Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[Fan-fick] "Światło w Ciemności"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / Fan-Art-Fan-Fiction!
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
heroin(e)
Debil Roku


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 2232
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:32, 07 Cze 2010    Temat postu:

No własnie...
Jeszcze, jeszcze...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fire-mup
Biczoręki


Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:45, 07 Cze 2010    Temat postu:

Staram się coś wykombinować do GŁODU...
Mam już kilka pierwszych rozdiałów, ale jeszcze muszę sprawdzić ortografię, pozmieniać parę zdań itd...

Dzięki za motywację Wesoly Wesoly Wesoly


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fire-mup dnia Pon 19:31, 07 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brianna
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 19 Mar 2010
Posty: 1098
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rosie Brookie.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:23, 07 Cze 2010    Temat postu:

To czekamy Fire-mup.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Muffy
Pirokinetyk


Dołączył: 24 Lut 2010
Posty: 706
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:59, 07 Cze 2010    Temat postu:

Wczoraj zaczęłam czytać kilka rozdziałów i stwierdzam, że bardzo wciągająco piszesz. Zaraz biorę się za kolejne .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fire-mup
Biczoręki


Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:11, 07 Cze 2010    Temat postu:

Dobra, z góry ostrzegam, że kilka pierwszych rozdziałów może się okazać nieco nudnawych, ale cuż poradzić, nie jestem zbyt dobrą pisarką ...
Confused
Potem postaram się rozkręcić trochę akcję:


Faza druga : GŁÓD



Prolog:

W pomieszczeniu panowała upiorna cisza. Nawet bicie serca nie wywoływało dźwięku w tym koszmarnym miejscu. Było zupełnie ciemno, lecz wytężając wzrok, można było mniej więcej określić zarys zbliżającej się postaci. Jedyną rzeczą, która była idealnie widoczna mimo panującego mroku, były jej oczy. Dziwne, nieludzkie oczy zmieniające barwę począwszy od szarych, przez niebieskie do szmaragdowo zielonych. Te znowu rozsypywały się na miliony maleńkich kryształków w tym samym kolorze, powoli przeistaczając się w tajemniczą bestię. Jesteś moja, nigdy się ode mnie nie uwolnisz Powtarzał potwór, powoli przybierając ludzki kształt. Był on jednak równie przerażający. Nigdy się ode mnie nie uwolnisz, nigdy się ode mnie nie uwolnisz, nigdy się ode mnie nie uwolnisz, nigdy się ode mnie nie uwolnisz....


* * *

1
Elena stała na granicy pola melonów i jak idiotka zastanawiała się, w jaki sposób dostać się do owoców. Nie mogła zabijać zębaków po kolei, bo było ich za dużo. Gdyby rozgrzała ziemię, drzewa by zwiędły, a próba zerwania jedzenia płonąc, zakończyła by się....... dżemem? Nieeee, bardziej garstką popiołu. Głupek, debilka...Myślała idąc powoli w stronę szosy. Od czasu jej przyjazdu do miasta minęły jakieś 3 miesiące, nie liczyła dokładnie czasu. Miała swój mały domek na obrzeżach miasta, ale często też nocowała u Astrid, Mary i Johna. Zdążyła się też zaprzyjaźnić z Laną i jej psem. Większość swojego wolnego czasu spędzała z nimi, szukając jedzenia lub ucząc się jeździć na swoim nowym motorze, który znalazła w garażu pewnego domu. To była jej nowa pasja, o czym świadczyło multum siniaków na całym ciele. Ale teraz była porostu głodna. Ze złości kopnęła kamyk na swojej drodze, który po uniesieniu się w powietrze, rozłożył skrzydła i spłoszony poleciał dalej. Nawet jej to nie zdziwiło, nie miało prawa, po tym co już widziała.
Dzień był gorący i bezwietrzny, jak większość w ETAPie z resztą. Kiedyś uwielbiała taką pogodę, ale teraz oddała by wszystko, za dwie godziny chłodnego deszczu.
Po piętnastu minutach doszła do autostrady, przy której stał jej motor. Włączyła silnik i popruła do domu. Tak, prędkość i wywołany nią chłodny wiatr, były wszystkim, czego w tej chwili potrzebowała. Weszła do mieszkania i rzuciła się na łóżko. Aby zagłuszyć głośne burczenie w brzuchu, puściła na i-podzie najgłośniejszą i najbardziej krzykliwą muzykę jaką miała i sama zaczęła wyć co niektóre refreny. Wtem, melodię przerwał głośny krzyk. Elena szybko wybiegła na zewnątrz. Na ulicy stała mała dziewczynka, o jasnobrązowych włosach z przydługą, zbyt dawno nie przycinaną grzywką i łzami w dużych, piwnych oczach.
-Co się stało, to ty tak krzyczałaś?
-Bbo.....- chlipnęła - Tam jest potwór-. Pisnęła mała, wskazując na las, przy którym stał dom.
-Ale jaki? Zębak? Latający wąż, kojot?
Dziewczynka energicznie pokręciła główką. Elena zadrżała. Słyszała od Lany, o tajemniczym stworze imieniem Gaiaphage, który rzekomo mieszka w kopalni opuszczonego miasteczka, ale co on by tutaj robił?

-Zobaczmy więc tego twojego potwora- westchnęła, ale mała nie miała zamiaru ruszać się z miejsca. Elena wywołała ogień na swoich dłoniach i ruszyła w stronę drzew. Rozejrzała się dokładnie. W pewnej chwili ściółka zachrzęściła. Dziewczyna natychmiast zapłonęła, szykując się do ataku. Spostrzegła jakiś ruch w oddali.. Cokolwiek to było, poszło sobie. Wróciła na ulicę.
-Widzisz? Nic tam nie ma - skłamała.
Mała załkała jeszcze parę razy i spojrzała na Elenę.
-Jak masz na imię?
-Elena, a ty?
-Moja siostra miała na imię Elena, ale zniknęła
-Przykro mi, ale moi rodzice też wyparowali wiesz? – denerwowała się, nie umiała za bardzo rozmawiać z dziećmi.
-Ja mam na imię Celene.
-Co ty tu w ogóle robisz? Nie powinnaś być w przedszkolu?
Dziewczynka spuściła oczy
-Mam cię tam zaprowadzić, czy sama trafisz?- nalegała.
-Trafię- szepnęła i odeszła.
Elena jeszcze raz spojrzała podejrzliwie w stronę lasu. Cokolwiek tam było, niech trzyma się od niej z daleka, dla własnego dobra.



* * *


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fire-mup dnia Pon 21:13, 07 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brianna
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 19 Mar 2010
Posty: 1098
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rosie Brookie.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:57, 08 Cze 2010    Temat postu:

Hmm. Nawet fajne ! Tylko trzeba bardziej rozkręcić akcję.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kakunia
Lewitator
Lewitator


Dołączył: 24 Lut 2010
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sosnowiec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:32, 08 Cze 2010    Temat postu:

Wątek potwora w lesie jest świetny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fire-mup
Biczoręki


Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:33, 09 Cze 2010    Temat postu:

No dobra, oto kolejna część moich żałosnych wypocin...

-Jak myślisz, co to było?- spytała Astrid, próbując wykąpać szarpiącego się małego Peta.
-Nie wiem, może ten Gaiaphage?
-Nie, Gaiaphage nie może się poruszać. Więc?
-To ty mi powiedz geniuszu
Wtem, rozległo się głośne pukanie.
-To pewnie Sam, otwórz proszę – poprosiła Astrid.
Elena niechętnie zeskoczyła z parapetu na którym siedziała i podbiegła do drzwi. Nikogo tam nie było, jednak na wycieraczce leżała dzika róża. Podniosła ją i wróciła do pomieszczenia.
-Jej- szepnęła Astrid –Myślisz że to... Edilio? To słodkie. I takie w jego stylu...Skąd on ją wytrzasną?
-Ej! Niewiadomo. Może to Sam?
-Nie- Dziewczyna spuściła oczy - Sam jest ostatnio... bardzo zajęty
-Eeee...- nie wiedziała zbytnio co powiedzieć, było jej żal przyjaciółki - Mary ostatnio zeszczuplała, nie zdziwiła bym się, gdyby znalazła jakiegoś cichego wielbiciela
-Co z tego, że zeszczuplała, skoro się światu nie pokazuje...
Elena westchnęła, nie miała ochoty się dalej kłócić. Przypomniał jej się wczorajszy wieczór. Nigdy nie przypuszczała, że przy puszce sosu do spaghetti mogło być tak romantycznie. Nawet nie próbował jej pocałować. I dobrze, nigdzie jej się nie spieszyło. Miło spędzała czas z Ediliem, dobrze jej się z nim rozmawiało. Podziwiała go za odwagę, ducha walki, szlachetność i..... podobał się jej. Wyglądało na to, że z wzajemnością. Uśmiechnęła się do siebie. Wtedy do pokoju wszedł Sam.
-Znaleźliśmy kolejne pole, tylko potrzebujemy ludzi do pracy. Muszę zwołać zebranie.
-Nie możesz nam teraz powiedzieć? – Jęknęła Elena. Przyjaciółka spojrzała na nią z wyrzutem.
-Chodzi o to, że każdy powyżej 7 lat, będzie miał obowiązek pracy na polu. Przykro mi, to dla wspólnego dobra.
-Rozumiem, nie mamy innego wyjścia – Astrid przytuliła się do niego.
-Będziecie?- spytał zmęczonym głosem. Widać, że był wykończony. Zrobiło jej się go żal.
-Niestety, nie będę mogła przyjść na zebranie, ale stawię się do pracy.
-Właśnie o to chodziło - Uśmiechnął się słabo. Dopiero wtedy zauważyła jego sine cienie pod oczami.
-Jeśli mogę ci jeszcze jakoś pomóc...- zaczęła niepewnie Elena
-Nie. Wystarczy, że przyjdziesz jutro. Pewnie i tak będziesz jedną z nielicznych.

Następnego dnia wstała o... w sumie nie miała pewności, która była to godzina, w jej jedynym zegarku wyczerpała się bateria. Wiedziała tylko, że było wcześnie. Za wcześnie. Akurat zdążyła się ubrać w swój czarny kostium, który stał się jej strojem codziennym (tak na wszelki wypadek) i przeczesać włosy, gdy podjechał autobus. Nie nosiła żadnych wymyślnych fryzur, ponieważ gdy płonęła, spinki i wsuwki rozgrzewały się do czerwoności, a gumki topiły i wklejały we włosy. Jednak delikatny makijaż wokół oczu, był niezbędnym warunkiem w miarę dobrego samopoczucia. Głośno westchnęła, po czym podeszła do autobusu. Stali tam już Sam, Astrid i mały Pete. W pewnym momencie dziecko zaczęło lewitować, a przed nim, pojawiła zmaterializowała się mała czerwona laleczka.
-Co do cho....-zaczęła Elena, ale zamilkła, gdy przedmiot zaczął zamieniać się w przerażającego potwora. Jedynie rozdziawiła usta i wpatrywała się, jak 5-cio letni chłopczyk, jednym słowem kształtuje ciało bestii.
-Pety. Przestań- nalegała zdenerwowanym tonem Astrid.
-Co on...- starała się wydobyć z siebie głos Elena, ale jedno błagalne spojrzenie przyjaciółki wystarczyło, by przestała pytać. Powoli wycofała się od autobusu.
Edilio uśmiechną się do niej przy wejściu. Odwzajemniła uśmiech, ale nie miała ochoty z nim rozmawiać. Była przygnębiona i niemiała ochoty psuć humoru również jemu. Wstał, by do niej na chwilę podejść, ale pojrzała na niego błagalnie – jak Astrid na nią przed chwilą. Zrozumiał przekaz. Kiwną tylko głową i skupił się na prowadzeniu pojazdu.
Po chwili dojechali na miejsce. Tak bardzo nie chciało jej się pracować na polu, ale obiecała to Samowi. Musiała koniecznie pomyśleć o jakiejś pracy w mieście, Np. w Ralph’s przy podziale żywności lub u Mary. Wysiadła z autobusu. Edilio, by udowodnić reszcie, że na polu nie ma zębaków, pierwszy sięgnął po owoc, ciągle jednak ukradkiem na nią zerkając. Wtedy ziemia poruszyła się. Elena strzeliła w tamto miejsce kilka razy chybiąc . Chłopak natychmiast pobiegł do wozu.
-Wracamy!- krzyknął. Kilka osób się sprzeciwiało, ale po chwili wszyscy byli z powrotem w pojeździe.

Na samym końcu autobusu siedziało dwóch chłopców.
-Ej, widziałeś tego małego?
-Hmmm?- odezwał się ten przystojniejszy, wpatrzony w akcję za oknem.
-Ten mały kretyn, jest mupem
-No chyba nie zamierzasz... Hank... To jeszcze dziecko i...
-Stary uspokój się. Ale Zillowi i tak trzeba będzie powiedzieć...
-Nom. A co z dziewczyną. Widziałeś to? – zaśmiał się – Niezły pokazik.
-Jak to co? To popapraniec – uśmiechną się paskudnie, zaglądając przez ramię, w stronę siedzącej kilka miejsc dalej ciemnowłosej.
-Trzeba będzie zwołać ekipę, zajść ją z zaskoczenia. Może zacząć się bronić, a tego byśmy nie chcieli.
-Mamy tak sterczeć i czekać na zbawienie, wiedząc, że w każdej chwili może do nas podejść i....
-A co, wolisz żeby cię usmażyła?!
Kilka zaciekawionych głów zwróciło się w ich stronę, więc Lance ściszył trochę głos.
-Poczekamy... A małego będziemy obserwować.

* * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brianna
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 19 Mar 2010
Posty: 1098
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rosie Brookie.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:33, 09 Cze 2010    Temat postu:

Dajesz dalej. Szczerze cię podziwiam - mi nie chciałoby się tyle pisać na kompie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fire-mup
Biczoręki


Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:01, 11 Cze 2010    Temat postu:

To sama przyjemność Wesoly


Wracając do domu, natknęła się na dziką różę na wycieraczce. Wzięła ją do ręki i czekała, aż nadejdzie jakieś ciepłe uczucie, szczęście lub po prostu zadowolenie z tego, że komuś na niej zależy. Nie nadeszło. Może dla tego, że takie prezenty źle jej się kojarzyły. Ale wstawiła różę do wazonu przed pójściem do łóżka.

Nigdy się ode mnie nie uwolnisz, nigdy się ode mnie nie uwolnisz, nigdy się ode mnie nie uwolnisz, nigdy się ode mnie nie uwolnisz... Obudziła się nagle oślepiona jasnym blaskiem. Wstała i chwiejnym krokiem podeszła zasłonić wielką, niebieską kotarę, która robiła za zasłonkę w ‘jej’ pokoju. Lecz zanim to zrobiła, przyjrzała się dokładnie niebu. Księżyc był nienaturalnie wielki i emanował jasnym światłem, oślepiając wszystkie gwiazdy.
Bardziej od zmutowanych zwierząt czy głodu, Elena bała się właśnie takich dziwnych zjawisk. Latające węże i mewy ze szponami, były zwierzętami zmutowanymi na skutek wybuchu w elektrowni, ale na powiększenie się księżyca czy uniesienie się horyzontu nawet najsilniejsze promieniowanie nie mogło mieć wpływu, nie miało prawa! Westchnęła i położyła się powrotem do łóżka, jednak udało jej się zasnąć dopiero o świcie.
Gdy tym razem się obudziła, było już południe. Ubrała się i wyszła do miasta. Wszystkie uliczki były ciche i opustoszałe, jedynym słyszalnym dźwiękiem, były jej kroki i... ciche miauczenie. Na dachu jednego z domów, siedziała mała, czarna, wychudzona kotka, dokładnie jej się przyglądając.
-Chodź do mnie, kici kici....- szepnęła Elena. Dziwnie się czuła psując wszechogarniający spokój. Wyciągnęła ręce w stronę zwierzęcia, tylko po to, aby po chwili zorientować się, że w niewyjaśniony sposób pojawiło się obok niej i mrucząc ocierało o nogi. Naglę kotka zjeżyła się i uciekła. W stronę Eleny pędziła większa, również czarna, kudłata bestia. Niezidentyfikowane stworzenie powaliło ją na ziemię i zaczęło namiętnie lizać po twarzy.
-Patrick!- krzyknęła nadbiegająca Lana. – Przepraszam, ale się stęsknił, dawno cię u nas nie było- Powiedziała z udawanym wyrzutem. Miała na sobie za dużą, niebieską bluzę z kapturem zasłaniającym twarz. Elena z trudem podniosła się z ziemi.
-Tak wiem, mi też was brakowało- w tym momencie spojrzała na sapiącego po biegu labradora. -Rzadko pokazujesz się w mieście, dzieciaki cię nie męczą?
-Daj spokój... Przychodzą z byle zadrapaniem. A co u ciebie?
Dziewczyna westchnęła. Lana uśmiechnęła się delikatnie.
-Złamanego serca nie umiem uleczyć...
-Co? Nie, z nami....- ugryzła się w język. Miała wrażeniem (może mylne), że przyjaciółce też podoba się Edilio. Spuściła wzrok.- Z resztą nie ważne...
Wtedy podbiegła do nich grupka dzieci.
-Eliza spadła z huśtawki i ma dużą rankę, krew jej leci.
-Więc obmyjcie rankę i zaklejcie plastrem – odpowiedziała Lana.
-Ale ona ją boli, płacze. I każe iść po uzdrowicielkę!
-Uzdrowicielka jest teraz zajęta, więc to wy jej musicie pomóc.
-Ale...
-Ale mnie to nie obchodzi! Spadać, bo kojoty was zjedzą!- wtrąciła się Elena.
Dzieci zrobiły obrażone miny i odbiegły.
-Jesteś niedobla- Lana udała, że płacze.
-Do tego zła i okrutna, ale cóż zrobić....
-Dobra, więc co mi chciałaś powiedzieć?
-Nic ważnego, naprawdę, tak tylko sobie...
-W porządku, wiem o wszystkim. Między nami nic nie ma, naprawdę. Możesz mi powiedzieć.-uśmiechnęła się nieznacznie.
-Coś jest ze mną ostatnio nie tak. Miewam koszmary, dziwne myśli. I chyba przez to przestaje mi się układać z Ediliem. Nie wiem co robić, on jest po uszy zakochany! Przynosi mi róże, zawsze się tak uśmiecha...
-Ty też go lubisz, ale...?
-Nie chcę, żeby się o mnie martwił
-Przykro mi, ale musisz się sama z tym uporać. No wiesz, sama powinnaś wiedzieć co będzie dla ciebie najlepsze. A Edilio na pewno będzie cię wspierać, daj mu tylko szansę.
-Skąd ty wiesz takie rzeczy?
-Doświadczenie
-Jesteś bossem, wiesz?
-Wiem- zaśmiała się i pognała za swoim uciekającym psem.
Elena, truchtem podbiegła pod dom Astrid.
-Heja, gdzie jest Edilio?
-Pojechali z Samem, pokazać zębakom kto tu rządzi- Astrid uśmiechnęła się.
-O, a wiesz może kiedy wrócą?
-Wyjechali rano, więc powinni już w sumie być.
-No dobra, to ja wpadnę potem.

Do domu wracała okrężną drogą. Chciała po prostu chwilę się przespacerować. Weszła do środka i chciała po raz setny obejrzeć Posejdona, ale na kanapie rozsiadła się czarna kotka.
-Psssssiiiik! – zasyczała Elena, ale ta jedynie z obrażoną miną przewróciła się na drugi bok, powijając pod siebie puszysty ogon. Dziewczyna cicho zbliżyła się do zwierzęcia i delikatnie je uniosła, gdy nagle jej dłonie wypełniła pusta przestrzeń. Kicia jakby nigdy nic siedziała na fotelu obok patrząc na nią z wyższością
-Jak sobie chcesz księżniczko, ale jeść ci nie dam.
Elena obejrzała film, zjadła kolację (jeśli można nią nazwać pojedynczą tortillę z wody i mąki), po czym sprawdziła co u kotki. Spała.
-Teraz albo nigdy- szepnęła do siebie. Wzięła poszewkę na poduszkę, zaczaiła się i w ułamku sekundy pochwyciła w nią kota. Czym prędzej pobiegła na dwór, zamachnęła się i jak najdelikatniej wyrzuciła pakunek do lasu.
-Ha! I kto jest teraz górą? – Z uśmiechem skierowała się w stronę domu, lecz na progu już czekała na nią zadowolona z siebie kicia. Elena westchnęła bezradnie.
-Jednak ty jesteś...- Wpuściła nową lokatorkę do środka i już sama miała wejść, gdy przypadkiem nadepnęła na jakiś przedmiot. Dziką różę. Mogła by przysiąc, że gdy wychodziła, jej tu nie było.
-Ale przecież Edilio.....Nie....-szepnęła. Pędem, pognała do domu Astrid
-Czy chłopaki już wrócili? – sapnęła zdyszana.
-Nie, jeszcze nie. Co się stało?- zapytała. Elena cofnęła się. O nie .Nie, nie, nie!


Trochę długo, wiem, ale połączyłam dwa rozdziały, które pojedynczo były nieco przykrótkie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fire-mup dnia Pią 21:03, 11 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 6:41, 12 Cze 2010    Temat postu:

Kurczę fajnie piszesz;) ZazdrościćWesoly
Czekam na więcej xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:39, 12 Cze 2010    Temat postu:

To z tym kotem fajne Wesoly To ,,nie, nie, nie'' na końcu sprawia, że przechodzą mnie dreszcze - czekam na ciąg dalszy. Z WIELKĄ niecierpliwością.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:12, 12 Cze 2010    Temat postu:

Super. Ok! Naprawde świetnie piszesz. Aż miło się czyta. Czekam z utęsknieniem na następne. Co do róży chyba wiem kto ją przynióśł. Drake

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fire-mup
Biczoręki


Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:28, 12 Cze 2010    Temat postu:

Dzięki, kochani jesteście. Ale nie wiem czy na to zasłużyłam...

Nie wiedziała co ma zrobić. Stop. Wiedziała co, lecz nie wiedziała jak i kiedy. Przepłukała sobie twarz letnią wodą, przeczesała włosy i pomalowała rzęsy, po czym spojrzała w lustro. Ciemne, delikatnie lokowane włosy, blada cera, pełne, jasno-malinowe usta... Nie zmieniła się bardzo przez ten czas, jednak na pewno nie była tą samą osobą co niecałe cztery miesiące temu. Była bardziej wytrwała, twarda, bezwzględna. Czego ona w ogóle się bała? Wzięła głęboki wdech i pewna siebie poszła daleko za dom.
Po chwili jednak zrezygnowała z dalszego zagłębiania się w las, zatrzymując się na skraju. Spojrzała pomiędzy drzewa. Wiał delikatny wiatr. Stała z założonymi rękami, wciąż jednak gotowa do ataku. Przeszedł ją dziwny dreszcz.
-Idiotka – mruknęła. Przecież on nie wyjdzie ot tak sobie, kiedy będzie tu stała. Po za tym nie wiadomo, czy w ogóle tu jest. Musiała przybrać inną taktykę. Wróciła do domu, zapaliła światło w swoim pokoju, po czym wyszła przez okno i wspięła się na dach. Znalazła sobie w miarę wygodne, nisko położone miejsce, skąd widziała świetnie całą okolicę, podczas gdy nikt z dołu nie mógł zobaczyć jej. Ułożyła się na dachówkach i po prostu czekała. Po ok. godzinie, spostrzegła nieznaczny ruch między drzewami. Przez ten czas zrobiło się dość ciemno, więc nie potrafiła dokładnie określić kształtu postaci. Bała się, że gdy go zobaczy, nie będzie wiedziała co powiedzieć, straci poczucie pewności siebie, ale stało się dokładnie odwrotnie. Wystarczyło, że dostrzegła jego zarys, a od razu przypomniały jej się wydarzenia z Coast, napad na sklep, sterroryzowanie przedszkola... Wezbrała w niej wściekłość. Wtedy się pokazał. Miała ochotę go zabić. Tak po prostu, bez ogródek, ale udowodniła by tym, że jest do niego podobna, więc się powstrzymała. Cierpliwie czekała, aż ten dokładnie się rozejrzy, zrobi to co miał zrobić i ... złapie się w jej pułapkę.
Zwinnie zeskoczyła z dachu jakieś dwa metry przed nim. Stanął jak wryty, a jego zszokowana mina automatyczne poprawiła jej nastrój.
-Wiesz, – zaczęła powoli obchodząc go dookoła – Nigdy nie byłeś zbyt dobry w wyrażaniu swoich ‘uczuć’, jeśli mogę to tak nazwać, ale straszenie małych dzieci na ulicy to już lekka przesada, choć nie powiem, w twoim stylu-. Zaśmiał się.
-Ja też tęskniłem.
-I chyba tylko ty... Co tam słychać w Coast?
-Jak chodzi o jedzenie, to nie lepiej niż tutaj. – podniósł z ziemi kamień, delikatnie podrzucił w powietrze, poczym odbił go mocno koniuszkiem swojego bicza, trafiając idealne w siedzącą na drzewie wiewiórkę. -Caine umiera na jakąś dziwną padaczkę, wiele biedakowi nie zostało. - powiedział z udawanym przejęciem, a w jego oczach pojawiły się tajemnicze iskierki – A ktoś go będzie musiał zastąpić...-. Elena wybuchnęła śmiechem.
-Ty? - ledwo wymawiała słowa - Zamierzasz bawić się w małego Caina?
-Nie bez swojej Diany...-. Wyciągną do niej rękę. Natychmiast przestała się śmiać.
-No chyba cię...
-Wiesz, niechętnie to przyznaję, ale nawet jesteś do niej podobna- uśmiechną się, kompletnie wyprowadzając ją tym z równowagi.
-Słuchaj ty żałosna namiastko człowieka! Bezczelnie zakochany, żądny władzy psychol na karku jeszcze nie czyni ze mnie Diany! A jeśli myślałeś, że tak po prostu pójdę z tobą tylko dla tego, że masz zamiar zostać kolejnym wielkim władcą ETAP-u , to wiedz...-wystarczyło jedno spojrzenie na rozmówce, by zamilkła. Zmrużył oczy, jego twarz spochmurniała, a macka zadrżała i powoli odwinęła się z pasa.
-Chyba zapomniałaś do kogo mówisz...- wycedził przez zęby. Wyglądał naprawdę strasznie, Elena musiała zebrać w sobie ostatki odwagi, żeby odpowiedzieć.
-Nie wydaje mi się....-. Odwróciła się na pięcie i powoli skierowała się w stronę domu, kiedy nagle jego bicz trzasną tuż za jej placami. Zatrzymała się, nawet nie patrząc w jego stronę.
-Śmiało- szepnęła rozczapierzając dłonie. Ukradkiem spojrzała na niego przez ramię. Był wściekły, wręcz emanował nienawiścią. Nie wiedzieć czemu sprawiło jej to satysfakcję. Uśmiechnęła się do siebie. Zauważył to. Rykną jak dzikie zwierze i szybkim krokiem odszedł w stronę lasu.
Wracając, Elena natknęła się na zapewne ostatnią dziką różę przed drzwiami. Podniosła ją i bez namysłu spaliła.



* * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:47, 13 Cze 2010    Temat postu:

Geniusz! Musisz koniecznie jakąś książkę wydać. Oczywiście czekam na więcej;)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:40, 13 Cze 2010    Temat postu:

Świetny rozdział - siedziałam jak na szpilkach. Po prostu brak mi słów - no, może tylko, że czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Kwadratowy

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Nie 10:41, 13 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blindness
Gyrokinetyk


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 696
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stolica
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:06, 13 Cze 2010    Temat postu:

Ja skończyłam dopiero wydarzenia z "Niepokoju", ale obiecuję, że od jutra zabieram się za "Głód".
A ogółem świetne! xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fire-mup
Biczoręki


Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:57, 15 Cze 2010    Temat postu:

Dziękuję wam Wesoly
Następny rodział dopiero za tydzień, chyba, że na wycieczce dorwę się jakoś do internetu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fire-mup
Biczoręki


Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:34, 23 Cze 2010    Temat postu:

Nie miałam internetu, ale za to udało mi się coś tam nabazgrać w wolnym czasie, którego miałam tam aż za dużo, dla tego teraz wyjątkowo dwa rozdziały.
Trochę tego dużo, wiem, ale nie mogłam się powstrzymać. Jak wam się nie chce, to nie czytajcie (mi by się nie chciało )

-Jest natarczywa, ale przesłodka. Nie wzięła byś jej na moim miejscu?
-Nie. Głównie ze względu na Patricka, nie polubili by się... Jak ją nazwiesz?
-Reina. Chciałam, żeby pasowało do jej charakteru.
-A Reina znaczy...?
-Księżna.
-To po hiszpańsku? Czyżby Edilio ci trochę pomógł?
-Twoja wiara w moje umiejętności jest naprawdę dołująca, wiesz?
Lana tylko się uśmiechnęła. Siedziały w najdroższym apartamencie hotelu Clifftop, pijąc resztkę znalezionej w nim herbaty bez cukru.
-Głodna?- zapytała uzdrowicielka, leniwie podnosząc się z kanapy.
-To było pytanie retoryczne?
-Mmmm ... Tak – zaśmiała się, wyjmując z barku dwa batoniki fitness.
-Mówiłam ci kiedyś, że jesteś świetna?
-Tak, wymsknęło ci się parę razy.
Od wizyty niepożądanego gościa minął jakiś tydzień, lecz Elena wciąż nie mogła przestać o nim myśleć. Bała się. Oczywiście dała by radę pokonać go w otwartym pojedynku, ale to aura i osobowość Drake’a przerażały ją najbardziej. Przeszedł ją dreszcz.
-Wszystko w porządku? – zapytała Lana.
-Nie czuję się najlepiej, chyba już wrócę do domu.
-Tak, tak. Nażarła się, a teraz...- Nie dokończyła, gdyż została trafiona w głowę poduszką.
-Hej, chcę ci tylko pomóc...
-Obiecuję, że gdy będziesz mogła mi jakkolwiek pomóc, od razu się do ciebie zwrócę...
-Oki. To pa. Miłego zamartwiania się.
-Tak... pa.
Elena wyszła z budynku i szybkim spacerem udała się z powrotem do miasta, ale nie chciała wracać do domu. Mieszkała na samym końcu drogi dojazdowej, więc miała daleko praktycznie do wszystkiego, ale nie przeszkadzało jej to. Zazwyczaj ubiła odrębność, ale teraz najzwyczajniej potrzebowała czyjegoś wsparcia.
Za dużo się w niej działo. Starała się przyjąć jak najodważniejszą i najbardziej obojętną pozę, lecz tak naprawdę okłamywała samą siebie. Zatrzymała się przy falochronie i popatrzyła w morze. To nie miało sensu. ETAP nie miał sensu. Walka z Coast nie miała sensu. Żadna moc nie miała sensu. Wszystko nie miało najmniejszego sensu...
-Mogę przeszkodzić? – Nawet nie zauważyła, kiedy pojawił się tam Edilio.
-Co? A tak, jasne. Zamyśliłam się...
-Właśnie widzę. – uśmiechną się i objął ją w pasie.
-Możesz mi łaskawie powiedzieć, co się z tobą dzieje?
-Nic...
-Mnie nie okłamiesz. – uśmiechną się, poczym spoważniał - Martwię się o ciebie
Przyciągną ją bliżej. Spuściła wzrok, jednak on uniósł delikatnie jej głowę i zmusił do popatrzenia mu w oczy. Zebrało jej się na płacz, ale się powstrzymała. Niestety, zauważył to.
-Ella.....- zaczął, chwilę się zawahał, po czym pocałował ją. Trwało to jedynie kilka sekund, jednak Elenie dłużyło się w nieskończoność.
-Nie musisz mi nic mówić jeśli nie chcesz, po prostu nie mogę znieść myśli.... że dręczy cię coś, w czym nie jestem w stanie ci pomóc. Przynajmniej póki nie wiem w czym problem ... Ale cokolwiek by to było wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Zawsze... Bez względu na wszystko... – szepną w jej włosy. Tego już było dla niej zbyt wiele. Przylgnęła do niego jak najbliżej mogła i wybuchnęła płaczem. Wytrwale obejmował ją, póki się trochę nie uspokoiła.
-Dziękuję ci.... Za wszystko.


* * *

Jesteś moja, nigdy się ode mnie nie uwolnisz - Powtarzał potwór, powoli przybierając ludzki kształt. Najczęściej, sen kończył się w tym momencie, teraz jednak było inaczej. Stwór podchodził coraz bliżej. Mimo ciemnozielonej poświaty która go otaczała, dało się dostrzec jego delikatny zarys. Nagle światło zgasło i mogła przyjrzeć mu się dokładniej. Był to niewysoki chłopak o jasnych włosach, przerażających, lodowatych oczach i czerwonym biczu zamiast lewej ręki. Wręcz emanował mrokiem.

Elena zdyszana usiadła na łóżku. Zazwyczaj, gdy jakiś koszmar powtarzał się przewlekle, za którymś razem przestawał być straszny. Ten jednak taki nie był... Wyjrzała przez okno. Na dworze panowała jeszcze kompletna ciemność, ale z doświadczenia wiedziała, że nie uda jej się znowu zasnąć. Ubrała lekką, niebieską kurtkę i wyszła do miasta. Przez pół godziny przechadzała się bez celu po rynku. Perdido Beach wyglądało co najmniej przerażająco, oświetlone jedynie nielicznymi latarniami, które rzucały długie cienie na jeszcze bardziej nielicznych przechodniów. Wiał delikatny, lecz zimny wietrzyk, przyprawiając ją o gęsią skórkę. W sumie sama nie wiedziała, dla czego tutaj przyszła, chyba potrzebowała odrobiny świeżego powietrza. Albo tego dreszczyku emocji, od którego w ostatnim czasie się uzależniła. W pewnym momencie, przebiegł za nią jakiś cień. Szybko się odwróciła. Chwilę potem, za jej plecami pojawiło się i zniknęło kilka kolejnych. Tym razem przestraszyła się nie na żarty. Niepewnie zaczęła wycofywać się w inną ulicę. Miała wrażenie, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Powoli, bacznie się rozglądając podążała w stronę domu. Wtem usłyszała dźwięk odbezpieczanej broni. Natychmiast puściła się biegiem przez główny plac w stronę Ratusza, do którego miała najbliżej. Jakaś niewysoka postać zastąpiła jej drogę, paskudnie się uśmiechając. Chciała zawrócić, lecz napastnicy otoczyli ją ciasnym kołem. Wywołała ogień na swoich dłoniach, gotowa do ataku.
-He He. Taka ładna, aż żal zabijać…- odezwał się chłopak w środku.
-Nie przesadzaj, mutant to mutant…- stwierdziła z nutką zazdrości jedyna w grupie dziewczyna.
-Takie jest życie, zawsze pada na te najfajniejsze – zabrał głos najwyższy z bandy.
-Ja tam myślę, że to ich kolejna popaprana sztuczka. Nie ma co ! – ten z kolei był wyjątkowo niski. Elena była wręcz pewna, że to on pierwszy zagrodził jej drogę.
-Hej, no co wy- zaczęła niepewnie. Miała wielką nadzieję, że jej głos nie oddaje tego, jak bardzo się boi.
-Ucisz się!- warknęła dziewczyna. Podeszła do wysokiego i spróbowała odebrać mu broń.
-Ja to zrobię, jeśli wy wymiękacie
-Lis, uspokój rzesz się, damy sobie radę – zaśmiał się tamten, wyszarpując jej pistolet. Elena głośno przełknęła ślinę. Wystawiła rękę gotowa do strzału, gdy nagle jeden z nich wycelował w jej skroń. Nawet nie zauważyła, kiedy podszedł.
-Nawet...tego... nie... próbuj... – syknął, przeciągając każde słowo. Ciężko oddychała. Nie wiedziała co robić, panika uniemożliwiała jej logiczne myślenie. Wtem, zapłonęła tak jasno, że sama nie widziała napastników.
-Aaaa!!! Moje oczy!!! - wrzasną stojący najbliżej, poczym dołączyła do niego cała reszta. Elena jak najszybciej mogła pobiegła dalej. Napastnicy strzelali na oślep, więc starała się wykonywać jak najwięcej ruchów, by żaden z nich przypadkiem nie dostrzegł jej konturu.
Musiała wyglądać idiotycznie, lecz nie zwracała na to uwagi. Liczyło się jedynie to, aby przeżyć. Instynkt samozachowawczy przesłonił zupełnie zdrowy rozsądek, więc gdy EL tylko zaczęło kierować wzrok w jej stronę, zaczęła strzelać. Usłyszała krzyk. Trafiła kogoś, lecz nie zabiła. I dobrze, pomyślała. Zdyszana wbiegła do sklepu z narzędziami i ukryła się pod ladą. Było zupełnie ciemno, siedziała cicho starając się oddychać jak najrzadziej, by nie zwrócić uwagi napastników, co nie było takie łatwe, bo gdy jakieś małe owłosione stworzonko spuściło jej się z sufitu na rękę, omal nie zaczęła krzyczeć.
Była w szoku, nie wiedziała ile czasu minęło od pościgu. Może kilka minut może godzin, kompletnie straciła poczucie czasu. W końcu głośno odsapnęła. Zanosiło jej się na płacz. Tego było po prostu za wiele! Dziwne sny, wszechobecny głód, Drake, ciągła walka, samotność, a teraz jeszcze banda niewyżytych debili, próbujących ją zabić za samą egzystencję. Zacisnęła mocno powieki, lecz na darmo. Targnął nią cichy szloch.
-Mam cię - Elena natychmiast poderwała się z miejsca, uderzając dość mocno głową o ladę, pod którą była ukryta. Próbowała się podnieść, lecz ktoś zwalił ją z nóg mocnym kopniakiem w plecy. Z łomotem upadła na podłogę, lecz była zbyt wściekła, na nich i na siebie, że się wydała, aby zwrócić uwagę na ból. Napastnicy nie przestawali jej bić. Leżała z zaciśniętymi zębami próbując się ruszyć, lecz każda próba obrony kończyła się kolejnym uderzeniem. W końcu się poddała. Przestała kopać i owinęła ramiona wokół brzucha, który bolał najbardziej. Po jakimś czasie atakujący ustąpili. Wzięła głęboki wdech starając się ocenić swój stan, lecz to jedynie pogorszyło sprawę. Z każdą kolejną porcją powietrza, czuła, jakby jej płuca rozrywała jakaś niewidzialna siła. Spróbowała się poruszyć.
-Jeszcze żyjesz? I dobra, gorzej dla ciebie- odezwał się jakiś głos. Elena spojrzała przed siebie, lecz przed oczami tańczyły jej czerwone i czarne plamy.
-Ty...- zaczęła, lecz jedynie opluła sobie brodę krwią, ku wielkiej uciesze napastnika. Musiała być twarda. Nie mogła dać po sobie poznać jak bardzo ją boli.
-Lisa, tak? – wydukała – Gdzie reszta?
-Chłopcy? Ach, myśleli, że nie żyjesz. Są tacy kochani, ale tacy głupi.
-Zapewne bez ciebie by nie przeżyli- zakpiła.
Lisa uśmiechnęła się do niej okrutnie.
-A myślisz, że kto tropi popaprańców? Kto zajmuje się tym, żeby Sammy nas nie sprzątnął? Kto podsunął większość planów Zillowi? Kto niszczy ślady działalności EL – starała się zachować zwycięski wyraz twarzy, lecz w jej głosie brzmiała determinacja.
-Wiesz co? Masz racje.- stwierdziła Elena ku jej wielkiemu zaskoczeniu.
-Co?
-Wasze akcje toczą się zawsze tam gdzie nie ma Sama, Edilia ani nikogo kto by was powstrzymał. Zjawiacie się zawsze wtedy, kiedy jesteśmy sami – Mówiła powoli, każde słowo sprawiało jej straszny ból, ale nie mogła przestać, nie teraz. I Nagle wszystko stało się dla niej jasne. – Ale numer! To ty mnie tu sprowadziłaś, prawda? Tak samo jak resztę. Wpłynęłaś na mnie ponieważ...
-Zamki się! – wrzasnęła piskliwym głosem.
-Członkini EL. No to się Zill ucieszy.
-Tylko ciekawe kto mu o tym powie – warknęła pewniej, odbezpieczając pistolet. Jakimś cudem wcześniej go nie zauważyła. Nagle rozległ się strzał, a cały świat przysłonił mrok. Ostatnie co zarejestrowała Elena, był dźwięk tłuczonego szkła i krzyk. Nie wiedziała czyj. Potem była tylko ciemność.


* * *


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fire-mup dnia Czw 15:03, 24 Cze 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:55, 25 Cze 2010    Temat postu:

O mamo. Ta scenka z Ediliem słodka Wesoly. A to z EL po prostu straszne. I genialne zarazem. Grant byłby dumny z takiej fanki. Czekam na ciąg dalszy z niesłabnącą niecierpliwością.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / Fan-Art-Fan-Fiction! Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 3 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin