Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział I
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:32, 06 Lis 2010    Temat postu:

Długopis latał po kartkach papieru jak szalony. Tyle informacji… Tyle nowych mutantów! El wiedziała, że to niemożliwe – nie mogła być jedyna, ale tylu na raz! Zupełnie, jakby jakiś niebieski bożek pochylił się nad Perdido Beach i sypnął radioaktywnym proszkiem.
Na ułamek sekundy przestała notować – dowcip? Marny, ale jednak. Że też w takim momencie przychodzi jej ochota na żarty!
Z ratusza wybiegł jakiś czarnowłosy chłopiec. Ten blady, wysoki, z dużym nosem – jak tam mu było? Merwel? Merwin? Marvin? Że też oni muszą tak niewyraźnie mówić! Zresztą nieważne – to był ten, który biegł jak samochód, a potem wparował do płonącego budynku i wyratował tamtą dziewczynę i chłopczyka.
El uśmiechnęła się pod nosem. Pan bohater. A teraz ucieka w panice. Do…
-Szlag! – przeklęła głośno. Zerwała się sprzed komputera i rzuciła do drzwi.
Klucz? Gdzie jest klucz?
Nie było. Gdzieś się zapodział!
Elizabeth nie przypuszczała, że jakiś dzieciak wpadnie na pomysł odwiedzania posterunku policji. Bo niby po co?
Odwróciła się do drzwi na piętro i w ostatniej chwili wbiegła na schody. Usłyszała jak ktoś wbiega do środka, głośno opada na ławkę i próbuje zaczerpnąć oddech. Na paluszkach wspięła się na górę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blindness
Gyrokinetyk


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 696
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stolica
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:49, 06 Lis 2010    Temat postu:

[CA]

(Dzień przed wizytą chłopca u Maggie)

Słońce świeciło tak mocno, że włosy Eleonory przybrały dziwnie złotawo – miedzianą barwę, a zielone dotychczas oczy błyszczały nieznanym nikomu kolorytem. Po zdarzeniu z wiewiórką dziewczyna postanowiła odetchnąć trochę świeżym powietrzem. Musiała pomyśleć. Dokładnie wszystko rozważyć i uporządkować. Było tyle do zrobienia, a ona nie wiedziała nawet od czego zacząć. Przede wszystkim należało zmusić dzieciaki do wyjścia ze swoich pokoi i jakiegokolwiek działania. Trzeba było po przydzielać im jakieś zadania. No, mówiąc wprost pobudzić Coates Academy do życia. Istniał niestety jeden zasadniczy problem – Eleonora była dziewczyną, a w znanej z psychicznie chorych wychowanków szkole, kobiety sprowadzano z reguły na drugi plan. Oj tak, nikt tak nie potrafił zeszmacić dzisiejszej płci pięknej, jak właśnie mężczyźni z Coates. Sprowadzane niekiedy do roli służących, dziewczyny nie potrafiły się przeciwstawić. Czy próbowały? Owszem, nie jednokrotnie, ale zawsze kończyło się to miesięcznym pobytem w szpitalu. Serio. A co myśleliście? Że młodzież z Coates Academy to jedynie dzieci z problemami? Phi! To byli przyszli przestępcy i mordercy! Wielu z nich już nie raz spędzało noc na komisariacie. No, ale co ja będę was straszyć. Ważne, że mieliście ogromne szczęście, nie uczęszczając do tej właśnie szkoły. W każdym bądź razie jak widzicie płeć Eleonory stanowiła ogromny problem, gdyż nie mogła liczyć na żadne poparcie ze strony reszty uczniów, a szczególnie tej męskiej części. Jaki facet zgodziłby się dobrowolnie, żeby rządziła nim kobieta? No właśnie. Żaden. Chociaż właściwie Lene miała coś, o czym inni mogli jedynie pomarzyć. Moc, dzięki której mogła zadać niewyobrażalny ból i sprowadzić drapieżników do roli ofiar. Pytanie tylko, czy to wystarczy? Z głębokich rozmyślań wyrwało Eleonorę coś, a raczej ktoś, kto niefortunnie stanął jej na drodze. Dziewczyna pierwsza podniosła się z ziemi i otrzepując ulubione jeansy, spojrzała na przeszkodę, której nie udało się jej ominąć. Znała ją, a raczej jego, bo z klęczek wstawał właśnie jeden z uczniów Coates. To dziwne, że z daleka go nie zauważyła. Pojawił się z nikąd, zupełnie jakby był wcześniej niewidzialny. Oczywiście zdziwiła się, gdy zaczął ją przepraszać, w końcu tutaj nikt nigdy nie dbał o maniery, czy dobre zachowanie. Postanowiła być, więc miła, tak miła jak tylko potrafiła najbardziej. Ich rozmowa nie trwała jednak długo, a chłopak wyraźnie speszony pożegnał się i gdy Eleonora była dość daleko od niego....zniknął?!
- Hej, co jest do cholery?! – szepnęła pod nosem dziewczyna.
Zapewne, gdyby nie obserwowała go kątem oka, nie zwróciła by na to najmniejszej uwagi. No, ale jak można tak stać w jednym miejscu z dosyć głupawą miną, a kilka sekund później nie zostawić po sobie najmniejszego śladu? Eleonora najpierw przystanęła, by pomrugawszy parę razy stwierdzić, że wzrok ani trochę jej nie myli, a zaraz potem odwróciła się gwałtownie i szybkim krokiem wróciła na poprzednie miejsce. Jego wciąż nie było, ale Lene już wiedziała. Bowiem odpowiedź była jedna – Wojtek też miał moc.
- Wiem, że nadal tu jesteś, - uśmiechnęła się tajemniczo - chyba musimy o czymś porozmawiać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Sob 21:16, 06 Lis 2010    Temat postu:

[CA]
Wojtek wyłączył swoją moc .
-Tak mam moc niewidzialności - Powiedział cicho do Eleonory.
-Więc starałeś się mnie śledzić ?- zapytała z lekką złością.
-Tak bo podobasz mi się i ....
W tym momencie podbiegł do Wojtka jakiś chłopak. Wydawało mu się , że skądś go zna. Tak teraz był pewny był to ten sam , któremu pomógł naprawić autko. - O co chodzi - zapytał
- Choć zemną proszę - błagał chłopak
-Przepraszam Cię Eleonoro , ale to może być ważne , wrócimy do naszej rozmowy jeszcze . - Pa -powiedział na pożegnanie i pobiegł za chłopczykiem.
Biegli ile sił w nogach , nagle chłopak stanął przed domem Maksa.
- To tutaj wiem , że się z Maksem przyjaźniłeś.
- Ale o co chodzi i jak w ogóle masz na imię - zapytał Wojtek.
- Nazywam się Michael , ale to nie ważne. Wejdź do środka , ja zaraz dołączę do ciebie.
W tym momencie chłopczyk pobiegł gdzieś , a Wojtek wszedł do domu Maksa. Idąc do kuchni znalazł go leżącego zakrwawionego na podłodze.
- O Boże!!! -wykrzyknął
Maks nie żył miał zakrwawioną klatkę piersiową . Wojtek popłakał się jak małe dziecko. I w tym momencie podbiegł do niego Michael .
- Wiem kto go zabił - Powiedział zdyszany chłopak
-Kto , powiedz mi proszę
-To była ta dziewczyna z którą rozmawiałeś.
-Co ? chodzi ci o Eleonorę ??
- Tak to właśnie ona , sam to widziałem..


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 21:26, 06 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:21, 07 Lis 2010    Temat postu:

[PB]

An skończyła oglądać film i stwierdziła, że siostry nadal nie ma w domu. Co ona robi? Jeszcze tego brakowało, żeby jej się coś stało. Pełna złych przeczuć, Anuna wyszła z domu. Znała Melissę na tyle dobrze, że wiedziała, że tamta lubi przebywać na plaży. Plaża. Plaża, plaża, plaża.
Ta teleportacja, czy cokolwiek to jest, to dobra rzecz.
An zobaczyła kąpiącą się Elise. Chciała do niej podejść, ale teraz miała coś ważniejszego na głowie...
Zdjęła klapki i przeszła szybkim krokiem wzdłuż brzegu.
To, co zobaczyła po chwili, przyprawiło ją o zawroty głowy. Jej siostra, kochana Mel, próbowała walczyć z drapieżną mewą. Od kiedy mewy są drapieżne?
-Mel! Nieee!
Anuna dostała ataku furii, chwyciła największego kamienia, jaki był pod ręką i cisnęła w ptaka, który szykował się do kolejnego ataku.
Chybiła. Jeszcze raz. Znów. Podbiegła bliżej. Zniknęła i pojawiła się tuż za mewą. Ta widocznie się wystraszyła, bo odleciała.
An pochyliła się nad siostrą, która leżała w kałuży krwi i nie dawała znaku życia.
-Nie umieraj! Uratuję cię! Nie pozwolę ci umrzeć! Proszę, otwórz oczy! Nie zostawiaj mnie... Wiem, wiem, byłam złą siostrą, ale już nigdy, nigdy cię nie opuszczę! Już zawsze będę przy tobie...!- wołała, szlochając.

Kilka osób na plaży widziała Anuną Collins, z oczami mokrymi od łez, niosącą na rękach umierającą siostrę, potykającą się o własne nogi, zostawiającą za sobą czerwony ślad...

An doszła do placu. Padła z wyczerpania tuż pod fontanną.
-Niech ktoś mi pomoże...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Luka
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 13 Mar 2010
Posty: 322
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:38, 07 Lis 2010    Temat postu:

Emilly postanowuiła nie przejmowac się niczym. To że ktos unosił sie w powietrzy, że ktos inny biegł z szybkoscią samochodu, to ze jakiś inny ktoś uleczył kogos swoimi magicznymi rekami. To nic. Ja najbardziej zastanawiało to w jaki sposób budynek tak szybko zgasł, tak nagle, to nie mozliwe, no ale to że ktos lata to tez nie za bardzo mozliwe więc okej.
Postanowiła jako jedna z nielicznych wziasc sie do pracy, a nie tylko zastanawiać sie jak to mozliwe i `błogosławic Wielkiego Marviemu`. Zebrała grupke zaufanych osób, Emilly nikomu prócz Kayi tak na prawde nie ufała ale ta grupka osób chociaz jej nie wystawiła. Podzielili sie na dwie mniejsze grupki i zaczeli po obu stronach ulicy. Emilly wiedziała że nie zbiora wszystkich prochów bo wszystkich sie nie da. Wiedziała jak zachowuje sie ktoś po prochach, ktos kto ma proch i ktos kto cos przed nia je ukrywa. Miała brata dilera to wszstkiego ja nauczyło.
Po 3h przeszli dopiero jedna ulice, ale i tak szło szybciej niz myśliała. Zabrali duzo trawki, troche tabletek i 3 torebeczki najprawdopodobniej kokainy. Wszystko trzymała Emilly w swojej torbie. Szli dalej ulica kiedy Emilly zobaczyła komisariat. Tam na pewno musi cos byc.
- Kaya wy idzcie dalej, ja pójde sprawdzić komisariat.
Weszła do sierodka i zobaczyła jak Wielki Marvi siedzi naławce i ciezko oddycha.
- Czesć Marvi. Co ty tu robisz?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Luka dnia Nie 16:41, 07 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fix
Super Szybki
Super Szybki


Dołączył: 29 Gru 2009
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:39, 07 Lis 2010    Temat postu:

Krzyki wyrwały Siriusa ze snu. Leżał w jakiejś ciemnej uliczce przykryty tekturą, jak bezdomny. Z początku nie mógł sobie nic przypomnieć. Potem wszystko runęło na niego jak wielka kamienna lawina. Nie ma dorosłych. Krew. Pożar. Moc.

Krzyk powtórzył się, a potem nagle umilkł. Chłopak wstał i udał się na plac, skąd zdawał się dochodzić krzyk. Przy fontannie leżała dziewczyna. Była cała we krwi. Na początku Bond myślał, że to ona jest ranna, jednak zaraz później dostrzegł leżącą małą dziewczynkę. Podszedł do niej i tak jak poprzednio, wsłuchał się w rytm jej serca. Rytmu tego, nie było prawie w ogóle słychać. Sirius nie mógł się skupić, jego myśli wirowały.Po krótkiej chwili rany zaczęły się zrastać, a uzdrowiciel słabł coraz bardziej. W końcu, kiedy do ''naprawienia'' została tylko ręką, chłopak padł z wyczerpania obok drugiej dziewczyny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fire-mup
Biczoręki


Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:05, 07 Lis 2010    Temat postu:

Elise narzuciła spodnie, bluzę i z mokrymi jeszcze włosami podbiegła do Anuny. Sirius zdążył już co prawda uleczyć większość urazów, ale ręka nadal pozostała rozszarpana.
-Nic jej nie będzie. Trzeba tylko zatamować czymś krew.– powiedziała do Anuny, która podała jej kawałek materiału. Nie wiedziała dokładnie co to było, gdyż tak jak większość wszystkiego co miała na sobie, było zakrwawione. Zrobiła prowizoryczny opatrunek. Po chwili pojawiła się nad nią siostra poszkodowanej z opakowaniem środków przeciwbólowych.
-Podam jej to, jak się obudzi – szepnęła.
-Tak, teraz powinno być już lepiej. Możesz poprosić Siriusa, aby dokończył leczenie jak się obudzi. Ale jak na razie trzeba go gdzieś przenieść, jest kompletnie wyczerpany. Sama nie dam rady.... Hmmm... Może odprowadź siostrę do domu, a ja tu z nim zostanę, na wypadek gdyby coś się stało. Jak wrócisz to mi pomożesz. Chyba, że ktoś cię uprzedzi. Ok.?
-Ok.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fire-mup dnia Nie 17:08, 07 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Candace
Niezniszczalny


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:08, 07 Lis 2010    Temat postu:

[PB]

-Wiem, że to może nie najlepszy moment, ale czy mogę wam się jakoś przydać? - spytała dziewczyna stojąca tuż obok Sonii.
-Jeżeli chcesz to pomóż mi przenieść ich do ratusza - odpowiedziała wskazując na Briana i małego chłopca leżących na ziemi.
Dziewczyna kiwnęła głową i razem z Anuną, Sonią i kilkoma chłopcami przytargała ich do jednego z gabinetów. Sonia otuliła obu kocami i wyszła. Razem z Morganą, bo tak miała na imię nowa znajoma, wróciła na miejsce zdarzenia. Nie zastali tu wielu osób. Marvel, Sirius, Anuna i Emilly zniknęli. Jedynie tuż przy pogorzelisku stała Diana. Razem z Meg podeszła do niej.
-Może to tylko złudzenie, ale boje się coraz bardziej...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:29, 07 Lis 2010    Temat postu:

[PB]

Anuna odzyskała świadomość po kilku minutach i zobaczyła chłopaka leżącego obok, tego samego, który przyniósł do ratusza martwego przyjaciela. Co on tu robi?
Skierowała wzrok na Melissę. Prawie wszystkie rany zniknęły, oprócz tej na lewej ręce. Gapiła się na siostrę przez chwilę, nie wierząc w to, co widzi.
-Ahaa...- powiedziała do siebie. Nagle zrozumiała. Sirius miał moc uzdrawiania. To on uleczył Dianę. A teraz leżał nieprzytomny.
Elise nadbiegła od strony plaży.
-Nic jej nie będzie. Trzeba tylko zatamować czymś krew.- powiedziała. An, jeszcze trochę roztrzęsiona, podała jej kawałek jakiegoś materiału. Elise zrobiła opatrunek. Zjawiła się w dobrym momencie...
An przeteleportowała się do ratusza, prowizorycznego szpitala, gdzie nadal leżał Brian. Wzięła tylko leżące na podłodze leki przeciwbólowe. Mogą się przydać... Przeniosła się z powrotem na plac i pokazała je Elise.
- Podam jej to, jak się obudzi...- szepnęła. Nie wiedziała, czy to dobry pomysł, ale może dziewczyna coś jej poradzi.
-Tak, teraz powinno być już lepiej. Możesz poprosić Siriusa, aby dokończył leczenie jak się obudzi. Ale jak na razie trzeba go gdzieś przenieść, jest kompletnie wyczerpany. Sama nie dam rady.... Hmmm... Może odprowadź siostrę do domu, a ja tu z nim zostanę, na wypadek gdyby coś się stało. Jak wrócisz to mi pomożesz. Chyba, że ktoś cię uprzedzi. Ok.?
-Ok.
Melissa nie wiedziała jeszcze, co się dzieje, ale posłusznie podreptała za siostrą, więc An nie musiała znowu jej dźwigać.
-Chodź do domu, musisz odpocząć...
-Zaatakował mnie wielki ptak...
-Tak, tak, ale już po wszystkim. Chodź do domu.
Będę mu dozgonnie wdzięczna... Tylko żeby się obudził.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Diana
Jr. Admin


Dołączył: 22 Lut 2010
Posty: 899
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siemianowice Śląskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:52, 07 Lis 2010    Temat postu:

Diana powoli dochodziła do siebie po tym wszystkim. Były dwie osoby, którym zawdzięczała życie. Ale kiedy ją ratowali, nie była na tyle przytomna, by zapamiętać, kto to. Nie było też czasu na pytania. Nikt nie miał czasu.
Nie widziała, co działo się z siostrą Anuny. Przeszukiwała wtedy ruiny domów, by się upewnić, czy nikt nie jest nimi przygnieciony.
-Może to tylko złudzenie, ale boję się coraz bardziej... - z zamyślenia wyrwał ją głos Sonii. Ona i jeszcze jedna dziewczyna podeszły do niej.
- Ja też nie wiem co robić. Omal nie straciłam życia, uratowały mnie osoby, których nawet nie znam. Prawie z każdym z nas dzieje się coś dziwnego...
- Co masz na myśli? - spytała Sonia.
- No, jakby były w nas jakieś moce. Obserwowałam przez jakiś czas dzisiaj ludzi i widziałam, że nie zachowują się normalnie. A ta próba organizacji była tak naprawdę żałosna. Nic nie zdziałaliśmy. - Diana zaczęła płakać. Nawet jak na nią było to za wiele.
- Oj, przestań, nie możemy się poddać. Nie jest łatwo, wiadomo. Ale coś zrobić trzeba.
Podczas tej rozmowy dziewczyny odruchowo szły do ratusza. Czy od teraz to będzie ich domem? Diana nie znała odpowiedzi na to pytanie, ale wolała mieszkać tu niż na dworze, jak przez ostatnie miesiące.
- Chyba masz rację. Ale jak po tygodniu się nie uda, to ja dam sobie spokój. Więc co robimy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marvel
Różowy
Różowy


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:14, 07 Lis 2010    Temat postu:

[PB]

Marvel biegł ile sił w nogach. Tym razem normalnie. Nie potrafił... Nie potrafił wyłączyć cech poprzedniego zwierzęcia. Siedziało w nim. Było jego częścią. Dzikość. Nadal czuł swędzenie, choć podczas biegu w znacznie mniejszym stopniu. Nie wiedział dokąd mógłby się udać. Jego dom był po drugiej stronie Perdido Beach. Nie zatrzymując się ujrzał komisariat policji. Według jego przekonań powinien być pusty. W końcu młodzież lekko mówiąc nie przepadała za policją. Skręcił w prawo, pokonał kilka schodków i przekonawszy się, że drzwi są otwarte, wszedł do środka.
Pierwsze co zobaczył to drewniana, niska ławka podobna do tych, które stały w salach gimnastycznych. Podszedł do niej na obolałych nogach i usiadł. Potrzebował pomyśleć, ale nie mógł. Po prostu nie mógł. Dzikie zwierzęta nie myślą. One działają. Polegają na instynktach. A jako iż częścią Marvela stał się teraz nawet nieznany gatunek węża, rządziły nim takie same reguły. Nie chciał żeby ktoś w tej chwili go spotkał. Nie kontroluje się, jest nieobliczalny. Jeśli ktoś naruszy jego samotność i spokój... może zaatakować.
Jednak nie to stanowiło jego główny problem. Wszystko go swędziało. Skóra schodziła płatami z jego ciała. Dosłownie. W desperacji zaczął zdrapywać to ze swoich rąk. Widział, że nie powinien. Skóra musiała sama odpaść, tak jak u węży, ale nie mógł się powstrzymać. To było czymś strasznym. Sprawiał sobie ból jeżdżąc paznokciami po rękach, a za każdym razem jednocześnie zrywał z siebie starą, suchą skórę. Musi przejść to do końca.
Marvel siedział skulony, cały w pocie, ściskając z bólu zęby i drapiąc się. Po nogach, plecach, klatce piersiowej. Wtem do budynku weszła nieznajoma, a może znajoma ze szkoły, dziewczyna. Wyglądała na pewną siebie.
- Cześć Marvi. Co ty tu robisz? - zapytała.
Marvi? A więc tak przezywali go w szkole, kiedy nie był w pobliżu? Marvel posłał jej to swoje ostrzegawcze spojrzenie. Skulił się na ławce jeszcze bardziej, nie przestając się drapać. Cały się trząsł. Myśli przelatywały przez jego mózg jak przez sitko z bardzo dużymi otworami. Nie mógł się skupić. Dla własnego bezpieczeństwa lepiej by było gdyby sobie poszła.
- Cz... czego chcesz? - wydusił, patrząc na nią spojrzeniem, za którym kryła się dzikość.
Zaraz po tym pytaniu na pierwszym piętrze rozległ się huk. Jak gdyby coś się przewróciło. Marvel poderwał się na nogi. Wyglądał okropnie. Cały w plamach - czerwonych tam gdzie skóra jeszcze nie zeszła i znów białych w miejscach, z których skóra zeszła. Czuł niebezpieczeństwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Luka
Super Silny
Super Silny


Dołączył: 13 Mar 2010
Posty: 322
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:30, 07 Lis 2010    Temat postu:

- Cz... czego chcesz?
- Nicze.. co to było ?! - powiedziała z przerażona miną.
Marver posłał jej złowrogie spojrzenie, ale sie go nie bała.
- Zostajesz czy idziesz ze mna ?
- Dokąd ?
- Na góre sprawdzić kto tam sie czai - powiedziła z usmiechem.
- Zostaw mnie! - krzykną.
- Łoło Marvi spokojnie pójde sama.
Powoli weszła po schodach, wiedził, czuła że ktos jest tyż za sciana.
- Wyłaź!- nikt nie odpowiedział.
Dobiegła do końca schodów, ostroznie weszła dopierwszego pokoju po prawej- nikogo nie było- weszła do następnego. Podła na ziemie poczuła straszliwy ból głowy, huk w uszach a óxniej pisk. Nie wiedziała co sie dzieje. Przeszczyła ja fala... fale czegoś. Nie wiedziła co robi. Nagle zorietowała sie że lezy w okregu z ognia. Ogarneła ja panika, wstała zaczeła machac rekami, nogami. Dostrzegła sylwetke dziewczyny w rogu pokoju. Nagle ogien zgasł. Na podłodze zostały ślady, ale nic więcej sie nie stało.
- Co to było ?! - krzykneła do dziewczyny w rogu.
- Nie mam pojecia- odpowiedziała.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Luka dnia Nie 18:31, 07 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bisqit
Pirokinetyk


Dołączył: 19 Lip 2010
Posty: 746
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perido Beach
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:48, 07 Lis 2010    Temat postu:

[PB]

Brian'a obudziła jakaś dziewczyna. Przyszła... Nie, ona się teleportowała! Jak w filmie Jumper, jednym z jego ulubionych. Pojawiła się. Płakała. Wzięła bandarze z biurka i zniknęła. To było dziwne. To było nienormalne. On też, on też był jednym z dziwolągów... Nie, nie dziwolągów tylko wybytnie uzdolnionych. Tak, od teraz tak będzie ich nazywał. Siebie tak nazywał...Skoro w sali nie było nikogo, prócz śpiącego chłopczyka, to postanowił poćwiczyć. Musi nauczyć się jak posługiwać się jego MOCĄ.
-Dobra, teraz!- powiedział sam do siebie i machnął ręką. Nic się nie stało... Nagle zrozumiał o co chodzi.Aaaaa... Muszę wybrać sobie cel!
- Ok, jeszcze raz...-tym razem wiedzial co musi zrobić. Za cel wybrał sobie szklankę z wchisky burmistrza. Skupił się. Czuł jak energia płynie w jego żyłach. Powoli ruszał ręką w prawo. Szklanka przesuwała się na kraniec biurka i, gdy Brian przestał ją kontrolować, spadła. Odgłos tłuczonego szkła obudził jego "współlokatora".
-Co się stało?- zapytał zaspany chłopiec.
- Nic, nic ciekawego.- odpowiedział z szerokim uśmiechem pan Mounteck.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Nie 19:38, 07 Lis 2010    Temat postu:

[CA]
Wojtek nie wierzył , że to właśnie Eleonora zabiła Maxa. Kiedy tylko Michael się oddalił przykrył ciało Maxa, włączył swoją moc i pobiegł za Chłopcem. Szedł dosłownie dwa kroki za nim , ale tamten z wiadomych względów nie miał o tym pojęcia. Mały skręcił do jakiegoś domu a raczej jakiegoś opuszczonego burdelu. W środku śmierdziało okropnie , na ścianach poprzyklejane były plakaty a na nich wisiały całkiem gołe dziewczyny. Wojtek zauważył , że gdzie nie gdzie były jeszcze gadżety z rodu Sex shopu.Zobaczył jak Michale wchodzi do jakiegoś pomieszczenia , wszedł za nim. W środku znowu to samo plakaty z tym , że te przedstawiały bardziej erotyczne scenki. Nagle Wojtek zauważył , że na obrotowym skórzanym krześle siedzi jakiś chłopak. Chyba miał z 13-14 lat. Wstał i podszedł bliżej chłopca. W tym momencie Wojtek cofnął się jak gdyby chciał go zaatakować. Mały Michael odezwał się do 14 latka.
- Zrobiłem tak jak kazałeś
- Świetnie , jestem z ciebie dumny. Nabrał się ten pajac na tę bajkę , że to właśnie ta pinda zabiła Maxa.
Wojtek nie wytrzymał ujawnił się uderzając z pięści go w twarz.
- Co ?? a ty z skąd się tu wziąłeś - spytał Hunter bo tak miał na imię.
- Nie ważne gadaj kto zabił Maxa- Powiedział ostro Wojtek przyciskając Huntera do ściany.
- Ha! myślisz , że ci powiem ,mylisz się sukinsynie.
Wojtek ponownie uderzył go pięścią tym razem w brzuch. Hunter upadł . Wojtek poprosił Michaela by poszukał jakiejś liny lub czegoś co ubezwładni Huntera. Młody przyniósł różowe kajdanki i kluczyk. Wojtek parsknął śmiechem i przykuł go do jakiejś rury.
-Gadaj kto go zabił ?
- Nie powiem Ci . Hmm wiesz pasujesz tu do tego miejsca był by z Ciebie niezły Alfons.
Wojtek po raz kolejny walnął go w twarz tym razem z mocniejszym efektem. Hunter jęknął ,po czym dodał.
- Dobra powiem ci , ale przestań mnie bić błagam.
Teraz Hunter opowiadał.
- Ja , to ja go zabiłem wszystko dlatego , że zawsze był lepszy wszyscy z rodziny go bardziej woleli , a ja co byłem niczym . Max bił mnie i znęcał się , zamykał w szafie na kilka godzin , a nawet przypalał mnie żelazkiem. Nigdy nie umiałem się bronić byłem słabszy. Więc teraz gdy zniknęli dorośli zabiłem go licząc , że nikt mnie nie u kara.
Wojtek przez chwilę nic nie mówił , zamknął oczy i rozmyślał.
- Co zemną zrobisz - zapytał Hunter.
- Powinienem Cię zabić dupku .
- Myślisz , że co Max opowiadał , że nie jest twoim przyjacielem, że namówił cię do ćpania tylko dlatego , żeby się pośmiać, Nieraz mówił , że jesteś żałosny , że ma z ciebie ubaw. To nie moje wymysły taka jest prawda.
Nie wiedział co ma z Nim zrobić , ale wpadł na pomysł.
-Dobra dosyć , masz opuścić CA. Masz zniknąć inaczej dowiedzą się co zrobiłeś i to oni zabiją Cię w okrutny sposób , pamiętaj Maxa tu wszyscy lubili, więc jeżeli nie opuścisz tego miejsca masz przesrane do końca życia , które i tak szybko by się skończyło.
- Zgoda jeszcze dziś opuszczę CA.
Wojtek odkuł Huntera i odszedł w stronę drzwi i w tym momencie ktoś uderzył go kijem bejsbolowym. Wojtek upadł , ale nie stracił przytomności. Nad nim stał Hunter i jakiś inny chłopak. Po chwili Hunter dodał
- Już nie żyjesz sukinsynu.
Powrót do góry
Bisqit
Pirokinetyk


Dołączył: 19 Lip 2010
Posty: 746
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perido Beach
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:57, 07 Lis 2010    Temat postu:

[PB]

Brian czuł się bosko. Ból minął, jest bezpieczny, a co najlepsze, ma MOC. Zaczął nad nią panować. Ruszył tylko dłonią, a koc upadł na ziemię. Teraz chłopak "podniósł" koc i rzucił mocą na łóżko. Już wychodził z pokoju, kiedy nadepnął bosą stopą na stłuczoną szklankę.
-Au!- jęknął. Usiał na krzesło, i ujżał powbijane odłamki szkła. Uuuu... Ręką spróbował wyciągnąć kawałek... Boli. Teraz mocą! Trzymał dłoń skierowaną w stronę nogi. Odłamek, po odłamku udało mu się wyciągnąć całe szkło, jakie tkwilo w stopie. Nie bolało tak bardzo. Jego ubranie leżało na fotelu burmistrza. Szybko ubrał się i po cich opuścił ratusz. Musiał znależć sobie dom... Musiał się ustatkować... Potem, może opowie o swojej mocy innym...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cpt. Hetero
Gość





PostWysłany: Nie 23:06, 07 Lis 2010    Temat postu:

[PB]
Rzadko ktokolwiek pukał do jego drzwi. Rzadko ktokolwiek go odwiedzał. W ciągu ostatniego tygodnia nie miał nawet jednego gościa. A dzisiejszego dnia, kiedy widział rzeczy niemożliwe, ktoś do niego puka. Bardziej nieprawdopodobna znikająca dziewczyna czy gość w jego domu? Ciężko powiedzieć. Arthur wstał z lekkością, po czym zrobił kilka kroków w stronę drzwi. Już miał otworzyć, gdy zawahał się. Odszedł na dwa metry i udał się w stronę okna. Odchylił żaluzję i zerknął w stronę schodków do jego domu. Przy drzwiach wejściowych stała jakaś dziewczyna. Okna były brudne, więc nie potrafił nawet określić koloru włosów. Miała bluzkę na ramiączka i jasne jeansy. W ręce trzymała jakiś przedmiot, lecz Misfortune nie widział, co to było dokładnie. Ok, zaryzykuję. Podszedł ponownie do drzwi, skąd rozległo się kolejne donośne stukanie. Złapał za klamkę i uchylił je lekko. Spojrzał na dziewczynę, uśmiechnięta od ucha do ucha. Ładna. Naprawdę ładna. Piękny uśmiech i zgrabna sylwetka. Nie mając już żadnych wątpliwości co do jej zamiarów otworzył szeroko drzwi. I wtedy zobaczył przedmiot w jej ręce. Długi kij baseballowy. Zorientował się co zamierza zrobić dziewczyna. Zorientował się sekundę za późno. Po chwili poczuł ból w kolanie. Dziewczyna szybko wymierzyła drugi cios w brzuch i trzeci w żebro. Arthur nie zdążył zareagować. Upadł na ziemię uderzając obolałym kolanem o stopień. Wiedział, że przegra tę rundę. Wiedział, że zaraz dostanie drugą serię uderzeń. Wiedział, że nie zdąży wstać. Dziewczyna była szybka i silna. A poza tym działała z zaskoczenia. W innych okolicznościach po prostu by się obronił i spuścił jej łomot. Ale nie spodziewał się tego. I dlatego odniesie porażkę. Jej sympatyczne oblicze odfrunęło razem z pierwszym uderzeniem kija. Nie mam szans. W momencie gdy dziewczyna podnosiła kij przymierzając się do ciosu, tym razem w plecy, Arthur zobaczył biegnącą ku nim osobę.


Ostatnio zmieniony przez Cpt. Hetero dnia Nie 23:11, 07 Lis 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:37, 08 Lis 2010    Temat postu:

[CA]
Maggie obeszła znowu całą szkołę, obmyślając jak dojść do rozwiązania zagadki.
Kim jesteś tajemniczy „L”?
To pytanie krążyło jej po głowie jak błędne koło. Nie wiedziała jak się zabrać za poszukiwania. Podczas swojego drugiego już w tym dniu spaceru, korzystając ze swojej mocy, wypytywała przypadkowych dzieciaków o „L”. Okazało się, że wszyscy wiedzą o kogo chodzi, ale nie potrafili wskazać osoby.
No i ciągle jestem w kropce. Pomyślała zbulwersowana.
Postanowiła wyjść na dwór, mając nadzieję, że świeże powietrze przyniesie nowe pomysły. Usiadła na najbliższej ławce i patrzyła na ogród na tyłach Coates.
Gdyby dyrcio tu był…
Zaśmiała się cicho pod nosem. Ogród, na którym dyrektor miał totalnego bzika, był doszczętnie zdewastowany. Kwiaty powyrywane, śmieci po słodyczach były na każdym kroku, nierówno obcięte krzaki…
Nagle zauważyła coś dziwnego. Jedną ze ścieżek szło dwóch chłopców. Niby nic takiego, gdyby nie fakt, że kogoś nieśli, a ten ktoś nawet im się nie wyrywał. Normalnie nie zainteresowałoby to Maggie, ale dziewczyna stwierdziła, że teraz, kiedy poszukuje tajemniczego „L”, wszystko jest godne jej uwagi.
Ruszyła w stronę chłopców. W miarę jak się zbliżała, zaczynała kojarzyć osoby.
Pierwszy miał na imię Hunter, a drugi to był Michael. Ten trzeci, którego oboje nieśli miał imię zaczynające się jakoś na literę „w”. Był nieprzytomny.
Ciekawe, dokąd go niosą… Hmm, pośledzę ich trochę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Pon 17:02, 08 Lis 2010    Temat postu:

[CA]
Wojtek był osłabiony , ale czuł bul ,głód , strach. W tle usłyszał głos Huntera.
- Musimy pozbyć się sukinsyna by nikt o tym nie wiedział
-Może darujmy mu - wtrącił Michael
- Niech ma za swoje - Powiedział trzeci chłopak , który do nich dołączył.
Wojtek go znał , był to Mike ohydny cwaniak charakteryzujący się brakiem kultury.
Wojtek poczuł , że ktoś go trzyma i gdzieś niesie. Zobaczył przed sobą starą opuszczoną fabrykę. Znał to miejsce , ale omijał je szerokim łukiem było straszne. Otaczały go drzewa , wysoka trawa. Była już noc Wojtek kompletnie stracił poczucie czasu. Weszli do środka On, Mike, Michael, Hunter.
W ten odezwał się Mike
-No to co z nim robimy ??
-Wiesz zostawimy go w środku i udamy się na naradę.
Wojtek został przywiązany , do jakiegoś słupka, czuł paskudny chłód bijący z betonowej podłogi. Bał się jak nigdy dotąd. Zamknął oczy. Zobaczył twarz Eleonory sam nie wiedział dlaczego. Rozmyślanie przerwał mu huk. Był to huk otwierających się drzwi. Do środka weszli Mike i Hunter bez Michaela/
-Dobra dupku-powiedział Hunter do Wojtka. - Wiesz chciałeś wygnać mnie z CA? To teraz ja wygnam ciebie , ale z tego świata. Może spotkasz się gdzieś tam z Maxem. Wiesz chętnie bym cię po torturował , ale wole byś zginął wcześnie jak pies. Widzisz ukryjemy twoje ciało tak , że nikt go nie znajdzie. Wybacz sukinsynu , ale muszę cię zabić bo nikt w ten sposób nie dowie się , że to ja zabiłem Maxa. Jestem Genialny.
Wojtek słyszał każde ohydne słowo Huntera , ale nie miał nawet siły się odezwać. W ten przemówił Mike.
- Dobra Hunter masz to o co prosiłeś. Mike wręczył Hunterowi Siekierę.
Hunter trzymając ją w dłoniach przemówił.
- Pożegnaj się , z życiem teraz to ja przejmę władze nad CA. Aha i nie martw się odrąbiemy ci głowę , ale pochowamy razem z nią.
Mike przytrzymał Wojtak tak że ten nie umiał się ruszyć. Hunter zacisnął dłoń na siekierze , zrobił zamach i...
Powrót do góry
Bisqit
Pirokinetyk


Dołączył: 19 Lip 2010
Posty: 746
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perido Beach
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:10, 08 Lis 2010    Temat postu:

[PB]

Brian szedł do domu dziadków. Długo rozmyślal o tych Wybitnie Uzdolnionych, jak ich nazywał. Licząc jego, było ich sześcioro, narazie. On najprawdopodomniej miał moc telekinezy, Anuna chyba teleportacji, Diana biegła z ogromną szybkością, ledwo można było ją zobaczyć. Moc Marvela nadal była dla niego zagadką, a ten chłopak, nie pamiętał jego imienia, potrafił leczyć rany za dotknięciem dłoni. No, i jeszcze Emilly, która potrafiła panować nad ogniem. Tylko tych Uzdolnionych znał. Lecz był pewien, że jest ich więcej... Z rozmyślań wyrwały go jęki. Głos jakiegoś chłopaka. Rozejżał się, a jego uwagę przykuł zaniedbany dom. Przed nim stała dziewczyna, bijąca kijem baseball'owym chłopaka?! To był dziwny widok. Nie czekając ani chwili podbiegł do nich. No to nici z moich planów...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blindness
Gyrokinetyk


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 696
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stolica
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:18, 08 Lis 2010    Temat postu:

[CA]

(Wieczór przed śledztwem Maggie)

- To ona!! Ona go zabiła!! – krzyki dochodziły zewsząd, zdawały się otaczać pokój Eleonory i zaciskać wokół niego coraz ciaśniejszą sieć.

Plotki szybko się rozchodzą. Ani się człowiek obejrzy, a zostaje posądzony o morderstwo. Ale co jeśli jednak nie miał z nim nic wspólnego? Kto mu uwierzy, jeśli wszyscy stają przeciwko niemu?
Nikt nawet nie będzie chciał słuchać tłumaczeń Eleonory, uczniowie Coates są żądni krwi. Nie odpuszczą. Będą krzyczeć tak długo, aż pękną okna. Walić w drzwi, aż je przełamią. Bić, aż zabiją. Nie cofną się przed niczym. Eleonora mogła, więc zrobić tylko jedno – uciec.
Wyjrzała dyskretnie przez okno. Zejście po gałęzi drzewa niestety nie wchodziło w grę, gdyż zbyt duży tłumek uczniów ustawił się tuż pod nim.
„Brakuje wam tylko wideł i pochodni” – pomyślała sarkastycznie, przeklinając pod nosem rozpoznane osoby. Podobno przyjaciół poznaje się w biedzie, co? Nonsens. Takiej afery nikt nie mógł przepuścić, choćby najlepsi przyjaciele.
Lene cofnęła się z powrotem, oświetlając sobie drogę wyświetlaczem komórki. Podeszła do leżącej na podłodze torby i jeszcze raz sprawdziła jej zawartość. Wiedziała, że może zabrać jedynie najpotrzebniejsze, rzeczy, ale trudno było się jej rozstawać z całą resztą znajdującą się w pokoju. Tyle nie przeczytanych książek, nie przesłuchanych płyt, nie wykorzystanych kredek... Zawsze uważała, że znajdzie na nie czas nie teraz, ale kiedyś na pewno. Myliła się. Prawda była taka, że opuszczała to miejsce na zawsze... Ukradkiem wrzuciła do torby pudełko kredek i nie zarysowany jeszcze szkicownik. Po chwili jej wzrok przykuła jeszcze jedna rzecz...aparat. Zdobyty w konkursie fotograficznym. Brudny i porysowany, ale własny. Bezcenny. Eleonora wahała się przez chwilę. Nawet nie wiedziała dokąd się doczołga. Tak doczołga, bo zamierzała wydostać się przez szyb wentylacyjny. Pomysł stary, oklepany, ale jedyny z możliwych.
- Otwieraj te cholerne drzwi suko!! – głosy były coraz bardziej wzburzone, chętne zemsty.
Dziewczyna złapała szybko za aparat i ruszyła w kierunku krzesła, po którym miała się wspiąć do szybu. Już, już prawie dosięgała oparcia, gdy nagle... runęła jak długa.
- Fuck! – zazgrzytała zębami.
Włączyła komórkę, by sprawdzić co stanęło jej na drodze. Jeden z tomików mangii „Death note” *, nieco pognieciony przez zetknięcie z upadającym ciałem Eleonory, wydawał się być jakby rozbawiony zaistniałą sytuacją.
„Debilny komiks” – fuknęła dziewczyna i rzuciła mangą na drugi koniec pokoju.
Jeszcze bardziej wkurzona niż poprzednio, zebrała z ziemi torbę. Jednak, gdy zamierzała się podnieść do głowy wpadł jej pewien pomysł. Poczołgała się w kierunku wyrzuconej wcześniej książki.
- Pora by to pan „L” zabawił się nieco w Kirę. – uśmiechnęła się, podnosząc zdewastowaną okładkę.

*http://manga.tanuki.pl/strony/manga/89-death-note/rec/80


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Blindness dnia Pon 20:21, 08 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 4 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin