Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział VII
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Candace
Niezniszczalny


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:59, 22 Kwi 2011    Temat postu:

[PB]

Po zdemaskowaniu kryjówki Sonia nie wiedziała co zrobić. Praktycznie wszystkie inne miejsca nie nadawały się do opieki nad trójką maluchów. Cała pseudo rada poszła w tango. Elka będzie knuła i zawsze dosięgnie swego. Remus, Syriusz, Mel i Sirius stanowią za silne atuty. Strata choć jednego z nich jest nie do przyjęcia.
Black wróciła do domu z maluchami i Uzdrowicielem. Bez żadnej ochrony. Sirius udał się do jednej z łazienek wziąć prysznic i przebrać się w ciuchy kuzynów Black. Dziewczyna zajęła się dzieciakami, wykąpała, przebrała, napoiła. Spakowała rzeczy.
Kiedy wszyscy byli gotowi do drogi Sirius złapał za klamkę, aby otworzyć drzwi.
-Nie tędy. Nie tak - powiedziała Sonia łapiąc go za ramię.
-Masz tajne wyjście prowadzące na zewnątrz ETAP-u? - uśmiechnął się.
-Mam brata - powiedziała patrząc mu w oczy.

Sonia kucnęła obok chłopca.
-Sirius. Wiem, że wszystko jest nie tak jak miało być. Wiem, że jest Ci ciężko. Nie możemy tu zostać. Musisz pomóc...
Chłopiec nie reagował.
-Pamiętasz dokąd zabierali nas rodzice? Pamiętasz jak wszystko traciło sens? Jak byliśmy tylko my?
-To było ponad 7 lat temu. Jak jeszcze żyli... - wtrącił Remus.
Sonia złapała Syriusza za prawą rękę, lewą trzymając Remusa. Mel i Sirius dołączyli do kręgu.
-Proszę - powiedziała Sonia, a chwilę potem ogarnęła ją ciemność...[/i]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:20, 23 Kwi 2011    Temat postu:

[PB dom Angelów]

- El, Anuny nie ma - powiedziała cicho Maggie.
- Trudno. - odpowiedziała tamta. - Z postrzeloną nogą dużo nie zdziała. Narazie nie musimy się nią przejmować. No, cyba, że wie gdzie jest Uzdrowiciel...
- Racja.
Maggie narazie nie czuła się komfortowo w takiej sytuacji. Zdziwiła się, że Anuna została tylko postrzelona. Myślała, że Elizabeth jest bardziej stanowcza.
- Masz już jakiś konkretny plan? - zapytała blondwłosa. - Najpierw zabijesz Gaiaphage, czy rozprawsz się z tymi bezwartościowymi ludźmi?
El zaśmiała się złowieszczo. Maggie nigdy w swoim życiu nie słyszała tak okropnego śmiechu.
I o to chodzi. To jest prawidłowy przywódca
- Narazie to trzeba przekonać Uzdrowiciela, by był po naszej stronie, co raczej nie będzie trudne - tu znacząco spojrzała na Maggie. - Potem dopiero pomyślimy co dalej.
Nie głupi plan.
- Jak chcesz to moge się rozprawić z tymi, którzy sprawiają najwięcej problemów. Oczywiście po tym jak będziemy mieć Uzdrowiciela. Ty wtedy będziesz mogła zająć się Gaiaphage
Elizabeth przytaknęła.
- Sama jednak nie dasz rady. - mruknęła.
Maggie westchnęła.
- Ja zawsze działałam sama i tak jest dla mnie lepiej. Myślisz, że jestem słaba? Nie widziałaś wszystkich moich umiejętności. Nie wiesz co potrafię.
Po tych słowach Maggie obróciła się i poszła do łazienki.
Czas wypielęgnować ostrza


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Pon 5:20, 25 Kwi 2011    Temat postu:

To nie miało być dokładnie tak, ale trudno...
Na kryjówkę lepiej nadawałaby się jedna z jaskiń. Albo spróchniałe i wydrążone drzewo w rezerwacie. Albo chata leśniczego. Albo nawet dom tego starego trapera.
Zmęczyłem się.
Ferry siedział w szopie. Nie zwracał uwagi, czy ktoś tu jeszcze jest czy nie. Jego wzrok utkwił na miejscu, gdzie ziemia była świeżo skopana. Szopa nie miała podłogi.
Tom szybko wziął szpadel i znalazł jedną, jedyną bulwę.
Więc Pani Dźwięku znała to miejsce.
Ale jest tak głupia, że tu nie przyszła.
Nie jest głupia. Jest po prostu bardzo pewna zwycięstwa.
Bardzo pewna czy zbyt pewna?
Tego nie wiemy nawet my.
Już mamy Panią Dźwięku i Wszechobecną. Co dalej?
Zobaczymy, czy inni są godni.
Godni?
Godni. To okaże się podczas próby Piętnastu Uderzeń. Siedem osób z jednego "obozu", siedem z drugiego, i jedna całkowicie neutralna. Ale na to jeszcze nie nadszedł czas.
A co będzie robione podczas próby?
Nikt nie będzie wiedział, kto będzie brał w tym udział, i kiedy się zacznie.
I?
I, zapewne, zwycięzca ma większe szanse na wygraną.
Co?
Duch zwycięzców, ja lub G. wyjdzie z ukrycia.
A teraz nie możecie?
Teraz jesteśmy spleceni z obecnym miejscem, i łańcuch astralny powiększa się, gdy grozi nam zagrożenie. A teraz idź!
Gdzie?
Starość jest jej atutem wielkim!
Ma więcej niż piętnaście,
co przeczy prawom wszelkim,
Ma lat tysiąc dwanaście,
Tak głosi tablica,
północ jej domem,
dziury nadzieją,
chociaż lekkie wiatry tam wieją.

Eeee?
Po długim/średnim/krótkim/błyskawicznym/bardzo-długim (wybrać, co ty chcieć) zastanowieniu, Tom ruszył na północ.
Powrót do góry
Nefeid
Kurczak


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:37, 25 Kwi 2011    Temat postu:

[PB]

Anuna wydawała się lekko zdezorientowana nawałem pytań, ale opowiedziała jej, co się stało w domu Angelów i jak dostała się do szopy.
- Nie mam pojęcia, co Tom zrobił z Marvelem i Arthurem, ale mam postrzeloną nogę, więc mogłabyś...?
- Jasne - Susanne rozejrzała się - przyniosę jakieś bandaże czy coś...
Pobiegła do pobliskiego domu i wróciła z wodą utlenioną, pęsetą i bandażami. Przyjrzała się krwawiącej stopie.
- No dobra. Nie mam zielonego pojęcia jak to zrobić, ale zakładam, że najpierw trzeba wyjąć kulę.
Wzięła pęsetę i wyjęła pocisk, następnie obficie polała ranę wodą utlenioną. Owinęła bandażem, który natychmiast zrobił się czerwony, więc zdjęła go i założyła nowy. Przyjrzała się swojemu dziełu.
- No, gotowe. Możesz chodzić?
Anuna stanęła na zdrowej nodze, po czym delikatnie przesunęła ciężar na drugą. Skrzywiła się i z powrotem usiadła.
- Nie za bardzo.
- Trudno... idę zobaczyć, co z Marvelem i Arthurem.
Susan wyszła z szopy, przedarła się przez krzaki i dotarła do bunkru. Ostrożnie weszła do środka. Skierowała się ku drzwiom, zza których dochodziły głosy. W tym samym momencie drzwi zostały wyważone, i z pomieszczenia wyszli Marvel i Arthur. Ten ostatni zobaczył ją i sięgnął po broń, ale w tym samym momencie Susan użyła swojej mocy - szybko, za to bardzo nieprecyzyjnie. Wykorzystując ich chwilowe zdezorientowanie, postrzeliła Arthura w bok i wepchnęła do jakiegoś pomieszczenia. Marvel w tym czasie zaczynał coś widzieć, i rzucił się na nią. Odruchowo obróciła się do niego tyłem i wykonała iponsoinage (rzut z judo). Nadal trzymając go za rękę przeciągnęła do Arthura i zamknęła drzwi. Oparła się o nie plecami. Użycie mocy i walka wyssały z niej resztki sił. Bark po przerzuceniu Marvela bolał przy każdym ruchu. Czuła, że zaraz zaśnie.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puma
Naczelny Grafficiarz


Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paradise City
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:14, 25 Kwi 2011    Temat postu:

[przed domem Angelów]

- Odwiedzimy Potwora G. - powiedział Charlie.
-Zwariowałeś?
- Jeśli boisz się potwora musisz wpaść wprost w jego szpony - odpowiedział wesoło. Zaśmiała się.
Taka już była. Żyła chwilą. Robiła to, co akurat jej strzeliło do głowy. Tylko że do tej pory nie zagrażało to raczej jej zdrowiu psychicznemu. Ale cóż.
Wsunęła rękę w miękkie futro pumy. Świat zawirował. Zapadli się pod ziemię...

[gdzieś na pustyni]

Oczom Ner ukazała się rozległa pustynia. Nie taka zwyczajna. Było w niej coś niepokojącego. Na wzgórzu siedział jakiś chłopak. Kiedy dziewczyna spojrzała w jego oczy... Z trudem oderwała wzrok. Były przerźliwie zielone, hipnotyzujące. Wkurzyło ją to.
- Znasz tego szczeniaka? - zapytała Charlie'ego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:25, 25 Kwi 2011    Temat postu:

[Wzgórze]
- Znasz tego szczeniaka? - zapytała Charlie'go.
- Spójrz na niego. Jego spojrzenie. Przypatrz się temu ciału. - odpowiedział. Każdy atom dawnego ciała Wojtka wibrował i wytwarzał zielone światło. Tfu! To nie było ciało Wojtka. Tylko Gaiaphage pod jego postacią. - To Pojemnik. Miał kiedyś na imię Wojtek. No, przynajmniej zanim wepchnąłem go w rój Gaiaphage.
- Rój? - zapytała. widział na jej twarzy strach i zdziwienie. Chłopak nie czekając skierował się w stronę Ciemności. Gdy stanęli we trójkę przy postaci, ta podniosła głowę
- Zero. Przyprowadziłeś mi tą owieczkę? - zapytał stwór głosem człowieka-kameleona. Charlie stanął między Nerrisą a potworem odpowiadając.
- Nie! - ten stwór jednym zdaniem doprowadził go do białej gorączki. Jak to zrobił? - O co ci chodziło?!? Z tym "Nie zniszczysz nas", co?
Potwór G powoli podniósł się z głazu. Skierował swoje głodne spojrzenie na Swann. Następnie na Angela.
- Zero. Możesz być moim synem. Pomóc mi w pozbyć się tych bębnów. One ciągle biją. Od zawsze. Od tak wielu tysiącleci. I ciągle się nasilają. I biją. I biją! I BIJĄ!!! - ostatnie zdanie było wrzaskiem mentalnym. Sygnałem telepatycznym który rozniósł się po całym ETAPie.
- A co z twoim wrogiem? Nie boisz się ze cie zniszczy? - zapytał z nadzieją w głosie. Ciemność wybuchnęła śmiechem. Nerrisa trzymała dłoń na Pierwszym. Puma oddychała miarowo.
- Gdyby chciał mnie zniszczyć już dawno by to zrobił. Ale jeśli umrę ja, on zrobi to samo. Jesteśmy jak jedna osoba. Połączeni na zawsze. Dlatego ja nie mogę go zniszczyć. Ani on mnie. - wtedy błyskawicznym ruchem chwycił Charliego za nadgarstek. Chłopak poczuł palący ból. Coś wchodziło do jego ciała. Padł na kolana. Wyrwał z uścisku tamtego swoją dłoń. Na nadgarstku widniał czarny ślad po uścisku. - Trzy wystarczą. Sprowadź mi resztę. Wścieklice. Zwierze. Gryzonia. Pustego. Czynnik. Monsun. I może jeszcze Olbrzym jeśli ci się uda.
Ostatkiem sił Charlie zdołał chwycić futro zwierzaka.

[Pb, Klub]
Pojawili się w łazience. Gdy tylko go puścili Pierwszy zapadł się pod ziemie. Ciało odmawiało mu posłuszeństwa. W ostatniej chwili Nerrisa zdołała go złapać.
- Niech mi ktoś pomoże! HEJ!!!- krzyknęła. Nie był w stanie opanować wrzasku bólu z jakim rozrywano jego ciało, a co dopiero kazać przyjaciółce być cicho. Mimo to słyszał jak wparowali do pomieszczenia.
- Odstaw go albo odstrzelę ci głowę! - dało się słyszeć znajomy głos. Elise.
Więcej nie zapamiętał. Wtedy ból wkroczył na wyższy poziom. Jego wrzaski jedynym dźwiękiem jaki było słychać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vringi dnia Pon 14:27, 25 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Pon 14:51, 25 Kwi 2011    Temat postu:

I biją!
Co chciałeś?
To jego krzyk!
Co znaczy, i biją?
Zapobiega próbie Piętnastu. Bębny przecież biją od wieków. Tego nie można... chyba, że na Ziemi... no, tak, oczywiście. A jednak ich dźwięk dochodzi do niego.
COO?
Nic.

***

Tom w końcu dotarł do celu, który był chyba celem, miał nadzieję, że rozłupał wredną rymowankę Endorcia.
Ej, jam jest Endorayal, a nie Endoreć!
Dobra, jak chcesz, nie przerywaj narracji. No, panie narrator, dawaj pan dalej.
Ekhem... dzięki.
Więc gdy Ferry dotarł do uwaga, rezerwatu, zszedł trochę na wschód. Tam podobno rosło jedno z najstarszych drzew w okolicy.
- A oto sekwoja "Babuleńka"!
Przyjrzał się tablicy przed drzewem: wiek, około 1010 lat.
No, uznajmy, że 1012.
Jedyna dziupla Babuleńki rosła na samym dole. Gdy chłopak do niej wszedł, znalazł mały, żółty kamyczek.
Niech zgadnę, część twojej esencji?
Nie, normalny piaskowiec.
Więc chłopak szukał dalej. W końcu znalazł drugi, zielony, błyszczący kamyczek.
Eee... szmaragdzik?
Nie, część Ciemności, ale nadal nie tego szukasz.
Chronokinetyk, po wielu minutach żmudnych poszukiwań, znalazł małe opakowanie po batoniku "Mercurian".
Szukałem opakowania po batoniku? Nie ukrywam, całkiem niezły, ale po co tyle zachodu?
A, zażartowałem sobie z ciebie. Ale to też nie to. Spójrz na górę, nad siebie.
Gdy Ferry spojrzał, aż krzyknął z wrażenia. Stał tam wielki tort czekoladowy... oj, nie ta kartka...
Więc lewitował tam olbrzymi... też nie ta...
Ej! Zdzichu, gdzie następna kartka z GONE - to tylko ETAP?
To ty Krzychu? Skończyłeś już zmianę, teraz wchodzi Łysy Rysiek!
A, dobra!
Ekhem (mój pierwszy dzień w pracy) lewitował tam... nie, wisiał w pajęczynie, mały motylek. Zbliżał się do niego wielki, opasły pająk. Zanim Tom podniósł rękę, pająk wstrzyknął owadowi już swój jad. Chłopak opuścił rękę.
Wiesz co staje się z motylem po czymś takim? Na zewnątrz jest taki sam, a w środku rozkłada się, aż w końcu pająk go wysysa i wyrzuca, co niepotrzebne. Musicie działać szybciej, ludzie! Jeśli tego nie zrobicie, Ciemność zaaplikuje wam śmiertelny jad. Wy, organ za organem, dzieciak za dzieciakiem, rozłożycie się. Może niektórzy będą walczyć, ale i tak, prędzej czy później ulegną. Potem, wyssie z was siły i wyrzuci wasze puste skorupy. Ale nie odejdzie z ETAP-u. Nasze moce są zawsze w idealnej równowadze. Ja będę utrzymywał Barierę i zmagał się z nim myślami, a on ze mną, jednocześnie chcąc rozwalić Barierę i zwiać na resztę planety.
Pocieszające.
Tom zaczął powrót do PB.
Powrót do góry
Fire-mup
Biczoręki


Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:00, 25 Kwi 2011    Temat postu:

[PB]
-W takim razie ja zostaję tutaj. – odpowiedziała. Troje wystarczy by zmylić Marvela i Arthura. Ktoś musiał mieć na oku pozostałych.
Chwilę później z domu wyszedł Charlie, a za nim jakaś nieznajoma dziewczyna.
-Czekaj! – powiedziała. Angel wyjął z kieszeni krótkofalówkę.
- Greg, idę do ciebie. Odbiór
Odpowiedź była ledwie słyszalna.
-Mam tu... mały problem. Mamy tu prąd i w ogóle...
- No wykrztuś to z siebie.
- Rada się mnie czepia
A to dziw...
-Wracamy do Elizabeth? – spytała dziewczyna.
- Ciemność kontroluje podświadomość i potrafi niesamowicie sprawnie manipulować. Jak w przypadku El
- To co robimy?
- Odwiedzimy Potwora G.
- Zwariowałeś?
-Jeśli boisz się potwora musisz wpaść wprost w jego szpony.
Mówiąc to, zapadli się pod ziemię. Tak po prostu.
Elise było szczerze żal tej dziewczyny. Umysły mhrocznych zostały już dawno przeżute i połknięte przez Gaiaphage, byli niewolnikami jego woli, lecz dla niej była jeszcze nadzieja.
No nic, pomyślała. Pcha się tam na własną odpowiedzialność. A ona nie miała zamiaru latać za każdą „zbłąkaną owieczką”.
Jej następnym celem był Klub. Sądziła, że gdy Charlie dołączy do klanu Elizabeth, działalność (z niewielką pomocą Rady) się rozpadnie. Jak widać myliła się. Upomnienia i groźby nie działały na drobnych łobuzów, którzy mieli tu interes. Należało zlikwidować to miejsce raz, a dobrze, lecz by tego dokonać, musiała zrobić jeszcze jedna rzecz.

Na pierwszy rzut oka mogło by się wydawać, że niszczejący budynek jest zupełnie opustoszały. To miejsce było znane jedynie przez członków Rady, aczkolwiek nie sądziła, by ktokolwiek zapuszczał się tam od czasu jego powstania.
-Emilly? – szepnęła w głąb pustego pokoju. W drzwiach pojawiła się niziutka, ciemnowłosa postać.
-Elise? Co ty tu robisz? – powiedziała, a za nią zebrało się kilka innych, ciekawskich łebków.
-Szkoda gadać. A jak ty sobie radzisz? Widać, że nie próżnujesz. Jak ma się nasza mała armia?
- Całkiem nieźle posługują się bronią, ale niestety, nie przebieramy w chętnych. Niewiele osób jest skorych do pomocy.
- Niewiele, czyli...??
- 14.
- To i tak sporo. Podziwiam cię, że w ogóle chciało ci się znad nimi pracować. A tak w ogóle, nie przydał by się im przypadkiem mały chrzest bojowy?


Nie chciała narażać tych wszystkich dzieciaków na niebezpieczeństwo. Ich zadaniem było tylko porządnie nastraszyć kierujących klubem. W tym celu, zwerbowała także swoje stadko kojotów z Lily na czele. Tak uzbrojona udała się do klubu.
Nie wiele zmieniło się od jej ostatniego pobytu tutaj.
Wtem, usłyszała przeraźliwy krzyk. Kazała połowie armii zostać na zewnątrz i obstawić wejścia. Elise w towarzystwie kilku kojotów weszła do środka. Na podłodze w łazience klęczała dziewczyna, która towarzyszyła wcześniej Chraliemu. Teraz, trzymała jego wijące się z bólu ciało i wołała:
-Niech mi ktoś pomoże! HEJ!!!
-Odstaw go albo odstrzelę ci głowę! – powiedziała starając się przekrzyczeć ten straszliwy wrzask. Z marnym skutkiem. Kiedy dziewczyna odsunęła się, Elise opuściła broń. Musiała jakoś pojmać Angela, lecz na pewno nie w takim stanie.
Skoncentrowała na nim swoją moc.
Nieruchomiejesz. Tracisz władzę nad własnym ciałem, odzyskujesz spokój.
W momencie, kiedy miała przejąć kontrolę nad jego umysłem, coś ją niezwykle mocno, mentalnie odrzuciło, powodując okropny ból głowy. Natychmiast się odsunęła. Zawołała dwóch żołnierzy, by przypilnowali chłopaka, poczym zwróciła się w stronę dziewczyny.
-Co mu się stało?!
Jednak ta milczała.
-Posłuchaj, może jeśli będę wiedziała co to jest, może uda nam się to jeszcze jakoś powstrzymać, rozumiesz?
Czekając na odpowiedź, spróbowała jeszcze raz przejąć kontrolę nad Charlie’m. Lecz wyczuwała tam coś... kogoś jeszcze.
Czym jesteś? Czego chcesz?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fire-mup dnia Pon 21:05, 25 Kwi 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:40, 26 Kwi 2011    Temat postu:

[PB]

Po wyjściu Sussanne Anu trochę siedziała, trochę leżała, nawet próbowała chodzić, ale każdy krok powodował niewyobrażalny ból. Na nieszczęście kula trafiła w takie miejsce, że teraz dziewczyna nie mogła nawet postawić nogi w odpowiedni sposób, tylko wyginała ją dziwacznie przy każdym ruchu.
Jedyne, co znalazła w zasięgu ręki to paczka starych, twardych sucharów. Zjadła je wszystkie, po czym wyłożyła się na podłodze, ciągle pojękując cichutko z bólu. Zamknęła oczy, starając się zrelaksować, ale nie umiała. Było jej niewygodnie, stopa dalej bolała, i co najważniejsze - nie wiedziała, co dzieje się z resztą.
Skombinowała długiego kija, którym tymczasowo mogła się podpierać, tak na wszelki wypadek.

Przeteleportowała się do bunkru. Źle byłoby, gdyby natrafiła na Arthura i Marvela, bo nie wiedziała nawet, czy wystarczyłoby jej energii na powrót, nie wspominając o nienagannym refleksie tego pierwszego.
W każdym razie, zaryzykowała. Pojawiła się w pierwszym lepszym pomieszczeniu. Pusto.
Po chwili namysłu rzuciła kija i szła, podpierając się ścian.
Suss leżała pod jakimiś drzwiami i wyglądało na to, że smacznie spała. Zza ściany dochodziły bliżej niesprecyzowane dźwięki. Najpierw jakby szarpanie za klamkę, które jednak ucichło szybko, potem rozmowa przyciszonymi głosami, a potem Anu nie wnikała już co, tylko szturchnięciem obudziła Sussanne, po czym wskazała drzwi.
-Tam ich zamknęłaś?
Tamta spojrzała na nią nieprzytomnym wzrokiem, ale pokiwała głową.
Anuna szybko oceniła wytrzymałość drzwi - jako, że był to, jak by nie patrzeć, bunkier - nie powinny poddać się od razu, przy pierwszej próbie ataku.
Nie, Anu nie wątpiła w to, że Marvel i Arthur i tak jakoś się wydostaną - tylko im później, tym lepiej...
Rozejrzała się w poszukiwaniu wyjścia. Susan w tym czasie zdążyła wstać, rozmasować bolący bark i wskazać ruchem głowy kierunek, w którym musiały iść, żeby wrócić na powierzchnię. Poruszały się w żółwim tempie, zamykając za sobą wszelkie możliwe drzwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:07, 26 Kwi 2011    Temat postu:

[PB, dom Angelów]

El znalazła sobie fajne miejsce obserwacyjne na dachu. Brakowało jej tylko skrzypiec... Ale miała lornetkę. Widziała Anunę i Susan, jak potykając się o własne nogi uciekały z bunkra. Swoją drogą - dobry pomysł tą kryjówką w bunkrze. Banalny, ale niezły. Po jej chłopcach nie było śladu. To dobrze. Znaczy, że zadanie jest trudne, a przecież o to chodzi. Zaśmiała się wrednie. Podchody Marvela były rozczulające. Ale nadal czekała... Musiała mieć pewność, że będzie jej wierny. Że zrobi dla niej wszystko. Mówiąc szczerze, nie mogła się tego doczekać.
Rozejrzała się, czy w okolicy nie dzieję się przypadkiem coś godnego uwagi, a widocznego w tej perspektywy, po czym z najwyższą ostrożnością prześlizgnęła się przez okienko na strychu. Niestety, nie na tyle zręcznie, by nie zedrzeć bluzy, którą to pożyczyła od Chaliego (kit, że bez jego wiedzy). Przeklęła cicho.
Na strychu, jak to na strychach bywa, znajdowała się cała masa gratów w tym stara skrzynia z gatunku tajemnych schowków pełnych zagadkowych reliktów przeszłości. W środku znajdowały się ubrania, co do których jedyna zagadka, jaką można było zadać, brzmiała: "Serio, to kiedyś było modne?!". Wygrzebała jakiś stary, jednoczęściowy kostium w stylu lat 80. Miał krótkie rękawy i nogawki, a granatowy kolor był nieco sprany, ale pasował jak ulał. Dalsze grzebanie w poszukiwaniu butów, przerwał hałas...
Chociaż nie tyle hałas, co po prostu żałosna próba skradania się po schodach - klasycznym przykładzie' złowieszczo skrzypiących schodów na strych'. Na szczęście Elizabeth pamiętała o tym by zabrać patelnię.
Jakieś pięć sekund później, przybysz jęczał trzymając się za obolałą głowę. Znała go...
-Tim! - warknęła i zamierzyła się ponownie.
W jednej chwili chłopak znalazł się pół metra dalej.
-Właściwie nazywam się Tom - uprzejmie wyciągnął dłoń.
El gapiła się w nią ogłupiała. A potem przewierciła go wzrokiem.
-Czego chcesz?
-Dołączyć się. Jakoś dogadać.
-Ze "starą popleczniczką Gaiaphage"?- uśmiechnęła się drwiąco. Znowu próbowała mu przywalić, ale był szybszy.
-Teleportujesz się, co?
-Bardziej, zatrzymuję czas.
To było interesujące. Odłożyła patelnię, ale nadal miała ja w zasięgu ręki.
-A gdybyś tak zatrzymał czas i... znalazł dla mnie Elise?
I tyle go widziała.
Odwróciła się, ale z tyłu też nikogo nie było. Złapał patelnię i ścisnęła ją mocno, gotowa w każdej chwili...
-Jest na Brace Road - El aż podskoczyła - Mają tam imprezę czy coś. I są tam dzieciaki z bronią, no i Charlie, ale chyba oberwał. - uśmiechnął się - Coś jeszcze?
Elizabeth mrugnęła. Nieźle...
-Dobra... Może da się coś wykombinować...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:31, 26 Kwi 2011    Temat postu:

[PB, Klub]
- Posłuchaj, może jeśli będę wiedziała co to jest, może uda nam się to jeszcze jakoś powstrzymać, rozumiesz?
Czuł jak Elise próbuje wedrzeć sie do jego świadomości. Jednak część Gaiaphage odepchnęła ją muchę. Wtedy poczuł że krew podchodzi mu do gardła. Zaczął kaszleć. Kaszleć własną krwią.
I wtedy to się zatrzymało. Błyskawicznie zaczął się proces regeneracji. Stłumił ból i zajął się produkcją adrenaliny. Z niesamowitą sprawnością wyprostował się. Nie czekając na niczyje pozwolenie podszedł do Nerrisy i podał jej dłoń. Potem uśmiechnął się przyjaźnie do członkini Rady
- Elise miło cię widzieć. - jego głos nadal był ochrypły. Nie czekając na niczyją reakcje wyszedł luźnym krokiem z ubikacji. Swann kroczyła tuż za nim. Angel na luzie zaczął witać się z gośćmi Klubu. Prezes wrócił.
- Thomas, zaprowadź gości na sale. Will, skołuj mi na teraz dwa agregaty. Harry, idź do spiżarni nr.3. Masz klucz, wiesz gdzie to jest. A Drake... - tu urwał. Drake Badwolf był istnym paradoksem. Uczciwy, ale okrutny.
- Co ty wyprawiasz?!? Obstawiliśmy twój klub! Co niby zrobisz?!? - wrzasnęła mu w twarz Elise. Posłał jej lodowate spojrzenie.
- Raczej co ty zrobisz. Bo ja muszę zadbać trochę o moich ludzi. Jeśli znów ich w to wmieszasz będziesz błagała o śmierć. - cofnęła się o krok. Ludzie wokoło z uwagą śledzili tą sytuacje. - Oni nie należą do tej wojny. Nie jestem Wojtkiem.
Mówiąc to poprowadził Nerrisę i Drake'a na piętro. Badwolf posyłał dziewczynie nachalne spojrzenia.
- Czy mogę ją... - zaczął ale przerwał widząc przeczące kiwanie głowy przyjaciela. Zwiesił głowę. Następnie wyciągnął do tamtej dłoń. - Drake Badwolf. Miło mi.
- Nerrisa Swann. Charlie, co zamierzasz zrobić? Chcesz im przekupić? Zabiją nas?
- Nie wiem
Dostał w twarz. Nie myślał że dostanie dziś od dziewczyny. Najpierw Marvel, teraz on. Ciekawe kto następny? Arthur?
- Drake masz ją osłaniać. Mogę ci ufać? - wiedział że nie powinien o to pytać. Drake bywał osobą z przesadnym poczuciem obowiązku.
- Umrę w jej obronie jeśli zajdzie taka potrzeba. - Swann uniosła brwi z uznaniem. Zero myślami wezwał Pierwszego.
- Przenieś ich pod Ralph - zniknęli w momencie gdy kojoty wparowały do pomieszczenia. Nie czekając dobył swojego ukochanego ostrza. Nie mógł już powstrzymać tego nowego uczucia. Tej żądzy krwi.
Pierwsze zwierze wypatroszył w biegu. Kolejnemu odciął głowę. Ciął, rąbał, dźgał. Czuł chorą radość płynącą z tego. Radość należącą do tego czegoś w nim. Wtedy stanęła przed nim Elise. Był cały w psiej krwi. Oblizał wargi ruchem języka. Obnażył zęby i syknął. I wyskoczył przez okno.
Wylądował na ziemi. Ale nie czuł specjalnie bólu. Czuł obecność Ciemności w całym ETAPie.
Tą jej cześć żywiącą się uranem w ruinach elektrowni.
Tą która wżerała się w dolne warstwy muru stworzonego przez Jaśniejącego.
Tą w ciałach każdego z 2.000 kuguarów.
Tą w Pojemniku.
I tą rosnącą w nim samym. Potęgowała jego moc. Gaiaphage znało ryzyko Rozdarcia. Każda jego część z czasem usamodzielniała się. Zyskiwała swój rozum i wolę. Jak np. Pierwszy. Albo ten glut PBNP.
Musiał zrobić to samo. Zabić obecność Gaiaphage w sobie.
A potem zniszczyć wszystkie Ciemności.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Vringi dnia Wto 17:33, 26 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Wto 17:52, 26 Kwi 2011    Temat postu:

Co... co ty robisz?
Spokojnie, easy man.
Spojrzał w oczy Mhocznej. Widocznie, tak szybka odpowiedź na pytanie zrobiła na niej lekkie wrażenie.
- Wiesz jaką będę silną kartą atutową? Pomyśl... zatrzymuje czas. Ciebie też mogę w to wciągnąć. Dotykam twojego ramienia, i już jesteś w Zatrzymanym Świecie.
El, bo chyba tak się nazywała, spojrzała na niego i powiedziała:
- Ale jaki masz w tym interes?
Tom uśmiechnął się i powiedział:
- Bo widzisz, okazało się, że Endorayal to słabiak, mięczak i laluś. Chodziłem do rezerwatu po jakiegoś pająka, który żarł motyla. No, był też papierek po "Mercurianie", ale to nieistotne. Zresztą, oni są niezorganizowani. Za to Jeźdźcy... nawet nazwa jest lepsza. Rada ETAP-u. Równie dobrze mogli się nazwać Maćki z Maćkowic. Tu za to są perspektywy!
Gdy dziewczyna spojrzała na niego spode łba, chłopak zwiesił głowę, zachlipał i powiedział:
- Nie chcieli mnie! Wyrzucili! Nienawidzę ich! Nie uwierzyli w Endorayala, zresztą i tak... nie ma w co wierzyć! Resztką sił utrzymuje barierę. Uważali mnie za świra, a ja mam tylko takie poczucie humoru!
W końcu oczy Mhocznej złagodniały. Wyciągnęła rękę. Tom, bez chwili zastanowienia, uścisnął ją.
Popatrz, popatrz. Rybka złapała się na haczyk.
Rybka?
Miałem ją za bardziej przewidującą.
Więc ty...
Tak.
Dziewczyna powiedziała:
- Ten... drugi Gaiaphage mówi jeszcze do ciebie?
Tom wzruszył ramionami:
- On? Przed chwilą szeptał: "Nie rób tego! Tam... tam...", i się urwało. Niech spada.
Wcale tak nie myślę, Endorć.
Mówiłem ci, nie jestem Endorć!
Powrót do góry
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:21, 27 Kwi 2011    Temat postu:

[PB]

Lewa, prawa, lewa, prawa... Po kolejnej zmianie opatrunku szło się o wiele lepiej. Anu mogła osiągnąć nawet prędkość żółwia.
-Elise nie szła z tobą? - spytała w końcu.
-Nie. Mówiła, że poczeka, ale wątpię, żeby dalej tam siedziała - mruknęła Susan.
Anuna pomyślała. Tak dla odmiany.
-Można sprawdzić.
Pomaszerowały dalej, wzdłuż ulicy, po to, by nie znaleźć Elise tam, gdzie się spodziewały.
Za to znalazły kogoś, kogo się nie spodziewały. A raczej nie znalazły, tylko całkowicie przypadkiem usłyszały pod oknem.
-...Wyrzucili! Nienawidzę ich! Nie uwierzyli w Endorayala, zresztą i tak... Nie ma w co wierzyć!...
Anu oparta o ogrodzenie, spojrzała na Sussanne, czy też to słyszy.
Może tylko zwariowałam i mam haluny, albo coś...
Ale tamta wzruszyła ramionami i podskoczyła lekko, żeby coś zobaczyć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dynka
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 11 Sty 2011
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: BP
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:47, 27 Kwi 2011    Temat postu:

[PB]

Clary dotarła na obrzeża Perdido, gdzie czekała na nią Gis z czystymi ubraniami i paczką starych herbatników.
-Tylko tyle? - spytała Bane. Towarzyszka kiwnęła głową.
- Trudno. - odpowiedziała i zabrała się za konsumpcję ciastek. W międzyczasie opowiedziała jej o wszystkim co wydarzyło się w domu Angel'ów.
- El i Marvel?! Nie no szkoda, że tego nie widziałam. Masz jeszcze jakieś newsy?
- Ten koleś, Tim, Jim czy jak się on tam nazywa. Dobra nie ważne. W każdym bądź razie ten chronokinetyk chyba chce zawrzeć jakiś układ z Elizabeth. Twierdzi, że to daje mu "lepsze perspektywy". - powiedziała ironicznie podkreślając ostatnie słowa.
- To chyba dobrze, nie? W końcu może się na coś przydać.
- Bo ja wiem. Nie ufam mu. Ale nie będziemy tu chyba tak stać co? Słyszałam, że coś się dzieje w mieście.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Śro 17:11, 27 Kwi 2011    Temat postu:

No i mam cię, El.
Dziewczyna poczęstowała go Pepsi.
- Niewiele Pepsi zostało w mieście.
Mhoczna uśmiechnęła się:
- To dobre strony bycia tym gorszym.
Jesteś dobry, cały czas od ciebie czegoś chcą. Jesteś zły, gryzie cie sumienie i Endorayal. Jesteś neu...
- A teraz, co zamierzamy?
Jednak plany Mhocznej nie były zbyt... okazałe. Parę morderstw. Totalna rozróba nie była na rękę Ferry'emu (Zdzichu, twoja zmiana/OK!).
- Stop. Dziękuje ci bardzo za zaufanie. Naprawdę, cieszę się, ale to pewnie dlatego, że mam tak słodką prezencję. No, ale koniec tego dobrego. Bycie Mhocznym to tylko zabijanie ludzi i nic więcej. Bycie skrzydłowym, a nie mięsem Gaiaphage, to już coś. Przepraszam.
Po czym wstał, wyjął pistolet i postrzelił El w nogę.
- Oko za oko, ząb za ząb. To ETAP. A to... sobie zatrzymam. - powiedział chłopak, pokazując na niedopitą puszkę Pepsi.
Czym prędzej wybiegł z domu.
Co to za przedstawienie?
Rada - nie. No bo co? Mhoczni - także nie. Ale chwila... jeszcze jest... no tak!
I pobiegł, bez zatrzymywania czasu. W końcu znalazł Anunę, okazało się, że stała pod domem. Przekazał jej wieści, w tym o rannej Jeźdźczyni w środku. Potem pobiegł na Brace Road i czym prędzej znalazł Charlie'go. Zatrzymał czas i dotknął jego ramienia. Gdy chłopak otrząsnął się po pierwszym wrażeniu, Tom powiedział:
- Nie mów czegoś w stylu, wiedziałem że przyjdziesz, bo nie wiedziałeś, więc bez ściemy. Przejdźmy do rzeczy. Chcesz rozwalić Gaiaphage?
Chłopak kiwnął głową.
- Więc... co myślisz o połączeniu sił? Samoleczący i Pan Zegarek?
Charlie spojrzał na niego. Długo się nie odzywał. W końcu...
- Dobrze. Możemy zjednoczyć siły.
Tom klepnął go w plecy:
- Wyluzuj chłopie! Że zacytuję pewnego gościa, to tylko ETAP, Charlie, tylko ETAP!
Medium jako sprzymierzeniec? Czy to aby bezpieczne?
Nie zachowuj się jak ten blady z Władcy Pierścieni.
Spoko.
Potem Tom odszedł za krzak, puścił start, i jak gdyby nigdy nic wymaszerował zza niego, żeby nie było szoku.
- Hej, no co tam?
Powrót do góry
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:42, 27 Kwi 2011    Temat postu:

[PB]
Pojawił się Tom. Zaproponował mu współpracę. Przyjął tę propozycję z dziką rozkoszą. Potem poszedł w kierunku krzaków i czas wrócił na swoje miejsce.
- Hej, no co tam?
Charlie jak na zawołanie obrócił się na pięcie. Elise. Posłała w kierunku Toma porozumiewawcze spojrzenie. Widocznie Angel był pierwszym członkiem trzeciego frontu. Tylko jedno nie dawało mu spokoju. Jak się nazwą?!?
- Tom, pomóż mi go schwytać. - całe szczęście nie użyła swojej mocy. Wtedy Charlie schował ostrze pod płaszcz. Tom podszedł do niego spokojnym krokiem i odezwał się
- Sorry bej-be.
- Tak już bywa.
Czas się zatrzymał. W tym momencie Ferry trzymał go za ramie.
- Jest problem - powiedział grobowym głosem - Jak się nazwiemy?
Tom pojął o co mu chodzi w lot. Obaj ruszyli w stronę Ralph.
- Może Drużyna Potępionych?
- Dobre, ale nie możemy odstraszać potencjalnych członków.
- To Mega Mega Strings odpada? - zapytał z żalem. Charlie zrobił kwaśną minę
- Niestety mogą do nas dołączyć 10-latkowie, To może tradycyjnie. PowerRanger
Chronokinetyk podrapał się po głowie.
- Ta nazwa ma moc, ale to nie to. Hiper Audi?
Od razu nazwijcie się Armią Pustaków
Obydwaj usłyszeli zdenerwowany głos Endorayala. Zapanowała cisza. W końcu wykrzyknęli jednocześnie: "- OUTSIDERZY!"
- To mamy nazwę. Gdzie idziemy? - zapytał Tom po ustaleniu najważniejszej rzeczy.
- Pod sklepem jest dwoje moich przyjaciół. Żadne z nich nie spotkało się z Gaiaphage. Drake i Nerrisa. On jest człowiekiem wiernym jak pies, ona... - urwał na chwile szukając odpowiedniego słowa.
- Podoba ci się?
- Co?!? Nie! Skąd ci to przyszło do głowy?!? - poczuł się jak dzieciak przyłapany na "gorącym uczynku". Po chwili dodał ciszej - No może...
- Stary nie masz się co wstydzić. Jakby co zaklepuje sobie miejsce drużby!
Zaczęli się śmiać. Jeszcze przez jakiś czas żartowali sobie z rożnych tematów. Aż w końcu dotarli do sklepu. Nerrisa siedziała pod drzewem a Drake zdążył wyposażyć się w ręczny karabin maszynowy FN Minimi.
- Hejka ferajno! - powitał ich gdy czas wystartował.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:39, 28 Kwi 2011    Temat postu:

[PB dom Angelów]

Maggie była w łazience, kiedy usłyszała huk pistoletu.
Czyżby El kogoś postrzeliła?
Z szybkością światła wyszła z łazienki i popędziła na dach, skąd rozległ się hałas. Zastała tam Elizabeth trzymającą się za nogę. Spod dłoni trzymającej udo lała się krew.
El została postrzelona? Nieczęsta sprawa...
- Widzę, że strzelanie w nogę jest teraz modne. - powiedziała.
- Zamknij się! - krzyknęła Elizabeth, po czym jęknęła z bólu.
Maggie pokręciła głową.
- Oj nieładnie, tak łatwo się dać... Kto to był?
- Tom - szepnęła tamta. - Wiedziałam, że coś się za tym kryje...
- Tia... Faktycznie, Uzdrowiciel jest nam bardzo potrzebny... - mruknęła Maggie. Usłyszała jak ktoś wchodzi po schodach na dach.- Mam nadzieję, że masz jakąś strzelbę? Chyba bedziemy mieć towarzystwo...
El dała Maggie niewielki pistolet z siedmioma nabojami.
Mam nadzieję, że narazie nie będę musiała tego użyć
Nagle na dachu znalazła się Anuna z Sussanne. An nadal miała postrzeloną nogę, jej koleżanka zaś robiła za podporę dla niej.
- Ok, jak chcecie strzelać to nie w nogi. - powiedziała Maggie na ich widok. - Nie macie pojęcia jakie to jest nudne...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Megumi dnia Czw 10:52, 28 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puma
Naczelny Grafficiarz


Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paradise City
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:44, 28 Kwi 2011    Temat postu:

Charlie, po doznaniu dzikich spazmów jak gdyby nigdy nic wstał i sprawiał wrażenie, jakby nic się nie stało. Gadał coś do jakiś dzieciaków, kazał im zrobić to i owo, witał się z nimi.
Coś z nim jest nie tak - pomyślała. Jest oszustem? A może pod wpływem jakiejś dziwnej mocy? W każdym razie, choć chłopak był niesamowicie dziwny, tajemniczy i nie wyglądał na kogoś dobrego, Ner zdążyła go polubić. Nie chciała zadawać się z jakimiś "normalnymi", przemądrzałymi dzieciaczkami, które chcą zbawić ETAP i nim kierować. Zawsze to ona była w centrum uwagi, ale na pewno nie ze względu na swoje "dobre" serduszko. Nie zamierzała oczywiście nikogo mordować (raczej...), ale nie kręciło jej "spokojne" życie pod kopułą w miłym, cichym, bezpiecznym i przyjaznym miasteczku.
Angel poprosił jakiegoś kolesia, żeby ją "osłaniał".
Po jaką cholerę? Sama nie umiem?
Druga myśl dziewczyny była taka, że Charlie chce ją do czegoś wykorzystać. Czy wiedział o jej mocy...? Nie... Nawet ona nie była jej pewna.
Posiadała zdolność (przynajmniej tak wywnioskowała) zabierania ludziom energii, siły, zdrowia w znacznym stopniu. Kiedyś wkurzyła się na swoją służącą. Niech ona wreszcie straci siły do tego denerwowania mnie - kobieta zemdlała. Wypróbowywała tą umiejętność jeszcze może dwa, trzy razy na jakiś smarkaczach w szkole. Działało. Ner pomyślała - i działo się. Teraz, w ETAPie, mogło to być przydatne.
Mimo podejrzeń co do Angela, poszła z tym dziwnym gościem, Drake'iem. Z ciekawości. Zastanawiało ją, o co chodzi Charliemu.
O wilku mowa.
Swann podeszła do niego (mimo, że z kimś rozmawiał), chwyciła go mocno za ramię i odciągnęła na bok.
- Przepraszam na chwilkę - rzuciła w stronę tego drugiego z przesadnym uśmiechem. Kiedy się oddalili, powiedziała:
- Więc? Czego ode mnie oczekujesz? Powiedz od razu, żeby nie przedłużać tej gierki.
- Nie rozumiem - odpowiedział chłopak. Wydawał się zdziwiony nagłym wybuchem dziewczyny.
- Kazałeś temu komuś mnie pilnować - wskazała na Drake'a. - A więc po co? Jeżeli chcesz mnie wciągnąć w tą całą plątaninę i dać jako deser temu Gaiaphage to wal śmiało. - rzucała słowa na wiatr, nie zastanawiała się już nad tym, czy na chłopaka ktoś (lub coś) nie wpływa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Puma dnia Czw 14:45, 28 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Czw 15:02, 28 Kwi 2011    Temat postu:

Charlie odszedł, by porozmawiać z dziewczyną.
Zapewne to ta Nerissa. Jakie imię... nie to co dobre, amerykańskie imię, Tom. Endorć, jesteś pewien, że to nie twoja krewna?
Nie, no co ty.
Ale, gdy już mieli nazwę, męczyło Toma jakieś uporządkowanie Outsiderów. Po drugiej stronie ulicy był sklep papierniczy, więc Ferry gwizdnął długopis i zeszyt, 32-kartkowy.
Strona 1:
OUTSIDERZY
Strona 2:
Lista Członków:
Charlie, Samoleczący.
Tom, Pan Zegarek.
Strona 3:
KODEKS OUTSRIDERA
1. Zabijaj tylko w największej potrzebie.
2. Najwyższym celem Outsriderów jest pokonanie Gaiaphage.
3. Nie bójcie się Endorayala; po pokonaniu Ciemności, zlikwiduje barierę i odleci w stronę
Centralnej Galaktyki.
4. Naszymi wrogami są ci, którzy nas atakują.
5. Jesteśmy wykluczeni zarówno z Rady, jak i z Mhocznych, jednak na posiedzenia Rady, o ile
w ogóle będą, organizacja wysyła swojego członka.
6. Gaiaphage i jego cząstki nigdy nie mogą być atakowane przez jednego z nas.
7. Przejście do Rady lub Jeźdźców to tylko wasz wybór i tylko wy będziecie ponosić
konsekwencje.
8. Pamiętaj: zdrada naszych działań, planów lub członków, jest karana w trybie
natychmiastowym, postrzałem w obie nogi.
9. Co do punktu wyżej, przed czasem i jego Panem nie uciekniesz.
10. A oto tekst przysięgi, która znajduje się poniżej, bo wyżej byłoby brzydko.
Strona 4:
Ja...(Twoje imię, np: Wiesiek, Henio, Stachu)
Akceptuję Kodeks Outsriderów,
I przysięgam, na wszystko co dla mnie ważne,
Że będę mył się przynajmniej co dwa tygodnie,
Że odżywiał się będę regularnie,
I że będę starał się być dobrym Outsriderem.
Amen.
I potem należy twarz takiego Wieśka/Heńka/Stacha polać Pepsi lub napojem wyskokowym.
***
I po co to?
Tak dla jaj. Dobra, długo pisałem, a ta dziewczyna powoli, jak widzę, przygotowuje się do iście francuskiego krzyku. Chrońcie szyby kowboje!
Podszedł do "rozmawiającej" pary i powiedział:
- Drogi Charlie i droga Nerisso. Jeśli macie się kłócić, nie róbcie tego w tym miejscu, gdyż zaprawdę, mówię wam, takie wykrzykasy mogą źle działać na naszą reputację. I nie zadawajcie se pytania, co ja robię tu, tylko co ja tutaj zrobię. No dobra, koniec filozofii, nie byłem z tego... hej, wiecie, że filozofowie to tacy ludzie co robią zegarki z drewna, super nie? Taki gościu zrobił raz rower z drewna, i normalnie jeździł. Teraz, przestańcie się kłócić. Dziewczyno, powiedz mi teraz, co wybierasz, Radę, Mhocznych, czy nas, Outsiderów?
Po czym odkaszlnął parę razy, bo ostatnio jego krótkie z zamierzenia wypowiedzi zmieniały się w referaty na temat filozofii kolarstwa.
Moja lakoniczność poszła w las.
Nie jesteś Spartaninem.
No łał, co ty?
Powrót do góry
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:24, 28 Kwi 2011    Temat postu:

[PB]

Ranna Elizabeth? Czyli jesteśmy kwita.
No, ale mogłybyśmy być jeszcze bardziej kwita...

Weszły obie z Suss na górę, po drodze zabierając pierwszą lepszą broń. I tosty, Anu nie mogła o nich zapomnieć.

Okazało się, że Elizabeth ma obstawę. Sprytnie...
-Ok, jak chcecie strzelać to nie w nogi - odezwała się Meg - Nie macie pojęcia jakie to jest nudne...
Nie, tym razem to nie była hipnoza, ale dziewczyny i tak jej posłuchały. Oddały parę strzałów na oślep, po czym An chwyciła Sussanne za ramię i przeteleportowały się gdziekolwiek. Ostatnie, co widziały, to czerwona strużka wypływająca z nogi Maggie.
-Dobra, ja już nic nie mówię. Moje pomysły to ostatnio kompletne niewypały.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 4 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin