Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział VI
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 3.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Decydujemy się na trzymiesięczny przeskok z małą niespodzianką na końcu?
Tak
88%
 88%  [ 8 ]
Nie
11%
 11%  [ 1 ]
Wszystkich Głosów : 9

Autor Wiadomość
Gaia
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:56, 06 Wrz 2012    Temat postu: Rozdział VI

Na końcu swojego pierwszego posta w tym rozdziale wyraźcie proszę ewentualne zastrzeżenia dotyczące pytania w ankiecie.



Rozdział VI, ta-dam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:58, 30 Wrz 2012    Temat postu:

[CA]

Felice zbiegała po monstrualnych schodach Coates Academy, podgryzając nerwowo (nie, nie szyję) jakiegoś znalezionego w szufladzie biurka dyrektora batona.
Gdzie oni poszli?
Przeskoczyła dwa stopnie.
Co oni...robią?
Poczuła niemiły skurcz w żołądku.
Albo raczej...co ona może mu zrobić?
Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie, pośliznęła i ostatni odcinek schodów pokonała na siedząco. Pełna zażenowania, ukryła twarz w dłoniach.
Czy ja naprawdę martwię się o Płomyczka?
-Nie możesz wstać?- cichy, drwiący głos przerwał jej dramatyczne rozmyślania.
Felice podniosła wzrok i jej oczom ukazała się wysoka i wychudła postać czarnowłosego chłopca.
Wyciągnął dłoń, a ona po chwili wahania chwyciła ją. Pomógł jej się podnieść, a kiedy się z nim zrównała, przedstawił się.
-Eli Chambers.
Meduza zmarszczyła brwi. Nieodparte wrażenie mówiło jej, że skądś zna jego nazwisko.
-Co robisz na wzgórzu?- zapytał, nie dając jej szansy na zagłębienie się we wspomnienia. -Nie jesteś stąd, pamiętałbym cię.
Meduza oblała się rumieńcem.
-Ja...
Co się ze mną dzieje?
Chrząknęła i wyprostowała się.
-Nie twoja sprawa.
Eli wzruszył ramionami.
-To i tak nieistotne. Szukam tylko kogoś do pomocy.
Przeszedł przez hol i usiadł niedbale na jednym ze stolików.
-Pomocy?- Felice zaczynała odczuwać wobec niego nieuzasadnioną niechęć.
Chłopak spojrzał na nią z wyższością.
-Ty się raczej nie nadasz, niestety.
Zaskoczona duma Fel przez kilka sekund nie wiedziała, jak się zachować.
Moment...to ja tu jestem od patrzenia na innych z góry.
-Bo wiesz- kontynuował niedbale Chambers- chcę tylko zakopać...co nieco. W pracach...ee...ogrodowych...jestem mistrzem. Ale potrzebuję kogoś, kto umie...mm...rozwalać?
-Rozwalać?- powtórzyła. -Wybacz, ale chyba się nie nadam.
Ruszyła ku drzwiom, rzucając mu ostatnie mordercze spojrzenie.
-Tylko uważaj przy wstawaniu- powiedziała oschle.
Przerażony krzyk ściągniętego brutalnie ze stolika przez zamienione w kamień buty chłopca sprawił, iż nie mogła powstrzymać tryumfalnego uśmiechu.
-Ej...ej, poczekaj!
Wciąż się uśmiechając, zostawiła go tam, pozbawionego możliwości ruchu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:06, 08 Paź 2012    Temat postu:

[CA]

James stał jak słup i wbijał nieprzytomny wzrok w Kai.
- Co mam ci oddać? - powtórzył pytanie po raz dziesiąty. Tamta złapała się za głowę i krzyknęła.
- Nie będę powtarzać po raz setny...
- Dziesiąty - naprostował ją beznamiętnie.
- Nie przerywaj mi! Gdzie to masz?! - zapytała, wyciągając w jego stronę dłoń. Chłopak wyłącznie wzruszył ramionami, na co tamta westchnęła ciężko i posłała White'owi mordercze spojrzenie.
Z czego on nic sobie nie zrobił.
Tak naprawdę Uzdrowiciel nie miał pojęcia o co jej chodzi.
I gdy tak rozmyślał o wszystkim i o niczym, wprost w jego ramiona wpadła Felice.
- Co ty wyprawiasz!?! - usłyszał, zanim został zmuszony do ekstremalnego uniku przed pazurami rudowłosej. Wtedy dopiero się zreflektowała, na kogo się zamachnęła. - James? Prze...
Przerwała widząc, że chłopak zanosi się ze śmiechu.
- To jedziemy do Perdido, czy nie? - zapytał uśmiechając się jak obłąkany.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:21, 01 Lis 2012    Temat postu:

[PB]

Kaisie przyłożyła kartkę papieru do ściany porzuconej furgonetki w której to się przyczaili, po czym przyczepiła ją za pomocą magnesów. Zębami zdjęła końcówkę z mazaka i odrzuciła ją w bok z cichym splunięciem.
-Dobra - zwróciła się Kai do swoich towarzyszy - Z tego co powiedział mi mój informator, cel stale zamieszkuje na pierwszym piętrze, parter zajmuje jego ochrona. Plan jest taki.
Kai zaczęła mazać po kartce. James przechylił na bok i zmrużył oczy, próbując rozszyfrować coś z plątaniny kresek. Felice bardziej interesował widok za oknem - a był to widok prosto na 'kwaterę Obiektu', jaki to szumny tytuł został nadany Jaskrowi przez pannę Scaper.
Tymczasem Kai zamaszystym ruchem nakreśliła na kartce wielką strzałkę.
-Wszystko jasne? - zapytała z faktycznym entuzjazmem.
James zamrugał kilkukrotnie.
-Co tu się stało? Co to... Ten prostkąt?
-To przecież okno. Nie widzisz, przecież ma parapet.
-To tylko kreska.
-Ale stoi na niej doniczka.
-A ten zygzak pod spodem?
-Schody, oczywiście. Użyłam tu perspektywy.
-Daj się prowadzić idiotce z ołówkiem. - za tą uwagę, Fel zarobiła z głowę magnesem.
-Macie jeszcze jakieś pytania? - warknęła rozdrażniona.
James nieśmiało podniósł dłoń do góry. Kai głośno westchnęła.
-No dobrze. To teraz jeszcze raz, pomalutku...
-Nie przemęczaj się - wtrąciła Felice. - Twój plan właśnie się zdezaktualizował. - jej ostry pazurek wskazał na drzwi budynku przed nimi. Właśnie wychodził z nich rzeczony 'Cel' w towarzystwie buraczkowowłosej dziewczyny i dwójki nastolatków z bronią. Wyglądali jak pospolita grupka znajomych - szli luźnym, niespiesznym krokiem, rzucając do siebie luźne uwagi, nawet pistolety u pasa nie wyglądały groźnie.
James poderwał się na równe nogi. W jego dłoni już połyskiwał długi, ostry nóż.
Kaisie złapała go za ramię.
-Ani mi się waż. Nie na otwartym terenie.
-Masz kolejny genialny plan? - zakpił.
-Nie powinno być świadków. Poczekamy, aż wejdą do zaułka i tam zaatakujemy. - odwróciła się do Felice - Idziesz z nami?
Tamta prychnęła.
-Jeszcze czego. Bawcie się dobrze. - ironizowała.
Kai wzruszyła ramionami. Otworzyła tylne drzwi.
-Jak wolisz. Chodźmy James. Swoją drogą, wiesz, że Fel ma pieprzyk na... - zachłysnęła się, gdy szponiaste palce zacisnęły się na jej gardle.
-Tylko po to, żeby cię pilnować - wymruczała Fel z rezygnacją i zatrzasnęła za sobą drzwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:20, 02 Lis 2012    Temat postu:

[PB]

- Kicikicikici
Kos siedzący na koszu obejrzał się w stronę Uzdrowiciela i posłał mu ironiczne spojrzenie. Tak, James White mógł spokojnie zacząć się ubiegać o bilet do szpitala z drzwiami bez klamek.
- Po cholerę ci ten kot? - zapytała Kai, przylepiona do rogu ściany. Felice popchnęła tamtą dla żartu, przez co tamta mało nie wypadła z zaułka, narażając się na dekonspiracje. - Odbiło ci?!
- Wybacz - odparła tamta, przyglądając się intensywnie swoim paznokciom. James przewrócił oczami i otworzył swoją niewielką torbę. Wyjął z niej kartonik mleka i otworzył go.
- Choć koteczku, dam ci mleczka - powiedział łagodnie White. Zwierze w końcu się zlitowało i zeskoczyło z kubła, tuż pod nogi chłopca.
Gdy tylko kot podszedł wystarczająco blisko, James wziął go na ręce i dał mu mleka.
Kaisie spojrzała na niego dziwnie, na co on podrapał się z zakłopotaniem po głowie. Następnie znowu wychyliła nieco głowę za rogu, aby sprawdzić gdzie stoi Obiekt.
- Wciąż nie mogę przyzwyczaić się do tej łysiny.
Bez włosów dokładnie widać moją twarz.
- Taa, wiemy że jesteś śliczny - zakpiła tamta, posyłając przy tym wymowne spojrzenie Felice. - A teraz powiedz, po co ci ten kot!?! Och, V. Niezła interpunkcja.
James pogłaskał zwierzę za uchem, uśmiechając się przy tym anielsko, po czym wbił w dziewczyny swój psychopatyczny wzrok.
- Trzeba ich jakoś zdekoncentrować, nie? Ciekawe jak zareagują, gdy ktoś nagle rzuci w ich stronę jazgotliwego płonącego kota.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 2:09, 02 Lis 2012    Temat postu:

[PB]

-Nie!-wybuchnęła Felice. -Nie, nie, nie.
Wskazała oskarżycielsko palcem na Kaisie.
-Przestań mi czynić mętne aluzje, tu są dzieci.
-Dzieci?-zapytał James.
-Cicho- warknęła. -Denerwujecie mnie jak cholera. Pojechałam z wami, żebyście się nie pozabijali, choć może lepiej by było, gdyby to się jednak stało.
Odsłoniła zęby i syknęła na kota, który najeżył się i jednym sprawnym ruchem odbił od ramion Uzdrowiciela. Chwilę potem zniknął za rogiem.
-Masz problem z Jaskrem, ale czy musi przez to cierpieć nawet zapchlony kot?
Na ustach Kai błąkał się uśmiech, co jeszcze bardziej ją zirytowało.
-Co on wam w ogóle zro...- słowa stanęły jej w gardle na widok wyłaniającej się z cienia sylwetki.
Zacisnęła paznokcie na dłoni hipnotyzerki i zmrużyła pełne niedowierzania oczy.
-Saturn?-szepnęła.
Scott Phantomhive zrobił jeszcze dwa kroki naprzód i ukłonił się nieznacznie.
-Cześć, złota.

Tak, Elżuniu, postanowiłam go poświęcić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Astrid&Sam
Bez mocy
Bez mocy


Dołączył: 27 Paź 2012
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perdido Beach

PostWysłany: Nie 16:07, 04 Lis 2012    Temat postu:

[Dom Jill]
Wysoka dziewczyna o ciemnych włosach siedziała przed domem. W nowym świecie nikt jej nie znał, a ona chciała by tak pozostało. Widziała co się dzieje i nie chciała się w to mieszać. Mieszkała na samym końcu miasta, więc rzadko kto tędy przechodził. Miała swój dom tylko dla siebie, swojego ukochanego kota Chapse'a, brakowało jej tylko siostry. Maya była z nią odkąd się urodziła, uczyła ją czytać, pisać, pomagała w lekcjach, grała w gry planszowe. A teraz jej nie było. Jill nie dopuszczała do siebie wiadomości, że mogła nie żyć. Los rodziców jej nie obchodził, ale los Mayi - to było co innego.
- Przepraszam, że wtedy na ciebie nakrzyczałam - pomyślała. - I jak tylko wrócisz, możesz zabrać wszystkie moje bluzki, kolczyki i co tylko chcesz.
Z oczu Jill poleciały łzy.
- Ale ona nie wróci - przeszło jej przez myśl.
Na kolana wskoczył jej rudy kot, a dziewczyna pogłaskała go po grzbiecie. Chaps zamruczał, tak jak zawsze. Jedynie on się nie zmienił.
- Koniec z tym - pomyślała.
- Chaps - powiedziała na głos - wychodzimy. Idziemy sprawdzić, co dzieje się w mieście.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:35, 09 Lis 2012    Temat postu:

[PB]

Idealnie.
Kaisie wyrwała dłoń z pazurów Felice. Paznokcie tamtej naznaczyły na skórze dziewczyny czerwone półksiężyce. Błyskawicznym ruchem wyszarpnęła broń zza paska Jamesa - odbezpieczyła i oddała kilka niedbałych strzałów stronę przybysza, którego widok tak zaniepokoił Fel. Jeden z nabojów trafił. Osobnik chwycił się za brzuch.
Kobiecy krzyk. Nie to nie była Gadzina - tamta oniemiała zdumiona. Źródłem wrzasku była nieznajoma, wysoka dziewczyna o ciemnych włosach. Tymczasem James uśmiechał się szaleńczo.
-To lepsza przynęta niż płonący kociak.
Rzeczywiście, wyraźnie słyszeli pokrzykiwania Jaskra i odgłos pospiesznych kroków.
Felice wyglądała, jakby nie była pewna co robić. Kai spokojnie wycelowała w nią z pistoletu.
-Po prostu się nie wtrącaj. Zajmij się tamtą - kiwnęła na nową, ciemnowłosą dziewczynę. Zareagowała sykiem, ale rozsądnie odsunęła brunetkę do tyłu. A trzy kroki dalej pierwszy przeciwnik padł z aortą przyszytą ostrzem noża. Obiekt wyszarpał własny pistolet z kabury pod pachą. Dziewczyna o buraczkowych włosach krzyknęła. Kai uniosła broń i wycelowała prosto w nią.

Nie umiem opisywać bitew, zostawiam to wam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Astrid&Sam
Bez mocy
Bez mocy


Dołączył: 27 Paź 2012
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perdido Beach

PostWysłany: Sob 17:27, 10 Lis 2012    Temat postu:

[PB]

Jill korzystając z okazji, uciekła. To co się działo w mieście... Było dla niej nie do wyobrażenia. Od zniknięcia Mayi ani razu nie wyszła z domu, kiedy wreszcie się zdecydowała, zastała... wojnę?
- Co za dziwni ludzie - pomyślała.
Chwyciła na ręce swojego kota i z powrotem skierowała się w stronę domu.
- Tak już będzie do końca, Chaps? Jeżeli tak, to czy nie bardziej nam się opłaca skoczyć z mostu?
Chaps spojrzał swoimi zielonymi oczyma prosto w oczy swojej pani.
Jill zdziwiła się. Jeszcze nigdy jej się tak nie przyglądał.
Z tyłu słyszała różne głosy, szepty. Odwróciła się. Nikogo nie było. Tylko kilka gołębi.
- Co się ze mną dzieje... - pomyślała.
- Skakanie z mostu to nie jest dobry pomysł, Jill - odezwał się...
- Chaps?! - wykrzyknęła zszokowana dziewczyna. - Czy ty... czy to... co się dzieje?!
Kot zeskoczył jej z rąk i stanął przed nią.
- Możesz tutaj przetrwać, Jill, musisz tylko chcieć. Jesteś odmieńcem.
Dziewczynie zakręciło się w głowie. Przez chwilę nie wiedziała co ma robić, czy zostać czy uciekać. Ale przecież to był Chaps, jej ukochany, rudy kotek, jej cały świat...
- Chaps - odezwała się. - Ty naprawdę mówisz, czy ja zwariowałam?
- We mnie nic się nie zmieniło - odparł kot. - To ty uaktywniłaś swoją moc. Nie wiem jeszcze jak ale to zrobiłaś. I pewnie od teraz będziesz robić coraz częściej. Rozumiesz nas. Zwierzęta.
Jill złapała się za głowę i oparła o najbliższe drzewo.
W tym momencie podleciał do niej jeden z gołębi.
- Wreszcie człowiek, który coś rozumie - odezwał się. - Zwierzętom jest w tym świecie gorzej niż ludziom. Musisz nas stąd wydostać.
Serce dziewczyny biło coraz szybciej.
- Chaps, ja... - zwróciła się do kota.
- Wiem co się stało z Mayą - przerwał jej. - Byłem wtedy w domu, widziałem to.

__________________________________________________________
Jak coś, to pisałam do Gai i zgodziła się, żeby Jill miała moc komunikowania się ze zwierzętami Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:18, 10 Lis 2012    Temat postu:

Krzyki i śmiech Jamesa dochodziły jakby z oddali.
Co?
Pistolet Kaisie, wystrzał, Scott zgięty wpół.
Chłopak upadł na kolana i dopiero wtedy Felice oprzytomniała.
-Saturn!
Pobiegła ku niemu, ignorując wściekłe nawoływania Kai.
-Wracaj tutaj!
-Saturn- głos jej się załamał, kiedy wzięła w dłonie jego brudną twarz.
Scott uśmiechnął się.
-Chciałem...chciałem, żebyś...ze mną poszła.
Spod jego palców wypływała krew.
-Pójdę. Nie umieraj, dobra?
Chwyciła go pod pachy i zaczęła wyciągać z zaułka, jak najdalej od zamieszania.
Oparła go o mur budynku za rogiem.
-S...
Rozkaszlał się przeraźliwie, wypluwając na chodnik ciemnoczerwoną ciecz.
Podniósł wzrok na przerażoną Fel.
-Przepraszam za ten...brak elegancji- wycharczał. Jego głowa opadła na ramię, a oddech stawał się coraz bardziej świszczący. Nagle zapadła cisza.
Felice zasłoniła usta dłonią. Nie spłynęła ani jedna łza. Nie potrafiła się odezwać.
W milczeniu uklękła przed nim i wtuliła się w zakrwawioną koszulkę.

Nie umiem opisywać bitew, zostawiam to mężczyźnie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gaia dnia Nie 9:20, 11 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Astrid&Sam
Bez mocy
Bez mocy


Dołączył: 27 Paź 2012
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perdido Beach

PostWysłany: Nie 16:20, 11 Lis 2012    Temat postu:

[PB]
- Nie chcę z tobą rozmawiać, Chaps - powiedziała Jill, wchodząc do domu. - Zresztą, w ogóle nie POWINNAM z tobą rozmawiać. Jesteś kotem.
Chaps wyprzedził swoją panią i wbiegł do mieszkania.
Pobiegł po schodach na górę i usiadł na kanapie w pokoju, który niegdyś należał do matki Jill i Mayi.
- Miałeś powiedzieć mi co się stało z Mayą - powiedziała zdyszana dziewczyna, goniąc kota.
- Spójrz na biurko.
Jill odwróciła się i zauważyła rozerwaną kopertę, leżącą na biurku.
Podeszła bliżej i wzięła ją do rąk.
- Odbiorca: Maya i Jill Silver - przeczytała na głos. - Nadawca: Eveline Silver... przecież to mama - dodała szeptem i drżącymi rękoma wyjęła list.
Była to informacja, że przez kolejnych kilka miesięcy muszą mieszkać same i spora suma gotówki.
- Widziałem jak otwierała i czytała ten list - odezwał się Chaps. - Leżałem na łóżku. Potem usiadła, wyglądała na zdenerwowaną i nagle puff... zniknęła!
Jill odwróciła się, patrząc na kota.
- Próbujesz mi powiedzieć, co zresztą jest wystarczająco dziwne, że Maya tak nagle zniknęła? Zupełnie bez powodu?
Kot kiwnął głową.
Jill zamyśliła się.
- To oznacza, że w Perdido Beach nie jest bezpiecznie. Powinniśmy przenieść się do Coates.
- A myślisz że tam jest lepiej?
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Warto spróbować.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gabriel
Bez mocy
Bez mocy


Dołączył: 08 Gru 2012
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:04, 09 Gru 2012    Temat postu:

[obrzeża PB]
Gabriel Ephraim Leander podniósł ociężałą głowę. Kac potrafił być bardzo uciążliwy, a tym razem było nie inaczej. Jego ubrania były strasznie przemoczone, co znaczyło, że musiał po pijaku wpaść do wody. Jednak, gdyby tak było najpewniej utopiłby się, więc dlaczego żył? Wstał chwiejnym krokiem. Schylił się, by podnieść butelkę po piwie, którego nazwy nie znał, bo i po co? Przechylił ją sobie do gardła. Była pusta. Rzucił ją z rozmachem o podłogę, a ta rozprysnęła się na małe, błyszczące oraz brązowe kawałki. Nigdy więcej. Wściekł się. Zapasy alkoholu się kończyły, a to oznaczało, że będzie musiał na jakiś czas odłożyć swoje "hobby".
Ruszył na tyły domu, gdzie znajdował się duży basen i mini ogródek wraz z grillem. Ujrzał czarnowłosego chłopaka, który przypiekał się coś na rozżarzonych węgielkach. Przystanął.
-Hej ty!-wrzasnął w jego stronę.
-Ej!-krzyknął jeszcze raz, gdy tamten nie zareagował. Gabriel ruszył do niego, potykając się na nierównościach podłoża. Kiedyś było tam pięknie. Potem jednak, gdy zaczął się ETAP, dzieciaki zaczęły robić tam różne rzeczy, przy okazji przekopując przy tym ziemię. Gabriel musiał ich przegonić, by zająć tę siedzibę, co okazało się niełatwe, gdyż tamci mieli moce, a on nie. Ale poradził sobie. Tym razem miał taki sam zamiar.
-Co tu robisz?- syknął do ucha chłopakowi. Tamten dopiero się obrócił, a na jego twarzy tkwił kpiący uśmieszek.
-To tak dziękujesz komuś za uratowanie życia?- zapytał. Gabriel zmieszał się lekko i spuścił wzrok na swoje ubrania. Zaraz jednak wezbrała się w nim siła.
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie- zarzucił chłopakowi, po czym spojrzał mu prosto w oczy.
-Zacznijmy od tego, że jestem Liam- odpowiedział tamten, lecz jego uśmiech nieco zrzednął, gdyż ton Gabriel'a był zbyt natarczywy, jak na jego mniemanie. Wyciągnął dłoń w stronę chłopaka, w geście pojednania i przywitania jednocześnie. Tamten ją uścisnął, a jego złość nieco zelżała.
-Dzięki za uratowanie- powiedział wreszcie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:28, 09 Gru 2012    Temat postu:

[PB]

Ale Scott nie powiedział już ani słowa.
-Nie możesz tu zgnić- wykrztusiła drewnianym głosem Felice. -Nie pozwolę, żebyś zgnił.
Zmierzyła go złotym spojrzeniem i po chwili siedział przed nią tylko posąg chłopca.
-Wybacz- szepnęła.
Kopnęła go z całej siły, tak że rozprysł się na kawałki.
-Nikt nie będzie o tobie pamiętał, tygrysie. I chyba nawet nigdy cię nie kochałam. Ale nie ujdzie jej to na sucho.
Podbudowana nagłą determinacją i wściekłością wróciła do zaułka. Między walczącymi pojawiła się nagle kamienna ściana, na którą James natychmiast wpadł.
-Ała!- mogło by ją to rozbawić w innej sytuacji, ale nie tego dnia.
-Zostań tutaj- rozkazała Uzdrowicielowi. -Albo gdziekolwiek indziej, bylebyś był bezpieczny. Nie podcinaj sobie żył, nie podpalaj kotów, czekaj na mnie.
Przyskoczyła do Kaisie, której wyraz twarzy nie wyrażał żadnych obaw aż do momentu, w którym Felice zacisnęła pazury na jej gardle i pociągnęła ją za sobą. Nie zważając na wypływającą spod własnych palców krew, postanowiła:
-Teraz zginiesz, kochanie, bo nikt, absolutnie nikt nie ma prawa zabijać Scotta bez mojej zgody.

Chrzanić V. Kończymy wątek i wysyłam wam wszystkim megaposta.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gaia dnia Nie 16:29, 09 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Astrid&Sam
Bez mocy
Bez mocy


Dołączył: 27 Paź 2012
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perdido Beach

PostWysłany: Nie 20:48, 09 Gru 2012    Temat postu:

[PB]

Jill zasnęła. Nie chciała myśleć, nie chciała słuchać swojego kota, co było dla niej wciąż idiotyczne, Obudziło ją głośne miauczenie.
- Siedź cicho, Chaps - warknęła, opatulając głowę poduszką.
- Jak chcesz - odparł kot. - Ale żeby nie było - to co się dzieje za oknem, to nie moja sprawa.
Jill gwałtownie poderwała się z miejsca i podbiegła do okna.
- O ku*wa ja pie**ole - wydusiła, przyglądając się temu.
Wokół jej domu zgromadziły się... chyba wszystkie możliwe zwierzęta z Perdido Beach, jak nie jeszcze z Coates.
- Powinnaś do nich wyjść - odezwał się Chaps, wskakując na łóżko dziewczyny i kładąc się na jej poduszce.
Jill, wściekła, odwróciła się w jego stronę.
- A co ja jestem, jakiś piep**ony doktor Dolittle?! - krzyknęła, jednak kot nie zareagował, zamykając oczy i mrucząc cicho.
Brunetka zacisnęła pięści i wyszła przed dom. Sytuacja nie wyglądała za ciekawie.
Natychmiast podbiegł do niej jakiś pies.
- Mój pan zniknął! Nie mam co jeść ani pić, właściwie wszyscy nie mamy! Jak nam nie pomożesz to zginiemy!
Jill posłała mu wściekłe spojrzenie,
- A wy niby skąd o mnie wiecie, co?! Ptaszek wam wyćwierkał?! - krzyknęła, jednak po chwili ugryzła się w język.
Mały, biało rudy kotek spojrzał na nią.
- Właściwie to tak - powiedział, spuszczając głowę.
Jill rozejrzała się dookoła.
- Nie to, to są chyba jakieś żarty - pomyślała, z powrotem wracając do domu i zamykając drzwi na klucz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:56, 09 Gru 2012    Temat postu:

[PB]

Gdy Kaisie strzeliła do Scotta, James nadal wypatrywał Mruczka, którego przegoniła Felice. Był wściekły na Kaisie, że zabrała mu broń, ale jednocześnie ucieszył go fakt, że zwrócili uwagę Jaskra i jego ludzi.
Dlatego też na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech szczerej radościUśmiech Kiry, a z ust samoistnie wydobyła się pierwsza napotkana myśl:
- To lepsza przynęta niż płonący kociak.
Usłyszawszy krzyk magnetokinetyka, wydobył zza pasa nóż i ruszył w stronę przeciwnika. Szarżował jak szalony, trzymając pierś niebezpiecznie blisko ziemi. Gdy dobiegł do najbliższego "żołnierza", wyprostował się, przejeżdżając mu nożem po tętnicy.
To powinno wystarczyć.
James zarechotał, widząc jak tamci wymierzają w jego stronę broń. Podniósł z ziemi ciało umierającego i zasłonił się nim, równocześnie wydobywając zza pasa pistolet maszynowy, który już tylko czekał, aby z niego skorzystać.
Kątem oka dostrzegł, że Felice znika gdzieś za ścianą. Westchnął ciężko i powrócił wzrokiem ku "armii" Jaskra, naciskając przy tym na spust. Siła ognia zwaliła z nóg drugiego towarzysza Jaskra.
Został sam "Cel".
Jaskier wycelował w jego stronę pistolet wystarczająco wolno, aby móc się zasłonić trzymanym ciałem. Tym C-co?!
Po dwóch sekundach kula przeleciała przez ramię i zatoczyła łuk, wbijając się w płuco Uzdrowiciela. Chłopak zacisnął kurczowo zęby na szyi trzymanego ciała i skulił się, przyciskając dłoń do przedziurawionej piersi.
- T-to jego moc... - dotarło do niego, gdy wbił wzrok w Jaskra, który celował w punkt położony 30 stopni w prawo od White'a. - Zmienił tor lotu kuli i kazał jej... - urwał wypluwając krew gromadzącą się w płucu.
Schował nóż do pochwy i sięgnął do zawieszonego z tyłu pasa przełamanego w pół i zaostrzonego kołka od szczotki.
Specjalnie na magnetokinetyka.
Uśmiechnął się szpetnie i ruszył w stronę Jaskra, trzymającego pistolet lufą w górę.
I wtedy znikąd między nimi wyrosła ściana. James wparował w nią, rozbijając sobie przy tym nos. Opadła na ziemię plecami i wbił wzrok w niebo, wyjękując bez większego entuzjazmu:
- Ała!
- Zostań tutaj - usłyszał dobrze znany mu głos Felice. Przekręcił się na bok, aby wbić w nią wzrok. - Albo gdziekolwiek indziej, bylebyś był bezpieczny. Nie podcinaj sobie żył, nie podpalaj kotów, czekaj na mnie.
Ona jest zdolna do czegoś takiego? - pomyślał, wbijając szeroko otwarte oczy w mur.
Zaciskając z bólu zęby usiadł po turecku, w chwili gdy Kai próbowała się wyrwać z uścisku Monroe. Wtedy wypowiedział słowa, których nigdy nie spodziewał się usłyszeć z własnych ust.
- Nie zabijaj jej.
Obydwie odwróciły się w jego stronę. James podniósł się i doczłapał do Felice opierając się na jej plecach.
- Dlaczego? - usłyszał jej pytanie, gdy odepchnęła go i odwróciła w jego stronę.
- Bo jest przydatna - wycharczał, wypluwając w ust mieszaninę flegmy i krwi. - A teraz decyduj: mam się nie uleczyć i umrzeć takim jakim teraz jestem, czy może uleczyć i ulec jeszcze większemu zepsuciu.
Znowu kaszle krwią i dyszy ze zmęczenia. Zerka w stronę wciąż nietkniętego muru i spogląda na zszokowaną twarz Felice i równie zaskoczoną Kaisie. Uśmiecha się delikatnie i przechyla głowę na bok, niczym małe dziecko.
- Naprawdę uwielbiam zrzucać na innych odpowiedzialność. Zapamiętaj to Fel - szepcze, na tyle głośno aby go usłyszały.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vringi dnia Nie 20:58, 09 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:13, 09 Gru 2012    Temat postu:

-White, idioto!- zdenerwowała się i zacisnęła palce na gardle Kaisie jeszcze mocniej. -Tylko ty mi zostałeś, nie pojmujesz tego? Mam tylko ciebie!
Zacisnęła zęby, żeby powstrzymać głupie łzy.
-Masz się uleczyć natychmiast- wycedziła. -Wezmę nawet za ciebie...odpowiedzialność. Każdą.
Potrząsnęła na wpół przytomną hipnotyzerką, czując jedynie pogardę.
-A ona? Do czego jest ci potrzebna?
Twarz Felice wykrzywił mimowolny wyraz bólu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Astrid&Sam
Bez mocy
Bez mocy


Dołączył: 27 Paź 2012
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perdido Beach

PostWysłany: Nie 21:33, 09 Gru 2012    Temat postu:

[PB]

- Co ty robisz, Jill?! - Chaps zeskoczył z łóżka i podbiegł do swojej pani. - Daj spokój, przecież nic takiego się nie stało!
Brunetka odwróciła się do niego, z furią w oczach.
- Nic się nie stało? Mówią do mnie ZWIERZĘTA! Nawiedzają mój dom! Mojej siostry nie ma! Tak więc wybacz, nie zamierzam tu dłużej siedzieć, idę na miasto. Może uda mi się porozmawiać z LUDŹMI.
- Pamiętasz co się stało, gdy ostatnio wyszłaś na miasto?
Jill wzruszyła ramionami.
- Nie mam już i tak nic do stracenia.
Chaps wskoczył na fotel.
- Dlaczego ty się tak w ogóle na mnie wyżywasz, co? Nie moja wina, że zaczęłaś rozumieć, co tam sobie miauczę. Dalej jestem twoim kotkiem - Chaps polizał się po łapie.
- Jako zwykły kot bywałeś wredny i wkurzający ale teraz przekraczasz już wszystkie granice.
- Mimo to mnie kochasz.
Jill spojrzała na niego.
- Jasne że tak, ty zapchlona maso futra. Ciebie i Maię. Nikogo więcej nie mam. No, właściwie teraz to mam tylko ciebie...
- Jesteś pewna że idziemy na miasto?
Brunetka spojrzała przed siebie.
- Jestem pewna - powiedziała, otwierając drzwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:07, 09 Gru 2012    Temat postu:

[PB]

James uniósł wysoko brwi i przyłożył dłoń do rany, która już po chwili znikła.
- Jesteś zazdrosna? - zapytał uśmiechając się promiennie. - To urocze.
Felice strzeliła buraka, podczas gdy James podążył za wzrokiem Kaisie i spojrzał na buraczkowłosą dziewczynę, znaną mu lepiej jako Cassandra Lewis.
Doskoczył do dziewczyny, zanim ta zdążyła się zbliżyć do upuszczonej przez Scaper broni. Złapał ją za podbródek i zaczął głośno mówić, podkreślając każdą sylabę.
- Cass dobrze wie co chcę zrobić, prawda? - uśmiechnął się i zablokował jej ramiona, przyciskając je kolanami do chodnika. - Widziała wyspę, prawda Cass? Tu będzie tak samo. Głowy najmłodszych nabite na pal. Karmienie zwierząt tymi którzy się sprzeciwiają. Miasto stojące w słupie ognia, wznieconym przez jego mieszkańców.
Chwycił Lewis za koszulkę i podniósł się na równe nogi, ciągnąc ją za sobą.
- Możemy kazać im się zjadać nawzajem. Niech walczą ze sobą o jedzenie. Niech sami zmienią się w jedzenie. Ranni i głodni zapragną jedzenia i uzdrowienia. Nieważne, jak bardzo nas nienawidzą - puścił ją i gdy opadała kopnął ją z całej siły w brzuch. Cassandra zaciągnęła się łapczywie powietrzem, a Uzdrowiciel się o 180 stopnie w stronę Felice, rozkładając przy tym ręce. - Po to mi Kai. Kto ich do tego nakłoni jak nie ona? Przykro mi, ale jest potrzebna.
Nad murem Felice przeleciała stalowa beczka i uderzyła nieopodal nich. James splunął na ziemie i złapał Monroe za nadgarstek, ciągnąc obydwie dziewczyny w stronę samochodu, którym przyjechali.
- Pora się zwijać. Plan nie może wiecznie czekać na realizację.
Trzeba zacząć zanim Ciemność wykona swój ruch.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:27, 09 Gru 2012    Temat postu:

[PB]

Fantastycznie, właśnie tak miało być.
Należą się wam wyjaśnienia - James nie uratowałby Kaisie, gdyby nie użyła na nim swojej mocy. Robiła to już tyle razy, że wystarczyła niewielka odległość jaka ich dzieliła oraz determinacja wywołana pazurami na jej szyi. Powody dla których ją ratował dopowiedział już jego własny, szalony, chory umysł i wyobraźnia.
Kiedy chłopak złapał ją za rękę natychmiast się wyrwała i przyłożyła jego palec do szyi. Wzięła głęboki oddech pełen ulgi, zamazany obraz na powrót zyskiwał ostrość. Felice również próbowała oswobodzić się z jego chwytu, ale ją trzymał mocniej. Kai wykorzystała to i zgrabnie pozbawiła go noża. Czuła, że się przyda. I nawet miała pomysł do czego.
Gdy Fel w końcu zrzuciła dłoń Jamesa ze swojej, przeklinając przy tym uroczo, Kai pchnęła ją na ścianę, wbijając ostrze w jej dłoń. Spojrzała jej prosto w ślepia.
-Uspokój się. - syknęła. Osłabiona moc tamtej sprawiła, że hipnoza zadziałała przynajmniej częściowo. Na tyle by mogła przebić drugą dłoń.
-To tylko chwilowe, póki się wścieka. - rzuciła Jamesowi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Czw 21:20, 13 Gru 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:03, 09 Gru 2012    Temat postu:

[PB]

Przyćmiewający ból oszołomił ją zupełnie nagle. Świat stał się czarny, a dłonie płonęły żywym ogniem.
-Uspokój się.
Oddychając ciężko, powoli otworzyła oczy. Była świadoma, że jeden ruch Kaisie może pozbawić ją ręki.
Miała ochotę zamienić jej twarz w kamień, ale spojrzenie hipnotyzerki było nad wyraz łagodne.
Nie miotaj się. Nie szarp. Wszystko jest w porządku, zdawało się mówić.
Ostatkiem sił zerknęła w maślane oczy Jamesa i wiedziała już, że jej nie pomoże.
W porządku? Zabiłaś Scotta. Omamiłaś Płomyczka. Przebiłaś moje ciało, do cholery!
Energii starczyło jej akurat na jedno celne kopnięcie w krocze. Kai cofnęła się gwałtownie, a Felice wyrwała z ręki ostrze.
Z jej ust wyrwał się okrzyk cierpienia. Przycisnęła jedną poranioną dłoń do piersi, a drugą cisnęła nóż najdalej jak potrafiła.
W myślach przemykały jedynie przekleństwa.
Kaisie odzyskała oddech, ale Meduza obrała już jedyną słuszną drogę- ucieczkę. Splunęła jadem w kierunku jej twarzy, ale trafiła w bok szyi. Miała jednak nadzieję, że trucizna wyżerająca tkankę w którymkolwiek miejscu spowalnia tak samo.
-Idziemy!
Trzasnęła Jamesa w twarz, by wyrwać go z transu, popchnęła do samochodu i natychmiast syknęła z bólu.
-Ty prowadzisz- jęknęła. -Nie mogę za bardzo...chwytać kierownicy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 3. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin