Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział VI
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 3.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Decydujemy się na trzymiesięczny przeskok z małą niespodzianką na końcu?
Tak
88%
 88%  [ 8 ]
Nie
11%
 11%  [ 1 ]
Wszystkich Głosów : 9

Autor Wiadomość
Erinaceus
Gość





PostWysłany: Pon 18:27, 10 Gru 2012    Temat postu:

[PB]

Faust siedział w głębokim, wytartym, beżowym fotelu. Przebywał w domu na obrzeżach miasteczka. Jego były właściciel widocznie interesował się wręcz fanatycznie okresem wiktoriańskim. Dookoła znajdowały się dziesiątki porcelanowych herbacianych zestawów, cudownych, eleganckich dywanów i niskie, ale pakowne komody. Fotel, w którym aktualnie siedział, był autentyczny. Został wykupiony z lombardu, gdzie umieścił go jakiś zubożały, angielski szlachcic z Canterbury.
Cóż, tak przynajmniej było napisane na odwrocie poduszki.
De Grave westchnął i podniósł z ziemi obok swojej stopy ozdobną, kryształową czaszkę. Właściciel domu obsesyjnie interesował się także końcem świata, a z nielicznych środkowoamerykańskich akcentów można było wywnioskować, że raczej na pewno popierał teorię Majów.
- Ehh... drogi Nigelu. Koniec świata, o którym mówiłeś dziesiątkom pokoleń, niedawno nadszedł.
Czaszka upadła na drewnianą, idealnie wypolerowaną podłogę. Tymczasem przez drzwi vice versa fotela wsunął się drugi czerep, razem z resztą szkieletu. Puste oczodoły wpatrywały się w Fausta, który zamachał dłonią:
- Nie, nie. Nie wołałem cię. Możesz odejść.
Kościotrup ukazał się w całej okazałości. Był ubrany w elegancki, szalenie drogi frak, czarne spodnie i idealnie wypolerowane buty. Ukłonił się sztywno i cofnął, chrzęszcząc i stukając.
Przynajmniej są cichsi od degeneratów na zewnątrz.
Chłopak rozejrzał się dookoła i odnalazł wzrokiem książkę, którą czytał kilkanaście minut wcześniej.
Techniki tortur hiszpańskiej inkwizycji na przełomie średniowiecza i nowożytności.

/Przejmuję tę kartę, za pozwoleniem Gai. Zresztą... phi, jak można przejąć WŁASNĄ KARTĘ?!


Ostatnio zmieniony przez Erinaceus dnia Pon 18:30, 10 Gru 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Astrid&Sam
Bez mocy
Bez mocy


Dołączył: 27 Paź 2012
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perdido Beach

PostWysłany: Pon 19:19, 10 Gru 2012    Temat postu:

[PB]

Jill stała na rynku, rozglądając się dookoła.
- Żadnej wojny, żadnej paniki, żadnych gadających do mnie zwierząt - dobry znak - pomyślała.
Obok niej przeszła dziewczyna, mniej więcej w jej wieku. Jill kojarzyła ją ze szkoły. Chyba były w równoległej klasie.
- Hej! - zawołała za nią.
Blondynka spojrzała na nią, zdziwiona.
- Jill Silver? Ty mówisz do mnie? - spytała, niemal szeptem.
- Ee... Tak? Nie chciałam cię obrazić, ja tylko... - zaczęła, nie wiedząc co się dzieje.
- Nie, nie, nie sądziłam tylko że ty... Odezwiesz się do mnie.
Brunetka spojrzała na nią, zszokowana.
- Dlaczego?
- Ty i twoja grupa... zawsze trzymaliście się tak razem. Jakoś nigdy ze mną nie rozmawialiście...
- Oh. Przykro mi, ja...
- Nic się nie stało - blondynka posłała jej uśmiech. - A tak w ogóle, jestem Clara. Zostałam sama w 'tym świecie' - dodała.
Jill spojrzała na nią.
- W jakim 'świecie'? Dlaczego wszyscy dorośli zniknęli i co się w ogóle dzieje?
Niebieskie oczy Clary rozszerzyły się.
- To ty nic nie wiesz? Żyjemy w ETAP-ie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:37, 11 Gru 2012    Temat postu:

[PB] Post pisany z telefonu. Za niedogodności w czytaniu przepraszam

James potrząsnął głową, otrząsając się z transu hipnotycznego. Wbił wzrok w dłonie Felice, a następnie w podnoszącą się Kaisie. Chwycił Monroe za ramię i pociągnął za sobą. Jednocześnie uniósł pistolet maszynowy i wycelował lufę w stronę Scaper.
Dziewczyna zareagowała instynktownie, rzucając się na twarz na ziemię.
Dobrze. I tak mam dość zabijania.
- Możesz biec? - zapytał, ciągnąc ją za sobą. Wtedy zamigotały mu przed twarzą kluczyki.
- Bierz kluczyki - wysapała tylko. James spełnił jej prośbę i już po chwili siedzieli w samochodzie. Silnik zawył niepokojąco i ruszyli z piskiem opon. Tak, tak.
Jak się to prowadzi? - zapytał sam siebie spanikowany chłopak, gdy skręcając gwałtownie przejechał przez chodnik, dostając się na drogę.
- Na pewno sobie poradzisz? - zapytała Felice, podzielając jego obawy. Uśmiechnął się nerwowo i przejechał przez drogę na skos, wjeżdżając w kolejny zakręt. Zarzuciło nimi i już po chwili znajdowali się pod szkołą.
Chłopa gwałtownie zahamował i wrzucił lewarek na luz. Chwycił ją za dłonie i po chwili wyglądały jak nowe.
Gdy tylko ją puścił, złapał za kierownicę i zaczął w nią walić głową.
- Idiota! Idiota! Idiota! - zacisnął zęby i spuścił głowę. - Dałem się zrobić w konia jak małe dziecko. Przepraszam, Felice.
Zanim się spostrzegł, dostał z otwartej dłoni w twarz.
- Ogarnij się, James! Widocznie Jesteś podatny na hipnozę - wycedziła czerwonowłosa, chwytając jego twarz w dłonie. Spuścił wzrok i westchnął ciężko.
- Przeze mnie zostałaś ranna. Jak mam nie czuć się winny?
- Nie wkurzaj mnie. Przecież nie zostawię cię przez coś takiego.
White wbił w nią natarczywe spojrzenie, po czym objął ją kładąc głowę na jej ramieniu.
- Jesteś aniołem.
Olać podpalanie i mordy. Chce po prostu z nią być.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vringi dnia Wto 13:57, 11 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:28, 11 Gru 2012    Temat postu:

[PB]

Boli. Au. Cholera. Strasznie boli.
Takie zróżnicowane myśli przebiegały przez umysł Felice, podczas gdy James udawał, że wie, który pedał służy do czego.
On jeździ jeszcze gorzej ode mnie.
Uśmiechnęła się słabo, kiedy uleczył jej dłonie. Nie była pewna dlaczego strzeliła go w twarz po raz drugi- rozsądek podpowiadał, że kontrolowała tylko sprawność kończyny, ale ona sama podejrzewała, że z wdzięczności.
-Jesteś aniołem.
Zaśmiała się głośno.
-Bez wątpienia.
Pogładziła jego krótkie, rude włosy.
-Ty za to jesteś oszalały i skrzywiony- powiedziała szczerze. -Pocałuj mnie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gaia dnia Wto 20:28, 11 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gabriel
Bez mocy
Bez mocy


Dołączył: 08 Gru 2012
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:30, 11 Gru 2012    Temat postu:

[obrzeża PB]

Gabriel ruszył przez wąski hol na pierwszym piętrze, do pokoju sąsiedniego do kuchni. Usłyszał jakieś odgłosy, które były na tyle niezwykłe, że musiał je sprawdzić. Nie tęsknił za czasami, kiedy takie hałasy były na porządku dziennym. Wtedy było tak, iż w domu był tylko on i jego bracia. Oczywiście, gdy rodzice nie byli obecni, w domu panował harmider.
Położył dłoń na klamce i zawahał się. Po chwili jednak pchnął drzwi. Zeszłej nocy pozwolił Liam'owi spać w tym pomieszczeniu. Teraz jednak miał wątpliwości, czy to był dobry pomysł, ze względu na to, że ten chłopak był lunatykiem.
-Powinienem go był odesłać do diabła- pomyślał Gabriel.
Zobaczył, iż Liam leży na podłodze, a wszędzie walając się jego ubrania. Nie to, żeby to przeszkadzało Gabriel'owi, nie, był do tego przyzwyczajony. Chłopak rzucał się po podłodze, jak przy ataku padaczki.
-Rozwali sobie głowę- panikował w myślach, lecz na zewnątrz stanął w bezruchu. W końcu jednak dopadł do Liam'a, po czym przytrzymał go całą swoją siłą. Tamten rzucał się jeszcze chwilę, lecz zaraz przestał się ruszać. To było straszne. Gabriel był, jaki był, lecz nie pozwoliłby, żeby ktoś zmarł na jego oczach, co było możliwe, przy ruchach Liam'a przez sen.
-To ETAP. To nadal tylko ETAP- powtórzył szeptem Gabriel, który już kiedyś słyszał te słowa. Wtedy Liam obudził się i zrzucił z siebie Gabrysia.
-Co ci odbija pedale?!- zbulwersował się chłopak.
-Stary, to nie tak, jak...- zaczął Gabriel, lecz tamten nie dał mu dokończyć:
-Próbowałeś dobrać się do mojego tyłka!- wrzasnął. Gabriel zamrugał nerwowo. Wcześniej był taki opanowany.
-To resztki snu, nie opuścił go jeszcze sen- pomyślał gorączkowo. Tamten podszedł do niego i mimo wątłego ciała rzucił nim o ścianę. Nie uderzył mocno, ale i tak syknął z bólu. Chłopak podszedł do niego, a w oczach miał szał. Gabriel podniósł ręce, w geście obronnym, a wtedy w powietrzu zawirowała czarna mieszanina piór i cienia.
-Co ty robisz?! Przestań!- krzyknął Liam, patrząc na to szeroko otwartymi oczami. Czarna dziura zamieniła się w kruki, które pofrunęły w stronę chłopaka.
-Nie!- krzyknął Gabriel, ale było już za późno. Zwierzęta rzuciły się na tamtego, dziobiąc go, niemal zdzierając z niego skórę...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erinaceus
Gość





PostWysłany: Wto 20:49, 11 Gru 2012    Temat postu:

[PB]

Faust spacerował powoli uliczkami Perdido Beach, prowadzącymi do placu. Chłopak pochylił się i zerknął na ślad opony skutera, wyraźnie zaznaczony na asfalcie. Potarł go palcem wskazującym i pokręcił głową.
Gdy dotarł do centrum miasta, otworzył sporą walizkę, którą niósł w prawej ręce. Pogrzebał w suchych, pozbawionych mięsa kościach, z których wcześniej złożony był jego szkieletowy kamerdyner, uśmiechnął się do szklanej czaszki i wyjął metr krawiecki. Zmierzył kilka dziur po kulach, znajdujących się w ścianach budynków i metalowych lampach. Westchnął i teatralnie załamał ręce.
Biedne miasto. Sporo wycierpiało przez tego... hmm... no nic, nieważne.
De Grave uśmiechnął się do nadchodzącej kolejnej myśli i spojrzał w niebo, gdzie kopuła wydzielała okresowe purpurowe błyski.
Tak. Mniej ważny jest szczegół, że przeze mnie wycierpi więcej.
Zatrzaskując walizkę wyciągnął stamtąd małą czaszkę Majów.
- Otóż to, drogi Nigelu, otóż to. Leczenie nie zawsze jest bezbolesne, a nasz kochany ETAP jest już bardzo poraniony. A rany trzeba oczyścić.
Kości w walizce zagrzechotały niespokojnie. Kiedy jakiś przechodzący pięciolatek spojrzał lekko przestraszony na Fausta, ten uniósł dłoń do góry w uspokajającym geście.
- Klocki Lego. Na pewno nie są ani trochę niebezpieczne.
Dzieciak uśmiechnął się i pobiegł przed siebie, kopiąc niewielką puszkę po jakimś alkoholowym trunku.
Czternastolatek pstryknął po kolei wszystkimi palcami i pogłaskał prawym kciukiem zamknięcie walizki. Potem wyjął niewielki czerep z kieszeni i założył go na lewy kciuk jak pacynkę.
- Sądzę, że czeka nas niewielka wycieczka nad jezioro, Nigelu. Mam nadzieję, że ktoś tu nie umie pływać.


Ostatnio zmieniony przez Erinaceus dnia Wto 20:53, 11 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Astrid&Sam
Bez mocy
Bez mocy


Dołączył: 27 Paź 2012
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perdido Beach

PostWysłany: Śro 15:54, 12 Gru 2012    Temat postu:

[PB]

Jill i Clara stały w centrum, jednak ludzie dookoła niezbyt się nimi interesowali. Każdy miał swoje sprawy, nikt jednak nie wyglądał na szczęśliwego.
- Jak na wojnie - przeszło przez myśl Jill.
- ETAP - powiedziała na głos. - Tak więc 'to coś' nazywa się ETAP?
Clara pokiwała głową.
- Tak wszyscy na to mówią. Ale ten 'świat' jest dość... brutalny i bezlitosny.
Jill z zaciśniętymi wargami obróciła się za siebie, gdzie jakaś dziewczyna próbowała zatamować krew, tryskającą jej z ramienia.
- Zauważyłam - powiedziała cicho, z powrotem odwracając się w stronę Clary. - Ale... co jest poza ETAPEM? Bo musi coś być, prawda?
Blondynka wzruszyła ramionami.
- Tego nikt nie wie. Może byliśmy farciarzami, którzy jako jedyni ocaleli, a może pechowcami którzy zostali zamknięci w jakiejś 'pętli'. Tak mi się wydaje.
Jill pokiwała głową.
- Bez sensu. Mam ochotę iść i się upić.
Usta Clary wykrzywiły się w lekkim uśmiechu.
- Żaden problem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erinaceus
Gość





PostWysłany: Śro 17:58, 12 Gru 2012    Temat postu:

[PB, cmentarz]

Faust usiadł na niewielkiej ławeczce, założył nogę na nogę i zaczął wpatrywać się w walizkę, tym razem pustą. Fraka, który wcześniej leżał idealnie złożony na dnie walizy, także nie było. Towarzystwa chłopakowi dotrzymywała tylko szklanka czaszka, kiwająca się niebezpiecznie na kciuku, i niepokojące skrobanie, dochodzące spod powierzchni ziemi.
- Hmm... Nigelu, myślę, że diagnoza została wydana. Potrzebujemy teraz odpowiedniego zespołu, by operacja przeszła sprawnie i bez niepotrzebnie przelanej krwi.
Faust sprawdził wewnętrzne, szybko przyszyte kieszenie koszuli. Jego oddech odrobinę się uspokoił, kiedy poczuł uspokajający chłód kilku sporych strzykawek. Ukłuł się lekko w palec i uśmiechnął, czując małą kroplę krwi, spływającą po opuszku.
Skrobanie odrobinę zwiększyło częstotliwość, dołączyło do niego głuche stukanie i okresowe, ciche huki. Płyta jednego z grobowców zadrżała niepewnie, jakby istota pod spodem była wyjątkowo nieśmiała.
De Grave strzepnął niewielkiego pająka, wspinającego się po jego łokciu. Stworzonko zleciało na ziemię i czym prędzej wbiegło przez powstałą niedawno szparę do jednego z grobów.
Faust rozluźnił się lekko. Chrobotanie przez chwilę przybrało na sile, kilkanaście płyt uniosło się do góry na kilka centymetrów i opadło z wielkim hukiem. Potem wszystko ustało.
Rozległy się ciche, chrzęszczące kroki. Po kilku chwilach przed chłopakiem stanął szkielet, w podziurawionym fraku i ze sporymi ubytkami w kościach. Faust krzyknął cicho i wstał, po czym zaczął badać szkielet.
To cud, że nie rozleciał się w połowie drogi.
- Mój drogi Alfa, nic Ci się nie stało? Spokojnie, wszystko da się naprawić.
De Grave potrząsnął głową.
- Dobrze. A teraz powiedz mi, ilu ludzi zostało naszemu Pacjentowi Beta?
W oczodole szkieletu przez krótką chwilę gromadziła się ciemność. Potem z wnętrza czaszki, bez oderwania żuchwy od górnej szczęki, rozległ się chropowaty, nierówny i urywany głos:
- Jedenastu. Razem z Pacjentem... dwunastu.
Faust rozpromienił się.
Cudownie. Wybornie. Wyśmienicie.
De Grave pochylił się i postukał w pokrywę grobowca, przed którym stał razem ze szkieletem, po czym wyszeptał kilka słów.
Pokrywy jedenastu grobów zostały wyrzucone kilka metrów w górę, po czym z głośnym hukiem opadły przy swoich miejscach dotychczasowego spoczynku. Granit i marmur popękał na kawałki, tworząc malownicze pajęczyny szczelin i pęknięć.
Z jedenastu grobów wyszło jedenaście szkieletów, krocząc niepewnie, jakby uczyli się chodzić bez pomocy ścięgien i mięśni. Chwiali się na wszystkie strony. Każdy z nich trzymał w dłoni kilka kości, które po krótkiej chwili wahania włożyli w brakujące miejsca w kościach Alfy.
Faust uśmiechnął się. Stało przed nim dwanaście wspaniałych szkieletów, podczas gdy Pacjent Beta miał jedynie jedenastu popleczników.
Po paru kolejnych minutach przechodzenia przez cmentarne ogrodzenie i uciekania chyłkiem z miasta, tuzin nieumarłych i jeden nekromanta kierowali się przez las w stronę jeziora.
Powrót do góry
Gabriel
Bez mocy
Bez mocy


Dołączył: 08 Gru 2012
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:46, 12 Gru 2012    Temat postu:

[obrzeża PB]

Gabriel nie wierzył własnym oczom. Miał moc! Naprawdę miał moc! Lecz nie wiedział do końca na czym ona polega i... zabił człowieka. Jego przerywany oddech grzmiał mu w głowie. Był cały we krwi. W nie swojej krwi...
-Boże... nie, Boże...- szeptał sam do siebie, bojąc się poruszyć. Kilka kruków siedziało paręnaście kroków od niego, skubiąc swoje piórka, jakby nigdy nic się nie stało. A jednak, stało się. To co przed nim leżało, nie było już człowiekiem. Były to zmasakrowane zwłoki, a jeszcze przed chwilą było 'to' Liam'em Cresswell'em, niskim, ale pewnym siebie nastolatkiem. Teraz... Trudno to opisać.
Gabriel jęknął, po czym znów zamilknął. Spojrzał na swoje dłonie. Były czerwone, już tak długo, że chłopak nie pamiętał, żeby kiedykolwiek były inne. Minęła już prawie godzina, lecz dla niego to była wieczność. Musiał się poruszyć i gdzieś iść. Musiał iść do miasta, powiedzieć komuś...
-Nie, uznają mnie za mutanta, który kogoś zabił i...-nie chciał o tym myśleć. Przeszedł na czworaka w stronę drzwi, po czym wstał na kolana, by sięgnąć do klamki. Przekręcił ją, wstał pospiesznie i biegł...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:03, 13 Gru 2012    Temat postu:

[PB]

- Pocałuj mnie.
James drgnął lekko i wbił wzrok w migającą kontrolę. Kilkukrotnie otworzył i zamknął usta, po czym westchnął ciężko.
- Akumulator się rozładować. Nie pojedziemy dalej.
Spojrzał na Felice i uśmiechnął się lekko.
- Nie o tym mówiłam - odparła tamta ponuro.
I to by było na tyle jeśli chodzi o zmianę tematu.
Splótł palce i zaczął kręcić kciukami.
- Czy to nie trochę za wcześnie?
Napotkał spojrzenie Monroe i zadrżał mimowolnie, widząc jej wściekłą twarz. Drzwi od samochodu trzasnęły i Uzdrowiciel został sam w samochodzie.
Przygasł wartę, podążając wzrokiem za oddalającą się sylwetką.
- K*rwa mac - wyszeptał i wyskoczył z samochodu za dziewczyną. Podbiegł do nie, obrócił chwytając za ramiona i całując najlepiej jak umiał.
Nastepnie się do niej przytulil i schowal twarz w jej wlosach.
- James? - zapytala niepewnie dziewczyna.
- Przepraszam Felice. Przepraszamprzepraszamprzepraszam - oddychal ciezko, proszac w duchu o to aby się nie rozplakal. - Blagam. Nie zostawiaj mnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:51, 13 Gru 2012    Temat postu:

[PB]

-Czy to nie trochę za wcześnie?
Oczywiście, że za wcześnie. Każdy normalny człowiek na twoim miejscu określiłby mnie teraz brzydkim mianem.
-Nie to nie- przybrała rozzłoszczony wyraz twarzy i wyszła z samochodu, by nie dać po sobie niczego poznać.
I tak tu zaraz przybiegniesz, tchórzu.
Sekundę później przyciskał ją już do siebie. Uśmiechnęła się w ciemności.
Tak lepiej.
-James?- zapytała niewinnie.
-Przepraszam, Felice. Przepraszamprzepraszamprzepraszam. Błagam. Nie zostawiaj mnie.
Nigdy, Płomyczku. Nie widzisz, że robię wszystko, żebym to ja nie musiała się płaszczyć przed tobą?
-Mhm- mruknęła tylko i pocałowała go w ucho.
Nagle jej wzrok przykuł jakiś szybko poruszający się biały kształt.
Przekrzywiła głowę i zmrużyła oczy.
-Hej, James- zagadnęła swobodnie. -Czy to nie jest przypadkiem szkieletor w garniturze?
Chwyciła go za ramiona i odwróciła w stronę zjawiska.
-Mieliśmy takie w pracowni biologicznej- zauważył, nie okazując większego zdziwienia.
-To nie jest garnitur. To jest frak- uznała.
Uzdrowiciel, który najwidoczniej nie rozróżniał tych części garderoby, pokiwał tylko głową.
Felice podniosła z ziemi płaski kamień.
-Ej, ty! -zawołała i cisnęła nim prosto w pędzący szkielet.
Nie zareagował ani na uderzenie, ani na stratę dwóch kości żebrowych, które z łoskotem odbiły się od asfaltu. Po chwili zniknął gdzieś w mroku.
Wzruszyła ramionami i zdmuchnęła włosy z czoła.
James patrzył na nią jakoś krzywo.
-Jestem głodna- oznajmiła. -Byłeś kiedyś w moim domu?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gaia dnia Pią 7:48, 14 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Astrid&Sam
Bez mocy
Bez mocy


Dołączył: 27 Paź 2012
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perdido Beach

PostWysłany: Pią 17:02, 14 Gru 2012    Temat postu:

[PB]

Jill szła w stronę miasta, popijając po drodze szampana, którego wzięła z jednego ze sklepów.
Mimo że nie była bardzo pijana, nastrój zdecydowanie jej się poprawił.
Szła, śmiejąc się do siebie. W pewnym momencie sama nie wiedziała, gdzie jest.
Nie zraziła się tym jednak zbytnio, nawet przeciwnie - podobało jej się.
W pewnym momencie znalazła się na polu, miała wrażenie, że słońce padało prosto na nią. Położyła się na ziemi i zaczęła śmiać sama do siebie.
- Jest super! - krzyknęła, spoglądając w niebo. - Widzisz, Maia?! Zostawiłaś mnie, a bez ciebie i tak świetnie się bawię!
Nagle poczuła ból w nodze. Na początku nie zwracała na niego uwagi, jednak po chwili zaczął się rozprzestrzeniać. Kiedy rozejrzała się dookoła siebie, krzyknęła. Nie miała pojęcia co TO było. Jednak zdecydowanie nie było przyjaźnie do niej nastawione.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gabriel
Bez mocy
Bez mocy


Dołączył: 08 Gru 2012
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:29, 14 Gru 2012    Temat postu:

[PB]
Ile czasu biegł? Nie zwracał uwagi na pogodę wokół siebie, ani w ogóle na niebo. Można powiedzieć, że był ogłupiony strachem. Jednak nie był to strach, jaki zazwyczaj się czuje. To raczej było, jak impuls, kiedy instynkt kazał mu uciekać.
W którymś momencie zatrzymał się przy polu kapusty. W oddali zobaczył jakąś dziewczynę. Zmrużył oczy, by zobaczyć, co robi. Wtedy zrozumiał, że to co widzi, to atak zębaków. Nie widział ich nigdy wcześniej, ale słyszał o nich od dzieciaków, które przepędził ze "swojego domu". Rozpoznał w tym czymś zmutowane dżdżownice wielkości węży. Nie wierzył, iż istnieją, a jednak.
Zawahał się. Czy miał ją uratować? To byłby kolejny raz tego dnia, kiedy patrzyłby, jak ktoś umiera. Choć większość ludzi była mu obojętna, czy mógł tak po prostu odejść w tamtej chwili? Nie zastanawiając się dłużej nad tą kwestią, ruszył biegiem, zygzakiem w stronę tamtej osóbki.
Wzniósł ręce w górę, próbując sobie przypomnieć, co czuł w tamtej chwili.
-Może kruki pomogą mi polecieć w jej stronę i zabrać ją stamtąd?- pomyślał. Nic jednak się nie wydarzyło, a on biegł na środek pola, gdzie grasowały krwiożercze robale.
-Co mi odbiło?!- zganił sam siebie w myślach. Dobiegł jednak do dziewczyny, biorąc ją pospiesznie na ręce. Zacisnął palce na robakach, odrywając je od ciała dziewczyny, a jednocześnie ruszył biegiem na skraj pola. Nie tkwiły mocno, bo nie zdążyły się jeszcze dobrze wgryźć. Nie zdążały też ugryźć mnie.
-Nie są takie szybkie, jak mówiły tamte dzieciaki - stworzenia zostawiały jednak krwawe ślady na skórze dziewczyny, jakby młodszy brat ugryzł nas w rękę. Dotarł do momentu, gdzie zębaki bały się już wyjść dalej.
-Terytorialność?- zdziwił się. Położył dziewczynę na ziemie, siadając obok i mocno dysząc. Teraz oprócz lekko już zaschniętych śladów krwi na ubraniach i na jego ciele, były jeszcze nowe, tej dziewczyny. Uśmiechnął się sam do siebie, jak głupi do sera.
Dopiero wtedy poczuł ból w nodze, jakby wcześniej znajdował się gdzie indziej. A jednak któryś robak zdążył go dziabnąć. W tym wszystkim zapomniał w ogóle odezwać się do dziewczyny. Włożył jednak głowę miedzy kolana, starając się zapomnieć o kacu, który go jeszcze do końca nie opuścił od wczoraj.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gabriel dnia Pią 17:32, 14 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erinaceus
Gość





PostWysłany: Sob 9:18, 15 Gru 2012    Temat postu:

[Obóz nad jeziorem]

Faust pochylił się i przejechał ręką po żółtych, zmatowiałych włosach Chrisa Afterheana.
- Witaj, mój drogi pacjencie Beta.
Dookoła nich ścieliły się rozwalone namioty i prowizoryczne szałasy. Dwanaście szkieletów wyglądało, jakby byli wykąpani we krwi. Posoka spływała z nich i zbierała się w małych kałużach u stóp. Jedenaście zmasakrowanych ciał leżało w rzędzie nad brzegiem jeziora. Czerwona ciecz kolorowała olbrzymią płachtę powierzchni wody na krwisty szkarłat.
Chris charknął, próbując wyrwać się z żelaznych uchwytów Lambdy i Epsilona.
- Zostaw mnie. Już od paru dni siedzę spokojnie.
De Grave kiwnął głową, uśmiechając się ciepło.
- Alfa, mógłbyś...?
Szkielet we fraku skłonił się i przyniósł z jednego z namiotów skrzynię, wypełnioną laskami dynamitu.
Zadziwiające. Szkielety zachowują właściwości ludzi, którymi byli. Teta wspaniale zna się na anatomii, Gamma chyba najcelniej strzela z broni palnej, a Alfa za życia był najsilniejszym człowiekiem na Zachodnim Wybrzeżu.
Faust okrążył prawie klęczącego Afterheana, po czym stuknął go końcem buta w kolano.
Ciekawe, czy mutanci też zachowują swoje właściwości.
Ramiona Chrisa pokryte były płytkimi, ciętymi ranami, które ledwo otarły naskórek, mimo że powstały po cięciu nożem.
Ciała, leżące w piachu na brzegu, lekko zadrżały. Jedna z dziewczyn, która zamiast nosa miała ziejącą w twarzy dziurę, uniosła rękę do góry.
Nekromanta kucnął przed Afterheanem.
- Słyszeliśmy, że jesteś sadystą, Chris. Prawda, Nigel? Słyszeliśmy. Twoim największym marzeniem było, o ile się nie mylę, wykąpać się w czyjejś krwi.
Delta przypiął do rąk tytana dwa, betonowe bloki. Dzeta, służąca kiedyś w marynarce, związała jego nogi grubą, szorstką liną.
- Hmm. Sądzę, że okażemy Ci łaskę.
Chris uniósł zapuchnięte oczy.
- Przed śmiercią spełnisz swoje marzenie, mój drogi.
Faust uśmiechnął się i pstryknął palcami. Alfa, Ni, Kappa i Delta podniosły blondyna w górę i wrzuciły do jeziora, łapiąc linę. Woda zakotłowało się, a na jej niespokojnej tafli pojawiły się bąbelki powietrza.
Tymczasem jedenaście ciał wstało i otoczyło De Grave'a półokręgiem.
Od Ksi do Omegi. Brakuje mi już tylko...
Woda uspokoiła się. Nekromanta policzył jeszcze do stu i znowu pstryknął palcami.
Szkielety zaczęły powoli wciągać bezwładne ciało. Kiedy działanie zostało zakończone, Faust klęknął obok niego i trzasnął je w policzek. Siny nos zadrżał a z uszu wyleciała odrobina krwi.
De Grave kiwnął głową, wstając.
- Dajcie mu trochę czasu. Za chwilę obudzi się wasz nowy kolega.
Brakowało mi już tylko Bety. Komplet.
Powrót do góry
Astrid&Sam
Bez mocy
Bez mocy


Dołączył: 27 Paź 2012
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perdido Beach

PostWysłany: Sob 18:34, 15 Gru 2012    Temat postu:

[PB]

Jill obudziła się, leżąc w obcym łóżku. Zamrugała oczami.
- To twój kot? - usłyszała nagle nad sobą męski głos. - Przybiegł tu za tobą i miauczał, dopóki go nie wpuściłem.
Jill podniosła się lekko, spoglądając na ziemię.
Patrzyły na nią zielone, kocie oczy.
- Chaps! - zawołała, a kot natychmiast wskoczył na łóżko.
Brunetka mocno go do siebie przytuliła.
- Czyli jednak twój kot - stwierdził chłopak.
Jill spojrzała na niego.
- Kim jesteś? - spytała, rozglądając się dookoła. - I gdzie jestem?
Chłopak machnął ręką.
- Mam na imię Gabriel. Można powiedzieć, że spacerowałem sobie obrzeżami miasta, kiedy zobaczyłem jak atakuje się stado zębaków. Cudem cię stamtąd wyciągnąłem i przyniosłem do mnie. Bo nie wiem gdzie ten... mieszkasz.
Brunetka zamrugała oczami.
- Zębaki? Jakie zębaki? Ja... nic nie pamiętam.
- Nie dziwę się - chłopak uśmiechnął się do niej. - Gdybym tyle wypił, też nic bym nie pamiętał. - Ale nie przejmuj się - puścił do niej oczko - mi również się czasem zdarza.
Jill posłała mu słaby uśmiech.
- Miło z twojej strony, że mnie stamtąd wyciągnąłeś... No wiesz... Dzięki.
Gabriel uśmiechnął się.
- Nie ma sprawy. Zaproponowałbym ci herbatę czy coś ale wiesz... Jesteśmy w ETAPIE.
- W ETAPIE - powtórzyła Jill. - Wiesz o co dokładnie w tym chodzi?
Chłopak pokręcił głową.
- Szczerze mówiąc, nie bardzo. Chyba nikt nie wie.
Jill zamyśliła się na chwilę, po czym skinęła głową.
- W takim razie, może ja zaproponuję ci herbatę? U mnie w domu mam sporo zapasów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eldarion
Jr. Admin


Dołączył: 13 Paź 2011
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 5/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:34, 16 Gru 2012    Temat postu:

[PB]
Cose rozwijał się na nowo. Blake i Ergo nie bawili się jednak w siedziby nad jeziorem Tramonto. Za siedzibę wzięli jeden z pustych, lecz dość bogato wyglądających domów. Przed domem stała jak codziennie straż złożona z dwóch uzbrojonych w karabiny nastolatków.
Blake uśmiechnął się.
Niech tylko znów przyjdzie hipnotyzująca baba. - pomyślałem.
- Ergo, pamiętaj, nie zabijamy, jeśli nie ma konieczności. - przypomniał przyjacielowi. - Nie chcemy teraz kłótni z PB.
Kto by pomyślał, że ledwo przeżycie, spowoduje zmianę nastawienia do Rady PB.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eldarion dnia Nie 11:48, 16 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erinaceus
Gość





PostWysłany: Nie 13:52, 16 Gru 2012    Temat postu:

[Jezioro]

Faust westchnął, siedząc na pniu jakiegoś wiekowego drzewa. Stała przed nim trójka nieumarłych - Beta, Dzeta i Jota. Każdy z nich był ubrany we fraki, lekko zalatujące naftaliną i mające nieliczne dziury, zrobione przez mole. Półmartwe ciała trzymały w dłoniach koperty, zapieczętowane czerwonym woskiem.
De Grave stuknął czaszkę - pacynkę - Nigela w potylicę.
- Miałeś świetny pomysł.
Chłopak wstał i otrzepał spodnie z kawałków zgniłej kory.
- Beta. Ciebie wysyłam do panny Felice. Masz jeszcze całkiem zdrowe struny głosowe i niezbyt przyciągający wzrok wygląd, więc sądzę, że będziesz miał najłatwiej. Dzeta - idziesz do hipnotyzerki Kaisie. Być może kursuje między Coates a Perdido. Jeśli nie znajdziesz jej samemu, możesz się kogoś spytać. Ale pamiętaj - uprzejmość to podstawa. Hmm... zaś ciebie, Jota, wyślę chyba do niedobitków COSE, o których doniósł nam nasz drogi Pi. Jeśli nie będą chcieli cię wpuścić w celu dostarczenia wiadomości, daję Ci to samo upoważnienie co Dzecie. Zabijaj do skutku. Możecie mówić, ale nie przesadzajcie w rozmowności. Koperty zawierają tylko pytanie o nastawienie do obecnego stanu w ETAP-ie, lekką aluzję do małego przewrotu i oferta przeżycia w zamian za nieprzeszkadzanie mi. Ruszajcie.
Trójka nieumarłych skłoniła się i skierowała na południowy zachód.
Mamy dzisiaj piękny dzień.
Powrót do góry
Gaia
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:57, 16 Gru 2012    Temat postu:

[PB]

Szli koło siebie w milczeniu, jedna ruda głowa obok drugiej. Myśli Felice krążyły pomiędzy ewentualnym istnieniem w domu jakichkolwiek zapasów a zaletami i wadami złapania Jamesa za rękę. Nie zdążyła dojść do żadnych wniosków, bo drogę zastąpiła im zgarbiona, chybocząca się sylwetka.
Chłopiec wyciągnął przed siebie szarą dłoń dzierżącą kopertę.
Fel chrząknęła, a posłaniec podniósł głowę.
Cofnęła się gwałtownie i wpadła na Jamesa.
Nieszczęsny gołąbek pokoju miał zapuchnięte oczy, sine wargi i zzieleniałą twarz. Mokre włosy przyklejały się w strąkach do czoła.
-Mm...- zacisnęła palce na ramionach Uzdrowiciela. -Cześć, Chris. Zapamiętałam cię jako trochę przystojniejszego.
Starała się ograniczyć drżenie głosu.
Zniecierpliwiony umarlak potrząsnął kopertą.
-A tak. Dla mnie? Tylko że widzisz...niespecjalnie mam ochotę ją od ciebie wziąć.
Zrobiła jeszcze kilka kroków do tyłu, jednocześnie wskakując za plecy Jamesa.
Ten westchnął i odebrał topielcowi wiadomość.
-Czytaj na głos- poleciła mu szeptem Meduza.
-Droga Felice- zaczął, ale ta natychmiast mu przerwała.
-Ej, moment- strach został wyparty przez oburzenie- kto się tak spoufala? "Panno Monroe", jeśli już.
-Jak podoba ci się życie, a raczej nieuporządkowana karykatura życia, ustanowiona przez Radę Perdido? -ciągnął Płomyczek, jednak znów nie dane mu było skończyć.
-Rada Perdido nie ma na mnie wpływu!
-Co sądzisz o kilku reformach? Jeśli nie będziesz stawała mi na drodze, ofiaruję ci życie- mówił niestrudzenie.
-Łaskawy- mruknęła Felice.
-Pomoc nagradzana jeszcze wyżej. Podpisano: Faust. Jezioro Tramonto.
Fel spojrzała na Chrisa z wyrzutem.
-Dałeś przejąć władzę komuś tak mało kulturalnemu?
-I-dzie-cie? -wyjąkał z wysiłkiem.
-I-dzie-my?- zwróciła się z sarkazmem do Jamesa. -Możemy iść. Mimo wszystko niegrzecznie jest nie odpowiadać na listy.
Tylko jej się wydawało, czy znów popatrzył na nią krzywo?
-Proszę- dodała miękko. -Trzeba podziękować temu...Faustowi...za propozycję.
Tak naprawdę była zaintrygowana osobą, której udało się pokonać tytana.
James skinął niechętnie głową. Objęła go w pasie i wyprostowała ramię.
-Szeregowy Afterhean, na północ! Prowadź.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gaia dnia Nie 17:19, 16 Gru 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erinaceus
Gość





PostWysłany: Nie 18:04, 16 Gru 2012    Temat postu:

[Jezioro]

Pierwsze, co usłyszał Faust, to głośne, człapiące kroki i cichsze odgłosy łamanej przez obute stopy trawy.
Machnął na Sigmę - dziewczynę, która przygotowywała za życia posiłki w obozie Afterheana.
Nieumarła kiwnęła głową i zaczęła razem z dwoma innymi trupami wnosić pieczone ryby i sarnie udźce do środka dużego, prowizorycznego namiotu. Po chwili skończyli. Razem z innymi zombie schowali się za drzewami. Obóz wyglądał na opustoszały.
W końcu spomiędzy drzew wyszedł Beta, prowadząc pannę Felice i chłopaka zwanego Uzdrowicielem.
Faust wstał, rozkładając ręce w przyjacielskim geście.
- Witajcie w moim tymczasowym obozie! Mam nadzieję, że droga nie przysporzyła wam wielu trudów!
Hmm... Uzdrowiciela się tutaj nie spodziewałem. Teoretycznie jest mi niepotrzebny, ale jeden minus dla nich to zawsze plus dla mnie. Prawda, Nigel?
Felice spojrzała na de Grave'a, krytycznym wzrokiem przeciągając po nim od stóp do głów.
Nekromanta uśmiechnął się i obrócił dookoła.
- Proszę, jeśli to Ci pomoże.
- Jak taki chudzielec poradził sobie z...- chrząknęła znacząco i wskazała na Chrisa. -Znaliśmy się całkiem nieźle. Wiem, do czego był zdolny.
Faust zaśmiał się cicho, podchodząc do topielca i stukając go w siny nos. Potem pstryknął palcami.
Zza drzew wyszło dwanaście szkieletów i jedenaście zmasakrowanych, martwych ciał.
- Sądzę, że nie miał większych szans.
Felice objęła mocniej Uzdrowiciela. Na jej twarzy Faust widział przez chwilę strach, zastąpiony szybko lekką kpiną.
-Cóż...co dokładnie...- omiotła wzrokiem i przeliczyła w myślach wszystkich umarlaków- planujesz?
Szereg zombie zafalował, zbliżając się odrobinę do trójki żywych. Beta, po chwili chrząkania pod nosem, dołączył do szeregu, stając między Alfą i Gammą.
- Tak zwana Rada nie potrafi zapanować nad chaosem nawet w samym Perdido Beach. Z tego co widzę, są zadowoleni z takiego stanu rzeczy. Nie mogę na to pozwolić. - głos Fausta stał się nagle twardy i odrobinę szorstki - Ze sprzymierzeńcami czy bez, zaatakuję kiedyś Perdido i użyję naprawdę bolesnych lekarstw, jeśli Rada się nie ugnie.
- Nie ty pierwszy - mruknęła Fel, a potem dodała głośniej:
- I tego sprzymierzeńca widzisz we mnie?
Faust cofnął się i uśmiechnął.
- Od ciebie tylko zależy, co zrobisz z moją propozycją.
Felice usiadła na jednym z pniaków, zachowując odpowiednią odległość między sobą a nekromantą.
- Mogę coś z nią zrobić jedynie wtedy, gdy ją sprecyzujesz. Po pierwsze, co mnie interesuje sytuacja w Perdido? Po drugie, skąd o mnie wiesz? Po trzecie, wiesz, że na chwilę obecną nie zamierzam rozstawać się z tym tutaj obecnym? - spojrzała na obojętną minę Jamesa.
De Grave także usiadł. Zaprosił gestem Uzdrowiciela do tego, aby ten też spoczął. Zombie utworzyły w kilkumetrowej odległości za nim szeroki półokrąg.
- Hmm... Pierwsze pytanie jest proste. Nie przeszkadzaj mi. Jeśli zaś odrobinę mi pomożesz - będę Ci tym bardziej wdzięczny. Drugie pytanie. Skąd o tobie wiem? A kto w całym ETAP-ie nie wie o Felice Zamieniającej w Kamień? Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha. A pan Uzdrowiciel... hmm...
Faust odchylił się odrobinę do tyłu.
- Jeśli przyjmiesz moją propozycję, sądzę że będę potrafił zapewnić mu odpowiednią ochronę.
- To brzmi cudownie i mam ochotę podpisać kontrakt własną krwią, ale w jaki sposób mogę dowiedzieć się, czy nie jesteś małym, wygadanym oszustem? I jeszcze jedno - twoja "wdzięczność" nie stoi zbyt wysoko na liście moich wartości.
De Grave kiwnął głową.
- Moja wdzięczność była oczywistą aluzją. Zapewnię ETAP-owi byt spokojniejszy niż dotychczas. Wydzielę wam odpowiedni kawałek ziemi, tylko dla was, jeśli tylko będziecie chcieli. Oprócz Perdido, oczywiście. Wygadany oszust, powiadasz? Hmm...
Nieumarli zachrzęścili, szkielety zaczęły bić się po żebrach, a zombie zaczęli charczeć, tupiąc nogami.
- Droga panno Felice, mogę ci zagwarantować, że nie są to zwierzątka domowe.
- Monroe - poprawiła - Pańska godność?
Z jej tonu łatwo można było wyczytać, że prawie ją kupił.
Chłopak uśmiechnął się szeroko.
- Faust de Grave, panno... Monroe.
- Cudowne. Pozwól, że pan White i ja sobie teraz porozmawiamy. Sami- wstała i pociągnęła Jamesa za sobą - Czarujący - zabrzmiał jeszcze ironiczny śmiech Felice z oddali.
Faust wstał i odwrócił się do swojego Alfabetu.
- Niezależnie od tego, czy przyjmie propozycję czy nie - pierwsza.
Powrót do góry
Eldarion
Jr. Admin


Dołączył: 13 Paź 2011
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 5/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:47, 16 Gru 2012    Temat postu:

[PB]
- Szefie... Jakby ci to powiedzieć - zaczął Jacob. Chłopak miał piętnaście lat, lecz był odważny i lojalny, dlatego Blake szybko go polubił.
- Mów o co chodzi - zaciekawiony Blake kazał mu kontynuować.
Ten na te słowa wzruszył ramionami i czym prędzej wykonał rozkaz:
- A więc, szefie, Kostek do ciebie - powiedział, po czym machnął ręką.
Dwóch innych chłopaków przyprowadziło "Kostka".
Trafne stwierdzenie - pomyślał zaskoczony przywódca Cose'a. Szybkim zerknięciem, zauważyłem, zauważyłeś? że Ergo zbliżył rękę do pistoletu.
- Witaj, Szkielecie - przywitał go kulturalnie Blake. - Z jakiej to potrzeby przybywasz? - zapytał.
Ten podał mu bez zbędnych słów list.
Wziął go i bezzwłocznie zaczął czytać:
"Drogi Blake'u,
Jak podoba ci się życie, a raczej nieuporządkowana karykatura życia, ustanowiona przez Radę Perdido?
Co sądzisz o kilku reformach? Jeśli nie będziesz stawał mi na drodze, ofiaruję ci życie.
Pomoc nagradzana jeszcze wyżej.
Podpisano, Tu zakrztusiłam się ze śmiechu.
Faust,
Jezioro Tramonto."
Gdy Blake skończył czytać, uśmiechnął się.
Życie mam, drugiego nie potrzebuję. Aczkolwiek... Korzystna oferta - pomyślał.
Następnie sięgnął po kartkę i zaczął pisać:
"Drogi Fauście, kimkolwiek jesteś,
Jako iż nie jesteśmy sobie wrogami, co to za forma w ogóle? a także mamy wspólne cele, mogę być zainteresowany twoją propozycją. Spotkajmy się koło chaty Pustelnika. Nie bierz zbędnych ludzi bądź szkieletów ze sobą. Przyjdę z Ergo. Do zobaczenia.
Podpisano, Zakrztusiłam się po raz drugi.
Blake Fanre,
Przywódca COSE'a."
List zaadresował poprawnie gratulacje! i podał owemu posłańcowi Fausta.
- Przekaż to swojemu panu, Kostek - powiedział, po czym nakazał chłopcom go odprowadzić.

Mój drogi!
1. Nie jesteś świadom istnienia czegoś takiego jak interpunkcja.
2. Nie pojmujesz relacji między kropkami a myślnikami.
3. Nie wiesz, że imiona się odmienia.
4. Jesteś wysoce niekonsekwentny w kwestii wielkich liter.
5. Zżynasz kawałki postów od innych i nawet ich nie czytasz.


Pozdrawiam,
Gaia


1. Jestem świadom istnienia interpunkcji.
2. Ciekawe
3. Wiem, aczkolwiek mój bład
4. Wiem
5. Czytałem -_-


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eldarion dnia Pon 19:40, 17 Gru 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 3. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin