Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[Fan Fick] Telepatka
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / Fan-Art-Fan-Fiction!
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Medium
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:12, 10 Lut 2011    Temat postu:

Nie chce narzekać, ale czy mógłby ktoś skomentować? Czuję się lekko głupio dodając już trzecią część pod rząd bez żadnej opinii. Wiem, że powoli się rozkręca, ale chciałabym wiedzieć czy ktoś w ogóle to czyta, bo jak nie to po co dodawać?

To tyle jeżeli chodzi o moją małą prośbę teraz tekst, miało to być razem z poprzednim i jest trochę krótkie i nudne, ale muszę dać. Boję się jednak, że tym fragmentem zbytnio nikogo nie zachęcę.

Sylvia weszła do łazienki.
-Jaka ja głupia jestem - zaśmiała się gdy zobaczyła Mirę, która nieudolnie zmywała resztki makijażu. - Powinnam o tym pamiętać.
-Mogłaś chociaż zapukać - stwierdziła Telepatka.
-Pukałam, ale zdaje się, że nie słyszałaś - usprawiedliwiała się. - Myślałam, że zemdlałaś czy coś.
-Jak zobaczyłam się w lustrze byłam tego bardzo blisko - Mira wytarła twarz.
-Przynajmniej wiemy, że fiolet ci nie pasuje. Spoko teraz lepiej dobiorę.
-Jeszcze raz? - Mira wyglądała na przerażoną.
-Nie wygłupiaj się - Sylvia się zaśmiała. - Muszę tylko dobrać odpowiedni kolor - nawijała, kiedy szły do pokoju Bette. - Akurat włosy ci wyschną, lepiej ich nie suszyć, bo się niszczą. Jeszcze jak się je często obcina, ale ty musiałaś je długo zapuszczać no i prostowanie też niszczy.
-Ja ich nie prostuje - opowiedziała zdziwiona Telepatka.
-Serio? A są takie śliczne, idealnie proste - Sylvia westchnęła. - Też bym takie chciała, bo zobacz na te moje fale. To jakiś koszmar. Ni to proste, ni kręcone.
-Czyli po prostu wolałabyś mieć takie włosy jakich nie masz? - posumowała Mira.
-Jakoś tak - zgodziła się szatynka nie wyczuwając, albo ignorując sarkazm w głosie rozmóczyni.
Weszły do pokoju Bette. Dziewczyny tam nie było gdyż poleciała do brata.
Sylvia zaczęła oglądać włosy Miry.
-Końcówki są po prostu straszne - jęczała. - Podetne je trochę, ok?
-Potrafisz?
-Jasne.
Telepatka zbytnio nie przejmowała się włosami. Nie chciało jej się marnować kasy na fryzjera, a najprościej utrzymać było długie włosy, znaczy jej zdaniem. Pamiętała jak jedna z jej przyjaciółek, tych o których nie chciała pamiętać, więc oczywiście myślała o nich prawie cały czas, spędzała w łazience godzine układając swoje krutkie włosy. Jedyne czym zajmowała się Mira była grzywka, gdyż nie cierpiała jak włosy wpadały jej do oczu. Sylvia wywarła jednak na blondynce na tyle dobre wrażenie, że pozwoliła zrobić z nią co chce. Czuła, że może tego żałować, ale trudno.
Kiedy szatynka skończyła obcinać końce zaczęła rozczesywać włosy, przy końcu tej czynności przyszła Bette.
-Jak wam idzie? - zapytała.
-Cudownie - zaczęła paplać Sylvia, zanim Mira zdążyłą się odezwać. - Masz jakiś pomysł co do makijażu? - zwróciła się do przyjaciółki.
-Zieleń nie, bo ma błękitne oczy, czerwień nie bo jest blondynką - zauważyła Bette. - Róż.
-Nigdy w życiu - warknęła Mira. Rozmawiały o niej jakby jej tu nie było, nie podobało jej się to.
-Dobra to jakieś ciemne barwy - postanowiła Sylvia i zaczęła grzebać w kosmetyczce, jednej z kilku. - Segreguje je kolorami - wyjaśniła Mirze, nie wiedziała, że dziewczyna już to wie. - Kolor kosmetyczki odpowiada odcieniowi kosmetyków.
-Sprytne.
Sylvia długo uwijała się przy Mirze. W końcu poleciła jej spojrzeć w lustro.
Telepatka bała się tego co zobaczy. Z pewnością jednak nie spodziewała się tego.
Mira była blada i zabroniła użyć szatynce różu więc wyglądała diabolicznie z oczami podkreślonymi tuszem, czarną kredką i cieniem. Kiedy je trochę przymknęła zauważyła cienką linię białego cienia tuż przy skraju oczu. Na ustach miała ciemnobrązową szminkę. Nawet się sobie podobała. Nawet. A potem spojrzała na włosy i omal nie krzyknęła. Sylvia postanowiła zrobić jej dużo pasm, ale bardzo cienkich. Bardzo jasny srebrny wraz z jej prawie białym blondem sprawiał wrażenie jakby wytwarzało blask. Nie dało się nawet dokładnie rozróżnić gdzie jest farba, a gdzie naturalny kolor. Zarzuciła włosy do tył i dowiedziała się czegoś co już podejrzewała. To po prostu waliło po oczach.
-I jak? - zapytała Bette.
-Aż zaniemówiła z radości - Sylvia zaczęła skakać jak głupia.
Mira zamrugała i się uśmiechnęła. Wyglądała demonicznie, podobało jej się.
-Tak jestem bardzo zadowolona - powiedziała spokojnie. - Ile płace?
-Pieniądze już się zbytnio nie liczą - zauważyła szatynka. - Wystarczy, że przyjdziesz dzisiaj na impreze.
-Nie ma mowy! - krzyknęła Mira.
-O co ci chodzi? - zdziwiła się Sylvia.
-Nie przyjdę na żadną impreze - powiedziała już spokojnie Telepatka. - Nigdy.
-Ale dlaczego? - Sylvia była kompletnie zdezorientowana.
-Nie zabronię się wam bawić, po prostu mam poważniejsze sprawy na głowie.
-Oj przestań nie udawaj takiej świętej - Sylvia machnęła ręką. Chciała jakoś rozładować napięcie. - W tej waszej szkole musiał być straszny rygor. Teraz nie ma dorosłych i nareszcie można się troszkę zabawić.
-Do świętości brakuje mi bardzo dużo - powiedziała przez zaciśnięte zęby Mira, a po chwili dodała tak cicho, że nie była pewna czy ktoś ją usłyszał. - Wy się bawcie, ja postaram się przeżyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:18, 10 Lut 2011    Temat postu:

A po co mam pisać komentarz, skoro żadnych zastrzeżeń nie mam. Jest po prostu I-de-a-lnie. I kropka. Tylko spróbuj mi nie pisać dalej!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefeid
Kurczak


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:48, 10 Lut 2011    Temat postu:

Zgadzam się z przedmówczynią Jezyk

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Medium
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:31, 12 Lut 2011    Temat postu:

Ok to ja się już nie denerwuję, tylko daję dalszą część.


Mira powiedziała Caine'owi o Bette. Nie miała zbytnio innego wyjścia. Musiała jednak przyznacz, że chłopak autentycznie stara się zrobić jakiś porządek w mieście. Może nie będzie aż tak źle? Kogo ona chciała oszukać? To nie może się skończyć dobrze.
Czytała to całe prawo ETAP-u. Zorientowała się, że Caine zapewnił sobię bezkarność, nie było to nic dobrego.
Mira zajęła pusty, niewielki dom na Eastern Avenue. Miał tylko dwa pokoje, niewielką kuchnię i łazienkę. Nie znalazła żadnych dokumentów, ale po zawartości szafy doszła do wnoisku, że musiał tu mieszkać jakiś facet. Dosyć elegancki i pewnie starszy, większość jego ubrań to garnitury. Mira postanowiła poświęcić dzisiejsze przedpołudnie na jako takie przygotowanie tego domu do mieszkania. Na razie tylko wymieniła pościel - nie chciała spać w kołdrze po nie znanym facecie.
Wstała o 6.27 z niezłym bólem głowy. Od razu połknęła dwie tabletki i zaobserwowała, że opakowanie zaczyna robić się puste. Musiała zdobyć więcej tabletek. To nie powinno być takie trudne. Ubrała mundurek Coates i doszła do wniosku, że ta spódnica jest strasznie niewygodna. Na razie jednak musiała się przemęczyć.
Pogrzebała w szafkach w kuchni i zrobiła ogólny przegląd posiadanego pożywienia. Zrobiła sobię mocną kawę, nie chciało jej się jeść. Myślała jak powinna się urządzić. Większe zmiany nie miały sensu - nie wiedziała ile czasu tu zostanie. Załatwi sobie pare rzeczy, np. DVD i jakoś da się przeżyć.

Artur i Lana znaleźli jakiś pusty dom na środku pustyni. Dziewczyna stwierdziła, że należał on do Jima Pustelnika, raczej wymyśliła tą nazwę, ale chłopakowi pasowała. Mieli jedzenie i dach nad głową. Chłopak jednak nie chciał tu zostawać. Musiał znaleźć siostrę, wiedział, że dziewczyna się o niego martwi. No i dowiedzieć się co tu się dzieje. Lana jednak nie chciała, przynajmniej na razie, stąd odchodzić. Artur nie chciał się z nią kłucić, ani jej zostawić. Czuł się przy niej strasznie dziwnie. Znaczy wszystko tu było dziwne, ale brunetka działała na niego, no jakoś też dziwnie.
Nie wierzył, że brakuje mu słów. W domu robił za to cudowne dziecko. Rodzice chyba nie dostrzegali tego, że Mira też jest bardzo mądra, w zasadzie do póki nie wysłali jej do Coastes pomagała chłopakowi we wszystkim. Sama jecheła na trójach bardziej po to by zdenerwować rodziców, nie wydawała się przejmować swoją przyszłością.
Dobra na razie trochę tu zostanie, ale jeżeli Lana długo będzie zwlekać, albo ją zostawi, albo spróbuje przekonać do podróży do miasta.

Mary była zmęczona. Od kiedy władzę przejął Caine dzieciaki przychodziły, aby pomóc jej przy dzieciach. Nie zmnieniało to jednak tego, że to ona musiała wszystko nadzorować. Większość dzieciaków nie miała pojęcia jak opiekować się dziećmi. Ona sama dopiero się tego uczyła.
Usłyszała, że ktoś otwiera drzwi. Zdziwiła się. To nie była pora zmiany, a takto raczej nikt tu nie przychodził.
Dziewczyna, która weszła do przedszkala była z Coates. Świadczył o tym jej mundurek. Miała długie blond włosy ze srebrnymi pasemkami, od razu rzucało się to w oczy. Mary doszła do wniosku, że nie zapomniała by tej dziewczyny, wyglądała zbyt orginalnie.
Mary trzymała na rękach 2 letnią Eve. Podeszła do intruza.
-Po co przyszłaś? - była zbyt zmęczona, by silić się na uprzejmość.
-Jesteś Mary prawda? - kiedy Mateczka skinęła głową dziewczyna kontynuowała. - Jesteś takim cichym bohaterem, opieka nad takimi szczeniakami musi być bardzo męcząca.
Mary ponownie skinęła głową. Zdaje się, że było widać po niej, że jest wykończona. Jej rozmówczyni też nie wyglądała najlepiej - blada, a pod oczami miała głębokie cienie. Mimo wszystko była dosyć ładna i szczupła. Tego jej bardzo zazdrościła.
Eva zaczęła się miotać i cicho płakać.
-Jak widzisz jestem dość zajęta - zirytowana Mary próbowała uspokoić dziecko. - Więc jeżeli masz mi coś jeszcze do powiedzenia, to może się pospieszyć.
-Może ja spróbuje ją uspokoić? - zaproponowała nieznajoma.
Mary zawahała się, ale po chwili podała jej płaczącą Evę. Blondynka przytuliła dziewczynkę i przyłożyła jej twarz do swojej, tak że Mary ledwie ją widziała. Wydawałą się szeptać coś do Evy, jednak Mary nie była pewna. Po chwili oddała jej śpiącą dziewczynkę. Mateczka była w szoku.
-Masz rękę do dzieci - stwierdziła.
Dziewczyna uśmiechnęła się w odpowiedzi.
-Widzisz pomyślałam, że trochę ci pomogę - zaczęła po chwili. - Nie chce umniejszać tego co robisz, bo wiem, że naprawdę się starasz, ale nie jesteś w stanie zaopiekować się tak dokładnie wszystkimi dziećmi. To przedszkole robi bardziej za sierociniec. Widzisz mogłabym wziąść jedno dziecko i się nim opiekować. Wiem, że nie zastąpie matki, ale z pewnością będzie lepiej niż w tym zamieszaniu. No i będziesz miała mniej roboty - dziewczyna wyrzuciła to wszystko prawie jednym tchem.
Mary zdziwiła propozycja nieznajomej. Musiała jednak przyznać, że ma całkowitą rację.
-Dobrze...eee
-Mira - przestawiła się.
-Dobrze Miro - powiedziała Mary. - Chcesz sobie wybrać dziecko, czy wszystko ci jedno. - Mary zorientowała się, że zabrzmiało to jakby mówiła o jakimś zwierzątku czy coś.
Blondynka weszła między dzieci po chwili ukucnęła przy czteroletniej, Mary nie pamiętała jak dziewczynka ma na imię. Rudawe włosy związane miała w dwa warkoczyki, włosy jednak z nich wychodziły. Nikt nie miał czasu poprawić, były ważniejsze sprawy na głowie. Ubrana była w dżinsową sukienkę, pod spodem miała białą bluzkę, rajstopy również w tym kolorze i czarne lakierowane butki.
Dziewczynka spojrzała na Mirę, ta uśmiechnęła się delikatnie, Mary zauważyła jakiś dziwny błysk w jej oczach, pewnie się jej wydawało. Ruszyła w ich stronę.
-Cześć jestem Mira - powiedziała delikatnym głosem.
-A ja Lili, od tego kwiatka - poinformowała dziewczynka unosząc głowę znad lalki, którą się bawiła. Spojrzała prosto na blondynkę, patrzyły tak na siebie przez chwilę. Potem Mira ją przytuliła i twarze ich obu stały się dla Mary niewidoczne.
-Lili - zaczęła Mary.
Dziewczynka odwróciła się gwałtownie w jej stronę. Jakby wyrwała się z transu.
-Ta pani - czuła się dziwnie mówiąc pani, ale nie wiedziała jak inaczej to określić. - Chciałaby cię stąd zabrać. Chcesz?
Mira puściła dziewczynkę. Ta wyglądała na szczęśliwą. Wykonała obrót i spojrzała na Mary.
-Jasne - powiedziała rodosnym, niewinnym głosem. - W końcu obie jesteśmy wyjątkowe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Medium
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:04, 16 Lut 2011    Temat postu:

Nie ćwiczyłam na w-f i napisałam tę część z nudów. Nie jest najlepsza, ale wstawiam. Mam nadzieje, że w najbliższych dniach znajdę czas na pisanie, bo wena mnie rozpiera. Mam nadzieję, że nie wykrakałam, a teraz część.


Lili dreptała koło Miry, starała się nadążyć, chodź dziewczyna nie szła szybko.
-Gdzie idziemy? – dziewczynka w końcu zapytała.
-Na razie do mnie – poinformowała jej nowa opiekunka.
Kiedy dotarły do domu blondynki czterolatka zaczęła się ciekawie rozglądać. Pomieszczenie niezbyt się jej podobało. Było strasznie smutne. Przydałoby się kilka pluszaków, albo chociaż kwiatków.
Mira usiadła na ciemnej kanapie i wskazała miejsce koło siebie. Dziewczynka zajęła wskazane miejsce.
-Pewnie wolałabyś mieszkać u siebie- stwierdziła Mira.
Lili po chwili wahania skinęła głową. Chciała zapytać o wiele rzeczy; kiedy próbowała zadać te pytania Mary ta ją zbywała. Nie wiedziała, czy Mira zachowa się podobnie.
Dziewczynka nie żałowała, że dała się zabrać z przedszkola, nie lubiła tego miejsca. Dzieci spały na podłodze, a w nocy płakały niemowlaki. Mary starała się wszystkimi opiekować, ale w raz bratem nie mieli dosyć czasu dla każdego malucha. Lili nie poświęcali praktycznie uwagi.
Teraz była sam na sam z Mirą, dziewczyną, która tak jak ona, potrafiła robić dziwne rzeczy.
Lili świetnie pamiętała, gdy pierwszy raz TO zrobiła. W dzień jej czwartych urodzin, rodzice wzięli wtedy wolne. Była wraz z nimi w cyrku. Zachwycili ją akrobaci wykonujący w powietrzu salta i kobieta chodząca po linie.
-Kiedy dorosnę też zostanę akrobatką – poinformowała rodziców, gdy opuszczali cyrk. Ci w odpowiedzi tylko się uśmiechnęli.
Wspólne wypady zdarzały się niezwykle rzadko. Rodzice dużo pracowali.
W domu postanowiła spróbować. Jej pokój znajdował się na piętrze. Bardzo go lubiła. Zdjęła misia Timmy’ego z krzesła i przyciągnęła je pod parapet. Z jego pomocą weszła na parapet i odwróciła się tyłem do okna.
-Najpierw skok próbny – stwierdziła.
Zgięła się wpół, ręce wyrzuciła do tyłu, potem się odbiła wykonując salto w powietrzu i miękko lądując na ugiętych nogach na zielonej wykładzinie.
Uśmiechnęła się. Skok próbny miała za sobą teraz pora na prawdziwy. Ponownie wspięła się na parapet, męczyła się z oknem i w końcu je otworzyła. Stanęła na zewnętrznej części parapetu i zauważyła ojca rozpalającego grilla.
-Tatusiu! – krzyknęła i pomachała. – Tatusiu! – mężczyzna spojrzał w jej stronę i momentalnie pobladł. – Będę latać jak ci akrobaci w cyrku!
Słyszała jakieś krzyki, ale nie zwracała na nie uwagi.
Odbiła się jak jeszcze chwilę temu, wykonała podwójne salto i wylądowała tak samo jak w pokoju. Przerażony ojciec biegł w jej stronę.
-Widziałeś?! – roześmiała się. – Jestem jeszcze lepsza niż ci panowie i panie w cyrku!
Ojciec mocno chwycił ją za rękę.
-Coś ty zrobiła?! – był wściekły.
-Puść! – krzyknęła. – To boli! – zaczęła się szarpać.
Teraz podbiegła matka, też wszystko widziała i też była przerażona.
-Zostaw ją – powiedziała.
Lili patrzyła na rodziców zdziwiona. Niczego nie rozumiała.
-Co ja takiego zrobiłam? – zapytała.
-Nie wolno ci tak robić – poleciła matka. – Rozumiesz? Nigdy!
Lili zaczęła płakać, ale skinęła głową.
Od tamtej pory docierało do niej, że coś jest z nią nie tak. Kiedyś bawiła się na placu zabaw i wraz z koleżankami wpadły na pomysł by sprawdzić, która z nich przejdzie najdalej po wąskiej, niskiej rurze. Jej towarzyszki chwiały się, męczyły, robiły po trzy kroki i spadały, jedna nawet zdarła nogę. Lili spokojnie przebiegła po przeszkodzie. Jej koleżanki spojrzały na nią jak na wariatkę. Od tamtej pory nie robiła już takich rzeczy. Skoro wszystkim to przeszkadzało.
Teraz jej rodzice zniknęli, a nią opiekowała się, nieznana dotąd, dziewczyna, z którą miała jednak coś wspólnego. Mira wiedziała co potrafi Lili i sama też coś umiała.
-Chcesz o coś zapytać, prawda? – zauważyła Mira. – Więc śmiało pytaj.
Lili miała dużo pytań, jednak wiedziała, które powinna zadać pierwsze.
-Gdzie moi rodzice?
-Nie wiem. Naprawdę nie wiem.
Lili zebrało się na płacz. Rodzice może i nie poświęcali jej zbyt wiele czasu i zabronili skakać z parapetu, ale kochała ich. W tej chwili chciała tylko, żeby mama przytuliła ją jak codziennie przez snem.
-Nie zastąpię twojej mamy – powiedziała blondynka. – Ale mogę cię przytulić.
Lili odtrąciła jej rękę i pokręciła głową, wtedy coś zauważyła.
-Słyszysz, co myślę.
-Tak – Mira uśmiechnęła się nieznacznie. – To moja dziwna przypadłość.
Wtedy Lili dała się przytulić. Popłakała się też na dobre.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefeid
Kurczak


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:49, 16 Lut 2011    Temat postu:

Bardzo ciekawą moc na Lili Kwadratowy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Medium
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:09, 21 Lut 2011    Temat postu:

Nie narzekam na nadmiar czasu, więc jakoś ciężko było mi napisać. Mam jeszcze taki problem, że na późniejszą akcję pojawia się multum pomysłów, a na to co ma się dziać teraz ciężko mi coś wymyślić. Jednak dzisiaj natchnienie postanowiło mnie nawiedzić, mam nadzieje, że nie odejdzie, więc wstawiam ciąg dalszy mojej dziwnej historii.

Mira nie chciała, żeby Lili została u niej w domu. Wiedziała, gdzie jej podopieczna mieszkała i chciała ją tam zaprowadzić. Doszła jednak do wniosku, że czterolatka nie może zostać sama.
Nikt nie powinien dowiedzieć się o tym, że Telepatka się kimś opiekuje.
Dziewczynka wydawała się darzyć Mirę zaufaniem. Ta cecha małych dzieci – ufność, tak często mylona z głupotą i jednocześnie tak do niej podobną. Plan Miry polegał na wykorzystaniu obu tych cech. Dzieckiem najprościej się manipuluję, a jeżeli to dziecko ma moc, można dużo zyskać.
Nie miała zamiaru opiekować się tylko jednym, znajdzie jeszcze z dwóch lub trzech i pomoże im rozwinąć umiejętności. Powinna sobie poradzić. Musiała tylko kogoś znaleźć.
Przypomniała sobie o dwóch dziewczynach mieszkających w willi poza miastem, które wyczuła, gdy jechała obejrzeć barierę. Caine zbytnio się nią nie interesował, więc w najbliższym czasie może się tam wybrać.
Najpierw jednak rozejrzy się uważniej w mieście. W przedszkolu nie było więcej interesujących odmieńców. Mirze nie zostawało, więc nic innego jak po prostu szukać.
Poczuła lekkie mdłości i łyknęła tabletkę. Z przerażeniem odkryła, że kończy się kolejne opakowanie. Musi znaleźć więcej.
-Też mogę dostać? – Lili patrzyła na opakowanie w rękach swojej opiekunki.
Mira wolno pokręciła głową.
-Poczekasz tutaj trochę – to nie było pytanie. – Ja pójdę po Timmy’ego.
-Dobrze.
-Jakby ktoś przyszedł to się schowaj – Mira lekko się uśmiechnęła, ale nie żartowała. Musiała coś wymyślić, gdyby Caine się dowiedział miałaby niezły problem.

Seat siedział oparty o drzwi łazienki. Jego brat Dean przebywał w tym pomieszczeniu. Seatowi też było niedobrze, ale nie do tego stopnia. Kiedy zniknęli ich rodzice chłopcy się przestraszyli. Późnej zorientowali się, że stało się tak ze wszystkimi dorosłymi. Zmienili swoją dietę na czekoladowo-cukierkowo-chipsową, z czego na początku oboje byli bardzo zadowoleni. Ostatnio jednak zrozumieli, czemu rodzice zabraniali im spożywać słodyczy w takich ilościach. Było im po prostu niedobrze. Seat poczuł bolesny skórcz żołądka, przyłożył do niego ręce i lekko się pochylił. Wiele by dał za obiad jego mamy. Wszystkie te słodycze, jakie zjadł od początku ETAP-u, byle tylko dostać jeden, normalny obiad.
Rodziców jednak nie było. Chłopcy próbowali coś zrobić, ale mieli raptem 7 lat, nie wiedzieli jak się włącza kuchenkę i bali się ryzykować. Widzieli pożar budynku obok przedszkola. Ktoś stwierdził, że wybuchł on przez zbyt długo włączoną kuchenkę i bliźniacy nie chcieli aby sytuacja się powtórzyła.
-Odsuń się, bo wychodzę – Dean zapukał w drzwi.
Seat posłusznie się odsunął i spojrzał na swojego brata.
Zawsze czuł się tak jakby patrzył w lustro. Byli identyczni. Jasno brązowe, rozmierzwione włosy, zielone oczy i jasna cera. Na twarzy kilka piegów, jakoś nigdy nie sprawdzili, czy mają je w identycznych miejscach. Seat pomyślał, że gdyby rodzice zobaczyli jak teraz wyglądają załamaliby się. Ubrania i twarz uwalona była czekoladą, włosy w strąkach i ogólnie nieestetycznie.
-Masz ochotę na Snickersa? – Seat uśmiechnął się wrednie.
Dean pozieleniał na twarzy i zamknął drzwi do łazienki. Po chwili dało się słyszeć spłuczkę i zmęczony bliźniak otworzył drzwi.
-Musiałeś? – jęknął.
-Zawsze do usług.
Dean ruszył na niego z dużą prędkością. Seat odskoczył w bok i uniósł rękę. Jego brat wydawał się niczego nie dostrzegać, ale poruszał się 30 razy wolniej. Seat powoli zaczął się odsuwać, kiedy to robił ograniczała się jego zdolność ruchu. Musiał skupiać się na celu. Dał radę dostać się do przeciwległego końca salonu, a jego brat powoli biegł w jego stronę. Opuścił rękę.
-Jak mamy się uczciwie bić, gdy ty robisz takie rzeczy?! – zdenerwował się Dean.
-Gdy ja zaatakuje! – odpowiedział Seat i rzucił się na brata.
Zaczęli okładać się i walczyć, ale nikt nikomu nie chcieli zrobić krzywdy. To była tylko zabawa. W pewnej chwili Seat przygwoździł Dana do ziemi.
-Poddajesz się? – wysapał.
-Nie ma mowy – chłopak przyłożył rękę do podłogi, a ta zmieniła konsystencje ze stałej w ciekły i przelecieli do piwnicy.
Było ciemno. Seat zaczął się miotać, piwnice go przerażały. Przypomniał sobie, co jego ojciec mówił, gdy się zdenerwował i zrobił tak samo.
-Mama mówiła, że to nie ładnie tak się odzywać – głos dochodził spod chłopaka. – A przy okazji mógłbyś ze mnie zejść?
-To przez ciebie – warknął ześlizgując się z brata. – Po co to zrobiłeś?
-Nie chciałem żebyś wygrał – poinformował głos. Było tak ciemno, że Seat nawet nie widział brata.
-I, co chcesz zrobić geniuszu – starał się ukryć panikę, ale to uczucie narastało. – Nie widzimy gdzie jest wyjście, a nawet gdybyśmy widzieli to drzwi są zamknięte.
Dean użył tego samego słowa, za które jeszcze chwilę temu złajał brata.
Chłopak nie wiedział ile tu siedzieli. Za to zdawał sobie sprawę, że nie podoba mu się zaistniała sytuacja i chce stąd jak najszybciej wyjść.
-A gdybyśmy znaleźli drzwi, albo chociaż jakąś ścianę i też bym ją przetopił – zaproponował nieśmiało Dean.
-Wpadłeś na to dopiero teraz – warknął Seat.
-Przepraszam – szepnął jego brat.
Seat wiedział, że bliźniak czuje się winny. To przez niego tutaj siedzieli. Chciał to naprawić i wpadł na pomysł, na który nie udało się Seatowi. Punkt dla niego, ale w życiu się do tego nie przyzna.
-Dobra to szukamy wyjścia.

Mira wracała już z Timmym, gdy wyczuła dwóch chłopców, których zdolności okazały się dosyć interesujące. Nie mogła mieć większego szczęścia. Dwóch siedmioletnich bliźniaków, obaj z interesującymi mocami. Przekonanie ich do siebie nie powinno być zbyt trudne, tylko najpierw trzeba wyciągnąć ich z piwnicy. Mira uśmiechnęła się lekko.

Seat przewrócił się o coś po raz kolejny. Czuł, że ma poocierane kolana. Do ściany udało im się dojść. Potem uświadomili sobie, że piwnica znajduje się pod ziemią, a jego brat potrafił przeniknąć tylko przez ściany, podłogi itp. Zostało więc im tylko znaleźć drzwi, a więc najpierw schody. Zadanie dosyć łatwe, ale wszechogarniająca ciemność strasznie je utrudniała.
Usłyszał dziwny zgrzyt. W pierwszej chwili pomyślał, że to jego brat. Potem jednak usłyszał, że chłopak przewrócił się w kompletnie innym miejscu.
-Cicho! – syknął. – Słyszysz?
Teraz oboje usłyszeli zgrzyt. Seat pomyślał, że to potwór ciemności, który zaraz ich zje. Wtedy jednak zauważył, że ktoś zapalił światło.
Zmrużył oczy i przykrył je ręką. Po chwili odzyskał ostrość widzenia. Na szczycie schodów nie stał żaden potwór tylko dziewczyna. Rozejrzał się po piwnicy w poszukiwaniu brata. Obaj nawet nie byli blisko schodów. Posiedzieliby tu pewnie długo, gdyby nie niespodziewany gość.
-W porządku? – zapytała nastolatka.
Dean rozglądał się zdezorientowany. Seat wiedział, że musi przejąć inicjatywę.
-Skąd wiedziałaś, że tu jesteśmy? – odpowiedział pytaniem.
Dziewczyna uśmiechnęła się tajemniczo.
-Wyjaśnię wam wszystko za chwilę. Tym czasem może pójdziemy do mnie – zaproponowała. – Chyba, że wolicie szukać tutaj potwora ciemności.
Seat mrugnął, skąd ta obca dziewczyna mogła wiedzieć o potworze ciemności, który zawsze przychodził w nocy, wychodził z jego szafy i tylko on go widział.
Spojrzał na swojego brata. Nie wydawał się być przekonany tak samo zresztą jak on. Mama zawsze powtarzała, żeby nie rozmawiać z obcymi. Teraz jednak rodzice zniknęli.
-Zrobię na obiad kurczaka – nastolatka westchnęła cicho.
Teraz już nie było mowy o jakichkolwiek oporach.

Przepraszam, za wszelkie błędy językowe, interpunkcyjne itd, ale jestem zmęczona. Wiem, że jest wcześnie, ale dzisiaj mało spałam i już ledwo myślę. Wydaje mi się jednak, że nie wyszło aż tak tragicznie, jak na tak beznadziejne opowiadanie oczywiście.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Medium dnia Pon 22:11, 21 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefeid
Kurczak


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:29, 22 Lut 2011    Temat postu:

Hmmm. Nie może być tak beznadziejne, skoro je czytam Mruga

Zaczyna się robić interesująco...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jamata
Pirokinetyk


Dołączył: 23 Cze 2010
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:31, 22 Lut 2011    Temat postu:

Całkiem przyzwoite . Jezyk
Podoba mi się .
Z niecierpliwością czekam na dalsze części.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Medium
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:53, 28 Lut 2011    Temat postu:

Wiem, że przynudzam w tych opowiadaniach. W końcu zacznie się coś dziać... kiedyś. W każdym bądź razie zbliżam się do tego wielkimi krokami. Ostatecznie każdy następny rozdział sprawia, że jesteśmy bliżej akcji. Po prostu nie potrafię jakoś napisać tego krócej, zresztą wcale nie chce.

Mira siedziała przy stole w kuchni wraz ze swoimi gośćmi. Małej Lili musiała podłożyć kilka książek, których w tym domu nie brakowało, żeby sięgała do stołu. Dzieci kończyły resztki kurczaka.
Mira zapisała się kiedyś na lekcje gotowania bardziej po to, by jak najmniej przebywać w domu, jednak do czegoś się przydały.
-Chcecie kakao? – zapytała, gdy wszyscy skończyli jeść. Wiedziała, że chcą więc podeszła do kuchenki i zaczęła gotować mleko.
-Nawet nie odpowiedzieliśmy – zauważył Seat. Bardzo bystry z niego chłopak i przy okazji odważny. Mira musiała to przyznać.
-Nie musieliście – uśmiechnęła się delikatnie. – Ja wiem bardzo dużo – odwróciła się w ich stronę. – Jesteście Seat i Dean, macie 7 lat, wasze urodziny są 30 lipca – przerwała na chwilę i spojrzała na Seata – ty potrafisz spowalniać czas, a twój brat – przeniosła wzrok na niego. – Ma zdolność przenikania przez ściany. W zasadzie to bardziej roztopienie kawałka terenu, ponieważ wszyscy mogą przez to przejść.
-Skąd to wiesz – zapytał niepewnie Dean.
-Też umiem coś robić – blondynka zamieszała mleko. – Słyszę myśli innych osób.
Dean się zarumienił. Mira wybuchnęła śmiechem bez cienia wesołości.
-Ale to jest tajemnica – przyłożyła palec do ust. – Nikt nie może się o tym dowiedzieć.
-Dlaczego? – zapytał Dean.
-A, po co miałbyś to komuś mówić? – odpowiedziała pytaniem Mira.
-To nasza tajemnica – odezwała się przytulona do misia, prawie tak wielkiego jak ona sama, Lili. – Powinniście się cieszyć, że zostaliście do niej dopuszczeni.
-Nie wszyscy coś potrafią – Mira nalała mleko do przygotowanych wcześniej szklanek i zaczęła mieszać. Położyła je na stole i wszyscy usiedli. – My jesteśmy wyjątkowi, ale po co zwykłe dzieciaki mają o tym wiedzieć.
-Racja – Dean skinął głową.
Siedzieli tak pijąc kakao w całkowitym milczeniu. Zbyt dorosła atmosfera jak na takie dzieci, pomyślała Mira. Cieszyła się, że nie trafiły się jej rozkrzyczane bachory, ale te były aż zbyt poważne. Dobra, nie narzekaj i tak nie lubisz wesołości. Może to i jest trochę nienaturalne, ale w ETAP-ie wszystko takie jest.
-My chyba powinniśmy już iść – Seat podniósł się z krzesła gdy wypił Kakao.
-Myślałam, że z nami zostaną – przyznała zdziwiona Lili z tą swoją dziecinną szczerością.
-Nie mogę nikogo zmusić by tu zamieszkał – Mira leniwie pokręciła łyżeczką w kubku nie odrywając od niej wzroku.
-Mamy z wami zamieszkać – zdziwił się Dean.
-My, wyjątkowi – powiedziała Telepatka z naciskiem. – Powinniśmy trzymać się razem.
Dobrze, że to ona słyszy myśli, dziwiła się, że ktoś jest w stanie nabrać się na taką gadkę, a może chodziło o kurczaka.
-Możemy się naradzić? – zapytał Seat.
Mira skinęła głową. Już wiedziała, że zostaną.

-Bette co się z tobą dzieje? – zapytała Sylvia. Nie była w stanie znieść zachowania przyjaciółki. Dobra zniknęli dorośli i dziewczyna musiała opiekować się swoim bratem, ale wydawało się trapić ją coś jeszcze. – Coś przede mną ukrywasz – zabrzmiało to oskarżycielsko, Sylvia nie chciała by tak się stało.
Bette nadal siedziała na łóżku i patrzyła na ścianę.
-Spójrz na mnie – poprosiła Sylvia.
Dziewczyna się nie ruszyła.
Brunetka westchnęła wyraźnie zirytowana, przewróciła oczami i uklękła przy przyjaciółce. Spojrzała prosto w jej twarz i położyła dłoń na ramieniu, nie zepchnęła jej, to dobrze.
-Jesteśmy przyjaciółkami – Sylvia próbowała przekonać do tego samą siebie. – Nie ukrywamy niczego, nie? Nie ważne co się dzieje… Powiedz. Zawszę pomogę.
Bette strąciła dłoń przyjaciółki i spojrzała prosto na nią.
-To nie takie proste – powiedziała wolno. – Nie wiem co się dzieje. Nie umiem tego wytłumaczyć.
-Spróbuj – poprosiła brunetka.
-Obiecaj, że nikomu nie powiesz – poleciła.
-Obiecuję.
-Przysięgnij z ręką na sercu – Bette wyglądała na nieźle zdenerwowaną.
-Po co ta szopka?! – Sylvia nic nie rozumiała.
-Przysięgnij! – uparła się.
-Dobra – trzynastolatka dla świętego spokoju położyła lewą rękę na sercu, prawą uniosła. – Przysięgam, że nikomu nie powiem – opuściła ręce. – Zadowolona?
Bette tylko skinęła głową.
-Więc o co cho… - Sylvia zaniemówiła patrząc na dłoń przyjaciółki. Ta uniosła ją wyżej. Brunetka widziała wyraźnie smugi światła wypływające spomiędzy rąk dziewczyny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:27, 28 Lut 2011    Temat postu:

Ech, nie ma to jak nadrabiać wszystkie zaległe rozdziały w ekspresowym tempie. Very Happy I like it. Chociaż to, co robi Mira, niebezpiecznie przypomina mi EL ;,, Trzymajmy sie razem'' , ,,my wyjątkowi '' itd. Ale muszę przyznać, ze mnie też zwabiłaby na tego kurczaka. Jezyk

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefeid
Kurczak


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:29, 01 Mar 2011    Temat postu:

Ten ff na razie nie jest szczególnie wciągający, ale przyjemnie się go czyta Kwadratowy Mówisz, że zbliżamy się do akcji - super, czekam z niecierpliwością Mruga

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Medium
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:50, 01 Mar 2011    Temat postu:

Ten ff wyjdzie strasznie długi. Ja to wiem. Za dużo pomysłów i za mało czasu na ich zapisanie. Chowam kartki po zeszytach, bo jak mi się na lekcjach nudzi, a dzieje się tak praktycznie cały czas, to od razu odpływam i zaczynam pisać. No i na jedną scenę mam 15 pomysłów, a w innej wiem co powinno się dziać, ale kompletnie nie wiem jak to przenieść na papier, czy kompa.
To takie krótkie informacje, a teraz niestety też dosyć krótki rozdział. Nie mam czasu na coś dłuższego, bo cały dzień (planuje) uczyć się na sprawdzian z biologii. Świetnie mi idzie, nawet otworzyłam podręcznik i gdzieś tam leży otwarty. Dobra to ff miał być, a nie sprawozdanie mojego dnia. Więc daje rozdział i nie zanudzam.


Mira nie znosiła sytuacji gdy wszystko nie było zapięte na ostatni guzik. Miała jednak zbyt mało czasu, by zaplanować wszystko lepiej. Wiedziała, że nikt nie powinien dowiedzieć się o jej wychowankach, tym bardziej o tym, że mają moce. Sama zresztą też nie chciała rzucać się w oczy.
Rozwiązanie wydawało się banalnie proste. Dzieciaki nie powinny mieszkać z nią. Skoro jednak powiedziała, że się nimi zaopiekuje, to miała zamiar to zrobić. Nawet jeżeli nie kierowały nią żadne szlachetne pobudki.
Dochodziło do tego jeszcze to, że musiała być na każde zawołanie Caine’a, nie ważne czy jej się to podobało czy nie.
Robiła śniadanie. Na talerzu tkwiła niezła góra tostów, a w tosterze nadal robiły się nowe. Chleb w normalnych okolicznościach wydawał się być niejadalny. Zapakowany w folie tostowy nadawał się jeszcze i już tylko na grzanki.
Lili próbowała jej pomagać i zanosiła różne rzeczy na stół. Mira uśmiechnęła się mimowolnie widząc roześmianą czterolatkę z rozczochranymi, rudymi włosami wyciągającą do niej ręce
-Daj zaniosę – powiedziała. Telepatka nie miała innego wyjścia niż podać jej masło.
Chłopcy jeszcze spali. Leżeli na kanapie w salonie, a w zasadzie koło kanapy. Dla blondynki niepojęte było jak mogli z niej spaść jeden na drugiego i się nie obudzić. To się nazywa mocny sen. Mira im tego zazdrościła. To dzieci, nie musiały się martwić o tak wiele rzeczy. Czy ona kiedyś taka była? Może…Dawno temu. Jeszcze przed Coates.
Zamyśliła się. Dopiero wrzątek z czajnika rozlewający się na jej dłoń przywrócił ją do rzeczywistości.
-Ale z ciebie niezdara – Lili zaczęła się śmiać widząc, jak Telepatka odkłada czajnik i odlewa część wody z przepełnionego kubka.
-Lepiej podaj mi ścierkę – poleciła zirytowana.
Usłyszała tupot nóg i pozostała dwójka wbiegła do kuchni. Uśmiechnięci, w piżamach i rozczochranymi włosami. Mira naprawdę im zazdrościła.
-Wyspani? – zapytała.
-Trochę mnie plecy bolą – stwierdził Dean.
-Następnym razem proponuje nie spadać z kanapy – powiedziała Mira. – Dobra śniadanie gotowe – chwyciła dwie szklanki z herbatą i kubek Lili, następnie skierowała się do stołu.
-Osłodzone? – zapytał Seat niepewnie patrząc na szklankę.
-Ehem – Mira skinęła głową i zaczęła smarować grzankę masłem. – Dwie łyżeczki tak jak lubisz.
Blondynka miała wielką ochotę położyć się nawet na talerzu i zasnąć. Wiedziała jednak, że to nic nie da. Długo nie spała zastanawiając się nad wszystkim, a później miała koszmary. Nie potrafiła ich zapamiętać. Kiedy skupiała się bardziej przypominała sobie zieloną łunę i jakąś postać. Nie wiedziała kto to był, powinna postarać się i zapamiętać. Tylko po co? To tylko sny, nie mają znaczenia. Miała ważniejsze sprawy na głowie.
Pomysł przyszedł niespodziewanie, gdy zmywała naczynia. Takie właśnie są najlepsze. Sam na nie nie wpadasz, tylko twoja podświadomość, albo nadświadomość. Mira stawiała bardziej na podświadomość, ale to nie miało teraz znaczenia.
Dom Lili znajdował się kawałek stąd. Blondynka nawet nie musiała zbytnio się skupić by usłyszeć co się tam dzieje. Parcela była duża i wydawała się być przyjemna, o ile kierować się wspomnieniami czterolatki. W każdym bądź razie dzieciaki spokojnie by się tam pomieściły. Gdyby coś się wydarzyło po prostu by przybiegły, ona do nich lub oni do niej. Jednak nikt nie zorientowałby się, że ma z tym coś wspólnego. Trzeba będzie wcielić ten plan w życie, a potem zobaczyć co tam u Nieustraszonego Przywódcy. O pewnych sprawach lepiej nie zapominać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ginevra96
Gyrokinetyk


Dołączył: 12 Gru 2010
Posty: 655
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:51, 01 Mar 2011    Temat postu:

Cieszę się że trafiłam na twoje opowiadanie, jest świetne Mruga Mira jest taka.. intrygującą postacią xD Nie rozumiem jej postępowania, ale widać że jest logiczne i przemyślane. Fajnie że dajesz nowe notki w tak krótkim odstępie bo nie wytrzymałabym długo bez newsów Wink Ciekawe jak Sylvia zareaguje na moc Bette. Super piszesz Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Medium
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:56, 08 Mar 2011    Temat postu:

W tym rozdziale jest lekko dziwnie, gdyż na początku Sylvia analizuje sytuacje, a potem wspomina. Po prostu nie wiedziałam jak to napisać i tak wyszło. Przepraszam za to.

Wszystko było w porządku. Dzieciaki mieszkały w domu Lili. Mira tam gotowała i ćwiczyła z podopiecznymi ich moce, aż do wieczora, kiedy to kładła dzieci spać i szła do siebie. Potem przestawało być w porządku. Zawroty głowy i dziwne sny trwały nadal, dla Miry było to niepojęte. Tabletki zaczynały kończyć się w zastraszającym tempie.
Nie miała jednak, aż tak wiele czasu na przejmowanie się, gdyż brała udział w przeszukiwaniu domów. Nie mogła odpuścić takiej okazji. Wiele ciekawych rzeczy można było znaleźć.
Jej grupa składała się z dwóch chłopaków i dziewczyny z Coates. Sama ją sobie dobrała. Wolała uczniów jej szkoły niż mieszkańców miasta. Ci bardziej bali się Caine,a i wiedzieli, że blondynka należy do jego świty. Nie odezwaliby się, gdyby coś zabrała dla siebie, może doszliby do wniosku, że robi to na rozkaz Nieustraszonego Przywódcy?
W każdym bądź razie Mira jakoś sobie radziła. Zaczęła przeszukiwać apteczki i zabierać wszystkie odpowiednie leki, jakie znalazła.
Miała też niezłego farta, gdy zdobyła Glocka kalibru 9 mm z nabojami, czego to ludzie nie mają pochowanego po szafach. Jej stary pistolet leżał teraz dobrze ukryty w domu, a nowy nabytek spoczywał w jej torebce, ostrożności nigdy dosyć.
Wydawało się, że życie się unormowało, ale to nie mogło potrwać zbyt długo.

Sylvia nie wiedziała, co zrobić. No oczywiście nikogo nie poinformuje o mocy przyjaciółki, powinna ją jednak jakość wesprzeć, tylko co miała powiedzieć? „Nie martw się to nic takiego”? Przecież to było nienormalne, niemożliwe i pewnie nawet zaprzeczało prawą fizyki.
Stop. Pogodziłaś się z tym, że twoi rodzice i wszyscy gdzieś zniknęli, a nie potrafisz z faktem, że Bette umie tworzyć światło? Coś z tobą jest nie tak, zaraz to z światem jest nie tak, a może z nią. Eh… Nie ważne.
Ostatecznie powiedziała, że nie Bette nie powinna się przejmować, ani wstydzić. Skoro ona potrafiła coś takiego, to musiało się to czasem zdarzać. Dosyć rzadko, ale zdarzać.
Kogo ona chciała oszukać, ludzie nie umieją tworzyć światła, to nie jakiś film scine-ficton, tylko rzeczywistość.
I co ma teraz zrobić? Udawać, że nic się nie wydarzyło, obrazić się, czy to zaakceptować? Najrozsądniejszym wyjściem wydaje się to trzecie, ale łatwiej powiedzieć trudniej zrobić. Może powinna być zazdrosna, że nie umie czegoś takiego. Tak naprawdę cieszyła się, że nie jest no… głupio powiedzieć tak o najlepszej przyjaciółce, ale to była prawda. Bette była dziwna, odmienna.
Sylvia długo nad tym myślała i namówiła przyjaciółkę do czegoś, czego będzie żałować do końca życia. Zaproponowała, żeby publicznie użyła swojej mocy.
-Może ktoś inny też będzie potrafił coś takiego i się przyzna – zauważyła.
I wtedy przyszedł ten wielki osiłek Orc i uderzył Bette. Sylvia nie zapomni tego, jak jej przyjaciółka upadła nieprzytomna na ziemię, ani tego jak Sam i Edillio stanęli w jej obronie, oboje bardzo zyskali w jej oczach, zresztą Edillio był taki uroczy.
Później przyszedł ten uczeń Coates Drake i pobił się z Orcem. Tego brunetka z pewnością nie zapomni. Tej radości, jaką chłopak zdawał się czerpać z walki.
Wcześniej z przybyłego tłumu wystąpiła Mira. Oglądała całą scenę nawet bez mrugnięcia okiem. Jakby w ogóle nie znała jej i Bette, jakby akceptowała to, co się wydarzyło. Dla Sylvii było to niepojęte.
Przeprosiła już przyjaciółkę za to, że ją do tego namówiła. Dziewczyna wydawała się nie chować urazy. W zasadzie siedziała i narzekała na ogromny ból głowy. Sylvia znalazła jej jakieś proszki. Niestety nie pomagały.
Wieczorem za to pojawił się gość, którego w ogóle się nie spodziewała.
Mira stanęła w drzwiach i spokojnie spojrzała na Sylvię. Jej oczy wyrażały tylko chłodną kalkulację, gotowość do obrony.
-Co ty sobie wyobrażasz? – zdenerwowała się brunetka gdy tylko ją zobaczyła.
-Nie wiem, co masz na myśli – spokojnie odpowiedziała tamta opierając się o framugę drzwi, a więc gra na zwłokę.
-Świetnie wiesz – powiedziała Sylvia – potraktowałaś mnie i Bette jak powietrze, a przecież JĄ ktoś UDERZYŁ.
-Więc, co miałam zrobić? – blondynka nadal była spokojna.
-Może chociaż przyznać się, że nas znasz?
-A, co by to dało – dziewczyna wydawała się być lekko rozbawiona całą sytuacją. – Uwierz mi, że to wszystko jest bardziej skomplikowane niż ci się wydaje.
-To może mnie oświecisz?! – złość trzynastolatki wydawała się wypalać.
-Nie mogę – Mira pokręciła głową.
Sylvia przez chwilę zastanawiała się, co powiedzieć, w końcu zarzuciła swoje krótkie włosy do tyłu i odezwała się:
-Po, co tu w ogóle przyszłaś?
-Jak już chciałaś, żeby wyszło dorośle, to lepiej zabrzmiałoby: jaki jest cel twojej wizyty, ale wracając do tematu chciałam dowiedzieć się co z Bette.
-A co cię to obchodzi?
-Sylvio…
-Dobra – brunetka westchnęła. – Bette boli głowa, ale to chyba normalne w końcu mocno się uderzyła nie?
Mira kiwała głową i wydawała się nad czymś intensywnie myśleć, w końcu powiedziała bardziej do siebie niż do innych:
-Tego się obawiałam.
-Co się stało.
Rozmówczyni lekko potrząsnęła głową i spojrzała zdziwiona na Sylvię, jakby uświadomiła sobie, że nie jest tu sama.
-Dostała w głowę i to, że boli jest całkiem normalne. Jeżeli jednak np. czuje mdłości czy coś to już może być gorzej.
Sylvia poczuła suchość w ustach, Bette narzekała na to, że jest jej nie dobrze.
-Co masz na myśli? – zdołała wyszeptać.
-Mam nadzieję, że się mylę – stwierdziła blondynka. – Ale dostała w głowę bardzo mocno, mogło dojść do wstrząśnienia mózgu.
-To poważne?
-Po prostu, jeżeli do jutra jej nie przejdzie niech idzie do Dahry – stwierdziła po chwili milczenia Mira. – A ja już muszę lecieć. Cześć.
Wyszła tak szybko, że brunetka nawet nie zdążyła odpowiedzieć.
Spokojnie – powtarzała w myślach – Wszystko będzie dobrze. Czuła jednak ucisk w piersi. Sama w to nie wierzyła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Medium
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:28, 13 Mar 2011    Temat postu:

W podanym niżej rozdziale pojawia się jedno powiedzmy słowo niecenzuralne, tak mi się wydaje. Więc przepraszam za nie, ale inaczej nie potrafiłam wyrazić odpowiednio zirytowania Miry. To tyle teraz rozdział.

Mira była w Coates. Nie wiedziała skąd się tu wzięła, ani dlaczego jest tu jeszcze bardziej nieprzyjemnie niż zwykle. Korytarze były puste i ciemne. Prąd nie działał.
Nastolatka chodziła tak szukając kogokolwiek, gdy nagle zauważyła dziwny blask. Od razu skierowała się w jego stronę. Po chwili odkryła, że to bardziej łuna, nienaturalna, zielona poświata, która ciągnęła ją do siebie.
„Nie idź w stronę światła” przypomniała sobie nagle, chociaż było to kompletnie nienormalne. Co tu się działo? Gdzie wszyscy?
Patrzyła na światło i próbowała dostrzec jego źródło. Im bardziej się starała, tym bardziej czuła tę silną obecność, ciągnącą ją w swoją stronę.
-Nie idź w stronę światła – powiedziała tym razem na głos i z wielkim trudem odwróciła głowę od łuny kierując swoje kroki w przeciwną stronę.
Szła tak nie wiedziała ile czas.
Kroki!
Odwróciła się natychmiast i zauważyła ciemny kształt. Było zbyt ciemno by zauważyć jakieś szczegóły, ale to musiał być człowiek.
-Hej – powiedziała słabo. Usta miała suche, odzwyczaiły się od mówienia.
Intruz jednak ją usłyszał odwrócił się i pobiegł w przeciwną stronę.
Po prostu cudownie. W stronę tego cholernego światła.
Nie miała jednak innego wyjścia pobiegła za nim.
Gdy zauważyła te dziwną łunę rozpoznała kształt intruza.
Zatrzymała się.
Nie. To było niemożliwe.
Znała jednak ten kształt. Chłopak stał tyłem, ale i tak by go poznała. Wszędzie.
Był za stary na ETAP, o ile to on. Wysoka, szczupła sylwetka i potargane włosy świadczyły jednak same za siebie. Lekko zgarbiony jakby się wstydził swojej własnej obecności.
Wypowiedziała jego imię.
Odwrócił się…


… i wtedy obudziła się z krzykiem. Objęła głowę rękoma. Oddychała z trudem. Po chwili hiperwentylacji uspokoiła się na tyle, że zaczęła szukać tabletek. Od razu łyknęła dwie i poczekała, aż świat przestanie wirować. Poczuła wilgoć na policzkach. Wcale się nie zdziwiła, że się poryczała, chociaż miała już nigdy tego nie robić.
Ostatecznie o nich wszystkich też miała zapomnieć. A o nim zwłaszcza. Czemu więc cały czas o nich myślała? To tak jak powiedzieć komuś „nie myśl o fioletowych słoniach” i masz pewność, że o nich pomyśli.
W końcu zapamiętała swój sen. Wcale się z tego nie cieszyła. No i nie wiele z niego zrozumiała. Oprócz tego, że go potrzebuje, chciała wrócić do nich wszystkich, ale do niego najbardziej. I co z tego, że traktował ją jak młodszą siostrę? Nie dostrzegał tego, co czuła, albo wydawało jej się, że czuje. On już kogoś miał. Ona miała ogólnie ich wszystkich. Przyjaciół. Wtedy była szczęśliwa. Minął już gdzieś rok. Podobno czas leczy rany, a ją nadal bolało tak samo.
Objęła się rękoma i zaszlochała. W tej chwili czuła się jak dziecko. Gdzie ta silna i obojętna na wszystko Mira? Na pewno nie w tym pokoju. Na łóżku siedziała słaba dziewczyna. Beznadziejna.
Telepatka poczuła głęboką nienawiść do siebie, że się tak zachowuje. Miała nie płakać i do tego nie wracać. Już nigdy. Było jak w raju, skończyło się, a teraz trzeba postarać się przeżyć z godnością. Mogło być ciężko, ale musi się jej udać.
Tylko, żeby wrócił Artur. Potrzebuje go. Inaczej całkiem się załamie.

Artur nie mógł zasnąć. Słyszał miarowy oddech Lany, a do niego sen nie przychodził. Leżał na kocu rozłożonym na podłodze w chatce Jima Pustelnika. Poprosił, żeby jego towarzyszka zajęła jedyne łóżko, a ona bynajmniej nie protestowała.
Myślał o siostrze. Ile minęło czasu od zniknięcia dorosłych? Czy dziewczyna czekała na niego? Martwiła się?
Pewnie tak.
Musiał się do niej dostać. Dość tego czekania. Jutro stawia Lanie ultimatum. On na pewno stąd pójdzie, tylko czy dziewczyna z nim? Jakaś jego głęboka część nie chciała zostawić towarzyszki.
Wstał i spojrzał na nią. Uśmiechała się przez sen. Chyba pierwszy raz widział ją uśmiechniętą. Wyglądała tak niewinnie, podobno w czasie snu każdy tak wygląda. Serce mu podskoczyło.
Artur opanuj się. Musisz znaleźć Mirę i jeżeli będziesz zmuszony zostawić Lanę to, to zrobisz.

Mira podniosła się z łóżka. Już nie zaśnie. Wiedziała o tym.
Ty idiotko, myślała Telepatka. Niby tak starasz się o tym zapomnieć, ale to ze sobą zabrałaś. I dobrze wiesz, że nie chodziło tylko o to, że nikt z Coates nie powinien tego oglądać. Gdyby tak ci na tym zależało po prostu spaliłabyś ten album.
Nie byłaby jednak w stanie tego zrobić. To oznaczałoby pożegnanie z przeszłością. Z tamtym życiem. Tym szczęśliwym.
Oglądała zdjęcia. Coś w jej środku krzyczało, ale oczy miała suche, wzrok pusty, minę niewyrażającą niczego. Powracała stara Mira.
Ten sen spowodował, że mur postawiony przez dziewczynę na chwilę runął. Teraz wszystko wracało do normy. Było dobrze.
Oglądała kolejne fotografie. Najbardziej lubiła dwie. Na pierwszej byli wszyscy razem. To jedyne takie zdjęcie, zrobione samowyzwalaczem. To zdjęcie wyrażało najlepiej każdego z nich, idealnie uchwyciło emocje. Drugie to tylko ona i chłopak, który jej się śnił. Uśmiechnięty. Lekko ją obejmował, a ona na niego patrzyła. To naprawdę wyglądało jakby był jej starszym bratem, może ojcem. Wtedy jej to przeszkadzało. Teraz oddałaby wiele, żeby tylko znaleźć się blisko niego.
Zamknęła na chwilę oczy i je otworzyła. Nadal były puste i bez emocji.
Mur wytrzymał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Medium
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:17, 21 Mar 2011    Temat postu:

Siedzę chora w domu i muszę przyznać, że jak człowiek ma gorączkę to nawet sporo pomysłów przychodzi mu do głowy, chyba że śpi. Dopiero dzisiaj spadła mi na tyle, że dałam radę zapisać. Zresztą niektóre te pomysły były kompletnie bez sensu i musiałam jeszcze to rozdzielić Wesoly .


Artur spojrzał na Lanę. Musiał jakoś zacząć, a potem już pójdzie z górki, albo dziewczyna pójdzie z nim, albo ją tu zostawi. Tylko, że strasznie nie chciał jej zostawiać.
-Lano – zaczął. Pewnie coś w poważnym tonie jego głosu zaalarmowało dziewczynę, że to nie będzie zwykła rozmowa, gdyż od razu odwróciła się w jego stronę i czekała. Blondyn na chwilę stracił pewność siebie, ale zaraz kontynuował. – Ja już dłużej tu nie usiedzę. Chcę wiedzieć, co się wydarzyło. Dlaczego zniknęli dorośli, skąd się wzięła ta bariera i przede wszystkim co się stało z moją siostrą – wyrzucił to prawie jednym tchem. Teraz uważnie przyjrzał się Lanie, której brwi odrobinę się uniosły. Doszedł do wniosku, że dziewczyna albo nie zrozumiała, o co mu chodzi, albo wolała przeciągać decyzję. – I pójdę stąd pewnie jeszcze dzisiaj. Chce tylko wiedzieć, czy idziesz ze mną, czy zostajesz?
Dziewczyna odwróciła głowę, tak że widział tylko jej profil.
Chłopaka zaczęły ogarniać wątpliwości. Lana uratowała mu życie swoją mocą, ale tak naprawdę nic ich nie łączyło. Nie miała najmniejszego choćby powodu, by się nim przejmować. Mógł sobie stąd iść w każdej chwili i nikomu nic do tego. Jedyny problem stanowiło to, że bardzo nie chciał zostawiać dziewczyny.
W końcu uniosła głowę:
-Idę z tobą – poinformowała.
Serce Artura na chwilę się zatrzymało.

Mira siedziała w ratuszu. Przed chwilą zniknęły te bliźniaczki. Żałowała, że nie widziała tego sama. Zostawało tylko zeznanie Drake’a. Wszyscy, chociaż trochę myślący ludzie, zastanawiali się, czy piętnastolatkowie zostaną w ETAP-ie. To wydarzenie potwierdziło obawy. Sama Telepatka nie musiała się tak bardzo martwić, była najmłodsza z roku, przynajmniej w Coates, zostało jej sporo czasu do Puff.
Caine wydawał się jednak strasznie tym denerwować. Zostało mu niewiele czasu. Mira bynajmniej nie żałowałaby gdyby odszedł.
Potem wszystko potoczyło się dosyć szybko. Wiadomość, że Sam jest bratem Caine’a wstrząsnęła wszystkimi. Udowodniła też, że Telepatka też nie wie wszystkiego. Gdy pierwszy szok minął Mira pomyślała, że wyniknie z tego niezłe bagno.

-I którędy teraz? – zapytała Lana po raz milionowy chyba.
Artur pomyślał, że powinien był poinformować towarzyszkę o tym, że nigdy nie był w Perdido Beach. Nie podejrzewał, że trafienie do miasta może być takie trudne.
-Odnoszę wrażenie, że się zgubiliśmy – stwierdziła nastolatka.
Chłopak z niechęcią skinął głową.
-Musimy znaleźć drogę, a nią już dojdziemy do miasta.
Uzdrowicielka skinęła głową.
Zawrócili i odbili lekko w prawo i szli. Kiedy dostrzegli drogę serce Artura zaczęło bić szybciej. Bynajmniej nie chciał nocować na pustyni.
Wtedy usłyszeli hałas. Patrick warknął. Dzieciaki odwróciły się w jego stronę.
Kojoty.
Całe stado. Podeszło do nich.
Artur nie wiedział, co ma zrobić. Rozejrzał się rozgorączkowany, ale nie znalazł niczego przydatnego. Siostra powiedziała mu, żeby nikomu nie mówił o tym, co potrafi, chyba że sytuacja byłaby naprawdę krytyczna, ta się taka wydawała.
Ty idioto, skrytykował się w myślach. Czemu jesteś na tyle głupi, że nawet nie zabrałeś niczego metalowego?
-Wy iść ze stadem – odezwał się kojot z blizną na pysku.
No i pięknie. Znikający dorośli, super moce i gadające kojoty. Lepiej być nie mogło.
-Niby, czemu? – zapytał Artur. Zdaje się, że pierwszy otrząsnął się z szoku, jaki sprawił gadający kojot.
-Ciemność każę – warknął Przywódca Stada.
Po prostu cudownie. Odwrócił się w stronę Lany.
Ta gestem wskazała na drogę i na kojoty.
Chłopak zrozumiał, ale pokręcił głową.
-Są szybsze od nas – szepnął.
Lana skinęła głową. Zdaje się, że nie mieli wyboru.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / Fan-Art-Fan-Fiction! Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin