Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział II
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 3.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gaia
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:41, 17 Paź 2011    Temat postu: Rozdział II

Czy władca Coates Academy nadal będzie terroryzować uczniów? Czy wśród młodych ludzi z PB wciąż będą toczyć się spory, czy też może zawrą sojusze?
Czy miasto odzyska Uzdrowiciela i czy w końcu zapanuje porządek?
Wszystko w Waszych rękach...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eldarion
Jr. Admin


Dołączył: 13 Paź 2011
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 5/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 7:29, 18 Paź 2011    Temat postu:

[PB, McDonald]
McDonaldzie, Blake szybko wypatrzył grupkę nieznanych mu ludzi. Lecz jednego, rozpoznał z łatwością, bowiem był to Justin. Reszty Blake nie znał. On, Egro i dziewczyna przysiedli się do nich, choć ta trzecia niechętnie.
Justin powstał gdy ich ujrzał i oznajmił rekrutom:
- O to on, we własnej osobie. Możliwe, że wasz przyszły przywódca.
Blake przywitał ich skinięciem głowy.
- A więc, mam nadzieję, że Justinie, nie wziąłeś losowych, pierwszych lepszych. Jeśli jest ktoś, kto ma wątpliwości, niech się zgłosi. Już ja je rozwieję, albowiem wiem, że spełnię wszelkie wasze wymagania, byle by one, były z sensem. Ale pierw, przedstawiam wam Egro’a Moona! -wskazał na niego dłonią.
Justin i pozostali pokiwali głowami, a dziewczyna mruknęła pod nosem, lecz Blake jako jedyny usłyszał słowa:
- Psychol, jakich mało...
Ergo zdumiał się, że nie należycie go powitano. Zareagował natychmiast.
- O kur*a, ale wy mili.
Blake uśmiechnął się mimo woli.
- Dobra, jeśli ktoś, jest tu po to, by mnie później zabić, okłamywać , albo w podobnych sprawach, to od razu niech wyjdzie... - po czym spytał się cicho dziewczyny:
- Jak masz w ogóle na imię? -
Ona uśmiechnęła się i powiedziała:
- Myślałam, że już nie zapytasz... Jestem Emilia.
Blake pokiwał głową i odezwał się do wszystkich:
- A więc?
Usłyszał prychnięcie, następnie ktoś wstał i wyszedł z grymasem na twarzy. Szepnął do Egro’a:
- Pilnuj go. Najlepiej... Pośledź go trochę, a jeśli z czymś wyskoczy, to wiesz co robić, a jeśli nie, to spraw, by się bał w czymkolwiek nam przeszkodzić...
Ergo pokiwał głową z tym swoim uśmiechem psychola
- Ale nie myśl, że jesteś moim szefem. Jesteśmy równi.
Blake w myślał się zaśmiał..
- Może... Oj przyjacielu, o takie sprawy, już się nie kłóćmy... I tak wiesz, kto tu rządzi...
Nikt tego nie słyszał. Fanre wypatrzył w jego oczach słowa: Jeszcze zobaczymy. I wyszedł.
- Chcę, by wszyscy obecni w tej grupce, mieli dobre życie w Etapie. By pomóc wam w nim się odnaleźć, zakładam grupę zwaną”COSEtapu”, co znaczy Czarna Organizacja Specjalna Etapu... Szybciej mówiąc: Cose (czyt. kołs). Będziemy prowadzili własną działalność. Nikt nam się nie przeciwstawi. W końcu obejmiemy władzę w Etapie i postaramy się, by rozwiązać wszelkie związane z nim problemy. Mamy bazę. I to w idealnym miejscu... Może i uda nam się, wrócić do rodziców, ale to potem, bo czemu nie mielibyśmy, wykorzystać tego, że jesteśmy bez rodziców i tak dalej... A więc, kto jest ze mną?! [/b] - ostatnie zdanie, wymówił nieco głośniej. Na jego słowa wszyscy krzyknęli:
- MY!
Blake uśmiechnął się. Część planu wykonana..
- Teraz chwilę musicie poczekać... Na swoje sposoby sprawdzę waszą prawdomówność.
I kolejno Blake wszedł w ich umysły, w paru napotkał blokadę, więc poprosił ich, by go wpuścili. Zrobili to bez większego proszenia, albowiem już zaakceptowali jego, jako swojego przywódcę.
Następnie zwrócił się do Emilii:
- A ty? Jesteś ze mną? Dołączasz do Cose’a ?
Dziewczyna zastanowiła się chwilę. Po czym odparła:
- Noo dobra... Będzie ciekawie, a z pewnością mówiłeś prawdę, a przynajmniej częściowo...
Blake przeglądnął kolejne umysły, lecz w jednym napotkał spory opór... Poprosił go, by usunął blokadę. Lecz on na to wypowiedział takie słowa:
- Nigdy w życiu Skur*ysynie! Bredzisz! Już idę oznajmić wszystkim porządnym z tego miasta o twych zje*anych planach!
Tego już było za wiele dla Blake’a. Wyciągnął pistolet z kieszeni i strzelił. Nie chybił. Następnie usłyszeli wszyscy krzyk krwawiącego. Fanre, nie zlitował się. Strzelił jeszcze dwa razy dla pewności i powiedział do innych:
- To z pewnością nie brednie. A co do tego... - wyciągnął kawałek papieru i napisał na nim: Zginął pokryty hańbą. Przeciwstawił się Czarnej Organizacji Specjalnej Etapu. Za to, poniósł śmierć.
Położył papierek na ciele martwego i oznajmił:
- Ruszamy! Ergo nas dogoni...
I grupa ruszyła za nim pewnie i bez wątpliwości....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:13, 18 Paź 2011    Temat postu:

[W opuszczonym gospodarstwie]

Yumi weszła do domu. Nie było tam żadnej hodowli, ale nie było to ważne. Yumi potrzebowała jedzenia i picia. Bezzwłocznie skierowała się do kuchni i zajrzała do lodówki, po czym jęknęła z niezadowolenia.
- Nienawidzę wegetarian. - mruknęła i wyjęła jakąś sałatkę, po czum powąchała ją, sprawdzając, czy aby nie jest jeszcze zepsuta. Upewniając się, że nadaje sie do spożycia, dziewczyna wzięła jeszcze wodę w butelce, z jakimiś witaminami, po czym usiadła na kanapie w salonie i włączyła telewizor. Na ekranie pojawiły się "mrówki", ale to nie przeszkadzało Yumi Haruhi. Wyobraziła sobie, że ogląda "Kuroshitsuji", po czym zaczeła jeść. W sałatce znajdowały się spore kawałki brokół, co Yumi starała się szybko przełykać, nie czujac smaku, choć było to trudne zadanie. W środku jej "myślowego seansu" niespodziewanie wpadła jej do głowy pewna myśl.
- Kontrakt - powiedziała, po czym wyłączyła telewizor i odłożyła pustą miskę na stolik. Wzięła ze sobą dwie butelki tej śmiesznej wody, po czym popędziła w stronę Coates.
Mam nadzieję, że jeszcze tam jesteś Miki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
macik222
Różowy
Różowy


Dołączył: 13 Paź 2011
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:35, 18 Paź 2011    Temat postu:

[Gdzieś przy autostradzie]
Ergo zgodnie z poleceniem przyjaciela zaczął śledzić chłopaka. Nie podobało mu się postępowanie Blake'a.
Jak on może się tak rządzić. I jeszcze ta jego dziewczyna. Idiotka. Chłopak użył swojej starej sztuczki do uczynienia swojego chodu bezszelestnym. Chłopak nazywał się Paulo. Wyglądał na około 13 lat. Szedł w stronę autostrady. Czy on ma zamiar nawiać do Coates? Jeżeli tak to czas odwiedzić stare śmieci. Nagle stało się coś niespodziewanego. Chłopak podleciał na 10 metrów w górę i zaczął lecieć do Coates. Rozwinął prędkość około 50km/h. Ergo potrafił tylko przyśpieszyć swój bieg do prędkości około 30 km/h. Nie dotrze przed chłopakiem do Coates. Zapamiętam to sobie... Nie pozostało mu nic innego jak spróbować ściągnąć chłopaka na
ziemię. Użył całej swojej siły i skierował ruch powietrza prosto w chłopaka. Ten zaczął spadać w dół. Ergo będąc psychopatą nie pomyślał, aby przesłuchać chłopaka. Po prostu walnął nim o ziemię i złamał mu rękę i kilką żeber.
-Gdzie chciałeś iść? Czemu latałeś? Po co opuściłeś Blake'a skoro wiedziałeś o co chodzi? A może Justin ci nie mówił?
Spytał znudzonym głosem chłopaka.
-AAAAAA. Nie krzywdź mnie idioto. Mam złamane żebra, a ty mi
na nich stoisz. AAAAA.
-Spokojnie zaraz i tak umrzesz więc lepiej powiedz
wszystko.

Ergo był wniebowzięty, że mógł kogoś w końcu zabić.
-Dobrze. Leciałem do Coates. Mam moc. Mogę latać. Widziałem
zamieszanie to sobie przyszedłem. A to kolejne dupne
ugrupowanie debili.
Myśli, że jest taki fajny! HueHueHue
-Panu już dziękujemy.
Ergo skierował powietrze w ciało Paula przez wszystkie otwory w jego ciele. Chłopak eksplodował rozbryzgując krew i flaki po całej okolicy. Wiele czerwonych, spulchniałych flaków. Gdzieś pod drzewem leżał mózg w kawałkach. Jego IQ już nigdy nie wzrośnie A w rowie leżało ciało - ręce, nogi i cała reszta
-Przeminęło z wiatrem... Splunął na jego szczątki i odszedł cały we krwi.

Dzięki dla Elki za korektę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez macik222 dnia Wto 16:01, 18 Paź 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Wto 19:04, 18 Paź 2011    Temat postu:

[CA]

Powoli utworzyła się kolumna samochodów. Chris dobrze wiedział co należy zrobić. Wrócił pod drzewo, na którym zwisał Miki, po czym odciął go. Delikatnie ułożył zemdlonego chłopaka na ziemi i uśmiechnął się złośliwie.
- Śpij. Śpij.
Wrócił na plac. Kolumna była już idealnie prosta, kiedy poczuł ból. Widocznie ktoś zorganizował zamach stanu.
Obejrzał się. Ruda i gruba dziewczyna trzymała w drżącej ręce pistolet. Widząc spojrzenie Afterheana, czym prędzej rzuciła nim w osobę obok.
- To on!!
Chris uniósł brew. Spojrzał na Ataquoalpę: Boliwijczyka sprzed czternastego pokolenia.
Maj czystej krwi.
Chłopak wyciągnął dubeltówkę, starej marki, podobną do tej, jaką miał myśliwy z "Czerwonego Kapturka": dwulufową. Strzelił.
Piasek podniósł się, pod wpływem upadku wrzeszczącej dziewczyny, trzymającej się za... no tak, (Jezyk) łydkę.
Chris uniósł brwi.
- Ojć. A na imię miał Bingo.
Usiadł w trzecim samochodzie, małym jeepie. Obok siedział Ahlavic, teleporter i kierowca.
Afterhean rozejrzał się. Kilka samochodów i parę skuterów. Połowa uczniów zostawała w Coates.
Powoli, na małych obrotach, ruszyli do przodu.
Na skrzyżowaniu uczniowie Akademii odbili w drugą stronę, a reszta skierowała się prosto do PB.
Powrót do góry
macik222
Różowy
Różowy


Dołączył: 13 Paź 2011
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:54, 18 Paź 2011    Temat postu:

[PB]

Ergo szedł w kierunku Peridio Beach. Po drodze zaszedł do sklepu Ralph’s. Po drodze widział kilka kojotów. Mam dziś dobry dzień I wyrzucił je w powietrze. Ale ze mnie łaskawca -Dobra trzeba coś zwinąć z Ralph’s. - Powiedział do siebie.
-Ale co?
-Może masę krówkową albo herbatę mrożoną w granulkach!
-Tak! Tak! Wyjemy całe opakowanie łyżką!
Jak powiedział tak zrobił podleciał sobie do okna i wziął jak gdyby nigdy nic te rzeczy. Był przyzwyczajony do kradzieży. Skądś brał narkotyki. Na pewno w Coates ich nie kupował.
-Dobra wracamy do Perdio Bleach - Zażartował sobie Ergo.
-Ale ja dowciapny. O hahahaha.
Ale ze mnie psychol. Boże ale ja jestem po*ebany. LOL! Tymczasem zbliżał się do Peridio Kicz. Muhahahaha - kolejny żarcik. A tak w ogóle to nie znoszę tego miejsca. Plugawe ścierwa bez pieniędzy i renomy. Nie to co moi rodzice. Bogaci jak cholera. Ale kogo ja widzę. Pan przywódca i jego Emilka we własnej osobie. Może sobie troszeczkę pożartujemy.
-Siema Emilia.- Wykrzyknął radośnie chłopak
Podszedł do dziewczyny i ja pocałował.
-I jak ci się to podoba? Hmm? You got trolled. - Zauważył czerwoną twarz dziewczyny i uśmiechnął się szczerze.
Następnie podszedł do Blake’a aby porozmawiać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eldarion
Jr. Admin


Dołączył: 13 Paź 2011
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 5/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:27, 19 Paź 2011    Temat postu:

[Droga do bazy Cose’a]
Blake nie spodziewał się, że przyjaciel jest zdolny na coś takiego... Znaczy wiedział, ale i tak go zaskoczył... Oczywiście, Blake’a żart rozbawił, lecz nie dał niczego po sobie zobaczyć.
- Witaj Ergo... I jak chłopiec? - spytał obojętnie. Ergo wyszczerzył zęby.
- Zostawiłem go...
Blake nie wierzył własnym uszom. On kogolwiek zostawić, ot tak sobie? Niemożliwe...
- Dałeś mu uciec ?! - zadał pytanie, chcąc się upewnić.
- Wręcz odwrotnie... Zostawiłem go... w kawałkach. - powiedział ze szyderczym śmiechem Ergo. Blake mimo woli uśmiechnął się. Aaaa... A więc to tak
- Dobra, idziemy dalej. Musimy jak najszybciej dotrzeć do kryjówki. - powiedział do tłumu. Justin i reszta pokiwała głowami i ruszyła za Blake’em. W końcu ujrzeli parking, a na nim trzy duże samochody. Mamy szczęście.. Busy... Nasza grupa liczy pięćdziesiąt osób. Zmieścimy się napewno...
- Justin, umiesz kierować? - adresat tych słów pokiwał głową na znak, że umie.
- Ojciec mi dawał kierować, jak wyjeżdżaliśmy na wieś...
- To dobrze, będziesz kierowcą jednego z busów. Drugiego poprowadzę ja. Trzeciego, kto poprowadzi? Cisza.
- A więc, część z nas pójdzie piechotą, no cóż... Gorzej dla tych … Tym razem ktoś się nie śmiało zgłosił.
- Ja umiem. Kierowałem już pijany i rąbnąłem w drzewo, ale myślę, że trzeźwo, dam radę.
Blake kiwnął głową i podzielił grupę na trzy części. Emilia i Egro, jadą z nim. Justin biorą po piętnaście osób, a pozostałych bierze także Blake. Następnie skierował się do nich:
- No więc, ja pojadę przodem. Wy macie jechać gęsiego za mną. Zrozumiano?
Uzyskał słowne potwierdzenie i pojechali... Po drodze, Emilia nie była zbyt rozmówna, a Egro Moon, gadał jakieś głupoty, więc czasem potakiwał mu głową, a resztę po prostu ignorował...
Lecz oprócz tej trójki, były przecież wiele innych gadatliwych osób, więc cicho nie było. Gadali o tym, czego doświadczyli, albo o filmach lub muzyce. Po jakimś czasie, Blake zatrzymał busa i ogłosił:
- Dobra, tutaj wysiądziemy. Do kryjówki niedaleko, więc się przejdziemy. Nie damy zdradzić, wejścia...
Gdy wszyscy wysiedli, Blake opuścił busa i zamknął drzwi. Pozostałe grupy, także opuścili pojazdy i zebrali się, czekając na informacje od przywódcy. I oczywiście, je otrzymali:
- Nikt, nie ma nikomu pokazywać drogi do kryjówki. To jest informacja tajna! Każdy, kto cokolwiek powie, o jej położeniu, zostanie uśmiercony. Mam nadzieję, że zakaz potraktujecie poważnie. Dobra, ruszajmy do kryjówki.
Po pięciu minutach, Blake dał im znak by się zatrzymali, a sam podszedł do pagórka. Odsłonił zasłonę, złożoną z trawy i mocno przyklejonej ziemii. Kiedyś nie była tak mocno zakryta. Wystarczyło usiąść i już poczuło się deskę. Ale już ja i Egro się o to postaraliśmy...
Egro otworzył mocą wejście i wszyscy wleźli do niego. Szli przez tunel bardzo krótko i znaleźli się w ukrytej bazie wojskowej. Potem zrobił zebranie:
- Każdy z was dostanie pokój! NIe spodziewajcie się, za wielkich luksusów... Lecz z tym nie powinno być problemu. Następnie, każdy pójdzie do Egro’a po broń i czarny strój. Zrozumiano? Więc do dzieła! - powiedział Blake i każdemu dał kluczyk do pokoju.... Zaczęło się! Cose zaczął przygotowania.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eldarion dnia Pią 20:30, 21 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:26, 22 Paź 2011    Temat postu:

Ponieważ cierpimy na poważny brak pomysłów i inspiracji, korzystam ze swoich przywilejów, pisząc post z punktu widzenia niepowołanej jeszcze do życia postaci Perca, którą pozwolił mi sobie przywłaszczyć.
Życzę natchnienia.


Ciemna postać skrada się bocznymi uliczkami Perdido Beach.
Zmierza ku placu.
Postać jest chłopięca, widać to po jej sposobie poruszania się.
Ma na imię Eli.

Eli ucieka z Coates. Ma własną wizję rządzenia ETAP-em, która jednak zupełnie nie zgadza się z poglądami tymczasowego władcy akademii, Christophera.
Eli przyspiesza kroku.
Eli ma moc.
Eli o niej wie.
Eli zamierza ją wykorzystać.

Chłopiec przykuca w cieniu ruin Ratusza i przymyka powieki, by się skupić.
Wyciąga ręce, a na jego skronie wstępują krople potu.
Kostka na środku placu pęka.
Po chwili wynurza się z niej pojedynczy pęd.
Eli zaciska zęby, a pęd rośnie, rośnie i rośnie. Grubieje do niesamowitych rozmiarów i przewyższa wieżę kościoła.
Między Ratuszem a kościołem wyrosło kolosalne drzewo.
Eli podnosi się i rozczapierza palce. W jego oczach pojawia się groźny błysk.
Drzewo zaczyna się ruszać. Zamiast liści na końcach jego gałęzi wyrastają kolce i...dłonie. Drewniane, ogromne, bardzo silne dłonie.
Dłonie zrywają dachy ze wszystkich otaczających plac domów.
Dłonie wyciągają z domów krzyczące dzieci.
Dłonie duszą.
Zwłoki dzieci zaczepiają się na gałęziach.

Drzewo zabija.

Eli obraca się na pięcie i znika w gąszczu uliczek.
Eli jest geokinetykiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Candace
Niezniszczalny


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:16, 22 Paź 2011    Temat postu:

[PB]

Ailyn z Harperem i kilkoma dzieciakami z sąsiedztwa siedziała w salonie ich wielkiego domu i z uporem maniaka grała w Jengę. Kiedy po raz kolejny wieża przewróciła się z jej winy postanowiła odpuścić i zająć się czymś bardziej... konstruktywnym. Zostawiła grupę samym sobie i udała się do gabinetu ojca. Usiadła na bujanym fotelu i zamknęła oczy.
Tato... Gdziekolwiek jesteś mam nadzieję, że myślisz jak nas stąd wydostać...
Wtem drzwi frontowe budynku otworzyły się z hukiem, a do środka wpadł zdyszany Dylan, syn sąsiadów. Ailyn poderwała się z fotele i wybiegła do holu. Chłopak ledwo trzymał się na nogach. Cały poszarpany i z krwawiącymi ranami wysapał:
-Drzewo... Ono nas dusi... Łapie i zabija... Ratusz... Masa ciał...
Pierwszy raz w życiu Ai zamurowało. Stała gapiąc się na dzieciaka. Z pokoju wybiegł Harp i 3 chłopaków z drużyny koszykarskiej.
-Dyl! - krzyknął rzucając się w stronę chłopca. Dopadł do niego i próbował zatamować krwawienie.
-Ai! No rusz się! - rozpaczliwy krzyk brata przywrócił ją do normalnego stanu.
-Zanieście go na kanapę - rzuciła do starszych chłopców, a bratu nakazała przynieść czyste ręczniki ze schowka. Reszta wzięła się za przeszukiwanie szuflad. Gdy chłopak wylądował na kanapie zdarła z niego resztki ubrań zostawiając go w samych slipkach. Czysty ręcznik zamoczyła w misie z gorącą wodą i zaczęła przemywać rany.

Harper stał na warcie przy swoim przyjacielu nie opuszczając go na krok. Reszta, czyli Ai, Dan, Ron, Tom, Grace, Mel, Triny i Ziva, zgromadzili się w kuchni.
-Trzeba sprawdzić co się tam dzieje - powiedziała Triny spoglądając na resztę.
-Nie możemy iść wszyscy - powiedziała Ai, a oczy zgromadzonych przerzuciły się na nią.
-Ja i Ron pójdziemy zbadać sytuację. Oboje szybko biegamy, więc nie będzie problemu z komunikacją. Zabezpieczcie dom - tu rzuciła im niepewne spojrzenie - Trzęsienie nie uszkodziło domu w znaczącym stopniu. Myślę, ze dobrym wyjściem byłoby sprowadzenie tu jeszcze kilku osób.
-Moje rodzeństwo - powiedziała cicho Ziva.
-No właśnie. Sprowadźcie kogo chcecie, tylko... - zawahała się.
-Wiemy - powiedział Tom i pokręcił przytakująco głową.

Biegli jak szaleni i krzyki dzieci robiły się coraz głośniejsze. Mijali je uciekające z rynku, zapłakane, zakrwawione. Gdy dobiegli dość blisko oniemieli. Z drzewa zwisało przynajmniej 14 ciał, a u jego podnóża leżało blisko 20 zakrwawionych, jeszcze żywych istot.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Pon 19:21, 24 Paź 2011    Temat postu:

[PB]

Uczniowie Coates ustawili się w równych szeregach na placu. Stali przerażająco nieruchomo, podczas gdy mieszkańcy Perdido "sprzątali" drzewo.
Chris siedział na w samochodzie. Ubrany był w standardowy mundurek Coates Academy.
Kiedy zbiegowisko zaczęło się zbierać, Chris chyłkiem przemknął do (i tu mam problema słownego) drugiego szeregu dwuszeregu (?! ).
Jeden z osiłków, zwalisty, wysoki, o szerokich barach i kwadratowej szczęce, z żelaznym prętem w garści, stanął przed tłumem, i zaczął bezbarwnie przedstawiać wyuczoną na pamkę i napisaną przez Afterheana mowę.
Co jakiś czas unosił łapę do góry, jakby chcąc podkreślić wagę swoich słów.
Chris zerknął na dach kościoła. Ahlavic, teleporter, trzymał w dłoni lusterko.
Kiedy osiłek zakaszlał, chłopak powoli i ostrożnie zaczął zmieniać położenie szkiełka.
I w tym momencie stało się coś przerażająco strasznego.
Wielkolud się zaciął.
Szeroko otwartymi oczami zaczął wpatrywać się w tłum, który powoli zaczął mruczeć coś o obiedzie, kaszanie, idiotach i lodach ananasowych.
W końcu olbrzym przeskoczył kilka zdań i rozpoczął znowu.
Nareszcie kończąc piekielnie długą, pięciominutową przemowę o zerowych walorach artystyczno-moralistycznych, uderzył rurą o ziemię, skrząc parę iskierek.
Z Lincoln Street i ulicy naprzeciwko wyjechały skutery, odcinając drogi ucieczki.
Wielkolud wyszczerzył szczerbatą paszczę.
- Jesteście nasi, robaki.
Chris westchnął i wyszedł z szeregu. Poklepał osiłka parę razy po plecach. Temu widocznie bardzo spodobała się rola przywódcy, gdyż zamierzył się na Afterheana rurą, mrucząc coś niepewnie o powrocie do szeregu.
Po chwili w jego jelitach utkwił nóż sprężynowy.
- Hilary, chyba nic nie przeciąłem - powiedział do dziewczyny, która razem z dwoma chłopakami znosiła olbrzyma na bok.
Potem westchnął lekko i melancholijnym wzrokiem spojrzał na mieszkańców Perdido Beach.
Kierowców skuterów stanowili słabi, tchórzliwi, bezużyteczni. Najsłabsze ogniwa.
I chociaż Chris miał głęboko gdzieś "wieśniaków", wiedział, że tak czy siak, lekceważyć ich nie można.
Machnął ręką, wsiadając do auta. Po chwili obok niego zmaterializował się Ahlavic. Odpalił silnik.
Wszystkie szeregi mieszkańców Coates wsiadły do samochodów.
Kiedy ostatnie auto wyjechało z miasta i skierowało się w stronę wzgórza Coates, Chris usłyszał nieliczne strzały, gdyż mięso z Coates nie posiadało wiele broni palnej. Pierwsze krzyki. Uderzenia bejsbolów, kijów golfowych, pchnięcia noży.
Powrót do góry
macik222
Różowy
Różowy


Dołączył: 13 Paź 2011
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/5
Skąd: Gdynia
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:50, 24 Paź 2011    Temat postu:

[Baza COSE’a]
Ergo leżał na łóżku. To był kolejny nudny dzień w bazie. Trzeba w końcu przycisnąć Blake’a żeby powiedział o co chodzi z tym COSE. Coś mi tu nie pasuje. Czemu mi nic nie powiedział? W końcu jesteśmy przyjaciółmi. Ja tam już nie ogarniam Ergo nie miał wyboru. Wstał i zaczął wędrówkę po bazie. Była duża więc łatwo się było zgubić. W pewnym momencie znalazł schody w dół. Nie zbadane jak myślał. Schodami do pieeeekła... Zaśmiał się w duchu Ergo. Zszedł schodami w dół. A co innego mam do roboty? Pomyślał sobie, jakby zapomniał o zamiarze rozmowy z Blaki’em. Hot potatoe, hot potatoe, hot potatoe... Nucił sobie w trakcie przejścia przez ciemny korytarz pełen dziwnych obrazów. Na przykład Achilles o hełmie wiejącym kitami. Tyle, że bez głowy. Ach jak przyjemnie to turek camembert... Nucił sobie psychodeliczne pioseneczki. W pewnym momencie zobaczył jakieś drzwi. Wszedł. Pomieszczenie okazało się składem broni. Bum, bum, pow... No to będzie zabawa... Lepiej nic nie mówić Blake’owi. Zapamiętał drogę i poszedł na rozmowę z Blaki’em.
-No więc o co chodzi z COSE’m?
Blake uśmiechnął się.
- COSE, inaczej Czarna Organizacja Specjalna Etapu...

***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez macik222 dnia Pon 20:51, 24 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cukierkowa
Gyrokinetyk


Dołączył: 26 Kwi 2011
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 6:58, 25 Paź 2011    Temat postu:

[PB, dom Angeli]
Angela chcąc, czy nie chcąc otworzyła w końcu oczy. Była w swoim łóżku, w jej pokoju. Jak przez mgłę przypomniała sobie co się niedawno stało. Wielkie drzewo, krzyki, strach, zniszczenie, płacz... Nie wiedziała czemu, nagle z jej oczu pociekły łzy. Zeszła po krętych schodach do kuchni i wylała sobie na głowę szklankę zimnej wody.
Dziewczyno, co ty sobie myślisz, weź się w garść, dasz sobie radę, nie ma Anny, nie ma Lucasa, ale ty musisz coś zrobić.
Dalej pociągając nosem, wróciła do swojego pokoju. Przebrała się w jeansy, jakąś bluzę, a na nogach już 5 minut później miała trampki za kostkę. Zbiegła po schodach na parter i po następnych do garażu.
-Mój rower. - powiedziała i odpięła rower od rury - Uch. Nie mogę tego tak zostawić.
Wskoczyła na rower i wyjechała przez bramę. Jechała przez miasto, spieszyła się.
-Przepraszam! - krzyczała do ludzi, których przez przypadek potrąciła.
[Autostrada, Elektrownia atomowa]
W końcu dotarła do autostrady i pędem ruszyła w stronę elektrowni. Po godzinie energicznej jazdy była już blisko, daleko za nią było widać wzgórze, a na nim Coates Academy. Po paru chwilach była pod bramą elektrowni. Zeskoczyła z roweru i przypięła go do słupa stojącego obok.
Jak mam tam wejść... Nad ogrodzeniem? Spróbuję...
Stanęła przed ogrodzeniem i przymierzała się do wspinaczki, ale w końcu nie weszła. Nie wiedziała czemu, bała się.
-Wejdziesz tam i sprawdzisz co się dzieje w środku! - krzyknęła sama do siebie - Zrobisz to!
W następnej sekundzie była już po drugiej stronie ogrodzenia.
-Ale jak? Przecież stałam tam... teraz jestem tu. -zastanawiała się na głos Angela - Jak to się stało? No trudno, muszę wejść do środka...
W końcu po długim błądzeniu korytarzami znalazła się w dużym pomieszczeniu.
Chyba nazywało się nastawnia... Tak mówił wujek...
Rozglądała się na wszystkie strony, nikogo tu nie było.
-Wujku! Wujku! - krzyczała co sił w płucach Angela - Gdzie jesteś!?
Wtedy zobaczyła na wielkim ekranie ogromną piątkę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Nie 15:01, 30 Paź 2011    Temat postu:

[CA]

Chris siedział jak na szpilkach, w masce antybakteryjnej na twarzy.
W końcu usłyszał warkot skutera. Powróciła tylko jedna osoba, poturbowana i... ee... "pomięta".
Afterhean wstał i uniósł brwi w niemym pytaniu.
Chłopak wyszczerzył nieliczne już zęby i podniósł pustą torebkę foliową.
- Świetnie. Spalić go.
Dwóch uczniów akademii w kombinezonach z klasy chemicznej, zaczęli ciągnąć przerażonego chłopaka nad rzekę.

[CA, parę godzin wcześniej]

Chris mówił do tych, którzy siedzieli na skuterach.
- Pamiętajcie. Walczcie jak za pieniądze. Gdy jednak sytuacja będzie drastyczna, zbijcie te buteleczki i fioleczki, które macie w schowkach. Będziemy was jednak wspierać ogniem i kulami.

[Później]

Gdy Afterhean i reszta odjechali, ci na skuterach spojrzeli po sobie i rzucili się na dzieciaki z Perdido, rozbijając przy okazji fiolki o ziemię.
Powrót do góry
Cukierkowa
Gyrokinetyk


Dołączył: 26 Kwi 2011
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:06, 31 Paź 2011    Temat postu:

[Elektrownia atomowa, Autostrada]
-Co się dzieje... - powiedziała do siebie Angela - Chyba już stąd pójdę. - wycofała się z pomieszczenia i zaraz puściła się biegiem. Błądziła między korytarzami.
Potrzebna mi broń. No tak! Przecież jest pokój z bronią.
Po kilkunastu minutach znalazła się w pokoju średniej wielkości. Było tam mnóstwo przeszklonych szafek, gablot i stolików. Cały pokój był wypełniony bronią po brzegi. Podniosła duży plecak leżący na ziemi i zaczęła do niego pakować broń. Wybiła parę szklanych szyb i po chwili w plecaku były trzy małe, poręczne pistolety i trzy karabiny maszynowe oraz mnóstwo mocnych naboi. Wybiegła z pomieszczenia z plecakiem na plecach i zaczęła szukać drogi powrotnej. W końcu trafiła pod ogrodzenie. Puff. Znów była na autostradzie. Jej rower stał w tym samym miejscu w, którym go zostawiła. Odpięła go i wskoczyła na siodełko. Po jakimś czasie znalazła się blisko PB. Już słyszała krzyki, płacz, widziała opary unoszące się nad miasteczkiem.
[PB]
Wjechała na boczną uliczkę, kątem oka widziała dzieciaki biegające i walczące z mieszkańcami Perdido. Wyciągnęła z plecaka naładowany pistolet i strzeliła jakiemuś chłopakowi w głowę od tyłu. Ponownie zaczęła jechać po uliczkach, strzelała do dzieciaków rozbijających małe fiolki o ziemię. W końcu była w swoim domu. Rzuciła rower na ziemię i wbiegła do środka, a potem po schodach do swojego pokoju. Kaszlała, czuła, że głowa jej pęka. Wiedziała, że to przez dziwną substancję z rozbitych przez tamte dzieciaki fiolek. Wzięła jakieś tabletki przeciwbólowe. Ubrała bluzę i zasłoniła twarz chustką. Do plecaka z bronią wrzuciła jeszcze trochę jedzenia i wody oraz jakieś lekarstwa, bandaże, plastry i takie różne. Wybiegła z domu, prosto do mieszkania jej przyjaciół - Anny i Tony'ego.
- Cześć! - krzyknęła do nich zdyszana Angela.
- Wiemy, coś się stało - odpowiedzieli jednocześnie. - Wiesz co jest?
- Właśnie nie wiem. Uważam, że to ci z Coates.
- Możliwe, ale nie mamy się jak bronić. - powiedziała Anna.
- Już macie. - odpowiedziała z uśmiechem Angela i wręczyła im po jednym pistolecie oraz komplecie pocisków.
- No, teraz już mamy. - odparł rozbawiony Tony - Chodźmy, musimy uratować miasto. Cha cha!
Ruszyli między uliczkami, strzelali do dzieciaków, które atakowały i pomagali rannym. Angela opatrywała im rany, a Anna i Tony dawali im jedzenie i picie. Ale dalej zostało trochę dzieciaków z Coates. Część została zabita przez innych z Perdido. Angela strzeliła jeszcze jednemu dzieciakowi w serce. Padł nieruchomy na ziemię. Ostatni chłopak, który był porządnie ranny wskoczył na skuter i odjechał w kierunku Coates Academy.
- No, chyba się udało. - Angela przybiła przyjaciołom piątkę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:21, 01 Lis 2011    Temat postu:

[PB]
Stali w trójkę na dachu jednego z budynków z którego było widać prawie całe Perdido Beach. Pod nimi miał miejsce istny akt szaleństwa.
- Czyli tylko my troje nie jesteśmy zarażeni? - zapytała Jamesa Felice.
- Jep
- To miało być tak?
Pokiwał głową.
Wiedział że nie należy jej teraz drażnić. A tym bardziej pytać o jej rozmowę ze Scottem. Który stał w odległości pięciu metrów od nich. Po jego minie było widać że jest obrażony na dziewczynę.
Na dole jakiś chłopak jak nawiedzony jechał skuterem kierując się wprost na ceglany mur. Ktoś inny klęczał na ziemi jedząc piasek.
takie rzeczy działy się w całym mieście.
Większość dzieciaków kierowała się jednak w stronę pozostałości po kamiennym drzewie które zostało "usunięte". Jedna łapa dalej stała niewzruszona i dusiła dzieciaki. Które zarażone wirusem przepychały się do niej.
- Warto ich leczyć? - widząc spojrzenie rudowłosej utkwił wzrok w czubkach swoich butów - Dobra, ty decydujesz. Ja jestem tylko nic niewartym narzędziem.
Ruszyli w trójkę w stronę placu. White wyjął z kieszeni pokrowiec w którym trzymał soczewki kontaktowe. Założył je i odgarnął włosy z twarzy.
Wtedy kątem oka zauważyli chłopaka padającego na ziemie. James podbiegł do niego i sprawdził mu puls.
Ledwo żyje
Obrócił go i podwinął mu koszulkę. Pod skórą była widoczna wielka czerwona plama.
- Czemu go nie leczysz? - zapytał Scott.
- Mógłbym to zrobić i stracić resztki sił na utrzymaniu go przy życiu. Równie dobrze możemy go zostawić i uratować tych dla których jest jeszcze nadzieja.
- Jeszcze oddycha.
- Już niedługo. Jego organy wysiadają wypełniając brzuch masą krwi.
Teraz podjęcie decyzji zależało od Felice.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cukierkowa
Gyrokinetyk


Dołączył: 26 Kwi 2011
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:52, 02 Lis 2011    Temat postu:

[PB]
Angela myślała, że wszystko jest dobrze, ale jednak było bardzo źle. Kiedy odjechał ostatni chłopak zauważyła, że nie wiadomo dlaczego upada na ziemię. Obok niej upadli jej przyjaciele i zaczęli dziwnie się zachowywać.
- Sso się sstałoo? - z trudem spytała Angela.
- Nnie wiemm. - z trudem wymamrotała Anna.
- Mmusimy zaaczekać nna ppomoc...
Wokół nich dzieciaki padały na ziemię, lub szalały. Świat Angeli był w kolorach tęczy i falował. Majaczyła. Spróbowała wstać, ale jednak zaraz upadła na twarz, z jej nosa zaczęła kapać krew.
Muszę to przezwyciężyć. Wystarczy znaleźć Uzdrowiciela. Pomoże nam. Chyba...
- Ddasz radę wsstać?
- Chyyba nnie. - mamrotała przyjaciółka Angeli - Idź ssama.
Wtedy zupełnie straciła przytomność. Upadła obok swojego brata Tony'ego, który już od jakiegoś czasu leżał jak nieżywy. Z jego ramienia sączyła się krew i chyba miał złamaną nogę, a Anna była ranna w głowę, a od jej barku, aż do dłoni ciągnęła się długa i bardzo obficie krawawiąca rana. Angela miała poharatana twarz i mnóstwo skaleczeń. Byli ranni, chorzy. Ludzie umierali... Angela z trudem wstała i próbowała utrzymać się na nogach.
Dam radę... Uda mi się, inaczej wszyscy umrzemy.
Wtedy zobaczyła tego chłopaka. James White. Uzdrowiciel. Chodził w towarzystwie jakiejś dziewczyny. Stanęli nad jakimś prawie martwym ciałem. Angela podeszła.
- Czcześć. Pomożesz mi? Ja i moi przyjaciele zostaliśmy ciężko ranni w walce z tymi na skuterach. - powiedziała cicho Angela, już prawie się nie jąkając - Błagam cię!
Towarzyszka Uzdrowiciela spojrzała na niego wymownie, za to Angela błagalnie.
-Bardzo cię proszę, inaczej umrzemy! - Angela próbowała namówić Uzdrowiciela - Chcesz być sprawcą tych śmierci, tych morderstw? - tu wskazała na ranne dzieciaki szerokim gestem ręki - Tylko ty możesz nam pomóc.
Uzdrowiciel zamyślił się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Megumi
Niezniszczalny


Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: L-wo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:03, 02 Lis 2011    Temat postu:

[CA]

Chodziły plotki, że powstała jakaś organizacja, która nosiła dźwięczną nazwę COSE. Przy okazji, za przewodnictwem pana Afterhean'a ponownie zaatakowano Perdido.
Kto by pomyślał, że minęło zaledwie parę godzin...
Yumi miała plan, który doszczętnie obmyśliła, nawet biorąc pod uwagę przeciwności losu, w postaci innych dzieciaków. Był jednak jeden, malusieńki problem - Miki gdzieś zniknął.
Ja zawsze posiadam takie cudowne szczęście. Jednak to też zostało mniej więcej przewidziane.
Haruhi poszła do jednego z pokoi. Zastała tam dwóch chłopaków i jedną dziewczynę, którzy palili trawkę. Yumi spojrzała na nich z pogardą, po czym zapytała.
- Keri. - powiedziała Urumi. Dziewczyna wskazała głową na szafę, po czym wróciła do przerwanej czynności.
Yumi podeszła do szafy i otworzyła ją. Na dnie, pod ubraniami wiszącymi na wieszakach lezała dziewczynka o brązowych włosach i przenikliwie zielonych oczach oraz dosyć niskim wzrostem, jak na jej wiek. Przed ETAP-em uwazała się za wróżbitkę o cudownym głosie.
- Ohio gozaimatsu Yumi. - powiedziała Keri, wykrzywiając usta w sztucznym usmieszku. - Wiedziałam, że przyjdziesz. Wyczytałam to z linni na tym drewnie. - pokazała palcem jedną ze ścian szafy.
- Brawo. - odpowiedziała z sarkazmem Yumi. - Wiesz po co przyszłam.
Keri zaśmiała się szyderczo.
- Ktoś kiedyś musiał przyjść. Wiem też, że nawiałaś Chrisowi, więc chcesz, by nie wydało się to, że tu jesteś.
Plotki w tej szkole szybko sie rozchodzą...
- Idziemy? - zapytała blondynka, podnoszac jedną brew do góry.
- Naturalnie. - odpowiedziała zielonooka, i wyszła z szafy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:08, 02 Lis 2011    Temat postu:

[PB]

Felice przygryzła wargę. Nie sądziła, że James okaże się aż tak lojalny.
Westchnęła i powiedziała:
-Byliśmy w Coates. Tam sytuacja ma się o wiele lepiej, bo mają przywódcę. Ktoś nimi kieruje i ogranicza sianie paniki. Nam tego brakuje.
Zmierzyła spojrzeniem Jamesa, a potem Scotta. O ile ten pierwszy mógł się okazać przydatny, o ile tego drugiego po prostu chciała mieć przy sobie.
I nagle wiedziała już, jak zagrać.
Schyliła się nieco, by popatrzeć chłopcu prosto w oczy, bo był od niej odrobinkę niższy i ujęła jego twarz w dłonie. Palcem odgarnęła rudą grzywkę, wciąż spadającą mu na oczy.
-Ratuj go-szepnęła.-Jego i wszystkich innych, których się da uratować.
Wyprostowała się i wyjęła zza paska glocka, którego podarowała jej Nunca.
-Załatwię resztki drzewa-jej oczy zalśniły na złoto-a potem zajmiemy się tym miastem. Ktoś musi wprowadzić tu porządek.

Zrobiła kilka kroków w przód, gdy tknęło ją jakieś przeczucie.
Odwróciła się.
James klęczał już na ziemi i leczył ranne dzieci.
Scott nie ruszył się z miejsca, pustym wzrokiem wpatrując się w przestrzeń.
Wróciła się i drżącym głosie zapytała:
-Saturnie?
Przeszył ją stalowym spojrzeniem.
-Saturnie, idziesz ze mną?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Gaia dnia Czw 18:25, 03 Lis 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vringi
Game Master
Game Master


Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 2/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:10, 03 Lis 2011    Temat postu:

[PB]
A niech załatwiają to między sobą
Nawet nie miał ochoty przysłuchiwać się ich kłótni. Scott krzyczał na dziewczynę, podczas gdy ona próbowała opanować złość.
James kucnął przy dzieciakiem któremu "drzewo" urwało ramie. Zdjął pasek ze spodni i zacisnął go nad urwanym łokciem. Następnie przyłożył do rany dłoń. Gdy ta w miarę się zasklepiła niezbyt delikatnie zdjął pasek i stanął na równych nogach.
- Miałeś jakieś halucynacje czy coś? - tamten pokręcił głową. - Dobra. Angela!
Dziewczyna po wyleczeniu jej i przyjaciół pomagała w "segregowaniu" rannych. Od tych w stanie krytycznym, przez poważnie rannych, do tych których James mógłby zwyczajnie olać gdyby nie to że wcześniej padał ten halucynogenny deszcz posoki.
- Tak?
- Nie widziałaś czasem białych myszek czy niebieskich królików? - zapytał profilaktycznie. Dziewczyna zaśmiała się i postukała w czoło
- A widzisz coś takiego Uzdrowicielu?
- Nie. Po prostu znajdź kogoś kto widzi. - widząc jej niechętną minę machnął ręką i doskoczył do kolejnego dzieciaka.
- Widzę rycerza! - krzyknął, po czym zaczął wymiotować krwią. James odskoczył od niego i przypatrywał się jak chłopiec w ekspresowym tempie kona.
Czternasta ofiara deszczu posoki.
Po kilku pierwszych zgonach jego serce zamarzło. Przestał rozpamiętywać zgony i po prostu brał się dalej do roboty.
Spokojnie podszedł do chłopaka z okropnym złamaniem który obserwował całe wydarzenie.
- Poczekaj, już się za to biorę.
Przyłożył dłonie do kolana tamtego i rozpoczął się proces leczenia.
- Nie mogłeś mu pomóc? - zapytał leczony 14-latek.
- I utratą sił skazać resztę na śmierć? - przyjrzał się nodze - Możesz nią ruszać?
Tamten syknął uginając nogę. Rudowłosy odnalazł wzrokiem kolejnego pacjenta.
- Nadal jest opuchła, ale możesz już jako tako chodzić.
Westchnął i ponownie powstał aby ruszyć w stronę kolejnego dzieciaka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
heroin(e)
Debil Roku


Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 2232
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:19, 04 Lis 2011    Temat postu:

[PB]
Dzień dobry, jestem Cats i dawno nic nie mówiłam. Dużo się działo. Zawsze pojawiają się jakieś problemy. Coś w stylu, ziemia się trzęsie a ja jestem unieruchomiona na sama nie wiem ile... Albo w przypływie wściekłości zawalam dach własnego domu...
Unikam ludzi. Ludzie nic nie rozumieją, są głupi, nie panują nad sobą.
...
Pieprzony pamiętnik, jakbym miała 7 lat... A przecież nie o to chodzi.

Cat jak zwykle pogrążona w myślach. Mija kolejne ulice, plączą jej się nogi, potyka się. Upada. Podnosi się bez użycia ani jednego mięśnia. Porusza się jak zombie, ma półprzymknięte oczy. Nie jadła od co najmniej 20 godzin.
Dociera do samego centrum miasta. Miasteczka. Obejście go dookoła nie zajęło jej zbyt długo.
Jak to się dzieje, że 300 osób nagle zniknęło? Kolejna faza etapu? Teraz znikają wszyscy oprócz mnie?
Rozchwiany umysł. Zmiana przyszła nie wiadomo skąd. I nie wiadomo kiedy przyjdzie następna. Może za 5 minut. Może jutro. Albo nigdy.
Zatrzymała się. Popatrzyła daleko do przodu, nareszcie jakiś ruch, ale niezbyt zachęcający na zbliżenie się do niego... Krzyki.
Uszy Cats zaczęły pulsować bólem. Potem głowa.
Upadła na ziemię, zwinęła się w pozycji embrionalnej. I straciła przytomność.



(wybacz Xeniu, postaram się pisać regularnie i z sensem ale wiesz jak to ze mną jest )

Wybaczam i liczę na Ciebie, Zuziu :3.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 3. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 1 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin