Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział IX
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Puma
Naczelny Grafficiarz


Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paradise City
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:32, 12 Cze 2011    Temat postu:

Nerissa była w drodze do szkoły. Kiedy tam dotarła, przywitała ją spora grupa, która składała się z jej przyjaciół, znajomych, a także ludzi za wszelką cenę próbujących się wkręcić do szkolnej elity, których nawet nie znała. Powoli do nich podeszła, z uniesioną głową. Uśmiechnęła się promiennie, a jakiś chłopak siegnął, aby wziąć od niej torbę. Weszła do budynku, a tłum powlókł się za nią, włącznie z chłopakiem niosącym za nią rzeczy. To wszystko było takie... przyjemne. Uczucie, że tylu osobom na tobie zależy. Mniej lub bardziej. Uczucie wygody, spełnienia. Cudowne. Nerissa czuła się naprawdę błogo. Nawet kiedy już usiadła w ławce na lekcji, była niesamowicie odprężona. Nagle... coś ją zaniepokoiło. Napotkała spojrzenie nauczyciela. Jego głos stawał się coraz bardziej chrapliwy, donośniejszy, oczy stawały się intensywnie zielone. Facet patrzył na nią i mówił. Słuchanie tego drażniło Ner, stawała się niespokojna. Nagle uświadomiła sobie, że nauczyciel nie mówi już o historii Rzymu. Wypowiadał słowa w jej kierunku, coraz głośniej i głośniej. Ten skrzek był nie do zniesienia... Okropnie jasna zieleń buchająca z jego oczu zaślepiała dziewczynę. Głos darł się.
Oddaj mi je! Oddaj mi je! Oddddaaaj mi......

Nerissa wrzasnęła i wyprostowała się. Siedziała na kanapie. Ukryła twarz w dłoniach. Zaniosła się szlochem. Koszmary dręczyły ją niemal za każdym razem kiedy spała. Były takie... realne. Swann otarła łzy i wstała. Ogarnęła ją wściekłość. Na siebie. Że w dniu swoich urodzin zdecydowałą się nie opuszczać ETAPu. Na to... coś. Na Ciemność. Czy to była ona? Ner nie była pewna. Zdawało się, że to może być jakaś jej cząstka, wciąż żyjąca, lub jakakolwiek inna zła siła, która chciała zawładnąć ETAPem. I chciała wykorzystać do tego jej dziecko. Tak, dziecko. A tą ostatnią osobą, na którą była wściekła, był Charlie. Durny, niezrównoważony emocjonalnie dzieciak. Wykorzystał ją, a ona jak głupia się dała. Zaszła w ciążę. Nie umiała sobie z tym poradzić. Biorąc pod uwagę wcześniejsze życie Nerissy, tak wygodne i bezstresowe, teraz to był istny koszmar. Wciąż była "Outsiderką". Nigdy by się nie zdecydowała na dalszą współpracę z tymi dzieciakami. Jeszcze ta idiotyczna nazwa. Ale pewnego dnia, kiedy pojawił się pierwszy koszmar, kiedy ta zła moc jej dotknęła, była jak sparaliżowana. Chciała za wszelką cenę to coś zwalczyć.
Mieszkała w jakimś przypadkowym wolnym domu. Był bardzo ładny, nieduży, przytulny. To jej wystarczało. Zeszła do kuchni i nalała sobie wody do szklanki z ogromną ostrożnością i precyzją. Nie chciała przyznać sama przed sobą, że ręce jej się trzęsą.
Jedyną pociechą był jej pies, Jack - owczarek niemiecki. Zawsze wydawał się radosny. Nie zdawał sobie sprawy z tego całego piekła. Nerissa westchnęła. Wróciła do sypialni i włączyła film na DVD. Oglądała bez celu. Żeby nie zasnąć. Ale ogarnęła ją taka senność... NIE. Było jej gorąco. Podeszła do szafy i wyjęła z niej luźny czarny T - shirt o wiele na nią za duży, należący pewnie do jakiegoś chłopaka. W domu były też damskie ubrania, mniej więcej na nią pasujące. Znalazła dżinsowe szorty. Rozebrała się i nałożyła znalezione ubrania. Na szczęście wciąż była szczupła, więc zapięła szorty bez problemu. Ale co potem? Wolała nie myśleć. Usiadła przed toaletką i starannie rozczesała włosy. W końcu nie mogła znieść swojego odbicia w lustrze i rzuciła szczotką z całej siły przez pokój. Rzuciła się na łóżko. Wbijała paznokcie w poduszkę, a z jej oczu płynęły łzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:17, 12 Cze 2011    Temat postu:

[PB]

- Taaa. Wielki pan Charlie powraca.- mruknęła pod nosem Rose. Niestety, Anu nie przerąbała mu czaszki, na co dziewczyna szczerze liczyła. Rose tak naprawdę nie znała Nerissy, widziała ją może z kilka razy, ale z kilkadziesiąt więcej widziała jej przyszłość. I za każdym razem miała ogromną ochotę odszczelić łeb temu chłopakowi.
-Takich jak on powinno się trzymać pod kluczem.- westchnęła cicho.
- Oj, zgadzam się.- uśmiechnęłan się Suss. Powoli ruszyły za rozchisteryzowaną dziewczyną, wtuloną w chłopaka, który idiotycznie szczerzył zęby. Rose właściwie zdąrzyła się skapnąć, co będzie dalej, ale dziewczyny szły więc ona nie zamierzała odpuścić okazji do rozrywki. Wydusili z dziewczyny, że ta ma na imię Kate i znalazła swojego przyjaciela w kałuży krwi.
- Rose? Nic ci nie jest?- spytała ją Sussan. Ruda stanęła gwałtownie. Dawno nie maiała tak realnej...tak odrażającej..potwornej...wizji. A dokładniej od...
- Rose, nie myśl o Prue.- przemknęło jej przez myśl.- Nie wolno ci. Skup się.
Ulice, po których spływa krew...krzyki zabijanych....
Chwile zajęło jej przypomnienie sobie, jak używa się ust.
- Stop...Stójcie!- krzyknęła. - W tym domu...JEJ domu...- ogarnęły ją mdłości, świat wirował jej przed oczami.- Jest...jest.....coś....to. Nie wchodźcie tam...nie.
A później Rose widziała tylko ciemność.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:18, 12 Cze 2011    Temat postu:

Z tego miejsca dziękuję Nef, która napisała za mnie tego posta. <3

Anuna szła za wszystkimi, patrząc się wilkiem na Charliego. Nie zamierzała rezygnować ze spełnienia obietnicy, o nie. Prawie że już doszli do domu tej zranionej dziewczyny, w którym podobno był martwy chłopak. Już mieli wejść, kiedy...
-Stop...Stójcie!- krzyknęła Rose - W tym domu... JEJ domu. Jest...jest.....coś....to. Nie wchodźcie tam...nie.
Po czym zemdlała. Jakiś chłopak natychmiast rzucił się z pomocą i wziął ją na ręce. Zapanowało ogólne zamieszanie.
-Trzeba je obie wziąć do Siriusa - powiedziała Anuna, patrząc po wszystkich, Charliego zaś omijając zgrabnym łukiem - dwie osoby, które je poniosą... Za mną.
Tymi dwoma osobami okazał się Charlie i ktoś z jego 'świty'. W parę minut doszli do kryjówki Uzdrowiciela; ten zajął się najpierw Kate. Charlie wyszedł na zewnątrz, a Anuna za nim.
-Charlie... nie mam żalu - powiedziała, najłagodniej, jak tylko potrafiła.
-Nie? - zapytał tamten ironicznie.
-Nie. Naprawdę. Miałam cztery miesiące na przemyślenia, i... walnęłam cię, bo inaczej dziewczyny nie dałyby mi spokoju. Ale, jak sam widzisz, nie było mocno.
Uśmiechnęła się i go pocałowała. Nie protestował, odwzajemnił pocałunek. Nic się nie zmienił...
Anu znienacka wyjęła z kieszeniu nóż i wbiła go Charliemu prosto w mostek.
-Chyba nie myślisz, że jestem taka głupia. Dotrzymuję obietnic, skarbie - szepnęła mu do ucha i odeszła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefeid
Kurczak


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:28, 12 Cze 2011    Temat postu:

Susanne, Flossy i ten chłopak, Seth zdaje się, cały czas szli za Anuną i resztą. Anu dała im znak, żeby to zrobili. Nie wiedzieli natomiast, po co. Zaczaili się niedaleko namiotu Uzdrowiciela. Floss nie mogła powstrzymać uśmiechu na widok noża wbitego w klatkę piersiową Charliego.
- No wreszcie - mruknęła.
Anuna wyciągnęła nóż, szepnęła coś chłopakowi na ucho i odeszła. Po czym odwróciła się i przestrzeliła mu obie ręce.
- A to, coby się ta rana szybko nie zagoiła - powiedziała - chociaż i tak mam nadzieję, że przeżyjesz, bo nie chcę, żeby twoje dziecko było sierotą.
Anuna podeszła do oniemiałej trójki.
- Ano tak... wy jeszcze nie wiecie... Nerissa jest w ciąży - mruknęła.
- Co?! - wykrztusiła Susanne.
- Odwiedźmy ją! - zaproponowała Flo.
- No... nie wiem, czy to jest dobry pomysł...
- Bardzo dobry - przerwała jej Flo - gdzie ona mieszka?

***
Dom Nerissy nie wyglądał zbyt reprezentacyjnie. Cała czwórka niepewnie weszła do środka. Od razu natknęli się na jego mieszkankę, z zaczerwienionymi oczami i nożem w dłoni. Na ich widok od razu go opuściła.
- A, to wy - mruknęła i popatrzyła się na nich wyzywająco.
Brzuch w 4 miesiącu ciąży nie jest jeszcze tak widoczny. Ale u Nerissy, o figurze modelki, nie wychudzonej, ale bez grama zbędnego tłuszczu, było widać od razu. Co przykuło wzrok wszystkich.
- Ciekawe, nie? - powiedziała Nerissa przez zęby - Nerissa... w ciąży. Możecie się gapić do woli, nie przeszkadza mi to. Posiedźmy tak cały dzień - warknęła.
- Czekałam, aż nas zaprosisz - rozpromieniła się Flossy, minęła Nerissę i weszła do kuchni - może niezbyt tu ładnie, ale przynajmniej normalny dom, nie? Ciężarne mają przywileje...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nefeid dnia Pon 12:25, 13 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:43, 12 Cze 2011    Temat postu:

[PB]
Wbiła mu nóż w mostek. Dzięki Boże, że nie między żebra. Całe szczęście że Grymas ich śledził. Coś mu szepnęła do ucha. Potem dziewczyny odeszły.
Mike doskoczył Charliego. Zaraz obok pojawił się mały Wąs z Hannibal. Dziewczyna doskoczyła do niego. Ozywając swojej mocy utrzymała go przy życiu te 5 sekund które wystarczyły aby zatamował krwotok.
- Nowa blizna. No ładnie.
Czuł przede wszystkim żal. Te cztery miesiące naprawdę go zmieniły. Dziewczyny i alkohol odeszły na dalszy plan. Mogły w ogóle nie istnieć. Ważne było życie jego ludzi.
- Idiota! - warknął Grymas. Nie można było zaprzeczyć że tak jest. Oj, nie można. - Następnym razem sam cię wypatroszę. Nie po to się przygotowywaliśmy, aby teraz przez twoje głupie wyskoki wszystko spi******ć!
Mike i Charlie zarzucili na głowy kaptury. Hannibal i Wąs skryli się w "specjalnym miejscu", a Grymas szlajał się dookoła.
- Twoja była? - zapytał Mike.
- Tak, można tak powiedzieć. W innym życiu, na początku ETAPu bujałem się w dwóch jednocześnie. Teraz żałuje że spotkałem którąkolwiek z nich. Za dużo smutku, żalu i ogólnie cierpienia. - westchnął. Z kieszeni wyjął suchy kawałek mięsa i ugryzł go. - A wiesz co mnie najbardziej boli? Że obie, jednym głosem uznały mnie za dupka. To rozrywa mi serce bardziej niż tamten nóż.
Starł pojedynczą łzę z oka. Westchnął i ugryzł mięso.
- Przynajmniej Ośmiornica ci się udała. - próbował pocieszyć go przyjaciel. Angel uśmiechnął się.
- Myślisz? A co z tobą i Hannibal?
- Spoko.
Potem już szli w ciszy. [/b]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vringi dnia Nie 22:45, 12 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:25, 13 Cze 2011    Temat postu:

[wyspa X]

Roślinka rosła, rosła i rosła, osiągnęła pewien punkt kulminacyjny, zaczęła usychać, kurczyć się, skręcać, by w końcu zamienić się w kupkę próchna. Elizabeth uśmiechnęła się ustami Toma Ferry'ego. Jego ciało świetnie opanowało moc chronokinezy. Musiała się tylko skupić, wczuć, wmówić sobie, że cielesna powłoka jaką przyjęła jest jej własną, naturalną. Dla pewności postarzyła jeszcze kilka roślinek. W końcu nabrała pewności. Wstała.
Musiała iść jakiś kilometr, przedzierając się przez gęste zarośla. Co chwila obracała się, by upewnić się, że nikogo nie ma w pobliżu.
Jest.
Jesion. Wielkie, monstrualne drzewo o grubej, ciemnej, lekko zielonkawej korze. Na gałęziach, zamiast liści wisiały owoce. Wielkie jak zmutowane melony, fioletowe, o półprzezroczystej skórce. Przez dłuższy czas kręciła się pod drzewem. Korzystając z wysportowanego ciała Toma wspinała się po drzewie, szukała dobre dziesięć minut nim znalazła. Zawisła na gałęzi, położyła ręce na owocu. Wzięła głęboki oddech i zaczęła używać mocy. Owoc zaczął dojrzewać w przyspieszonym tempie. Widziała jak pestka w środku rozrasta się, rozciągając kokon.
Nie. To nie nie była pestka.
Ciało.
Skórka zaczęła pękać. El wstrzymała czas. Wyciągnęła ciało ze środka. START. Ciało zaczęło spadać. STOP. Zatrzymało się pół metra nad ziemią. Elizabeth powoli zeszła na dół. Bez trudu zarzuciła sobie ciało na plecy.
Dojście do motorówki zajęło jej pół godziny. Co chwila sprawdzała czy na pewno nikt jej nie śledzi. Delikatnie ułożyła ciało na dnie motorówki. Uśmiechała się przez cały czas. Dyskretnie zacumowała łódź na plaży niedaleko miasta.


-Cześć Tom
Chłopak był ledwo przytomny - korzenie ściskały jego ciało naprężone jak struny. Sprawiało jej to satysfakcję. Pstryknęła palcami i korzenie puściły. Dusza Toma bezsilnie opadła na... podłogę? dno? ziemię?
-Dzięki za ciało. Zawlokłam je z powrotem na komisariat. - uśmiechnęła się jeszcze szerzej - Udawaj, że nic się nie stało, dobra?
Ten niezauważalnie skinął głową, podnosząc się do pionu. Kiedy mu się to udało, El przywróciła go z powrotem do życia. Rozłożyła się na oplatających ją korzeniach niczym na hamaku. Trochę odpoczynku. Nim znowu stanie się żywą istotą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Pon 14:02, 13 Cze 2011    Temat postu:

Drzwi od celi były otwarte.
- Achju! - zawył Tom, siadając na cztery kończyny i wyskakując przez drzwi.
Po czym wyskoczył. Przeczołgał się przed i tak wpatrującym w niego strażnikiem. Uśmiechnął się, uderzył go w nos. Shelton padł na ziemię.
- A teraz wypuszczę ludzi z więzienia, by było dużo spustoszenia!
Zerwał klucze z kołka po czym pootwierał wszystkie cele.
Wyleciał z więzienia z rozwianym włosem, podśpiewując:
- Kolorowe kredki, w swym pudełku noszę...
Uderzając ludzi po kolei w nos śpiewał:
- Raz...
- Dwa!
- Trzy!
Wpadł do jakiegoś małego namiotu. W jakiejś torbie wygrzebał zapałki.
- Zjara się wszystko powoli, a mnie strasznie bolą nogi!!!!
Potem podpalił wszystkie namioty w okręgu 10m. wokół niego. Gdy wszytko dookoła zaczęło się palić i usłyszał krzyki, zatrzymał czas, schował się za jakimś drzewem i puścił start. Używał chronokinezy instynktownie.
I rozpoczął bardzo długą podróż do bazy Stefano Rey, uprzednio strzelając do paru ludzi z pistoletu, który także zabrał z komisariatu.
Powrót do góry
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:29, 13 Cze 2011    Temat postu:

[PB]
- Czuje dym!
Mike spojrzał na niego wyczekująco. W końcu to nie on miał wyczulone zmysły. Puścili się biegiem ku płonącym namiotom. W końcu stanęli pośrodku nich.
Dzięki smogowi ujrzał jak kumuluje się on zapełniając nowo-powstałą próżnie. W kształcie człowieka
- Coś ty zrobił Tom? - tą cechę mocy chronokinetyka Angel zauważył na początku Outsiderów. Powietrze zawsze musiało zapełnić ta lukę powstała po zniknięciu chłopaka.
Usłyszał krzyk z namiotu. W biegu zdjął bluzę i wskoczył w ogień. W środku leżeli skuleni chłopiec i dziewczynka. Góra 7 lat.
Zawinął ich w bluzę i osłaniając własnym ciałem wyprowadził z namiotu. Widział jak Mike w bluzie wyciąga jakiegoś chłopaka z ognia. Powtórzyli ta czynność 10-krotnie zanim przybyła Anuna.
Angel bez zastanowienia wsadził jej w ramiona nowo ocalałego pięciolatka.
- To moja jedyna prośba w życiu: Zabierz te dzieci z dala od dymu.
I wskoczył do kolejnego namiotu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seth
Kameleon
Kameleon


Dołączył: 06 Cze 2011
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stargard Szczeciński
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:52, 13 Cze 2011    Temat postu:

Pobyt u Nerissy nie nastrajał pozytywnie. Flo cały czas się szczerzyła, Anuna i Sus przytulały zapłakaną a Seth trzymał się z boku. Czuł się jak intruz. Nie znał nikogo a nikt nie znał jego.
-Więc co u Ciebie słycha?ć- rzuciła rozpromieniona Flo- U nas wszystko dobrze. Mieszkałyśmy w lesie, ale wróciłyśmy tutaj i już nie mieszkamy w lesie. I spotkałyśmy tego chłopaka i on poszedł z nami i spotkałyśmy Anunę a ona spotkała Charliego. A co u Ciebie?
-Naprawdę ci współczuję. Nie wiesz, jak bardzo.-Anuna próbowała pocieszać Nerisse- Nie masz pod ręką truskawek i ogórków kiszonych, ani nawet lodów, które mogłabyś wyjadać łopatą.
-Odpuść sobie takie pocieszanie.-wyszeptała Suss do Anuny
- Ciekawe, czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka. Jak mu... Albo jej... Dasz na imię?-Powiedziała Flo rozkładając się na kanapie.
Nerissa rozryczała się jeszcze głośniej i schowała twarz w poduszkę.
- No co, to bardzo istotne.-ciągnęła dalej niezrażona Flo.
-Może chcesz, żeby ci jakoś pomóc? Dajesz sobie radę?-zaoferowała się Sus
-A mam inne wyjście?
-No, teoretycznie... Mogłabyś jeszcze nie dawać sobie rady.- wtrąciła Anuna.
-Albo dawać sobie radę tak w połowie.-dodała Flo.
-Przestańcie.-zgasiła je Sus.- Albo dawać sobie radę tak w jednej czwartej.
Rozmowę przerwały krzyki za oknem. Flo podskoczyła do drzwi a reszta pobiegła za nią. Pierwszym co zobaczyli był ogień- wszędzie. Dzieciaki biegały z paniką w oczach. Anuna teleportowała się a Sus z Flo pobiegły. Tylko Seth skupiony stał w miejscu.
Na niebie pojawiły się chmury...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ihuarraquax
Różowy
Różowy


Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:54, 13 Cze 2011    Temat postu:

Obudził się. Leżał na ziemi po środku jaskini. Pamiętał jedynie, rozpoczęcie się ETAP-u. Był wtedy w domu, na obrzeżach miasta. Gdy tylko dowiedział co się stało, uciekł do swojej jaskini. Później, była tylko ciemność. Niezdarnie podniósł się z ziemi i oparł o stolik.porozglądał się po jaskini, po jego drugim domu. Nic się tu nie zmieniło. Chwiejnym krokiem podszedł do butelki wody. Nie wiedział ile czasu tu przebywał. Napił się. Wciąż rozkojarzony, odnalazł wyjście. Wychylił się na zewnątrz. Pusto. Wyszedł z jaskini i skierował się w stronę miasta.


Gdy minął górkę, zobaczył ciemny dym, unoszący się nad miastem.
-Co tu się do cholery dzieje?
Skierował się w stronę domu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Candace
Niezniszczalny


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:28, 13 Cze 2011    Temat postu:

[PB]

Po wizycie u Siriusa Sońka z Brianem wrócili na arenę. Mimo iż na dzisiaj walki prawdopodobnie się skończyły to i tak widać było sylwetki zakapturzonych dzieciaków czekających na okazję albo podwędzenia czegoś, albo stoczenia się w walce. Black poszukała wzrokiem Elise. Siedziała w kącie po lewej stronie, w miejscu dawnego gabinetu dyrektora.
-Pogadajcie sobie, a ja sprawdzę co w przedszkolu - powiedział Brian i wolnym krokiem oddalił się od Sonii. Ta po chwili wahania podeszła.
-Cześć Ell, widzę, ze interes nadal się kręci...
Przegadały ponad 2 godziny. Mówiły o wszystkim i o niczym. Mimo iż były teraz poróżnione to nadal łączyła je jakaś więź. Nagle, z zza zakrętu, wyłonił się Brian. Bez tchu dobiegł do dziewczyn.
-Palą się namioty. Marvel i reszta pouciekała, a Charlie wrócił do miasta ze swoimi ludźmi.
Noż kurcze, czy choć jednego dnia spokoju to nie można sobie życzyć?
-Elise, niedługo może Ci przybyć towarzyszy. Nie zdziw się - powiedziała Sonia, skinieniem głowy pożegnała przyjaciółkę i odbiegła wraz z Brianem w kierunku przez niego wskazanym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:07, 13 Cze 2011    Temat postu:

Gdyby wcieliła się w swoje ciało - to znaczy ciało, wyglądające na jej własne - mogłoby to wywołać zbyt wielkie poruszenie. Noc żywych trupów! Gdyby wybrała kogoś z Rady, miałaby pewne przywileje, ale też trudności, gdyby ją nakryto. Jeźdźcy? Przecież miała zamiar ich uwolnić. Charlie nadawał się idealnie - nie dość, że zniknął jakiś czas temu, a nie miała informacji od poddanych jej umysłów, że kręci się w okolicy, to raczej nie powinien być uważany za wroga. Elizabeth przejrzała się w lustrze wody. Na zewnątrz ciało Angela wyglądało tak samo, ale poddała je pewnym modyfikacjom - było silniejsze, sprawniejsze, wytrzymalsze. Przydatna rzecz, zważywszy że moc nie była tak silna jak u pierwowzoru.
Dym. Elizabeth wbiegłszy na górę klifu - zachwycała ją prędkość w jaką mogła się poruszać - wyraźnie widziała ogień trawiący część miasta, w pobliżu placu. Przewróciła oczami. Ile można?! Mogliby być bardziej oryginalni...
Do miasta dotarła (a może dotarł?) w ciągu pięciu minut. Zaczaiła się za ruinami jakiegoś budynku. Widziała postacie krzątające się wśród płomieni, ale z tej odległości trudno było dostrzec więcej szczegółów. Nie zdążyła pomyśleć o ostrzejszym wzroku, bo coś zagrzmiało nad jej głową.
Chmury. Deszcz. Burza.
Tutaj? W ETAP-ie. Na środku pustyni?
Zakradła się bliżej epicentrum ulewy. Ciemnowłosy chłopak. Ot, taki jakich wielu krzątało się po mieście. To chyba on wytwarzał ten deszcz. A to ciekawe? Nowe moce.
Z chęcią pogapiłaby się jeszcze trochę - lubiła takie widowiska - ale po pierwsze nie miała pop-corn'u, po drugie musiała jeszcze uwolnić Jeźdźców.
I tu ponownie spotkał ją zawód. Otóż ledwo wyszła za róg, zaliczyła centralne, czołowe zderzenie z Marvelem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:36, 13 Cze 2011    Temat postu:

[PB]

Kiedyś by mnie to tak nie zmęczyło...
Jak Maggie trafiła tak szybko do miasteczka? Przez przypadek znalazła rower na ulicy, którą szła. Zrządzenie losu czy zwykły przypadek? Nieważne. Liczy się tylko, że jest na miejscu.
Było pusto. Na niebie unosił sie dym. Z oddali słychać było krzyki.
Maggie ciężko westchnęła.
Rodzice ich nie uczyli, że się nie bawi ogniem?
Nagle oświeciło blondwłosą. Wyjęła z kieszeni bluzy srebrną szkatułkę. Przyjrzała się literze N na wieczku. Z mitycznego punktu widzenia możnaby nazwać ją współczesną Puszką Pandory. Przynajmniej miała takie same właściwości. Tak Maggie usłyszała z opowiadań. Tu jest moc Nathana.
- Ciekawe czy będzie tak samo jak w tym micie... - położyła ręke na wieczku. - Nie szkodzi spróbować. Jeżeli umrę, to nawet lepiej dla mnie. W końcu uwolnię się z tego cierpienia. - po tych słowach otworzyła szkatułkę na całą szerokość.
I wtedy zaczęło się TO.

I tu zdaję się na waszą wyobrażnię xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:09, 13 Cze 2011    Temat postu:

[ PB]

Rose podziękowała Syriuszowi za uzdrowienie, jakkolwiek wiedziała, że jej omdlenie nie bylo efektem jakieś tak fizycznej słabości. Działo się coś złego. Bardzo bardzo złego. Włosy stawały Rose dęba na głowie, skórę przeszywały dreszcze ,trzęsła się jak w gorączce.
Maggie...Maggie i ....
O nie. Wszystko, tylko nie ta piekielna szkatułka.
Rzuciła się przed siebie, chciała ostrzec...ostrzec Anu, Suss, Flossy, albo nawet Nerissę...kogokolwiek.
Problem, w tym, że zabrakło jej czasu.
Czuła jak jej buty nasiąkają krwią. Lepka masa wspinała się po jej kostkach i w górę, po kolanach, udach. Brzuchu, piersiach, szyi. Wplątywała się jej we włosy. Wypełniała uszy, usta, nos. Nie mogła oddychać, nie mogła nawet krzyczeć.
- To się nie dzieje naprawdę, to się nie dzieje naprawdę.- łkała skulona. Ale nawet sama przed sobą , wedziała, ze to nieprawda . Piekielna szkatułka.
- O nie... tylko nie to. -woń dymu, wypełniającego płuca...żar z pożaru...ogień, ciepło, gorąco....
Nasze najgorsze , najpotworniejsze lęki... Stały się rzeczywistością. Najmrocznejsze części nas...
Skrywane głęboko na dnie duszy obawy..wszystkie.
Prue przed jej oczami płonęła, krzycząc i płacząc, krew pokrywała skórę Rose, a ona doskonale wiedziała, że to jest prawdziwe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Pon 17:11, 13 Cze 2011    Temat postu:

- Ups.
Tak, nie róbcie tego w domu.
Otóż...
Gdy G. zawładnął ciałami kojotów, jedno, całkiem liczne stado przeoczył, uważając je za i tak niepotrzebne. A może nie chciał naruszać ekosystemu? W końcu jest zielony.
Tak...
Tom miał pecha.
Przez przypadek wkroczył na ich teren, a pieski były bardzo wyczulone na ludzi. I zaczęła się pogoń, przerywana STARTO-STOPAMI czasu, krótkimi, by kotki nie capnęły go w... nieważne.
W końcu dotarł do Perdido Beach. Lekki deszczyk powoli gasił płomienie, które jednak nadal buchały w górę.
Ferry wspiął się na jakiś pal, wystający z ziemi na parę metrów.
Kojoty, skaczące na jego pień, powoli skierowały się w stronę spanikowanego tłumu. Ktoś zauważył Toma. Usłyszał kule, świstające koło jego uszu.
I, jakieś zimno za plecami.
Powoli się odwrócił, nie zważając na strzały.
Stało tam... Coś.
Wielki pies. Większy od słonia. Piesior. Maxus doggus z łaciny.
Ferry, uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Piesio!
Bestia zmarszczyła brwi. Nie wiedziała, że teraz największym lękiem oszalałego Toma był kisiel śliwkowo - buraczany. Mniam.
- Piesio! A tam są ludzie, co pobawić z piesiem się chcą! Zaiste!
Bestia rzuciła się mu do gardła, zamieniając się powoli w kisiel. Ferry zatrzymał czas i kontynuował drogę do Stefano Rey.
Hmm... a piesia nazwę Coś.
Bestia, której cel nagle zniknął, skierowała się w szybkim tempie do miasta.
- Piesio A, Piesio B, Piesio człeka sobie zje!
I, w podskokach, Tom ruszył do Bazy Wojskowej Stefano Rey.
Powrót do góry
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:36, 13 Cze 2011    Temat postu:

[Eter]
Oplatały go ciernie. Był w Eterze. Dlaczego wcześniej tu nie trafił? A no tak. Endorayal.
Tkwił w miejscu uwięziony przez ciernie. Słyszał Bębny ułożone w systemie Piętnastu. Czas i przestrzeń falowały wokół niego. Był w nicości i wszystkim.
Instynktownie spojrzał na lewo. Gaiaphage. Na prawo. Endorayal. Jin i Jang.
Walić to! Wyciągnął dłonie ku źródłom światła. Zieleń i żółć. Jakie to ironiczne. Światło przeszło przez niego nasączając ciernie. Okowy pękły.
Czuł jakby całe życie czekał na ten moment. Zrobił salto zaburzając tafle czasu. Ujrzał Wielki Wybuch. Najwspanialszy rozbłysk. Pierwotne Światło.
Skierował się przed siebie. Ku Bębnom. W samo Centrum Wszechświata. Ku wielkiej kuli, czarnej gwieździe wewnątrz której coś skowytało. Zaczął krążyć, albo płynąć, wokół kuli. Zanurzał się coraz bardziej.
Trafił w sam wir bitwy.
Puermortem, zimny błekit rozrywający w kółko te same ofiary. Najsilniejszych.
Annocurrit z wielką armia nacierający na lód aeterna, armie subsequens i stada metus.
Wtedy zrozumiał. Dwoje subsequens, Gaia i Endo kosztem własnych wspomnień zamknęli ten chaos.
Czym prędzej powrócił do Eteru. Jeden z metus grasował w ETAPie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ihuarraquax
Różowy
Różowy


Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:41, 13 Cze 2011    Temat postu:

Gdy tylko dotarł do miasta, skierował się w stronę dymu. Dotarł tam po kilku minutach, nie spotykając po drodze żadnej żywej duszy. Zobaczył pole namiotowe ogarnięte płomieniami i biegającymi dziećmi. Usłyszał płacz dziecka dochodzący z namiotu. Podbiegł tak szybko, jak tylko się dało. Wbiegł do środka nie zważając na dym. Zobaczył dziewczynką, miała 8 może 9lat. Leżała skulona po środku namiotu. A przynajmniej po tej części, która po nim została. Popatrzyła na niego niezdolna wykrztusić ani słowa przez gryzący dym.
- Nic Ci nie jest?
Pokiwała głową zaprzeczając.Podbiegł do niej i wziął ją na ręce. Wybiegł z namiotu i postawił ją z dala od ognia.
- Czekaj tu i nigdzie się nie ruszaj, dobra?
Wciąż oszołomiona pokiwała głową i usiadła.
Raz kozie śmierć pomyślał i pobiegł w stronę namiotów, próbując pomóc.[/i]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:59, 13 Cze 2011    Temat postu:

Fala gorąca uderzyła ją od razu, gdy przeteleportowała się, żeby kogokolwiek ratować.
Namioty w centrum miasta płonęły.
Ten, kto to narobił, nie ucieknie od wymiaru sprawiedliwości...
Charlie wepchnął jej w ręce jakiegoś dzieciaka, a Anu stała jak sparaliżowana, zbyt zaskoczona, żeby się ruszyć.
Aż do momentu, w którym ogień zaczął przypalać jej nogawkę.
Szlag.
Z dala od dymu. Łatwo powiedzieć. Teraz nawet nie wiedziała, gdzie to z-dala-od-dymu jest.
Siostrzana telepatia zadziałała. Melissa stała na skarpie, osłaniając oczy dłonią.
-Pilnuj. - powiedziała krótko Anuna, postawiła chłopczyka na ziemi obok i wróciła do pożaru, chociaż wcale nie miała ochoty tego robić.
Jedyna prośba w życiu. A jeśli ludzie naprawdę się zmieniają? I nie chodzi tu tylko o brak kawałka ucha.

Po kilku takich akcjach, przysiadła na ziemi, żeby odsapnąć. Charlie gdzieś zwiał.
An zobaczyła jakiegoś chłopaka.
-E, potrzebujesz pomocy?
-Nie... Ja tu pomagam.
Collins machnęła ręką.
-Okej... - uniosła wzrok ku górze.
Deszcz. WTF?! Wśród tego ogólnego chaosu, nie dało się nie zauważyć kropel deszczu, spadających miarowo i gaszących rozszalałe płomienie.
-O nie... Pranie mi zmoknie. - powiedziała na głos, właściwie do nikogo.
A potem coś ją uderzyło i zaryła nosem o ziemię.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puma
Naczelny Grafficiarz


Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paradise City
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:29, 13 Cze 2011    Temat postu:

Ner wybiegła z domu za pozostałymi i zwróciła się w stronę płomieni. Rozpętała się panika, szał. Starsze osoby ratowały z płomieni te młodsze. Przez moment dziewczyna patrzyła na to wszystko jak sparaliżowana, po chwili jednak opamiętała się i zrobiła krok w stronę obozowiska. Nie. Głupi pomysł. Zawróciła do domu i zatrzasnęła drzwi. Dyszała ciężko. Przymknęła oczy i osunęła się na ziemię po ścianie, o którą się opierała. Słyszała krzyki. Wrzaski. Piski. Szlochy i płacze dzieci. Jest w piekle. I nic nie może zrobić, nikomu się na nic przydać. Nagle zerwała się i wyszła na zewnątrz. Dym buchnął jej w twarz. Przez moment nie mogła oddychać, zaczęła kaszleć. Miała mdłości. Ktoś krzyknął do niej, żeby nie wyhodziła z domu. Nie słuchała. Ruszyła dalej i odszukała Anunę.
- Hej, mogę jakoś pomóc? - krzyknęła.
Kiedy dziewczyna ją dostrzegła zrobiła minę jakby zobaczyła ducha i otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale jakieś zapłakane dziecko odciągnęło ją na bok błagając o uratowanie siostrzyczki. Nerissa odwróciła się więc gwałtownie chcąc ruszyć w inną stronę, kiedy zderzyła się z jakimś chłopakiem.

a kto to będzie? Kto pierwszy ten lepszy xd


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Puma dnia Pon 18:32, 13 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Green
Biczopędzel
Biczopędzel


Dołączył: 02 Kwi 2011
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:37, 13 Cze 2011    Temat postu:

Kate nie wiedziała, co o tym myśleć. W ciągu ostatnich godzin działo się stanowczo zbyt dużo.
Znalazła pomoc. Została uzdrowiona. Jednak czuła się dość niezręcznie w grupie nieznanych jej osób.
Mieli moce. Potężne, zdecydowanie.
Ta dziewczyna, Rose... Niepokoiła ją. Widziała przyszłość i twierdziła, że w domu Kate jest COŚ. Zapewne to samo, co prawie ją zabiło. I zabiło jej najlepszego przyjaciela. Skoro tam było, musiało też tam być, gdy odzyskała przytomność i znalazła Drew. To COŚ mogło ją obserwować. Stanowiło zagrożenie.
Charlie... Kate nie wiedziała dlaczego, ale mu ufała. To było dziwne i prawdopodobnie głupie.
Wciąż usiłowała sobie przypomnieć, co właściwie stało się w jej domu. Jednak dziura w pamięci nie mogła wypełnić się żadnymi obrazami. Od pewnego czasu miała dziwne luki w pamięci, ale starała się nie zwracać na to uwagi - nie było to łatwe. Potem i Drew zaczął się na to uskarżać. Kate jednak nie miała czasu zaprzątać sobie tym głowy, choć nieco ją to niepokoiło.
Z daleka widziała zbierające się na niebie chmury, z których w końcu lunął deszcz. Świeża, chłodna woda. Kate uniosła głowę, pozwalając by krople deszczu spokojnie po niej spływały.
Powoli wstała. Deszcz zaczął przybierać na sile, tworząc ścianę wody. Spojrzała w stronę dogasających płomieni.
Czuła, że musi tam pójść. Coś ją wzywało.
Bez wahania ruszyła przed siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin