Forum Forum GONE Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozdział III
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 3.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Cukierkowa
Gyrokinetyk


Dołączył: 26 Kwi 2011
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:44, 08 Sty 2012    Temat postu:

[Gdzieś na oceanie]
-Hej Angela obudź się. - powiedziała cicho Anna. - Coś się dzieje.
Angela powoli otworzyła oczy.
-Co się stało?
-Patrz. - Anna pokazała w stronę miasta.
-Ogień.
Ale skąd wziął się tam ogień?
-Nie wiem czemu.
-Nieostrożne dzieciaki, zawsze może się coś takie zdarzyć.
-Trzeba przyspieszyć, nie twierdzę, że możemy pomóc, ale... wolę tam być. - powiedziała Anna.
-Boisz się o brata? Spoko. Prześpij się, ja poprowadzę.
-Dzięki. Właściwie, która godzina?
Już noc? A może to tylko takie wrażenie?
-Nie wiem.
Angela podeszła do sterów. Maksymalnie przyspieszyła.
Płynęły tak jeszcze kawałek. Nie wiedziały co się dzieje, ani która godzina. Ogień chyba zaczął się trochę zmniejszać.
*trochę później*
-Jesteśmy!
Angela obudziła Annę, wzięły swoje walizki, a ewidentnie złą dziewczynę zostawiły na łódce. Ta azjatka nie była chyba zbytnio uczciwa.
-Szybko!
-Już!
Biegły przez miasto.
-Idź, nie zbliżaj się do ognia. ja pójdę zobaczyć co się dzieje.
-Ok.
Angela powoli szła w stronę ognia. Doszła. Stało tam parę osób. Cassandra, Nicole...
-Hej! Co jest? - spytała się Cassandry.
-O, to ty! Jakaś dziewczyna wywołała pożar i teraz próbuje go zatrzymać.
-Aha.
Było już ciemno, a ognia było coraz mniej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cukierkowa dnia Nie 11:45, 08 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shadow Rider
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 11 Gru 2011
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Pustyni

PostWysłany: Nie 13:41, 08 Sty 2012    Temat postu:

[Pustynia]
-Gandalf! Gdzie jesteś?! Wracaj!
Vall chodziła tak już jakąś godzinę. Gandalf gdzieś uciekł. Nie mogła go dogonić. Wiedziała tylko ze pobiegł mniej więcej w stronę pustyni. Ona też tam poszła.
-Ciekawe czy już ugasili pożar? Jak myślisz Gan... no tak. przecież go nie ma. Uh! No i znowu będę gadać sam do siebie! Gandalfie!
Usłyszała burczenie.
-Co to? Acha! To mój brzuch.
Jeszcze nic nie jadła, a przecież był chyba pora śniadania. Postanowiła więc wrócić do Perdido i zjeść śniadanie. Potem zajmie się szukaniem Gandalfa.
Na razie musi sobie poradzić. A może on mnie już nie lubi?
[Kilkanaście minut później w PB]
Vall zjadła pożywne śniadanie składające się z czekoladowych płatków śniadaniowych wrzuconych do miski i zalanych sokiem. Nie miała mleka. I chleba też. Wiec prawie codziennie jadła płatki z sokiem. Nieraz tylko jadła batonika lub jakiś owoc. Kiedy się pożywiła wyszła z samochodu i skierowała w stronę pustyni.
[Kilkanaście minut później na pustyni]
-Gaaaandalf! Gdzie jesteś?!
Vall zauważyła jakiś ciemny kształt leżący na złocistym piasku. To nie mógł być kamień ponieważ ruszał się powoli i wydawał ciche dźwięki. Vall podbiegła szybko do przedmiotu.
-Gandalf! Co ci jest?! Żyjesz? Jesteś ranny!
-Nic mi nie jest - wychrypiał pies.
-Gadasz? Jak te kojoty. Co się stało? Zaraziły cię gadatliwością?
-Nie. To ciemność.
-Jaka ciemność? Co ty wygadujesz? No potem mi opowiesz. Teraz idziemy cię naprawić
Podniosła psa i skierowała się w stronę miasta. Musiała robić postoje ponieważ Gandalf nie był już małym szczeniakiem i ważył dosyć sporo. Kiedy doszła na autostradę znalazła wózek sklepowy. W środku była patelnia z teflonową warstwą zapobiegającą przywieraniu. Wyrzuciła ja i wsadziła do wózka Gandalfa. Ale zaraz potem opamiętała się i wzięła patelnie ze sobą.
-Może się przydać. Na kojoty.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Shadow Rider dnia Nie 13:42, 08 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anaid
Przenikacz
Przenikacz


Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:20, 08 Sty 2012    Temat postu:

[PB]


"Zdezerterować, czy częstować śrutem...
Wyjąć sztucer.
Niech wyją teraz przy mej sztuce, tak!
Niech im oczy krew napełni,
Gdy w księżyca pełni przybędą by mnie zgnębić."


Nicole wpatrywała się z nienawiścią w Nuncę.
Niech opanuje ogień. Niech się oddali. Pożałuje.
Dziewczyna najpierw zatrzymała, a potem zdusiła ogień.
Jednak w dziewczynie nadał szalał pożar, płonęła z furii.
Tłum cieszył się z ugaszonego ognia. Nicole wzięła głęboki wdech i wyszła z cienia.
- Cisza! - krzyknęła. Tłum umilkł, choć niechętnie.
Z wysiłkiem wygięła wargi w uśmiech.
- Należy oczywiście podziękować naszej Nuncy, co niniejszym czynię. - skinęła jej głową, rzucając wyzywające spojrzenie - Oczywistym faktem jest jednak, że gdyby nie ona, nie zginęłyby dzieci które przebywały w tym domu. Kimże ona jest, by osądzać, kto ma prawo żyć, a kto nie?
Dziewczyna zacisnęła zęby.
- Ja również nie jestem sędzią, ale chyba jasne jest, że za coś takiego trzeba karać. Zawsze tak było.
- To nowy świat. - odparła Nunca.
- Zbrodnia zawsze będzie zbrodnią. Ludzkie życie jest największą wartością.
Dzieciaki w tłumie potakiwały głowami.
- Najważniejsze przykazanie: Nie zabijaj. A ty własnie to zrobiłaś. Odebrałaś szansę tym dzieciom.
Dziewczyna prychnęła.
- Jaką szansę? Co czeka ich tutaj? Tylko śmierć.
W Nicole obudził się gniew.
- Tego nie wiesz. Ale to w tej chwili nie jest istotne. Pytanie brzmi: ilu zabiła?
- Troje dzieci. - rozległ się głos z tłumu.
- A więc... - tu zawiesiła głos, by móc napawać się bladością skóry dziewczyny - jak powinna być ukarana Nunca?
Spojrzała na twarze w tłumie. Malowały się na nich różne emocje: obrzydzenie, strach, gniew, znudzenie i wiele innych, których nie można jednoznacznie określić.
Zadowolona przeczesała włosy palcami i zerknęła na Cassandrę, skinieniem głowy prosząc ją o przyłączenie się do niej.
Dziewczyna z wahaniem stanęła obok niej i szepnęła:
- Co zamierzasz z nią zrobić?
- Niech zadecyduje głos ludu.
Uśmiechnęła się, po czym przybrała maskę gniewu i smutku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anaid dnia Nie 15:22, 08 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:31, 08 Sty 2012    Temat postu:

[PBNP; środek nocy]

-Phill! – szepnęła. Chłopak ani drgnął, zaabsorbowany grą na swoim I-Phonie. Spróbowała znowu, ale jego jedyną reakcją było ciche przeklniecie, najwyraźniej towarzyszące przegranej. Chłopak wbił urządzenie do kieszeni i poprawił spodnie. Kaisie miała obawy, że zaraz ruszy w dalszy obchód – nie mogła stracić takiej okazji. Pochyliła się po niewielki kamyk, który chwilę potem odbił się od głowy Philla z cichym stuknięciem. Gwałtownie odwrócił się w kierunku z którego nadciągnął atak. Pierwsze co ujrzał to, wyróżniające się wśród mroku nocy, białe, lśniące zęby. Kai postąpiła krok do przodu.
-Jeszcze chwila, a bym tu zakwitła – powiedziała złośliwie, ale uśmiech nie zmalał ani trochę. Phill oparł się o ogrodzenie. Czyli nie jest pod napięciem.
-Scaper, co ty tu robisz?! Nie widziałem cię od…
-Od zeszłego piątku. Pewnie niewiele z niego pamiętasz, w takim byłeś stanie – oboje zaśmiali się przelotnie.
-Słuchaj, dobrze cię widzieć mała, ale mam tu robotę i… - przybrał groźny wyraz twarzy – Będę musiał cię zastrzelić. – uprzedził zmienionym głosem.
-A to dlaczego? – spytała szczerze zdziwiona. Tak naprawdę, przez te trzy godziny, które spędzili siedząc i obserwując elektrownię zdążyli się zorientować, że ktoś jej pilnuje, oraz że wszyscy ci ktosie pochodzą z Coates Academy.
-Chris kazał nam tu pilnować. Wiesz, ten Afterhean.
-Ten świr?
-Czy ktokolwiek tu nie jest świrem?
-Dla niego trzeba by stworzyć osobną kategorię. Czemu go słuchacie?
Phill wzruszył ramionami.
-Chyba dlatego, że jedyny wszystko ogarnia. Zresztą – mam spluwę, mi się podoba – uraczył ją uśmiechem.
-Nie będę kwestionować władzy jego wysokości Chrisa. Gdzieżbym śmiała, szanuję swoje życie. Ale najpierw… - szybko przysunęła się pod ogrodzenie. Jej oczy znajdowały się naprzeciw jego. Zagłębiła w nich intensywne spojrzenie – Rób co mówię i zachowuj się naturalnie. – powiedziała to wolno i wyraźnie. A potem powtórzyła jeszcze dwukrotnie.


Dzieciaki odwracały ku nich głowy, wychylały się z namiotów. Razem z Phillem naliczyła ich siódemkę. To znaczy, że w budynku powinno być jeszcze pięć osób. Przynajmniej tak powiedział Phill. Nie miała wiele czasu na przepytywanie go. Wolała dmuchać na zimne. Nawet szybkim marszem dojście z bram do głównego budynku zajęło kilkanaście minut. A potem niemal drugie tyle błądzili korytarzami. PBNP było zdecydowanie większe niż to sobie wyobrażała. W końcu weszli do niewielkiego pokoiku w którym pierwsze co rzucało się w oczy to wielka szyba w szerszej ścianie. Za nią czwórka nastolatków latała w tę i z powrotem, podając sobie opasłe tomiska, krzycząc do siebie, wydając nawzajem polecenia. Wydawali się bardzo podekscytowani. Tej scence przypatrywała się ostatnia, dwunasta osoba w PBNP. Nie wydawała się chętna do przerywania sobie tego zajęcia. Kaisie zrozumiała, że owa szyba jest w rzeczywistości lustrem weneckim. Odchrząknęła.
-Hej. Jestem Kaisie. Musimy pogadać.
-Co to za jedna? – spytała tamta opryskliwie, ledwie zerkając na ich niewyraźne odbicie w szybie.
Przez chwilę Phill nie reagował. Obudził się dopiero, gdy Kai go szturchnęła i kiwnęła nań głową.
-To jest Kaisie Scaper. Chris przysłał ją nowymi ludźmi.
-Oczekuje, że niedługo uda nam się rozpracować elektrownię, a wtedy przyda się dodatkowa ochrona.
Dziewczyna pokiwała głową.
-Wygląda na to, że nasze kujonki wpadły na jakiś trop. – rzekła oschle. Dopiero teraz Kai przyjrzała się uważnie twarzom zza szyby – wyraźne podniecenie i radość znacząco różniły się od zwyczajowego grymasu przygnębienia i strachu, który to szczególnie w ich wypadku był uzasadniony. Trudno było ich rozpoznać. Kaisie nieświadomie zbliżyła się do lustra. Tamta dziewczyna w końcu na nią spojrzała.
-Jestem Anna – spojrzała na nią stanowczo. Ten wzrok mówił „Ja tu rządzę”. Odwdzięczyła się łagodniejszą wersję tego spojrzenia.
Trudno było przełamać opór Anny. Przez dłuższą chwilę stały i wgapiały się w siebie głucho. Aby nie wzbudzać podejrzeń Kaisie podała jej dłoń.
-Mów mi Kai.
W chwili, gdy Anna uścisnęła jej dłoń, poczuła, że przełamała barierę. Zaczęła recytować swoja formułkę. Dla pewności powtórzyła ją co najmniej pięć razy.


Blake spoglądał władczo na swoich nowych więźniów. Tamci byli wściekli. Dziesięć par oczu wierciło dziury w Phillu, który tłumaczył dlaczego warto przejść na stronę COSE.
-Mają więcej broni, ludzi, wiedzą co zrobić żeby w ETAPie żyło nam się lepiej. Jak działać – nie gnić w jednym miejscu czekając na cud.
Nie wydawali się przekonani. Trudno. Najwyżej zginą. Wzrok Ergo wyraźnie mówił, że zrobi to z przyjemnością. Wystarczy spojrzeć jak patrzył na Annę. Była tu szychą. Jeśli zginie, podpadną morale całej tej bandy. Kaisie nie mogłaby nic na to poradzić - aby zahipnotyzować ją, jak i Philla, musiała zerwać więzy na umysłach Blake’a i Ergo. Teraz mogli robić co chcieli. A ona pozostanie bez winy.
-Kto dołączy do COSE? Łapa w górę! – Phill radośnie pomachał wyciągniętą dłonią.
Przez dziesięć sekund słychać było tylko cichy szum reaktora. A potem wystrzał. Zakrwawiona Anna padła na ziemię. Nie, nie była martwa. Wrzeszczała i próbowała zatamować dziurę w brzuchu.
-Ktoś jeszcze?! – Ergo wycelował w jednego z mózgowców. Ten natychmiast uniósł rękę. Kai zauważyła z ulgą, że reszta mądrali też. Blake zamachał ręką. Jego ludzie wyprowadzili resztę.
-Potraficie wyłączyć reaktor, prawda? – spytał tamtych.
Odpowiedziały mu nieśmiałe kiwnięcia głowami. Kaisie uśmiechnęła się nieświadomie.
-To na co czekacie? Zróbcie to.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elsi
Bez mocy
Bez mocy


Dołączył: 26 Gru 2011
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zakopiec :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:22, 08 Sty 2012    Temat postu:

[Góry Trotters]
Szła przez skaliste szczyty. Wdrapywała na szczyty, by zejść z powrotem w las. Jej nogi powoli odmawiały posłuszeństwa, ale musiała iść. Musiała przeczesać każdy, chociażby najmniejszy krzak w poszukiwaniu jakichkolwiek, jadalnych owoców. W obłędzie, wyrażonym idealnie przez jej zielone oczy, krzyczała, gadała sama do siebie, próbowała nawiązać dialog - z każdym pobliskim drzewem, z każdą pobliską rośliną, a nawet kamieniem. Usiadła ciężko na jednym ze swoich rozmówców z ostatniej grupy.
Poddaj się śmiało - na co czekasz - w tej zdechłej dziurze i tak, prędzej, czy później, dopadnie cię Kostucha! Co Ziemi odbiło!? Czy tak w ogóle to wina Ziemi? Czy winą Ziemi może być to, że jest głodna? Że pożera coraz więcej niewinnych dzieciaków, które chcą się tylko bronić - przeżyć w tym popapranym świecie. Coraz więcej krzyży na cmentarzu... coraz więcej smutku i żalu. A może to wina ludzi? Ludzi i mutantów. W końcu to oni się bez większych powodów leją i piorą. Gorzej jak mają powód! Co jak mi jest też dane podzielić ich los?
Rozmyślania coraz bardziej schodząc z tematu śmierci i wojny, a przystając do jej starej jak świat historii. Wydawało się, że to było dawno, nie w tym czasie, nie w tym świecie... uciekła z domu. Po co? Tego nikt nie wiedział. Przed ETAP'em nie zdążyła nawet zobaczyć swoich rodziców... A co dopiero przeprosić.
-Dosyć rozczulania się nad sobą El. Ty tu choroba filozofujesz, a żarcie się samo nie zbierze.
Po tych słowach dziewczyna wstała szybko. Zawróciło jej się w głowie. Przeszła kilka kroków i upadła na kolana. Chwyciła się rękami za głowę i wytrzeszczyła oczy. Wizja? Nie teraz! Nie była gotowa...
Była na czworakach. Oczy miała szeroko otworzone. świat wirował...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elsi dnia Nie 18:45, 08 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Premit
Super Szybki
Super Szybki


Dołączył: 12 Lip 2011
Posty: 400
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:45, 08 Sty 2012    Temat postu:

[Pb]
Odgłosy morza wyrwały Bandit ze snu. Na jej twarzy malowało się zdziwienie. Jeszcze niedawno na plaży leżał śnieg, a teraz słońce rozgrzewało jej ciało. To jakiś żart? Nie, nie wierzę. Chyba tracę rozum.
Dziewczyna była wstrząśnięta. Zaczęła nawet myśleć, że ta cała zimowa aura się jej przyśniła. Szybko jednak o wszystkim zapomniała gdyż w oddali zobaczyła płomienie. Natychmiast udała się do miasta. W ciągu kilku minut stała przy zajętym przez ogień budynku. Słyszała głos Nicole. Mówiła coś o zabijaniu, Nuncy i wymierzaniu kary. Bandit przetrawiła wszystko w swojej głowie i zrozumiała, że to Nunca wznieciła pożar, a wielka przywódczyni Nicole domagała się kary. Jak najbardziej, było to słuszne.
-Niech zadecyduje głosu ludu!
Co? Głos ludu?
Bandit nie zamierzała stać obojętnie i przyglądać się wszystkiemu.
-Witajcie! – powiedziała na wstępie- Nicole, chyba straciłaś rozum. Przepraszam, że to mówię, ale czy ty naprawdę chcesz, aby Nuncę skazało stado nieogarniętych dzieciaków, myślących tylko i wyłącznie o grach, dobrej zabawie i tym, co zjeść na kolację? Głos ludu może i jest ważny, ale żeby tak od razu miał on skazywać dziewczynę? Nie widzisz, że dla nich jest to tylko dobra zabawa? Powiedzą: postaw na placu szubienicę i powieś Nuncę na oczach wszystkich. Zrobisz to? –Bandit wymierzyła w Nicole ostre spojrzenie, czekała na odpowiedź. Nic.
-Wiesz, postanowiłyście razem z Cassandrą panować w Pb, a mówisz, że nie jesteś sędzią. Może, jako władczyni powinnaś nią być? Sądzę, że to właśnie wam przypada miano wymierzania kary, zarówno dla Nuncy jak i innych, którzy niewątpliwie zrobili coś złego. Wiecie co? Byłyście takie pewne tej władzy, a mnie się wydaje, że sobie z nią nie radzicie. Gdy zdarzy się coś strasznego, biegniecie na miejsce i co? Oddajecie głos ludowi. Nie wiem, spiszcie jakieś prawa, powieście je w widocznym miejscu. Zróbcie, co chcecie, ale błagam weźcie się w garść, bo chyba po to jesteście „na tronie”, aby coś zmienić, nie po to, aby oddawać głos ludowi! To wy macie decydować o najważniejszych sprawach! Dziękuję. Czy któraś z was ma coś do powiedzenia?
Bandit spojrzała na Nuncę, potem na Nicole i Cassandrę. Nic. Żadnej odpowiedzi. Jednak w oczach dwóch ostatnich zobaczyła złość i rządzę zemsty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Temi
Kameleon
Kameleon


Dołączył: 22 Sie 2011
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:48, 08 Sty 2012    Temat postu:

Spojrzała na Nicole, później na tłum. Dzieciaki wpatrywały się w nie, jakby nie wiedziały, co teraz powinny zrobić. Nie, nie nie. Koniec.
-Posłuchajcie mnie! Zanim wydacie wyrok.- krzyknęła donośnym głosem, podchodząc do Nicole-Myślicie, że tego chciałam? Oświecę Was. Nie, nie chciałam. Nie użyłam mojej mocy specjalnie, by zabić. Nie zrobiłam tego z wyrachowaniem. Potrafię kontrolować ogień, który wytworzę. Widzieliście. Powtarzam: NIE wykorzystałam mocy z premedytacją. Nie jestem morderczynią. Za to Ty- zwróciła się prosto do Nicole, patrząc jej w oczy- TY potrafisz zadawać ból bez mrugnięcia okiem. Przez nią - krzyknęła, odwracając się do tłumu i wskazując oskarżycielsko palcem na dziewczynę- przez kilkanaście minut tarzałam się po podłodze w agonii. Sprawiała, że cierpiałam. Celowo. Bez litości. Na to zasłużyłam- powiedziała już ciszej, patrząc jakby zamyślona w stronę zgliszczy budynku-troje dzieci. Troje żyć. Przeze mnie. Ale nie zabiłam! Co to jest zabójstwo? Celowe, bezprawne odebranie życia. Nie chciałam! Tak, jestem winna śmierci tych dzieci! Ale nie jestem winna zabójstwa!
Zeskoczyła z piedestału i podeszła do dymiących szczątków budynku. Stanęła nad nimi, potem powoli uklękła.
-Przepraszam. Przepraszam, że przeze mnie nie macie szansy żyć. Że nie mogliście walczyć. Nie mieliście możliwości wyboru. Nierówne szanse. Za to przepraszam.
Potem powróciła na poprzednie miejsce. Spojrzała na ludzi. Na ich twarzach malowały się różne uczucia. Strach, niepewność, żal, nienawiść, ale i zrozumienie.
-To nie było zabójstwo. To był błąd. Fatalny, niepotrzebny, tragiczny, śmiertelny. Pewnie nic by się nie stało, gdybym lepiej kontrolowała moją moc. Ale nie prosiłam o nią. Po prostu przyszła. Jestem tak samo zagubiona jak Wy. Żałuję z całego serca tego, co się stało. Ból zadany mi przez Nicole i brzemię śmierci trójki dzieci są dla mnie wystarczającą karą.
Zeskoczyła z podwyższenia i delikatnie dotknęła ramienia Bandit. Dzięki za poparcie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Temi dnia Nie 18:52, 08 Sty 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elsi
Bez mocy
Bez mocy


Dołączył: 26 Gru 2011
Posty: 38
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zakopiec :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:24, 08 Sty 2012    Temat postu:

[GT]
Przed oczami przebiegały jej kolejno obrazy: Pożar, strapiona dziewczyna, oskarżenie i przemowa.
Wstała. Podniosła najpierw głowę, potem wyprostowała kręgosłup zastygając "na kuckach". Podniosła się. Przeciągła. Rozluźniła napięte mięśnie. Ku jej zdziwieniu na ziemi widniało mnóstwo dziwnych znaków. Każdy z nich był inny, wyrysowany ceglastym pyłem, na ciemnym szutrze. Nie było w nich żadnego ciągu. El stała teraz jak wryta, patrząc z góry na dziwnie oznaczone, leśne podłoże. Musi wrócić do Perdido Beach. Musi zobaczyć, co tam się stało - o co chodziło w jej wizji. Co znaczyły te znaki...
Wzięła koszyk z kilkoma litrami jagód wyglądem przypominających przerośnięte borówki. Jak skończona idiotka, nie wiążąc butów, ani nie zastanawiając się zbytnio pognała w stronę miasta. Jej wielkie oczy po raz ostatni błysnęły zielonym światłem. W mroku lasu zaświeciły się niby 2 lampki złote ślepia. Nie była sama.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elsi dnia Nie 19:52, 08 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anaid
Przenikacz
Przenikacz


Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:44, 08 Sty 2012    Temat postu:

[PB]



"Władza demoralizuje.
A władza absolutna demoralizuje absolutnie."



Nicole zaśmiała się głośno.
- Zaczekaj, Nunca!
Dziewczyna odwróciła się.
- Wysłuchaj prawdy. Wszyscy jej wysłuchajcie. Ten świat stworzyła Ciemność. Stwór, który mógłby w jednej chwili zmiażdżyć nas wszystkich.
On w każdej chwili wdziera się do umysłu któregoś z nas i zmusza go do robienia czegoś, czego nie chce. Myślisz, że zadawanie bólu sprawia mi przyjemność? Myślisz, że chcę to robić? Nie. Muszę to robić, bo inaczej on mnie zniszczy. Zada mi ból tysiąckrotnie większy niż ten, którego doświadczyłaś z mojej ręki, Nunco. Czy ty byłabyś w stanie tak się poświęcić?

Zacisnęła zęby. Po jej twarzy popłynęły łzy.
- Nie chcę tego robić. Kilka razy się obroniłam. Ale nie da się walczyć z czymś tak potężnym. Jesteśmy na łasce Ciemności. Nie powinnam tego mówić, ale taka jest prawda. To nie zwraca uwagi na koszty. Musicie wiedzieć z czym walczymy! Nie ja jestem waszym wrogiem, ale Ciemność!
Nie mogę poradzić nic na to, jaką mocą zostałam obdarzona. Wolałabym już zmieniać kamienie w kwiatki.

Wzrok Nuncy jakby lekko złagodniał, podobnie wzrok Bandit. Nicole czuła obecność Ciemności, był wściekły. Chciał ją zabić. Z całych sił walczyła, by nie wpuścić go do swojego umysłu.
- Nie wiem, czy zrobiłaś to celowo, Nunco, ale zbrodnia jest zbrodnią, a kara jest po to, byś wiedziała, że tak robić nie należy i jest to pouczenie dla innych. Tu nie chodzi o moją zemstę. Po co zapalałaś budynki? Dla satysfakcji? Mogłaś zapalić coś, czego pożar nie zagrażałby ludziom. Teraz to czcze gadanie. Najważniejsze jest, by nie walczyć ze sobą, ale z Ciemnością. - głos dziewczyny załamał się.
Cassandra pokiwała głową.
- To prawda. Walki między sobą nas osłabią i pomogą Ciemności dostać się nas i zgniecie nas jak mrówki.
Nicole spojrzała każdemu z osobna w oczy i powiedziała:
- Chce się pożywić, jeśli się nie mylę, już zwerbował innych. Niedługo zobaczymy tego efekty.
Następne chwile były tego ucieleśnieniem.
Jej bariera pękła. Osunęła się na ziemię z nieludzkim wrzaskiem, i zaczęła dygotać, przeszywana strasznym bólem. Jej ciało wygięło się w łuk, z oczu popłynęły strumienie łez. Dłonie zacisnęła w pięści. Miliony noży wbijało się w nią i paliło jej ciało, umysł i duszę. Odbierało zmysły. Nie widziała, gdzie jest, kim jest, i czy w ogóle istnieje. Był tylko ból.
Nie mogła nic zrobić.
Nie mogła myśleć.
Nie mogła oddychać.
Chciała umrzeć. Kiedy już myślała, że umiera, ból zniknął.
A ona osunęła się w ciemność.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anaid dnia Nie 19:52, 08 Sty 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Temi
Kameleon
Kameleon


Dołączył: 22 Sie 2011
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:56, 08 Sty 2012    Temat postu:

Padła na kolana i położyła dłonie na ramionach Nicole. Panowała absolutna cisza. Nikt nie śmiał oddychać.
-Natychmiast. Niech ktoś idzie po Uzdrowiciela. Natychmiast. Gdziekolwiek jest, ma tu natychmiast przyjść. Natychmiast.
Jej słowa, chociaż ciche, brzmiały głośno w ogólnym milczeniu. Nie obejrzała się, by sprawdzić, czy ktoś ją posłuchał. Wstała i zaczęła biec przed siebie. Po chwili dostrzegła niezniszczony pożarem dom. Wpadła do niego i chwyciła butelkę wody, jednak okazała się pusta. Dopadła kranu, nalała szklankę do pełna i biegiem wróciła na plac, rozlewając przy okazji połowę zawartości. Nie myśląc długo, uniosła obie nogi dziewczyny do góry i chlusnęła jej zimną cieczą prosto w twarz.
-Nicole. Do cholery.
Wstała. Nie była to odpowiednia chwila, ale wiedziała, że potem nie będzie miała już szansy. Krzyknęła:
-Wiem, że tak nie można! Nie potrzebuję kary, nie jestem przestępcą! Nie podpaliłam budynków! Napadło na mnie dwóch chłopaków. Broniłam się! Zapaliłam kawałek asfaltu, bardzo niewielki! Myślałam, że ten ogień zgaśnie! Ale skąd! Ci idioci nie pomyśleli, by zrobić cokolwiek, chociażby go zadeptać! Uciekli. Naprawdę nie chciałam.-zamilkła na chwilę- A teraz niech ktoś wreszcie idzie po tego Uzdrowiciela!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Temi dnia Nie 20:00, 08 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Premit
Super Szybki
Super Szybki


Dołączył: 12 Lip 2011
Posty: 400
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:07, 08 Sty 2012    Temat postu:

[Pb]
Bandit w końcu zrozumiała, dlaczego Nicole zachowywała się w taki, a nie inny sposób. Teraz patrzyła jak jej ciało zwija się w bólu. Coś wzdrygnęło jej uczuciami i naprawdę współczuła Nicole.
-A teraz niech ktoś wreszcie idzie po tego Uzdrowiciela!- Nunca krzyczała do tłumu.
-Nunca, ja przyprowadzę Jamesa. Wiesz… Mogę to zrobić bardzo szybko.
-Dzięki. Wróć jak najszybciej. Sama widzisz, co się z nią dzieje -dziewczyna spojrzała błagalnie na Bandit.
*CHWILĘ PÓŹNIEJ*
[Obóz Chrisa]
Gdy Bandit dotarła na miejsce była wykończona. Stopy ja paliły, a język był wysuszony, tak jakby dziewczyna wystawiała go na słońcu przez cały dzień. Dziewczyno masz znaleźć Uzdrowiciela! James jakby wpadł na życzenie. Stał obok jeziora, oddalonego o około pięć metrów. Dziewczyna podbiegła bliżej niego, jednak pierwszą rzeczą, którą zrobiła był skok do wody. To było dla niej wytchnienie. Ból ustępował, a język znalazł ukojenie. Po dwóch minutach Bandit stała na brzegu. Raz za razem krople wody, z jej ciała uderzały o ziemię. Ujrzała Jamesa. Zdziwiła się jednak na widok jego towarzyszki. Była nią Felice. Patrzyli sobie prosto w oczy. Bandit miała wrażenie, że nawet jej nie widzą.
-Cześć. Dawno się nie widzieliśmy. Będę się streszczała. James jesteś nam potrzebny! Wiem, że męczy cię uzdrawianie, ale w Pb jest naprawdę kiepsko. Zapanował chaos, palą się domy, dzieciaki pragnął śmierci innych, Ciemność staje się coraz gorsza. –na twarzy swoich towarzyszy zauważyła zdziwienie.-Tak. Ciemność. Po to tu przyszłam. Ten stwór zawładną Nicole. Zadaje jej okropny ból. Dziewczyna cię potrzebuje. Proszę, nie bądź obojętny. Nie możemy pozwolić żeby Ciemność nam nami zapanowała. Pomóżcie mi. To co, wracamy?
-Przepraszam, ja nie wracam – powiedziała Felice- ale uważam, że ty Jamesie powinieneś. Daj nam tylko chwilę. Proszę.
-Jasne. James zaczekam na ciebie.
Bandit oddaliła się na bezpieczną odległość. Nie chciała im przeszkadzać, nie teraz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Premit dnia Wto 19:46, 10 Sty 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ihuarraquax
Różowy
Różowy


Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:22, 08 Sty 2012    Temat postu:

[Gdzieś na pustyni]
Jaskier stał oparty o auto z uśmiechem. Upewnił się, że jego Desert Eagle wciąż jest na miejscu. Wsiał do auta i spojrzał na tylne siedzenie, gdzie leżały gotowe materiały wybuchowe. Odpalił auto i ruszył w stronę miasta.

[PB]
Chłopak zarzucił kaptur na głowę i wszedł do miasta. Budynki na obrzeżach były w nie najlepszym stanie. Powybijane szyby, ślady po ogniu. Dużo się tu działo . Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Minął grupkę osób, pochylających się nad nieruchomą dziewczyną i skierował się w stronę kościoła. Kościół był pusty, co tylko ułatwiło mu zadanie. Znalazł miejsce, gdzie nikt nie znajdzie materiałów. Ustawił zapalnik i wyszedł z świątyni. Po chwili błądzenia po mieście, trafił na grupkę osiłków palących skręta. Podszedł do nich i zrzucił kaptur.
- Cześć. Mam do was sprawę. Przyprowadźcie mi tego chłopaka -rzucił im na ziemię dość wyraźne zdjęcie- Dostaniecie za kałacha. Jeśli nic mu się nie stanie, dorzucę paczkę fajek. Co wy na to?
Wszyscy mieli zdziwione miny. Jedynie najwyższy z nich, wyglądał jak by trzeźwo myślał.
-Gdzie i kiedy?
- Najdłużej za godzinę, w tamtym domu . Wchodzicie w to?
Wszyscy przytaknęli chórkiem. Jaskier zasalutował i poszedł w wskazany dom. Nikogo nie ma, tym lepiej dla mnie . Zrzucił z pleców ukrytego kałacha, usiadł wygodnie na fotelu i czekał.
[Godzinę później, PB]
Nevil usłyszał skrzypnięcie otwieranych drzwi. Najwyższy z chłopaków wszedł do pokoju ciągnąc chłopaka.
-Co z nim?
- Połóż go tu.
Jaskier kątem oka spojrzał na zegarek. Jeszcze pięć minut.
-Ekhem. Co z nagrodą?
- A tak, łap.
Rzucił chłopakowi kałasznikowa i dwie paczki fajek. Gdy osiłek wyszedł, Jaskier z uśmiechem spojrzał na wystraszonego chłopaka.
- Znów się spotykamy, Panie Kim Miki. Nie radził bym Ci używać tej całej "mocy".- Pauza. Chłopak sięgnął ręka do Desert'a. Uśmiechnął się.- Nim zdążysz coś zrobić, już będziesz martwy. Mamy star porachunki do skończenia, nie sądzisz?
Miki milczał. Zapadła cisza.Z miasta dobiegł ogłuszający huk wybuchu materiałów z kościoła.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ihuarraquax dnia Nie 22:22, 08 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gaia
Elektrokinetyk
Elektrokinetyk


Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:38, 08 Sty 2012    Temat postu:

(Dzień 11-->noc)

[Obóz Chrisa]


-James, zaczekam na ciebie-powiedziała Bandit i oddaliła się szybkim krokiem.
Felice zaklęła, wprawiając Jamesa w lekkie osłupienie i tupnęła nogą jak mała dziewczynka.
-Co...co się stało?-zapytał ostrożnie.
-Jak to "co"?-wybuchnęła dziewczyna.-Nie widzisz, w jakiej mnie postawiła sytuacji? Nie rozumiesz, że przyparła mnie do muru?-wściekała się.
Nierozumiejący wyraz twarzy Jamesa wyprowadził ją ostatecznie z równowagi. Złapała go za ramiona i potrząsnęła nim.
-James, zrozum! Jeśli cię nie oddam, o wszystkim się dowie...-urwała nagle i spuściła wzrok.-Po prostu żadna z opcji nie jest mi na rękę-dodała cicho.
-O czym się dowiedzą? Kto? Co? Ty coś ukrywasz? Dlaczego mam z nią nie iść? Zrobię, co zechcesz, ale...
Zatkała jego usta szybkim pocałunkiem.
-Po prostu idź. To jedyne, co mogę zrobić zrobić-nie ukrywała pobrzmiewającej w głosie złości.
James jakby stracił kontakt z rzeczywistością. Jego policzki były bordowe, ale on tylko stał i wpatrywał się w nią urzeczonym wzrokiem.
-James. Idź.
Niczym robot odwrócił się i potruchtał w kierunku, w którym wcześniej odeszła Bandit.
I nie wracaj, dodała w myślach Felice, odsłaniając ostre zęby.
Usiadła na trawie, zadowolona, że wszystko poszło po jej myśli. Udało się to rozegrać.
Jej oczy rozjarzyły się złotym blaskiem w zapadającym nad jeziorem mroku.
-Możesz już wyjść-rzuciła w ciemność, nie odwracając się za siebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cukierkowa
Gyrokinetyk


Dołączył: 26 Kwi 2011
Posty: 617
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:49, 09 Sty 2012    Temat postu:

[PB]
Angela rozglądała się zdezorientowana.
Co się dzieje?
Podeszła do Nicole.
-Żyjesz? - spytała cicho.
Usłyszała pomruk. Nicole wyglądała źle. Chyba żyła, ale kto to wiedział.
-Hej! - Angela krzyknęła w stronę ludzi. - Wiecie jak jej pomóc? Zanim dotrze Uzdrowiciel może minąć trochę czasu.
Dzieciaki patrzyły na siebie i wzruszały ramionami. Chyba nie wiedzieli. Chwilę później pojawiła się Bandit.
-I co? - spytała Angela gdy tylko zobaczyła dziewczynę.
-Przyjdzie.
-Kiedy?!
-Nie mam pojęcia. Boję się, że nie jest zbyt szybki.
-A co z Nicole? Przecież nie może tu tak leżeć.
-Może ktoś wie co z nią zrobić...
Ruszyła w inną stronę. Chciała znaleźć Cassandrę. Jej buraczkowe włosy od razu rzuciły się w oczy Angeli.
-Cassandra!
-Co znowu?
-Jesteś przywódczynią, tak? A Nicole ci pomaga. Może coś z tym zrobisz?
-Co mam zrobić? Nie będę walczyć z Ciemnością. A ona opętała Nicole. Trzeba zaczekać na Uzdrowiciela.
Angela odeszła. Nie obchodziło ją to co będzie dalej. Nie obchodziła ją Nicole. Nie obchodziła ją Nunca. Nie obchodziła ją Cassandra. Nie obchodził ją James. Miała tego dość.
Może skoczę z mostu? Tylko, że tu nie ma mostu.
-Po co żyć? Po co tu żyć?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cukierkowa dnia Pon 13:50, 09 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nefeid
Kurczak


Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:53, 09 Sty 2012    Temat postu:

[PB, Strzelnica]

Christiane już nawet przestała się szamotać z wściekłości. Po prostu siedziała pomiędzy dwoma stojącymi nad nią osiłkami. Była zła - nie lubiła, kiedy ktoś ją przed czymś powstrzymywał, a już szczególnie siłą, ponieważ sama jej nie posiadała. Co było złego w tym, że chciała iść razem z Mikim? Osiłki sami tego nie wiedzieli, po prostu mieli przyprowadzić jedną osobę, nie dwie. Całe szczęście, że przynajmniej zdążyła wrzucić broń do wiszącego na ścianie worka z jakimiś rzeczami. Teraz chciała się oswobodzić - nawet nie po to, żeby iść po Mikiego, tylko dlatego, że po prostu nie chciała już tam siedzieć. Ale nikt jej nie wierzył.
- Co dostaną wasi koledzy, którzy przyprowadzą kogo trzeba? - spróbowała po raz kolejny monotonnym głosem.
- Broń - odpowiedział jeden z chłopaków - I fajki.
- Ach, oni dostaną - zauważyła - A wy to co?
- My też - mruknął tamten.
Christiane zaśmiała się prawie szczerze.
- Myślicie, że wam dadzą? Naiwni.
Osiłki popatrzyli po sobie i zaczęli się cicho naradzać. Garcia wpatrywała się w nich z napięciem.
- Ale jak ty tam przylecisz i wszystko zepsujesz, to też nic nie dostaniemy - zauważył nagle jeden z nich.
Christiane w duchu przeklęła jego szczątkową, ale jednak, inteligencję.
- Nie polecę. Ile razy mam wam to powtarzać? - zniecierpliwiła się. Zwłaszcza, że mówię prawdę.
- Wybacz, lala. Nie wierzę.
Christiane prychnęła z irytacją i postanowiła zabawić się w Bilbo Bagginsa.
- Powiem zagadkę. Jak zgadniecie, to się uciszę, a jak nie, to mnie wypuścicie. Co wy na to?
Zaśmiali się.
- Uciszyć to ja cię sam mogę - odpowiedział niższy - Musisz zaoferować coś lepszego.
- I bez zagadek - dodał drugi.
- Broń - powiedziała szybko - Dam wam broń.
- Skąd ją weźmiesz?
- Z sejfu - wypaliła bez zastanowienia, wskazując na stojący nieopodal sejf - Mój kolega włożył ją tam.
- Po co? - zdziwił się wyższy chłopak.
- Czy to ważne? - machnęła lekceważąco ręką - Ważne, że ją dostaniecie.
- Zgoda - odpowiedział tamten.
- Wybornie - mruknęła, a jej myśli galopowały jak szalone. Podeszła do sejfu - Muszę otwierać... - omiotła wzrokiem pokój - Tam.
- Oooo, nie, nie - uśmiechnął się chytrze niższy osiłek - Otworzysz tutaj - wskazał przeciwległy kąt pokoju.
Christiane udała wściekłą, nawet tupnęła nogą, ale w duchu uśmiechnęła się. Chłopak był sprytny, ale ona była sprytniejsza. Posłusznie przesunęła się w tamto miejsce - teraz znajdowała się dokładnie pod workiem z bronią. Tamci szybko przesunęli szafkę z sejfem. Christiane uklękła i przyjrzała mu się. Zamek szyfrowy był lichy, składał się tylko z dwóch pokręteł. Nie miał pojęcia, jaki jest kod, ani nawet co jest w środku. Przydałby się oscyloskop.
I wtedy ją oświeciło. Może przecież, zamiast oscyloskopu, użyć swojej mocy. Skupiła się i zaczęła kręcić losowo trybami, słuchając cichych szczęknięć w środku sejfu. Po kilkunastu minutach usłyszała upragnione szczęknięcie określonej zapadki. Zawisła z palcami nad pokrętłem i zerknęła na pilnującą jej dwójkę. Zwróciła sejf w ich stronę.
- Odsuńcie się - poleciła - Może wybuchnąć. Ja będę stała z tyłu, robiłam to już wiele razy.
Mogła po prostu wziąć broń, nie otwierając sejfu. Ale zanim by ją stamtąd wygrzebała, odbezpieczyła i wymierzyła, dawno by ją powstrzymali. Potrzebowała czegoś, żeby ich zająć.
Stanęła z tyłu sejfu, otworzyła go szybkim ruchem i rzuciła się w stronę worka. Pospiesznie wyciągnęła stamtąd mały pistolet i w ostatniej chwili odwróciła się, odbezpieczając go. Celowała prosto w klatkę piersiową niższego osiłka.
- Skąd to masz? - wydukał, szczerze zdziwiony.
- Czy to takie ważne? - uśmiechnęła się słodko. Miała pewny, stanowczy wzrok. Ręka jej się nie trzęsła. Nikt by nie zgadł, że ma odbezpieczoną broń w ręku po raz drugi w życiu i o strzelaniu wie tyle co nic.
- Panowie pozwolą, że już się oddalę. Miło było poznać - uśmiechnęła się i wyszła ze strzelnicy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nefeid dnia Pon 16:54, 09 Sty 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rexus Maximus
Gość





PostWysłany: Pon 18:51, 09 Sty 2012    Temat postu:

[Obóz]

Chris usiadł pod drzewem. Spojrzał na słońce.
Jeśli się nie mylił, to...
Jakiś cień przesłonił mu oczy.
- Szefie?
Na jego brzuch spadło kilka zwitków papieru.
Podniósł go i rozwinął.
"Mamy już czternaście osób. Jedna z mocą, nie chce jednak jej ujawnić. Rozpoczynamy ciche dywersje.
Nick.
"

"Zbiory rozpoczęte. Składujemy je w elektrowni. Zanieśliśmy tam zamrażarki z Coates. Mike."

Ostatni zwitek pachniał mocno solą morską i wodorostami. Był także wilgotny, a litery były lekko rozmazane.

"Szałasy, stemple, łopaty. Wszystko jest zgodnie z planem. Joe.

Afterhean zmiął zwitki papieru, po czym rzucił je na... wiatr? Chwila, nie, nie było wiatru.
Jeszcze bardziej się wyciągnął pod drzewem i zamknął oczy.
Nagle usłyszał trzask łamiącego się konaru.
Otworzył oczy - była to najbardziej feralna decyzja w życiu Chrisa.
W jedną tęczówkę wbił się sek, w źrenicę drugiego oka weszła gałązka, niszcząc siatkówkę.


Ostatnio zmieniony przez Rexus Maximus dnia Pon 19:04, 09 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
zimowykalafior
Super Admin
<b>Super Admin</b>


Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 53 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Australijskie Skierniewice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:48, 09 Sty 2012    Temat postu:

[PB]

Było całkowicie ciemno. Żadnego światła, z żadnego domu, nic. Kilka osób przyniosło latarki, którymi oświecali tylko i wyłącznie kawałek powierzchni pod własnym nosem.
Nienaturalnie ciemno. Tylko bariera gdzieś w oddali połyskiwała oświetlona słabym blaskiem fałszywego księżyca.
Czy Ciemność w ciemności jest silniejsza?
Cassandra zadrżała. Ostatnio sporo myślała. A im dłużej myślała, tym lepiej zdawała sobie sprawę, że tak naprawdę nic nie wie.
Ciemność.

Bandit zatrzymała się w odległości kilkunastu metrów. James podszedł bez słowa. Bez słowa pochylił się nad Nicole i zrobił to, co do niego należy, również milcząc. Był Uzdrowicielem. Uzdrawiał. To do niego należało.
A potem odszedł. Bez słowa. Wsiadł na drezynę i odjechał, ściślej rzecz ujmując. Drezynę ze światełkiem. A nawet dwoma.
Nicole odzyskała przytomność - przynajmniej tyle. James nie mógł uzdrowić jej duszy. Potrafił leczyć złamane, ale usunięcie Ciemności z umysłu dziewczyny nie należało do jego umiejętności. Tego Cass była pewna bardziej niż czegokolwiek innego w tym świecie pozbawionym wszelkich reguł.
Nicole podniosła się z zimnego bruku, walcząc z otępiającym bólem.
By po chwili znowu upaść.
W zaskakująco małej odległości coś zaskakująco głośno huknęło, zwalając większość zgromadzenia na ziemię. Lewis krzyknęła z zaskoczenia i strachu, oparła się o pobliską ścianę i zasłoniła głowę rękami. Jeśli cokolwiek potrafiło wywołać jeszcze większy chaos, to właśnie to.
-Co to było? - pytał ktoś.
-Atakują nas! Bombardują!
-Koniec świata!
Cassandra przewróciła oczami.
-Popatrzcie na kościół! - wrzasnęła Angela, która jeszcze nie tak dawno kwestionowała sens życia.
Od strony kościoła faktycznie dobiegło ich jakby wielkie łubudubudu, kiedy wysoka wieża i co najmniej jedna ze ścian z trzaskiem zwaliły się, tworząc nowe gruzowisko.
-Świetnie. - mruknęła. Widząc, jak tłum się rozchodzi w różnych kierunkach, spojrzała porozumiewawczo na Nicole i wskoczyła na jakiś kamyk. Podniosła głos.
-Wydaje mi się, że jeszcze nie skończyliśmy - tak naprawdę chciała mieć ostatnie słowo, ale to szczegół - sprawa Nicole jest załatwiona. Ale tylko doraźnie. Ciemność nie zaprzestanie na jednym ataku na jej osobę. Może też spróbować wedrzeć się w inne umysły, tak sądzę. A jeśli spróbuje, to to zrobi. Wiecie teraz, jaka ona - to? - jest potężna. Potężne? Mniejsza o rodzaj.
Nunca
- spojrzała na dziewczynę - nie wiem, na ile ci wierzyć, bo nie widziałam, co zaszło na asfalcie. Wierzę jednak w twoje dobre serce, może dlatego, że pamiętam, co robiłaś na początku ETAP-u, podczas cała reszta jadła chipsy. Jeśli kłamiesz, to... Niech stracę. Teraz ważniejsza jest inna walka. Walka przeciwko Ciemności. Jeśli będziemy rozdrabniać się na karanie każdego przestępcy z osobna, nieważne czy rzeczywiście jest tym przestępcą, czy nie, to na pewno przegramy tę walkę. - dumna z własnej dobroduszności, zeszła z piedestału i zwróciła się do Nicole.
-Jak się czujesz?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Loki
Super Moderator
<b>Super Moderator</b>


Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 43 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:57, 09 Sty 2012    Temat postu:

[PBNP]

Kaisie przyłożyła policzek do chłodnej kraty wysokiego ogrodzenia. W oddali, pod ciemnym, pokrytym gęstymi chmurami niebem, za zakrętem zauważyła lampy. Żadna nie świeciła. Uśmiechnęła się triumfalnie i zapaliła papierosa. Nie mogła palić w środku, żeby nie uruchomić alarmu przeciwpożarowego - działał nawet po wyłączeniu prądu, na zasilaniu awaryjnym. Zresztą Ergo właśnie próbował wydobyć z więźniów informacje dotyczące Chrisa, ich obozu, czy też "jak sprawić człowiekowi najwięcej bólu w najbardziej widowiskowy sposób". Otaczała ją banda świrów, ale miało to jeden plus - cokolwiek zrobi, to na nich spadnie wina.
No właśnie, kolejny powód dla którego wolała się trzymać z daleka - pal licho wrzaski tych dzieciaków, jej rola była trudna przy kimś tak odpychającym jak Blake. Zwłaszcza, gdy nie jest zahipnotyzowany. Na razie całą moc, musiała skupić na Phillu - to on utrzymywał morale grupy tych, którzy przeszli na 'jedyną słuszną' stronę. Kai zasugerowała przyznanie mózgowcom jak najbardziej komfortowych warunków. Nie mam zamiaru ciągnąć cały czas w tej ciemności, bo...
W tym momencie zaczęła się krztusić dymem. Ktoś z pełniących wartę spojrzał na nią przelotnie, ale nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Wkroczyła do niewielkiego budyneczku w którym mieścił się główny wjazd do elektrowni. Poderwała kartę leżącą w dyżurce i przeciągnęła nią po czytniku, po czym zgrabnie prześlizgnęła się przez okienko w szybie odgradzającej dyżurkę od wjazdu. Potężne, stalowe drzwi zaczęły się otwierać.
-Nie wolno ci! - wrzasnął jakiś młodzieniaszek, podbiegając z bronią w ręku. Nie wiedziała czy to respekt, czy tylko moc, ale jedno spojrzenie starczyło, by chłopak się wycofał.
Kai przebiegła krótki odcinek do wjazdu na autostradę. A jednak się nie myliła. Światło. Jedyne ostałe w mroku nocy - na dodatek ruszało się.
-Siedzenie w elektrowni i pociąganie za sznurki pajaców nie jest zbyt zabawne - mruknęła sama do siebie, stając na poboczu. Zza pasa wyjęła broń - zgarnęła ją dużo wcześniej, w oczekiwaniu takiej właśnie okazji.
Pojazd nadjechał zaskakująco późno. Nawet nie musiała strzelać, żeby go zatrzymać - kierowca był zbyt zmęczony wprowadzaniem w ruch...
-Co to jest? - spytała, gdy zatrzymał się obok niej. Światełka, zamontowane na wehikule, zgasły.
-Drezyna - wymruczał, nawet nań nie spoglądając. Wyciągnęła komórkę z kieszeni i oświeciła jego twarz.
-Mam coś lepszego - uśmiechnęła się, unosząc broń. Lufą odgarnęła jego włosy z czoła. Wyglądał, jakby był zbyt... zmęczony? zirytowany?..., aby się tym przejmować. Zresztą, co ją to odchodziło. Musiała tylko widzieć jego oczy. I mieć pewność, że słyszy jak mówi:
-Będziesz robił co ci każę. Będziesz robił co ci każę. Będziesz robił wszystko co ci każę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Temi
Kameleon
Kameleon


Dołączył: 22 Sie 2011
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:30, 09 Sty 2012    Temat postu:

Na słowa Cassandry Nunca skinęła głową. Pozornie obojętna, była jej niesamowicie wdzięczna. Podeszła do wpół leżącej Nicole i wcisnęła jej w rękę sponiewierany batonik, wyciągnięty z kieszeni. Upewniła się, że dziewczyna zjadła, później wstała i rozejrzała się. Nim podjęła jakąkolwiek decyzję, rozległ się ogłuszający huk. Nun zachwiała się, i upadła. Wkoło rozległy się krzyki, ktoś pokazywał palcami w stronę kościoła. Potężna, przednia ściana zwaliła się z łoskotem na ziemię. Wrzask przybrał na sile, kilka dzieci dołączyło do zbiegowiska na placu.
-No masz. Trochę mało nam problemów- panna Lorenz westchnęła zrezygnowana. Obróciła się, po raz ostatni spojrzała na wszystkich, którzy jeszcze niedawno z takim zaaferowaniem debatowali, jak najlepiej ją ukarać i pobiegła w stronę gruzowiska. Opuszczała to miejsce bez żalu. Rzuciła się w stronę biegnącego chłopca, obsypanego pyłem. Wskazała mu ręką budynek, który razem z dzieciakami zajmowała, i pognała dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shadow Rider
Odczytywacz
Odczytywacz


Dołączył: 11 Gru 2011
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Pustyni

PostWysłany: Wto 19:22, 10 Sty 2012    Temat postu:

[PB]
-Oj Gandalfie, Gandalfie. Znowu nie wiem gdzie są Cassandra i Nicole. Bo sobie uciekłeś i pracy teraz nie mam! No i co? Masz coś na swoją obronę?
-To była Ciemność. Gaiaphage.
-Że kto?
-Gaiaphage.
-No to już wiem. Ale kto, lub co, to jest?
-Gaiaphage to... Ciemność.
Gandalf skończył mówić i położył się z powrotem na siedzeniu. Chyba chciał spać. Dochodziła do siebie. Gdy Vall znalazła go na pustyni był bardzo poraniony. Lecz ona dalej nie wiedziała czemu. Umiał również gadać. Jak kojoty.
-No to sobie pogadaliśmy! Wiesz co? Bardziej byłeś gadatliwy zanim nauczyłeś się mówić! Dobra, dobra zostań tu i śpij, a ja poszukam sobie pracy.
Po raz kolejny Vall wytoczyła sie z auta w poszukiwaniu którejś z władczyń Perdido Beach. Nakle usłyszała huk, a potem jakieś krzyki.
-Koniec świata!
A cóż to za łubudu?
Szła w stronę rozchodzącego się tłumu. Kolejny huk. Kolejne krzyki. Odwróciła się w druga stronę.
-Kościół się wali? Co się dzieje?
Wróciła do samochodu i ruszyła. Chciała ulokować samochód trochę dalej od walącego się kościoła. Gdy już zaparkowała wybiegła z samochodu i odnalazła Cassandrę.
-Ę... cześć. Coś się dzieje? Ktoś nas atakuje? Kościół sam się wali? Masz dla mnie jakąś pracę?
Zabrzmiało to tak... sztucznie. A to ostatnie pytanie wypowiedziała mimo woli. Wiedziała że Cassandra ma dużo problemów na głowie, a ona tylko zadręcza ja pytaniami o pracę. Ale po prostu jej się wyrwało.
-To znaczy nie chcę się narzucać, ale...
-Nie. Nic się nie stało. Chyba też nie za bardzo wiem co się dzieje. a jeśli chodzi o pracę to jak coś wymyślę to ci powiem.
-Ok. Spoko. I jeszcze jedną rzecz mam. Wiesz co to jest ta Ciemność? Mój pies, Gandalf, niedawno uciekł na trochę, a jak go znalazłam to umiał mówić i był bardzo zmasakrowany. Powiedział że to Ciemność mu zrobiła. Słyszałam to też u kojotów. Wiesz może o co chodzi?
Po minie Cassandry domyśliła się że akurat teraz nie powinna o to pytać. I domyśliła się również że to raczej nie są bzdury wygadywane przez jej psa, lecz chyba coś o wiele gorszego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Forum GONE Strona Główna -> Archiwum / GONE - to tylko ETAP / Archiwum 3. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 2 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin