Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział X
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:02, 04 Lip 2011    Temat postu:

[PB]

-Dzień dobry Marvelku! - zaszczebiotała radośnie, napawając się widokiem nagiej duszyczki Marvela, bezradnie próbującej wydostać się pnączom, oplatającym jego ciało.
-El! - warknął, jakby wymawiał imię jakiejś choroby. Pewnie powiedziałby więcej, ale jeden z korzeni ściskał mu gardło. Zaśmiała się.
-Witaj w moim królestwie! - rozłożyła ramiona - Nazywam je...tu. Fajnie prawda?
Oczywiście Marvel nie mógł odpowiedzieć na to pytanie, więc przeszła do rzeczy.
-Jesteś tu, bo chcę twojego ciała - zaśmiała się - Inaczej... Chcę przybrać twoje ciało. Załatwić parę spraw. Posiedzisz tu grzecznie, dobra. Wrócisz do siebie jak tylko skończę. Ale o jednym pamiętaj. Ciągle jesteś mój. - pnącza uniosły ją tak, że jej twarz znalazła się na wysokości jego. Pocałowała go najnamiętniej, jak tylko mogła. Trochę utrudniał sprawę zaciskają wargi z całej siły.
-Nadal mnie kręcisz, Marvel - szepnęła - Tak jak kręcił mnie Arthur. Świętej pamięci.


Obudziła się na podłodze. Podrapała się po ciemnych włosach Marvela - na szczęście ohydny blond kolor już zszedł. Wstała, poprawiła krok - Cholera, zawsze musi tam uwierać. Jak oni mogą z tym żyć?! - po czym wyślizgnęła się i zaczęła biec.
Moc Marvela była cudowna. Biec tak 100km/h i to na własnych nogach, czuć pęd wiatru łaskoczący czule twoją twarz... Co prawda, gdy dotarła pod dom Rose, była wykończona, ale wystarczyło kilka sekund by odzyskać siły. Pomyślała o pająkach i już po chwili wspinała się po pionowej ścianie domu. Pamiętała, które to okno. Wślizgnęła się. Była tam tylko Nerissa.
-Marvel? - zdziwiła się. Elizabeth, uśmiechnęła się złośliwie ustami Marvela i prawym sierpowym ogłuszyła Francuzkę. Na łóżku, pod kołdrą, rysował się jakiś kształt. Odrzuciła pościel. Poduszka. Warknęła ze złością.
Dziecko musi być przy matce, ta? Gdzie indziej by ją zabrali?
El odsunęła ciało Nerissy na bok i usiadła po turecku na dywanie. Skupiła się.
Hej, mała, chodź tutaj maleńki umyśle. Pokaż mi to. Pokaż gdzie jesteś. Gdzie twoje ciało. Cudowne, pełne mocy, małe, bezbronne ciałko. Daj mi tą wiedzę.
Kilka sekund później otworzyła gwałtownie oczy. Wyskoczyła przez okno. Upadła na ugięte kolana, nie czyniąc sobie przy tym najmniejszej krzywdy. Rzuciła się do biegu. Pędziła uliczkami, sterowana mentalnym GPSem. Zobaczyła sylwetkę blondynki.
-Maggie! - krzyknęła. Zahamowała. Dość brutalnie wyrwała jej dziecko z rąk i z siłą szarżującego byka posłała ją w bliżej nieokreślonym kierunku.
To nie ja. To Marvel to zrobił. On. Marvel Omberd.
Dwie minuty biegu potem znalazła się w ruinach budynku, który był posterunkiem policji. Tam leżało porzucone, nieruchome i pokryte krwią ciało Elizabeth Ann Marie. Złożyła ciałko obok i biegła dalej - tym razem na plac. Widziała Sonię opętaną przez Dangudmraja. Biegła dalej, aż do autostrady. Tam, bez żalu opuściła ciało Marvela.


Obudził ją ruch. Coś otarło się o jej łydkę. Gdy otworzyła oczy zobaczyła małą, która raczkowała gdzieś przed siebie.
-Ej! Stop! - złapała ją - Już raczkujesz? Tak... Twoim przeznaczeniem jest być kimś wielkim. Przeznaczenie. Destiny. Podoba ci się to imię?
Mała zakwiliła radośnie. Chyba jej się podobało. El przytuliła ją. Potrzebowała jakiegoś pachoła.
- Jestem Seth. Chyba Cię tu jeszcze nie widziałem.
Wyjrzała za mur. Giselle i jakiś chłopak. Tak - miała dziś szczęście.
-Witaj Gis. - wychyliła się zza muru - I ty Secie. Gorąca woda, prąd, cała masa jedzenia i święty spokój. Kto jest chętny ręka w górę i za mną. - tu użyła swojego olśniewającego uśmiechu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Pon 20:06, 04 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:57, 04 Lip 2011    Temat postu:

[ PB]
- O nie, El. Ja nie jestem taka głupia. O nie, nie.- wyszeptała Rose, biegnąc przed siebie. Widziała wszystko siedząc u Marvela. Wszystko.
- Nie dam ci się pokonać. Nie tak.
Wbiegła do budynku, który był kiedyś posterunkiemn policji. Wzięła w ramiona ciałko dziecka. Destiny. Tak jej dała na imie. Naprawdę trafne, El.
A później wyciągnęła z kieszeni flaszki z napalmem. Polała nim wszystko.
Tyyyy!- zimny głos El zasyczał w jej głowie.
- O nie nie, kochanie, zostaniesz tam.- i Rose ją tam zatrzymała . Naprawdę, ćwiczyła kilka razy, ale nie sądziła, że jej się uda. A udało się. Rudą ogarnęła wielka radość. Wyciągnęła zapalniczkę, stojąc przed ruinami.Zapaliła ją. I rzucił dokładnie w nieruchome ciało Elisabeth. A kiedy budynek zmienił się w kulę ognia, uciekła, z uśmiechem na ustach i ciałem dziecka w ramionach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:56, 04 Lip 2011    Temat postu:

[GE]

- Więc, skoro tak, to spokojnie wykluczyłbym El i Cosia. El ma swoje sprawy, Coś nie przepoławia ludzi. Więc zostaje tylko Pojemnik. Nawet jeśli to nie on, to pokonanie go i tak się przyda.
Gdzieś w górze rozległ się ostatni, przedśmiertny krzyk endoptaszora Drake'a. Charlie nie zamierzał ocierać łez. Zamierzał poczekać aż zaschną. Rana na czole zagoiła się. Stanął przy Anunie przywołując do siebie Toma i Grymasa.
- Ruszamy do Perdido - podeszli.
- Powinieneś odstawić te ziółka - warknął Grymas.

[PB]
Sonia rzucała się na wszystkie strony. Coś ja opętało i zmuszało do zatapiania całego miasta. Doskoczył do niej przygniatając ją do ziemi.
Wszystko zniknęło. Był w jakimś surrealistycznym laboratorium. Rozcinany na czynniki pierwsze.
Ale coś się zmieniło. Ból, żal, złość i nienawiść wyleczyły go ze strachu. Wiedział że to jest iluzja. Dlatego nie krzyczał.
- Tylko na tyle cię stać? Pokaż mi wszystko! POKAŻ!
Podniósł się ze stołu. Był czystą furią zamkniętą w ludzkim ciele. Stracił wszystko. Stoczył się na dno. Coś w jego umyśle pękło.
Pojawiła się kolejna wizja. Wystarczyło że machnął ręką. To były iluzje. Nic nie warte haluny. Majaki.
Wreszcie wszystko znikło. Wszystko wróciło na swoje miejsce. Stał na ciężkich nogach. Tak, znowu był w Perdido. Wrócił do Toma i reszty. Cała ta sytuacja trwała może z 10 sekund.
- Co się stało? - zapytał Tom zaskoczony. Charlie spojrzał na swoją prawą dłoń. Tak, była ostrzem. Przepięknym, morderczym ostrzem.
- Poczekajcie chwilę.
O co chodzi Samaelu?
Jestem gotowy.
Tak? A wiesz że to co zamierzasz zrobić uczyni cię największym zbrodniarzem w ETAPie?
Angel westchnął. Co z tego? Serafin Samael też upadł skuszeniu Ewy w Edenie. Będę potworem dla nich. Skoro to ma pokrzyżować plany Gaiaphage.
Rób co uważasz za słuszne. Ale nie podpisuje się pod tym
I Piłat obmył dłonie
W rzeczy samej.
Potrząsnął głową. Przywołał do siebie Toma i Grymasa.
- Muszę was zapytać co jesteście w stanie uczynić aby zniweczyć plan Gaiaphage. Zrobicie wszystko? - rzekł lodowatym tonem. Jego radość umarła tam w górach. Podobnie litość, strach i rozsądek.
- Raczej tak. - powiedział niepewnie Tom.
- Tak? Więc jedynym wyjściem jest zabicie mojej córki, Destiny. Nie czekam na was.
Zdecydowanym krokiem ruszył w stronę cmentarza. Tam musiał nastąpić jego upadek. Miał zabić swoje własne dziecko. I wiedział że to zrobi. [/b]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:13, 05 Lip 2011    Temat postu:

[PB]

Wróciliśmy!
Już się nigdy od nas nie uwolnisz!

Nie.
- Nie pozwolę wam na to!!!! - Maggie wydała z siebie przerażający głos, całkowicie nieludzki. - Omberd, draniu! Oddawaj bachora!!!
Po tych słowach wydała z siebie jakiś zwierzęcy okrzyk, po czym ruszyła pędem przez uliczki Perdido.
To nic ci nie da! Poddaj się!
Maggie skutecznie ignorowała głosy. Nagle znalazła się przy palącym budynku. Stanęła przed płomieniami i rozejrzała się szybko. Niedaleko niej Marvel cały osmolony wyszedł z pożaru. Ze zwierzęcą wściekłością Maggie rzuciła się na niego. Usiadła na nim okrakiem, po czym wyjęła nóż myśliwski z kieszeni i przyłożyła go do gardła chłopaka. Druga ręką ciągnęła go za włosy.
- Oddawaj mi dzieciaka!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:50, 05 Lip 2011    Temat postu:

[PB]

Byli z powrotem w mieście. Anuna zatoczyła się i oparła o pobliski kawałek muru, tuż obok posępnej Flossy strzępiącej kawałek jakiegoś materiału.
Na placu panowało ogólne zamieszanie, w powietrzu wisiała kolejna afera.
Anu trzymała się z boku, bo chociaż pocieszała i uspokajała Charliego w górach, sama nie czuła się najlepiej. Chyba wolała nie widzieć tego, co widziała.
Ej, a może lepiej uciec gdzieś daleko stąd i zostać pustelnikiem?
Zły pomysł.
???
Potrzebują cię.
O czym ty do mnie rozmawiasz?
Jestem Endo...
Aaah! Wiem. Słyszałam o tobie. Ale nie wiedziałam, że chcesz ze mną gadać.
Chodzi o to, że Samael... On chce zabić Destiny.
I co z tego? Nie znam ani tego, ani tego.
Uwierz mi, że znasz... Lepiej niż ci się wydaje.
To mów po ludzku.
Nie jestem człowiekiem.
A, sorry, zapomniałam. To powiedz tak, żebym ogarniała, bo...
Niedaleko buchnęły płomienie.
...Chyba mi się spieszy.
Zostawiłem go w spokoju, bo to jego decyzja, ale tak jakby... Nie pochwalam jej.
Gdzieś w oddali Collins zobaczyła Charliego idącego szybkim krokiem w stronę cmentarza.
Aaa... Domyślam się, że Destiny to dzieciak.
Właśnie tak.
An wzruszyła ramionami. Flo popatrzyła na nią dziwnie.
Szkoda, bo polubiłam tą małą, ale niech robi co chce.
Endorayal nie odezwał się więcej. A może tylko ona go nie słyszała.
-Idziemy? - zwróciła się do Flossy, która już zaczęła oddalać się od niej z niepokojem w oczach.
-Wszystko w porządku?
-Taak, tylko nie chcę tu dłużej być.
Więc poszły, ale jakoś tak dziwnie coś pokierowało ich krokami, że w końcu trafiły do domu przy cmentarzu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seth
Kameleon
Kameleon


Dołączył: 06 Cze 2011
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stargard Szczeciński
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:24, 05 Lip 2011    Temat postu:

[PB]
-Witaj Gis. I ty Secie. Gorąca woda, prąd, cała masa jedzenia i święty spokój. Kto jest chętny ręka w górę i za mną.
Seth i Gis cofnęli się zaskoczeni.
-To ty!- wykrzyknęła Gis i postąpiła krok naprzód.
Uśmiech na twarzy obcej dziewczyny stał się jeszcze szerszy. Giselle schyliła się, wzięła pierwszy lepszy kamień jaki wpadł jej w rękę. Wstała i szybko podeszła do nieznajomej. Zamachnęła się i uderzyła ją prosto w skroń. Tamta padła na ziemię z wyrazem zdumienia na twarzy.
-Dlaczego to zrobiłaś? Przecież ona zaproponowała nam jedzenie.- Seth stał wpatrując się z niedowierzaniem w nieprzytomną dziewczynę.
-Źle byś skończył, gdybyś jej zaufał.- odpowiedziała mu Giselle.
-To co z nią zrobimy? Zostawimy ją w tych ruinach?- rozejrzał się dookoła.
-A dlaczego by nie?- Gis odwróciła się na pięcie i odeszła.
Seth wzruszył ramionami. Nie mój problem Ruszył w stronę zbiorowiska na placu. Zanim doszedł na miejsce, całym miastem wstrząsnął ogłuszający huk. Campbell odwrócił się. Na miejscu ruin, gdzie zostawili nieprzytomną dziewczynę szalał pożar. Teraz to już po części mój problem
Pobiegł w stronę ognia. Ona tam jest. W środku. Może jeśli ją wyciągnę, to pokaże mi to bezpieczne miejsce. Zaraz. Co ja się łudzę. W ETAPie nie ma bezpiecznych miejsc. Kiedy dobiegł na miejsce przez chwilę się zawahał. Nie było czasu na wywołanie deszczu. Nie miał wyjścia. Rozbiegł się i wskoczył w ogień. Uderzyła go fala gorąca. Przeturlał się na bok starając się złapać oddech. Nie wiedział jak znajdzie dziewczynę. Widoczność ograniczał dym, który skutecznie utrudniał mu oddychanie. Wstał i zrobił kilka kroków do przodu, kiedy na coś nadepnął. Schylił się i wymacał czyjąś dłoń. No tak. Teraz jak ją wyciągnąć? Złapał nieprzytomną za ręce i zarzucił ją sobie na plecy. Chwiejnym krokiem ruszył w tą samą stronę, z której przyszedł. Spróbował przeskoczyć nad zwaloną belką. Potknął się i wylądował na ziemi. Poza pożarem.
-Auu...- jęknął przecierając głowę.
Dziewczyna zaczęła się budzić. Najpierw lekko poruszyła ręką a potem się rozkaszlała. Otworzyła oczy i ledwo wstała. Spojrzała na pożar.
-Ja tam byłam?- wycharczała z trudem. Jej głos zabrzmiał jak skrzek.
Seth usiadł na ziemi.
-Tak. Leżałaś nieprzytomna. Wyciągnąłem Ciebie.- podniósł się na nogi.
-Gdzie twoja koleżanka? Ta, która prawie mnie zabiła.-warknęła wściekła dziewczyna.
-Nie wiem, to nie jest moja koleżanka. Idziemy stąd. Jeszcze będzie na nas.- ruszył w jakąś uliczkę.
Kluczyli między budynkami aż wyszli na szeroką ulicę. Z naprzeciwka szedł w ich stronę jakiś chłopak. Seth go rozpoznał. Miał nóż zamiast dłoni. Dziewczyna z pożaru wystąpiła na przód i stanęła przed chłopakiem.
-Charlie...- wyszeptała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:20, 05 Lip 2011    Temat postu:

[PB]
Ujrzał przed sobą Elizabeth i Setha. Osmolonych i wycieńczonych.
- To twoja wina! - wrzasnął. Tamta posłała mu zaskoczone spojrzenie. - Nie byli niczego winni! Małe dzieci!
- O co ci chodzi? Nic nie zrobiłam! - powiedziała lekko zaniepokojona. Angel doskoczył do niej. Adrenalina. Ciął prosto. Potem łokciem w krtań i z kolanka w nos.
-I jak ci się to podoba? Co? - wtedy kątem oka zauważył tego drugiego. Jesteś z nią?!? Pytam!!!
Chwycił go za koszule i rzucił na ziemię. Dla pewności kopnął go w głowę. Ruszył biegiem w stronę plaży. Poczuł jak coś włamuje się do jego umysłu i próbuje wyciągnąć z ciała. Spieprzaj G! Biegł na plażę. Tam Rose kopała jakiś dołek położywszy wcześniej obok małą Destiny. chwycił małą lewą ręką, przystawiając 60-centymetrowe ostrze do gardła francuzki.
- Chcesz żyć? To tu zostaniesz. - szepnął uśmiechając się upiornie.
Odwrócił się tyłem. Usłyszał za sobą jakiś ruch. Mocne kopnięcie w brzuch ostudziło resztki zapału tamtej.
Biegł z dzieckiem w stronę szopy koło kościoła. Położył małą na stole.
Znowu poczuł wpływ Gaiaphage. Nie zrobisz tego. Zabraniam ci. Nie możesz!
- Spie****aj! Zniszczę wszystko czego chcesz! Choćbym miał się stoczyć na dno!
Spoglądał na dłoń, obserwując swoje ostrze. Nagle zaczął się śmiać. Z jego gardła wydobywał się upiorny dźwięk przychodzący na myśl rechot hieny.
- Jeszcze chwilę mała. I będzie po wszystkim - powiedział gładząc nożem policzek dziecka.
Nie rób tego... - usłyszał odległy głos. Więź zanikała. A on rzucał się w swojej psychozie po szopie.
- Charlie? - usłyszał za sobą czyjś głos. Nie było żadnej możliwości by mógł go kiedykolwiek zapomnieć. Nerrisa. Jej słodki głos.
Doskoczył do niej i pchnął w kąt. Zabarykadował szopę. Zdarł z dziewczyny koszulę.
- Daj mi powód!
Spojrzała na niego dziwnie. Oczekiwał sprzeciwu, gniewu, żalu. Nic z tych rzeczy. Nie mógł zrozumieć tego spojrzenia.
- Charlie... - powiedziała tym swoim delikatnym głosem. Tak podobnym do jej dotyku.
Opadł ciężko na drzwi. Syknął w jej kierunku. Wysunął ostrze na całą długość.
- Nie patrz tak na mnie!!! Mam cię zabić?!? - doskoczył do małej i podniósł ją trzymając za nogę. Nawet nie zauważył kiedy zaczął krzyczeć. - Daj mi powód aby tego nie robić! Aby nie pokrzyżować planów Gaiaphage! Aby nie zabić dziecka! Daj mi powód!!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puma
Naczelny Grafficiarz


Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paradise City
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:36, 05 Lip 2011    Temat postu:

- Daj mi powód aby tego nie robić! Aby nie pokrzyżować planów Gaiaphage! Aby nie zabić dziecka! Daj mi powód!!!!
Nerissa stała spokojnie, patrząc Charliemu prosto w oczy tak długo, aż spuścił wzrok. Jeszcze przez moment dyszał ciężko, zmęczony swoimi własnymi krzykami i wściekłością. A potem, po (dość długiej) chwili jego oddech zwolnił, jakby się poddawał. Zniechęcał się do furii i gniewu. Odłożył małą na stół. Tamta jednak nie płakała, tylko otwierała szeroko oczy. Ze zdumienia? Albo z ciekawości. Jej duszyczka najwyraźniej w jakiś sposób uwolniła się od El, powróciła do swego ciała.
Swann nie odczuwała w tej chwili żadnych emocji. Pustka. Jej dusza była pusta. Po tym wszystkim, co przeżyła, miała ochotę zasnąć i się nie obudzić. Szarpiące nią dawniej sprzeczne uczucia zniknęły. Gaiaphage opuściła jej umysł po narodzinach córki. Miała wrażenie, że to tylko sen. Bardzo zły sen. Koszmar. 
Wiedziała jednak, co ma powiedzieć. Głos sam wydobywał się z jej ust.
- Kochasz mnie? 
Chłopak spojrzał na nią dziwnie. Podeszła bliżej.
- Czy mnie kochasz, Charlie? Jeśli tak, powinieneś się domyślić, że to wystarczający powód. Musisz się jednak zastanowić, ktore uczucie jest silniejsze. Miłość czy gniew na Gaiaphage - Ner złapała jego nóż z tej nieostrej strony i zasunęła z powrotem. - Pomyśl, Charlie. Chcesz zabić swoje dziecko, żeby Ciemność cię nie uprzedziła? Czy może faktycznie za wszelką cenę pragniesz pokrzyżować jej plany?
Dziewczyna nie rozumiała, dlaczego w ogóle rozmawia z tym psychopatą. Ale serce kazało jej mówić.
- Już teraz jej się poddałeś. Stałeś się potworem i na własne życzenie chcesz być jeszcze większym. - Nerissa odsunęła się od niego i wzięła małą na ręce. Destiny. Przeznaczenie. Swann wiedziała, że to El nadała jej to imię. Po prostu wiedziała. Największa morderczyni w historii ETAPu  pragnąca w dodatku wykorzystać małą - sama ją nazwała. Ale to imię, Destiny, było jej przeznaczone. Dosłownie.
-Daję Ci wybór. Proszę, możesz ją zabić. Być może wtedy ja także się zabiję. Ale przede wszystkim ty zabijesz w sobie człowieka. - w tym momencie po policzku Ner mimowolnie spłnęła łza. Wiedziała, że to już koniec. Wiedziała, że Charlie nie jest sobą. Już nie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:15, 05 Lip 2011    Temat postu:

[Szopa]
W miarę jak mówiła jego odzyskiwał zdrowy rozsądek.
- Zginęli. Wszyscy którymi się opiekowałem przez te cztery miesiące. Bo ich opuściłem.
Padł na kolana i zwinął się w kłębek. Płakał jak małe dziecko. Uklękła przy nim odrywając jego ręce od głowy.
- Rozumiem że cierpisz ale to cie nie usprawiedliwia. Stałeś się potworem. I może być jeszcze gorzej. Do zależy jedynie od ciebie.
Podniósł na nią spojrzenie. Gniew odszedł. Jego nienawiść ulotniła się. Stał się pusty. Zawsze taki był. Wszystko do przesady.
- Dziękuje... - wyszeptał. Podniósł lewą dłoń i najdelikatniej jak mógł otarł łzę z jej oka. Spojrzała na niego uśmiechając się nieśmiało. - Nie wiem czy nadal jestem człowiekiem. Nie wiem czy zasługuje aby żyć. Ale wiem że cię kocham. Miałem na to 4 miesiące. Bałem się spojrzeć ci w twarz. Teraz znów tak jest.
Odniósł się i pomógł jej wstać. Zdobył się na swój stary uśmiech. Uśmiech pełen szalonej nadziei.
- Widocznie tak musi być. Widocznie nie mogę być z nikim szczęśliwy. Mogę się z tym pogodzić skoro zadałaś to pytanie. Bo tam będzie ktoś dla kogo warto cierpieć.
Wsunął resztę ostrza. Znów miało 30cm. Owinął je jakimś ostrzem. Z kieszeni wyjął menażkę. Rzucił ją w kąt i położył dłoń na ramieniu Nerrisy.
I wtedy do szopy wparowali Tom, Grymas i Ricky.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Śro 6:39, 06 Lip 2011    Temat postu:

[Przytulna szopa dr. Charliesteinsta]

- Ej, tym razem nie gadaj o żadnej prywatności. Chciałeś zabić tego dzieciaka?
Ricky szepnął coś chłopakowi na ucho.
- Oi, pardonsik, tą dzieciaka? Wszyscy powariowaliście? Nie masz lepszych rzeczy do roboty tylko zabijać dzieciaki?! Co ty sobie myślisz, że jak pozabijasz dzieciaki, które w końcu musiały narodzić się w ETAP-ie...!
Przerwał mu Grymas:
- No wiesz, cyrkulacja ludzi. Waluacja? Wakacja? Coś co "cja" na końcu. O, wiem. Wymiana ludzi. Starzy odchodzą, nowi przychodzą. I tak w kółko od setek tysięcy...
- No właśnie, chcesz, żeby wszyscy w ETAP-ie poumierali?!?!?! Łoo, a może tak zgłodniałeś, że chciałeś ją... nie, sorry, te pomysł jest na serio głupi.
Ricky powiedział:
- No więc, panocku, cosik teraz pasowałoby wykombinować, hej!
Charlie spojrzał na niego dziwnym wzrokiem.
- No co, jak widziałeś że tu wchodzimy, musiałeś w końcu zorientować że tak będzie. Orient kolego.
Kojot prychnął:
- Ta, i jedzenie ryżu pałeczkami.
Ricky dodał:
- I siamuraje, hej! I ninje! hej!
- I zamknijcie się, hej. Dobra, teraz sobie usiądę tam w kąciku, bo nie wiadomo, czy Charlie nie zechce jeszcze zrobić czegoś głupiego. A jak go znam, a w ogóle go nie znam, to może zrobić jeszcze... ee... cztery głupie rzeczy. Może się zabić. Może uciec też. Może zabić Ner i siebie. I jeszcze czwarty wariant, wszystkich w tym pomieszczeniu.
Grymas natychmiast przeszedł przez próg składziku na młotki.
Nerissa chrząknęła.
Tom zrobił wielkie oczy i zakrzyknął:
- Młotki! Kocham młotki! Fascynuje mnie szczególnie jeden model, ponad dwustuletni, użyty przez oddział desperatów podczas wojny secesyjnej. Bodajże rozgromili armię ple ple ple ple ple ple ple. I jak mówiłem, zmienili bieg całej wojny! Oj, dobra, idę. Może znajdę ten model. Wiecie, jak się stąd wydostaniemy, można będzie kupić za niego helikopter, ferrari i willę w Holywood. Serio. Dobra, idę.
Po piętnastu minutach całkowicie-niesłyszanej-przez-Toma rozmowy Charlesa z Francuzką, Ferry zakrzyknął, popierany przez popiskiwania wiewióra:
- Jest! Jest! Naprawdę tu jest! Nie wierzę, on tu jest!
Rozległ się szczęk metalu. Charlie zakrzyknął:
- Znalazłeś młotek?
Ale z pokoiku wybiegł tylko Grymas. Rzucił przez ramię, i wrócił do składziku:
- Nie. Nie młotek. Pojemnik. I właśnie walczą.
Powrót do góry
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:50, 06 Lip 2011    Temat postu:

[wciąż gdzieś na plaży]

Rose uśmiechnła się. On nie zabije tego dziecka, niezleżnie od wszystkiego. Dzieki Ner, o matko, wszystko dziek niej . Rudej pozostało zebrać resztki godności i się gdzieś schować. Wyłączy się z tej rozgrywki. Destiny... na jakieś kilka tygodni powinna być bezpieczna. Elisabeth się gdzieś przyczai , będzie knuć, Charliemu może odbić w każdej chwili, a marionetki Ciemności będą tańczyć tak jak im zagra... ale jeszcze nie teraz. Wszyscy w ETAP-ie mają jakieś kilkanascie dni spokoju. Oczywiście predzej czy później zaczną się o coś prać. Tak po prostu musiało być. Ale Rose miała nadzieję, że w tym przypadku będzie to raczej później niż p;ędzej. A ona gdzieś się schowa. Odpocznie. I będzie ich obserwować. I z ta myślą, ruszyła na siebie, brzegiem oceanu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:14, 06 Lip 2011    Temat postu:

[Szopa]
- Jest! Jest! Naprawdę tu jest! Nie wierzę, on tu jest!
Rozległ się szczęk metalu. Charlie zakrzyknął:
- Znalazłeś młotek?
Ale z pokoiku wybiegł tylko Grymas. Rzucił przez ramię, i wrócił do składziku:
- Nie. Nie młotek. Pojemnik. I właśnie walczą.
Wskoczył do składzika na młotki. Tam zastał Toma opartego o ścianę trzymającego majestatyczny miecz autorstwa Endorayala, Rickiego siedzącego na głowie Grymasa i Jego.
Pojemnik wyglądał zupełnie jak Wojtek, tyle że teraz składał się z tysięcy ruchomych kamieni emanujących jadowitą zielenią.
- Nerr! Zwiewaj stąd z małą!!! - usłyszał trzaskające drzwi. Westchnął z ulgi. Tom posłał mu zaskoczone spojrzenie. - Mam u ciebie dług. Dzięki.
- Polecam się na przyszłość. Jakby ci odbiło kiedyś. - powiedział tamten szczerząc się.
- Zanim padniecie sobie w ramiona, załatwmy to. - warknął swoim zwyczajem Grymas.
Wokół Pojemnika zaczęły tworzyć się wyładowania elektryczne, a przed nim unosiła się dziwnie świecąca kula wody.
- Wiać! - zawył kojot i chwytając ogon Rickiego wybiegł z szopy. Charlie złapał Toma i ruszył w ślad zwierzaka. W pewnej odległości od cała czwórka padła na ziemię. Poczuli nad sobą fale uderzeniową, której siła zniszczyła kościół.
- Co to było? - tylko tyle usłyszał z przemowy Toma.
Charlie usiadł po turecku oceniając zniszczenia. Szopa wyparowała. Nie zostało po niej nawet drzazgi. Kościół - ruina.
Grymas podniósł się i ruszył w stronę plaży. Reszta ruszyła jego śladem.
Tam spotkali Rose. Widocznie wiedziała że do niej przyjdą.
- Przepraszam za to wcześniej. - powiedział do niej. Tamta tylko się uśmiechnęła i ruszyli razem. W piasku bawiły się najmniejsze dzieci w ogóle nie przejęte całym chaosem panującym w mieście.
- Zazdroszczę im, a wy? - zapytała francuzka. Tom kiwnął głową. Charlie uśmiechnął się.
- Jest jeszcze nadzieja.
Wreszcie natrafili na chłopaka w ich wieku siedzącego w dziurawej łodzi spoglądającego smętnie w morze. Charlie dosiadł się do niego i zapytał:
- Co się stało?
Tamten spojrzał na niego dziwnie. Teraz gdy furia minęła, jedyną oznaka inności była jego prawa ręka. Ale znowu był Charliem.
Nie Samaelem. Nie Zerem. Nie Medium.
Był Charliem.
- Tam dalej przepadli moi rybacy. Ledwo ich znałem ale zdążyłem się przywiązać.
- Też straciłem swoich ludzi. Moi nie żyją, twoi mają jeszcze szansę. Nie trać nadziei. Tak w ogóle jestem Charlie. A to Rose, Tom Ferry, kojot Grymas i wiewiór Ricky.
- Nevil Jaskier.
Charlie podał mu swoją lewą dłoń. Jaskier uścisnął ją i spoglądali na morze. Zbliżał się zachód fałszywego słońca


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:59, 06 Lip 2011    Temat postu:

[PB]

Anuna wrzuciła dwie torebki zielonej (innej zabrakło) herbaty do prawie-wrzątku. Poczekała chwilę, aż się jako tako zaparzy i porozlewała zawartość dzbanka do trzech kubków w czerwone kropeczki.
Pociągnęła jeden łyk.
-Ble. Niedobra. Gorzka.
Usiadła w zapadającym się fotelu. Był niewygodny. Susan i Flo usadowiły się naprzeciwko.
-Tak naprawdę nie mam żadnego pomysłu.
-Po to tu jesteśmy? - Suss odłamała kawałek sucharka i zanurzyła go w herbacie.
-Albo nie. Właśnie mam pomysł.
Ucieczka jest oznaką słabości. Nie rób tego.
Mam to w d*pie. Wrócę jak spokój będzie. Nic nie muszę. Czy ktoś w ogóle zauważa to, co robię? Nie.
Bo może za mało robisz.
Może. Ale to wszystko jest chore, wiesz, Endo? Nie chcę brać w tym udziału.
Możesz coś zmienić.
Niech ci, co chcą, w końcu się pozabijają. Nie będę im stała na drodze.
Nikt nie chce się zabijać. Wszyscy chcą zabić Gaiaphage.
To niech zabiją G, ja wrócę i będzie spokój. Pasuje?
Susanne i Flossy szeptały coś nerwowo, przyglądając się Anu, która gestykulowała jak przy normalnej rozmowie.
-To co z tym pomysłem?
-Pakujemy manatki i idziemy. Dawno nie byłam w lesie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:06, 06 Lip 2011    Temat postu:

[PB]

El podeszła do Setha i zdarła z niego koszulę. Nim zaczął protestować wyjaśniła.
-Masz rozbity łeb - oznajmiła, obwiązując mu głowę w miejscu gdzie trafił but Zera. Gapił się na nią - musiała dziwnie wyglądać, pokryta złotem w miejscu otarć, ze złotym nosem i złotą szramą biegnącą od ramienia, przez obnażoną pierś, aż do biodra. W związku z powyższym, wykorzystała resztki jego koszuli na pasek, którym spięła rozdartą bluzę Arthura w pasie.
-Kto to był? - spytał, a właściwie burknął.
-Największy świr w ETAPie. I łajdak. I niedorozwinięty dzieciak. I niewyżyty emocjonalnie brutal. I...
-A po nazwisku?
-A tak. Charlie Angel. Nie ważne. Pomogłeś mi. O co chodziło?
-No nie wiem, leżałaś tam nieprzytomna, wiedziałem o tym, a chyba głupio zostawić tak kogoś na śmierć...?
-Jasne. Chodzi o jedzenie i "bezpieczne miejsce", ta? - uśmiechnęła się krzywo.
-Cóż, mniej więcej.
Tu Elizabeth zrobiła minę w stylu "Ja o tym wiedziałam" i pomogła wstać nowemu koledze. Skierowali się w stronę portu.
-Ale w ETAPie to wydaje się niemożliwe.
Przytaknęła
-A jednak. Ciepła bieżąca woda, całe mnóstwo jedzenia, całkowity spokój od trosk Perdido Beach, że o prądzie nie wspomnę. No i basen, jakuzzi takie tam. - machnęła lekceważąco ręką, jakby to, że używa swojego najbardziej kuszącego tonu było czymś normalnym i niewartym uwagi.
-Gdzie jest haczyk...eeee....?
-Elizabeth Ann Marie. Ale dla ciebie mogę być El - uśmiechnęła się ujmująco - Chcę dziecko. Tamto które miałam, zanim ta wariatka mnie ogłuszyła. To wszystko.
-Dziecko? Ale chyba nie twoje?
Odchrząknęła.
-Tak jakby... moje. Tak moje. Moja córka. Destiny. Problem w tym, że ona ma moc i jest dla nich cenna. A ja chce ją tylko odzyskać. Nic więcej. - objęła się rękoma, smutno spoglądając w dół.
-A czy nie może pomóc tatuś dziecka? - spytał z jakby nadzieją.
-Zniknął z dorosłymi. Zresztą i tak by nie pomógł. Debil - warknęła - To jak? Nie zmuszam cię, ani nic, ale zrobię wszystko dla mojej małej - skończyła to zdanie z całą pewnością siebie, na jaką było ją stać.
Przez chwilę milczeli idąc. Seth przerwał tą ciszę z pewnym wahaniem.
-A jeśli pomogę tobie z dzieckiem czeka mnie jakaś nagroda?
Zmarszczyła brwi, patrząc mu prosto w oczy.
-Zrobię wszystko
-Dobra, ale jak ją znajdziemy? - spytał, skręcając za róg.
I wpadając prosto na Nerissę.
Nerissę trzymającą w rękach niemowlę.
Elizabeth nie potrzebowała wiele czasu by wyrwać małą w jej rąk.
-Chodu!!! - wydarła się i zaczęła bieg. Seth niema od razu się z nią zrównał.
-Mgła!
-Co? - był zaskoczony. No tak, wiem o twojej mocy.
-Zrób mgłę! - powtórzyła.
Już po chwili otoczyła ich biała, kremowa zasłona. Wyciągnęła rękę wysyłając w przestrzeń bardzo wysokie dźwięki. Słyszała ich echo. Widziała przeszkody. Jak nietoperz. Złapała Setha za rękę. Prowadziła za sobą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Śro 20:13, 06 Lip 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefeid
Kurczak


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:27, 06 Lip 2011    Temat postu:

-Pakujemy manatki i idziemy. Dawno nie byłam w lesie.
Cisza.
- Chcesz uciec do lasu? - zapytała ostrożnie Flossy. Położyła spory nacisk na drugie słowo.
- Czemu nie? - zapytała swobodnie Anuna.
Susanne odrzuciła mokrego sucharka gdzieś w kąt i nachyliła się lekko do przodu.
- Delikatnie przypominam ci, że jesteś burmistrzem.
- I co z tego? - uśmiechnęła się Anu - chyba przysługuje mi jakiś urlop, prawda?
Susan pociągnęła łyk herbaty.
- Ohyda - skrzywiła się. Skierowała się w kierunku zlewu, po drodze wylewając zawartość kubka na podłogę. Zielona substancja momentalnie wsiąknęła w dywan. Susanne nalała sobie końcówkę podstarzałego soku pomarańczowego i wyjrzała przez okno.
Od kiedy wróciła do miasta, brakowało jej spokoju, długiego snu, spokoju, dostatku jedzenia i spokoju. Nieraz żałowała, że w ogóle wróciły, ale... nie chciała znowu uciekać, sporo je już ominęło. Z drugiej strony leśne życie było tak błogo spokojne i dostatnie... Susan przygryzła wargę i spojrzała się pytająco na Flo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Seth
Kameleon
Kameleon


Dołączył: 06 Cze 2011
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stargard Szczeciński
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:42, 06 Lip 2011    Temat postu:

[PB]
-Dokąd biegniemy?!- wydarł się Seth biegnąc za El.
Na każdym kroku się o coś potykał. Widoczność ograniczała się mniej więcej do długości własnej ręki.
-Do przystani. Po łódź.- odparła spokojnie.
-Łódź? Będziemy płynąć?- spróbował zwolnić, ale El cały czas ciągnęła go do przodu.
-Tak, będziemy płynąć. Właśnie od tego są łodzie. Jesteśmy na miejscu. Znajdź odpowiednią łódź.- zarządziła.
-Co? Dlaczego ja?- nie doczekał się odpowiedzi.
Ruszył wzdłuż mola. Mgła rozrzedziła się. Po kolei wsiadał do każdej łodzi i sprawdzał ilość paliwa. Kiedy znalazł łódź z sporym zapasem zawołał El.
-No nareszcie, myślałam, że nigdy nie skończysz.- wskoczyła do łodzi i rozsiadła się z dzieckiem na kolanach.
-To... dokąd płyniemy? Do tego ,,bezpiecznego miejsca''?
-Na północ. Tam jest kompas, to takie ze strzałeczkami. Płyniemy na czerwoną strzałkę.
-Super, ale co czeka na nas u celu? Rozpadająca się chatynka?
-Nie, wielka rezydencja. Płyniemy na wyspę Crabclaw.
Seth uniósł brwi. Rezydencja? Jasne... Odpalił silnik i ruszył.
-Dlaczego Charlie Ciebie pobił?
-To świr, mówiłam ci. Oskarża mnie o coś czego nie zrobiłam. Jego kumple, taka a'la rodzina, mieszkali razem od początku ETAPu, zginęli w pożarze, który wywołała Destiny - przytuliła małą - Ona ma naprawdę wielką moc, ale jej nie kontroluje. A on mnie o to obwinia. Nie wiem jak długo będę musiała to znosić - westchnęła.
-A dlaczego pobił też mnie?
-Ciebie? Po prostu się wyładował. Olej go
-A dlaczego budzisz taki postrach w Perdido? Jesteś zła?
-Ja... - zakłopotała się - Jestem... stanowcza. Czasem złośliwa, dobra, ale nie jestem zła. Żeby być złą, trzeba wyrzec się uczuć, a ja czuję miłość do mojej córki i... wdzięczność do ciebie.
Jasne... Wierzę w to, nie, chwila... nie wierzę. Na co ona liczy?
-Chyba jesteśmy na miejscu.
Ich oczom ukazała się wyspa. Dość duża. Blisko brzegu stał budynek. Właściwie rezydencja. Seth wyczołgał się z łodzi a El za nim. Dotarli do budynku i weszli do środka.
-Jedzenie. Szukaj jedzenia- Seth poszedł do pierwszego z brzegu pokoju.
Znalazł torbę podróżną i wyszedł na korytarz. Zastał El siedzącą na podłodze w spiżarce. Regały pokrywały góry jedzenia, niczym w sklepie spożywczym z dobrym asortymentem. Seth zabrał się za pakowanie konserw, napojów i słodyczy.
-Po co to robisz?- zapytała El.
-A co jeśli będziemy musieli uciec? Tak nagle? Trzeba się przygotować. Mogę nakarmić dziecko, powinnaś sprawdzić czy jesteśmy sami w domu.- kiedy El wyszła z pokoju Seth zarzucił torbę na ramię i wziął dziecko na ręce.
Cicho wyszedł z domu i zakradł się do łodzi. Położył torbę, wszedł z dzieckiem i odpalił silnik. Kiedy oddalił się od wyspy zobaczył El wybiegającą z domu.
-Dziękuję za jedzenie! Wracam oddać dziecko właścicielce! Żegnaj!- odwrócił się w stronę Perdido Beach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:25, 06 Lip 2011    Temat postu:

[Plaża]
Motorówka nadpłynęła od strony wysp. Gdy przybiła do brzegu wyskoczył z niej Seth, niosący torbę i małą Destiny. Gdy zauważył w małej grupce Angela zjeżył się jak kot. Rose podbiegła do atmokinetyka i wyrwała mu małą.
- Zaniesiesz ją do matki? - zapytał Rose. Tamta kiwnęła głową. Charlie podszedł do do chłopaka. Tamten dalej spoglądał na niego wilkiem.
- W tamtym momencie, gdy cię kopnąłem w głowę odbiło mi. Każdy tu obecny może to potwierdzić. Więc przepraszam. Mogę? - spytał wskazując motorówkę. Wskoczył do niej i odpalił.
- Tom! Nevil! Ładujemy się! - Tom wskoczył do łodzi. Jaskier niechętnie się do niej wgramolił. Charlie zwrócił się do Campbella - Płyniesz z nami? Mamy pewną robotę.
- Jaką? - zapytał tamten podejrzliwie. Wskazał palcem na Nevila.
- Poszukamy jego ziomków na głębi.
- Naprawdę? - zapytał zaskoczony Jaskier.
- Czemu nie? Można spróbować. To jak? - zapytał jeszcze raz Setha. Ten wskoczył do motorówki.
- Ricky! Grymas! Pilnujcie dzieciaka! I Rose, ok? - krzyknął Ferry.
- Cosik mi się zdoje że długo wos nie bedzie! Ale doobra! - zakrzyknął wiewiór. Grymas miał inne zdanie:
- I co jeszcze? Tyłek jej wylizać?
- Jeśli tak ci na tym zależy to czyn honory! - odkrzyknął na pożegnanie chronokinetyk. Charlie uśmiechnął się pod nosem. Tak. z tomem nie upadniemy na duchu - pomyślał zanim odpalił.
Widzieli że kojot coś tam jeszcze mruczy pod nosem ale już go nie usłyszeli.
Zaczęła się akcja ratunkowa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:58, 07 Lip 2011    Temat postu:

No więc ,Rose została na plaży z Destiny i dwoma nieokreślonymi osobnikami, którzy trzymali sie pięć kroków za nią.
- Cześć, malutka.- uśmiechnęła sie do dziecka, które pomachało jej rączką. - Jak piłka, wszyscy cię sobie wyrywają, nie? Ciężkie życie, ale odniosę cię do mamy.
Machnęła reką.
- Hej, chodźcie, ja idę ją oddać Nerissie!
I ruszyła przed siebie. Ner była gdzieś na ścieżce, trochę wyżej, niedaleko urwiska. Widząc Rose, rzuciłą się do przodu, wyciagając ręce. Ruda podała jej Destiny, a ona przytuliła ją do siebie.
- A gdzie Charlie, gdzie El?-stwierdziła patrząc na Ricky'ego i Grymasa.
- Charlie wziął motorówkę, kilku chłopaków i gdzieś wybył, a Seth oszukał El i ją gdzieś zostawi.- wyrecytował Rose.- Ale sądzę, że na wszelki wypadek powinnaś znaleść jakieś bezpieczne miejsce i się z nią tam schować.
Nerissa spojrzał na nią zdziwiona.
- A coś widzisz?
- Nie, jeszcze nie, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Możesz iść do starego bunkra. Tam, nikt nie będzie was szukał.
- No, a ty nie idziesz?
Rosemary była zdziwona tą propozycją. Miała się wycofać ale.... totalnie zakochała się w Destiny. Miałaby ją tak zostawić?
-Chodźmy.- powiedziała cicho.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rose dnia Czw 10:54, 07 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Czw 10:51, 07 Lip 2011    Temat postu:

[Motorówka]

- Brum! Brum! Brum! Brum! Brum! Bzium, bzium! Szuru buru chlastu chlastu, zara zmoczę jedenastu! - mówiąc te słowa chlusnął wodą na obecnych w łódce.
Macka wystrzeliła i owinęła się naokoło jego lewego nadgarstka.
- Aaaa! Zboczeniec! Świnia! Zboczeniec! - wrzasnął Tom, odcinając mackę mieczem.
Pokręcił teatralnie głową.
- Jakie teraz zboczone stworzenia się mutują, no normalnie nie pomyślałbym. Sodoma i Gomora ludzie, Sodoma i Gomora, mówię to wam. Tylko patrzeć jak spadnie na nas deszcz siarki i palącej się smoły.
Nevil powiedział:
- To tutaj.
- Ile osób? - powiedział Tom.
Nevil odpowiedział:
- Dwie. Elliot i Rebeka.
Charlie rzekł:
- Więc plan jest taki. Tom zatrzymuje czas i wyciąga nas ze Stopu, a ja ze zdolnością panowania nad moim ciałem, zejdę i ich poszukam.
Ferry uśmiechnął się i klasnął w dłonie.
- Ole!
Potem trzasnął każdego w przedramię, wrzeszcząc mu do ucha:
- Wstawać!
I gdy Charlie miał zamiar już wchodzić do wody, naokoło motorówki wystrzeliło sześć macek. Dopiero teraz zauważyli, że na koniec każdej z nich był oblepiony zieloną mazią.
Seth powiedział:
- Ej, przecież miałeś...
- Wiem wiem, ale Kraken nie jest zwykłym Krakenem. Z tego co widzę, to GaiaKraken. A Gaiaphage mają władzę nad naszymi mocami. Tak, możemy powiedzieć chórem. Trzy, cztery. Ups.
Potrząsnął Sethem:
- Chłopie, piorun!
Ale on pokręcił głową i wzruszył ramionami.
Ferry stanął na dziobie łódki, wyciągając miecz.
- Biorę dziób. Charlie - rufa. Nevil - bakburta. Seth - sterburta. Ale raz dwa, ten potwór nie będzie czekał w nieskończoność, do cholery!
Odciął jedną z macek.
- Ole!
Wtedy z wody wysunęły się dwie następne macki, trzymające dwa bezwładne, ale oddychające ciała.
Tom odciął następną mackę.
- Tak jak mówiłem. Zboczeniec.
Powrót do góry
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:22, 07 Lip 2011    Temat postu:

[Motorówka]
- Biorę dziób. Charlie - rufa. Nevil - bakburta. Seth - sterburta. Ale raz dwa, ten potwór nie będzie czekał w nieskończoność, do cholery!
Charlie skoczył na rufę odcinając po drodze dwie macki. Tam jego ostrze wysunęło się na całą długość. Przeciął kolejną mackę. Ostrze przeszło jak przez masło.
Kątem oka ujrzał dwie następne macki, trzymające dwa bezwładne, ale oddychające ciała.
Widział Toma tnącego macki swoim mieczem. Seth i Nevil walili w nie bosakami.
- Co tam Ferry?!? - krzyknął.
- Najlepiej by było gdybym mógł postarzeć te macki, ale maź mi to blokuje.
Charlie podbiegł do Setha i krzyknął mu do ucha:
- Deszcz! - tamten posłał mu tylko pytające spojrzenie. - Użyj całej swojej mocy i nie wyłączaj jej! Przywołaj chmury!
Tamten tylko kiwnął głową. Charlie i Tom cieli macki, Seth stał prosto koncentrując się, a Nevil rąbał toporkiem strażackim który wytrzasnął nie wiadomo skąd. Z nieba zaczął siekać deszcz spłukujący z macek zielonkawą maź.
Nagle w jedną macek która mało nie złapała Jaskiera trafił piorun. Cała czwórka spojrzała zaskoczona na spopieloną mackę. Trwało to może sekundę.
Z zamyślenia wyrwała ich potężna fala. Charlie stanął pośrodku trójki towarzyszy. Podskoczył i ściął kolejne macki.
- Tom - czas! Nevil! Jak powiem "łap" to złapiesz, ok?
Ferry kiwnął głową. Jaskier spojrzał tylko na niego pytająco. Tom schował miecz i wyciągnął dłonie z których wydobyły się dziwne fioletowe strzępki oplatające macki zaciśnięte na biednych dziewczynach. Macki zaczęły powoli obumierać. Charlie odbił się wyskakując z łodzi. Odcinając w locie jedną z macek chwycił jedną z dziewcząt. Spadając rzucił nią w stronę Jaskra który ledwo ją złapał.
Jedna z macek zwinęła się i uderzyła w tors Angela. Ten zachłysnął się woda nie mogąc złapać oddechu. Szybko wypluł wodę i stłumił ból. Skoczył na nią i dźgał dopóki nie zaczęła dryfować bezwładnie. Wtedy z niej spełznął i ciął kolejną mackę.
Seth wyjął zza pleców Toma miecz i wielkim zamachem ściął drugą mackę. Angel podpłynął do niej i wyjmując z niej drugą dziewczynę podał ją Sethowi. Potem z pomocą Toma wdrapał się na motorówkę. Kaszląc wypluł w płuc wodę.
- Następnym razem nie próbuj wypić morza. - zażartował chronokinetyk. - Nevil, pilnuj dziewek! Seth - wal z piorunów. Charlie! Wstawaj!
Słyszał wszystko coraz gorzej. Wszystkie mięśnie go bolały. Miał mroczki przed oczami. Dyszał ciężko jak pies.
Nie mógł się podnieść z kolan. Konsekwencje nadwerężania organizmu.
- Nie da rady. - sapnął równie zmęczony Jaskier. Dziewczyny zawinął w jakiś koc. W ręku dalej trzymał toporek strażacki.
- Musimy się wycofać - przyznał Seth. Tom zacisnął zęby. Wszystko zależało od niego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 3 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin