Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział II
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 3.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Anaid
Przenikacz
Przenikacz


Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:58, 09 Gru 2011    Temat postu:

[PB]

"Kiedy wszystko Cię zawiodło podrasuj rzeczywistość. [...]
Zabij swą duszę dragiem,
Wybrnąłem z wielu bagien, tkwię w jednym...własne życie.
Akronim tego słowa, nie znam, nadużycie?
Żyję intensywnie szybko często na zbyt, czas zwolnić
Jesteśmy tylko ludźmi, którzy chcą się poczuć wolni."



Nicole opuściła Grace. Na jakiś czas.
Nie chciała nic jej zrobić.
Więc wyszła.
Powędrowała nad ocean. Jemu nie zależało, on nie musiał cierpieć.
Choć tylu w nim zginęło...
Przeczesała palcami włosy.
Co robić?
Może zabijać kolejnych? Może pogadać z Ciemnością?

Prychnęła.
- Może jeszcze razem wypijemy herbatkę?
Szła powoli brzegiem.
Twarze dzieci nieustannie ją prześladowały.
Jednak jej głowa była zaprzątnięta jednym:
Co tak naprawdę potrafi Ciemność?
Może jak połączą siły to zdobędzie wymarzoną władzę?
Uśmiechnęła się tęsknie i wdrapała się na skałę.
Usiadła na jej skraju, jej nogi dyndały nad wodą.
Usłyszała szelest za sobą. Odwróciła się gwałtownie, niemal wpadając do oceanu.
- Cześć. - odezwała się nieznajoma.
Nicole zmierzyła ją uważnym spojrzeniem.
- Witaj.
Wyglądała na dobrą.
No, zobaczymy.
- Może zechcesz mi potowarzyszyć w samotnej egzystencji?
Tamta uśmiechnęła się tylko i usadowiła obok Nicole.
Dobry początek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anaid dnia Pią 21:59, 09 Gru 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Premit
Super Szybki
Super Szybki


Dołączył: 12 Lip 2011
Posty: 400
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:08, 10 Gru 2011    Temat postu:

[Pb]

Bandit zmierzała w stronę oceanu. Przed nastaniem ETAP-u kochała nurkować. Mogła godzinami oglądać podwodny świat. Teraz lekka bryza rozwiała jej czerwone włosy. Dziewczyna odgarnęła grzywkę z oczu. W oddali zauważyła dziewczynę siedzącą na brzegu. Szybko znalazła się przy jej boku i bez zastanowienia usiadła trochę dalej. Przez dłuższy czas milczały. Bandit zaczęła jednak rozmowę:
-Hej, jestem Bandit.
-Część, Nicole – odpowiedziała dziewczyna.
-Nie denerwuje cię to wszystko? Wiesz dziwne latające stwory, moce, pistolety, walka, brak dorosłych?
-Mnie jest już wszystko jedno. Ale chciałabym żeby to wszystko stało się lepsze. Inaczej za niedługo będzie tu jeszcze większy chaos, a co gorsza z nas wszystkich zostanie tylko garstka.
-Wiesz masz rację. Ale jak tem - urwała.
Do ich uszy dobiegły dziwne głosy. Jakby ktoś krzyczał przez megafon.
-Hej słyszysz to?!
-Tak, to chyba na placu.
Obie bez zastanowienia wstały i pobiegły w stronę miasta. Bandit znów wykorzystała swą moc. W Pb była już po krótkiej chwili. Co prawda miała zdarte podeszwy trampek, lecz nie zależało jej na nich. Nicole dołączyła do niej po chwili.
-Jjak ty to zrobiłaś?!
-Właśnie o tym mówiłam. To przyszło do mnie tak po prostu. Nie umiem tego wytłumaczyć.
-To było niewiarygodne!
-Dzięki. Słuchaj, Angela chce żeby ktoś objął władzę.
-Tak, mam nadzieję, że będzie to ktoś, kto zechce nam w końcu pomóc.
-Miejmy nadzieję. Miejmy nadzieję.
Taa, jakby ona miała w czymś tu pomóc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:49, 10 Gru 2011    Temat postu:

Biegła.
Nie chciała, ale nie panowała nad sobą.
Czy właśnie tak się czuje lalka, pociągana za sznurki?
Yumi nie lubiła być niweolnicą, w każdym tego słowa znaczeniu. Goniła Miki'ego, bo Ciemność tak chciała. Nie mogła nic zrobić. Jedyną rzeczą jaka przychodziła jej do głowy to...
Stop!
Nogi Yumi zatrzymały się, wzbucając tuman kurzu wokół siebie. Miki i dziewczyna biegli jeszcze chwilę, po czym zatrzymali się i spojrzeli na blondynkę.
Nie możesz mi się sprzeciwić
- Może jednak mogę? - mrukneła, po czym szybkim gestem wycelowała pistolet w głowę i nacisnęła za spust. Upadła na ziemię, czując jak krew zalewa jej oczy. Przyjemne zimno, które spowiło jej ciało sprawiło, że na chwilę zapomniała o otaczającej ją teraźniejszości. Widziała ulice Tokio, jej znajomych, którzy jako jedyni ją rozumieli...
Nie wiedziała jak bardzo za tym tęskniła.
Wiedziała, że Gaiaphage już nie ma. Nie w niej. Co z tego, że nadal jest w tej sztolni... Ona jest już wolna.
Poczuła się strasznie senna. Pomyślała, że powinna napić się kawy, albo napoju energetyzującego, ale nie chciało jej się podnieść.
Prześpię się, a potem zacznę myśleć.
Mgła przysłoniła jej widoczność.
Ostatnim co widziała było niebo i widniejące na jego tle dwie głowy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anaid
Przenikacz
Przenikacz


Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:15, 10 Gru 2011    Temat postu:

[PB]


"A w konsekwencji
Wyniesiesz z lekcji:
Jak nie splamić honoru,
Jak nie sprawić zawodu,
Jak coś zrobić dla zasady,
Jak poświęcić się dla sprawy."



Nicole robiło się niedobrze, gdy patrzyła na Angelę.
Zawsze taka milusia, taka wspaniała, koleżeńska dla wszystkich.
A Nicole dla niej zawsze była śmieciem.
Zerknęła na stojącą obok dziewczynę.
Jak ona się nazywała...Czyżby Bandit?
Nie była pewna.
I tak się nie nadaje.
Choć szkoda, bo wyglądała nawet obiecująco.
- Patrz. - mruknęła do niej i ruszyła przez tłum.
- Nicole! Co ty robisz? - syknęła za nią.
Ale ona już jej nie słuchała.
Obrzeża jej tęczówek były wściekle zielone.
Wyszła przed wszystkich i powiedziała głośno, patrząc to na rząd dzieciaków i Angelę.
- Witajcie! - zawołała głośno.
Rozległy się pomruki i mnóstwo podejrzliwych oczu wlepiło się w dziewczynę.
- Widzę, że nie macie szampańskich nastrojów. A szkoda. Bo należy się cieszyć, że ktoś w końcu podjął próbę zażegnania chaosu jaki tutaj powstał. - tu skłoniła lekko głowę Angeli - I ja to popieram całym sercem.Lecz, niestety zostało to zrobione nie tak. Władza nie jest czymś takim jak bycie przewodniczącym w samorządzie klasowym. Tu odpowiada się za życie ludzi. Za życie tych wszystkich, którzy tu stoją i tych, których tu nie ma. Co dacie tym ludziom gdy któreś z was zostanie burmistrzem tego miejsca?
Rząd dzieciaków milczał i tylko patrzył na nią.
- Nakarmicie ich? Co jesteście w stanie im zaoferować? Teraz może konserwy. A potem? Będą jeść trawę? Dacie im rozrywkę? Dacie im bezpieczeństwo?
Cisza.
- Czemu nikt nic nie mówi...? Ja jestem w stanie dać to ludowi. Wprowadzić system, który udoskonali nasz świat. Nowy świat, który będzie idealny. Ciężko w to uwierzyć, co? To nie jest niemożliwe. Potrzebujemy tylko odrobinę chęci i odpowiednią osobę na odpowiednim stanowisku.
Z tłumu dobiegł ją głos.
- Chcesz zagarnąć władzę i tyle!
Westchnęła teatralnie.
- Po co mi władza? Ja chcę lepszego życia. Dla siebie i innych. Co zdobędę w tym świecie? Niewiele. Nie chcę by ginęły kolejne dzieci. Pochowałam dzieci po strzelaninie. Nawet nie wiecie jaki to straszny widok.
Widziała, że zdobywa tłum.
Rozległ się huk.
Ociężale ku nim toczył się wielki walec. Za kierownicą siedziała dziewczyna o ciemnoczerwonych włosach.
Nicole uniosła brew.
Wybuchły gorączkowe szepty. Chcieli uciekać.
Nie!
- Spokojnie! Ona nic wam nie zrobi.
A jak spróbuje, to słono mi za to zapłaci...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:13, 10 Gru 2011    Temat postu:

[PB]

Cassandra nie wiedziała, jak trafiła na plac budowy. Po prostu wiedziała, że musi to zrobić, choć nie była jeszcze pewna, co. Ta myśl wykiełkowała w jej głowie i rosła w zadziwiającym tempie, tak, że wkrótce wizja osiągniętego celu przysłoniła wszystko inne. Co to była za wizja?
Lewis uśmiechnęła się, spoglądając w stronę walca. Miał on być jednym z narzędzi i, nie da się ukryć, idealnie się do tego nadawał. Drzwiczki do kabiny chwiały się w zawiasach, Cass chwyciła je energicznym ruchem i bez wahania wskoczyła do środka, zatrzaskując je za sobą. Świat z perspektywy kierowcy walca wyglądał całkiem inaczej. Bardziej mgliście i mrocznie, choć to może była akurat kwestia brudnej szyby.
Chwilę zajęło jej zapoznanie się z wnętrzem kabiny, które tylko kilkoma szczegółami różniło się od samochodu - skrzynia biegów trochę inna, kilka dodatkowych dźwigni, żadnej większej filozofii.
Dziewczyna uruchomiła silnik. Maszyna zaczęła przyjemnie mruczeć. Ruszyła, najpierw powoli, ostrożnie, omijając wszelkie przeszkody. Szczerze powiedziawszy, Cassandra spodziewała się czegoś trudniejszego. Zaczęła przyspieszać. Jechała w kierunku placu - brak żywej duszy na ulicach mógł oznaczać dwie rzeczy: albo, że dosłownie wszyscy brali udział w wyborach na przywódcę miasta, albo to, że wszyscy pouciekali z pola widzenia na widok walca wyjeżdżającego z pola budowy ruchem nieprostoliniowym. No cóż.

Na placu faktycznie było pełno ludzi. Z całej tej chmary wyróżniały się trzy osoby: brunetka średniego wzrostu, którą Cass kojarzyła tylko z widzenia, jasnowłosa dziewczyna, Angella, i ta która miała włosy w podobnym kolorze do Lewis - Bandit.
-Spokojnie! Ona nic wam nie zrobi - krzyknęła nieznajoma, i rzeczywiście, wszelkie głosy umilkły. Cassandra wiedziała - była tego tak samo pewna jak tego, że ma wsiąść do walca - że ona może jej pomóc.
Widziała ją w swojej wizji.
Dziewczyna przejechała jeszcze kilka metrów, zmuszając najbliższe osoby do cofnięcia się. Otworzyła drzwiczki i wyskoczyła z maszyny, po to tylko, by po chwili znaleźć się z powrotem na górze. Wyżej. Na dachu.
-Nic wam nie zrobię! Ale pod warunkiem, że mnie posłuchacie. - brunetka zmierzyła ją uważnym spojrzeniem.
-Władza może zdziałać dużo dobrego - ciągnęła dalej, kładąc nacisk na ostatnie słowo - jeśli dzierżą ją odpowiednie osoby. To dar, z którego trzeba umiejętnie korzystać, ale też wielka odpowiedzialność. Odpowiedzialność za życie innych, za ich szczęście i zapewnienie wszelkich wygód. To nie jest łatwe zadanie, i pewnie dlatego nikt się go jeszcze nie podjął.
Głosy znów zaczęły przybierać na sile.
-Nastały ciężkie czasy - Lewis cedziła każde słowo - które wymagają drastycznych środków. Wybory nic tu nie pomogą, bo większość z was głosowałaby na starsze rodzeństwo albo osoby, które kompletnie się do tego nie nadają. Myślicie, że to takie łatwe, a tymczasem lekkomyślność jest najgorszym błędem popełnianym przez was wszystkich. To dlatego nasze miasto wygląda tak jak wygląda i zginęło tyle osób, ile zginęło.
Teraz słyszała wyraźne protesty, a wśród nich coś o morderczym drzewie.
-Dyscyplina rozwiązałaby ten problem. Nie musiało cierpieć tak dużo osób, to tylko wasza wina. - skwitowała. - Nie chodzi mi o to, żeby wmówić wam głupotę albo oskarżyć o cokolwiek, chcę wam pomóc. Pomóc przetrwać.
-Jeśli - kontynuowała o wiele głośniej - ktoś z was uważa, że poradziłby sobie na stanowisku przywódcy lepiej ode mnie albo - tu wskazała nieznajomą - koleżanki, niech znajdzie w sobie tyle odwagi, by wystąpić i powiedzieć o tym na forum miasta.
Cassandra zeszła z dachu walca i podeszła do brunetki. Przez chwilę patrzyły sobie w oczy.
-Powinnam się przedstawić. Jestem Cassandra.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cukierkowa
Gyrokinetyk


Dołączył: 26 Kwi 2011
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:59, 11 Gru 2011    Temat postu:

[PB]
-Macie rację! Rzeczywiście powinnam pomyśleć... Ale chciałam znaleźć kogoś, kogokolwiek - położyła nacisk na to słowo. - kto byłby przywódcą choćby na jakiś czas.
-Dobra, ale i tak powinnaś pomyśleć, nie? - krzyknęła dziewczyna, która przyjechała wielką maszyną.
-Dobra, mój błąd. Wybierzemy przywódcę?
-Ok. - tu odezwała się inna dziewczyna, chyba nazywała się Nicole.
-Więc tak. Mamy tu dwie dziewczyny, które twierdzą, że dadzą radę wszystkim się zająć - Angela krzyknęła przez megafon. - Nicole. - wskazała na tą pierwszą. - Oraz Cassandra. - pokazała na dziewczynę o buraczkowych włosach, która wysiadła z walca. Więc Perdido Beach, wybieramy przywódcę.
Taa, akurat się uda.
-Więc kto jest za Cassandrą niech teraz podniesie rękę. Policzy się was!
Poprosiła kilka osób i po dziesięciu minutach głosy były policzone.
-A kto chce, by Nicole była przywódcą?
Znowu liczenie.
-Dobra, głosy zostały przeliczone. Wygrywa...- tu zawiesiła głos.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Premit
Super Szybki
Super Szybki


Dołączył: 12 Lip 2011
Posty: 400
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:36, 11 Gru 2011    Temat postu:

[Pb]

Nie! To wszystko dzieje się zbyt szybko.
Bandit była przestraszona, powątpiewała, że jedna osoba da radę z taką szarańczą. Inaczej nie da się nazwać tłumu rozwydrzonych i lekkomyślnych dzieciaków. W jednej chwili podeszła w stronę Nicole, Angeli i Cass.
-Hej!- zaczęła mówić pewnym głosem. Słuchajcie! Czy na prawdę wierzycie w to, że jedna osoba da sobie radę z tym wszystkim? Ja uważam, wy same nie podołacie zadaniu, jakim jest sprawowanie władzy nad Pb. Przepraszam z góry. Nie sądźcie, że mam o was złe zdanie, wręcz przeciwnie. Podziwiam was za odwagę. Ale czy nie lepiej byłoby stworzyć jakaś radę, rząd czy coś w tym stylu? Składałaby się ona np. z dziesięciu osób. Byłby wśród nich przywódca, lecz reszta pomagałaby mu w podejmowaniu decyzji czy też innych istotnych dla naszego miasta sprawach. Co o ty myślicie?
Nic. Cisza.
-Błagam. przemyślcie to. Ja… mogłabym uczestniczyć w tej radzie. Przywódcą zostałaby dziewczyna, którą wy wszyscy wybraliście. Na razie byłaby nas tylko trójka, dlatego ogłosiłybyśmy nabór pozostałych członków. Myślę, że w ciągu kilku utworzylibyśmy nasz rząd. Teraz chcę poznać wasze zdanie.
Bandit stała tam w niepokoju. Czuła się okropnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
heroin(e)
Debil Roku


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 2232
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:12, 11 Gru 2011    Temat postu:

Wstała i się otrzepała. Nadal trwało zamieszanie, ale nie było już tak głośno. O wiele lepiej dla niej. Głowa powoli przestawała ją boleć.
Podleciała- tak, nad ziemią- na plac. Ci to nigdy nie mogli się uspokoić. Ciągle tylko krzyki i kłótnie.
Tym razem chodziło o władzę. Wiedziała, że w końcu będzie chodziło tylko o władzę. Dziewczyna która teraz mówiła nazywała się... Cassanda? Cats zmroziło. Projekt...
Ona nie może być jedyną osobą u władzy.
Ale jak to zwykle na placu bywa... kolejna osoba już dorwała się do głosu.
-Na razie byłaby nas tylko trójka, dlatego ogłosiłybyśmy nabór pozostałych członków. Myślę, że w ciągu kilku utworzylibyśmy nasz rząd. Teraz chcę poznać wasze zdanie.
Cats przeniosła się w kierunku Bandit.
-Jestem ja najbardziej za. I zgłaszam się do rządu.
-powiedziała z zimnym uśmiechem.



Ohh jestem taka beznadziejnaa!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anaid
Przenikacz
Przenikacz


Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:33, 11 Gru 2011    Temat postu:

[PB]



„Z miejsca rodzi się agresja
Nie jest tak?
Trudno przestać o tym gadać,
Sprawa jest jak zaraza.
W konfrontacji trzeba się narażać.
Nie uciekniesz, nie unikniesz,
Możesz to odwlec na swoją niekorzyść.
By potem polec i dać się dobić.
Nie wygram nie podejmując rękawic,
Co nie może zabić to wzmocni.
Baczność! Przemyśl! Spocznij!”



Lodowata panika chwyciła Nicole za gardło.
Wszystko się sypało.
Ręce jej drżały od tłumionej wściekłości.
Tak bardzo chciała porazić ich swoją mocą i pokazać do czego jest zdolna.
Ciemność aprobowała ten pomysł.
Nie. Ty jesteś jedynym monarchą swojego życia.
- Wspaniale – powiedziała, siląc się na swobodny ton – ale czy nie będzie zbytniego zamieszania? Kilkanaście osób przy władzy to kiepski pomysł. System czterech cesarzy wprowadzony był w Cesarstwie Rzymskim, a potem szybko zdjęty i wrócono do rządów jednostki. A to dlatego, że powstały sojusze i spiski. Rząd jednej osoby będzie bezpieczniejszy, ale nie zaprzeczam, bardzo przyda się każda pomoc.
Patrzyła w oczy po kolei dzieciakom. Musiała do nich jakoś dotrzeć. Musiała.
- Chcę tylko pokoju. To, co było w dawnym życiu, teraz się nie liczy. Kim byliśmy – nieistotne. Sami teraz tworzymy nowy świat. Nie niszczmy go już na początku jego istnienia. Potrzebne jest nam obiektywne spojrzenie. Pomyślcie chwilę. Jedna osoba wymyśla plan i podporządkowuje go pod potrzeby ludu. W grupie rodzą się pomysły, jak by obrócić cokolwiek na swoją korzyść. Jeden władca będzie tak zajęty ważnymi sprawami, że nawet nie będzie miał czasu na takie myśli. W świecie taki ustrój polityczny zawsze był dobrym rozwiązaniem. Powracając do Cesarstwa Rzymskiego – po powrocie cesarza imperium przeżywało złote czasy. Na pewno myślicie, że leję wodę. Na pewno nasłuchacie się jeszcze takich przemówień.
Przeczesała palcami włosy.
Czas kończyć tą "przemowę".
- Mówię wam z ręką na sercu: to nie jest pusta gadanina. Nigdy nie rzucam słów na wiatr. Możecie mi zaufać. Nie porzucę was przy jakichkolwiek przeciwnościach.
Poczuła wilgoć w kąciku oka. Zacisnęła zęby i otarła szybko łzę.
Teraz pozostaje zobaczyć, czy potrzebnie się tak produkowałam…
Oby tak.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:18, 12 Gru 2011    Temat postu:

[PB, plac budowy]
James White znany szerzej jako Uzdrowiciel opierając się o rusztowanie przypatrywał się działaniom kilku dziewczyn żądnych władzy. Niezbyt go interesowało co będą robiły z miastem. Podobnie sprawa się miała z resztą mieszkańców.
Zwyczajnie go to nie obchodziło
- Piękne przedstawienie. - wypowiedział na tyle głośno aby usłyszały go najbliżej stojące osoby.
- Uzdrowiciel! - krzyknął ktoś pokazując go palcem.
Wielkie mi odkrycie.
Mimo to zachował uwagę dla siebie wzdychając jedynie. Nie miał najmniejszej ochoty dołączać do tej maskarady.
Ciekawe co teraz się stanie. Choćby nie wiem co pozostanę neutralny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cukierkowa
Gyrokinetyk


Dołączył: 26 Kwi 2011
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:58, 13 Gru 2011    Temat postu:

[PB]
Ludzie, niech wreszcie przestaną!
-Hej, wy tam! - krzyknęła przez megafon. - Mam pomysł. Każda z was ma rację. I sprawowanie władzy przez jedną osobą i przez grupę ma swoje wady i zalety. Proponowałabym stworzenie powiedzmy 5-osobowej rady. Dlaczego kilkanaście osób? Wystarczy kilka. Poza tym jedna osoba raczej nie da sobie rady z tym wszystkim. To tylko moje zdanie.
Cisza. Nikt się nie odzywał.
-Tak, teraz siedzicie cicho?! No cóż.
-Właśnie o tym mówiłam! - odezwała się ta ruda, chyba Bandit. - Jedna osoba nie da rady. Potrzeba kilku osób by dać sobie z tym radę.
Jedna mądra się znalazła.
-Więc jak co sądzicie o tym, by kilka osób rządziło? Śmiało, możecie mówić co tylko chcecie.
-Chyba rada będzie lepsza. W końcu, żeby to ogarnąć potrzeba więcej osób. - odezwał się wysoki chłopak.
-Nie! - krzyknęła jakaś blondynka. - Zaraz wszyscy się pokłócą i nie będzie rządu!
To może trochę potrwać...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Temi
Kameleon
Kameleon


Dołączył: 22 Sie 2011
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:11, 15 Gru 2011    Temat postu:

Patrzyła na cały bałagan, jaki powstał na placu. Pokręciła głową. Głupia walka o władzę. Postanowiła włączyć się do rozmowy.
-Poczekajcie!- krzyknęła Nunca na cały głos. Zapadła względna cisza- Rada jest dobra. jedna osoba nie może decydowac o naszych losach. Uważam, że w radzie powinny zasiadac osoby, które mają coś do powiedzenia. Nie wiem, ile taich osób się znajdzie. Nie wiem, czy będzie ich osiem, czy czterdzieści. Ale każdy musi mieć głos. Możemy robić głosowania na każde ważne decyzje. Proponuję rozpatrzyć teraz każdą kandydaturę do rady. I na przywódcę rady- umilkła na chwilę i rozejrzała się dokoła-
Cassandra na władcę. Czy ktoś jest przeciwko?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anaid
Przenikacz
Przenikacz


Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:49, 15 Gru 2011    Temat postu:

[PB]


"Na tych osiedlach witam Ciebie ziomuś,
Tu sam sobie nie ufasz, a co dopiero komuś...
Na tych osiedlach wśród bólu i cierpienia,
Zaciskasz pięści, bo wiele masz do stracenia.
Na tych osiedlach witam Ciebie ziomuś,
Tu sam sobie nie ufasz, a co dopiero komuś...
Na tych osiedlach do walki daje powód,
Bo tu miarą sukcesu jest to, ilu masz wrogów."




Nicole zacisnęła pięści.
Zacisnęła zęby i naparła lekko na świadomość na tamtej dziewczyny.
Nieco zbladła, złapała się za brzuch.
- Co ci jest? - Bandit dopadła do dziewczyny w jednym susie.
Ona tylko potrząsnęła głową.
- Boli...mnie brzuch. - wykrztusiła z trudem.
- Nie ruszaj się. - poleciła cicho Nicole.
Podeszła do niej i położyła rękę na jej brzuchu, zmniejszając stopniowo natężenie wysyłanego bólu. W duchu drżała z ekscytacji.
Po chwili dziewczyna odprężyła się i uśmiechnęła.
- Dziękuję. - powiedziała z wdzięcznością.
- Co to było? - zapytała zaniepokojona Angela.
- Podejrzewam, że Ciemność...
Cassandra spojrzała na nią błyskawicznie.
- Ciemność?
- To coś, co stworzyło ten świat.
W jej spojrzeniu pojawiło się nienazwane uczucie. Nicole była przekonana, że myśli o tym, co jeszcze potrafi Ciemność.
Usta dziewczyny zadrżały w tłumionym uśmiechu.
Może mam sprzymierzeńca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:47, 17 Gru 2011    Temat postu:

[PB]

Cassandra uniosła brew.
Ah tak... Czyli możliwe, że cały to przejmowanie władzy nie ma najmniejszego sensu.
Bo coś innego zamierza nami rządzić.
Albo już to robi.

-To interesujące, naprawdę. Może zechcesz nam powiedzieć o tym coś więcej... - powiedziała tak, że tylko osoby stojące najbliżej mogły to usłyszeć, a potem wbiła w Nicole to spojrzenie które mówiło: "pod żadnym warunkiem tego nie mów, nie teraz, nie tutaj, nie przy całym mieście".
Odchrząknęła. Wróciła myślami do idei tworzenia rady w mieście. Nawet jeśli istniał jakiś paranormalny byt odpowiedzialny za zniknięcie dorosłych i w ogóle za cały ten bałagan, nie należało tak otwarcie o tym mówić. Bez względu na to, jak bardzo ich położenie było inne od tego, które istniało w ich świadomości, trzeba było zachowywać się jak gdyby nigdy nic.
Przynajmniej na razie.
Lewis odchrząknęła.
-Spodziewałam się tego. - przemówiła - Tak, to wielkie szczęście, że nie jesteście na tyle głupi, żeby dać sobą rządzić pierwszej osobie, która będzie tego chciała - na chwilę w jej głosie zabrzmiała kiepsko ukrywana drwina. Ale bardzo szybko się opanowała. - Nie oczekiwałam, że od razu przyjmiecie wszystkie... - zawahała się. Ponownie spojrzała na Nicole -... nasze warunki.
Jeśli chcecie rady, będziecie ją mieli. Ale musicie coś wiedzieć. Moi drodzy, bądźcie realistami. Jak wyobrażacie sobie istnienie takiej rady? Jesteśmy dziećmi. Faktyczną władzę będzie sprawowała ta osoba, która wykaże się największą siłą przebicia. Reszta albo się podporządkuje, albo sprzeciwi. W pierwszym wypadku takie rządy niewiele będą różniły się od rządów jednostki. W drugim wypadku dojdzie do konfliktów.

-Istnieje coś takiego jak kompromis - wtrąciła Angela przez megafon.
-Dziękuję za tę uwagę - Cassandra uśmiechnęła się. - Ale wątpię, żeby dało się w jakiejkolwiek kwestii ustalić rozwiązanie, które odpowiadałoby każdemu. Jest to praktycznie niemożliwe. Zastanówcie się, czy chcecie więcej wojen.
Ostatnie słowa zawisły nad placem. Cisza.
Cass szepnęła do Nicoli, choć wiedziała, że wszyscy ją obserwują.
-Musimy szybko z tym skończyć. Chcę się dowiedzieć czegoś konkretnego o twojej Ciemności.
Oczy dziewczyny zalśniły zielonym blaskiem.
Rozległ się huk.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Sob 14:02, 17 Gru 2011    Temat postu:

[PB]

Chris stał w zaułku, przypatrując się walkom o władzę. Nie miał pewności, czy jest to prawdziwe, czy może sztuczna parodia debaty. Mrugnął do Nicka. Ten w szalonym uśmiechu pokazał pokryte próchnicą zęby i wsunął się do studzienki ściekowej.
Szczur.
Afterhean pogładził uzi, ukryte pod nałożonymi łachmanami.
Padł na ziemię i zaczął się ciężko czołgać. W końcu go zauważono. Ktoś wrzasnął, że to jeden z tych Coates.
- Stał w drugim szeregu!
- Co z nim zrobimy?
- Czekajcie!
- Na co?
- Związać i oddać go głodnym falom i morskim krabom!
- Właśnie! Tylko, że odwrotnie!
- Morskim falom i głodnym krabom?
- Tak, właśnie!
Jakaś dziewczyna podniosła rękę.
- Czekajcie, musimy mu jednak pomóc! Dajcie mu coś powiedzieć!
Chris, sztucznie opierając się o znak drogowy, ukazał wszystkim pełną i wspaniałą gamę zadrapań, która kosztowała cztery zmarnowane noże.
- Nas... nas... kojoty... dużo... wszyscy... wszystko... na wierzchu...
Afterhean powoli dowlókł się do walca.
- Muszę... usiąść...
Wsiadł do maszyny i wyłożył się w środku, zostawiając otwarte okna i drzwi, by mogli widzieć jego wszystkie ruchy.
Usłyszał brzęczenie blachy na dachu maszyny, kiedy ktoś z niego zeskakiwał.
- Czy wszyscy z Coates nie żyją?
Chris podniósł ciężko głowę.
- Nie mam... pojęcia... część... rozbiegła się... reszta... wszystko... na wierzchu...
Afterhean padł w udawanym omdleniu, przekręcając kluczyk w stacyjce. Walec ruszył w stronę wzgórza Coates. Ludzie uciekali przed nim bez problemu, ale lekka zabudowa budynków miasteczka szybko ustąpiła przed wielkim, niszczącym potworem. Mieszkania padały jak domki z kart.
Chris nie ruszał się. Było idealnie - wszystko wyglądało tak, jakby zrobił to przypadkowo.
Kiedy w końcu dowlókł się do wzgórza Coates, teraz już opustoszałego, czekała tam na niego ekipa, wyznaczona do czyszczenia szkoły z potrzebnych rzeczy. Miała już odjeżdżać z ostatnią partią. Czekała tylko na Chrisa.
Kiwnął z uznaniem Mai. Miała świetne wyczucie czasu.
Przed ruszeniem w drogę do obozu nad jeziorem, Afterhean puścił jeszcze raz, nakierowując go na Perdido Beach.
- Jeśli nam się poszczęści, zgniecie kogoś z tej ich... Rady.
Powrót do góry
Shadow Rider
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 11 Gru 2011
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Pustyni

PostWysłany: Sob 14:11, 17 Gru 2011    Temat postu:

Coates Academy

Vall obudziła się. Nie czuła już przerażającego bólu głowy.
A więc wyzdrowiałam. Nareszcie zejdę z tego piekielnie niewygodnego łóżka.
Dziewczyna usiadła na łóżku. Założyła swoją bluzę z kapturem i wstała na nogi.
-Haaaalo! Jest tu ktoś?! Pani pielęgniarkoooo! Już wyzdrowiałam! Nie muszę już pić syropu!
Zero odpowiedzi. Wydarła się jeszcze raz. Nic. Wyszła z gabinetu. Nic nie wiedziała o tym że nie ma dorosłych. Zachorowała na jakąś okropną grypę czy coś tuż przed tym jak rozpoczął się ETAP. Miała straszną gorączkę, wymiotowała i bolała ją każda część ciała. A teraz jest już zdrowa.
-Ej!! Gdzie są wszyscy?!
Vall krzyczała i przemierzała puste korytarze Coates Academy.
A może ominęła mnie jakaś rozruba? Może wpadł tu jakiś tyran? Vader? Ale by były jaja!
-Panie Vaaaaader! A może Impeeeratoooże! Nie chyba to nie oni.
Wyszła na parking przed budynkiem. Zamarła. Na żwirze kręciło się stado kojotów. Jedn ją zauważył. Zaczął przeraźliwie wyć. Przerażona Vall zaczęła uciekać w głąb budynku. Kojoty ruszyły za nią. Przez chwilę wydawało jej się że od strony napastników słyszy jakieś ochrypły głos, który wykrzykiwał komendy: "Łapać ją!" itp.
-Co się tu dzieje?!
Vall skręciła w jakiś korytarz, lecz wtedy dopadły ją kojoty. Uderzyła głową w parapet i zemdlała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:14, 17 Gru 2011    Temat postu:

[Obóz Chrisa]

Felice siedziała po turecku na skraju otaczającego jezioro lasku, dłońmi gładząc igliwie. Jej oczy były zamknięte, a rysy twarzy ściągnięte w idealnym skupieniu.
Rude włosy unosiły się delikatnie i falowały nieznacznie, jakby były obdarzone własnym życiem.
Gwałtownie otworzyła lśniące złotem oczy. Wbiła wzrok w maleńki krzaczek dzikich malin, który powoli zaczął pokrywać się cienką warstwą kamienia.
Felice zamrugała, jej włosy opadły na ramiona, a oczy znów były stalowoszare.
Postukała palcem w krzak, a pokrywający go kamień się ukruszył się pod jej dotykiem.
Zaklęła cicho pod nosem.
Skoro nie umiała na dłuższy czas unieruchomić rośliny, jak miała sobie poradzić z człowiekiem?
A jeśli ten człowiek był niezniszczalny?
Przygryzła wargę, by wypchnąć z umysłu jeszcze gorszą myśl, ale ta i tak się uformowała.
Ciekawe, czy potrafiłabym zamienić w kamień tygrysa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shadow Rider
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 11 Gru 2011
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Pustyni

PostWysłany: Sob 20:34, 17 Gru 2011    Temat postu:

Gdzieś w środku lasu

Vall ocknęła się. Zobaczyła nad sobą drzewa i poczuła że igły wbijają jej się w plecy. Poczuła również ból w prawej ręce i lewej nodze. No i oczywiście bolała ją głowa.
No nie! Znowu mnie głowa boli.
Chciała wstać, ale kiedy tylko usiadła coś na nią wskoczyło. Opadła na plecy i krzyknęła, ponieważ w upadła prosto na wystający patyk. Wyjęła go szybko spod pleców. Popatrzyła do góry, bo chciała zobaczyć co ją przygniotło. Zobaczyła obrzydliwy, pokiereszowany pysk kojota. Kojot warknął:
-Leż tu, człowieku. Nie ruszaj się.
-Zaraz, zaraz. Od kiedy kojoty umieją mówić?! Czy ja o czymś nie wiem?! A w ogóle to złaź ze mnie, KOJOCIE!
Zrzuciła z siebie kojota, lecz wtedy rzuciły się na nią trzy inne. Vall uspokoiła się. Nie próbowała ich zepchnąć. Nie chciało jej się. Kojotom widocznie też, ponieważ z niej zeszły. Dziewczyna usiadła.
-Hej! Ty duży! Tak! Do ciebie mówię brzydalu. Chodź tu muszę z tobą pomówić.
Kojot podszedł i warknął gniewnie. Nie miał ochoty na pogaduchy z jakąś dziewczyną.
-Słuchaj. Kompletnie nie wiem co się dzieje. Nie chcę wam przeszkadzać. Więc róbcie co chcecie, ale mi nic nie róbcie to wam nie będę przeszkadzać. Ok?
Kojot słuchał. Na jego obrzydliwym pysku i w jego dzikich oczach widać było że jest średnio zainteresowany.
-Skoro umiesz mówić to może masz też kartkę i długopis? Hmm? Mogłabym to dostać?
Kojot mruknął na jednego ze swoich braci. Tamten wbiegł do przyczepy kempingowej. Vall dopiero teraz ją zauważyła. Po krótkiej chwili kojot wybiegł z zeszytem i długopisem w pysku. Podał przedmioty Valli.
-No dzięki. Róbcie co chcecie, a ja sobie tu będę pisać. Tylko mi nie przeszkadzać!
Kojot odszedł. Vall oparła się o drzewo i zaczęła głęboko myśleć. Nabazgrała na kartce dwie linijki swego nowego tworu i popatrzyła się przed siebie. Kojoty na kogoś czekały. Ale na kogo?
Hmm.. Do czego to doszło. Gawędzę sobie z kojotami w środku lasu. Ech...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:29, 18 Gru 2011    Temat postu:

[PB]

Przez pierwsze dziesięć sekund obserwowała z zimną furią, jak jej walec coraz szybciej oddala się od placu.
A później rzuciła się w pościg. Tłum rozstępował się przed nią, co było dobrą okolicznością, ale sama decyzja okazała się niefortunna. Przy drugim skrzyżowaniu Cass mogłaby wypluć płuca, a maszyna zniknęła jej z oczu.
Wzruszyła ramionami. Trudno. Jestem pewna, że jeszcze tu wróci.
Zacisnęła zęby i usiadła pod na wpół rozwalonym ogrodzeniem.
Powinna wrócić na plac. Ludzie zaczynali się rozpraszać, panowało zamieszanie, a następnej takiej szansy już mogło nie być.
Postanowiła poczekać na skrystalizowanie się jakiejś konkretnej myśli, a jak na razie nie mogła skupić uwagi. Potrzebowała ciszy, nieustający szum dzieciaków na placu ją męczył. Czuła ból pulsujący gdzieś w skroni.
Nie nadawała się do publicznych wystąpień, samym głośnym mówieniem zdarła sobie gardło i miała serdecznie dość tego całego towarzystwa.
Usłyszała za sobą czyjeś kroki.
-Co teraz? - spytała Nicole.
-Co teraz? Teraz poczekam na mój walec. Nie wrócę bez niego na plac. Jest mi potrzebny.
-Tylko tyle?
-Chodzi ci o radę? Myślę, że możemy ją zostawić. Zaufanie i poparcie ze strony miasta na pewno nam nie zaszkodzi.
Chwila milczenia.
-Ale najpierw walec.
-Po co ci ta kupa złomu?
Cassandra zaśmiała się.
-Tą kupą złomu robi się naprawdę fajne wejścia. Budzi respekt. Nie możesz zaprzeczyć.
Jakby na potwierdzenie tych słów usłyszały zgrzyt silnika. Walec jechał wprost ku nim, taranując wszystko, co stanęło mu na drodze.
Cass i Nicole odsunęły się nieco, żeby również nie zostać jedynie krwawą miazgą, a w momencie, gdy maszyna przejeżdżała obok, Lewis skupiła w sobie całą swoją moc. Uniosła ręce. Zamierzony cel został osiągnięty - chłopak siedzący w środku uniósł się w górę i uderzył głową w dach. Dość mocno uderzył. Cassandra skoczyła w bok ze zwinnością, która nawet ją zaskoczyła, uczepiła się drzwiczek i otworzyła je. Balansując na krawędzi upadku, zdołała przekręcić kluczyk w stacyjce. Silnik warknął i ucichł. Dziewczyna, wykorzystując chwilę zdezorientowania blondyna z CA szybko wyciągnęła go za nogi i zrzuciła na dół, a sama zajęła miejsce kierowcy.
Wszystko trwało zaledwie kilka sekund. Lewis gestem zaprosiła swoją wspólniczkę do środka i krzyknęła do biedaka leżącego na dole.
-Na twoim miejscu poćwiczyłabym grę aktorską.
Tamten uniósł wzrok, nie do końca rozumiejąc, o co jej chodzi.
-Mówię poważnie. Niezbyt wiarygodne przedstawienie to było. I proponuję znaleźć sobie inny środek transportu - rzuciła ironicznie i ruszyła, zanim zdążył się pozbierać i ją powstrzymać.
-Zostawisz go tutaj?
-Nie chcę dobijać leżącego. I mało mnie obchodzi, czego on chce. Teraz możemy wrócić na plac.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:56, 18 Gru 2011    Temat postu:

[Autostrada]
James maszerował opustoszałą autostradą omijając porozbijane samochody. Jakiś czas temu minął Coates Academy, gdzie przypadkiem usłyszał coś o Felice.
Chyba o Felice.
I to zadecydowało. Postanowił wyruszyć nad jezioro, gdzie ukrywali się uczniowie CA.
O ile to co wychwycił z rozmowy dwóch hałaśliwych zbójów było prawdą.
Dotrze do Felice i wytłumaczy jej swoje znikniecie. A ona może go ponownie przyjmie.
W końcu mieli umowę.
No, miał jeszcze umowę z Mikim, ale nadal był na niego zły za pozostawienie go na drodze.
Uniósł głowę spoglądając na coraz większy zarys elektrowni.
Czekaj Felice. Zaraz cię dogonię


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 3. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 4 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin