Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział VI
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Bisqit
Pirokinetyk


Dołączył: 19 Lip 2010
Posty: 746
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perido Beach
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:41, 15 Mar 2011    Temat postu:

[Grota]


Pierwszy raz "trzymał" taki ciężar, kamienie, ziemia... Musiał podtrzymywać głazy, gdy Anu teleportowała wszystkich po kolei z groty. Bolało go całe ciało, lecz głowa i ręce najbardziej. To tam skupiała się jego moc. Czuł się jakby trzymał niebo, by nie zderzyło się z ziemią.
Jeszcze tylko chwila... Zaraz...

Brian był ostatni.

Nigdy nie czuł takiej ulgi jak wtedy.
Gdy przestał używać mocy, cała energia go opuściła. An pobiegła w stronę jakiejś dziewczyny, a on opadł na ziemię.

_________________________________________


Ciemność.
Otworzył oczy.
Ból.
Światło.

________________________________________

-Brian, obudź się.-ledwo słyszał głos Anuny.
Niezdarnie wstał, po czym wymamrotał:
-O co chodzi?
-Ktoś tu jedzie.-odpowiedziały An i nieznajoma dziewczyna w tym samym momencie.
-Musimy schować dzieciaki- powiedziała już tylko Anuna.

W pierwszej chwili chciał po prostu wrzucić dzieci w krzaki, lecz to chyba zbyt brutalny sposób...
-An, wy zabierzcie najmłodsze, a ja zajmę się resztą.-krótko poinformował, po czym uniósł ręce w górę. Dzieciaki poleciały na najbliższe drzewa. Zaraz po tym sam wdrapał się na jedno z nich.
-Co do ...-powiedział na widok blondyna, który w tym samym momencie uniósł swoje dłonie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:44, 15 Mar 2011    Temat postu:

[Stocznia]
Charlie i El wyszli z pojazdu. El z karabinem, Charlie z kataną. Wykonał w mózgu tysiące symulacji, porównań, obliczeń. Możliwych sposobów ataku. A trwało to niecałą sekundę. Elizabeth rozpoczęła ostrzał. Ktoś odpowiedział ogniem. Angel słyszał w swoim umyśle jego głos. Jesteś Zero. Zaatakował ostrzem pierwszą napotkaną osobę. Potem drugą. Ciął na przeróżne sposoby wyprzedając swoich wrogów. Dostał w nogę. Szybko jednak przeciwnik został zdjęty przez El. Wskoczyli razem za kamień. Musiał jej o czymś powiedzieć.
- Utoruje ci drogę. Musisz dotrzeć do jakiegoś chłopaka o mocy telekinezy. - pokiwała głową. Wiedziała o co chodzi. Wyjął z kieszeni kamień. Świecący na zielono, gdzieś rozmiaru dłoni. Elizabeth popatrzyła na niego zafascynowana:
- To to o czym myślę?
- Yhm. To część Gaiaphage. Jeśli tego dotknie, Ciemność wykorzysta jego moc do otworzenia stoczni
Wyskoczył z za kamienia z karabinem w jednej ręce a mieczem w drugiej. Strzelał za ślepo, raz trafiając a raz nie. Elizabeth biegła ile sił poza zasięgiem broni. Wtedy poczuł z tyłu głowy uderzenie. Z niezwykłą siłą rzucił karabin i odwrócił się. Nikogo nie było. Anuna. Pojawiła się za nim w momencie gdy się do niej odwrócił. Miał lufę na czole a ona klingę na barku. W tej sytuacji gdyby którekolwiek zaatakowało oboje by zgineli:
- Ty.. ja... Ufałam ci!!! - wrzasnęła. Zacisnął zęby. Nie miał odwagi aby spojrzeć jej w oczy. Stracił swoje człowieczeństwo. Podobny los czekał wszystkich którzy tu walczyli. Nawet jeśli Ciemność ich nie dopadnie:
- Nie... nie powinnaś mi ufać - zaczął. Chciał brzmieć zimno i bezlitośnie ale głos mu się załamywał. Spojrzał na nią. Płakała. - Mi nie wolno ufać. Jestem synem złodzieja samochodów. Jestem alkoholikiem. Jestem...
- Nie mogę tego zrobić... - powiedziała An padając na kolana. Pistolet leżał na ziemi a ona zakrywała twarz. Słyszał szloch. Co ja do diabła robię?!? Opuścił broń i ruszył w kierunku pojazdu. Stocznia stała przed nim otworem. El wykonała zadanie.
I wtedy dostał w głowę.

Stał. Jego świadomość zanikała. Ciało drętwiało. Powieki same się zamykały.

Słyszał: Nie zginiesz Zero. Nie zginiesz. Czuł że się teleportuje. Gaiaphage przenosiło go w inne miejsce.

[CA]
Obudził się w niewielkim pomieszczeniu. Nie wiedział kim jest ani co robi. Wstał i podszedł do lustra. Twarz miał całą obandażowaną. Na sobie miał mundurek z inicjałami CA. Jedno go zastanawiało.
- Kim ja jestem? - jak na zawołanie usłyszał w głowie odpowiedź
Jesteś Zero.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vringi dnia Nie 20:45, 27 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dynka
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 11 Sty 2011
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BP
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:09, 15 Mar 2011    Temat postu:

[Gdzieś w okolicy Groty]

Po nastaniu ETAPu Clary uciekła z Coates Academy, gdzie przebywała już bardzo długo. Stanowczo za długo.

Dziewczyna od kilku dni śledziła grupę dzieciaków. Kilkoro z nich znała "z widzenia" - też chodzili do Coates. Z daleka widać było, że coś szykują.
- Co oni knują? - powiedziała po cichu sama do siebie.
Nie była pewna, ale czuła, że znacznie skomplikuje to życie w tym (już i tak dziwacznym)świecie. Ukryła sie za krzakami, które rosły niedaleko zawalonej Groty. Na razie starała się nie wtrącać. Ale tylko na razie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dynka dnia Wto 19:37, 15 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Wto 19:43, 15 Mar 2011    Temat postu:

Tom podniósł ręce, gotów w każdej chwili zatrzymać czas i zwiać. Ale po chwili zrezygnował i mruknął:
- Hej. Jestem Tom Ferry, jeśli cię to interesuje.
Potem naprawdę zatrzymał czas, pomógł dzieciakom usadowić się na miejscach i wrócił na swoje. Powiedział:
- Kogo się boimy? Dajcie mi tylko porządnego kija, a ja dobrze go wykorzystam. Chyba, że jesteście tymi złymi, wtedy spadam, więc jak?
Mówiąc to, grzebał w kieszeni. Niestety, nic w niej nie znalazł. Wyciągnął rękę, potem ją cofnął. Potem powtórzył czynność parę razy. Westchnął, podał dłoń i rzekł:
- No to jak? Nudzę się.
Powrót do góry
Dynka
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 11 Sty 2011
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BP
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:49, 16 Mar 2011    Temat postu:

[Niedaleko sztolni]

Gdy całe zamieszanie ucichło zaciekawiona Clary wyszła ze swojej kryjówki. Skierowała się w kierunku gruzów i od niechcenia zaczęła kopać leżące kamienie. Wtedy coś przykuło jej uwagę - niewielki odłamek skały, który emanował zieloną poświatą. Dziewczyna wzięła go do ręki i nagle poczuła jakby ktoś lub coś wdzierało się do jej umysłu.
Złącz z powrotem Jeźdźców – Clarissa usłyszała te słowa w swojej głowie.
W jej oczach zawidniała pustka, schowała świecący kamień do kieszeni i skierowała się w stronę miasteczka. Jej pierwszym celem było znalezienie Marvela.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bisqit
Pirokinetyk


Dołączył: 19 Lip 2010
Posty: 746
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perido Beach
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:58, 16 Mar 2011    Temat postu:

[Grota]

- Hej. Jestem Tom Ferry, jeśli cię to interesuje.-powiedział nieznajomy.
Zanim Brian zdążył odpowiedzieć, chłopak uniósł ręce. W tym momencie stało się coś niewiarygodnego. Jakby czas stanął. Ptak lęcący obok przestał się ruszać, a wszystkie odgłosy natury ucichły. Tom pomógł Brian'owi wspiąć się na drzewo.
- Kogo się boimy? Dajcie mi tylko porządnego kija, a ja dobrze go wykorzystam. Chyba, że jesteście tymi złymi, wtedy spadam, więc jak?-mówiąc to, grzebał w kieszeni. Najwyraźniej nic w niej nie znalazł, bo wyciągnął pustą rękę. Potem powtórzył czynność parę razy.
-Nazywam się Brian, Brian Mounteck-przedstawił się chłopak.
Tom westchnął i podał dłoń.
-Zaraz, zaraz... Co ty przed chwilą zrobiłeś?-zapytał Brian, dopiero teraz odzyskawszy zdrowy rozsądek.
-To? No, to taka moja zdolność..-wyjaśnił chłopak.
-Aaaaaa, Masz moc? Ja też.- poinformował.
-Ty też tak potrafisz?-zapytał Tom.
-Nie tak, ale za to potrafię zrobić tak.-mówiąc to użył swojej mocy. Drzewo, na którym siedzieli, zatrzęsło się.
Chwilę później rozległ się głośny pisk. Chłopcy zakryli uszy. Brian znał ten dźwięk. To była moc Elizabeth. Przygotował się na atak. Doszły go słuchy, że z nią, Marvelem, Gusią i Arthurem stało się coś dziwnego. Byli mhroczni...Nie mógł ryzykować ujawnienia ukrycia dzieci. Zeskoczył z drzewa. Tom zrobił to samo. Pod drzewem stała El.
-Witaj, Brian.-powiedziała swoim mhrocznym głosem i uniosła dłonie.
Lecz zanim dźwięk do nich doszedł, Tom użył swojej mocy.
Wszyscy oprócz niego i Briana zamarli w bezruchu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:17, 16 Mar 2011    Temat postu:

Wszystko wokół wirowało. Elizabeth widziała to jako jeden, wielki chaos. Jednak teraz liczyło się tylko jedno i na tym się skupiała. Bieganie nazbyt ją męczyło, więc zwolniła do przyśpieszonego marszu. Widziała jak Brian ładował się na drzewo. Zacisnęła pięść na kamieniu od Zera. Ta moc, cudowny dotyk G, dodawał jej sił - rozkoszowała się nim, ciągle podchodząc do drzewa.
Gdy dzieliło ją od niego jakieś półtora metra, drzewo się zatrzęsło. Chwilę potem Brian i jeszcze jakiś chłopak, zeskoczyli na ziemię. Zabezpieczyła karabin - chciała to załatwić tradycyjną metodą. Chyba mamy jakieś rachunki do wyrównania, panie Mounteck.
Jednak, ledwo zdążyła go uprzejmie przywitać, stało się coś dziwnego. W jednej chwili chłopcy stali pod drzewem, a w następnej już ich nie było. El rozejrzała się.
Są! Byli za jej plecami, kilka metrów dalej. Sięgnęła po karabin, równocześnie z Brianem, który nieco rozkojarzony, unosił ręce do ataku. Strzał rozległ się dokładnie w tym samym momencie, gdy olbrzymia, niesamowita siła poderwała jej ciało w górę i rzuciła o drzewo.
Zakręciło się jej w głowie, ale Ciemność kazała jej wstać. Rzuciła niepotrzebną broń i dobiegła do chłopaka. Drugi zdążył gdzieś nawiać w ten sam, tajemniczy sposób. Brian próbował się bronić, sprawiał jej ból, ale Gaiaphage był silniejszy. Elizabeth, drżąc ze złości i bólu, kopnęła go w twarz, po czym przyłożyła świecący zielonym blaskiem kamień do jego głowy. Zmienił stan skupienia, przybierając konsystencję żelu, klejąc się do skóry głowy Briana, do jego włosów.
Włączyła swoją moc. Nie chciała słuchać jego krzyków. Owszem, w innych okolicznościach miałaby z tego przednią zabawę, ale nie teraz, gdy ból rozsadzał jej czaszkę. Gaiaphage potrzebował mnóstwo energii, by pobierać moc od innych. Dlatego częściowo ją osłabił - wykonała co do niej należy i na razie jej nie potrzebował. Jakby była żarówką, którą zapalasz tylko gdy potrzebujesz światła. Nienawidziła tego, ale nie mogła nic na to poradzić.
Jej moc działała, dlatego nie usłyszała dźwięku kamieni, które gwałtownie wystrzeliły, odsłaniając wejście do kopalni.
Nie usłyszała też kroków.
Ale poczuła chłodny dotyk lufy na karku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:05, 16 Mar 2011    Temat postu:

[Przed grotą]

Kiedy Anu zobaczyła, kto wysiadła z samochodu, zrobiła minę rodem z komixxów. Are you fu*king kidding me?
Elizabeth, która powinna być pod wodą. Charlie, który teraz stał z kataną wymierzoną przeciwko nim.
Brian siedział z maluchami na drzewie. Przynajmniej byli bezpieczni...
An kiwnęła porozumiewawczo głową do reszty. W sumie nie spodziewała się, że tak szybko dojdzie do otwartej walki. I nie w takim składzie...
Przynajmniej mieli przewagę. Nie. Mieliby przewagę. Gdyby nie Gaiaphage...

El trzymała zielony, lekko połyskujący kamień. Anuna odbezpieczyła broń i strzeliła parę razy, oczywiście niecelnie.

W całym tym chaosie znalazła Charliego, który najwidoczniej torował drogę swojej wspólniczce. Wspólniczce! Jeszcze parę godzin temu urządzał na nią polowanie. Jego umysłem zawładnęła Ciemność. Nie trzeba było specjalnie się wysilać, żeby na to wpaść.
An zaczęła szlochać. Nie wiedziała dlaczego, ale nie mogła się powstrzymać.
-Ty.. Ja... Ufałam ci! - wyrzuciła w końcu z siebie. Nie patrzył na nią.
-Nie.. Nie powinnaś mi ufać. Mi nie wolno ufać. Jestem synem złodzieja samochodów. Jestem alkoholikiem. Jestem...
W końcu upuściła pistolet, który z głuchym dźwiękiem odbił się od skały.
- Nie mogę tego zrobić.
Upadła na kolana i ukryła twarz w dłoniach. Teraz nie obchodziło ją, że może odciąć jej głowę jednym ruchem ręki. Tak na dobrą sprawę, było jej wszystko jedno. Tylko dzieci jej było szkoda. Takie mało, niewinne, biedne... Całe życie miały przed sobą.

Po chwili słabości, przyszła pora na furię. Anu otarła łzy, podniosła się z ziemi i wzięła spluwę. Zobaczyła Elizabeth lecącą w powietrzu. Ciekawy widok...
Później nie było już tak fajnie. Na włosach Briana pojawiła się zielona maź, a kamienie blokujące wejście do sztolni wystrzeliły w górę.

Anuna nie czekała. Teleportowała się do swojego domu i chwyciła szklankę wody. Powinno wystarczyć..
Wróciła przed grotę i podała ją Sonii, która już wiedziała, co ma robić.
Elizabeth zauważyła An dopiero, gdy tamta przyłożyła jej do karku lufę pistoletu. Uśmiechnęła się. A potem pojawiła się woda.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bisqit
Pirokinetyk


Dołączył: 19 Lip 2010
Posty: 746
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perido Beach
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:28, 16 Mar 2011    Temat postu:

[Grota]


Gdy Tom zatrzymał czas, chłopcy ułożyli plan.

Byli za plecami Elizabeth. Sięgnęła po karabin, lecz Brian był szybszy. W tym samym momencie, gdy El strzeliła, Brian rzucił nią o pobliskie drzewo. Chłopak sprawił, że kula odleciała gdzieś w stronę zawalonej sztolni. Tom ponownie użył mocy, lecz Brian był poza jej zasięgiem. Dla niego czas nadal mijał. Chłopak ponownie rzucił El w drzewo. i znowu. Lecz ona jakby się nie męczyła. Podczas gdy on używał mocy prawie bez przerwy przez kilka godzin, ona była w pełni sił. Elizabeth, wykorzystując przewagę, drżąc ze złości i bólu, kopnęła go w twarz, po czym przyłożyła dziwny, świecący zielonym blaskiem kamień do jego głowy. W tym momencie Brian przestał nad sobą panować.

______________________________________


Nie czuł dziwnej mazi we włosach.
Nie czuł, że jego ciało jest dziwnie wygięte.
Nie czuł, że krzyczy wniebogłosy.
Nie czuł, że Ciemność używa jego mocy.
Za to czuł Ból.
Ból przez Dużą Literę...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bisqit dnia Śro 19:28, 16 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Śro 19:48, 16 Mar 2011    Temat postu:

- Po co mi to było?! - krzyczał Tom w swoim "wymiarze". Strzelano. Bito. Zadawano ból. Potem Ferry pozbierał się. Odetchnął parę razy. Stanął za drzewem, puścił "start" i czas ruszył. Odczekał minutę.
Znowu "kliknął" pauzę.
Kule pocisków zatrzymały się w ruchu. Zebrał je wszystkie i położył pod drzewem. Wyrwał wszystkim jakiekolwiek bronie z rąk. Ale ich mocy nie mógł zabrać.
Potem zastanowił się parę minut. Ciekawe, jeśli panuje nad czasem, to może...
Najpierw spróbował na kwiatku. Wystartował czas, by mieć pełną moc. Skierował ku roślinie palec, skupił się.
Kwiat wystrzelił do góry, rozwijając się w przyśpieszonym tempie. Ale nie wiedział, do czego może mu się to przydać, poza tym piekielnie go to osłabiło.
Usiadł. Obserwował sytuację, co chwila zatrzymując przebieg czasu, by ktoś w magiczny sposób uniknął ciosu.
Powrót do góry
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:00, 16 Mar 2011    Temat postu:

Niestety straciłam swoją kochana moc przenoszenia w czasie i zostawiłam sobie tylko przewidywanie przyszłości. No cóż bywa. Oczywiście, wszystko przez to, że byłam tak nieuważna . A więc- zapomnijcie o wszystkim, nie jesteście w przyszłości, wszystko było jak jest, tak ustanowił o Wielki Marvel. Przyznam, że wyśpiewywanie hymnu Irlandii jest kuszące, ale może poprzestanę na tym:

[PB]


Eksplozja mną wstrząsnęła. Przeraźliwy huk. Jak przez mgłę przypomniałam sobie, że kiedyś widzialam cos podobnego w telewizji. Jak jeszcze była. Sala gimnastyczna. Sala, sala.... Weszłam na schody.
- Prue!- krzyknęłam. Moja siostra spojrzała na mnie z góry.
- Co się drzesz kobieto.- wymamrotała. Jej czarne włosy okalały jej twarz jak aureola.
- Wychodzimy!
Spojrzała na mnie jak na wariatkę.
- Ale my nie wychodzimy...
- Wszystko sie zmienia. Ubieraj się.


Ulice były puste. I było cicho. Za cicho. A ja wiedziałam, ze ze swoją mocą i nie znając nikogo oprócz siostry- mam dosyć niewielkie szanse na przeżycie.


A teraz uprzejmie proszę, żeby ktoś mnie znalazł. Nie no- w porównaniu z poprzednim, to strasznie słabe to wejście...

Wiem, że pewnie zaraz będzie mówione, że Wielki Marvel strasznie się Ciebie czepia, ale posty piszemy w trzeciej osobie liczy pojedynczej, nie pierwszej. A i jeszcze jedno - takie sprawy jak ,,niech ktoś mnie znajdzie" załatwiamy poprzez RPG-owego cboxa lub wiadomości prywatne. Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rose dnia Czw 19:33, 17 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefeid
Kurczak


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:37, 16 Mar 2011    Temat postu:

Mój pierwszy post Jezyk

Susanne nie wiedziała, co się stało. Kąpała się w jeziorze, jej ojciec powiedział, że zaraz do niej dołączy. Ale nie zrobił tego. Kręciła się jeszcze parę godzin w pobliżu jeziora Tramonto, szukała, nawoływała. Zero rezultatów. Ojciec przepadł jak kamień w wodę. Jej jedynym towarzyszem był jej pies, mieszaniec owczarka niemieckiego. Rocky. Razem z nim szła przez las, w nadziei, że w końcu dotrze do ludzi. Trwało to strasznie długo. Czasami myślała, że już tam zostanie, w lesie, zbierając korzonki, polując na bezbronne zwierzęta. Bezbronne, bo Susanne miała nad nimi władzę. Miała moc. Potrafiła wytworzyć światło, tak silne, że oślepiało. Odkryła to już dawno, ale dopiero teraz jej się przydało. Nie wiedziała jednak, jak bardzo przyda jej się jeszcze w przyszłości.

Po jakimś czasie beznadziejnej wędrówki przestała już nawet liczyć dni. Szła przed siebie, i zdobywała jedzenie, kiedy było to konieczne. Nieraz głodowała. Całe dnie marzyła tylko o tym, żeby zobaczyć jakiegoś człowieka. I w końcu zobaczyła.

Dzieci.

Dzieci siedzące na drzewie. Jej pierwszą myślą było Bawią się w chowanego. Ale ich spojrzenia nie były wesołe, były zgaszone i przestraszone. Coś tu nie grało. Rocky zaczął warczeć.
- Co się dzieje, piesku?
A potem spojrzała się w tamtą stronę i krzyknęła.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nefeid dnia Czw 19:39, 17 Mar 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gusia
Uzdrowiciel
Uzdrowiciel


Dołączył: 23 Lis 2010
Posty: 861
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:55, 17 Mar 2011    Temat postu:

Giselle otworzyła oczy, rozejrzała się wokół, zamknęła je po czym znowu otworzyła.
Co to do cholery ma być?!
Znajdowała się jakby w wielkiej bańce mydlanej. Wokół niej spokojnie falował ocean i jak gdyby nigdy nic pływały barwne ryby. ‘Pustka’ to pierwsze słowo, które przyszło jej na myśl. Zaczęła panicznie kopać w brzegi ‘kapsuły’, ale nic to nie dało. Mała przestrzeń i brak orientacji w terenie doprowadziły ją do mdłości.
Umarłam i to jest kara dla mnie? Wszystko jasne… Boże, nie musiałeś się tak wysilać. Co ja bredzę?! Czy ja już doszczętnie postradałam zmysły?! O ile jeszcze je mam…
Jej wątpliwości rozwiał dopiero widok drugiej bańki, która znajdowała się kilkanaście metrów od niej. Wytężyła wzrok.
- Arthur! O mój Boże, Arthur! – chłopak nie ruszał się. Unosił się bezwładnie pośrodku swojego więzienia.
Wdech, wydech. Po prostu jeszcze się nie obudził. Skup się, skup…
Uspokoiła się, wyrównała oddech, ustabilizowała bicie serca i zaczęła szukać jakiegoś większego morskiego stworzenia, które przebiłoby bańkę i doprowadziło do ewentualnego brzegu.
Po długich poszukiwaniach, a przynajmniej tak jej się wydawało, wyczuła idealnych kandydatów. Były to dwa delfiny. Znajdowały się one jednak dosyć daleko od Giss i Arthura.
Poczuła, że ich umysły ulegają jej działaniu, więc wysłała odpowiednie impulsy i oparła się o brzegi bańki.
Pozostaje czekać. Całkiem tu wygodnie, ale mam nadzieję, że dotrą przed skończeniem się tlenu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gusia dnia Czw 19:57, 17 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fire-mup
Biczoręki


Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:40, 17 Mar 2011    Temat postu:

[PB]
Elise była oszołomiona. Jak przez mgłę (która nie wiedzieć czemu, miała niezdrowo zielony kolor) pamiętała spadające na nią kamienie. Miała wielkie szczęście, że stała tak blisko wyjścia z groty. Dostała wiele razy, ale ostatkiem sił, udało jej się wydostać na zewnątrz. Nie mogła sobie przypomnieć, co działo się dalej. Chyba zemdlała, gdyż obudziła się z okropnym bólem głowy i masą siniaków kilka metrów od gruzowiska. Zataczając się, podeszła do grupki dzieciaków. Wokół panował chaos. Sonia i Anu zajmowały się schwytaną El. Charlie właśnie... znikał? Kawałek dalej siedział jakiś nieznany jej chłopak. Na drzewa i wokół nich pałętały się zagubione dzieciaki. Jedna ze starszych dziewczyn krzyczała. Dziwne, lecz nie widziała jej wcześniej w Perdido.
-Spokojnie, chyba udało się nam zapanować nad sytuacją. – wtem, usłyszała huk, który towarzyszy przesuwaniu się całych ton skały. – A przynajmniej częściowo.... Jestem Elise, a ty?
-Susanne.
-Miło mi.
Elise rozumiała strach i zaskoczenie dziewczyny. Ona była przyzwyczajona do takich widoków, lecz wcześniej sama często nie wytrzymywała nerwowo.
-Słuchaj, mogła byś mi pomóc? – spojrzała w stronę walczących. Dawali sobie radę. – Trzeba trochę uspokoić te dzieciaki.
Skinęła głową.
Elise nie chciała zabierać dzieci z powrotem do Perdido, gdyż były by tam pozbawione wszelkiej ochrony, którą tutaj zapewniały im członkowie Rady z mocami.
-Hej! Niech wszyscy zejdą z drzew i ustawią się za wzniesieniem! – krzyknęła. Owym „wzniesieniem”, był spory pagórek za sztolnią, który osłaniał uciekinierów od skutków bitwy, lecz znajdował się na tyle blisko od wejścia do groty, by bez problemu muc skontaktować się z resztą Rady w razie kłopotów. Teraz, czekało je najtrudniejsze zadanie. Przez dłuższą chwilę, Elise razem z nowopoznana dziewczyną, chodziły od osoby do osoby, przemawiały do nich kojąco i tłumaczyły, co się dzieje. Potem, wyznaczyły starsze dzieciaki do opieki nad maluchami. Pewien chłopiec, którego moc polegała na wysyłaniu sygnałów mentalnych, miał za zadanie poinformować ją, gdy tylko ujrzy coś podejrzanego.
Gdy wszystko było już załatwione, razem z Suzanne udały się na pole bitwy.
-Dzięki. –powiedziała, poczym jej wzrok przykuł stojący przy sztolni Brian. Chciała do niego podbiec, jednak zatrzymała się parę kroków wcześniej, nie mogąc oderwać oczu od przerażająco, pustego wzroku chłopaka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Czw 21:17, 17 Mar 2011    Temat postu:

Nareszcie, już po. - myślał Tom, oglądając pole bitwy. Bitwy dzieciaków, nawet nie dorosłych.
Straszne.
Pomógł trochę przy ustawianiu dzieciaków, ale nie bardzo, bo nie miał doświadczenia z młodszymi od niego.
Taa...
Gdy chciano wcisnąć go do pilnowania maluchów, tłumacząc, że jego moc może się przydać w ucieczce, powiedział tylko:
- Prędzej niebo spadnie nam głowy.
Więc, krótko mówiąc, nie zgodził się. Chciał działać.
Zatrzymał czas. Usiadł, odetchnął.
Siłował się kilka minut z gałęzią, grubą, lekką, takim zwyczajnym kijem. Potem kliknął start. Stanął w pełnej gotowości.
Potem znów zatrzymał czas.
Dokładnie przeszukał całe pole bitwy i zebrał wszystkie bronie, nieważne czy należącą do przyjaciół, czy nie, i dobrze ukrył. Teraz najlepszą bronią w okolicy była jego pałka. Znów puścił start.
Kocham tą moc.
Powrót do góry
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:55, 18 Mar 2011    Temat postu:

El przestała się krztusić i gwałtownie nabrała oddechu. Woda spływała jej po szyi, karku, twarzy, włosach, które przykleiły się jej do twarzy, zasłaniając większość pola widzenia.
Sonia zauważyła, że ma dość. A może był to akt współczucia? Ta, jasne - na co ty liczysz... Odgarnęła włosy z czoła.
W jednej chwili Anuna i Sonia celowały do niej z pistoletów. W następnej broń zniknęła. Tak, po prostu. Nie ona jedna była zdziwiona. Elizabeth rozważyła ucieczkę, walkę, ale była zbyt słaba, a tamte miały przewagę liczebną.
No i jeszcze Gaiaphage w głowie...
-Zabijcie go. - wycharczała na jednym wydechu.
-Co? - bąknęła Sonia. Raczej nie miała zamiaru jej słuchać.
-Kogo? - Anuna była bardziej uważna, więc to do niej się zwróciła.
-Ja... - Wdech-wydech - Charlie... - Wdech-wydech - My wszyscy... - Wdech-wydech - On nami steruje... - Wdech-wydech - To w kopalni. I Charlie... - Wdech-wydech - Chce to zniszczyć...Uranem...Promieniowaniem...
-I to niby pomoże? - Sonia najwyraźniej zaczęła słuchać. Ale nadal pozostała sceptyczna.
-To jego pomysł! - zirytowała się El. Jednak znowu przeszył ją ból. Dopiero po kilku wdechach i wydechach dodała cicho.
-Nie chodzi o mnie. To nas zniszczy. Wszystkich. - ponownie spojrzała na Anunę i powiedziała słowo, którego nigdy w życiu się po sobie nie spodziewała - Proszę...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:20, 18 Mar 2011    Temat postu:

Kurde co mam robić?
Maggie czuła się zagubiona. Nie wiedziała, że bycie dobrym jest takie trudne i... nudne. Najchętniej pozabijałaby te wszystkie dzieciaki, bo są one tylko ciężarem.
Ciekawe gdzie są inni...
Rozejrzała się wokoło i ujrzała w oddali dwie dziewczyny celujące pistoletami w Elizabeth. Jednak w jednej chwili broń zniknęła.
Robi się coraz bardziej głupio albo zaczynam mieć wadę wzroku
Podeszła powoli do dziewczyn. Musiała się jakoś wkręcić. Nie chciała się opiekować tymi obrzydliwymi bachorami.
- Nie chodzi o mnie. To nas zniszczy. Wszystkich. - powiedziała Elizabeth. - Proszę...
-Wierzycie jej? - zapytała Maggie. Wcześniej, dzięki swojej hipnozji dowiedziała się co nieco o niektórych rzeczach. - Bo ja tak. I chciałabym pomóc wam zabić to coś.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Candace
Niezniszczalny


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:37, 18 Mar 2011    Temat postu:

[PB]
Nie miały broni. Elka motała im w głowach. Pojawiła się Meg.
Co do cholery mam zrobić? Elka? Meg? Gdzie reszta? Ja ona się wydostała z kapsuły? Czym jest to COŚ? Co z Syriuszem? Co…. Co? Syriusz? Gdzie on do cholery jest?!
-Pierwsza sprawa. Gdzie jest mój brat?! I co z nim zrobiliście?!– krzyknęła w stronę El, nie spuszczając z niej wzroku.
Milczała.
Tak, Mhroczna. Myśl jak mnie wykiwać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:23, 19 Mar 2011    Temat postu:

[Sztolnia]

Sonia była wściekła. Swoją drogą - czy ona kiedykolwiek jest w dobrym humorze?! Cóż, na pewno nie, gdy jestem w pobliżu. W końcu to ja - całe zło tego świata!
El poczekała chwilkę, żeby Sonia zdążyła nieco ochłonąć, po czym spojrzała na nią na tyle krytycznie, na ile można z pięćdziesięciokilogramowym ciężarem na plecach - bo mniej więcej tak odczuwała działanie Ciemności.
-Naprawdę uważasz mnie za idiotkę, co?
Wzięła głęboki wdech, wydech i jeszcze raz wdech.
-Nie taszczyłabym twojego brata ze sobą, widząc że będziecie go szukać. Siedzi ukryty w Perdido, cały i zdrowy...chociaż nie całkiem...
-Coś ty mu zrobiła... - O! Sonia próbuje hamować emocje! Próbuj dalej.
Elizabeth zrobiła zbolałą minę i zatrzęsła się, jakby Ciemność znowu nasłała na nią falę bólu.
-To w jaskini...Nim też zawładnęło...Mamy mało czasu - Ostatnie słowa były już prawie szeptem.
Dziewczyny spojrzały po sobie.
-Idziemy? - spytała Maggie. Jej ton sugerował, że jest jak najbardziej "za" zniszczeniem potwora. El powstrzymała uśmiech. Niespodziewany sojusznik, to dobry sojusznik.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Sob 12:24, 19 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Sob 15:15, 19 Mar 2011    Temat postu:

Tom przysłuchiwał się wywodom tej "złej". O co jej chodzi?
Jako, że panował nad czasem, wyczuwał wszelkie anomalie czasowe. Zatrzymał czas. Rozejrzał się, bo właśnie jedną wyczuł. I teraz właśnie coś takiego poczuł. Coś... zbyt niematerialnego, by wyczuć to na normalnym biegu. Coś szybszego od światła, a jednocześnie stojącego w miejscu.
Zielona poświata wydobywała się z ruin groty...
Była także naokoło tej "złej". Jak to możliwe, że inni tego nie widzą? Skoro trzeba zatrzymać czas, żeby to zobaczyć... to nie może być zupełnie normalne. Nie, TO na pewno nie jest normalne. Wtedy poszedł po broń. Wziął pistolet i katanę. Pałkę odrzucił, daleko, bardzo daleko. Karabin wetknął w broń Briana, sam trzymał japoński miecz. Ale co z poświatą? Cząsteczki, stale przemieszczające się, wściekle szybko przemieszczające się, jednocześnie krążące naokoło czegoś? Tak, to możliwe.
Teraz trzeba się zastanowić...
Zielona poświata oznacza, że jest tą złą, czy to, że zło próbuje przejąć kontrolę?
Puścił czas. Gdy jedna z dziewczyn powiedziała "Idziemy?" a kąciki ust "tej złej" zadrżały i zaraz znieruchomiały, podjął decyzję.
Podszedł i uniósł miecz wysoko w górę, zamierzając się do ciosu.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin