Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział VII
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marvel
Różowy
Różowy


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:22, 10 Kwi 2011    Temat postu:

[Wyspa Crabclaw]

Gdy dziewczyna zaprowadziła go do swojego domu, opowiedział jej w skrócie oraz pomijając niektóre szczegóły, historię ETAP-u. Tak na prawdę zazdrościł Nerissie, że była cały czas z daleka od tego wszystkiego.
- I tak znalazłem się na tej wyspie. Podejrzewam, że innych też... odizolowali - w tym momencie po raz pierwszy przypomniał sobie o Elizabeth.
- Dziwne to wszystko - skomentowała i cały czas przyglądała się bacznie Marvelowi. Nie ufała mu i może nawet się go bała.
- Da się przyzwyczaić - uśmiechnął się.
Teraz, na tej wyspie, wszystkie te zdarzenia zdawały się tak odległe. Jakby były tylko złym snem. Jak gdyby Gaiaphage nigdy nie wniknął do jego umysłu.
- Potrzebujesz czeg...
Dziewczynie przerwał trzask, dochodzący z pomieszczenia obok. Gdy stanęli w progu kuchni, ujrzeli czarnego jak noc kuguara, nurkującego pyskiem w jednej z szafek. Zapewne szukał czegoś do jedzenia.
Nerissa wrzasnęła ze strachu, jednak Marvel dobrze wiedział o co chodzi. To znaczy - domyślał się. Zwierze, usłyszawszy głos dziewczyny, odwróciło się w ich stronę i jakby z zakłopotaniem, że zapomniało o zadaniu, powiedziało.
- Zero chce pomocy.
- I co?
- To, że jego plan dotyczy też ciebie.
Marvel zastanawiał się przez chwilę, aż w końcu zdecydował. Wiedział, że zapewne mowa o Ciemności. Dotknął grzbietu kuguara, jednak zanim zniknęli wyciągnął drugą, złotą rękę w stronę dziewczyny.
- Możesz iść ze mną. Wystarczy jeden gest, a staniesz się częścią tego dziwnego świata...
Nerissa w ostatniej chwili wzięła Marvela za rękę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marvel dnia Nie 19:23, 10 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puma
Naczelny Grafficiarz


Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paradise City
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:48, 10 Kwi 2011    Temat postu:

[Crabclaw]

Marvel zaczął opowiadać Nerissie o sobie. O życiu pod kopułą, w miejscu, które zwali ETAP-em. Wszyscy powyżej piętnastego roku życia... zniknęli. Puff. I nie ma. Z tego co jej opowiedział zrozumiała, że w mieście było niezbyt ciekawie, delikatnie mówiąc. Walki. Przemoc. Dziewczyna słuchała go uważnie, starała się wszystko zapamiętać. Co jakiś czas zadawała mu pytania, a on odpowiadał. Zachowała kamienną twarz, jednak w jej umyśle panował c h a o s. Co o tym wszystkim myśleć?
Zaprowadziła go do swojego domu. Nie do końca mu ufała, ale cóż... Jest ryzyko, jest zabawa.
Nagle z kuchni dobiegł jakiś dziwny odgłos. Kiedy tam weszli zobaczyli... dużego, czanego kuguara, który grzebał w szafce. Ner krzyknęła. Marvel jednak był całkowicie spokojny. W tym momencie dzikie zwierze odezwało się do chłopaka. Powiedziało coś, czego dziewczyna nie słuchała. Marv dotknął grzbietu kuguara, a po chwili wyciągnął w jej stronę drugą rękę. Była... złota.
- Możesz iść ze mną. Wystarczy jeden gest, a staniesz się częścią tego dziwnego świata... - powiedział niskim, opanowanym głosem.
Nerissa nie potrafiła ukryć zaskoczenia w związku z tą całą sytuacją. Miała może 3 sekundy. Nie chciała się pakować w to bagno... Ale miała dalej siedzieć na wyspie, w samotności?
W ostatniej chwili wzięła Marvela za rękę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Puma dnia Śro 12:22, 13 Kwi 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefeid
Kurczak


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:16, 11 Kwi 2011    Temat postu:

Susanne siedziała w kościele, w jednym z ostatnich rzędów. Wysłuchała Toma, nie mogąc wyrzucić z umysłu obrazu domu bez klamek z miło uśmiechniętym panem doktorem. Potem weszła El. Powiedziała kolejne pokręcone rzeczy, które następnie zakwestionował Tom. Wrócił obraz domu wariatów. W którym z całą pewnością się znajduję. Cały ten czas siedziała, biernie śledząc wydarzenia. Teraz jednak postanowiła coś zrobić. Cokolwiek, nie potrafiła siedzieć w jednym miejscu. Miała dwa pomysły.
Wyszła z kościoła i rozejrzała się. Tak, na murku siedziała Rose. Podeszła do niej.
- Gadałaś z Sonią.
- Tak.
- Gdzie ona jest?
Dziewczyna zacisnęła usta. Susan poczuła, że temperatura jej krwi rośnie. Rose wciągnęła głośno powietrze.
- Nie rób tego.
- Czego?
- Tego, co zaraz zrobisz.
No tak. Jej moc.
- Coś na pewno zrobię - mam już parę pomysłów - mruknęła Susanne.
- Dobra. Kazałam Sonii z bratem się ukryć.
- Zaprowadź do niej... kogoś z Rady. Elise albo Anunę... Sonia powinna wiedzieć.
Rose niechętnie pokiwała głową.
- Aha, i jeszcze jedno... Gdzie znalazłaś te korzonki?
- Za donicą, w jakimś ogródku...
Dobra. Przydadzą się.
Rozpoczęła poszukiwania i od razu znalazła 2 kłącza. Ucieszona zaniosła je do domu. Kontynuowała poszukiwania, które niestety nie odniosły żadnych rezultatów. Sprawdzając ostatni dom zauważyła jakieś zielsko. Podniosła je z ziemi, i w tej samej chwili dostała w łeb.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:26, 11 Kwi 2011    Temat postu:

[PB]

Anu siedziała w ostatniej ławce, oparta plecami o ścianę. W ręku trzymała notatnik i coś w nim pisała. Pisała, a może tylko rysowała kwiatki? Nieważne.
Uniosła głowę dopiero, gdy na środek wyszła Elizabeth. Jak zwykle próbowała im zrobić wodę z mózgu. Widocznie musieli się do tego przyzwyczaić...
Tom dość szybko podważył jej słowa, po czym wyszedł. Przez chwilę zapadła martwa cisza.
Ale tylko przez chwilę.
Anuna wstała ze swojego miejsca i przeszła środkiem w kierunku ołtarza, mierząc długopisem w Mhroczną.
-Daj sobie spokój. I tak nikt ci tu nie uwierzy. Na twoim miejscu zrobiłabym w tej chwili to samo, co zrobiłaś w domu Sonii. Gdzie masz swoje magiczne bulwy? I gdzie zostawiłaś Arthura?
An odwróciła się przodem do zebranych, oceniając ich szanse. Elise, Diana, Emilly i jeszcze parę osób. Sussanne też już wyszła.
Anuna przeteleportowała się do zakrystii, gdzie stał Arthur oparty o framugę, z pistoletem w ręku. Odwrócił się szybko, ale ułamek sekundy wystarczył, żeby Anu przeniosła go na drugi koniec ETAP-u. Gdzieś nad jezioro Tramonto. Chłopak zaczął strzelać w jej stronę, gdy znikała. Niewiarygodnie prędko odnalazł się w nowej sytuacji, ale i tak było za późno.

Przed kościołem siedziała Rose. Dziewczyna podeszła do Anuny.
-Hej. Nie wiesz, gdzie jest Sonia?
Rose zastanowiła się, wzruszyła ramionami.
-Chodź, zaprowadzę cię.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:00, 11 Kwi 2011    Temat postu:

Rose szła z Anuną i nie mogła się oprzeć wrażeniu, że ktoś je śledzi. Pokluczyła trochę, pozmieniała drogę, ale to dziwne uczucie nie zamierzało jej opuszczać. W końcu otworzyła drzwi. Dzieciaki spały, pozwijane jedno koło drugiego. Sonia siedziała na ziemi i przeglądała jakieś papiery. W chwili gdy je zauważyła, zerwała się na równe nogi i posłała Rose jadowite spojrzenie.
- Obiecałaś, ze niekomu nie powiesz gdzie jestem.- wysyczała. Rosmary mimowolnie się zarumieniła.
- To nie tak. Nie znam sie na waszych grach i układach. Nie mam zielonego pojęcia kto jest kto.- wymamrotała ze wzrokiem wbitym w podłogę. Cala ta sytuacja przestała jej się podobać już dawno i nic nie wskazywało na to, żeby miało być lepiej. I znów sie pomyliła. Ból głowy sie nasilił. Widziała, co zrobiła źle.
- Boże , przysięgam, daj mi to przeżyć, a juz nigdy nie zignoruje przeczuć.- wyszeptała. Sonia i Anuna spojrzały na nią jak na wariatkę.
- Nie patrzcie tak. Wpadnie tu dokładnie za pięć...- usłyszały , jak ktoś wchodzi do tunelu- ..cztery...- kroki załomotały w korytarzu.- ..trzy...- Ktoś stał już pod drzwiami.- ....dwa...- Drzwi się zatrzęsły.W chwili gdy Rose wymówiła cicho liczbę jeden, stalowe drzwi wyleciały z zawiasów i do pokoju wszedł, nie kto inny jak...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bisqit
Pirokinetyk


Dołączył: 19 Lip 2010
Posty: 746
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perido Beach
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:18, 11 Kwi 2011    Temat postu:

[PB]

Brian właśnie przechodził koło kościoła, kiedy zauważył Anunę. Nareszcie jakaś znajoma twarz!-pomyślał i zaczął iść w jej stronę. Jednak zanim ona go zauważyła, odeszła wraz z nieznajomą. Brian chciał je dogonić. Lecz gdy tylko się przybliżył, one przyśpieszały. Nie chciał by wyglądało to jakby je śledził, ale interesowało go w jakie miejsce idą.(wiem, wiem marna wymówka, ale nie miałem pomysłu, by wkręcić się w akcję) W końcu weszły do nieznanego budynku, a Brian za nimi. Zniknęły mu gdzieś i Brian został sam na korytarzu. Postanowił przeszukać drzwi. Pierwsze drzwi od lewej: otwarte. Pokój pusty. Drugie drzwi po lewej: otwarte. Pokój pusty. Pierwsze drzwi po prawej: otwarte. Pokój pusty. Drugie drzwi po prawej: zamknięte... Mhm, tu są. Silował się chwilę z klamką, lecz i tak nie udało mu sie ich otworzyć. (powiedzmy, że nie było go słychać... ) W końcu zirytowany użył mocy i drzwi wyleciały z zawiasów z hukiem. Powoli wszedł do pokoju i... Zamarł. Stały tam Sonia, Anu i nieznana mu dziewczyna, a wokoło spały jakieś dzieciaki...Alleee wtopa!
-Yyy.. Przepraszam za drzwi...-powiedział zarumieniony chłopak.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dynka
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 11 Sty 2011
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BP
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:26, 12 Kwi 2011    Temat postu:

[Przed kościołem]

Clary stała oparta o ścianę. Dopiero przed chwilą odzyskała kontrolę nad własnym ciałem po tym jak Gaiaphage znowu ją opętał. Miały wykonać kolejne zadanie. Teraz, gdy wyszła z transu, przypomniała sobie wszystkie wydarzenia sprzed kilku minut - barierę i bezwładne ciało Tessie trzymającej zielony kamień. Mimowolnie przeszukała kieszenie. Z przerażeniem stwierdziła, że dalej ma ze sobą ten przeklęty kamyk.
Po chwili podeszła do niej Gis.
-Jakie wieści? - spytała Bane. Ta druga krótko streściła jej wszystko, co wydarzyło się w kościele.
-Aha. - powiedziała Clary. Tylko tyle przychodziło jej na myśl po potoku informacji usłyszanych od towarzyszki. Giselle wskoczyła na konia.
- Idziesz ze mną?
- No jasne. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. - odparła i wsiadła na konia. Sięgnęła do kieszeni, wyjęła z niej zielony kamień po czym wrzuciła nim z całej siły. Nigdy więcej - pomyślała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:19, 12 Kwi 2011    Temat postu:

[PB]

- Ku**a co jest?!
Maggie właśnie szła jedną z zaniedbanych już uliczek Perdido Beach. Patrzyła z niedowierzaniem i złością na elektrownię majaczącą ponad miasteczkiem.
Może ktoś tą bombe rozbroił?
- Dlaczego mi się nigdy nic nie udaje?! - krzyknęła kopiąc jakiś karton, który leżał nieopodal.
Nagle usłyszała potężny huk. Ziemia lekko zadrżała. Dziewczyna spojrzała pełna nadzieji na elektrownię, jednak ona nadal stała nietknięta.
Wybuchło nie to co powinno...
- Przynajmniej bomba pod Coates nie zawiodła... - mrikneła neusatysfakcjonowana.
Ale chwila... Przecież Coates miało wybuchnąć jakieś dwie godziny później...
Nagle Maggie zrozumiała swoją pomyłkę. Pomyliła się. Teraz musi płacić...
- Cholera.
Usiadła na niedalekiej ławce twarzą do opuszczonego domu, jednego z wielu w miasteczku.
Co zyska wysadzając elektrownię? To plan Elenory, nie jej. Maggie wcale nie zależy na tym by zniszczyć Perdido. Ona chciała przejąć miasteczko. Nie zamierzała zarządzać gruzami i trupami.
Nadszedł czas na własne plany
Blondynka ruszyła w stronę ratusza z nadzieja, że znajdzie kogoś, kto zaprowadzi ją do Rady, by poinformowała ich o bombie pod elektrownią.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:39, 12 Kwi 2011    Temat postu:

[San Francisco de Sales]
Gdy Marvel i Pierwszy pojawili się w drewnianej chatce Charlie ubierał właśnie koszulę. Jego niegdyś bujne włosy przekształciły się krótkiego irokeza. Widząc przybyłych uśmiechnął się.
- Co ty wyprawiasz? - zapytał zdziwiony Marvel.
- Zmieniam wygląd. - powiedział Angel niewzruszony. Okrążył fotel (mało na niego nie wpadając) i otworzył szafę.
- Wybierz ubranie.
- Co?!? - tym razem były członek Rady musiał usiąść. Wtedy to Charlie zauważył że Marvel przybył z kimś jeszcze. Jednak nie interesowało go to zbytnio.
- Chcesz uwolnić się od Ciemności? - zapytał nagle przybysza. Ten spojrzał na niego z sofy.
- No pewnie. Ale jak?
Na taka odpowiedź Charlie właśnie liczył. Rzucił coś tamtemu. Po złapaniu Marvel zrobił duże oczy
- Szampon? - Charlie wskazał mu ruchem głowy łazienkę. Tamten zaskoczony poszedł w tamtym kierunku. W tym samym czasie Charlie próbował wybrać krawat który zamierzał włożyć. Miał już na sobie koszulę i czarne spodnie. Podnosząc dwa krawaty odezwał sie do dziewczyny:
- Jak myślisz? Który wybrać? - tamta jednak milczała. Wtedy z łazienki z ręcznikiem na głowie wyszedł Marvel. - Musisz mi pomóc w podjęciu ważnej decyzji. Twoja koleżanka chyba się mnie boi. Tak więc... który krawat?
Marvel lekko zszokowany po momencie zapytał: - Po co ci krawat?
Charlie westchnął. Spojrzał w kierunku Pierwszego. Zwierzak odpowiedział:
- Niebieski

Gdy w końcu wszyscy ubrani w nowe ciuchy usiedli przy stole Charlie zaczął:
- Jak zapewne wiesz Marvel Ciemność posiada olbrzymią władzę. Opiera się ona głównie na kontrolowaniu świadomości i podświadomości. W takim wypadku potrzebujemy silnej woli. Ja mogę się opierać tej bestii, nie wiem jak ty. Do tego ten stwór nadał nam moce. A dokładnie dostosował do nich nasze organizmy. Niedługo potwór G uwolni się ze stoczni
- Kiedy? - Angel spojrzał na zegarek.
- Za 20 sekund
Marvel zgarbił się. Schmurniał. Wtedy Charlie postanowił zmienić temat:
- Powinieneś zmienić wygląd
- Co? Że niby mam się ostrzyc? - powiedział. Po chwili jednak na jego wargach zawitał uśmiech. - Ale mogę się przefarbować.
Charlie także się uśmiechnął. Marvel blondyn? Złotoręki z rudą czupryną?
Podniósł się z krzesła i idąc do szafki zapytał: - Który kolor?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puma
Naczelny Grafficiarz


Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paradise City
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:45, 12 Kwi 2011    Temat postu:

Nerissa słuchała tego dziwnego gościa... Jak mu tam... Charlie? Słuchała więc Charliego i coraz bardziej podobało jej się to co mówił, choć Marvel miał chyba odmienne zdanie. Taaak, taak, kiedy byli na wyspie chłopak opowiadał jej o tej całej "Ciemności" i o tym, jak bardzo przez nią cierpią. Ale to nic. Skoro chcieli zabić tego potwora i mają plan - chyba nic jej nie grozi. Przynajmniej wreszcie coś się będzie działo.
- Powinieneś zmienić wygląd - powiedział w pewnym momencie Charlie do Marvela.
- Co? Że niby mam się ostrzyc? - zmarszczył brwi. Po chwili jednak uśmiechnął się - Ale mogę się przefarbować.
- Hmm... A niby po co? - wypaliła nagle Nerissa. Przez cały ten czas się nie odzywała i miała wrażenie, że już o niej zapomnieli, a jej obecność zaskoczyła pozostałych. - No co? Wciąż tu jestem. Wracając do tematu: jeżeli, drogi Marvelu chcesz, żeby ten wasz potwór G cię nie poznał, strzel se na fioletowo. A jak tylko dla szpanu... - wbiła wzrok w chłopaka i przyglądała mu się chwilę - Najlepszy będzie blond. - To mówiąc usiadła na kanapie, wyciągnęła nogi i położyła na stoliku. Rozejrzała się po pomieszczeniu.
- No, ale luksusu to ty tu nie masz, Charlie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:49, 13 Kwi 2011    Temat postu:

[PB]

Szklanka pękła pod naciskiem palców Elizabeth. Mimo, że nie dała po sobie tego poznać, była po prostu wściekła. Jak ten szczeniak w ogóle śmiał?! Czy on w ogóle sobie zdaje sprawę z kim zadziera?! Życie mu nie miłe?!
W takich okolicznościach złośliwy komentarz Anuny, był wręcz oczywisty. Tak jak oczywiste się stało, że nie wyjdzie w tego zwycięsko. El pozostało tylko wycofać się powoli.
-Dobrze. Róbcie jak chcecie. Zapomniałam, że przewspaniała Rada ETAP-u nigdy się nie myli. Jeśli kolejni bezbronni ludzi zginą, to wiecie gdzie mnie szukać - uśmiechnęła się z lekka i niby nieśpiesznie wycofała do tyłu.
-Ej! Wracaj tu! - krzyknął ktoś. El rzuciła się do drzwi i zamknęła na zasuwkę.
-R2, zmywa...Aaaa! - wrzasnęła. Jak spod ziemi, w... no, jak się to miejsce nazywa..., wyrosły kuguary. Dosłownie spod ziemi, jak się okazało - i przybywało ich coraz więcej. El przylgnęła plecami do drzwi - może Charlie jednak zmienił zdanie i przeznaczył ją na przekąskę dla swoich kociaków? No i gdzie jest Arthur, do jasnej cholery!
-Ciemność mówi, ty iść.
Dopiero po chwili Elizabeth zrozumiała, że zwierzę kieruje swoją wypowiedź do niej. Zebrała siły by odpowiedzieć.
-Nie, nie iść. Nie słucham Ciemności.
Słyszała głosy dobiegające zza drzwi. Ktoś szarpał za klamkę.
Kot warknął głucho
-Ty iść. Ciemność mówi.
-Słuchaj kupo kłaków - Ciemność to ja mam w... - nie dokończyła, bo coś przywaliło w drzwi.
-No... może...Ale jak ci tutaj przerobią mnie na szynkę, to niewiele pomogę...
Zwierzę z którym rozmawiała, przechyliło łeb na bok, starając się rozszyfrować sens tych słów.
Znowu coś uderzyło w drzwi.
-No weź mnie stąd, ty głupi zwierzaku!
Nim zdążyła się zorientował, kuguar zacisnął szczęki na jej nadgarstku - mocno, ale też na tyle umiejętnie, że nic się jej nie stało, po czym pociągnął za sobą z dół. Przez chwilę Elizabeth tkwiła zanurzona w betonie ( Very Happy ), tworzącym fundamenty kościoła. Chwilę potem byli już na trawie za budynkiem. Kręciło jej się w głowie. Wstała niepewnie, na chwiejnych nogach.
-Ty uwolnić Ciemność.
-Ciekawe jak... - mruknęła, czując że świat wiruje jej przed oczyma.
-Bomba u źródła.
Chwilę trwało, zanim El 'skapnęła' o czym mowa. Rozejrzała się. Kilka metrów dalej dojrzała Susan - właśnie znalazła jedno z miejsc, w których El ukryła kłącza. Podeszła do niej bezszelestnie i przywaliła w łeb krasnalem ogrodowym. Podniosła większą bulwę. Spojrzała na kota, stojącego tuż obok niej i wgapującego się oczekująco.
-D-dobra. Uwolnię Ciemność, ale chcę coś w zamian.
-Najpierw bomba.
-Wiesz gdzie jest Arthur? - nie dawała za wygraną.
-Wie. Najpierw bomba.
El westchnęła i przemogła się. Nawet nie było czuć paskudnego smaku.
Starczyło na trzy skoki.
Pierwszy - elektrownia. Nastawnia była w ruinie, ale cała reszta tkwiła nienaruszona. Od razu zauważyła bombę - ciężki, metalowy pojemnik.
Drugi - do sztolni. Zostawiła ładunek tuż przy zawalonym wejściu. Po co się kłopotać.
Trzeci - z powrotem do Perdido. Dosłownie w ostatniej sekundzie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Śro 16:22, 13 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:47, 13 Kwi 2011    Temat postu:

[San Francisco de Sales]
- No, ale luksusu to ty tu nie masz, Charlie.
Słowa te wypowiedziała nowa... dziewczyna Marvela?
- Już cię lubię, yyy...
- Nerissa - odpowiedziała dziewczyna.
- Nerissa - powtórzył jak echo - Wracając do tematu spytałaś po co zmieniamy wygląd. Odpowiedź jest prosta. Jakiś czas temu Marvel opuścił Rade pomagając uciec niebezpiecznej dziewczynie. Ja zresztą też dokonałem zdrady. Jesteśmy prosto ujmując dezerterami. Wkroczymy do miasta to nas zabiją.
- Rozumiem. - powiedziała oświecona. - Czyli musicie zmienić trochę image aby was nie rozpoznali.
- Dokładnie. Marvel zrobi się na blondyna, w tej dużej bluzie i rękawiczkach ukryje obecność złotej ręki. Ja wcześniej miałem rozczochraną fryzurę. Znalazłem jeszcze soczewki. Będę miał zielone oczy. A Marvel...
Znowu rzucił coś w kierunku Jeźdźca. Były to okulary z grubą oprawą. Mimo swojego niezadowolenia widział zalety planu Angela.
- Okulary mają odciągnąć uwagę od mojej twarzy?
Zero kiwnął tylko.
- Nerissa, mogłabyś przefarbować włosy swojemu chłopakowi? - Marvel próbował zaprzeczyć jednak Nerissa delikatnie skierowała go do łazienki.
- Robi się kapitanie. - zasalutowała żartobliwie.
Opis farbowania włosów zostawiam Pumie Jezyk


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fire-mup
Biczoręki


Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:11, 13 Kwi 2011    Temat postu:

[PB]
-Dobrze. Róbcie jak chcecie. Zapomniałam, że przewspaniała Rada ETAP-u nigdy się nie myli. Jeśli kolejni bezbronni ludzi zginą, to wiecie gdzie mnie szukać
Oczywiście. Jeśli kolejni bezbronni ludzie zginą, chętnie cię zatrudnię do wykończenia reszty.
Elizabeth zaczęła powoli się cofać. Ktoś krzyknął i dziewczyna zamknęła się w pomieszczeniu obok. Elise próbowała jakoś dostać się do środka – niestety, nie udało się. Zrobiła miejsce Emily, by wypaliła drzwi, jednak z nimi nie było już nikogo. Wybiegła na zewnątrz, gdzie mroczna właśnie... znikała. Elise wzięła głęboki oddech.
Zachowaj... Spokój....
Podeszła do Suzanne.
-Wszystko w porządku?
-Ała... Chyba przeżyję.
-Czego El od ciebie chciała?
Suzanne opowiedziała jej o tajemniczych korzonkach.
-Zaraz, mówiłaś, że znalazłaś dwa?
Dziewczyna wyciągnęła z kieszeni drugą bulwę.
-Zaraz wrócę. – powiedziała, wzięła roślinę i zmusiła się do jej przełknięcia. Miała wrażenie, że zwymiotuje.
Jak Elizabeth to robiła... zastanawiała się, lecz po chwili, ogarnęła ją dziwna lekkość.
To chyba nie takie trudne.
Pozostało tylko pytanie, gdzie mogła teleportować się El. Jeśli nadal była na usługach ciemności, to zapewne...
Chwilę później była przy sztolni. Pomyliła się, nie było tam nikogo... Jednak wtem, niedaleko pojawiła się mroczna. Elise natychmiast dała nura między skały i obserwowała. Dziewczyna zostawiła ładunek przy wejściu i natychmiast, jakby w panice, zniknęła. Elise pobladła, gdy zrozumiała dlaczego.
Sekunda, góra półtorej.
Tyle trwało rozpaczliwe złapanie ładunku, teleportowanie się, nie wiedziała gdzie, nie miała czasu o tym myśleć i... Wtedy rozległ się huk. Straciła świadomość. Nie miała pojęcia czy udało jej się uciec, czy nie. Ogarnęła ją ciemność.

Powoli uchyliła powieki. Prawą ręka, wyczuwała pod sobą miękką trawę, a lewą... Bała się nawet spojrzeć w tamtą stronę. Cała lewa część jej ciała paliła ją żywym ogniem. Obok niej wylądował kawałek metalu. Uniosła wzrok. Poprzez korony drzew, widziała poświatę, która pozostała na niebie po wybuchu bomby. Kolejne fragmenty spadały na ziemię. W Perdido musieli widzieć niezłe fajerwerki. Gdzie była? Nie miała pojęcia. Pewnie gdzieś w górach. Ale nie obchodziło jej to. Cieszył ją senny mrok , który zaczął ja ogarniać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fire-mup dnia Śro 17:13, 13 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puma
Naczelny Grafficiarz


Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paradise City
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:19, 13 Kwi 2011    Temat postu:

[Wyspa San Francisco De Sales]

Nerissa już polubiła obu chłopaków. Czemu? Może dlatego, że przez parę miesięcy gniła sama na wyspie? Taaa... Teraz czuła się trochę tak jak dawniej. Oczywiście tylko trochę, bo warunki były... no, dziwne, ale przynajmniej miała z kim rozmawiać.
Marvel stał w jakiejś dziwnej pozycji, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie zwracała na to uwagi. Czytała instrukcję farby, którą dał jej Charlie. Po chwili podniosła wzrok.
- No to pożegnaj się ze swoimi mhrocznymi włoskami - to mówiąc, rzuciła opakowanie chłopakowi.

***
Nerissa wyszła z łazienki.
- Charlie, oto twój nowy blond kolega - dziewczyna spojrzała z uśmiechem na lekko zszokowanego Marvela i uniosła brew. - No, teraz śmiało możesz wziąć udział w Tap Madl.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Puma dnia Śro 21:18, 13 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefeid
Kurczak


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:55, 13 Kwi 2011    Temat postu:

El była szybka - zanim Susanne się zorientowała, już walnęła ją krasnalem i zniknęła. Do Suss podeszła Elise.
-Wszystko w porządku?
-Ała... Chyba przeżyję.
-Czego El od ciebie chciała?
Susanne opowiedziała jej o korzonkach.
-Zaraz, mówiłaś, że znalazłaś dwa?
Hayes wyciągnęła z kieszeni drugą bulwę.
-Zaraz wrócę. – powiedziała Elise, wzięła roślinę i przełknęła ją. Zaraz potem zniknęła.
Susanne stała przez chwilę, zastanawiając się, co ma teraz zrobić. Postanowiła iść do domu po jeszcze jedną zachowaną bulwę. Na pewno się przyda.
Ledwo wyszła z budynku gdzieś w oddali rozległ się huk. Próbowała zlokalizować miejsce, w którym doszło do wybuchu. Dobra - nigdy nie byłam najlepsza w orientacji w terenie, ale to chyba gdzieś w górach? Popatrzyła na roślinę w ręku, a potem jeszcze raz w tamtą stronę. Kusiło ją, żeby się ta przeteleportować i zobaczyć, co się stało. Ktoś to musiał odpalić...
Koniec wahania. Susanne wzięła głęboki wdech i bulwę do ust. Boże, jakie to ohydne! Teraz góry...
I już tam była. Stała na jedynej górze, którą kiedykolwiek zdobyła - jednej z niższych, przy granicy łańcuchu górskiego - niedaleko widać było las. Było pusto. Rozejrzała się, w poszukiwaniu słupa dymu - jest! Daleko. Ale starczy chyba tej teleportacyjnej mocy korzonków...
Nie starczyło. Przez ostatnie wzniesienia, na szczęście niezbyt strome, szła pieszo. W pewnym momencie zabrakło drzew - wszystko było wypalone. Gdzieniegdzie leżały kawałki metalu. I ktoś jeszcze. Podbiegła do tej osoby i krzyknęła, widząc ogromną ranę na lewym boku, kawałku nogi i całej ręce, a raczej tym, co z niej zostało. Powstrzymała mdłości i i przyjrzała się twarzy. Elise. Byłą nieprzytomna. Boże... Co ja mam robić? Rozpłakała się. Nie była uzdrowicielem. Obie znajdowały się daleko w górach. Mogła tylko znaleźć parę roślin. Babka. Stokrotka. Opatrunek z ubrań. I czekać na pomoc. Głupio zrobiłam... trzeba było przyjść z Anu. Tylko skąd ja miałam, o cholery, widzieć, że Elise tu jest? Ja chciałam tylko zobaczyć, co to za wybuch...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nefeid dnia Czw 20:43, 14 Kwi 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marvel
Różowy
Różowy


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:24, 13 Kwi 2011    Temat postu:

[Wyspa San Francisco De Sales]

,,Zaraz, zaraz... Swojemu chłopakowi?!"
Marvel kompletnie nie znał się na farbowaniu włosów, więc całkowicie oddał tę czynność Nerissie. Blond połączony z czarnym sprawił, że wyszła ciemna, może nawet brudna żółć. Sam dla siebie wyglądał teraz okropnie, ale na pewno nie będzie tak dla kogoś kto zobaczy go i nie będzie wiedział, że to on. Pogmatwane trochę to wszystko.
Nie wychodząc już z pokoju, ubrał jakieś wytarte jeansy, szeroką bluzę, którą naszykował mu Charlie i włożył z deka staroświeckie okulary, o grubych oprawkach. Swój nowy image zwieńczył baseballową czapką w kolorze tym samym co bluza. Cały ten teatrzyk uważał za durnowaty, jednak postanowił zaufać Charlie'emu. Nie chodziło już o to, że Ciemność opętuje coraz więcej osób. Niech się dzieje co chce. Po prostu sam chciał być wolny. Nie tylko przez chwilę, na wyspie. Chciał zobaczyć Elizabeth. Dowiedzieć się co z Giselle... Na myśl o tych dwóch zarumienił się.
- Gotowi? - powiedział przebrany Charlie. W ogóle nie pasował do luzacko ubranego Marvela i Nerissy w podkoszulku i krótkich szortach.
Oboje pokiwali głowami.
- W takim razie ruszamy. Pierwszy?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Marvel dnia Śro 18:28, 13 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:22, 13 Kwi 2011    Temat postu:

[PB]

Anu musiała usiąść. Teleportacja nad jezioro i z powrotem wyssała z niej całą energię. Podparła głowę na dłoniach i rozejrzała się po obecnych. Rose, Sonia, Mel, Syriusz, Remus i... Brian, który właśnie sprawił, że drzwi wyleciały z zawiasów.
-Yyy... Przepraszam za drzwi...- powiedział, rumieniąc się.
-Spoko - rzuciła An, ze wzrokiem wbitym w podłogę.
Nagle, zupełnie niespodziewanie, usłyszała huk. Bardzo niewyraźny i odległy, ale jednak. Jakby przez cały ETAP przetoczyła się fala, dziwna, niosąca zagładę.
Anuna znowu uniosła głowę.
-Co.. To... Było? - spytała lekko przerażona. Na pozostałych twarzach dostrzegała to samo.
Po chwili uświadomiła sobie, że niepotrzebnie tu przychodziła. W żaden sposób nikomu nie pomogła. A możliwe, że przeoczyła coś ważnego.
-Lepiej sprawdźmy, co wybuchło - stwierdziła Rose.

Parę osób wybiegło na zewnątrz.
-Gdzie Elise? Gdzie Susanne? Gdzie Elizabeth, do cholery?! - krzyknęła, a wtedy zobaczyła Dianę obok siebie.
-Nad górami... Fajerwerki. Żałuj, że tego nie widziałaś - powiedziała, ale Anu wcale nie odczuwała w jej głosie ekscytacji.
-Dasz radę tam pobiec i sprawdzić?
Nie doczekała się odpowiedzi, bo dziewczyny już nie było.

Przybiegła po kilki minutach, zdyszana i wykończona, więc Anuna nawet nie zadawała żadnych pytań.
-Elise potrzebuje Uzdrowiciela. Jest z nią Suss. Coś czuję, że Mhroczna maczała w tym palce.
Wychodzi na to, że muszę się tam przejść...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:16, 14 Kwi 2011    Temat postu:

Na placu wybuchło niemałe zamieszanie. Maggie również była zdezorientowana, a nie lubiła tak się czuć. Najlepiej jest wiedzieć wszystko, nawet najgorszą prawdę niż żyć w nieświadomości. Coś wybuchło. I nie chodziło tu o Coates. To było gdzieś w górach.
Skoro to nie ja, to pewnie Elizabeth... Ale jak? Przecież ona powinna być na wyspie...
Maggie uśmiechnęła się chytrze pod nosem. Elizabeth zawsze znajdzie jakieś wyjście. Nawet jeżeli byłoby to najbardziej drastyczne.
Właśnie takich ludzi potrzeba w ETAP-ie
Maggie w jednej chwili porzuciła swoje plany o rządzeniu miasteczkiem. Po co ma zarządzać takim obrzydliwym plebsem? Niech ktoś inny to zrobi. Ona zabije wszystkich z Perdido. Tylko zaśmiecają to miejsce...
Skoro Elizabeth tu jest, to pewnie reszta mhrocznych też. Czas do nich dołączyć...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:50, 14 Kwi 2011    Temat postu:

[gdzieś tan nad jeziorem Tramonto]

Pomimo, iż kręciło jej się w głowie, a choroba lokomocyjna wybrała właśnie ten moment, żeby się ujawnić, dostrzegła Arthura idącego poboczem.
-Stać! - wrzasnęła do pędzących kuguarów. Zwierzęta posłusznie stanęły tuż przy chłopaku, jednak siła odrzutu sprawiła, że El i jej pojazd, pojechały jeszcze spory kawałek dalej, zanim Arthur zdołał go dogonić i zatrzymać.
-Chcesz się zabić, czy jak?!
Ścisnęła mocniej ramę. Miała ochotę puścić pawia, ale jej żołądek był dobijająco pusty. Z plączącym się językiem, zaczęła tłumaczyć.
-Chciałam cię znaleźć, więc buchnęłam wózek z Ralph'sa za 50 centów, wzięłam linę i zrobiła koci zaprzęg... Czy ty masz dwie głowy?...Nieważne... Grunt, że zapomniałam o pasach i... Trochę rzuca na zakrętach...
Łaskawie pomógł jej wyjść z wózka. W skrócie opowiedziała mu zdarzenia z ostatniej godziny.
-Uwolniłaś Ciemność?!
-Nie miałam wyboru... Teoretycznie jesteśmy wolni, nie czujemy jej... ale to nadal siedzi nam w głowie. W podświadomości... Trzeba to zniszczyć.
-Zasypaliśmy już wejście, Gaiaphage się nie wydostanie... Chyba. Potrzebujemy sposobu. Planu. Masz coś w zanadrzu?
-Może... Rozproszeni nic nie zdziałamy. Trzeba działać razem... nawet jeśli wymagałoby to współpracy z Radą... Tymczasowej oczywiście. - zamyśliła się -Dałoby to nam wiele korzyści, nie sądzisz?
Nie czekając na jego zdanie wtarabaniła się z powrotem do wózka. Wyciągnęła zachęcająco rękę.
-Nie mam mowy! - pokręcił głową, ale się uśmiechał. Odwzajemniła gest.
-Wsiadaj, nie marudź.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Czw 14:23, 14 Kwi 2011    Temat postu:

[PB]
Marian, co ty robisz?
Jestem Tom.
No dobra, ale co robisz?
Uczę pchłę skakać przez ucho od igły.
Serio?
Dezinformacja selektywna.
Kłamałeś?
Tak.
Ferry szedł przez Perdido, już po zatrzęsieniu ziemi. Znalazł w jakimś domu fajny pistolet, kaliber -naście, i postanowił go zabrać, bo mimo niechęci do tej broni, lepiej mieć coś o dużym rażeniu.
Wiesz Endorayalu, jeśli nie zaczniesz działać, to tak naprawdę nikt nie uwierzy w ciebie w ETAP-ie? Zapewne część nie wierzy także w Ciemność, a Mhoczni to według nich tylko zbieranina zabijaków.
Hmm... Co cię tak wkurzyło?
To, że przez to wystąpienie większość uznała mnie za kompletnego świra.
Nie zmienisz natury ludzkiej. Co oko nie widziało a ucho nie słyszało, to jakaś ściema.
Tom, zamyślony wpadł na jakiś mur.
W co by się teraz ciekawego wplątać...
To pytanie pozostało bez odpowiedzi.
Głos zza rogu...
- Elise potrzebuje Uzdrowiciela. Jest z nią Suss. Coś czuję, że Mhroczna maczała w tym palce.
Za rogiem stała także Anuna.
Tom lekko wyjrzał, potem tam wyszedł:
- Hej. O czym rozmowa?
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin