraz jeszcze narzekasz.
Dziewczyna prychnęła, jednocześnie ze złością, jak i z pogardą.
- I ty się dziwisz, ty… ty głupi wodoroście!
Chłopak rzucił jej rozbawione spojrzenie.
- Straciłaś formę, moja droga.
Ismira niemalże zawarczała.
Zdecydowanym ruchem potraktowała go jak Aleca, tyle, że z mniejszą mocą.
Upuścił ją, ale wylądowała w kuckach.
Wyprostowała się, zadowolona. Byli gdzieś w lesie, w Perdido Beach.
Nie chciała wiedzieć jak się tu znalazła.
Simon z wyrzutem spojrzał na nią.
- Na przyszłość wiedz, że mnie się trzeba słuchać jak o coś proszę.
Po jego twarzy przemknął uśmiech. Przykucnął lekko. I zaczął biec prosto na nią.
Ismira wydała z siebie okrzyk zaskoczenia i umknęła jego długim rękom.
Poruszał się bezszelestnie, więc dziewczyna parła prosto przed siebie, nie oglądając się.
Znienacka z krzaków wyskoczył Alec i Ismira wpadła prosto w jego ramiona.
Zrobiła minę obrażonego dziecka. Wybuchnął śmiechem.
Zaraz na polanie pojawił się szeroko uśmiechnięty Simon.
Podszedł do dziewczyny i musnął jej usta swoimi.
Ismira nadęła się jeszcze bardziej.
- Nie gniewaj się. – mrugnął do niej.
Kucnął, błyskawicznie podciął jej nogi na wysokości kolan i złapał ją w ostatniej chwili.
Wyprostował się, z dziewczyną na rękach.
Zza drzew wyłonił się Corin.
- Skończyliście wygłupy i możemy przejść do rzeczy?
Ismira uśmiechnęła się szeroko i zwróciła się do Simona:
- Właśnie?
Chłopak nie odpowiedział, tylko pocałował ją tym razem na serio, a Ismira nie miała innego wyboru, jak tylko zrobić to samo.
Co to się porobiło… - pomyślała, rozbawiona.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anaid dnia Śro 17:23, 31 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marvel
Różowy
Różowy


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:54, 31 Sie 2011    Temat postu:

[PB]

Oboje wynurzyli się błyskawicznie na powierzchnię. Marvel ujął w ramiona Aquariusa. Prawie nic nie widział, dlatego zrobił to, czego od początku ETAP-u bał się zrobić. Znów pomyślał o wężu. ,,Grzechotnik." I w sekundzie jego ciało zyskało receptory wrażliwe na podczerwień. Nie dostrzegł nikogo w obrębie kilkunastu metrów.
- Charlie! - krzyknął, ale już go nie było.
,,Co się dzieje?!" Zapytał sam siebie, lecz uzyskał odpowiedź.
To bariera. Zbliża się, w stronę środka.
Zamurowało go. Wcześniej tylko raz słyszał ten głos. Omberd rozejrzał się, choć właściwie nie wiedział po co.
Przez morze będzie najszybciej!
,,Dokąd mam uciekać?"
Do elektrowni.
Marvel i jego syn z powrotem zanurzyli się pod wodę.
Teraz, z siłą i szybkością orki, Marvel płynął w stronę środka ETAP-u, a mały Aquarius sunął zwinnie przed nimi. Chyba nie miał najmniejszych kłopotów z rozeznaniem się pod wodą.

Starał się jak mógł, co jakiś czas zmieniał cechy różnych zwierząt, jednak dał radę dopłynąć tylko, a może aż, gdzieś do środka pasma ziemi z polami uprawnymi. Wiedział, że nie da rady opłynąć całkiem tego wysuniętego lekko lądu. Chłopak dosłownie wpełzł na czarne skały. Marvel czuł jak każdy z jego mięśni płonie. Rzucił się na plecy i przez dłuższy czas nie mógł się ruszać z przemęczenia.
Po chwili Omberd zerknął w stronę morza, gdzie jego synek dalej taplał się w wodzie. Wiedział, że gdyby tylko ten mały zechciał, zatrzymałby kopułę, osłonił go przed nią lub przeteleportował do elektrowni.
Wtem biała ściana wysunęła się zza skał, sunąc prosto na nich. I dwa metry od skały, na której leżał, zatrzymała się.
- No, Mały, teraz idziemy tam, gdzie wszystko się zaczęło...

Sorrki, skleroza nie boli, ale męczy. V., za to, w nagrodę, popilnujesz nam dzieci, jak z Elką pójdziemy na imprezę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marvel dnia Śro 22:17, 31 Sie 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:49, 31 Sie 2011    Temat postu:

[Crabclaw]
W mieszkaniu Nerrisy znalazł coś do jedzenia. Siedział przed wejściem wyjadając kukurydze z puszki.
Jednocześnie był w stałym kontakcie z Nevermore'm. Jastrząb krążył pod kopułą obserwując cały ETAP. Nowy ETAP.
Centrum w PBNP. Wyspa Crabclaw koło lądu. Pola uprawne. Część pustyni. Maleńki skrawek lasu. Część oceanu.
To by było na tyle.
Zdjął okulary i schował je do pokrowca który znalazł w rezydencji Swannów. Stary i obdarty, należący pewnie do kogoś ze służby.
Podniósł z ziemi plecak w którym pełno było puszek z kukurydzą. Jego prowiant.
- Jestem na obozie. - zaśmiał się melodycznie. Wtedy wychwycił od jastrzębia ciekawą informacje. Szczegół. Po prostu pęknięcie.
Pchała mnie bariera i wtedy... Zapadłem się w niej? Szkarłat coś zrobił. Jestem tego pewny. Tak, już byłbym wolny. Od ETAPu, G, Ner i całego tego łajna
- Zabije ich wszystkich
A potem już się tylko śmiał.

Marvelito. Mógłbyś chociaż przeczytać mojego posta. On przecież nie gryzie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bewareofme
Gość





PostWysłany: Pią 19:21, 02 Wrz 2011    Temat postu:

[Dom Angelów?]
Adam Black nie wiedział co się dzieje.
Widział jedynie pędzącą, mleczną barierę ku niemu.
Cały świat wokół stanął, słyszał krzyki różnych dzieciaków, które zamilkły już na zawsze uciszone przez śmiercionośną barierę. Widział gasnący blask w ich oczach. Ujrzał też lodowy posąg dziewczyny którą kochał.
Nie miał siły.
Nagle strasznie rozbolała go głowa. Oddałby wszystko żeby ból zniknął. Każdy szelest był dla niego niemiłosiernie bolesny. Każdy ruch sprawiał mu męki. Jego oczy stały się niewidzące.

Upadł na kolana. Potem na twarz.
Wylew tętniaka.
Martwy chłopak leżał na trawie przed domem.

'Nie śmierć rozdziela ludzi, lecz brak miłości.' - powiedział kiedyś Jim Morrison.
Xantiago i Blackowi nie brakowało miłości. Żywili od siebie prawdziwe uczucie, lecz ich rozdzieliła śmierć.


Świetnie bawiłem się na forum.
Adam odchodzi, będzie spokój xd
Szczeególne pozdrowienia dla : Pumy która jest najlepszą pumą na świecie, Dżini która jest mega kochana, Elki która lubi lateks, Setha jak zawsze, codziennie ironizującego oraz Gai która od początku mojego pobytu na forum mi pomagała. Anuno, dla Ciebie żelki!
7917692 jakby ktoś się stęsknił :3



AND I'M STILL FABULOUS. :*
1.14, Adasiu.
Anu.


Ostatnio zmieniony przez bewareofme dnia Pią 19:23, 02 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:20, 03 Wrz 2011    Temat postu:

[PB]

Rose nie czuła bólu. To by było przynajmniej tyle.
Nie słyszała krzyków ludzi, bo krew zalała jej uszy. Ale słyszała bicie serca, coraz wolniejsze i spokojniejsze. Zbyt wolne. Miała po za tym przeraźliwe de ja vu.
Już tak kiedyś było. Na wyspie, kiedy Maggie przestrzeliła jej tętnicę. Wtedy uratował ją Charlie, teraz...no cóż....
Nie wiedział ile leży z ciałem na wpół po za kopuła, a na w pół w niej. Jedyne co wiedziała, to to, że czasem trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny. Show must go on i tak dalej. Była już zmęczona tym wszystkim. Choc było kilkoro ludzi za którymi miała tęsknić.
Umrze . I co dalej? Nie była zła, ale mogła być lepszym człowiekiem. Choć w dzisiejszych czasach nie opaca się być dobrym.
I z ta myślą, wsłuchała się przez sekundę w ciszę, jaką zapadła, gdy jej serce przestało bić.

Dzieki wam wszystkim za wszystko. Będę dalej czytaćMruga


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin