Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział VII
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:24, 28 Kwi 2011    Temat postu:

[Granica PB]
Charlie stał jak skołowany. Ona myślała że chce ją wykorzystać? Ją?
Wybuchł wymuszonym śmiechem. Otarł oko z łezki. Mimo tego że udawał rozluźnionego, czuł się jak zbity pies. Wymusił promienny uśmiech. Chyba nie zauważyła jego uczuć. W końcu umiał je ukrywać.
- Nerri, wciągnąłem cię w to więc mam obowiązek osłaniać twój... tyłek? - zrobiła duże oczy. - Chodzi o to że czuję się winny tej sytuacji, a teraz...
Otarł twarz. Potwór w jego ciele wrzeszczał z niezadowolenia. Ręka Angela zaczęła dygotać.
- Drogi Charlie i droga Nerisso. Jeśli macie się kłócić, nie róbcie tego w tym miejscu, gdyż zaprawdę, mówię wam, takie wykrzykasy mogą źle działać na naszą reputację. I nie zadawajcie se pytania, co ja robię tu, tylko co ja tutaj zrobię. No dobra, koniec filozofii, nie byłem z tego... hej, wiecie, że filozofowie to tacy ludzie co robią zegarki z drewna, super nie? Taki gościu zrobił raz rower z drewna, i normalnie jeździł. Teraz, przestańcie się kłócić. Dziewczyno, powiedz mi teraz, co wybierasz, Radę, Mhocznych, czy nas, Outsiderów?
Zaśmiał się. Poklepał Toma po ramieniu i z jego palców wyjął zeszyt. Przejrzał go. Tak, ten koleś posiadał talent. Nawet nie chodziło o jego moc. A o jego zdolność rozładowania napięcia.
Spojrzał na Drake. Podchodził do nich z swoim karabinem. Angel szybko przedstawił mu obraz Outsiderów. Tamten zapytał tylko:
- Czemu nie jeszcze na listę nie wpisałeś? - Charlie podał zeszyt Panu Zegarkowi. Ten zapisał, Drake BadWolf.
- Ale wiesz, może lepiej polewać spirytusem?
- Co ty Alkoholik? - zapytał żartem.
- No, w sumie tak. - posłał tamtemu zuchwały uśmiech. Potem spojrzał na dziewczynę - Obronię cię
Kur... Jak mógł powiedzieć coś takiego? Tom od razu odpowiedział
- Pamiętasz? Jestem drużbą.
- Oh, zamknij się - powiedział z uśmiechem.
- Drużbą? O czym wy... - skończyła zanim zaczęła. Nie zdołał ukryć zmieszania ani uśmiechu słabej nadziei.
Tom cicho pogwizdując skierował się ku sklepowi. Drake ruszył w jego ślady. Charliemu nie pozostało nic innego jak podrapać się po głowie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puma
Naczelny Grafficiarz


Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paradise City
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:12, 28 Kwi 2011    Temat postu:

- Nerri, wciągnąłem cię w to więc mam obowiązek osłaniać twój... tyłek? Chodzi o to że czuję się winny tej sytuacji, a teraz... - ręka Angela zaczęła dygotać.
Dziewczyna dostrzegła w jego twarzy coś, co kompletnie zbiło ją z tropu. Szczerość? Tak, nie miała co do tego wątpliwości, chociaż chłopak i tak wydawał się coś ukrywać.
W tej chwili podszedł do nich poprzedni rozmówca Charliego.
- Drogi Charlie i droga Nerisso. Jeśli macie się kłócić, nie róbcie tego w tym miejscu, gdyż zaprawdę, mówię wam, takie wykrzykasy mogą źle działać na naszą reputację. I nie zadawajcie se pytania, co ja robię tu, tylko co ja tutaj zrobię. No dobra, koniec filozofii, nie byłem z tego... hej, wiecie, że filozofowie to tacy ludzie co robią zegarki z drewna, super nie? Taki gościu zrobił raz rower z drewna, i normalnie jeździł. Teraz, przestańcie się kłócić. Dziewczyno, powiedz mi teraz, co wybierasz, Radę, Mhocznych, czy nas, Outsiderów?
Mimo tego, że Ner była twarda i obojętna na wszystko, w jej głowie stworzył się natłok myśli. Mhoczni? Czyli Marvel, Elizabeth i... Parę innych osób, których imion nie pamiętała. Byli źli czy byli niewolnikami tego czegoś, co Outsiderzy mieli załatwić?
- Ale wiesz, może lepiej polewać spirytusem? - powiedział Angel przeglądając jakiś zeszyt, który wcześniej zabrał chłopakowi o imieniu... Tom?
- Co ty Alkoholik? - zapytał żartem Tom.
- No, w sumie tak. - posłał tamtemu zuchwały uśmiech. Potem spojrzał na dziewczynę - Obronię cię.
- Pamiętasz? Jestem drużbą - odpowiedział chłopak o imieniu Tom.
- Oh, zamknij się - powiedział z uśmiechem.
- Drużbą? O czym wy... - skończyła zanim zaczęła. Angel nie zdołał ukryć zmieszania ani uśmiechu słabej nadziei.
Tom cicho pogwizdując skierował się ku sklepowi. Drake ruszył w jego ślady. Charlie podrapał się po głowie i popatrzył w ziemię.
- Okej... Wolisz, żebym udała, że nie słyszałam? W każdym razie... Mogę do was dołączyć. Ale ostrzegam - jak ktoś wyleje mi spirytus na twarz to ja mu wleję ten sam spirytus do gaci. Jasne?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefeid
Kurczak


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:20, 28 Kwi 2011    Temat postu:

[PB]

Teleportowały się gdzieś na obrzeża Perdido.
-Dobra, ja już nic nie mówię. Moje pomysły to ostatnio kompletne niewypały - powiedziała Anuna.
Susanne przyjrzała się swojej broni.
- Wiesz co, jak dla mnie to ten pistolet... - nie dokończyła. Anu pociągnęła ją w krzaki - co jest?
Towarzyszka pokazała jej dwie postacie nieopodal. Giselle i Clary. Ta pierwsza nadal miała opatrunek na ramieniu. Po chwili obie zaczęły maszerować w ich kierunku.
- Dobra, teraz ja mam pomysł - nachyliła się do Anuny i wyszeptała parę zdań. Tamta popatrzyła się na nią jak na wariatkę. Nie ona pierwsza.
- Idź. Powinno się udać.
Anu rzuciła jej ostatnie, powątpiewające spojrzenie i zniknęła. Suss natomiast odnalazła wysokie drzewo stojące blisko drogi. Zawsze uwielbiała łazić po drzewach. Teraz bez trudu wdrapała się na odpowiedni konar. Doskonale widziała ulicę, natomiast ją samą trudno było zauważyć przez liście. Czekała. W końcu w polu widzenia pojawiły się Clary i Gis. Susan wycelowała prosto w pierś Giselle i strzeliła.
Nie trafiła.
- Cholera!
Tamte natychmiast odwróciły się w jej kierunku. Susanne strzeliła jeszcze raz, tym razem trafiając Gis w żebra. Clary za to wyglądała na spokojną, ale patrzyła się prosto na Suss. WTF?
Nagle drzewo, na którym siedziała Hayes zaczęło się kołysać na wszystkie strony. Susanne trzymała się mocno gałęzi, ale drzewo przechylało się coraz bardziej. W tym samym momencie zdarzyły się dwie rzeczy - Anu strzeliła i Suss spadła.
Clary została trafiona, jakżeby inaczej - w nogę. Natomiast Susan upadła na rękę. Na szczęście lewą. Nawiasem mówiąc, ręka nie wyglądała najlepiej. Na chodnik kapała krew, a nadgarstek wygiął się pod dziwnym kątem. Anuna nawet nie podniosła jej z ziemi, tylko złapała, i znowu gdzieś przeniosła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Wykrywacz Kłamstw


Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Wyspa Crabclaw
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:36, 28 Kwi 2011    Temat postu:

[PD]

Rose miała dość. Kule , rany, pełno ludzi...a najgorsze, że nie miała pojęcia kto jest kim i co jest co. W twj sytuacji przyszedł jej do głowy jeden sposób na rozwiązanie problemu.....I ten sposób doprowadził do tego, że stała na jakieś polanie, kłócąc się ze swoją siostrą. A robiło sie ciemno.
- Mówię ci, powinnyśmy skręcić w lewo. -marudziła Prue. Rose westchneła. Naprawdę, jej bliźniaczka potrafiła być potwornie irytującą osobą. Ale, fakt, faktem; dzięki niej mogła normalnie iść, mimo postrzelonej nogi (niech piorun trzaśnie tą dziewczynę!) i , że słyszała tylko na jedno ucho, miała ograniczony dostęp skarg do świadomości. Nagle ruda staneła jak wryta. Przed nia, jak z powierza, pojawiła się Anuna. Klęczała na miękkiej ściółce, usiłujac zatamowac krwawienie z ręki Susan. Ta przygryzała wargę i zaciskała powieki. Rose spojrzała na Prue. Siostry niewiele myślały. Po chwili wylewały wodę z menażki na podarty kawałek koszuli i dociskały ja do rany. Ręka była złamana, więc Rose podwinęła rękawy bluzki i z determinacją na twarzy nastawiła ją. Ostrożnie położyły na ranę kilka kępek oczyszczonego mchu i przywiązały ją do ramienia. W to wszystko wpatrywała sie zdezorientowana Anuna. Żadna z bliźniaczek nie powiedziała ani słowa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marvel
Różowy
Różowy


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:41, 28 Kwi 2011    Temat postu:

[PB]

Marvel stał przy oknie. Jego twarz znajdowała się centymetr od grubej szyby. Oglądał ryby pływające w ciemnej otchłani morza i myślał. Jak zawsze. Arthur stał kilka kroków z nim. Widział w odbiciu, jak tamten też patrzy przez okno. Jak mogli ich zamknąć? Tak po prostu zatrzasnąć im drzwi? Niestety, ani złota ręka Omberda, ani pistolet Arthura nie potrafiły otworzyć ciężkich, pancernych drzwi z nieznanego mu stopu metalu.
Dotknął palcem szkła, gdy jedna z ryb podpłynęła blisko okna. Ryby, ryby, ryby... Marvel odwrócił się do towarzysza. Patrzyli na siebie wrogo.
- Pójdę - rzucił i czekał na reakcję chłopaka.
- Nie.
- Obydwoje wiemy, że to jedyne rozwiązanie.
- W takim razie idę z tobą.
- Jesteśmy za głęboko. Nie dasz rady dopłynąć do powierzchni.
Arthur zastanawiał się przez chwilę. To było oczywiste, że wydostając się z bunkru, Marvel wyjdzie na prowadzenie.
- Pierwsze co - przyjdę tu i cię uwolnię.
Misforune milczał, co znaczyło, że chyba się zgodził. Z resztą, nie miał innego wyjścia.
- Woda będzie wpadać do pomieszczenia z ogromną siłą. Dasz radę z powrotem zamknąć okno?
- Zaczynajmy - wycedził przez zęby i podszedł do okna. - Raz, dwa...
Kiedy powiedział trzy, otworzył okno, skrywając się za jego skrzydłem, a ogromna fala w ciągu sekundy zaczęła wpadać do pomieszczenia wprost na stojącego na środku Marvela. Siła z jaką woda wpływała do pokoju zwaliłaby normalnego człowieka z nóg, jednak nie kogoś kto wcześniej przyjął wagę wieloryba. Zamknął oczy i zrobił pierwszy krok. Było ciężko, okropnie ciężko, ale szedł do przodu. Woda leciała prosto na niego. W końcu złapał się framugi, przeszedł przez lukę i oparł się o ścianę pokoju, jednak już po jego drugiej stronie. Arthurowi udało się chyba zamknąć okno, bo woda wokół uspokoiła się.
,,Ryba" Nie ważne jaka. Ważne, że dzięki temu słowu Marvel mógł oddychać pod wodą i poruszać się w niej bez żadnego wysiłku. Myślał o tym już od dawna. Żeby popływać tak na prawdę. Unosił się w górę, robił salta, kręcił się, jednak gdy stojący w wodzie sięgającej do bioder Arthur zastukał w okno, przywołał się do porządku i wypłynął na powierzchnię.
Po paru minutach był już na plaży. Nie widział co robić. Szukanie Uzdrowiciela było bezsensowne, a Arthura i tak nie miał zamiaru uwolnić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:05, 28 Kwi 2011    Temat postu:

[PB]
- Jasne?
Uśmiechnął się. Gestem przywołał do siebie Drake i Toma rozmawiających o czymś. Tamci natychmiast ruszyli ich kierunku.
- Wiesz że on mnie podrywał? - powiedział na głos Tom lekko zdziwiony. Drake uśmiechał się zawadiacko.
- A kogo nie próbował? - po czym Angel uniósł dłoń i pstryknął palcami. Wtedy zjawił się Pierwszy. Nie zważając na zaskoczenie Zegarka kazał zwierzakowi położyć się na plecach.
Kuguar miał na brzuchu podłużne rozcięcie. Charlie wsadził tam dłonie i rozsuną płaty niczym reklamówkę.
- Swędzi - powiedział dziki kot. Wtedy Tom oprzytomniał
- On gada? Masz gadającą pumę?
Charlie kiwnął głową i kazał się im przybliżyć. Ruchem głowy wskazał im serce. Tkwił w nim świecący na zielono kamień. Wrastał w nie. Wyglądało to dość groteskowo.
- To jest ta Ciemność? - zapytała z fascynacją
- Jej część. Dawniej jej podległa, teraz niezależny od niej byt. - poprawił.
- Rozmnaża się. - stwierdził rzeczowo Tom. Wtedy Drake postanowił się dołączyć do rozmowy:
- Czy każda Ciemność chce tego samego? - zapanowało milczenie. Nie, powtarzał sobie w duchu. Wtedy poczuł dziwny chłód.
Odwrócili się jak na zawołanie. Przed nimi stał Pojemnik. Z nową twarzą ale dalej ten sam. W swojej głowie czuł gniew Pradawnego Stwora.
-Na ziemie - powiedział. Złapał Nerrisę za ramię. Podobnie Drake'a.
- Co? - zapytała. Gaiaphage uniosło dłoń na wysokość twarzy.
- JUŻ! - wrzasnął ciągnąc ich za sobą w dół. Poczuli nad głowami dziwny wiatr. Gdy cała czwórka leżała na ziemi. Tom podniósł głowę.
- Nie ma go.
- Spójrzcie na to. - powiedział Drake wskazując palcem miasto. Gdzieś na wysokości 3 metrów wszystkie obiekty zamieniły się w gruz. Zostały przecięte. Przez całe Perdido Beach przeszła fala która dokonała znaczących zniszczeń.
- Przecięto miasto.[/i]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Czw 18:27, 28 Kwi 2011    Temat postu:

Tom wstał, powiedział na głos, a nawet zakrzyknął:
- O Endorayalu Świetlisty, o Jaśniejący, twórco bariery i nasz kosmitku! Czemu my nie mamy takiej potęgi? Czemu wahasz się, o Prastary Meteorze Rdzenia dać nam moc godną nas, Outsiderów? Dobra, pogadaliśmy sobie, ale samym gadaniem i radami nie wygramy z Gaiaphage! Czy ja, Charlie, Nerissa czy Drake kiedykolwiek przecięliśmy miasto na pół? Nie! Nie oczekujemy przecięcia Coates Academy na ćwierci! Udowodnij, o Gwiazdo Nieba, czy jesteś z nami, czy obok nas!
Potem siadł na ziemi, wyjął zeszyt i wpisał:
Nerissa, Osłabiająca.
Koło Drake'a dopisał: Strzelec.
Nad ich głowami rozległ się krzyk. Ferry wstał. Na ramieniu każdego z Outsiderów usiadł ptak.
Tom: Orzeł.
Charlie: Jastrząb.
Drake: Myszołów.
Nerissa: Sokół.
Każdy z nich poczuł także, że są wypoczęci i pełni zapału i nowych sił, jakby ETAP zaczął się dopiero przed chwilą.
Rozległ się głos, dochodzący równocześnie zewsząd:
- Jesteście zadowoleni?
Wszyscy kiwnęli głowami.
- Wasza czwórka będzie stanowiła najwyższą władzę w środowisku Outsiderów. Każdy z was dostaje także moc likwidowania mniejszych wcieleń Gaiaphage. Moc tą daję wam ja, Endorayal Jaśniejący, Świetlisty Książę Rdzenia, brat Gaiaphage Mrocznego, Ciemniejącego Księcia Centrum. Jednak by zniszczyć najsilniejszą Ciemność, musicie zaatakować ją równocześnie.
Głos umilkł.
Tom spojrzał na Charlie'go, po chwili wydukał:
- Przepraszam.
Wyjął katanę, jednak rozpłynęła się w jego rękach. Czuł, że pistolet ciągle ma za pasem. W miejscu miecza pojawił się toporek, typ ciupaga. Przed Charlie'm w ziemi utkwiła włócznia, przed Drake'm dwuręczny miecz, a przed Nerissą dwa sztylety. Każda broń promieniowała światłem.
Ferry znów powiedział:
- Mam nadzieję, że ta puma nie jest ci zbyt bliska.
Zamachnął się i odciął łeb pumie. Potem wycelował palcem w kamień w sercu zwierzęcia, wyszeptał "Endorayal!" a kamyk zgasł.
Pan Zegarek, widząc, że to Gaiaphage zostało unieszkodliwione, stanął na jakimś pudle i zakrzyknął:
- ETAP-ie! Outsiderzy przybywają! Gaiaphage! Strzeż się zemsty piekielnej!
Powrót do góry
Candace
Niezniszczalny


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:49, 28 Kwi 2011    Temat postu:

[gdzieś tam, za górami, za lasami, rzekami itd.]

Sonia wylegiwała się na znalezionym w porzuconym vanie (Heleny) leżaku. Pełny lajcik, zero obowiązków. No, tylko dzieciaki zostały, ale to osobna bajka. Trzy ciężary, jak w myślach nazywała ich Black, siedziały przy brzegu chlapiąc się wodą i budując zamki z piasku. Prymitywna rozrywka w niezwykłych czasach. Zabawne.
Wyciągnęła rękę po colę. Pusto. Odwróciła oczy w kierunku gdzie powinna znajdować się puszka i... ? Szok. Stojący, jak gdyby nigdy nic, Marvel popijał napój, a raczej próbował, bo ciecz wylewała się po jego brodzie.
-Tak dawno nie miałem jej w ustach... - rozmarzył się chłopak.
-Taaaa. I co jeszcze? Przecież wiem, że Elka was wyposażyła w cały magazyn.
Marv spuścił wzrok.
-Siadaj.
Chłopak usiadł, a raczej rozłożył się na drugim leżaku. Teraz oboje odwrócili twarze w kierunku sztucznego słońca i chwilę milczeli.
-Wiesz po co przyszedłem.
-Sirius. Tak, wiem. I co zamierzasz zrobić z tym fantem skoro go tu nie ma? - ironia.
-Wiem, że nie zostawiłabyś go samego, tak samo jak dzieciaków. - wskazał ruchem głowy na Syriusza, Remusa i Mel.
-Może masz rację? - udała że się zastanawia - Tak. Szukaj go a znajdziesz. - dodała i wróciła do opalania.
Nawet ją zdziwiło to podejście na luzie i brak zainteresowania życiem innych. Dziwne, co nie?
Marv wstał, rzucił okiem na dzieciaki, odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku budynków, na odchodnym rzucając:
-Zawsze uważałem Cię za kogoś innego. Widocznie się myliłem.
Wnet w umyśle Black zapaliła się czerwona lampka...

Syriusz podbiegł do siostry.
-Obiecałaś. Mówiłaś, że nas nie znajdą, że się nami zajmiesz, że nie pozwoli... - chłopak urwał, a jego twarz zmieniła wyraz. Był zszokowany.
-Syriusz, co ...? - nie dokończyła. Czerwona plama na brzuchu małego zdziwiła nawet ją.
Upadł.
Krzyk Remusa i Mel, rozdzierający powietrze, niósł się zapewne przez całą okolicę...

Sirius wybiegł zza łodzi i popędził w stronę leżaków.
Sońka trzymała chłopca na rękach.
-Daj mi go - wydyszał chłopak i zaczął przyciskać ręce do krwawiącego miejsca. Nic się nie działo.
-No zrób coś! - krzyknęła.
-Nie działa. To coś innego.

Z budynku wybiegł uzbrojony po zęby Marvel. Niby zaskoczony, ale jednak działał szybko. Wyciągnął broń, położył palec na spuście i nacisnął.
Zablokowany.
Odbezpieczył.
Nim nacisnął spust poszybował z powrotem do budynku przebijając drzwi. Budynek się zawalił.

-Musiałem. - wychrypiał Brian, który stał z wyciągniętymi do przodu dłońmi.
-Dziękuję - powiedziała Sonia starając się powstrzymać łzy.
Ściskała brata mocno, ale on powoli przestawał dawać znaki życia. Nagle chłopiec przebudził się.
-Oni GO niszczą.
-Co niszczą?
-Gaiaphage.
Stracił przytomność, a chwilę później krwawienie ustąpiło. Rana zrosła się w oka mgnieniu.

Szok. Jechali jeepem do miasta. Cała zgraja.
-Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? - zapytał z wahaniem Sirius.
-Tak. Jadę na spotkanie z moją siostrą... - odpowiedziała i skupiła się na jeździe.
-Dlaczego? - spytał Brian.
-Bo zabijając Gaiaphage, zabijają też Syriusza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:19, 29 Kwi 2011    Temat postu:

PB]

- Hahahahaha! - śmiech Maggie rozchodził się po okolicy. Ona zaś siedziała na dachy po turecku i się śmiała. Jednak nie był to śmiech oznaczający radość. To był śmiech złowieszczy.
Elizabeth tymczasem patrzyła na nią jak na idiotkę.
- No i z czego się śmiejesz? - zapytała.
Maggie odwróciła się do niej.
- Powiedzmy, że dzięki temu, że jestem złodziejką, moje życie zostało uratowane. -po tych słowach Maggie wstała i włożyła rękę do kieszeni. W tym miescu została ona postrzelona przez Suzanne. Wyjęła z kieszenie miałe mydło w płynie, takie samo jakie można znaleść w prestiżowych hotelach. Miało ono czerwoną barwę, która do złudzenia przypominała krew. Pocisk z pistoletu znajdował się w trzecim mydełku.
- Mydło? - zapytała El zdumiona.
- Niedługo wszystkiego zabraknie. - odpowiedziała Maggie - Lepiej "zaklepać" sobie niektóre rzeczy. - wskazała na nogę Elizabeth - Trzeba wyjąć pocisk i zrobić opatrunek. W łazience są wszystkie rzeczy.
- Wiesz co robić?
- Powiedzmy, że kiedyś zostałam postrzelona. Wiem co się robi w takiej sytuacji. - powiedziała Magga pomagając Elizabeth wstać. - Potem zobaczymy co stało się z innymi


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gusia
Uzdrowiciel
Uzdrowiciel


Dołączył: 23 Lis 2010
Posty: 861
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:41, 29 Kwi 2011    Temat postu:

Rana okazała się poważniejsza niż można było przypuszczać. Pocisk przeleciał między żebrami i utkwił kilka milimetrów od płuc.
- Tym razem… Nie ujdzie… Im to na… Sucho! – wycedziła przez zęby i zaczęła pluć krwią.
Ani Giselle ani Clary nie mogły wstać przez rany postrzałowe.
- Świetnie! Jesteśmy tu uziemione do czasu kiedy ktoś łaskawie sobie o nas przypomni i uratuje…
- Kiedyś wysłałam Marvelowi gołębia, żeby go zaprowadził do El. Może zrozumieją…
Clary coś mówiła, ale Giselle już nie słuchała, tylko zabrała się do pracy.
Znajdź Marvela. Nie odlatuj od niego i zaprowadź tu.
- Rosną tu babki lekarskie. Możemy zrobić sobie tymczasowe bandaże.
Giselle zerwała kilka lisków rosnących tuż przy niej i zaczęła opatrywać sobie ranę.
- Koło mnie rosną tylko jakieś bezużyteczne bulwy – rozdrażniona cisnęła nimi w Gis.
- Nie wyrzucaj ich! Może są jadalne. Kto wie, ile spędzimy tu czasu.
- Racja. Albo znajdzie nas Marvel, albo będziemy mieć pecha i znajdzie nas ktoś inny. Może zwołaj tu kilka kojotów, tak dla ochrony?
- Nie dam rady. Są za daleko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:47, 29 Kwi 2011    Temat postu:

[Gdzieś niedaleko PB]

Anu usiadła pod najbliższym drzewem, wyciągając nogę daleko przed siebie i patrząc, jak Rose i jej siostra wręcz ze stoickim spokojem zajmują się ranną Susan.
-Eee... Ale będzie żyła, nie?
Rose spojrzała na nią, jakby chciała dowiedzieć się, czy An żartuje, czy naprawdę jest taka głupia.
-Od złamanej ręki się nie umiera.
Anuna wzruszyła ramionami. Wyjęła z kieszeni jednego tosta, urwała kawałek i spytała:
-Chcecie trochę?
Dziewczyny popatrzyły tylko po sobie i nic nie odpowiedziały. Tak, racja, może i zimna upieczona kanapka z jeszcze-nie-wiadomo-czym w środku, w dodatku prosto z kieszeni dawno nie upranych spodni, mogła budzić niechęć, ale lepsze to niż nic. Jakby się głębiej zastanowić, mogła być nawet smaczna.
Anu ponownie wzruszyła ramionami, wystawiła twarz do słońca, mrużąc oczy i zaczęła jeść.
-A może skoczę do miasta po jakieś bandaże, wodę utlenioną czy coś? - odezwała się po kilku minutach, tak samo niespodziewanie, jak ostatnio.
-Nie zaszkodziłoby.
An zapamiętała to miejsce i przeteleportowała się do Perdido. Wszystko jedno, gdzie, byle tylko szybko znaleźć jakieś opatrunki.

[PB]

Stanęła jak wryta. Przez chwilę zastanawiała się, czy dobrze trafiła.
Koniec świata? A, nie, koniec świata już był.
Koniec końca świata?

Stała w samym środku gruzów, jednego z kilku zawalonych domów przy tej ulicy. Rozejrzała się dalej - z innymi, tymi dalszymi, już tak nie było, na szczęście.
Anuna przeszła kilkadziesiąt metrów, oceniając zniszczenia. Miasto wyglądało, jakby ktoś przeciął je nożem na pół.
Tylko dwa byty w ETAP-ie posiadały taką moc.

Gdy Anu dotarła do granicy miasta, zobaczyła Toma, który stał na jakimś pudle i krzyczał:
-ETAP-ie! Outsiderzy przybywają! Gaiaphage! Strzeż się zemsty piekielnej!
Dziewczyna wyszła przed niego.
-Widzę, że plan się powiódł - teraz wszyscy obecni popatrzyli na nią. Nie spodziewali się? - Znaczy, domyślam się, że ta rozpierducha to sprawka Endorayala, nie?
Schyliła się, żeby poprawić opatrunek na stopie, po czym z powrotem uniosła wzrok. Wśród zebranych rozpoznwała Toma, Charliego i... Nikogo więcej. Pokuśtykała w stronę dziewczyny o jasnych włosach i wyciągnęła rękę w jej kierunku.
-Chyba się nie znamy. Jestem Anuna. An. Anu. Anunununu. Do wyboru.
Tamta ciągle patrzyła na nią spode łba, ale w końcu uściskała wyciągniętą dłoń.
-Nerrissa. Miło mi. - powiedziała, ale z tonu Anu wywnioskowała, że jakoś specjalnie się nie cieszy.
Teraz pokuśtykała w stronę Charliego. Westchnęła.
-Charlie, cóż za miłe spotkanie, nieprawdaż? - chciał coś powiedzieć, ale nie dopuściła go do głosu - Taak, zawiodłam się na tobie. Znowu. Ale to nieważne. Przynajmniej dobrze wyglądasz, no nie?
Same pytania retoryczne.
Pocałowała go delikatnie w policzek i odsunęła się.
-W sumie, Outsiderzy to niezła nazwa. - zachwiała się i syknęła z bólu. I dopiero teraz uświadomiła sobie, że prawie nikt się nie odzywał, więc najwyraźniej przyszła nie w porę.
Odgarnęła włosy z czoła.
Przestała mówić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:03, 29 Kwi 2011    Temat postu:

[PB]
Wparowała niezaproszona. Nie żeby była nieproszonym gościem, ale... trochę zbyt nagle.
- Wiesz czego mi trzeba? - zapytał Drake'a. Tamten kiwnął głową i skierował się w stronę sklepu. Po chwili wrócił niosąc dużą flaszkę. Charlie bez zbędnych uprzejmości wyrwał mu ją z dłoni i pociągnął długi łyk. - Ach! Jakie to dobre!
Zachwiał się i postanowił usiąść na "pudle Toma". Wpatrywał się w butelkę nie słuchając odbywającej się rozmowy. W pewnym momencie postanowił wstać. Zrobił to tak nagle że mało się nie wywrócił. Dziewczyny chwyciły go. Anuna wyrwała mu butelkę z dłoni. Była pusta.
- Wypiłeś całą? - zapytał Badwolf z nutą uznania w głosie. Charlie stanął w końcu twardo na nogach.
- Jak sądzicie? Dlaczego zniknęli? - zadał pytanie przed którym prawie każdy mieszkaniec ETAPu próbował uciec. - Czy tęsknicie za nimi? To znaczy rodzicami. Czy byliby z was dumni?
Obojętnym wzrokiem obserwował ich twarze. Widział ich zmieszanie i wstyd. Wyjątkiem był Drake. Tamten odkręcił drugą butelkę:
- Nie im to oceniać. Ojciec uciekł po moich narodzinach. A matka puszczała się na prawo i lewo. Więc mógłbym ich wyśmiać z tego miejsca.
Napił się i podniósł butelkę kierując ją ku reszcie.
- Czego się boicie? Oni nie wrócą specjalnie po to aby was ochrzanić.
Nerrisa niepewnie wyciągnęła dłoń po butelkę. Posłała niepewne spojrzenie Charliemu i napiła się. Podała butelkę Anunie. Ta spoglądała w jej zawartość z nowym bandażem na nodze. W końcu wzięła spory łyk.
- Jak wszyscy to wszyscy. - powiedział Tom zrezygnowanym głosem. Przyłożył butelkę do ust. Część cieczy spłynęła mu po brodzie.
Charlie wyciągnął dłoń w kierunku butelki. Chromokinetyk niewiele myśląc podał ją Zeru. Ten błyskawicznym ruchem rozbił ją o chodnik. Potem zerwał się z niesamowitą energią. Rozciągnął się i wezwał swojego ptaka. Podniósł z ziemi włócznię. Wyglądała niesamowicie. Wręcz jak włócznia samego Aresa. Była oznaczona prastarymi symbolami.
- Zacznijmy działać - powiedział i ruszył biegiem w stronę miasta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bisqit
Pirokinetyk


Dołączył: 19 Lip 2010
Posty: 746
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Perido Beach
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 19:18, 29 Kwi 2011    Temat postu:

[okolice sztolni]

Zatrzymali się jakieś 100m od sztolni. Tam stali Tom, Charlie i kilka nieznanych mu osób. o dziwo nie było Elizabeth... Gdy Brian wyszedł z vana, Anu zmaterializowała(przeteleportowała) się przed nim.
-Co ty tu robisz?!- na raz powiedzieli zdziwieni Brian i Sonia.
-I zaraz, zaraz: czy ty piłaś?!-zapytała Sonia, gdy zauważyła, że Anu się chwieje.
-Tylko troszeczkę...Rose i Suss poszły do miasta, Sussanne ma złamaną rękę. Ja spotkałam Toma i Charliego. Tam trochę się... napiłam...I wiecie? Złożyli jakąś grupę! Nazwali się Outsiderami i planują zniszczyć Gaiaphage...-Anu wytłumaczyła.
-Co?! Nie mogą tego zrobić!-wtrącił się Brian.
-Dlaczego?! Gaiaphage to sam mhrok!-zdziwiła się pijana dziewczyna.
-Bo jeśli To zniszczą, mój brat umrze.-powiedziała Sonia i ruszyła w stronę Outsiderów.


-Nie możecie zniszczyć Gaiaphage.-przekonywała Sonia Toma...
-Bo co?!-zapytał arogancko lekko pijany chłopak. Najwyraźniej alkohol mu nie służył.
-Bo jej brat również zginie-wytłumaczył Brian za dziewczynę.-Po za tym, jak niby chcecie to zrobić?-zapytał zaciekawiony


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bisqit dnia Pią 19:30, 29 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Pią 19:29, 29 Kwi 2011    Temat postu:

- Bądź poważny chłopie!
Zwrócił się do Anuny:
- Jestem z nami czy obok nas, co?
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Więc... możemy, ale na okres próbny.
Drake zrobił głupią minę:
- Co możemy?
Chłopak odpowiedział:
- Wziąć ją na okres próbny.
Potem ujął topór w dłoń, wyjął pistolet i poszedł na wschód. Następnie schował ciupagę, obejrzał się, skinął na resztę. Pierwszy podszedł Drake. Tom zabrał od niego papierosa, odpalił, i zaczął śpiewać. Jak się okazało, Endorayal użyczył mu także daru ładnego głosu. Przy każdym "zaciągnę się" zaciągał się papierosem.
Pieśń o szaforośli.
O mój kanabisie, rozwijaj się!
O mój kanabisie, rozwijaj się!
Pięknie jak sasanka, któregoś ranka,
zaciągnę się!
Pięknie jak sasanka aż któregoś ranka,
zaciągnę się!
zaciągnę się!
zaciągnę się!
zaciągnę się!
Hehehe!
Zaciągnę się!
A jak mi odpowie...
zaciągnij się?!
Zaciągnę się!
A jak mi odpowie... zaciągnij się! Zaciągnę się!
Ułani wędrują, strzelcy maszerują... (wyjmuje pistolet)
Widziałem królika cisawego! Widzicie?! Królik cisawy! Udziela się nie? To jest magia.

- Dziękuję, dziękuję.

Sonia.
- Mój brat!
- A tak... Charles, co z tym... aj, cholera... początek a tu już takie jaja...
Jest mocno połączony z Gaiaphage. Nie umrze, póki będzie żyła chociaż jedna cząstka Ciemności.
- Nie martw się. Będzie OK.


Ostatnio zmieniony przez Rexus Maximus dnia Pią 19:40, 29 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Nefeid
Kurczak


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:45, 29 Kwi 2011    Temat postu:

Zdaniem Susanne Rose i jej siostra zbytnio się przejmowały. Anuna teleportowała się po bandaże. Niby po co, skoro mam jakiś mech przyczepiony. Zaśmiała się i wstała.
- Chyba już starczy, nie przesadzajmy, to tylko złamana ręka. Nie wiem jak wy, ja idę do miasta.
- Ale Anuna miała tu wrócić - zauważyła Rose.
- No to na nią poczekajcie – mrugnęła i odeszła. Była w dziwnie dobrym humorze. Do miasta nie było daleko, jakieś 15 min. drogi, ale kiedy już tam dotarła, stanęła jak wryta, widząc zniszczenia. Zaraz jednak zwróciła uwagę na co innego, mianowicie grupę pijanych nastolatków. Najlepsze było to, że wszystkich znała. Poczuła nieodpartą ochotę, żeby się do nich przyłączyć i napić się czegoś mocniejszego.
- Hej, koniec już tego! – zawołała. Podeszła do nich i bez trudu odebrała im butelki, po czym wypiła ich zawartość, lekko się krzywiąc. Do tej pory jej alkoholowe doświadczenia ograniczyły się do picia szampana na Sylwestra. Raz była lekko wstawiona, nic poza tym. Teraz zamierzała się definitywnie upić. Zauważyła stojących niedaleko Briana i Sonię, patrzących się bezradnie. Zaśmiała się. Miała mocną głowę, ale zaczynało jej już szumieć w uszach.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nefeid dnia Pią 21:46, 29 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Puma
Naczelny Grafficiarz


Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paradise City
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:37, 29 Kwi 2011    Temat postu:

Minęło jakieś pół godziny. Wszyscy zebrani siedzieli już - nie stali - na ziemi,  co jakiś czas podając sobie butelkę. Nerissa wyciągnęła rękę po flaszkę. Przyłożyła ją do ust, odchyliła i... nic. Przymknęła jedno oko i zajrzała do środka. Pusta. Odrzuciła ją gdzieś na bok, podciągnęła kolana pod brodę i westchnęła. Popatrzyła przed siebie tępym wzrokiem. 
- Za tydzień mam piętnaste urodziny. - wypaliła nagle, po bardzo długim milczeniu. 
Część jej towarzyszy spojrzała na nią z przestrachem, część ze zdziwieniem, część była zbyt wstawiona by jej słuchać.
- Zniknę? Marv mi mówił, kiedy bylismy na mojej wyspie, że... No, osoby po piętnastce znikają. To prawda? - dziewczyna wbiła wzrok w Charliego, potem w Toma. - Macie na to jakiś sposób?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Sob 5:48, 30 Kwi 2011    Temat postu:

- Hik! Co... piętnaste... hik!... urodziny? Może da się coś hik! zrobić.
Nie wiadomo, czy Gaiaphage przejął strefę Piętnastki, i pobiera moc od nastolatków, którzy zniknęli, czy może wracają do normalnego świata.
- Albo masz kicka z ETAP-u, albo powoli zeżre cię któryś Gaiaphage. Więc, albo mamy hik! tydzień na zniszczenie Ciemnościów, co jest hik! niemożliwe, albo siedzieć tutaj i hik! oblewać twoją pietnastkę.
Potem skinął na Charlie'go, oddając mu głos.
A jakby przykuć ją łańcuchami do krzesła? Albo związać? Albo zanurzyć w wodzie?
To ostatnie to chyba najlepszy pomysł. Ja i mój brat nie znosimy wody.
- Ewe...ewewe... ewentualnie, możesz zanurkować w wodzie. On tak mówi. No, bo nie lubią wody. Hik! Charlie, twoja kolej.
I dopiero wtedy zauważył, że Charlie poszedł do miasta.
Chwiejnym, acz całkiem równym krokiem, ruszył do miasta.


Ostatnio zmieniony przez Rexus Maximus dnia Sob 8:38, 30 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 8:56, 30 Kwi 2011    Temat postu:

[PB]
Wypełniony nowymi siłami Charlie biegł przez miasto. Wbiegał z domu do domu. Po kolei zwoływał swoich ludzi. Zebrali się wszyscy. Gdzieś na oko 90 osób.
- Ludzie! Chcecie być wolni? Poczuć że żyjecie? Poznać uczucie niesamowitego podniecenia, związanego z śmiertelnym niebezpieczeństwem? Przestać wegetować? - zapytał zebranych ludzi. Tamci zaczęli kiwać głowami, pomrukiwać pod nosami i uśmiechać się.
- Jeśli tak, to idźcie pod sklep Ralph. Natraficie tam na małą grupkę. Zapytajcie o Toma Ferry'ego. On wam powie co robić
Zafascynowany obserwował jak stopniowo się rozchodzą. Inni poszli od razu w podanym kierunku. Inni wrócili po rowery i tym podobne. A jeszcze inni zostali w domach.
Charlie złapał się za brzuch. To się zaczynało. Musiał się śpieszyć. Z włócznia w dłoni pobiegł na plaże.
Miał niewiele czasu. Musiał działać.
Inaczej umrze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:23, 30 Kwi 2011    Temat postu:

Na swoje nieszczęście, przebywały na dachu, kiedy przez miasto przeszła fala. Tak można było to odebrać - potężne tsunami zwalające z nóg, niepowstrzymane, gwałtowne. Musiało minąć trochę czasu, zanim El wygrzebała się spod gruzów, przeklinając na wszystko co żyje, nie żyje, lub nie wiadomo czy żyje. Zarówno jej rana w nodze, jak i pomniejsze zadrapania pokryły się złotem. Z uwagą przyjrzała się odkrytym nogom i rękom, pokrytym metalicznymi cętkami. A potem doszedł nią cichy jęk. Elizabeth otrzepała się z kurzu i użyła mocy by zlokalizować źródło dźwięku.
Maggie nie wyglądała najlepiej. Co prawda głowa wyglądała na całą, ręce też były z porządku, ale nogi zostały przygniecione potężną belką i na oko nieźle pogruchotane. El westchnęła, po czym odgarnęła część gruzu i spróbowała przesunąć belkę.
Bez skutku.
Spróbowała jeszcze raz, ale jej liche mięśnie, wrzeszczały z bólu.
-Pomóc?
Elizabeth musiała użyć całego swojego opanowania, żeby się nie wzdrygnąć. Ze spokojem na twarzy, odwróciła się na pięcie. Sonia
-Nie sposób odmówić, siostrzyczko - uśmiechnęła się drwiąco.
Złapały po jednym końcu belki i "na trzy" uniosły ją na tyle wysoko, by wysunąć ją spod nóg Maggie i odrzucić gdzieś dalej.
Przez chwilę gapiły się w milczeniu na powykrzywiane nogi dziewczyny. Elizabeth zdawało się, że widzi kość, ale niepokojąco duża ilość krwi utrudniała rozeznanie. W końcu Sonia westchnęła, jakby wiedziała, że podejmuje złą decyzję i zawołała:
-Sirus!
Kątem oka El dostrzegła chłopaka, wychylającego się zza na wpół zawalonej ściany. Od razu połapał się o co chodzi, podbiegł więc i, zdążywszy posłać El srogie spojrzenie, przyłożył swoje cudotwórcze ręce do nóg Magg.
Elizabeth odchrząknęła Trzeba to dobrze rozegrać.
-No, Soniu, nie mów że sprowadza cię do mnie heroiczna chęć pomocy ukochanej siostrzyczce. Opowiadaj - uśmiechnęła się, po czym strzepała trochę pyłu z fotela, który jakimś cudem przetrwał z niemalże nienaruszonym stanie i przycupnęła na nim.
Sonia wydała z siebie westchnienie typu "otaczają mnie sami idioci". A potem zaczęła opowiadać. O Syriuszu. I o Outsiderach (kiedy usłyszała nazwę, nieomal nie straciła animuszu, wybuchając śmiechem).
-Twierdzą, że nic mu nie będzie, ale... widziałam to i nie życzyłabym tego nikomu w wyjątkiem ciebie.
Na twarzy El rozlał się paskudny uśmiech.
-Prosisz mnie o pomoc.
-I tak masz przechlapane i nic tego nie zmieni. Ale Rada może okazać się trochę bardziej łaskawa.
El zgrabnie przemilczała fakt, że Rada nie ma żadnej władzy.
-Poza tym zniszczenie twoje 'pana' chyba nie jest ci na rękę, co? - Sonia uśmiechnęła się złośliwie. El musiała przyznać, sama przed sobą, że wychodziło jej to prawie tak dobrze, jak jej.
-Niekoniecznie. Wtedy byłabym wolna. Ale myślę, że dałoby się coś zrobić... Za odpowiednią cenę...
-Nie licz na wiele...
-Mhm. Tak, tak, jasne... No, ale gadaniem nic nie zdziałasz. Warunki ustalimy potem... siostrzyczko? - El wstała i zachęcająco wyciągnęła prawą dłoń. Sonia patrzyła na nią niepewnie przez dłuższą chwilę, zanim zdecydowała się uścisnąć ją w geście zgody.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Sob 14:01, 30 Kwi 2011    Temat postu:

Tom rozmawiał z Nerissą i Drake'm, gdy podeszła do nich grupka około sześćdziesięciu osób.
Medium ich tu wysłał.
Świetnie.
Jeden z nich, wysoki, czarnoskóry chłopak, mruknął:
- Gdzie jest Tom Ferry, obiecujący nam działanie? Lubię Charlie'go, w szkole był z niego spoko gość, ale tego nie znam. Pewnie cały czas pod parapetem siedział.
Pan Zegarek stanął na pudle. Wtedy, około pięciu osób, obecnych wtedy w kościele, natychmiast odeszło, mrucząc coś o psycholu od Endo-cosia.
- To ja. Czego chcecie?
Czarnoskóry chłopak obejrzał się na tłum, zbity w ciasną grupkę.
- Widocznie zostałem rzecznikiem. Jestem Jim McCraig. Charlie obiecał na wolność, działanie i... jakbym to określił, rozrywkę.
Ferry usiadł na pudełku, skinął na resztę, by także to zrobiła. I zaczął opowiadać. O Radzie i Mhocznych, z punktu widzenia chłopaka, ukrywającego się w chatce prapra(...)dziadka, z puszkami mielonki, bochnami chleba i syfonami wody jako pożywieniem. O odkryciu mocy. Potem o śledzeniu wszystkich aż pod sztolnię, nakreślił też następne wypadki. Zszedł na temat Endorayala, opowiadając jeszcze raz tą historię, tym razem o wiele składniej, i lepiej ją argumentując ("no ej, ty tam, gdzie idziesz? Powiedz mi, skąd wziął się Gaiaphage? E.. nie wiem... dobra, jeszcze usiądę). Potem, o stworzeniu Outsiderów. Zakończył historię przybyciem grupy, wysłanej przez Charlie'go.
Pięć następnych osób poszło do domów, ale została jeszcze dobra pięćdziesiątka.
- Jak myślę, każdy z was ma broń, czyż nie?
Większość pokiwała głowami, wymachując pistoletami. Kilkoro uniosło jakieś szable, gwizdnięte z muzeum i naostrzone.
- Więc, kto z was chce wziąć los w swoje ręce?
Wszyscy podnieśli ręce. Jim McCraig powiedział:
- Chyba wszyscy. Teraz możesz nas przyjąć.
Tom kiwnął głową, po wszyscy chórkiem wypowiedzieli przysięgę. Ferry po kolei zapisał każdego na listę, co zajęło mu kolejne dwie strony, nawet jeśli starał się pisać bardzo drobnym drukiem. Wysłał parę osób do sklepu tekstylnego po opaski i te naklejki na ubranie za ćwierć dolara, przedstawiające biały kwadrat z zielonym kołem w środku.
Wszyscy założyli je na ramię.
McCraig rzekł:
- Co robimy?
Tom, w którego głowie układał się już śmiały plan, widząc, że słońce chyli się ku zachodowi, odpowiedział:
- Na razie, idziemy na plac. Tam przenocujemy. Dobrze, że sportowy jest obok, każdy wyposaży się w namiot. Warty oczywiście też mają być pełnione! Jest na pięćdziesiąt... hmm... pięć osób przez godzinę.
Po czym skierowali się w stronę centrum miasta.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 2. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 5 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin