Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[Fan - Fiction] WOJNA

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / Fan-Art-Fan-Fiction!
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Xenomorph
Bez mocy
Bez mocy


Dołączył: 16 Wrz 2011
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Gniazda
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:10, 25 Wrz 2011    Temat postu: [Fan - Fiction] WOJNA

Wojna

FAZA PIERWSZA: PRZERAŻENIE

Helikopter UH-60 wystartował z tymczasowego lądowiska. Ruchy powietrza spowodowane przez coraz szybciej kręcące się śmigła wzbiły w powietrze tumany kurzu, pyłu i ziemi, które obsypały biegających wszędzie żołnierzy, wywołując u nich uporczywy kaszel. Jednak to był ich najmniejszy problem, znajdowali się właśnie pod ostrzałem wrogich czołgów T-90, dziesiątek snajperów w budynkach oraz zdalnie sterowanych pocisków z samolotu BSP Predator, które co chwilę eksplodowały tuż obok nich, obracając w proch i pył amerykańskie opancerzone ciężarówki. ,,Bojowników” należało jak najszybciej ewakuować, a zatem w krótkich przerwach pomiędzy atakami wroga podlatywały tam Black Hawki i prędko ich stamtąd zabierały.
Kiedy śmigłowiec powoli wznosił się w górę, starszy szeregowy Joseph Colins przewiesił przez ramię swój karabinek szturmowy i z przerażeniem patrzył na Waszyngton, a raczej to, co kiedyś nim było. Teraz z pięknych niegdyś wieżowców zostały tylko dymiące szklane słupy z tysiącami dziur po nabojach, pociskach czołgowych, rakietach, setkami trupów w środku, ze zniszczonymi doszczętnie biurami i mieszkaniami, które często wypełniały szczątki latających maszyn. Czasami się zdarzało, że stoi jeszcze tylko połowa budowli, bo reszta runęła na ziemię, przygniatając wielu ludzi i ich samochody… Przecudowne pomniki, fontanny i rzeźby stały się bezwartościową kupą kamieni, niszczone bezwzględnie przez Rosjan, którzy dostali rozkaz destrukcji jak największej ilości dzieł sztuki… Powietrze przesycone zapachem prochu i dymu niosło dźwięki, które dały się słyszeć w prawie całej Ameryce - strzały, eksplozje, warkot wirników śmigłowców, świst i szum lecących bombowców, huk walących się budowli oraz najgorsze: dojmujące, wręcz nieludzkie wrzaski niewiarygodnego bólu, wycie ludzi, widzących swoje zniszczone domy, dobrze wiedzących, iż już nigdy ich życie nie będzie takie samo bez bliskich osób, opuszczających na zawsze ten świat, stających się teraz niczym innym jak zwykłym gównem nawożącym ziemię.
Black Hawk wzniósł się wysoko na ziemię i pochylił lekko do przodu, szykując się do lotu. Nagle skręcił gwałtownie w bok, a kilku żołnierzy wyleciało z krzykiem przez otwarte drzwi, reszta zaś powpadała na siebie, ktoś przez przypadek wystrzelił, raniąc kolegę. Rakieta z Predatora ze świstem przeleciała tuż obok helikoptera i uderzyła o ziemię, robiąc w niej kolejny rów oraz niszcząc kilka ostatnich drzew, które zostały z wielkiego niegdyś parku. Joseph Colins zauważył tylko to, nie zrobiła na nim wrażenia śmierć następnych kilkunastu marines ( w wyniku wybuchu ), uważał, że są sami sobie winni.
UH-60 po chwili ustabilizował się i natychmiast ruszył w drogę. Starszy szeregowy patrzył na Waszyngton z prawdziwą pogardą. Widział setki żołnierzy biegających w tę i we w tę, wyglądających niczym uciekinierzy ze szpitala psychiatrycznego, z grymasami wściekłości na twarzy ( tego akurat nie widział, ale się domyślał ), bijącymi się o przysłowiową flagę. Znaczna część z nich strzelała do siebie nawzajem. Jedni padali z powodu ran, inni nie, kontynuowali swoją bezsensowną walkę o to, kto na pół godziny przejmie dany teren, by zginąć później, aby jego przeciwnik zrobił później to samo i tak w kółko; niszczyli wrogie pojazdy, by na ich miejsce pojawiły się inne, które również zostaną unicestwione i tak bez przerwy. „Wojna to absurdalna zbieranina chorych na manię wielkości ludzi podobno rozumnych, będących w stanie zakończyć życie wielu bliźnim i zmienić bujne lasy w jałowe pustynie, byleby udowodnić sobie, że warto kontynuować swoją bezwartościową egzystencję, bo jest się ”lepszym” od innych” – pomyślał smutno Joseph, przypominając swoją platynową myśl ( jak dla niego ), zapisaną w żołnierskim dzienniku. Chwilę później przyszło mu do głowy, iż nie zawsze tak jest. ,, Nie przesadzajmy, przecież w czasie II wojny światowej taka na przykład…, zaraz, jak jej tam było… Polska miała pełne prawo zabijać niemieckich wojskowych, ponieważ bez żadnego powodu ich zaatakowali i okupowali. Chcieli żyć w wolnym kraju, mają do tego prawo. Jednak taki na przykład Związek Radziecki nie miał prawa walczyć z Trzecią Rzeszą, skoro nie był wcale od niej lepszy, jak i na odwrót…” – poprawił się w myślach. Ech, jaki ten świat jest skomplikowany…
Helikopter przeleciał nad dwoma bez przerwy strzelającymi i z CKM-u, jak i z głównego działa czołgami M1A2 Abrams jadącymi w stronę Białego Domu, kiedy nagle jeden z nich dostał rakietą typu FGM-148 Javelin. W oka mgnieniu ze sprawnej maszyny zmienił się w osmolony, metalowy wrak. Minigun umieszczony w śmigłowcu plunął ogniem. Chwilę później skończono strzelać, a dowódca powiedział coś do krótkofalówki, co dla Colinsa brzmiało jak słowa ,,Znowu bez sensu zabiliśmy Ruskich, którzy mogą nam rozwalić pojazdy, które prędzej czy później i tak zostaną zniszczone”. Mężczyzna ponownie popatrzył na ponury widok Waszyngtonu, przesycony „zapachem” prochu, palącej się benzyny oraz odorem setek gnijących trupów, ludzi, którzy zginęli z powodu straszliwej plagi ogarniającej cały świat zwanej ludzką nienawiścią. Nie wiadomo dlaczego, niespodziewanie usłyszał w głowie słowa dziewczynki z filmu ,,Obcy – Decydujące Starcie”. Stwierdził, wzdychając z żalem, iż na jej pytanie ( ,,Rodzice mówili mi, że prawdziwych potworów nie ma… Ale one istnieją, prawda?” ) istniała tylko jedna poprawna odpowiedź… Tak, są nimi ludzie. Jedyny gatunek w pełni zasługujący na całkowitą eksterminację, ponieważ jedyne, co potrafi, to niszczyć i budować na zniszczonym ( najczęściej coś gorszego ). Toczy zupełnie niepotrzebne wojny, wyrządzając naturze takie szkody, po których ta szybko się nie pozbiera. A jakby tego było mało, ma jeszcze tupet, i to ogromny! Uważa, że jest w pełni uprawniony do wycinania lasów; osuszania rzek i jezior; zabijania milionów zwierząt i ich hodowania bestialskich warunkach, napakowanych chemią dla szybszego i bardzo bolesnego rozrostu mięśni; zatruwania środowiska w celu nieco sprawniejszego przemieszczania się oraz setek innych, pomniejszych spraw świetnie pokazujących potężne mniemanie o sobie człowieka. A jakby i tego jeszcze było mało, ten już totalnie przegiął, mówiąc, iż zmęczyło go to wykorzystywanie przyrody, dlatego wymyślił sobie m a s z y n y do pomocy przy swym procederze, dążąc do tego, żeby go zastąpiły. Nie można tego nazwać inaczej, jak zwykłą bezczelnością. I do tego ci ekologowie, najwięksi znawcy i przyjaciele natury, czego to oni nie robią dla środowiska, hohoho! Zdaniem Colinsa żeby jedna osoba zadośćuczyniła przyrodzie za to, jak ją wykorzystała, musiałaby pracować przez wiele lat, żeby zwrócić jej choć pół roku.
Kręcąc głową na myśl o tym, że tak naprawdę za znęcanie się nad zwierzęciem powinny być wyroki jak za zabójstwo człowieka, a nie na odwrót, usłyszał głośną i prawdopodobnie niedaleką eksplozję. Chwilę później dał się słyszeć krzyk z radiostacji, chodził o coś z likwidacją stanowisk artyleryjskich. Dopiero wtedy zorientował się, że ma zamknięte oczy. Otworzył je, nieco zdziwiony i znowu spojrzał na pole bitwy będące kiedyś Waszyngtonem. Patrzył przez chwilę na płonący most w oddali, przy którym latały rosyjskie helikoptery Mi-28 ,,Havoc” oraz jeździły jakieś bojowe wozy piechoty; następnie pokręcił głową, skupiwszy wzrok. Na pierwszym planie dominował niewielki śmigłowiec AH-6J ,,Little Bird”, strzelający gdzieś rakietami niekierowanymi. Okazało się, że próbował zniszczyć kilka wrogich dział przeciwlotniczych, stojących tuż obok kościoła, mocno już podziurawionego kulami i bombami. Natychmiast przyłączył się do niego UH-60; minigun kolejny raz plunął ogniem. Wówczas niektóre sylwetki ludzkie widoczne w dole od razu padły, inne rzuciły się do panicznej ucieczki do świątyni, a jeszcze inne, odważniejsze puściły się pędem w stronę artylerii p-lot. Tylko dwóch żołnierzy dobiegło do celu, umykając przed gradem kul. Błyskawicznie zajęli stanowiska i zaczęli strzelać: jeden w Little Bird-a, drugi w Black Hawk-a. Pierwszy helikopter cudem umknął ostrzałowi, po czym wystrzelił kolejne rakiety i w ostatniej chwili zniszczył działa. Zawisł w powietrzu, szykując się do zlikwidowania ostatniego stanowiska, gdy nagle z kościoła wyleciały ze świstem trzy pociski przeciwpancerne. Dwa z nich minęły maszynę, jednak ostatni uderzył w tylny wirnik, niszcząc niemalże cały ogon. W radiostacji rozległ się wrzask:
- Lima 9, dostaliśmy! Spadamy! Spadamy! – Śmigłowiec wpadł w autorotacje, czyli zaczął się szybko kręcić wokół własnej osi.
- Hotel 6, wracajcie! Hotel 6, co z wami?! – brzmiała niemalże rozpaczliwa odpowiedź. W tym czasie Little Bird poleciał po łuku, cały czas się kręcąc jak karuzela, po czym zakończył swój upadek rozbiciem się o wieżę świątyni, która się natychmiast na niego zawaliła, robiąc dziurę w dachu i spadając do środka, grzebiąc pod kwintalami gruzu.
- Lima 9… straciliśmy Hotel 6 – powiedział dowódca ze smutkiem – Nadal mamy tu jednak jedno działające działo przeciwlotnicze i kilkunastu nieprzyjaciół w kościele z granatnikami, sami nie damy rady, proszę o wsparcie. Pozycja 5837!
- Delta 5, nie martwcie się. W pobliżu znajduje się AH-64, zaraz zniszczy to stanowisko oraz zajmie się ludźmi w środku kościoła. Lima 9 bez odbioru.
Joseph spojrzał chwilę później na potężnego Apache’a, który przeleciał z furkotem niedaleko ich maszyny. Jego twarz była bez wyrazu, ponieważ myślał o czymś zupełnie innym… Widok świątyni przypomniał mu o wierze. Zadał sobie po raz setny pytanie starożytnych filozofów, średniowiecznych mędrców czy zwykłych ludzi, posiadających pewne wątpliwości. Czy Bóg istnieje? Zdaniem Collinsa istniały aż 4 odpowiedzi: Tak; Nie; Targają mną sprzeczne przeczucia, więc nie wiem oraz Nie interesuje mnie to, ponieważ jestem debilem. To bardzo ważne zagadnienie, toteż choćby niewielka obojętność wobec tematu bardzo go denerwowała.
Zastanowił się chwilę. Teraz, patrząc na zrujnowany Waszyngton skłaniał się ku temu, iż Boga po prostu wymyślono dla wygodniejszego życia, ( według Josepha to chrześcijaństwo jest pójściem na taką jakby ,,łatwiznę”, a nie ateizm ) dawania złudnej nadziei, dla p i e n i ę d z y oraz w ł a d z y. Czyż nie jest lepiej żyć, wiedząc, że każdy zły uczynek zostanie jakoś ukarany i wystarczy tylko przestrzegać kilkunastu praw religii, by po śmierci egzystować w raju, gdzie wszystko jest tak, jak chcemy, a będąc duchownym możemy spodziewać się wielkich dóbr materialnych oraz posłuchu wśród owieczek? Czy może lepiej ( jak sądzą wierzący o ,,niewiernych” ) uważać, iż po śmierci stajemy się zwykłym nawozem dla ziemi, a życie tak naprawdę nie ma sensu? To ma być lenistwo lub wygodniejsze myślenie? ,,Daj spokój – skarcił się w myślach – Przecież wiesz, o co chodzi”. Tak, Joseph doskonale wiedział, jak to działa. Chciał jednak przemyśleć inną sprawę.
Czy Bóg istnieje? Doskonała, cudowna, nieomylna istota, która na swój wzór stworzyła potwora? Mężczyzna uśmiechnął się z zażenowaniem, przypominając sobie, jak kiedyś na lekcji religii dostał naganę. Powód? Widząc tyle zła w telewizji, powiedział: ,,Bóg stworzył świat doskonały. Następnie tchnął życie w niedoskonałego człowieka. Od tej pory popełniał same błędy…” Wiedział, że chrześcijanie mówią, jakoby to sami ludzie winni byli swojego grzechu. W tym się z nimi zgadzał. Ale nie pasowała mu jedna rzecz. Dlaczego nie zakończył istnienia tej najgorzej z możliwych szarańczy? Cały czas miał wrażenie, że jedyne, co teraz Wszechmogący może zrobić z tym gatunkiem, to go zniszczyć w 100%. Wytępić. Wykończyć. Wyplenić. Wyzwolić od niego świat… Dlaczego tego jeszcze nie zrobił? Może deizm ma rację… Może faktycznie Bóg to tylko Stwórca, który zbudował wszystko, ale nie chce niczego w tym zmieniać i opycha się popcornem, oglądając ze śmiechem krwawe wojny, wręcz nierealistyczne dla kogoś z zewnątrz. Zamiast tego powinien unicestwić wszystkich ludzi naraz, nie wyrządzając przy tym żadnych środowisku naturalnemu. Popełnił duży błąd, sprowadzając wielki potop, zabijając miliony zwierząt, które zginęły w męczarniach, a do tego ratując kilka osób. Należało wykończyć ich wszystkich, nie ruszając przy tym innych gatunków.
Ciałem Collinsa wstrząsnął gwałtowny spazm bólu. Ponownie zerknął na zniszczone miasto i miał ochotę zwymiotować, myśląc o tym, że pochodzi z gatunku najgorszych bydlaków na Ziemi. Pierwszy raz od wielu lat złożył ręce do modlitwy. ,,Boże… jeżeli istniejesz… zabij nas wszystkich. Zakończ te nieznośne cierpienia środowiska. Niech te przeklęte helikoptery i samoloty porozbijają się o budynki. A one niech runą i pogrzebią stary świat. Na którym stworzysz nową, lepszą planetę… Bez ludzi – bez żadnych zagrożeń. Amen”
Mężczyzna pokręcił z zażenowaniem głową, kilka łez pociekło mu po policzkach. Zwrócił wzrok na sektor, nad którym przelatywali. Przejechał wzrokiem po trzech płonących wrakach rosyjskich śmigłowców Mi-17. Obok nich leżało wiele zwęglonych trupów. Nie wiedzieć czemu, przypomnieli mu się jaskiniowcy. ,,Tak – stwierdził ze smutkiem – od tamtych czasów zmieniło się wszystko… I nie zmieniło się nic. Ludzkość utworzyła swoje cywilizacje, styl architektoniczny, czy różne usprawnienia systemu płatniczego… oraz nowe bronie i maszyny do zabijania. Metody uległy zmianie, lecz cele oraz zachowanie ludzi były nadal identyczne. Od niepamiętnych czasów zabijano z zazdrości, na zlecenie, czy po to, by przejąć czyjeś dobra materialne. Mordujemy i mordowaliśmy miliardy zwierząt tylko po to, żeby się ”nażreć”, bo są smaczne, a nie dlatego, że potrzebujemy jeść, by przeżyć… Często też zabijaliśmy je dla futer, zębów czy kości. Przez nas wyginęły całe gatunki. Ech… Dzisiaj jest tak samo, a nawet gorzej niż dawniej… A ponad wszystko wybija się ludzka pycha – twierdzenie, iż to człowiek jest lepszy od zwierzęcia, bo wybrał sobie nazwę: ”rozumny”. W rzeczywistości to najgłupsze, najokrutniejsze, najdziksze, najbardziej zarozumiałe monstrum, niosące tylko śmierć i zniszczenie.”
Colins rozpłakał się, patrząc w gwieździste niebo. Niemalże wrzasnął z przerażenia, gdy pomyślał sobie o tym, że ludzie szykują się podboju Kosmosu. Wyobraził sobie „swoich pobratymców” kroczących z dumą po powierzchni jakiejś planety również obfitej w faunę i florę, zamierzających postawić tam kolejne budynki, wyciąć wszystko w pień i toczyć tam dalej bezsensowne wojny, szybko niszczących obecne tam środowisko. Trzeba by było się stamtąd wynieść i poszukać kolejnego ciała niebieskiego, aby cały koszmar zacząć od początku. Joseph uśmiechnął się przez łzy z zażenowaniem, że na całe szczęście „podbój wszechświata” na razie przedstawia się obserwowaniem gwiazd i odległych galaktyk przez teleskopy, wysyłaniem kilku robotów w przestrzeń kosmiczną, lądowaniem na Księżycu, satelitami nad ziemią czy posiadaniem kilku maszyn na Marsie. Oto dzisiejsze ,,władza” człowieka nad całym nieskończonym światem.
Colins usłyszał krzyk jakiegoś żołnierza, wskazującego na pobojowisko obok lecącego śmigłowca. Znajdowali się obok mocno zniszczonego budynku, sczerniałego od dymu i cały czas palącego się tam ognia. Niedaleko budowli jechało kilka wrogich pojazdów opancerzonych BMP-2. Jednak nie o to mu chodziło. Z nieznanych bliżej przyczyn tuż nad gmachem unosił się rosyjski śmigłowiec Mi-24D Hind, z którego kilka osób wyskoczyło na dach.
- Jasna cholera, Lima 9, pozycja 8472, mamy tu Hinda! Proszę o jak najszybsze wsparcie, bo inaczej zaraz nas zestrzeli!
– wrzasnął dowódca do radiostacji. Chwilę później działo obrotowe ponownie zaczęło. Helikopter wroga natychmiast podleciał do góry i posłał w ich stronę kilka rakiet. Black Hawk ledwo zrobił unik, gdy działko maszyny również odpowiedziało ogniem. Seria przejechała po UH-60, zabijając dwóch marines w środku oraz uszkadzając ścianę boczną i tylny wirnik. Kolejne rakiety minęły o centymetry amerykańskiego ,,ptaszka”. Śmigłowiec ruszył do ucieczki, posyłając w stronę Mi-24D następne pociski, nie czyniące większej krzywdy jego pancerzowi. W tym momencie strzelec Hinda zmienił taktykę, cały czas zasypując nabojami tylny wirnik. Jeszcze chwila takiego ostrzału i z pewnością zniszczyłby swój cel, gdy nagle coś świsnęło, zostawiając za sobą wyraźny dymny ślad. Z ogromną energią uderzyło w bok rosyjskiej maszyny. Nastąpiła głośna i potężna eksplozja, zmieniająca ją kilka osmolonych kawałków metalu, które runęły na ziemię. Siła uderzeniowa wstrząsnęła Black Hawkiem; maszyna, pokonawszy sporą odległość, okręciła się kilka razy wokół własnej osi.
- Tu Lima 9, jak podobała się niespodzianka? Przejęliśmy kilka wrogich BSP Predatorów krążących nad miastem.
- Lima 9, dzięki za uratowanie nam tyłków – Dowódca zatoczył się i z trudem opanował odruch wymiotny po tej szalonej karuzeli - Niestety, zginęli kapral McMerlins oraz szeregowy Kayos. Mamy wiele dziur w ścianie bocznej oraz mocno uszkodzony tylny wirnik. Musimy jak najszybciej gdzieś wylądować, inaczej spadniemy.
- Delta 5, lądujcie na zniszczonym skrzyżowaniu niedaleko was. Stamtąd niedługo przejmie was inny helikopter.
- Zrozumiałem, Lima 9. Prosiłbym jeszcze o jedną rzecz – na koordynatach, o których wspomniałem, znajduje się kilka BMP-2, a z Hinda, którego zniszczyliście, na dach budynku wyskoczyła drużyna Rosjan, prawdopodobnie snajperów albo ciężkozbrojnych z wyrzutniami rakiet… O, kurde! – Mężczyzna popatrzył na niedaleki blok i wrzasnął do pilota: - Natychmiast jak najszybciej oddalić się od tego miejsca, żeby nie zaskoczył nas jakiś Rusek ze Striełą-3! Wykonać! – Żołnierz ponownie zwrócił się do dowództwa: - Proszę o jak najszybsze zniszczenie budynku i wrogich pojazdów, powtarzam…
- Dobrze, Delta 5, zaraz się tym zajmiemy – brzmiała odpowiedź. Dopiero wtedy dowódca zorientował się, że piloci ledwo co panują nad maszyną, która cały czas wykonywała półkola w powietrzu, bez przerwy gwałtownie zmieniała wysokość oraz kierunek lotu. Zdał sobie sprawę, iż helikopter może nie dolecieć na miejsce…
Reszta marines obecnych w śmigłowcu również to zauważyła. Wszyscy zaczęli wykonywać jakieś nerwowe ruchy, nawet Joseph Colins ze strachem pomyślał o prawdopodobnym rozbiciu. Zdziwił się tym nieco, przecież nienawidził ludzi i siebie, chciał zakończyć swoje bezwartościowe życie. Wtedy przyszło mu do głowy, że nadal jest przecież zwierzęciem i ma zaprogramowaną wolę życia i przeżycia. Sam kilka razy w czasie tej wojny próbował wiele razy popełnić samobójstwo, ale za każdym razem w ostatniej chwili rezygnował. ,,Człowiek wcale się tak nie różni od reszty stworzeń” – przemknęła mu myśl, zaraz się jednak poprawił. Ludzie jako jedyni mają sumienie, a i tak nie ma bardziej bezdusznych czy bezwzględnych potworów od nich samych.
Maszyna, cały czas wykonując dziwne ruchy w powietrzu, doleciała do zniszczonego skrzyżowania. Piloci już mieli w miarę gładko wylądować, gdy nagle tylny wirnik całkowicie się zepsuł. Helikopter okręcił się kilka razy wokół własnej osi, po czym grzmotnął podłożem o ziemię i ze zgrzytem przejechał kilka metrów. Po drodze odpadło z niego wiele części; wzbił tumany kurzu i pyłu. Zatrzymał się z piskiem, uderzając w przewróconą ciężarówkę. Chwilę później wszyscy marines byli już na zewnątrz i patrzyli na wrak maszyny. Jednak to było ich najmniejszym problemem, dostrzegli bowiem wrogie pojazdy opancerzone przybliżające się do nich z przerażającą prędkością. Wszyscy żołnierze zadali sobie pytanie: ,,Co się teraz wydarzy, do jasnej cholery?”…

Ciąg dalszy nastąpi…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sunshine
Pirokinetyk


Dołączył: 09 Maj 2011
Posty: 769
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z jaskini:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:37, 27 Wrz 2011    Temat postu:

Wow. Jestem pod wrażeniem. Z tego co się orientuję po przeczytaniu WOJNY jesteś prawdziwym znawcą w dziedzinie sprzętów wojennych( te wszystkie fachowe nazwy na broń i helikoptery). Wyjątkowo ciekawe te przemyślenia. Myślę, że ten ff jest skierowany w większej części do starszych osób ode mnie, bo był dość drastyczny. Gratuluje! Mruga
Pisz dalej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Xenomorph
Bez mocy
Bez mocy


Dołączył: 16 Wrz 2011
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Gniazda
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:49, 27 Wrz 2011    Temat postu:

Bardzo Ci dziękuję Mruga Przygotowuję już fazę drugą: Wściekłość.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / Fan-Art-Fan-Fiction! Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin