Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział I
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:52, 04 Lis 2010    Temat postu:

[CA]
- Chwila, chwila jeszcze raz… – Maggie pokręciła głową nie rozumiejąc tego, co właśnie powiedział jej chłopak. – Mam zejść do Perdido Beach, wejść do ratusza i zwinąć parę aktów urodzenia…
- Wszystko jedno jakich. - przerwał jej rozmówca.
- A można wiedzieć po jaką cholerę są ci potrzebne dokumenty dzieciaków z miasteczka? – Maggie zawsze wolała wiedzieć na co się porywa. Nie chciała, by jej historia jeszcze raz się powtórzyła. Już widziała przed sobą groźną minę swojego ojca, który właśnie zamierza ją spoliczkować.
- A to już nie powinno ciebie obchodzić. – opowiedział jej opryskliwie chłopak. – Dostaniesz za to zlecenie sporo kasy, a o to co ja zrobię z tymi aktami, to moja sprawa.
- Cholera, przecież ty jesteś młodszy ode mnie! – krzyknęła Maggie. – Masz przykładnie odpowiadać na moje pytania…
- Ale ja właśnie to zrobiłem. – odpowiedział chłopak z ironicznym uśmiechem. – To jak? Umowa stoi? – zapytał wyciągając rękę do dziewczyny.
A może jest w tym jakiś podstęp? Niania zawsze mówiła, że dopóki nie zobaczę nagrody za zlecenie mam spławić klienta…
- A ta obiecana przez ciebie kasa… – zaczęła. – Gdzie ona jest?
- Jak wykonasz zlecenie, to ją dostaniesz. Mówiłem ci już wcześniej. – powiedział te słowa bardzo szybko, ale Maggie już wiedziała, że kłamał. Zauważyła to w jego oczach.
Dziewczyna nachyliła się do chłopca i wyszeptała mu do ucha:
- Kłamiesz, prawda? Ty nie masz żadnej kasy. Nie są ci te akta w ogóle potrzebne… Powiedz mi, skarbie, kto cię nasłał?
- N-nie mogę. – opowiedział chłopak jąkając się.
- Ależ możesz. – odpowiedziała dziewczyna. – Nie martw się, nikt się nie dowie…
- NIE MOGĘ!! – chłopiec wydarł się na całe gardło, po czym obrócił się i uciekł w głąb korytarza.
Maggie wyprostowała się patrząc ciągle w miejsce, w którym widziała chłopaka ostatni raz.
- No, nareszcie jest coś do roboty… – mruknęła do siebie dziewczyna. – Trzeba znaleźć zleceniodawcę…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Czw 15:58, 04 Lis 2010    Temat postu:

[CA]
Jak zwykle w południe Wojtek leżał na łóżku i rozmyślał. Starał się
układać swoje myśli w jedną całość, ale nie za dobrze mu to wychodziło.Gapiąc się w sufit ,wyciągał wnioski , obliczał plusy i minusy tego co miał zamiar zrobić. Nagle do jego pokoju ktoś gwałtownie zapukał. Wojtek chaotycznie wstał z łózka, czując paskudny ból w kolanie. Nie miał ochoty z nikim się spotykać, więc rozważał nad tym czy otworzyć drzwi czy nie. Znowu to samo gwałtowne , mocne puk-puk , postanowił otworzyć. W drzwiach ujrzał Maksa swojego najlepszego przyjaciela. -Siema powiedział spontanicznie Max. -Co cię tu sprowadza? zapytał łagodnym tonem Wojtek.
- Hmmm.. jakby to powiedzieć poprosiłeś mnie bym przyszedł dziś.
-Taa! racja zupełnie wyleciało mi to z głowy.
- Spoko , to czemu chciałeś się ze mną zobaczyć ? Zapytał nie pewnie.
-Widzisz jest mała sprawa odpowiedział podniesionym tonem.
- Jaka , co znowu wymyśliłeś ?
-Wszystko ci opowiem , ale najpierw wejdź do środka.
Chłopcy rozmawiali ze sobą , przez jakieś 40 minut. Wypiwszy herbatę Max opuścił dom Wojtka. Na pożegnanie dodał
-Hmm..Miałeś świetny plan oby tylko wypalił


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Czw 16:15, 04 Lis 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Candace
Niezniszczalny


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:03, 04 Lis 2010    Temat postu:

[PB]

-Poczekajcie !!! Idę z wami. - krzyknęła jakaś dziewczyna i podbiegła do nich. Sonia od razu ją rozpoznała. Emilly Shepard. Nieraz widywała jej starszego brata niedaleko boiska. Z samą Emilly chodziła na te same zajęcia.
-Cześć Emilly. Dawno Cię nie widziałam.
-W naszej sytuacji lepiej jest siedzieć w domu. Słyszałam waszą rozmowę. Idę z Wami.
Sonia skinęła głową i wszyscy ruszyli. Przeszli przez główne wejście. Otwarte. Nic dziwnego skoro ETAP nastał w środku dnia powszedniego kiedy to prawie wszyscy byli w pracy.
Po schodach, na prawo, korytarzem w lewo i jesteśmy na miejscu.

Weszli do obszernej sali konferencyjnej i zajęli miejsca.
-Na początek wszyscy jeszcze raz się przedstawmy. Sonia Lily Black.
-Diana Rain.
-Emilly Shepard.
-Marvel Omberd.
-Elise Emmily Keller.
-Brain Mounteck.
-Anuna Collins.
Wszyscy popatrzyli po sobie.
-Znowu ja mam mówić?
Cisza.
-Dobra. Podsumowując. Rada Tymczasowa ETAP-u składa się jak na razie z 7 członków. Każdy z nas bierze na siebie pewną odpowiedzialność. Musicie być tego świadomi. Od tygodnia nie ma dorosłych. Perdido pogrążyło się w strasznym chaosie i jak tak dalej pójdzie to nie będzie czego ratować. Myślę, że powinniśmy zająć się kilkoma najważniejszymi sprawami. Po pierwsze...
Mówiła, mówiła i przestać nie mogła.
W czasie "obrad" nowego rządu powstała lista najpilniejszych rzeczy do zrobienia:

1. Zbiórka jedzenia.
2. Obchód domów w poszukiwaniu jedzenia i przydatnych rzeczy, jak również pozostawionych bez opieki małych dzieci.
3. Organizacja opieki dla najmniejszych.
4. Utworzenie policji i straży pożarnej.
5. Ustanowienie przepisów.
6. Sprzątanie.
7. Zarekwirowanie narkotyków, alkoholu i papierosów.
8. ...


- Ktoś chce się zająć czymś konkretnym?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Diana
Jr. Admin


Dołączył: 22 Lut 2010
Posty: 899
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siemianowice Śląskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:17, 04 Lis 2010    Temat postu:

Weszli do ratusza. Diana nie mogła uwierzyć, że aż tyle osób chciało zmiany. Przecież przed chwilą prawie wszyscy się świetnie bawili. Tak jakby to, co się stało, było dla nich jak marzenie.
Jak Diana to zniosła? Normalnie. Dla niej nic się nie zmieniło, jak już to na lepsze. W końcu teraz nie musiała się chować, uciekać przed policją ścigającą ją za kradzież jedzenia. Tak, teraz jest zdecydowanie lepiej.
Ale nad dziećmi trzeba było zapanować. Nawet jeśli wcześniej nie znała tych ludzi, trzeba będzie nauczyć się z nimi żyć. Być może już na zawsze.
Teraz siedzieli i słuchali jak Sonia wygłasza długą przemowę z listą obowiązków do wypełnienia.
- Ja... Nie mam pojęcia jaką chcę mieć funkcję, jak na razie nie znam jeszcze tego otoczenia, nie wiem czego się po nim spodziewać. Jednak na tą chwilę mogłabym przeszukać domy i zarekwirować używki. Pewnie nie będzie łatwo, no ale trzeba się tym zająć. Ktoś chce mi pomóc?
Zgłosiły się dwie osoby.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:25, 04 Lis 2010    Temat postu:

Anuna nigdy nie była w tak dziwnej sytuacji. Wszystko działo się tak niespodziewanie. Ale to dobrze- trzeba zaprowadzić porządek...
Zostawiła siostrę samą w domu, więc trochę się niecierpliwiła, właściwie myślała tylko o tym, ile jeszcze czasu będzie leciała ta bajka na DVD, i kiedy Melissa zorientuje się, że siostry nie ma w domu..
Odpowiedzialność? Ktoś musi być odpowiedzialny. W tym dziwnym, nowym świecie.
An nigdy wcześniej nie była w ratuszu. A teraz wszyscy weszli tam od tak...
Na szczęście parę myślących, w miarę ogarniętych osób zdołało sporządzić listę najpilniejszych spraw. Opieka nad dziećmi? Nie... Sprzątanie? Nie...
Jedna dziewczyna, chyba Diana, odezwała się:
-Ja... Nie mam pojęcia jaką chcę mieć funkcję, jak na razie nie znam jeszcze tego otoczenia, nie wiem czego się po nim spodziewać. Jednak na tą chwilę mogłabym przeszukać domy i zarekwirować używki. Pewnie nie będzie łatwo, no ale trzeba się tym zająć. Ktoś chce mi pomóc?
-Tak, w sumie ja mogę. Chyba do niczego innego się nie nadaję... - uśmiechnęła się ponuro. Nie lubiła obowiązków. Ale co zrobić?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bisqit
Pirokinetyk


Dołączył: 19 Lip 2010
Posty: 746
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perido Beach
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:57, 04 Lis 2010    Temat postu:

[PB]

Brian cicho siedział w sali konforencyjnej. Wszyscy wysluchali Sonii w milczeniu, po czym zgłosiła się jedna dziewczyna.
- Ja... Nie mam pojęcia jaką chcę mieć funkcję, jak na razie nie znam jeszcze tego otoczenia, nie wiem czego się po nim spodziewać. Jednak na tą chwilę mogłabym przeszukać domy i zarekwirować używki. Pewnie nie będzie łatwo, no ale trzeba się tym zająć. Ktoś chce mi pomóc?
Najpierw zgłosiła się Anuna.
-Tak, w sumie ja mogę. Chyba do niczego innego się nie nadaję...
Po tej wypowiedzi nastąpiła cisza. Brian podniósł rękę, jakby był w szkole. Sonia, wyrażnie rozbawiona udzielila mu głosu.
- Dla mnie chyba najbardziej odpowiednim zadaniem było by chodzenie po domach i rekwirowanie tego badziewia...- To zadanie tymczasowe, Brian wiedział, że nie będzie mógł robić tego przez dłuższy czas... Miał przynajmniej taką nadzieję, czuł obrzydzenie na sam widok używek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bisqit dnia Czw 18:09, 04 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fix
Super Szybki
Super Szybki


Dołączył: 29 Gru 2009
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:38, 04 Lis 2010    Temat postu:

Sirius wbiegł szybko do środka krztusząc się dymem. Chciał jak najprędzej dobiec do pokoju Chrisa, gdyż zapewne tam właśnie siedział przed pożarem chłopak. Niestety, schody były zawalone palącą się balustradą. Przecież nie będę przedzierać się przez ogień - pomyślał. Zaraz jednak podjął decyzję. Kaszląc cofnął się najdalej jak mógł i rozpędził się. Wbiegł na schody i spróbował przeskoczyć nad źródłem ognia. Prawie mu się to udało. Przelatując nad palącą się balustradą zahaczył o nią. Przewrócił się wprost na schody, jednak prawa noga już zajęła się ogniem. Trzepał rękami nogawkę próbując zdusić płomienie. W końcu mu się to udało. Nie czując bólu wbiegł do pokoju przyjaciela. Zobaczył Chrisa leżącego na podłodze twarzą do ziemi. Podszedł szybkim krokiem i wziął go na ramiona. Na szczęście Chris był drobnej budowy, więc nie sprawiło mu trudności podniesienie go. W tej chwil usłyszał i poczuł, że coś wielkiego się przewróciło. To zawaliła się ściana za nimi. Nie mieli jak uciec. Byli w pułapce. Ogarnięty paniką Sirius otworzył okno i wyszedł na dach. Ponieważ dach był pochyły, trudno mu było utrzymać równowagę. Pod sobą dostrzegł basen. Wziął głęboki oddech i skoczył.

Woda była chłodna, taka, że w innych okolicznościach chętnie by sobie popływał. Ale teraz próbował wypłynąć na powierzchnię. Nagle zakrztusił się i nabrał wody w usta. Co teraz? - myślał. Pozwolił, żeby opadli na dno, a potem odbił się od niego z całej siły. Po dwóch, trzech sekundach mógł nabrać powietrza. Pierwszy wdech po wypłynięciu był chyba najszczęśliwszą chwilą w jego życiu. Wygramolił się na brzeg i ociekając wodą wyszedł na główną drogę z Chrisem na ramionach. Na końcu drogi zobaczył duży budynek. To pewnie ratusz. Tam może znaleźć pomoc. Sirius wiedział, że jego kolega już nie żyje, nikt nie przeżyłby zatrucia dymem i tak długiej nieprzytomności. Ale on nie mógł przyjąć tego do wiadomości. Po długich minutach doszedł do drzwi. Ostatkiem sił wspiął się na schody i załomotał w drzw pokoju, z którego dobiegały głosy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fire-mup
Biczoręki


Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:05, 04 Lis 2010    Temat postu:

1. Zbiórka jedzenia.
2. Obchód domów w poszukiwaniu jedzenia i przydatnych rzeczy, jak również pozostawionych bez opieki małych dzieci.
3. Organizacja opieki dla najmniejszych.
4. Utworzenie policji i straży pożarnej.
5. Ustanowienie przepisów.
6. Sprzątanie.
7. Zarekwirowanie narkotyków, alkoholu i papierosów.
8. ...


-Hmmm... Brzmi rozsądnie, ale coś bym jeszcze do tego dodała. A mianowicie:

8 Opiekę medyczną, no wiecie, coś w rodzaju szpitala.
9 Jeśli pojawią się przepisy, potrzebny będzie ktoś, kto będzie pilnował ich przestrzegania. Grupa z odpowiedzialnym przywódcą, pełniąca funkcję Etapowej policji.
10 Osobę, która będzie to nadzorować – burmistrza. Proponuję, aby odbyło się w tej sprawie głosowanie.
11. Aby rządzący nie był bezkarny, przydała by się rada (może być obecna rada tymczasowa) która by nadzorował z kolei jego pracę i podejmowała ważniejsze decyzje. To nie zbyt zajmujące zajęcie, mogą w tym brać udział osoby, pełniące już inne funkcje.
12. I.... Osobę, która ogłosi nabór na ulicy, bo jak na razie coś mało nas jest....


-Moim zdaniem, każdy powinien dostać choćby najmniejsze zadanie. Oczywiście możecie się nie zgodzić... A z resztą. Zrobicie jak chcecie. To tylko propozycja.
Mówiąc to usunęła się w kąt. Nie lubiła być tak długo w centrum uwagi tłumu. Na odchodnym dodała cicho:
-Mogę się zająć zasadami....


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fire-mup dnia Czw 19:07, 04 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cpt. Hetero
Gość





PostWysłany: Czw 19:30, 04 Lis 2010    Temat postu:

Wrócili do domu. Arthur nasypał psu trochę karmy, a następnie znów zasiadł w fotelu. „Psiego jedzenia” mieli pod dostatkiem, ciocia zawsze kupowała karmę na co najmniej kilkanaście dni. Chłopak usiadłszy w swoim ulubionym miejscu, już sięgał po książkę, gdy zobaczył coś w oknie. Nie, chyba mi się wydaje… Otworzył książkę i próbując odciągnąć myśli od zauważonego widoku, zaczął czytać. Wytrzymał tak zaledwie chwilę, gdyż po paru sekundach zerwał się do okna. A więc nie zdawało mu się. W którymś miejscu w Perdido Beach wybuchł pożar. Zdawało mu się, że pali się dom, u góry widać było kłęby dymu. Arthur nie widział niczego więcej. Okno nie było przejrzyście czyste, a resztę zasłaniał mu właśnie ów dym. Odruchowo chłopak zrobił kilka kroków w stronę drzwi, miał zamiar pomóc ugasić pożar. Jeżeli ktoś go w ogóle ugasza. Kiedy Arthur złapał za klamkę i już miał rzucić się biegiem w stronę płonącego domu, zatrzymał się. Zatrzymał się i zawrócił. Nie, to nie moja sprawa. Nie zamierzam odpowiadać za całe miasto, o nie. Chłopak wyjrzał ostatni raz przez okno, po czym powrócił do lektury.

Ostatnio zmieniony przez Cpt. Hetero dnia Czw 19:32, 04 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:46, 04 Lis 2010    Temat postu:

An siedziała i słuchała. Ta dziewczyna, co mówiła... Była genialna. Anuna od razu pomyślała, że jeśli ktoś nadawałby się na "burmistrza", to tylko.. Jak ona się nazywała? Elise?
-Moim zdaniem, każdy powinien dostać choćby najmniejsze zadanie. Oczywiście możecie się nie zgodzić... A z resztą. Zrobicie jak chcecie. To tylko propozycja. Mogę się zająć zasadami....
Ktoś zapukał. Nie myśląc wiele, Anuna podbiegła do drzwi i otworzyła. Na korytarzu stał chłopak. Jego ubranie ociekało wodą. Widać było, że był wycieńczony. Obok niego ktoś leżał...
-O Boże! On żyje? Co się stało?!
Niemal w tym samym momencie coś za oknem przykuło jej uwagę: dym...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Luka
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 13 Mar 2010
Posty: 322
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:30, 04 Lis 2010    Temat postu:

-Moim zdaniem, każdy powinien dostać choćby najmniejsze zadanie. Oczywiście możecie się nie zgodzić... A z resztą. Zrobicie jak chcecie. To tylko propozycja.
Mówiąc to usunęła się w kąt. Nie lubiła być tak długo w centrum uwagi tłumu. Na odchodnym dodała cicho:
-Mogę się zająć zasadami....
-Wiecie co ? Moim zdaniem na poczatku nie powinnismy sie zajmować żadnymi uzywkami, powinnismy pozbierać jedenie i znaleźć odpowiednie miejsce dla tych wszystkich dzieciaków. Używkami zająć możemy sie póxniej a dzieci bez naszej pomocy sobie nie poradzą. Więc skupmy wszystkie siły na tym, okej ? A jak juz to ja sie zajme przeszukiwaniem domów ludźmi z poza rady żebyście wy nie tracili czasu na takie rzeczy, tak chyba bedzie i rozsądniej i latwiej nie sądzicie ?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Luka dnia Czw 21:50, 04 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Candace
Niezniszczalny


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:08, 04 Lis 2010    Temat postu:

[PB]

-Wiecie co ? Moim zdaniem na początku nie powinniśmy się zajmować żadnymi używkami, powinniśmy pozbierać jedzenie i znaleźć odpowiednie miejsce dla tych wszystkich dzieciaków. Używkami zająć możemy się później a dzieci bez naszej pomocy sobie nie poradzą. Więc skupmy wszystkie siły na tym, okej ? - powiedziała Emilly patrząc na zgromadzonych.
-Może być. Jednak jeśli Brian, Diana i Anuna znajdą coś w domach niech lepiej to schowają.
Wtedy ktoś zapukał, a Anuna otworzyła drzwi. Na progu stał chłopak cały przesiąknięty wodą. Tuż obok niego ktoś leżał.
-O Boże! On żyje? Co się stało?! -krzyknęła Anuna i łapiąc chłopaka za bluzkę uratowała go przed upadkiem. Sonia poderwała się z miejsca i razem z Anuną usadowiła chłopaka na fotelu w rogu pomieszczenia.
-Pożar... Pali się...
Sonia podeszła do leżącego na podłodze chłopaka i odwróciła go na plecy. Sprawdziła puls. Nic.
Pokręciła głową, złapała leżący na oparciu fotela koc i przykryła ciało.
-Przykro mi. Za późno- powiedziała do chłopaka. Ten spojrzał na nią smutnymi oczętami, w których pojawiły się łzy.
Czy to pierwsza ofiara?!
-Trzeba zająć się gaszeniem ognia. Sama nie dam rady. Diana?
-Idę z Tobą.
-Anuna, zajmij się chłopakiem. Brian, Elise, Emilly i Marvel obmyślcie coś z tą listą - powiedziała Sonia i razem z Dianą wybiegła z sali.

-To gdzieś tutaj - powiedziała Sonia.
-Tam! - wskazała Diana.
Dwa nowe wozy strażackie, cały sprzęt i remiza były do ich dyspozycji.
Ostatni rzut oka na wyposażenie wozów i ruszyły w drogę....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blindness
Gyrokinetyk


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 696
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stolica
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:38, 04 Lis 2010    Temat postu:

[CA]

„Znowu słońce?” – to była pierwsza myśl Eleonory zaraz po zwleczeniu się z łóżka. Od zniknięcia dorosłych minęło dokładnie siedem dni, tyle samo - od pojawienia się ostatniego zachmurzenia nieba.
Lene miała wrażenie, że zaginieni w tajemniczy sposób ludzie, postanowili w odwecie poprzestawiać wszelkie dotychczasowe normy panujące w Perdido Beach i jego okolicach. Tak wiem. Kalifornia. Słoneczna pogoda. Ciepło itd. itp. No ale na miłość boską, żeby chmury nawet nie mogły przejść z jednego rogu Coates na drugi? Zupełnie jakby je ktoś zamroził. No dobrze, może drgnęły parę razy, ale zdawały się być jakieś odległe, jakby oddzielone czymś od reszty świata. Zresztą nie tylko pogoda zachowywała się dziwnie. Wszystkie zwierzęta gdzieś się pochowały, a dzieciaki zamknęły się w swoich pokojach akademickich. Minęło siedem dni, a sytuacja wciąż była taka sama. Eleonora miała tego dość. Nie zamierzała spędzić całego życia gnijąc w tej swojej małej klitce. Jej głęboko ukryte ADHD, wręcz wydawało się mówić: „ Rusz tyłek! No już! Masz tyle do zrobienia!”. Dziewczyna podeszła bliżej okna, by jeszcze raz dostać ataku furii z powodu ujrzenia znajomej chmury. Zobaczyła jednak coś jeszcze, co musiała przyznać, ale bardzo podniosło ją na duchu. Mała, równie ruda jak Lene, wiewiórka siedziała na jednej z gałęzi i próbowała się dostać do wnętrza swojego ogromnego orzecha. Eleonora uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Hej maleńka, jak żyjesz? – zwierzak przekrzywił nieznacznie łepek, a usta dziewczyny wykrzywiły się w nieco innym wyrazie niż poprzednio – Nie wiesz? A pozwolisz, że ci pokażę?
Tego dnia oczy Lene miały barwę niedojrzałych jabłek, jednak w kilka sekund jej miejsce wypełniła czerń, pochłaniając również białko. Od strony boiska rozległ się donośny pisk gryzonia.
- No co jest? Przecież nic ci nie robię? Stoję sobie i nic nie robię. – powiedziała Eleonora nie zdejmując z twarzy szyderczego uśmiechu. Niestety powoli zaczynało się jej kręcić w głowie, wiedziała, że nie może używać swojej mocy zbyt długo, gdyż już nie raz zdażyło się jej stracić przytomność. Na szczęście, dzięki codziennym ćwiczeniom czas użycia tego daru znacznie się wydłużył. – No dobrze, wystarczy.
Po chwili jej oczy znów przybrały ludzki koloryt, a złowieszczy grymas, ponownie stał się niewinną miną.
- Wybacz, jeszcze nad tym nie panuje – zwróciła się do wiewiórki.
Wiedziała, że zwierzak raczej nie będzie mógł jej odpowiedzieć, ale przeprosić nie zaszkodziło, prawda? O dziwo ten gryzoń twierdził co innego. Nim Eleonora zdążyła się zorientować, wiewiórka pędziła w jej stronę z orlimi szponami, umiejętnie wymachując nietoperzymi skrzydłami.
„Ups!” – przemknęło się przez myśl Lene. Naparła na szybę w ostatniej chwili. Zwierzak uderzył w nią z impetem, ześlizgując się rozpłaszczony jak na kiepskiej amerykańskiej komedii.
- Ok... to było dziwne.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Blindness dnia Pią 13:50, 05 Lis 2010, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:41, 05 Lis 2010    Temat postu:

[CA]
Maggie chodziła po opustoszałych korytarzach Coates Academy przez dwie godziny, rozmyślając o wydarzeniu, które miało niedawno miejsce. Była to interesująca sprawa.
Bardzo interesująca…
Podczas jej spaceru po Coates nie spotkała zbyt wielu uczniów. Generalnie wszyscy siedzieli w swoich pokojach i się nudzili. Maggie nie należała do nich. Wolała spacerować niż siedzieć, ale kiedy napadały ją melancholijne myśli robiła wyjątek i wracała do swojego pokoju, by tam w samotności rozmyślać.
Po tym krótkim spacerze dziewczyna wróciła do swojego pokoju. Zamknęła drzwi na klucz, usiadła przy biurku i położyła głowę na blacie. Jej wzrok padł na dwie ramki z fotografiami. Jedna z nich przedstawiała rodzinę jej dawnej współlokatorki Mandy, która zniknęła tydzień temu.
”Może to i dobrze.”pomyślała Maggie. „Przynajmniej mam cały pokój dla siebie i nie będę musiała słuchać jej ciągłej paplaniny…”
Przesunęła wzrok na drugą ramkę. Z kolei to zdjęcie przedstawiało jej rodzinę. Wszyscy byli uśmiechnięci od ucha do ucha. Maggie, mająca jeszcze wtedy lat dziesięć, huśtała się na huśtawce. Ojciec stał z boku patrząc się na dziewczynkę, a matka pomagała córce się huśtać.
”Z rodziną to dobrze tylko na zdjęciach.” pomyślała przelotnie Maggie patrząc uporczywie na swojego ojca. Dziewczyna zmrużyła oczy.
- Nienawidzę cię – wyszeptała. Nagle przed oczami Maggie stanęło wspomnienie, w którym to rani nożem swojego kolegę ze starej szkoły.
- To był błąd, przypadkowy… – powiedziała do siebie dziewczyna, pocieszając się myślą, że nie zrobiła tego naumyślnie.
„Ale ty nie miałeś prawa mnie pobić!”pomyślała patrząc na uśmiechniętego ojca. ”Od wymiaru sprawiedliwości jest sąd…”
Maggie roześmiała się na tą myśl. Rozsunęła szufladę, znajdującą się pod blatem biurka, w której znajdowała się kolekcja noży. Jej kolekcja, którą zbierała od czterech lat.
”Co by tu wybrać?” pomyślała dziewczyna.
- To chyba będzie w sam raz. - mruknęła do siebie, wyciągając nóż Spyderco Chokwe.
Dziewczyna wzięła w drugą rękę ramkę ze zdjęciem i przyłożyła ostrze noża do twarzy swojego ojca.
- Giń damski bokserze!
Po tych słowach Maggie zamachnęła się nożem z całej siły i przebiła zdjęcie. Szkło rozsypało się po podłodze. Zdjęcie upadło na blat biurka przedziurawione w miejscu, w którym powinna znaleźć się twarz mężczyzny. Dziewczyna roześmiała się złowieszczym śmiechem.
”Ktoś, kto by mnie teraz zobaczył pomyślałby, że jestem wariatką.” pomyślała wyglądając przez okno znajdujące się nad biurkiem. Nie było tam nikogo oprócz rudej wiewiórki, która właśnie jadła orzecha.
”Pff… Takie życie pewnie jest nudne, co?” zapytała w myślach rudą wiewiórkę. Nagle zwierzątko spojrzało jej prosto w oczy i skinęło główką. Maggie otworzyła szeroko oczy mocno zdziwiona tą sytuacją.
- Czego się gapisz? – zapytała na głos. – Zmykaj mi stąd!
Wiewiórka nie wahając się ani chwili zniknęła Maggie z pola widzenia. Dziewczyna patrzyła jeszcze przez chwilę w miejsce, w którym ostatni raz widziała zwierzątko.
„Dziwne”


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Megumi dnia Pią 14:54, 05 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marvel
Różowy
Różowy


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:50, 05 Lis 2010    Temat postu:

[PB]

Sonia. To imię dziewczyny, która w całym życiu nie wymieniła z nim nawet jednego zdania, a potrafiła zmusić go do wstania, co gorsza przerwania pracy i bezpośrednio narzucić swego rodzaju odpowiedzialność. Wciągnęła go w to i teraz nie mógł już zrezygnować.
Marvel wcale nie chciał iść do ratusza. Nie chciał należeć do tak zwanej Rady Tymczasowej ETAP-u. To wolność leżała w jego naturze, a nie odpowiedzialność. Znacznie zdziwiło go to w jak łatwy sposób coraz to nowe osoby dołączały się do grupy. Dlaczego tego chcieli? Dlaczego on nie potrafił być tak bezpośredni?
Kiedy weszli do sali konferencyjnej, Marvel zajął miejsce na samym uboczu po prawej stronie stołu. Skulił się jak najlepiej potrafił, starając się być niewidzialnym. Nie, to złe słowo. Neutralnym. Tak, on całe życie był neutralny aż do dzisiaj. Z uwagą wsłuchiwał się w słowa Sonii i analizował każde jej zdanie. W pewnym momencie te czynności coś zakłóciło. Omberd sam nie wiedział jak to nazwać. To były pewne anomalia zachodzące w jego ciele i umyśle. Już wcześniej to mu się zdarzało. Czasami jakby słyszał i czuł więcej lub kolory zmieniały się pozwalając jego oczom dostrzec nawet najmniejsze szczegóły. Tym razem towarzyszyło mu coś innego. Po ciele przeszły go ciarki i zaraz po tym jego umysł opanował dziwny niepokój. Jakby włączył mu się alarm krzycząc w głowie - ,,Uciekaj!"
Po chwili do pomieszczenia wpadł chłopak podtrzymujący innego. Wyraźnie można było wyczuć od nich zapach dymu. Następnie akcja potoczyła się błyskawicznie. Nieprzytomny lub jak później stwierdzono nieżywy chłopak został owinięty kocem. Sonia i Diana wybiegły gasić pożar, choć nie mógł wyobrazić sobie jak one same to robią.
W pomieszczeniu zapanowała cisza przerywana jedynie szlochem jednego z chłopaków. Marvel wstał, całkowicie zapominając o swoim bezcennym zeszycie, który zostawił na stole. Podszedł do chłopaka i spojrzał na niego swoimi dużymi, czarnymi oczyma.
- Upewnij się czy na pewno nie żyje... Czasami Śmierć się myli i oddaje światełko temu, którego życie nie powinno dobiec końca.
Skończył tę dziwną, pełną symboli wypowiedź i wybiegł z pomieszczenia. Postanowił pomóc gasić pożar.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marvel dnia Pią 16:21, 05 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Diana
Jr. Admin


Dołączył: 22 Lut 2010
Posty: 899
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siemianowice Śląskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:00, 05 Lis 2010    Temat postu:

[PB]

Po wielu próbach, Sonii i Dianie wreszcie udało się dojechać wozem strażackim pod sam dom. Zdawało się to trwać wieczność. Dwa domy stojące obok również stanęły w płomieniach.
- Nie zdążymy, całe miasto się spali! Lepiej chodźmy ewakuować innych. - Diana zaczynała panikować. Zamierzała otworzyć drzwi wozu i pobiec do najbliższych domów.
Sonia miała inne zdanie.
- Czekaj! Musimy chociaż spróbować, nie możemy po prostu patrzeć jak wszystko się pali.
- Dobrze, ale szybko. Przecież widzisz z jaką prędkością pożar się rozprzestrzenia.
Dziewczyny wysiadły z wozu. Już miały zacząć gasić ogień, kiedy zobaczyły małe dziecko.
Biegnące prosto do płonącego budynku.
- Mały! Stój!
- Zatrzymaj się, nie możesz tam wejść!
Diana i Sonia na próżno usiłowały zatrzymać malca.
- Muszę uratować moją starszą siostrę! Muszę!
- Zajmij się gaszeniem pożaru, ja go dogonię. - to mówiąc Diana zniknęła sprzed oczu Sonii.
Kiedy biegła, wszystko zdawało się dla niej poruszać w zwolnionym tempie. Nie miała pojęcia, co się dzieje. Rozkojarzona, wbiegła do domu. Już prawie miała złapać chłopczyka, jednak nie zauważyła leżącego na ziemi zabawkowego samochodziku. Potknęła się o niego i z impetem poleciała do przodu. Wpadła na szklany stół, rozbijając sobie głowę.
Straciła przytomność.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Diana dnia Pią 15:03, 05 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:48, 05 Lis 2010    Temat postu:

[PB]

-Upewnij się czy na pewno nie żyje... Czasami Śmierć się myli i oddaje światełko temu, którego życie nie powinno dobiec końca.
Marvel wyszedł.
An nie wiedziała, o co mu chodziło, ale pogrążyła się w głębokiej zadumie. Teraz siedziała w wygodnym fotelu, milcząca. Nie da się przywrócić życia- to jasne. Chociaż w tym nowym, pokręconym świecie nic już jej nie zdziwi.
-Sorry, ludzie, ale muszę iść zobaczyć, co z siostrą. Pewnie już się niecierpliwi.
Wyszła szybko, a zaraz potem puściła się biegiem w kierunku domu. Ze strachem stwierdziła, że pożar szybko się rozprzestrzenił i z niebezpieczną prędkością zbliża się do jej własnego domu. Tylko nie to... Zobaczyła siostrę, biegnącą w bliżej nieokreślonym kierunku.
-Melissa! Gdzie idziesz?!
-An! Tam się pali!
-Zauważyłam... Lepiej nie wracajmy na razie do domu. Idź na plac.
Jak ugasić pożar? Sonia i Diana nie dadzą sobie rady. Muszę ich poszukać... Zobaczyła wóz strażacki i Sonię.
-Hej! Gdzie Diana?
-Poszła tam... Podobno w środku ktoś jest.
-Przecież to niebezpieczne!
Nie, nie ma mowy. Anuna tam za nią nie wejdzie. Nie chce bawić się w strażaka. Bez przesady... Mimo to intuicja jej podpowiedziała, że musi... Nic nie musi. Przecież jest tylko dzieckiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bisqit
Pirokinetyk


Dołączył: 19 Lip 2010
Posty: 746
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perido Beach
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:33, 05 Lis 2010    Temat postu:

[PB]

Brian, został wraz z Anuną, Elise, Emilly i przemoczonym chłopakiem w ratuszu. Wszyscy siedzieli w milczeniu, nerwowo soglądając na sytuację na zewnątrz.
- Sorry, ludzie, ale muszę iść zobaczyć, co z siostrą. Pewnie już się niecierpliwi- niepodziewanie odezwała się Anuna, po czym szybkim krokiem opuściła budynek. Brian obserwował pożar. Ogień rozprzestrzeniał się coraz szybciej. Widział, jak Diana wbiega do jednego z płonących domów za jakimś chłopcem. Widział, że Sonia nie da sobie rady sama.
- Nie wiem jak wy, ale ja nie mogę tak bezczynnie siedzieć, podczas gdy one harują... Ja tam idę!- oświadczył, po czym wybiegł z ratusza.
Dotarł już do Sonii, gdy lewa część płonącego budynku zawaliła się.
- Diana!- krzyknęła Sonia.
- Ona tam jest?!- zapytał Brian.
- Nie w tej części, ale prawa strona też niedługo się zawali!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bisqit dnia Pią 17:34, 05 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marvel
Różowy
Różowy


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:52, 05 Lis 2010    Temat postu:

[PB]

Marvel wybiegł z ratuszu. Po kilku sekundach odnalazł źródło dymu i zaczął biec. Pusta, szeroka droga. Żadnych aut. Jedynie co jakiś czas łagodne zakręty. Biegnąc czuł się świetnie. Tak, teraz mógł stwierdzić, że jest wolny. Nie cieszył się długo tym uczuciem, gdyż przypomniał sobie po co tak na prawdę biegnie. On, skryty Marvel... kto by pomyślał, że rzuci się na pomoc.
Coraz bardziej zbliżał się do miejsca docelowego, choć chciał biec szybciej. Wtem jego mózg narzucił jedną jedyną myśl. Jedno jedyne słowo. ,,Gepard." Od tego momentu Omberd cały czas przyśpieszał. Nie był świadomy, że biegł ponad 90 km/h. Nie był świadom, że w końcu uwolniło się w nim to coś. Moc.
W końcu dotarł na ulicę przy której stał palący się dom. Zatrzymał się zbyt gwałtownie. Jego mięśnie nareszcie mogły się rozluźnić co sprawiło ogromny ból. Oddech... no właśnie prawie nie oddychał, a teraz się dusił. Oparł się o najbliższą latarnię i spojrzał przed siebie. Zobaczył dziecko, potem Dianę. Właściwie to widział ją przez ułamek sekundy. Oboje wbiegli do płonącego domu i nie wrócili. Na zewnątrz Sonia próbowała zmagać się ze sprzętem do gaszenia. Marvel nie wiedział co robić, prawdopodobnie tak samo jak stojąca nieopodal Anuna. Chłopak wziął głęboki oddech, bynajmniej próbował i pognał nie tak szybko jak Diana do domu. Minął Sonię i po kilku sekundach stał w ganku domu. Powoli zaczął wszystko rozumieć. ,,Pierwsza myśl... żaba." Jedną z cech charakterystycznych płazy jest wilgotna skóra, która chroni je przed wysuszeniem. Cóż.. przy pożarze wystarczy na kilka sekund. Ruszył w głąb budynku. Nie musiał długo szukać, gdyż ujrzał leżącą Dianę i małego dzieciaka płaczącego i krzyczącego coś do Marvela. Podniósł dziewczynę i przewiesił ją sobie przez plecy. W takiej sytuacji przydałaby się siła, ale Marvel już wiedział, że nie może używać dwóch cech naraz. Nie dał rady wziąć obydwoje, więc złapał tylko chłopczyka z bluzkę i dosłownie zaczął wywlekać. Wypadli na zewnątrz. Ktoś wziął od niego Dianę.
- Moja siostra! Ona nadal tam jest! - krzyczał mały.
Ból. Brak powietrza. Marvel zamknął oczy i runął na trawę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marvel dnia Pią 18:05, 05 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Luka
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 13 Mar 2010
Posty: 322
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:25, 05 Lis 2010    Temat postu:

Emilly wyszła z ratusza i jak większośc osób poszła na miejsce pozaru. Nie przejmowała sie tym za bardzo chciała tylko papatrzyć na ogień. Zawsze lubiła ogoeń. Ogień jest taki wolny, nieopanowany, mógł zniszczeyc wszystko w mgnieniu oka. Idąc ulica zobaczyła Kaye biegnąca w jej strone.
- Czemu sie zgłłosiłaś ?! Miałyśmy się bawić, niczym nie przejmować, a ty teraz nagle chcesz wszystko organizować ?!
- Taa. Mam pewien plan i ty mi w nim pomożesz. Będziesz ze mna przeszukiwac domu i szukać narkotyków.
- Po co ?
- Bo jestes mi potrzebna.- mówiac to zaczeła biec w kierunku panacego się domu, a za nia pobiegła Kaya.
Wszyscy krzyczeli, niektórzy pakali, niektórzy próbowali gasic ogień lecz nie przynosiło to żadnego skutku. Widząc dom Emilly przypomniała sobie widok palącego sie domu `tego` sąsiada. To juz przeszłośc... to było dawno, mineło, nigdy więcej sie nie zdarzy....Wyciagneła ręce i popatrzyła na blizny po cięciach. Niespodziewanie ogień zacza sie zmniejszać, przygasał.
Emilly nie miała pojęcia co sie dzieje.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Luka dnia Pią 21:01, 05 Lis 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin