Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział VIII
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marvel
Różowy
Różowy


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:35, 02 Maj 2011    Temat postu: Rozdział VIII

Co wyniknie ze współpracy Elizabeth i Sonii?
Jakie plany ma Charlie i Tom?
Czy Outsiderom uda się zniszczyć Ciemność?
Jeśli tak, czy Syriusz zdoła przeżyć?
Czy ktoś uwolnił Arthura?
Marvel przeżyje?
Czy dzieciaki połączą siły by pomóc Outsiderom?

Dowiemy się, tworząc nową historię ETAP-u...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:37, 02 Maj 2011    Temat postu:

[PB]

Elizabeth od dawna chciała przetestować ten aspekt swojej mocy. A trafiła się idealna okazja.
Tom stał na środku placu, nadzorując rozstawianie namiotów, co ograniczało się głównie do chwalenia swoich ludzi, oraz przekonywanie ich ‘jacy to Outsiderzy nie są’. Był z lekka wstawiony, co tylko ułatwiało El robotę. Zakradła się cichaczem od tyłu, po czym, stojąc tuż za jego plecami, zasłoniła mu oczy rękoma.
-Zgadnij kto? – przemówiła dźwięcznym, ociekającym słodyczą głosem Nerissy.
Jednocześnie zaczęła powoli wycofywać się z placu. Tom nie protestował.
-Wiem, że to ty Charile. Poznaję twój słodki głosik – chłopak zaniósł się pijackim śmiechem.
El również się zaśmiała, jakby uznała jego dowcipy za szczególnie zabawny.
-Zgaduj dalej – zachęciła, ciągle głosem Nerissy, chociaż trochę ochrypniętym. Ta część mocy wymagała podwójnego wysiłku. Na szczęście byli już na skraju placu – El pociągnęła Toma do niewielkiego zaułka, ustawiła twarzą do Maggie i puściła. Nawet gdyby jego umysł nie był oszołomiony alkoholem, nie zdążyłby zatrzymać czasu, zanim moc Maggie nie zniewoliłaby jego umysłu. Skierowała na El pytający wzrok. Ta tylko przytaknęła ruchem głowy.
-Słuchaj Tom. Zrobisz dokładnie to co mówię i nie spoczniesz zanim tego nie zrobisz. Weźmiesz wszystkich swoich ludzi z placu do hotelu Clifftop. Znajduje się tam wielka sala balowa. Niech wszyscy tam wejdą. Macie szczelnie pozamykać wszystkie drzwi i okna. Musisz mieć pewność. – przestrzegła.
Jeszcze raz spojrzała na El.
-To nie my – podpowiedziała.
-A tak. To nie my ci to nakazałyśmy. Sam na to wpadłeś. I nic cię nie powstrzyma przed realizacją tego planu. Czy wszystko zrozumiałeś?
Tom pokiwał automatycznie głową.
Dziewczyny patrzały przez chwilę po sobie.
-To wszystko?
-Mmmm… Może każ mu zatańczyć makarenę. I muczeć jak krowa.
Dziwaczne wygibasy Toma trudno było nazwać makareną… Ale muczał bezbłędnie. I z jaką gracją! El nie mogła się powstrzymać od dyskretnego uśmiechu.
-Dobra. Starczy
-Zapomnisz, że nas widziałeś, za pięć, cztery, trzy…
Tu Elizabeth złapał chłopaka za ramiona i wypchnęła z zaułku.
-…dwa, jeden.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:09, 02 Maj 2011    Temat postu:

[PB]

Na okres próbny? Co to, umowa o pracę...?
Teraz Anu chwiała się podwójnie. 1- od bolącej stopy, 2- od alkoholu.
Alkoholu. Obiecała sobie kiedyś, że już nigdy nawet nie zbliży go do ust. Po tym, co odwaliła w domu Tequili. W domu... Tequili... Tequila...
Anu zasępiła się, posmutniała.
Ale jeszcze kilka łyków wystarczyło, żeby i o tym zapomniała.
Nie lubiła wspomnień. Zwłaszcza tych złych. Pewnie dlatego nie słuchała Toma - znała większość historii, tylko z innej perspektywy, z poza tym nie chciała od nowa tego wszystkiego ogarniać.

Tom mówił, Charlie się zmył, a wokół zbierało się coraz więcej ludu. Anuna siedziała na krawężniku, bawiąc się pustą butelką. Nie pamiętała, ile wypiła.
-Hej. Mam do ciebie sprawę. Pobono potrafisz przenosić się z miejsca na miejsce, gdzie chcesz. - Anu uniosła wzrok. Nerissa.
-Taak.
- Jak zapewne wiesz, mieszkałam na wyspie Crabclaw. Zostawiłam tam swoje zwierzęta. Psa i papugę. Mogłabyś je tu ściągnąć?
Pierwsza myśl - po kiego grzyba fatygować się aż na Crabclaw po... zwierzęta?
-Tak, wiem, że masz problem z nogą, ale poradzisz sobie. - ciągnęła tamta.
O, jak miło, że we mnie wierzy.
Tak, w stanie nietrzeźwości była jeszcze bardziej złośliwa, niż zwykle. Ale nic nie powiedziała. Zastanawiała się.
-Proszę... - jeszcze brakowało tylko wzroku a'la kot ze Shreka.

Westchnęła. Ale zgodziła się. W końcu gdyby ona zostawiła na wyspie (hipotetycznie) swoją siostrę, też chciałaby za wszelką cenę ją stamtąd zabrać.
Crabclaw... Wyspa Crabclaw.... Nie, k***a, nie pustynia. Nie góry. Nie port. Nie mój dom. Crabclaw.
Anu zwiedziła te wszystkie miejsca po kolei, zanim zdołała skupić się na tyle, żeby trafić tam, gdzie trzeba.
W końcu. Chwyciła ptaka za ogon, psa za sierść i wróciła do miasta.
-Dzięki, Anununu - powiedziała Ner i odeszła.
-Cała przyjemność po mojej stronie. - wymamrotała An, już właściwie do nikogo. Uśmiechnęła się promiennie.
Poszła gdzieś na ubocze, z dala od zamieszania. Żeby walnąć się na glebę i nigdy nie wstawać. I tak nikt nie zwracał na nią uwagi.

Trafiła na Sussanne.
-O, Suss...! Te bandaże... - zaczęła bełkotać, z myślą, że tamta będzie na nią zła albo coś takiego, ale nic z tych rzeczy. Przyjaciółka w zdrowej ręce trzymała butelkę wódki. Też już była lekko pod wpływem.
Anu oblizała wargi.
Wtedy z pobliskiego zaułku wyszedł, a raczej wyleciał Tom.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:44, 02 Maj 2011    Temat postu:

[PB, dom Angelów]
Charlie był śmiertelnie uzbrojony. W granaty kasetowe, miecz, włócznie i rozwijającą się w nim Ciemność. Z takim ekwipunkiem stanął pod swoim dawnym domem. Widział chodzące po ogrodzie kuguary. Pomioty Ciemności.
Odbezpieczył ładunki i błyskawicznie wrzucił je do ogrodu. Bum! Bum! Bum! Przed oczami widział latające kawałki kotów. Natychmiast go otoczyły. Wyjął japońskie ostrze. W drugiej ręce dzierżył włócznię Endorayala. Ciął i dźgał. Było to o tyle trudne że obiekty pojawiały się i znikały. Czuł jak tłumiona dotychczas złość znajduje ujście w rzezi. Jak wtedy pod Klubem.
Dość. Zwierzęta zatrzymały się. Ich pan je wzywał. Zniknęły, poza tymi które Angel przeorał swoją bronią. Było ich gdzieś z 50. Teraz musiał dokończyć dzieła. Ostrożnie omijając odłamki wbijał włócznie w każde serce pumy. W każdy element Gaiaphage.
Stał znów w swoim mieszkaniu. Myślami wezwał Jastrzębia. Ptak wleciał przez okno lądując na jego ramieniu. Pokazywał mu co przydarzyło się jego towarzyszom. Wiedział co Wścieklica zrobiła Tomowi. Tylnym wyjściem opuścił mieszkanie. Jeszcze byli na placu. Widział to oczami ptaka. Dobiegł do Ferry'ego w momencie gdy tamten chciał coś wygłosić.
- Cokolwiek robisz, przerwij to! - zaciągnął chłopaka na bok. Tamten z buntowniczą miną spoglądał na niego spode łba. - Wpłynęli na ciebie. El i Maggie. Pomyśl przez chwile: pamiętasz wszystko co się wydarzyło odkąd tu dotarliśmy?
Tamten po długim milczeniu pokręcił głową. Charlie przywołał do siebie Nerrisę. Towarzyszył jej pies. Zwykły pies.
- O co chodzi Angel? - jego nazwisko wypowiedziała z francuskim akcentem. I dałby sobie rękę odciąć pewien że zrobiła to specjalnie.
- Może później poszukacie łóżka? - odezwał się Drake psując cały urok chwili. Angel musiał przybrać poważną minę. Jako jedyny z całego towarzystwa był całkowicie trzeźwy. Jego moc robiła swoje.
- Musimy się trzymać razem. Mhroczni mają Maggie, a Rada Elise. Obydwie posiadają kontrole nad ludzkimi umysłami. Niech nasze ptaki patrolują niebo. Bo w bezpośredniej konfrontacji będą miały przewagę. - nie powiedział im tylko o jednym.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Pon 20:05, 02 Maj 2011    Temat postu:

Tańczymy labada, labada, labada... ee... co?
Hipnoza. Dałeś się wciągnąć jak mysz do sera.
Gdy Charlie uderzył go kilka razy w policzki, efekt minął. Zszedł z pudła. Potem znowu na niej wszedł. Alkohol zaczął już wietrzeć.
- Dobra, ludzie, żwawiej z robotą, nie mamy czasu. Przeobozujemy tutaj parę dni, może ktoś zechce się dołączyć, każda jednostka jest ważna, potem się zobaczy... Clif... a nic, nic.
Postanowił znaleźć El i tą hipnotyczkę. Nie minęło zbyt wiele czasu, około pięć minut. Zatrzymał czas. Wdrapał się po drabinie przeciwpożarowej na jeden z budynków, i po wytężeniu wzroku, zauważył dwie, zastygłe postacie.
Strzelił obu dziewczynom w ręce, co na pewien czas powinna przyhamować ich moce. W końcu moce były związane z dłońmi. Już miał poranić je dotkliwiej, gdy zielona chmura pojawiła się między chłopakiem a dwójką dziewczyn. Wysyczała coś w stylu: "Ochdaf ie! Óne muje!", i odrzucił Toma do tyłu. Lecąc do tyłu, uderzył w niski murek, i wyrąbał się jak długi. Efekt zatrzymania czasu zniknął. Dwie dziewczyny zaczęły zwijać się z bólu, a zielona chmura rozwiała się, wraz z podmuchem wiatru.
Ferry ostatkiem sił włączył pauzę, dowlókł się na plac. Tam padł jak długi (znowu), włączył start. Zamknął oczy. Zasnął.
Zobaczył długi tunel, a na jego końcu był znak ying-yang, tyle że zwykle czarna połowa była zielona, a obie wyglądały, jakby były stworzone z setek tysięcy chodzących mrówek. Potem usłyszał głos:
- Witaj w Eterze.


Ostatnio zmieniony przez Rexus Maximus dnia Wto 19:51, 03 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:17, 03 Maj 2011    Temat postu:

- Fak. Jakim cudem on się otrząsnął z tego? - zapytała Maggie El.
- Myślałam, że ty wiesz. - odpowiedziała tamta. - Trudno, teraz to już nieważne. Trzeba teraz zrobić coś innego...
- Ja idę do Uzdrowiciela. Powiedz jak bedę potrzebna. - po tych słowach Maggie skierowała się na północ
Znowu do Uzdrowiciela. To strasznie irytujące. Trzeba w końcu zrobić jakiś odwet, bo strasznie mnie to wszystko wkurza.
Blondwłosa weszła do niewielkiego pomieszczenia, gdzie przebywał Sirius z Sonią. Bez zawahania podeszła do Uzdrowiciela i pokazała mu ręce.
- Mógłbyś mnie trochę naprawić? - zapytała. Sirius spojrzał na Sonię. Tamta kiwnęła głową na znak zgody. Uzdrowiciel połorzył obie ręce na rany Maggie.
- Coś czuję, że do końca życia nie spłacę tego długu - mruknęła Maggie do siebie, jednak na tyle głośno, żeby Sonia to usłyszała.
- Dlaczego ciągle mówisz o długu? Dopóki mamy zawarty pakt niczym się u nas nie zadłużasz. Poza tym wiem, że później i tak nas bedziesz chciała zabić.
- Nie. Nie zabiję was dopóki nie spłacę długu. Nawet jeżeli już nie bedziemy współpracować. - powiedziała Maggie patrząc na Sonię. - Widzisz, tak mnie wychowano. Moja niańka mówiła tak: "Jeżeli masz u kogoś dług, musisz go spłacić. Nawet jeżeli miałabyś przypłacić za to życiem." Ta sama kobieta nauczyła mnie kraść, posługiwać się nożem i strzelać.
Tymczasem Uzdrowiciel uleczył ręce Maggie. Blondwłosa obejrzała je dokładnie.
- Dziękuję - powiedziała ku własnemu zdziwieniu, po czym ruszyła w stronę wyjścia
Jasna cholera, chyba zaczynam łagodnieć. Nie jest to dobry znak...
W końcu dotarła do Elizabeth. Ta uśmiechnęła się złowieszczo.
- Mamy robotę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Megumi dnia Wto 11:20, 03 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gusia
Uzdrowiciel
Uzdrowiciel


Dołączył: 23 Lis 2010
Posty: 861
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:09, 03 Maj 2011    Temat postu:

Giselle i Clary leżały w kałuży krwi dobrych… Właśnie, ile?
- Rzuć mi jedną bulwę, bo umrę z głodu.
Złapała ją w ręce i skosztowała.
Obrzydliwe. Ale w obecnej sytuacji nie mogę wybrzydzać. Przeżuła dokładnie roślinę i przełknęła, co prawie spowodowało wymioty.
- Nikt po nas nie przyszedł. Dasz radę jeszcze raz wysłać gołębia?
- Wątpię. Nawet jeśli to jak widać nic to nie da. Chciałabym żeby ta rana wreszcie się zagoiła.
Ledwie to powiedziała, a miejsce rany postrzałowej zajęła różowawa skóra. Ból całkiem nie zniknął, ale stał się znośny. Spojrzały po sobie i Clary wzięła się za przeżuwanie bulwy. Jej mina mówiła sama za siebie, ale warto było.
Ruszyły w kierunku Perdido.

- Tornado tutaj przeszło, czy co?
- Albo Elizabeth. Jeśli tak to przeszła samą siebie.
Spacerowały zdemolowanymi ulicami miasteczka aż ich uwagę przyciągnął biały gołąb przy ruinach jednego z budynków. Jakiś kot starał się na niego zapolować, ale ptak wzlatywał kilka metrów w górę, po czym znowu lądował. Ruszyły biegiem w tamtą stronę.
- Marvel? Jesteś tam?
W odpowiedzi usłyszały cichy pomruk.
Giselle była niższa i drobniejsza niż Clary, więc niewiele myśląc wpełzła do środka. Widok Marvela zszokował ją – to za mało powiedziane.
- Spokojnie, wyciągniemy Cię stąd. Nie wolno Ci zamknąć oczu, słyszysz mnie?
- Gis… Pomóż… - powiedział tylko ochrypniętym głosem.
Wyjęła z kieszeni trzy bulwy i naraz włożyła do buzi.
- Chyba mi się uda usunąć trochę gruzu. Długo to zajmie, bo nigdy nie używałam mojej mocy na takie ciężary – odbił się echem głos Clary.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gusia dnia Wto 17:11, 03 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:23, 03 Maj 2011    Temat postu:

Rose otwarła szeroko oczy ze strachu. Wizje były...przerażające. Widziała ogromny pożar. Widziała trzęsącą się ziemię, ludzi wpadających do ogromnej szczeliny, jakby ziemia otworzyła swoje usta. Widzała jak dzieci płaczą. Ludzie krzyczą. Zmażdrzeni. Spaleni. Krew. Krew i śmierć. Dusiła się. Dym wypełniał jej usta i nos. Nie mogła oddychać.
- Rose, Rose- usłyszała rozpaczliwy krzyk swojej siosty i uderzenie w policzek.
- Prue...-westchnęła. Pochyliła się i schowała głowę między nogi, z żeby pozbyć się mdłości. - To było potworne.
Popatrzyła w oczy swojej bliźniaczki. Prudence też miala moc. Bardzo przydatną zresztą. Potrafiła odnaleść każdą, absolutnie każda osobę w obrębie ETAP-u. - Prue, znajdź mi niejakich Outsajderów.
Dziewczyna zmarszczya brwi.
-To jakaś sekta? Że tak powiem...kretyńska nazwa. - zamknęła oczy i skupiła się. Po chwili wzięła Rose za rękę i pociągnęła ją za sobą. Szły przez pewien czas, bez słowa jak zwykle, aż doszły do swego rodzaju obozowiska. Kilkanaście ludzi skupionych w jednym miejscu, namioty i tak dalej. W pewnym momencuie drogę zagrodziła im wysoka blondynka.
- Kim jesteście? -zapytała ze znajomym dla sióstr akcentem. Rose uśmiechneła się do Prue i odpowiedziała idealnym francuskim:
- Mon nom est Rosemary, et est Prue. Si vous avez pas immédiatement parler à quelque un important, tout un tas de gens qui disent adieu à la vie.

Mam na imię Rosemary, a to Prue. Jesli natychmiast nie porozmawiam z kimś ważnym, to cała masa ludzi pożegna się z życiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefeid
Kurczak


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:50, 03 Maj 2011    Temat postu:

Susanne ledwo doczołgała się do swojego domu. Poszła prosto do łazienki, i chwiejąc się, starała się dotrzeć do umywalki. Ale nie dotarła. W połowie drogi poślizgnęła się i wyrżnęła głową o wannę. Na dodatek upadła na złamaną rękę. Krew leciała obficie.
- K**wa!- Suss zaczęła kląć, po czym chwyciła się palcami umywalki i zwymiotowała. Następnie znalazła baniaki z wodą. Wzięła prowizoryczny prysznic i przebrała się w czyste ubrania. Połknęła pół pudełka tabletek przeciwbólowych i wypiła dwa napoje energetyczne. Jak mi wątroba nie trzaśnie, to będzie cud. Wyszła z domu i spotkała Briana.
- Susanne. Nie wiesz, gdzie jest Elise?
Hayes milczała przez chwilę. Wiadomość musiała dotrzeć do jej otumanionego umysłu, następnie musiała przeszukać go pod kątem miejsca pobytu Elise. To też nie było łatwe. Brian wyglądał na zrezygnowanego.
- Wiem! Wiem, gdzie jest Elise! - Suss zaczęła wręcz skakać ze szczęścia.
Brian popatrzył na nią dziwnie.
- Zaprowadź mnie w takim razie. Tak w ogóle to kapiesz - powiedział, zerkając na plamy krwi na ulicy.
Susan nie przejęła się tym. Skierowała się tam, gdzie ostatni raz widziała Elise - Klubu. Tamta siedziała przed nim, mając w otoczeniu parę kojotów.
- Co ty tutaj robisz? - zapytał zdziwiony Brian.
- Przerwę - uśmiechnęła się Elise. Zauważyła Susanne trzymającą się ramienia chłopaka - co ci jest?
- Jest pijana - westchnął Brian - chodźmy.
Wyszli z budynku i skierowali się na plac, gdzie odnaleźli Anunę. Susan przywitała się z nią wylewnie. Przez całą drogę wydzierały się na cały głos, śpiewając piosenki i co chwilę wybuchając śmiechem. Brian i Elise milczeli, wymieniając spojrzenia. Wreszcie dotarli do kryjówki Sonii i Siriusa.
- No dobra - powiedział Brian - mimo, iż nie wszyscy są trzeźwi - popatrzył się znacząco na An i Suss, które uśmiechnęły się głupio - warto byłoby coś ustalić.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nefeid dnia Wto 20:08, 03 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Wto 20:16, 03 Maj 2011    Temat postu:

- Holender, czemu zawsze ja!? No czemu ja! Czemu... Marvel pod gruzami leży do góry brzuchem, i nikt go nie wysyła do jakiegoś gó***ego Eteru!
- Bez takich.
Pojawiła się przed nim kula światła.
- End...Endo...
- Ta.
- Czadzior! Rozwalmy G. w zarodku!
- W Eterze musi być równowaga! Na ziemi możecie go zabić, ale w Eterze są krople astralne wszystkiego, co kiedykolwiek żyło we Wszechświecie.
Znaleźli się w dżungli. Tyranozaur jadł jakiegoś biednego diplodoka.
W oddali rozgrywała się bitwa pod Grunwaldem. Tom rzucił kamieniem, trafił von Jungingena, który rozejrzał się dookoła. Jakiś rycerz przebił Krzyżaka.
Bomba atomowa. Nagasaki.
Meteoryt.
Wielki Wybuch.
Joanna D'arc.
Ukrzyżowanie.
Rewolucja francuska.
Bostońska herbatka.
Kilka obrazków z innych planet.
Ślub Williama i Kate.
ETAP.
- Zostańmy tutaj. Tutaj wszystko obgadamy.
Powrót do góry
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:45, 03 Maj 2011    Temat postu:

[PB, plac]

Było już ciemno, więc ktoś rozpalił na środku prowizorycznego obozu niewielkie ognisko. Namioty były porozrzucane w niezrozumiałym porządku. A może raczej - bez żadnego porządku. Postać w męskiej bluzie, oraz workowatych, dresowych, męskich spodniach przechadzała się spokojnie po całym placu, między namiotami, z uwzględnieniem tych miejsc w których w pełni zrelaksowana i beztroska młodzież urządzała sobie rozmowy na różnorakie 'ambitne' tematy. Uważny obserwator dostrzegłby smugę ciągnącą się za tajemniczą postacią, jednak takowy się nie zdarzył.
Elizabeth stanęła na skraju obozowiska i dyskretnie potrząsnęła nogawkami spodni, upewniając się, że zbiorniki umieszczone z zwojach materiału są puste. Oparła się o pobliską latarnię, w tej chwili oczywiście bezużyteczną i z obszernych kieszeni wyjęła zapalniczkę i niewielką paczuszkę. Kiedy odpalała papierosa, między jej palcami dało się dostrzec migoczące dyskretnie złoto - cienka warstwa metalu, chroniąca skórę, zanim ta sama się nie wygoi. El lekko odgięła wielki, zdecydowanie za duży kaptur, który - w połączeniu z czapką z daszkiem, nasuniętą na czoło - skutecznie maskował jej twarz. Dostrzegła chłopaka idącego w jej kierunku. Miał ze sobą pistolet. El ze stoickim spokojem ciumciała papierosa, czekając aż osobnik przejdzie obok niej i oddali się w swoim kierunku. Jakimś cudem udało się jej nie zadławić dymem. Rozejrzała się jeszcze raz, tak dla pewności, po czym zgrabnym ruchem pstryknęła niedopałek prosto w połyskującą delikatnie smugę.
Po trzech, pełnych napięcia sekundach pojawiła się iskra.
A potem pojawił się ogień - gwałtownym, jasny. Rozprzestrzeniał się z szybkością błyskawicy, płonął podpalając wszystko na swojej drodze. Nie do powstrzymania.
Elizabeth stała jeszcze przez chwilę. Upewniwszy się, że ogień objął cały teren obozu, chciała brać nogi za pas, gdy pojawił się ten chłopak. Ten co wcześniej - ten z bronią.
-Ej, ty! Stój! - wrzasnął.
Rozeznanie zajęło El jakąś jedną dziesiątą sekundy. Wypadało ono mniej więcej tak - gościu mógłby mnie załatwić jedną ręką, podczas by drugą robiłby sobie pedicure.
Zachowała jednak zimną krew. Jedną rękę włożyła do kieszeni bluzy, podczas gdy drugą podniosła w pojednawczym geście.
-Spokojnie, stary, to tylko ja - odpowiedziała baardzo znajomym głosem.
-Charlie? - zdziwił się tamten. Podszedł bliżej, opuszczając nieco broń - Dałbym głowę, że byłeś...
Nie zdążył dokończyć, bo Elizabeth błyskawicznym ruchem wyjęła rękę z kieszeni i prysnęła mu w oczy farbą w spreju. Kula świsnęła jej nad uchem. Obróciła się na pięcie i ruszyła do ucieczki, zostawiając upiększonego fiołkowym kolorem, kolegę.
Skręciła w jedną uliczkę, drugą, trzecią. W biegu zrzuciła czapkę, oraz bluzę, zanosząc się głośnym, tryumfalnym śmiechem. Nie mogła się powstrzymać, więc odwracała się co chwila. Podziwiając coraz to większe kłęby dymu, oraz wesoło tańczące wśród nich iskierki.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Wto 20:46, 03 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 0:13, 04 Maj 2011    Temat postu:

[PB, plac]
Tom zniknął, a Drake dostał farbą po oczach. I cały plac płonął. Ci sprytniejsi wymknęli się od razu. Reszta w szaleńczych skokach pokonywała ogień.
Ale jego to nie obchodziło. Gonił podpalacza. Elizabeth. Widział jak tamta ogląda się co chwilę. Dzielił ich długi dystans. Wbiegała już po schodach prowadzących na dach jakiegoś budynku. Chciał ją dorwać. Zanurzyć zęby w jej ciele. Skąpać się w jej krwi. Teraz panowało nad nim szaleństwo. Żądza Ciemności.
Nie miał czasu na zatrzymywanie się. Wskoczył na okno. Z niego na następne. Poruszał się niezwykłym sprytem i precyzją. Już po chwili stał twarzą w twarz w miejscu gdzie znajdował się kiedyś dach. Na jego gruzach.
- Czego chcesz Zero? - zapytała złośliwie. Widział triumf w jej spojrzeniu. Tą pozę wyższości. Potwór rosnący w nim gotował się z nienawiści. Był oddzielony od reszty Gaiaphage. Jedyne co go z nią łączyło to szaleństwo.
Chwycił El i uniósł nad ziemię. Adrenalina we krwi? Raczej krew w adrenalinie! Jego oczy świeciły jadowitą zielenią. Sycząc rzucił tamtą w wystający mur. Trach! Skoczył do niej kopiąc ją w głowę.
Wtedy usłyszał ten upiorny dźwięk. Brzmiący jak paznokcie przeciągane przez tablice. Czuł krew cieknącą z uszu.
- NIE!!! - wrzasnął kopiąc ja w głowę. Dźwięk zaczął zanikać. Dla pewności. Kopnął ją jeszcze raz. Następnie podniósł ją z gruzów. I wyrzucił ją z trzeciego piętra prosto na porzucony rower.
***
Nie czekał aż skona. Miała jeszcze szansę. Może jej się uda. Ale teraz było coś ważniejszego.
Szaleństwo znowu skryło się głęboko w zakamarkach jego umysłu. Musiał ich odnaleźć! Pobiegł w stronę placu. Po drodze znalazł swoją włócznię. Zdjął płaszcz. Było gorąco. Widział Nerrise i Drake'a prowadzących sporą grupkę poza strefę ognia.
- Nerrisa, obejmujesz władzę nad Outsiderami. Znajdź Toma. Drake, za mną - i już biegli ramie w ramię. Mieli misję. Zlikwidować Ciemność. Charliego zastanawiało tylko kiedy będzie musiał się poświęcić. Aby zniszczyć to co w nim rosło.
I wtedy wyłoniły się. Kuguary. Było ich gdzieś z 10.\
- Wzywa was - powiedział któryś. Zaczęły wokół nich wirować. Jak jakaś przeklęta karuzela. Gdy się zatrzymały stali w najgorszym możliwym miejscu. W PBNP. A na jego gruzach siedział Pojemnik.
- Witamy w Piekle


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dynka
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 11 Sty 2011
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BP
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:50, 04 Maj 2011    Temat postu:

Jak się to robiło? Hmm… Jest do tego jakaś instrukcja?
Clary wyciągnęła ręce przed siebie i skupiła wzrok na stercie gruzów.
- F**k – wykrzyknęła, kiedy głaz wielkości piłki do kosza przemknął jej obok głowy.
Dobra. Jeszcze raz. Skup się. – powtarzała jak mantrę.
- Auuu. Uważaj trochę. – usłyszała z ruin budynku.
- Sorki Gis.
Ponownie skupiła całą moc na przesuwaniu kamieni. Z każdą kolejną próbą szło jej coraz lepiej. Po jakimś czasie udał jej się odsunąć tyle gruzu, żeby Giselle mogła swobodnie wyciągnąć Marvela. Wyczerpana Clary upadła na ziemię. Gdy odzyskała siły uniosła głowę. Zobaczyła towarzyszkę, która w ręku trzymała bulwę.
- Teraz twoja kolej. – rzuciła i wręczyła dziewczynie roślinę.
Bane spojrzała na nią ‘spode łba’.
- Ty chyba chcesz mnie wykończyć .- powiedziała z wyrzutem, ale mimo wszystko zjadła magiczne ziele. Z trudem powstrzymując wymioty podeszła do ciała chłopaka i kontynuowała to, co zaczęła Gis. Po krótkiej chwili Marvel stał już o własnych siłach i strzepywał z siebie pył.
- Taka drobna uwaga – w blondzie nie jest ci tak do twarzy jak w naturalnym kolorze – stwierdziła Giselle i posłała ironiczny uśmiech. Odwzajemnił się tym samym.
- Przepraszam was na chwilę. Bulwy chyba chcą wrócić.
Po tych słowach skierowała się w kierunku gęstych zarośli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Candace
Niezniszczalny


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:01, 04 Maj 2011    Temat postu:

[PB]

Siedziała z Siriusem w miejscu, które potocznie nazwano kryjówką, a które nią nie było. No, bo jak to? Każdy tu przychodzi, wie kto jest w środku itd. Oj, dziwne nazwy, dziwni ludzie, dziwne miejsca, dziwne czasy. No, ale to tylko ETAP.
Po godzinie dołączyła do nich Diana, która już jakiś czas temu zniknęła z forum publicznego. Razem z nią przyszła Emilly, która teraz zajmowała się grupą "mutanciątek", jakie niedawno się ujawniły.
Syriusz, Remus i Mel, byli pozornie bezpieczni w ...
Chcielibyście wiedzieć
Grunt, że dzieciaki były pod stałą obserwacją, gdyż co kilka minut/godzin pojawiał się Syriusz informując o ich sytuacji.
Dziwne. Jak szybko po tak traumatycznych przeżyciach doszedł do siebie. Może stwarzając pozory głupiego optymisty zacierał wewnętrzne głosy, tej całej Ciemności? Kto wie?
Dużo pytań. Mało odpowiedzi. Taaak. To tylko ETAP...
***
Anuna i Suss siedziały i chichotały jak głupie, co kilka sekund.
-Możesz powtórzyć? - zwróciła się Sonia do Briana, bo nadmierna ilość dźwięków wydawanych przez dziewczyny wytrącała ją z równowagi.
Brian poruszał ustami, ale dźwięki ani troszku nie dochodziły do uszu Black.
Tak... Licz sobie w myślach, to uspokaja...
10...

~~Hi-Hi-Hi~~
9...
~~Hi-Hi-Hi~~
8...
~~Hi-Hi-Hi~~
7...
~~Hi-Hi-Hi~~
6...
~~Hi-Hi-Hi~~
Szlag mnie trafi.
Wyciągnęła ręce do przodu spryskując obie dziewczyny strumieniem zimnej wody.
Ooo! Orzeźwienie przyszło natychmiast!
Sirius, Elise, Brian, Emilly i Diana zanosili się śmiechem, patrząc na mokre i zdezorientowane panienki, które pod siłą naporu wody zleciały ze stołków.
-Co my tu robimy? - spytała Anu patrząc tępym wzrokiem na pokładającą się ze śmiechu grupę.
Sonia wstała, wyciągnęła do niej dłoń i przemówiła:
-Witamy na nieformalnym zebraniu Tymczasowej Rady ETAP-u...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:46, 04 Maj 2011    Temat postu:

[PB]

Była cała mokra.
Zabawa się skończyła...
Tak naprawdę wolała nigdy nie wytrzeźwieć, w ETAP-ie było zbyt... Etapowo, żeby chodzić o suchym pysku.
Tak, do takiego jednego błyskotliwego wniosku doszła. Nie pamiętała nic oprócz tego, że była na wyspie. Ale po co i dlaczego - o, to już pozostawało zagadką. Dziura w pamięci.
Susan była nie mniej zdezorientowana.
Anu sięgnęła, żeby poprawić opatrunek na stopie i... Nie było go. Musiała go zgubić po drodze, kiedy, jak przypuszczała, świetnie się bawiła.
Co jest?!
-Co my tu robimy?
-Witam na nieformalnym zebraniu Tymczasowej Rady ETAP-u... - przemówiła Sonia.
No ładnie, mamy tu zebranie Rady, a ja... Tak nieelegancko ubrana... Jak w Lany Poniedziałek.
Chwila...

Przypomniała sobie czyjeś słowa, jak przez mgłę, nie pamiętała czyje, ale widocznie wryły jej się w pamięć. Mhroczni mają Maggie, a Rada Elise.
Czy było możliwe, żeby kiedykolwiek opuściła Radę?
Out... Out-coś tam.
Nie mogła pozbierać myśli. Jakby pojedyncze wspomnienia latały w jej umyśle, każde osobno, a ona musiała strasznie się wysilić, zanim je wszystkie połapała.

Rada była w komplecie.
-Okej, tylko dajcie mi chwilę. Przebiorę się... - wzięła Sussanne za rękę i przeteleportowała je bardziej do centrum miasta.
Tak naprawdę chciała spytać, czy pamięta, co działo się... No, ostatnimi czasy. Ale tamta wskazała jej jasną poświatę na placu, kłęby dymu wzbijające się w powietrze.
Ogień.
Musiała wybrać jedną spośród trzech opcji - nie przejmować się i iść do domu przebrać się w suche rzeczy, albo wrócić do Rady i powiadomić ją niezwłocznie.
Albo przynieść kiełbaski.
Już skłaniała się ku temu ostatniemu, kiedy...
-Lepiej im powiedzmy - stwierdziła Susan, jakby czytała jej w myślach.
Anu kiwnęła głową i wróciły do kryjówki.
-Tak szybko? - zdziwiła się Elise.
-Niee. Tylko chyba znowu musimy przerwać zebranie. Miasto płonie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puma
Naczelny Grafficiarz


Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paradise City
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:41, 04 Maj 2011    Temat postu:

Nerissa biegła przez płonący plac miasta. Miała znaleźć Toma. Tylko po co? Żeby... kierować Outsiderami? Zebrać grupkę dzieciaków i ratować świat? Jeszcze ta idiotyczna nazwa... Kim teraz była? Przywódczynią Outsiderów. Hahaha. Dobre. Nienawidziła pracy, organizacji, a już tym bardziej odpowiedzialności. Odpowiedzialności... za jakieś dzieci.
Spotkała tą roztrzęsioną dziewczynę, Rose. Nie zdąrzyła jednak ona ostrzec Ner, bo właśnie w tym momencie wybuchł pożar.
Mało problemów było w ETAPie? Mało? Jeszcze jakiś kretyn z nudów rozpalił sobie pożar. Dziewczyna pomyślała sobie, że ma to wszystko w dupie. Chciała mieć. Zatrzymała się. Zobaczyła płaczące dzieci (może pięcioletnie), chłopca i dziewczynkę, na ganku jakiegoś domu. Swann poczuła, że coś w niej mięknie. Że jednak ma uczucia. Ale właściwie... nic nie mogła zrobić. To nie była jej sprawa - powtarzała w myślach.
Biegła dalej, a Jack za nią. Charlie chyba oświrował. Jej przypuszczenia się sprawdziły. A może Ciemność go zaatakowała?
Nerissa usiadła na krawężniku. było jej gorąco. Chciała się czegoś napić. Zaczęła przecierać oczy ze zmęczenia. Kiedy z powrotem je otworzyła, zobaczyła, że otacza ją... Ogień...
- F*ck! - wrzasnęła. Pobiegła w stronę, gdzie płonących iskier zdawało się być najmniej, ale nagle tuż przed jej nosem wybuchła kolejna fala święcących, rozgrzanych płomieni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefeid
Kurczak


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:26, 04 Maj 2011    Temat postu:

- Miasto płonie - oświadczyła Anuna.
Po tej informacji wszyscy zerwali się na nogi. Oprócz Emilly.
- Ja zostanę z Siriusem - powiedziała - przynieście rannych...
Wyszli z domu i skierowali się na płonący plac. Tylko że teraz nie tylko on płonął. Parę okolicznych domów zajęło się ogniem, który rozprzestrzeniał się błyskawicznie.
- Może najpierw zajmijmy się tymi, którzy jeszcze są w środku - Diana wskazała ręką na obozowisko. Dokładnie w tym momencie usłyszeli wołanie o pomoc. Głos wydawał się znajomy.
- Czy to nie Nerissa? - zapytała zdziwiona Anu - może się tam przeteleportuję?
- To chyba zbyt niebezpieczne - powiedziała Elise.
Sonia skupiła się i polała ogień wodą. Nie przyniosło to widocznych rezultatów, wydawało się nawet, że staje się coraz większy.
- To nic nie daje! - krzyknął Brian.
- Przecież widzę! - wrzasnęła Sonia - nie wiem! Nie jestem strażakiem!
Ponownie skierowała dłonie w tamtym kierunku. Tym razem strumień wody był silny i utorował kawałek drogi. W ten sposób Suss, Sonia i Brian dotarli do brudnej, skulonej postaci z okropnym oparzeniem na prawej dłoni. Susan powstrzymała się, żeby nie odwrócić wzroku na widok trzech wyrastających bąbli. Zamiast tego chwyciła ją za drugą rękę i pociągnęła w górę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marvel
Różowy
Różowy


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:26, 04 Maj 2011    Temat postu:

[PB]

Blizna. W jego umyśle do końca życia pozostanie niewidzialna blizna. Wspomnienia piekła, które przeżywał. Mimo, że dziewczyny uleczyły go całkowicie, ona nadal tam pozostanie.
Giselle i Clary opowiedziały mu o wszystkim, co go ominęło. Outsiderzy? Dziwna nazwa, ale skoro stali się teraz najsilniejszą grupą w ETAP-ie, musi się do nich udać. W końcu chcą tego co on - zniszczyć Gaiaphage.
- Dzięki za pomoc - starał się uśmiechnąć, ale nie mógł. Całkiem jakby nadal czuł ból - Obym nie miał okazji się odwdzięczyć.
Odwrócił się na pięcie i z samurajskim mieczem w ręku, pognał w stronę placu. Chciał pogadać jeszcze z Giselle, lecz nie teraz, nie przy Clary.

Marvel wiedział, że się pali zanim dobiegł do placu. Może to zdolność żuka, a może po prostu instynkt. Wiedział, jednak coś złamało się w nim, dopiero kiedy zobaczył płomienie na własne oczy. Pożar. Pewne wspomnienie właśnie pojawiło się w jego głowie. Ratusz, płonący budynek, Diana, jakiś dzieciak. ,,Wtedy byłeś dobry." Powiedział w myślach.
Rozglądał się. Wokół biegało pełno osób. Małe dzieciaki, członkowie Rady, znani mu, mniej znani. Myślał o zabiciu Ciemności. Myślał, jak to osiągnąć. ,,Outsiderzy chcą zniszczyć wszystkie jej części, tak? Ale przecież..." W tym momencie Marvel uświadomił sobie prawdopodobnie jedną z najważniejszych rzeczy. Nagle oślepł, a bynajmniej tak mu się zdawało.

Kiedy znów zaczął widzieć, stał w innym miejscu. Nie w ETAP-ie. Na pewno. Dokoła niego biegali ludzie w mundurach. Przystrojeni w pióra tańczyli wokół ogniska. Obok stary mężczyzna malował stojącą za płótnem kobietę, o dziwnym uśmiechu. Gdzieś indziej mężczyźni w białych szatach mówili coś o Akademii Ateńskiej. Ateńskiej? W takim razie jakim cudem ich rozumiał? Wszyscy byli dorośli.
- Gdzie ja jestem? - zapytał pustą przestrzeń.
- W Eterze - usłyszał za sobą.
Gdy się obrócił, stał tam ten chłopak, którego niedawno śledził. Obok niego lewitowała biała kula światła.
- Co się stało?
- Po co go tu wezwałeś? - Tom zwrócił się do kuli światła, jakby nie słyszał Marvela.
Twój kolega odkrył coś bardzo ważnego.
Usłyszeli obydwoje.
- Czy to G...
- Nie - przerwał mu. - To nie Gaiaphage. To jego przeciwieństwo.
Marvel był przerażony i zszokowany zarazem. ,,O co w tym wszystkim chodzi?!"
- A więc... co takiego odkryłeś? - chłopak zdawał się być niezadowolony z wizyty Marvela.
Ten obejrzał się i po chwili zaczął mówić.
- Charlie... On mówił, że najlepszy sposób na zabicie Ciemności to zniszczenie jego części.
- No i?
- Nie rozumiesz? Ciemność dała mu życie po śmierci. On jest dziełem Ciemności. On... jest jej główną częścią.
Dopiero po kilku minutach słowa dotarły do Toma.
- Ale przecież Charlie potrafi się regenerować. Nawet gdybyśmy chcieli, nie zabijemy go - teraz zwrócił się do kuli. - Co mamy robić? Co robić?
Spytaj jego.
Tom popatrzył na Marvela.
- Mózg. Nasze moce skupiają się na dłoniach, ale to mózg odpowiada za dosłownie wszystko co się z nami dzieje. Jeśli... jeśli w jakiś sposób oddzielimy jego mózg od reszty ciała i na przykład spalimy, nie będzie w stanie się uleczyć.
- Czyli co?
Musicie zabić Zero lub znaleźć inne rozwiązanie, a o nie będzie trudno.
Po tych słowach znów nastała ciemność, a Marvel i Tom znaleźli się w elektrowni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Candace
Niezniszczalny


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:30, 04 Maj 2011    Temat postu:

[PB]

To zabawne, że praktycznie straciła panowanie nad mocą. Serio. No, gdyby nie fakt, że ktoś potrzebuje pomocy pewnie poszłaby w tango. Tango? Z kim? A, no tak. Sirius. Niewiarygodne jak dwóch młodych ludzi może się do siebie zbliżyć w tak krótkim czasie. Nie, nie snujcie domysłów. Oboje trzymają ręce przy sobie. Na razie.
Suss i Brian złapali dziewczynę w trochę dziwaczny sposób, ale to nie sprawa Sonii. W końcu to jedna z tych "odyseuszy" czy jakoś tak.
Płomienie. Płomienie. Płomienie. Gdzie się nie odwrócili tam potężne jęzory ognia. Gorąco. Bardzo gorąco.
Błysk. Latarka? Nie. Wóz strażacki? W rzeczy samej.
Black wyciągnęła przed siebie ręce.
Kochany wężu wodny czy będziesz łaskaw oderwać się od mych rąk i poszybować w kierunku ognia gasząc go choć w minimalnym stopniu?
Nic.
Ty cholerny bydlaku! Ruszaj tyłek!
Wielki wąż eksplodował w powietrzu gasząc częściowo otaczający ich ogień. Cała trójka i "odyseuszka" przedarli się przez bezpieczne miejsce, które chwilę później ponownie się zapaliło.
-Zaprowadźcie ją do Siriusa, a gdy ją uleczy zabierzcie ją gdzie indziej. Gościć się u mnie nie będzie. - warknęła Sonia.
-A ty? - spytał Brian.
-Ja? Ja mam misję. - powiedziawszy to udała się w kierunku placu.

***

Nie, nie gasiła pożaru. Jeszcze.
Musiała ją znaleźć. Kogo?

***

Czy to wewnętrzny instynkt kazał jej skręcić, czy głośne krzyki? Nigdy nie będzie pewna.
Na starym składaku, a raczej na tym co z niego zostało, leżała ONA.
El.
Sonia przyklęknęła obok niej, wycelowała ręce i oblała strużką, a może strugą, wody.
Mhroczna gwałtownie się przebudziła...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:34, 04 Maj 2011    Temat postu:

- Płonie ETAP, płonie... - Maggie podśpiewywała sobie idąc ulczkami Perdido, na których było teraz jasno jak w dzień. Ogień bychał praktycznie z każdej strony, lecz to nie przerażało blondwłosej. Nareszcie coś się działo. I to z winy Mhrocznych.
Nieliczni, którzy nie potrafią się bronić nie przetrwają
Gdzie jest El?
Maggie miała na nią czekać na placu w jednym z bocznych uliczek, jednak Elizabeth się nie pojawiła. Nikt nie zwracał na nią uwagi. Wszyscy byli zajęci ratowaniem miasta.
Maggie spojrzała na rękę, w której trzymała pistolet.
Na wszelki wypadek... Chociaż wolę nóż...
- Maggie? - zapytał ktoś za plecami Stewart. Maggie odwróciła się. Niedaleko niej stała Giselle z jakąś dziewczyną.
- Giselle? Kopę lat. - powiedziała Maggie, po czym skierowała wzrok na towarzyszkę Gis.
- Jestem Clary. - powiedziała tamta, jakby wiedząc o co pyta.
- Co tu robicie?
- Spacerujemy. - odparła Giselle. - I przy okazji ratujemy parę osob...
- Kogo na przykład? - zapytała Maggie.
- Marvela. - odpowiedziała Clary.
Maggie wytężyła na chwilę swój umysł. Może El jest z Marvelem i dlatego nie przyszła w umówione miejsce?
Musze działać na własną rękę.
- Giselle, jezeli dalej mnie lubisz, to mam do ciebie małą prośbę. Znajdziesz miejsce pobytu Toma i Charliego. Resztą zajmę się ja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 1 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin